Cały dzień łażę.
Z lasu na łąki za fabryką Coca-coli. Z łąk do chylońskiego baru kojan z baru kojan do lasu. Kolejne okrązenie robię.
Już 10godzin.
Do domu chyba dziś nie zdołam dojść.

A w lesie miałem dziś oświecenie.
Oświecenie w lesie jest możliwie z rana.
Satori dotyczyło budowy domu w lesie, ale to intymne, więc z tego nie będę się Wam spowiadał.
Pozatym bez zmian...
Sikorki okupują tę "moją" część TPK
lubią wykonywać naloty dywanowe w krzyżowym ogniu pisku z każdej strony
korony brzóz jarzą się siarczyście na żółć z nutką zgnilłej zieleni
sosny stoją dostojnie
błoto na "przedprożu lasu" wspaniałe (takie jedno moje miejsce).
Zaś na pieszych szlakach kołdra z liści
jest to kołdra interaktywna, gdyż liści w każdej sekundzie przybywa
i wiecie możecie się śmiać,
ale odkryłem dziś dwa drzewa w miłosnym uścisku.

I do wniosku doszedłem, że psa i dobrą lustrzankę z obiektywem zakupić muszę
bo mój las choć piękny
niewykorzystany jest.
Muszę zdobyć owczarka niemieckiego, jeszcze jakaś istota musi zwietrzyć te mokre liście które dziś wąchałem.
I przestrzeń wykorzystać w swym biegu.
A ja muszę zacząc wreszcie fotografować.
Pora najwyższa.
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."

Charles Bukowski.