Odpowiadasz na:

Cieszę się, że mamy polską wersję

Nie przepadam za musicalami scenicznymi, ale od oryginalnej wersji NDdP uzależniłam się na dobre. W ramach 'studiów porównawczych' przeczytałam powieść, obejrzałam pełne przedstawienie włoskie,... rozwiń

Nie przepadam za musicalami scenicznymi, ale od oryginalnej wersji NDdP uzależniłam się na dobre. W ramach 'studiów porównawczych' przeczytałam powieść, obejrzałam pełne przedstawienie włoskie, duże fragmenty wersji rosyjskiej i większość udostępnionych w Internecie fragmentów produkcji europejskich. Udało mi się nawet znaleźć fragmenty wersji azjatyckich. Cóż, obsesja nie zna granic. I zobowiązuje :-).
Polski spektakl obejrzałam 10 września (godz. 15), docierając na niego z drugiego końca Polski, no, prawie. Po dwóch tygodniach, już bez emocji - kilka słów o naszym przedstawieniu (z góry przepraszam za odniesienia do innych wersji). Dobrze jest zobaczyć go na żywo, bo żaden zapis na DVD, czy wrzutka internetowa nie oddadzą skali i atmosfery. Chylę głowę przed naszymi tancerzami i akrobatami. Jestem pod ogromnym wrażeniem wszystkich scen zbiorowych. Wymieniane w innych opiniach "Les Cloches" porównałabym ze świetnym wykonaniem z wersji włoskiej (znacznie bardziej brawurowym niż w wersji oryginalnej). Oglądałam z zapartym tchem. Brawo! Natomiast "Le Val d'amour" wydało mi się bardziej stonowane niż w wersji oryginalnej i zdecydowanie grzeczniejsze niż w wersji włoskiej. Szkoda! "Les Sans-papiers", "La Fete des fous", "Liberes", "L'attaque de Notre Dame" były bardzo, bardzo dobre. W "Dechire", niezmiennie, umiejętności tancerzy poruszają zmysły. Pięknie! Partie solowe - profesjonalne, świetne głosy. Najbardziej podobali mi się: Quasimodo (p. Kruciński), Frollo (p. Guza) i Esmeralda (p. Gadzińska). Doceniam oczywisty, bardzo dobry warsztat wszystkich solistów z przedstawienia, ale role męskie w ich wykonaniu porównywałabym raczej z głosami męskimi z wersji włoskiej i rosyjskiej, w których brakowało mi zróżnicowania, od pierwszych dźwięków słyszanego w wersji oryginalnej (B. Pelletier, Garou, D. Lavoie, P. Fiori, L. Mervil). Może jednak niesłusznie podświadomie oczekiwałam diametralnie różnych głosów. Przecież to nie jest główne założenie w doborze obsady. Ot, takie mam 'skażenie pierwowzorem' ;-). Uznanie dla p. Gadzińskiej za wdzięk, dziewczęcość i ruch, których brakowało mi w dostojnej, statecznej interpretacji H. Segary. I fantastycznie zabrzmiał duet "Beau comme le soleil"!
A teraz łyżka dziegciu. Zdaję sobie sprawę, jak trudno jest tłumaczyć tekst mniej, czy bardziej poetycki, przekazując treść, budując rytm i rymy, uwzględniając przy tym wszystkim różnice w prozodii danego języka, ale trudno mi uznać songi p. Książka za szczególnie udane (przepraszam za brutalność tego stwierdzenia). Zakładam, że jednym z warunków kontraktu z twórcami było stworzenie absolutnie nowej wersji, co wykluczyło możliwość wykorzystania istniejących już tłumaczeń niektórych utworów. Szkoda, gdyż niektóre z nich wydają mi się znacznie lepsze. Cóż, powtarzam, tłumaczenie do trudny proces i prawdopodobnie wiele można również zarzucić wersji angielskiej, rosyjskiej, włoskiej, hiszpańskiej, holenderskiej, itd. A i do samego oryginału też pewnie można by się tu i tam przyczepić ;-).
Podsumowując, cieszę się ogromnie, że tym razem udało się stworzyć i zrealizować polską wersję NDdP. Nie było i nie będzie mi dane zobaczyć wersji oryginalnej na żywo, więc obejrzenie i usłyszenie mojej 'passion et obsesion' po polsku przeniosło mnie choć na chwilę w inny wymiar. Mimo pewnych zastrzeżeń, biję brawo i mam nadzieję zrealizować jeszcze jeden wypad do Gdyni, aby zobaczyć przedstawienie ponownie, tym razem w styczniu. Gratuluję doskonałego pomysłu z orkiestrą i chórem na żywo! Też powinni wychodzić na scenę, bo należą im się równie gorące oklaski. Z dreszczem emocji i ściśniętą ze wzruszenia krtanią obejrzałam spektakl. I za to wszystkim twórcom i wykonawcom z całego serca dziękuję.

zobacz wątek
7 lat temu
~mw

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry