Ekspedientki w sklepie H&M zachowują się, jak gdyby robiły wielką łaskę, że w ogóle obsłgują klienta. Mam na myśli w szczególności panie przy kasie. Już nie raz wcześniej zdarzało mi się być nieuprzejmie potraktowanną, ale dzisiejsze(godz.16:43, dział damski, jakaś Kasia P.) zetknięcie z jedną z nich naprawdę wytrąciło mnie z równowagi. Strojenie min, ociąganie się, rozmowy z koleżankami z pracy, nie odpowiadanie na powszechnie przyjęte formułki typu "dzień dobry", "dziękuję". Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, iż kobieta ta może być zwyczajnie przygłucha lub tipsy ją uwierają, o rany.
Pracownicy w przebieralni są naprawdę hałaśliwi, mają bardzo fajnie, że zarabiają na siedzeniu w jednym miejscu, darciu się i gadaniu ze sobą.
Wszędzie na świecie szacunek dla klienta to sprawa raczej dość ważna, ale jak widzę, ze młodzi pracownicy mogą sobie pozwolić na muchy w nosie. W pierwszym moim skojarzeniem był "powiew PRL-u", jednak tamten okres znam tylko z opowiadań, więc nie wiem czy pasuje.

W każdym razie, obsługa tego sklepu= duży minus dla centrum Manattan