Ładna okolica miasta, ładne wnętrze, dobra kuchnia. Chętnie przyprowadzam tu moim gości zagranicznych, którym się na ogół bardzo podoba.

Jedno ale: jeden z kelnerów wydaje się źle przygotowany do swojej roli (ma doświadczenie z pracy w lokalu innego rodzaju?). Jest mrukliwy i niezbyt uważnie słucha, co się mu mówi, nie zawsze rozumie. Raz na moje pytanie o wina zaczął wymieniać grona, dodając coś w rodzaju "osiemdziesiątsiedemdwadzieścia" lub "stotrzydzieścitrzysiedemdziesiąt". Na moje pytanie, co to za liczby, odpowiedział, że to ceny w złotych, "bo w Polsce się płąci w złotówkach"... Nie spotkałem się jeszcze ze zwyczajem podawania cen przy winach, (roczniki tak, ceny nie), a informację o walucie obowiązującej w Polsce można chyba założyć, że gość posiada. (Czy może "Czerwone Drzwi" mają często gości myślących, że w Polsce płacimy w tugrikach mongolskich?)

Inna obserwacja: kiedy przychodzi do płacenia kartą, okazuje się, że automat-czytnik kart nie działa. Można zapłacić obcą walutą, np. euro? Tak oczywiście (a więc jednak...) --- tyle tylko, że podaje się przy tym fantastyczny kurs, porównywalny z tym w kantorach na lotnisku.