Widok
Otruto nam koty
Moi kochani mamy wielki problem w Gdańsku. Opiekujemy sie kotami na ulicy Wita Stwosza .Nasze ukochane kotki w dniu wczorajszym zatruły się. W karmie dla nich rozłożonej znaleźliśmy granulki ( czekamy na analize) podejrzewamy , że była to strychnina mieliśmy 14 ukochanych podopiecznych a w dniu dzisiejszym znaleźliśmy już tylko ich 4 w krzakach okalajacych teren posesji znaleźliśmy 1 martwego kota i 2 podtrute, które udało nam się odłowić :( koty znajdują się w Gdyni na ulicy Kieleckiej w klinice ).Do godziny 20 dnia dzisjejszego nie udało nam się znaleść 7 kotów . Dla 4 kotów ,które znaleźliśmy zakupiliśmy V... i podaliśmy go w karmie. Co takiego zrobiły, że użytkownicy posesji na Wita Stwosza tak nie lubia naszych zwierzaków? Jak można otruc niewinne zwierze? Nadmieniam ,że użytkownicy tej posesji na Wita Stwosza w Gdańsku to uwaga FUNDACJE I ORGANIZACJE POZARZĄDOWE , które mają pomagać .Czy takiej pomocy oczekiwali nasi podopieczni? N ie sądzę. Jakim trzeba być człowiekiem by móc spokojnie spojrzeć sobie w oczy po takim czynie? Oczywiśice o fakcie zaistniałym została powiadomiona komenda policji w Gdańsku .OTOZ w Gdynii i Animals w Gdańsku. Chcemy podziękować wszystkim ,którzy pomogli nam w akcji ratowania kotów Pani Małgorzacie Frąc oraz innym wolontariuszom ,którzy bezinteresownie całą dobę pomagali w akcji .KOCHANI prosze o to byście skomentowali nasz artykuł i zawsze byli czujni na niedole naszych podopiecznych
Co za bydło...Nie wolno pozostawać biernym wobec takiego okrucieństwa. Każdy przejaw okrucieństwo wobec zwierząt powinien być natychmiast zgłaszany do organów ścigania. Dla takich ludzi (trujących umyślnie zwierzątka) nie ma miejsca w cywilizowanym społeczeństwie.
Ja mam mopsiczkę i gdyby jakieś bydle mi ją otruło... - nie wiem, ale chyba resztę życia spędziłbym za kratami za morderstwo z premedytacją^^
Ja mam mopsiczkę i gdyby jakieś bydle mi ją otruło... - nie wiem, ale chyba resztę życia spędziłbym za kratami za morderstwo z premedytacją^^
cywilizowanym powiadasz a to dobre. dostrzegasz drzazgi w cudzych oczach a belki we własnym nie?
Wiesz ze dzieci na podstawie twoich postów piszą wypracowania do szkół o społeczeństwie obywatelskim i amoralnych jednostkach w nim występujacych anonimowo :-)
Gdybyś był kotem to podałbym ci gorące mleczko bardzo gorące tak że zademonstrowałbyś innym zjawisko sublimacji.
No ale jesteś trolem i życzę ci miłego dnia braku rysek na Iphonie BMW i celulitu
Wiesz ze dzieci na podstawie twoich postów piszą wypracowania do szkół o społeczeństwie obywatelskim i amoralnych jednostkach w nim występujacych anonimowo :-)
Gdybyś był kotem to podałbym ci gorące mleczko bardzo gorące tak że zademonstrowałbyś innym zjawisko sublimacji.
No ale jesteś trolem i życzę ci miłego dnia braku rysek na Iphonie BMW i celulitu
To rzeczywiście jest łajdactwo. Ale jest i problem. Mieszkam w dużym bloku. Jest tu kilka osób "opiekujących się" kotami. Opieka polega na wystawianiu miseczek, talerzyków z mlekiem i twarogiem gdzie tylko się da. W efekcie mamy w piwnicy smród, obrobioną podłogę i od czasu do czasu pchły. Wytłumaczcie "tzw kociarom" (z reguły to stare samotne kobiety) że opiekować się kotami można inaczej. Kochasz kotki? Weź jednego lub dwa do domu, zaprowadź do weterynarza na kontrolę, ew. strerylizację, kup mu piaseczek, żeby nie śmierdziało w okolicy, obróżkę przeciw pchłom. Tymczasem mamy nieustające koncerty w nocy pod oknami, smród i pchły. W końcu ktoś miał tego dosyć. Zło się stało. Zabito niewinne zwierzęta. Niech każdy opiekun kotów zastanowi się nad tym jak uniknąć kolejnych wydarzeń tego typu.
Masz rację, Piotrze.
Stąd było zresztą moje pytanie o sterylizację kotek.
Tzw "opieka" nad bezdomnymi zwierzętami, sprowadzająca się do wystawiania im jedzenia i umozliwienia przezimowania w ciepłym potęguje jedynie problem, bo - mając zapewnione dobre warunki - "zwierzątka" szybko się rozmnażają.
Skutki - jak piszesz.
Możliwe, ze wcześniej sąsiedzi się skarżyli czy próbowali rozmawiac z "opiekunami" - tego nie wiemy. W końcu ktos postanowił "zrobić z tym porządek" - i zrobił.
I jeszcze uwaga (szczególnie dla K&K i Hala): z faktu, że rozumiem motywy, nie wynika, ze je popieram. Sprawca tego bestialstwa, jesli zostanie odnaleziony, winien byc ukarany.
Jednak kara powinna być proporcjonalnie niższa niż dla bydląt, które dręczą i uśmiercają zwierzęta "dla zabawy".
Stąd było zresztą moje pytanie o sterylizację kotek.
Tzw "opieka" nad bezdomnymi zwierzętami, sprowadzająca się do wystawiania im jedzenia i umozliwienia przezimowania w ciepłym potęguje jedynie problem, bo - mając zapewnione dobre warunki - "zwierzątka" szybko się rozmnażają.
Skutki - jak piszesz.
Możliwe, ze wcześniej sąsiedzi się skarżyli czy próbowali rozmawiac z "opiekunami" - tego nie wiemy. W końcu ktos postanowił "zrobić z tym porządek" - i zrobił.
I jeszcze uwaga (szczególnie dla K&K i Hala): z faktu, że rozumiem motywy, nie wynika, ze je popieram. Sprawca tego bestialstwa, jesli zostanie odnaleziony, winien byc ukarany.
Jednak kara powinna być proporcjonalnie niższa niż dla bydląt, które dręczą i uśmiercają zwierzęta "dla zabawy".
a ja mam jedno pytanie
1. Czy koty przebywały na Waszym terenie? Najlepiej ogrodzonym terenie? I czy te domki postawiliście na Waszym terenie?
- jezeli tak, to zgadzam się praktycznie z każdą powyższą wypowiedzią mówiącą, że to było zwykłe bestialstwo
- jeżeli jednak koty znajdowały się we wspólnej przestrzeni,
to ktoś zwyczajnie mógł mieć dosyć smrodu, dżwięków, walającego się żarcia, kotów łazących po maskach samochodu...
- 14 kotów to bardzo dużo i skrajną nieodpowiedzialnością oraz nieliczeniem się z sąsiadami jest urządzenie schroniska dla nich na wspólnym terenie (bez ich zgody?)
...
jeżeli schronisko dla zwierząt było na waszym terenie i koty były raczej do neigo przywiązane (nieuciążliwe dla sąsiadów) to jest to akt zwyklego bestialstwa
tak czy siak - współczuję
tak czy siak - jest to także kryminał, więc z całego serca życzę znalezienia sprawców (dla sprawcy.sprawców nie ma usprawiedliwienia - kotów z sąsiedztwa można pozbyć się humanitarnie - od czegość w końcu są schroniska dla zwierząt)
1. Czy koty przebywały na Waszym terenie? Najlepiej ogrodzonym terenie? I czy te domki postawiliście na Waszym terenie?
- jezeli tak, to zgadzam się praktycznie z każdą powyższą wypowiedzią mówiącą, że to było zwykłe bestialstwo
- jeżeli jednak koty znajdowały się we wspólnej przestrzeni,
to ktoś zwyczajnie mógł mieć dosyć smrodu, dżwięków, walającego się żarcia, kotów łazących po maskach samochodu...
- 14 kotów to bardzo dużo i skrajną nieodpowiedzialnością oraz nieliczeniem się z sąsiadami jest urządzenie schroniska dla nich na wspólnym terenie (bez ich zgody?)
...
jeżeli schronisko dla zwierząt było na waszym terenie i koty były raczej do neigo przywiązane (nieuciążliwe dla sąsiadów) to jest to akt zwyklego bestialstwa
tak czy siak - współczuję
tak czy siak - jest to także kryminał, więc z całego serca życzę znalezienia sprawców (dla sprawcy.sprawców nie ma usprawiedliwienia - kotów z sąsiedztwa można pozbyć się humanitarnie - od czegość w końcu są schroniska dla zwierząt)
Widocznie ktoś miał już dość tego całego syfu na chodnikach i trawnikach, który zostawiają dokarmiane koty, jak i ich opiekunowie.
Ja osobiście zrobiłem tak, że w na swojej posesji umieściłem trutkę i widoczny napis że znajduje sie tam trutka.
Sąsiedzi obok , którzy dokarmiali koty też zostali o tym poinformowani i od tego czasu, koty przychodzą coraz rzadziej.
A czy jakiś kot zeżre tą trutkę, czy nie, tego ja nie wiem.
Wiem tylko to, że gdy sąsiedzi je dokarmiają, te przychodzą na moją stronę i s****ą i szczają gdzie popadnie! I kto to posprząta? Sąsiedzi?
Nie! Bo ich to nie obchodzi!
A ja z dzieckiem, chcę iść do ogrodu żeby się pobawiło na świeżym powietrzu, i ma biegać po kocim guanie?
Inną sprawą jest sam obrzydliwy wygląd pokarmu na chodnikach i sposób ich podawania. Wymiotować się chce na sam widok.
Ktoś, kto chce się opiekować bezdomnymi zwierzętami w pobliżu budynków mieszkalnych musi liczyć się z opinią mieszkańców - często jest jednak tak, że dokarmiacze mają to w d*pie i nie pytają się o zgodę.
Ja osobiście zrobiłem tak, że w na swojej posesji umieściłem trutkę i widoczny napis że znajduje sie tam trutka.
Sąsiedzi obok , którzy dokarmiali koty też zostali o tym poinformowani i od tego czasu, koty przychodzą coraz rzadziej.
A czy jakiś kot zeżre tą trutkę, czy nie, tego ja nie wiem.
Wiem tylko to, że gdy sąsiedzi je dokarmiają, te przychodzą na moją stronę i s****ą i szczają gdzie popadnie! I kto to posprząta? Sąsiedzi?
Nie! Bo ich to nie obchodzi!
A ja z dzieckiem, chcę iść do ogrodu żeby się pobawiło na świeżym powietrzu, i ma biegać po kocim guanie?
Inną sprawą jest sam obrzydliwy wygląd pokarmu na chodnikach i sposób ich podawania. Wymiotować się chce na sam widok.
Ktoś, kto chce się opiekować bezdomnymi zwierzętami w pobliżu budynków mieszkalnych musi liczyć się z opinią mieszkańców - często jest jednak tak, że dokarmiacze mają to w d*pie i nie pytają się o zgodę.
"... i s****ą i szczają gdzie popadnie! I kto to posprząta? Sąsiedzi? "
Otóż mało wiesz o kotach. One nie s.... tam gdzie akurat stoją jak np. pieski. Zawsze zakopują swoje nieczystości. Pies nie zakopie, a właściciel po nim nie posprząta.
Trzeba pamiętać o czymś takim jak naturalny łańcuch pokarmowy, w przeciwnym wypadku, czego nikomu nie życzę...
http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120919/STARGARD/120919574
Wolisz żeby Twoje dziecko głaskało kota czy doskonale odżywionego szczura?
~S... bardzo obrazowo.
Otóż mało wiesz o kotach. One nie s.... tam gdzie akurat stoją jak np. pieski. Zawsze zakopują swoje nieczystości. Pies nie zakopie, a właściciel po nim nie posprząta.
Trzeba pamiętać o czymś takim jak naturalny łańcuch pokarmowy, w przeciwnym wypadku, czego nikomu nie życzę...
http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120919/STARGARD/120919574
Wolisz żeby Twoje dziecko głaskało kota czy doskonale odżywionego szczura?
~S... bardzo obrazowo.
"Otóż mało wiesz o kotach. One nie s.... tam gdzie akurat stoją jak np. pieski. Zawsze zakopują swoje nieczystości. "
otóz wychodzi na to, ze ty równiez nie wiesz wszystkiego o kotach, wiec nie wypowiadaj się z absolutną pewnością, spotykam się z tym notorycznie ,ze zbzikowani kociarze z luboscią powtarzają tą tezę
wyobraz sobie ,ze w moim ogrodzie równiez notorycznie znajduję odchody kocie-NIEZAKOPANE! , codziennie szwendają się koty sąsiadów
naprawdę nic nie mam przeciwko nim, ale poza moją posesją, tym bardziej, że zostawiają notorycznie mi takie niespodzianki, mam małe dzieci , zresztą sama również nie mam ochoty wdeptywać co rusz w kocie odchody, ani ich sprzatac po nie swoich zwierzętach
otóz wychodzi na to, ze ty równiez nie wiesz wszystkiego o kotach, wiec nie wypowiadaj się z absolutną pewnością, spotykam się z tym notorycznie ,ze zbzikowani kociarze z luboscią powtarzają tą tezę
wyobraz sobie ,ze w moim ogrodzie równiez notorycznie znajduję odchody kocie-NIEZAKOPANE! , codziennie szwendają się koty sąsiadów
naprawdę nic nie mam przeciwko nim, ale poza moją posesją, tym bardziej, że zostawiają notorycznie mi takie niespodzianki, mam małe dzieci , zresztą sama również nie mam ochoty wdeptywać co rusz w kocie odchody, ani ich sprzatac po nie swoich zwierzętach
Nie twierdzę, że wiem wszystko o kotach. Wiem sporo.
Jest to w dużej mierze oparte na obserwacji moich własnych kotów. Nie wydaje mi się, żeby kocie zwyczaje bardzo się różniły. Mimo, że koty to indywidualiści w pewnych kwestiach można doszukać się wspólnego mianownika.
Z absolutną pewnością mogę natomiast stwierdzić, że decydując się na zwierzaka człowiek przyjmuje na siebie odpowiedzialność. W końcu uchodzimy za gatunek posiadający świadomość.
Co do sprzątania posesji z kocich odchodów. Domyślam się, że radości nie sprawia. Przez kilka lat mieszkałam w domu z ogrodem i nagminnie sprzątałam po piesku sąsiada. Cóż... obwinać zwierzę za kulturę właściciela. Zawsze można grzecznie wspomnieć o problemie i czekać na reakcję drugiej strony. Może jeszcze mieć nadzieję, że zaowocuje czymś więcej niż epitetem :)
Jest to w dużej mierze oparte na obserwacji moich własnych kotów. Nie wydaje mi się, żeby kocie zwyczaje bardzo się różniły. Mimo, że koty to indywidualiści w pewnych kwestiach można doszukać się wspólnego mianownika.
Z absolutną pewnością mogę natomiast stwierdzić, że decydując się na zwierzaka człowiek przyjmuje na siebie odpowiedzialność. W końcu uchodzimy za gatunek posiadający świadomość.
Co do sprzątania posesji z kocich odchodów. Domyślam się, że radości nie sprawia. Przez kilka lat mieszkałam w domu z ogrodem i nagminnie sprzątałam po piesku sąsiada. Cóż... obwinać zwierzę za kulturę właściciela. Zawsze można grzecznie wspomnieć o problemie i czekać na reakcję drugiej strony. Może jeszcze mieć nadzieję, że zaowocuje czymś więcej niż epitetem :)
Nie określiłabym się mianem fanatyczki, jednak koty uwielbiam. Są w moim domu od dziesięciu lat. Każdy z moich pupili był zadbany, nakarmiony, wykastrowany, zaszczepiony, wychodził na teren posesji sporadycznie... i każdy kończył tragicznie.
Zazwyczaj tłumaczyłam sobie, że mam pecha. Po każdej kociej "śmierci" przysięgałam sobie, że już nigdy... żadnego kota... koniec... A później pojawiał się taki mały futerkowiec chwytający za serca i weryfikowałam wcześniejsze postanowienia.
Moje przekonanie o pechu legło w gruzach tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia 2009r.
Mój kot wyszedł na spacerek, jak to czasem mu sie zdarzało. Pięć minut i drapanie w drzwi. Jednak spacerek troszkę się przedłużył i po jakimś czasie odkrywam, że czeka pod drzwiami cały zakrwiawiony, ledwie poruszający się. Weterynarz stwierdził, że dawno nie widział tak skatowanego zwierzęcia. Krwotok wewnętrzny, zapadnięte płuca, pęknięty kręgosłup, trzy dziury w brzuchu ...
Są ludzie dla których nie ma znaczenia, że zwierzę ma właściciela, żyje pod dachem i jest wykastrowane. Ludzie czują się silniejsi. Jeśli jakiś kot bez zaproszenia wchodzi na podwórko, to trzeba zwierzęciu przyłożyć. Poczęstować trucizną.
To tak a propos humanitaryzmu, umiejętności rozmowy z właścicelem, poczucia misji...
A jeszcze wspomnę, że ostatnio będąc na spacerze widziałam szczura wielkości kota biegającego po chodniku. W mojej okolicy brak bezdomnych kotów...
Zazwyczaj tłumaczyłam sobie, że mam pecha. Po każdej kociej "śmierci" przysięgałam sobie, że już nigdy... żadnego kota... koniec... A później pojawiał się taki mały futerkowiec chwytający za serca i weryfikowałam wcześniejsze postanowienia.
Moje przekonanie o pechu legło w gruzach tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia 2009r.
Mój kot wyszedł na spacerek, jak to czasem mu sie zdarzało. Pięć minut i drapanie w drzwi. Jednak spacerek troszkę się przedłużył i po jakimś czasie odkrywam, że czeka pod drzwiami cały zakrwiawiony, ledwie poruszający się. Weterynarz stwierdził, że dawno nie widział tak skatowanego zwierzęcia. Krwotok wewnętrzny, zapadnięte płuca, pęknięty kręgosłup, trzy dziury w brzuchu ...
Są ludzie dla których nie ma znaczenia, że zwierzę ma właściciela, żyje pod dachem i jest wykastrowane. Ludzie czują się silniejsi. Jeśli jakiś kot bez zaproszenia wchodzi na podwórko, to trzeba zwierzęciu przyłożyć. Poczęstować trucizną.
To tak a propos humanitaryzmu, umiejętności rozmowy z właścicelem, poczucia misji...
A jeszcze wspomnę, że ostatnio będąc na spacerze widziałam szczura wielkości kota biegającego po chodniku. W mojej okolicy brak bezdomnych kotów...
Jak wiesz, mieszkam przy Strzyży.
I od dłuższego czasu zastanawiało mnie, że w okolicy nie ma żadnych bezpańskich zwierząt (ani kotów ani psów).
Nie mam w okolicy knajpy wietnamskiej - a i sąsiedzi, na ile ich znam, nie są jakoś wrogo nastawieni do zwierząt.
Nawet z nimi o tym rozmawiałem - i wszyscy zauważyli fakt, ale nikt nie potrafili wytłumaczyć przyczyny.
A z okazji lokalizacji - są szczury. Z jednym miałem wątpliwą przyjemność mieszkać przez 2 dni. Ale się wyprowadził zanim go znielubiłem na tyle, że postanowiłem go ukatrupić :)
PS: gili-gili
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
I od dłuższego czasu zastanawiało mnie, że w okolicy nie ma żadnych bezpańskich zwierząt (ani kotów ani psów).
Nie mam w okolicy knajpy wietnamskiej - a i sąsiedzi, na ile ich znam, nie są jakoś wrogo nastawieni do zwierząt.
Nawet z nimi o tym rozmawiałem - i wszyscy zauważyli fakt, ale nikt nie potrafili wytłumaczyć przyczyny.
A z okazji lokalizacji - są szczury. Z jednym miałem wątpliwą przyjemność mieszkać przez 2 dni. Ale się wyprowadził zanim go znielubiłem na tyle, że postanowiłem go ukatrupić :)
PS: gili-gili
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
Ja tylko się zastanawiam nad pewnym paradoksem dotyczącym wszystkich obrońców zwierząt... wszakże obrońcy zwierząt grzmią w niebogłosy, gdy ktoś otruje psa czy kota, ale czy szczur lub mysz przypadkiem nie jest też zwierzęciem?
Psa czy kota nie można otruć, bo biedne stworzenie się męczy, a czy szczur się nie męczy? Jak już tak kochamy zwierzęta i bronimy ich praw, nie kochajmy ich wybiórczo, bo kotki i pieski są sweet, a szczur mniej urodziwy to można go otruć i skazać na śmierć w cierpieniu?
Owszem, szczury mogą być upierdliwe i nieznośne, wyrządzają czasem szkody, ale tak czy inaczej to zwierzę i otrute umiera w strasznych męczarniach.
Ja lubię psy, koty ale lubię też gryzonie i miałam kiedyś szczura, nosiłam go na ramieniu, a fajny był, uhodowany zdrowo i był dość pokaźnych rozmiarów, a sąsiad miał kota. No i ten sąsiad przychodził do nas z tym kotem czasami, tak na pogaduchy i herbatę, mój szczur nie raz chodzią sobie luzem po mieszkaniu (zawsze wracał do kłatki na żarełko) i nie raz miał bliskie spotkanie z kotem sąsiada, ale kot nigdy go nie zaatakował. Obserwował, ale nie ruszył nigdy do ataku.
Koty w zasadzie to nie jest wcale idealne rozwiązanie na pozbywanie się szczurów, bo koty wcale nie często atakują szczury, zwłaszcza szczury dziko żyjące, bo szczury dziko żyjące są sporo większe od hodowlanych, sporo agresywniejsze i koty instynktownie wiedzą, gdzie upatrywać ofiarę, a duży upasiony szczur wcale nie jest łatwym i bezproblemowym łupem dla kota.
Koty świetnie zdają egzamin łapiąc głównie myszy i czasem jaki zraniony w skrzydło wróbelek im się trafi.
A kolejna rzecz... ludzie często się skarżą, że trutki na szczury nie pomagają, no i taki fakt. Głównie dlatego, że mało kto docenia inteligencję szczurów. Sziko żyjące szczury żyją w mniejszych lub większych grupach, gdy pojawia się żarcie, szczury wysyłają jednego z tzw. "zwiadowców", jeden szczur je żarcie, inne czekają i po jakimś czasie jak najedzony szczur wraca do stada, wtedy wyrusza reszta, jak nie wróci, szczury nie idą w to miejsce. Dlatego z reguły gdzieś tam w piwnicach widuje się je pojedynczo, a trutki "nie działają", bo jak jeden czy dwa osobniki z grupy padną, reszta szczurów nie tknie żarcia. Szczury dla niektórych ochydne i nieurodziwe są po prostu mądre.
Psa czy kota nie można otruć, bo biedne stworzenie się męczy, a czy szczur się nie męczy? Jak już tak kochamy zwierzęta i bronimy ich praw, nie kochajmy ich wybiórczo, bo kotki i pieski są sweet, a szczur mniej urodziwy to można go otruć i skazać na śmierć w cierpieniu?
Owszem, szczury mogą być upierdliwe i nieznośne, wyrządzają czasem szkody, ale tak czy inaczej to zwierzę i otrute umiera w strasznych męczarniach.
Ja lubię psy, koty ale lubię też gryzonie i miałam kiedyś szczura, nosiłam go na ramieniu, a fajny był, uhodowany zdrowo i był dość pokaźnych rozmiarów, a sąsiad miał kota. No i ten sąsiad przychodził do nas z tym kotem czasami, tak na pogaduchy i herbatę, mój szczur nie raz chodzią sobie luzem po mieszkaniu (zawsze wracał do kłatki na żarełko) i nie raz miał bliskie spotkanie z kotem sąsiada, ale kot nigdy go nie zaatakował. Obserwował, ale nie ruszył nigdy do ataku.
Koty w zasadzie to nie jest wcale idealne rozwiązanie na pozbywanie się szczurów, bo koty wcale nie często atakują szczury, zwłaszcza szczury dziko żyjące, bo szczury dziko żyjące są sporo większe od hodowlanych, sporo agresywniejsze i koty instynktownie wiedzą, gdzie upatrywać ofiarę, a duży upasiony szczur wcale nie jest łatwym i bezproblemowym łupem dla kota.
Koty świetnie zdają egzamin łapiąc głównie myszy i czasem jaki zraniony w skrzydło wróbelek im się trafi.
A kolejna rzecz... ludzie często się skarżą, że trutki na szczury nie pomagają, no i taki fakt. Głównie dlatego, że mało kto docenia inteligencję szczurów. Sziko żyjące szczury żyją w mniejszych lub większych grupach, gdy pojawia się żarcie, szczury wysyłają jednego z tzw. "zwiadowców", jeden szczur je żarcie, inne czekają i po jakimś czasie jak najedzony szczur wraca do stada, wtedy wyrusza reszta, jak nie wróci, szczury nie idą w to miejsce. Dlatego z reguły gdzieś tam w piwnicach widuje się je pojedynczo, a trutki "nie działają", bo jak jeden czy dwa osobniki z grupy padną, reszta szczurów nie tknie żarcia. Szczury dla niektórych ochydne i nieurodziwe są po prostu mądre.
Uważam że dziko biegające koty to problem.
W Gdańsku nikt nad tym nie panuje.
Ze zgrają kotów walczymy w ten sposób że kupujemy w sklepie ogrodniczym środek odstraszający. Środek jest biologiczny i bezpieczny.
Rozsypujemy go w miejscach gdzie bawią się dzieci i gdzie stoją samochody. Pomaga.
Koty nie załatwiaja się gdzie nie powinny, nie łażą po samochodach i nie włażą pod ich maski.
Trucie kotów nikomu normalnemu nie przyszło by do głowy.
Człowiek który w ten sposób próbował rozwiązac problem to psychopata.
Powinniście zrobić wszystko by postawić psychopatę przed obliczem prawa.
W Gdańsku nikt nad tym nie panuje.
Ze zgrają kotów walczymy w ten sposób że kupujemy w sklepie ogrodniczym środek odstraszający. Środek jest biologiczny i bezpieczny.
Rozsypujemy go w miejscach gdzie bawią się dzieci i gdzie stoją samochody. Pomaga.
Koty nie załatwiaja się gdzie nie powinny, nie łażą po samochodach i nie włażą pod ich maski.
Trucie kotów nikomu normalnemu nie przyszło by do głowy.
Człowiek który w ten sposób próbował rozwiązac problem to psychopata.
Powinniście zrobić wszystko by postawić psychopatę przed obliczem prawa.
> Powinniście zrobić wszystko by postawić psychopatę przed obliczem prawa.
Oprócz tego, proponowałbym równolegle sprawę z powództwa cywilnego o zwrot kosztów opieki weterynaryjnej (nie tylko po zatruciu, ale i całej wcześniejszej) oraz kosztów opieki nad kotami.
Pociągnięcie gnoja po kieszeni moze być dla niego dotkliwsze niż ew. wyrok w zawiasach.
Ale to gdybanie. Szansa, że wytropicie sprawcę jest znikoma. A szkoda.
Oprócz tego, proponowałbym równolegle sprawę z powództwa cywilnego o zwrot kosztów opieki weterynaryjnej (nie tylko po zatruciu, ale i całej wcześniejszej) oraz kosztów opieki nad kotami.
Pociągnięcie gnoja po kieszeni moze być dla niego dotkliwsze niż ew. wyrok w zawiasach.
Ale to gdybanie. Szansa, że wytropicie sprawcę jest znikoma. A szkoda.
> więc może, może
I co w związku z tym?
Będziesz miał przypuszczalnego sprawcę, na zasadzie, że "ktoś powiedział że ktoś wie"
Jako materiał dowodowy w sądzie to śmiech.
A nie sądze, żeby "ten co wie" zechciał sie podzielić wiedzą w sądzie.
Natomiast, z drugiej strony, taka uprawdopodobniona wiedza może sie przydać. Ale nie napiszę jak, bo cenię sobie swoją nieskazitelność w KRK :)
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
I co w związku z tym?
Będziesz miał przypuszczalnego sprawcę, na zasadzie, że "ktoś powiedział że ktoś wie"
Jako materiał dowodowy w sądzie to śmiech.
A nie sądze, żeby "ten co wie" zechciał sie podzielić wiedzą w sądzie.
Natomiast, z drugiej strony, taka uprawdopodobniona wiedza może sie przydać. Ale nie napiszę jak, bo cenię sobie swoją nieskazitelność w KRK :)
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
No otruto Koty wiadomo to tylko zwierzaki ale może tak ktos mi powie czy to nie było tam na wita stwosza gdzie ten barak? tam widziałem pełno kotków jak nauka jazdy jest. To chyba teren miasta jest . MOże tak by miasto sie zainteresowało losem tych kotów otrutych? ale pewnie wszyscy rzucą się na kocie mamy haha i kociary przegonią a idzie zima zajmiemy się bezdomnymi anie jakimiś kotami z których nic pożytku nie ma < Reasumując i tak się losem biednych kotów nikt nie przejmie i czy one wszystkie tam padną czy nie trudno . Ludzie sa okrutni bo taki kot to o ile pamietam poluje na gryzonie czyli zapewne mieszkańcy budynku nie narzekali na szczury ani myszy
"może, może"
może ktoś jest na tyle głupi żeby sie przyznać, że to zrobił,
może jest też na tyle głupi, że zacznie sie usprawiedliwiać albo mocno miotać w rozmowie z policją,
może, może
uwierz mi, że czasami ludzie nie pytani przyznają się do takich rzeczy, że oczy wychodzą na wierzch, i zawsze myślę jak można być tak głupim żeby jeszcze się tym chwalić
może ktoś jest na tyle głupi żeby sie przyznać, że to zrobił,
może jest też na tyle głupi, że zacznie sie usprawiedliwiać albo mocno miotać w rozmowie z policją,
może, może
uwierz mi, że czasami ludzie nie pytani przyznają się do takich rzeczy, że oczy wychodzą na wierzch, i zawsze myślę jak można być tak głupim żeby jeszcze się tym chwalić
Kiedyś, kiedyś w piwnicach na moim osiedlu było mnóstwo kotów. Piwnice pozamykano, koty wytępiono. Po jakimś czasie pojawiły się informacje, że w piwnicach są porozkładane trutki na szczury;/
Które w zasadzie średnio pomagały.
Wszystkim tym, którzy źle życzą zwierzętom. Którzy dopuszczają się trucia, bicia i okaleczania życzę plagi tych mądrych zwierzątek z długimi ogonkami.
Jako ciekawostkę podam, jak 20 lat temu moja mama pracowała w budynku w którym szczury zadomowiły się na dobre, to kanapki wieszali przyczepione do żyrandola. Szczury potrafią wejść wszędzie.
Jak tylko sprowadzili kota, problem sam się rozwiązał.
Które w zasadzie średnio pomagały.
Wszystkim tym, którzy źle życzą zwierzętom. Którzy dopuszczają się trucia, bicia i okaleczania życzę plagi tych mądrych zwierzątek z długimi ogonkami.
Jako ciekawostkę podam, jak 20 lat temu moja mama pracowała w budynku w którym szczury zadomowiły się na dobre, to kanapki wieszali przyczepione do żyrandola. Szczury potrafią wejść wszędzie.
Jak tylko sprowadzili kota, problem sam się rozwiązał.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
A ja osobiście uważam, że osoby dokarmiające koty w nie odpowiedni sposób i takie co robią straszny syf na chodnikach i nie sprzątają odchodów, to też są ścierwa :)
Takie osoby także należy zgłaszać na Policję.
Bo zgody na dokarmianie też nie mają, a resztę mają w dopie, bo co ich to obchodzi że n****ją na kogoś trawnik.
Za takie rzeczy też będą mandaty i o wiele łatwiej jest namierzyć osobę, która dokarmia :)
Takie osoby także należy zgłaszać na Policję.
Bo zgody na dokarmianie też nie mają, a resztę mają w dopie, bo co ich to obchodzi że n****ją na kogoś trawnik.
Za takie rzeczy też będą mandaty i o wiele łatwiej jest namierzyć osobę, która dokarmia :)
mrob...no cóż. Dla mnie ludzie, którzy mordują zwierzęta w niezbyt humanitarny sposób to również ścierwa.
Jakoś jak właściciele piesków po nich nie sprzątają to nikt nie truje ani pieska ani właściciela. A biedni Ci co w kupki kotów wchodzą, bo na pewno jest ich tak strasznie dużo....
Jakoś jak właściciele piesków po nich nie sprzątają to nikt nie truje ani pieska ani właściciela. A biedni Ci co w kupki kotów wchodzą, bo na pewno jest ich tak strasznie dużo....
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
mimo,że sama lubie siersciuchy itp , to w ilosci 14sztuk to chyba troche przesada....ktos zrobil przysługe, bo jak sama nazwalas "opieka" nie ogranicza sie, do wystawiania zarcia, i sklejenia kilku bud, bo na boga, w takiej ilosci zwierzęta... masakra!!! szkoda,że nie mieszkamy w jednym bloku, bo ja bym opiekowala sie szczurami / myszami w piwnicy....
No to ładnie się kotkami opiekowaliście skoro dopuściliście do ich zatrucia. Gdyby były trzymane w domu a opieka sprawowana prawidłowo to nikomu do głowy by nie przyszło ich trucie. Co więcej sami przyzwycziliście te biedne zwierzęta do ufnosći i brania jedzenia od ludzi.Tak się kończy "pomoc" dzikim zwierzętom...
Dokładnie. Na drugi raz lepiej pilnujcie swoich pupilków.
ludzka przekoro...
przecież autorka wyraźnie pisze że kociaki znaleźli skrajnie wycieńczone. Wyleczyli te zwierzeta, zorganizowali opiekę weterynaryjną, poddali sterylizacji...
Czy ktos może podać racjonalny powód który zarzuci tym ludziom coś złego?
Zło się stało że te biedne zwierzęta ktoś otruł.
Świadomie i z premedytacją.
Negując autorkę za uratownie kociaków i opiekę dajecie ciche przyzwolenie na mordowanie zwierząt.
Nie ma usprawiedliwienia w takiej sytuacji gdzie niczemu nie winnej istocie odbiera się życie.
przecież autorka wyraźnie pisze że kociaki znaleźli skrajnie wycieńczone. Wyleczyli te zwierzeta, zorganizowali opiekę weterynaryjną, poddali sterylizacji...
Czy ktos może podać racjonalny powód który zarzuci tym ludziom coś złego?
Zło się stało że te biedne zwierzęta ktoś otruł.
Świadomie i z premedytacją.
Negując autorkę za uratownie kociaków i opiekę dajecie ciche przyzwolenie na mordowanie zwierząt.
Nie ma usprawiedliwienia w takiej sytuacji gdzie niczemu nie winnej istocie odbiera się życie.
Znam przypadek gdy koty zdychały masowo dzieki ewnej pani emerytce która dokarmiała je latami przy okazji sprowadzajac szczury poprzez rozstawianie niesłychanej ilosci misek z odpadkami.
Pewnego dnia wystawiła kotom resztki mięsne po świetach i koty wyzdychały co do jednego chyba zatruły sie jadem kiełbasianym. Dodam że szczurom nic nie było.
Pewnego dnia wystawiła kotom resztki mięsne po świetach i koty wyzdychały co do jednego chyba zatruły sie jadem kiełbasianym. Dodam że szczurom nic nie było.
Pamiętajcie, wy wszystkie genialne pseudomamuśki, które wysypujecie na swoje posesje trutkę, aby chodzić z dzieckiem do czystego ogrodu, że nie jesteście w stanie w 100% upilnować bawiącego sie dziecka (lub kilkoro dzieci), a dzieci są bardzo ciekawskie i mogą dotknąć nie tylko kociej kupy ale również interesująco (dla dziecka) wyglądających granulek, które tak z luboscia wysypywałyście, żeby "nie było problemu z sierściuchami". Zastanowiłyście się choć przez chwilę nad konsekwencjami waszych pomysłów?
Jak wytrują wszystkie koty to szczury powyłażą z kanalizacji a jest ich tam mnogo. Wiem, co mówię.
Nie mam psa ani kota ale szczura też nie chcę, więc dokarmianie kotów mi nie przeszkadza.
Byle tylko ich opiekunowie dbali o sterylizację swoich pupili.
Nie każdego bowiem kota można wziąć do domu, niektóre zwyczajnie się do tego nie nadają.
To co? Takie zwierzęta lepiej zabić?
Kot w schronisku to nieszczęśliwy kot, który szybko umiera ze stresu.
Poza tym jestem za obowiązkowym rejestrem i czipowaniem zwierząt, bezdomne psy i koty nie biorą się znikąd, często to porzucone "maskotki" przez bezdusznych ludzi podobnych do tych, co trują. I jedni, i drudzy powinni ponosić konsekwencje karne.
Nie mam psa ani kota ale szczura też nie chcę, więc dokarmianie kotów mi nie przeszkadza.
Byle tylko ich opiekunowie dbali o sterylizację swoich pupili.
Nie każdego bowiem kota można wziąć do domu, niektóre zwyczajnie się do tego nie nadają.
To co? Takie zwierzęta lepiej zabić?
Kot w schronisku to nieszczęśliwy kot, który szybko umiera ze stresu.
Poza tym jestem za obowiązkowym rejestrem i czipowaniem zwierząt, bezdomne psy i koty nie biorą się znikąd, często to porzucone "maskotki" przez bezdusznych ludzi podobnych do tych, co trują. I jedni, i drudzy powinni ponosić konsekwencje karne.
"(...)Od wczoraj prawie 300 gdańszczan legitymuje się pierwszymi w Polsce Kartami Społecznych Opiekunów Bezdomnych Kotów. Dzięki nim będą mogli otrzymywać od miasta darmową karmę dla kotów.
Karta Gdańskiego Społecznego Opiekuna Bezdomnych Kotów upoważnia do: nieodpłatnego otrzymania budek dla bezdomnych kotów oraz karmy w okresie zimowym; możliwości sterylizacji lub kastracji bezdomnych kotów; otrzymywania materiałów informacyjnych i promocyjnych dotyczących tematyki ochrony zwierząt; udziału w szkoleniach oraz spotkaniach nt. ochrony zwierząt organizowanych przez Miasto Gdańsk.
- W ten sposób chcemy również uhonorować działalność społeczników, która niejednokrotnie spotyka się z brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Wyrazić uznanie dla ich niełatwej działalności i niejako usankcjonować ich bardzo cenne działania dodaje dyrektor Maciej Lorek.(...)"
http://staraoliwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1307:medale-za-koty&catid=1:aktualnosci&Itemid=10
Karta Gdańskiego Społecznego Opiekuna Bezdomnych Kotów upoważnia do: nieodpłatnego otrzymania budek dla bezdomnych kotów oraz karmy w okresie zimowym; możliwości sterylizacji lub kastracji bezdomnych kotów; otrzymywania materiałów informacyjnych i promocyjnych dotyczących tematyki ochrony zwierząt; udziału w szkoleniach oraz spotkaniach nt. ochrony zwierząt organizowanych przez Miasto Gdańsk.
- W ten sposób chcemy również uhonorować działalność społeczników, która niejednokrotnie spotyka się z brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Wyrazić uznanie dla ich niełatwej działalności i niejako usankcjonować ich bardzo cenne działania dodaje dyrektor Maciej Lorek.(...)"
http://staraoliwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1307:medale-za-koty&catid=1:aktualnosci&Itemid=10
Ciekawe że szufelek na kocie gówienka nie dostaną. Rączki opadają. Zwierzątka dzielą się na dwie grupy : dzikie i domowe. Domowe trzymamy w domku i nie ma problemu bezdomności. Wolno żyjące zwierzątka trzymamy z daleka od siebie i nie wchodzimy sobie w drogę. A gdyby mi się zachciało dokarmiać dziki, liski albo niedzwiadki pod blokiem to też dodtanę taką kartę ?
Tak. Zjedzą na śniadanie bo nie ma nic pyszniejszego od kocich chrupków...
Kocio - nie podzielam Twojej opinii. Zgodnie z prawem, koty są zwierzętami wolnobytującymi, a nie domowymi. Jak nie wierzysz to sprawdź w przepisach.
Oczywiście nie mam tu na myśli rasowych Persów, Maine Coonów, itp.
Co do dzików, to ja mieszkając na Polankach w Oliwie przerabiałam już obcowanie z dziczą rodzinką liczącą 7 sztuk.
Zalety były dwie: brak wandali i pijaków oraz biegających luzem psów.
Dziki lubiły spokój i potrafiły go wyegzekwować.
Kocio - nie podzielam Twojej opinii. Zgodnie z prawem, koty są zwierzętami wolnobytującymi, a nie domowymi. Jak nie wierzysz to sprawdź w przepisach.
Oczywiście nie mam tu na myśli rasowych Persów, Maine Coonów, itp.
Co do dzików, to ja mieszkając na Polankach w Oliwie przerabiałam już obcowanie z dziczą rodzinką liczącą 7 sztuk.
Zalety były dwie: brak wandali i pijaków oraz biegających luzem psów.
Dziki lubiły spokój i potrafiły go wyegzekwować.
Kinga, niedzwiadki też są wolnobytujące. Ludzie robià krzywdę takim zwierzątkom dokarmiając, a później jest problem i wołają o pomoc bo doopki łabędziom do lodu przymarzają. Pomagać też trzeba umieć. Nie zmienię zdania. Zwierzątek poza własnym domem nie dokarmiam. Chcesz zrobić dobrze to pomóż w schronisku i łapki trzymaj z daleka od biegających luzem zwierzątek. To będzie z korzyścią dla obu stron.
Kocio - niedźwiedzie, dziki to zwierzęta dzikie, prawa nie zmienisz. Możesz pisać na Wiejską by coś z tym zrobilu jak Ci się nie podoba. :)
Na razie nie pozostaje Ci nic innego jak się z tym pogodzić.
A co do kotów. Wolę koty, niż szczury, których w kanalizacji tyle, że potrafią nawet przechodzić do mieszkań i obiektów użyteczności publicznej - np. akademik UG - kilkoro studentów miało już przyjemność gościć kilka szczurów w pokojach.
Kot, który wychował się w mieszkaniu nie poradzi sobie na ulicy - powinien być w mieszkaniu/schronisku,
ale ten z ulicy nie nadaje się ani do mieszkania, ani do schroniska - poza tym widziałaś statystyki adopcji? Mało kto adoptuje kota ze schronu, większość tam umiera.
Na razie nie pozostaje Ci nic innego jak się z tym pogodzić.
A co do kotów. Wolę koty, niż szczury, których w kanalizacji tyle, że potrafią nawet przechodzić do mieszkań i obiektów użyteczności publicznej - np. akademik UG - kilkoro studentów miało już przyjemność gościć kilka szczurów w pokojach.
Kot, który wychował się w mieszkaniu nie poradzi sobie na ulicy - powinien być w mieszkaniu/schronisku,
ale ten z ulicy nie nadaje się ani do mieszkania, ani do schroniska - poza tym widziałaś statystyki adopcji? Mało kto adoptuje kota ze schronu, większość tam umiera.
Dlatego wolnobytujące koty należy sterylizować.
Masz jakiś pomysł na ograniczenie liczby szczurów?
To gatunek synantropijny.
Zdolność do rozrodu osiąga w wieku 3-4 miesięcy. Około 4 mioty na rok. W miocie średnio 7 młodych,
Ich się sterylizawać nie da, nie są tak "głupie" jak koty więc rozkładanie trucizn również nic nie daje - jak ktoś napisał szczury nie rzucają się na nowe żarcie "gromadą" - najpierw wysyłają "zwiadowców" i obserwują czy pokarm jest bezpieczny.
Kiedyś na osiedlu akademickim UG stały budki dla kotów, potem komuś zaczeły przeszkadzać i usunął. Pojawiły się za to problemy ze szczurami...
Masz jakiś pomysł na ograniczenie liczby szczurów?
To gatunek synantropijny.
Zdolność do rozrodu osiąga w wieku 3-4 miesięcy. Około 4 mioty na rok. W miocie średnio 7 młodych,
Ich się sterylizawać nie da, nie są tak "głupie" jak koty więc rozkładanie trucizn również nic nie daje - jak ktoś napisał szczury nie rzucają się na nowe żarcie "gromadą" - najpierw wysyłają "zwiadowców" i obserwują czy pokarm jest bezpieczny.
Kiedyś na osiedlu akademickim UG stały budki dla kotów, potem komuś zaczeły przeszkadzać i usunął. Pojawiły się za to problemy ze szczurami...
Zależy Ci na kotach? Chcesz o nie dbać?
To trzymaj je sobie w domu i innych nimi na siłę nie uszczęśliwiaj.
Kot w śmietniku to jest pasożyt na równi ze szczurem.
A jak trutki na szczury wystawiają to jakoś nie ma protestów a to zwierzak i to zwierzak.
Masz wyniki badan od toksykologa? Może kotek padł od trujących resztek?
Najłatwiej jest kogoś pomawiać.
To trzymaj je sobie w domu i innych nimi na siłę nie uszczęśliwiaj.
Kot w śmietniku to jest pasożyt na równi ze szczurem.
A jak trutki na szczury wystawiają to jakoś nie ma protestów a to zwierzak i to zwierzak.
Masz wyniki badan od toksykologa? Może kotek padł od trujących resztek?
Najłatwiej jest kogoś pomawiać.