Moje podniebienie zwariowało jak nastolatki pod sceną na koncercie Quebonafide.
Tatar obłędny, otulał moje wędzidełko smyrając policzki. Rewelacja.
Zupę rybną zamówiliśmy z czystej ciekawości i to był strzał w 10. Nigdy nie spotkaliśmy się z taką formą podania. Następnym etapem naszej brzuszkowej przygody były dania główne. Udko miażdży a schabowy jest moim odkryciem, przenigdy nie jadłam tak dobrego wręcz wyśmienitego schaba!
Plusem tego miejsca jest czekadełko w postaci chleba własnego wypieku oraz palone masło.
Obsługa tak miła, że aż chce się tam bywać codziennie i na pewno będziemy częściej.
Ahhh i wisienką na torcie jest cholernie przystojny szef kuchni, którego widok umila każdy kolejny kęs pożywienia.
buziaki dla zespołu