Widok
Podpisywać!
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Legalnie-przejdziemy-na-czerwonym-swietle-n87437.html
czyli
https://secure.avaaz.org/pl/petition/Sejm_RP_Zadamy_depenalizacji_przechodzenia_przez_ulice_na_czerwonym_swietle/?nRjpWhbSprawa
czyli
https://secure.avaaz.org/pl/petition/Sejm_RP_Zadamy_depenalizacji_przechodzenia_przez_ulice_na_czerwonym_swietle/?nRjpWhbSprawa
No tak. Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, a ty chcesz od razu od drugiego kroku. A bez gry wstępnej jest niekulturno! ,-D
Przejeżdżanie rowerem przez skrzyżowanie na czerwonych światłach jest legalne we Francji i Belgii (sprawdzałem) i kilku innych krajach (gdzie nie sprawdzałem). Przechodzenie i przejeżdżanie rowerem przez zebrę jest albo legalne, albo tolerowane w większości krajów UE. A u nas jest hohchst-und-strengstverboten.
Poza tym trza popierać prawa pieszych. Schodzić z drzewa. Oddziczać Polskę. My poprzemy ich, oni nas i wszystkim będzie lepiej.
Przejeżdżanie rowerem przez skrzyżowanie na czerwonych światłach jest legalne we Francji i Belgii (sprawdzałem) i kilku innych krajach (gdzie nie sprawdzałem). Przechodzenie i przejeżdżanie rowerem przez zebrę jest albo legalne, albo tolerowane w większości krajów UE. A u nas jest hohchst-und-strengstverboten.
Poza tym trza popierać prawa pieszych. Schodzić z drzewa. Oddziczać Polskę. My poprzemy ich, oni nas i wszystkim będzie lepiej.
Akurat są sytuacje gdzie sterczenie jak kołek mija się z celem jakimkolwiek. Przykładowo ja dostałem kiedyś mandat na Grunwaldzkiej za przejscie na czerwonym świetle - przy placu zebrań ludowych. To jest miejsce, gdzie widać samochody jadące chyba ze 200-300m dalej od strony Wrzeszcza - przy czym najbliższy wjazd z boku jest też baaardzo daleko od zebry bo az 300m. Wiec jaki sens stać tam na czerwonym jak wdać że ulica pusta? Żaden.
Najlepsze w tym mandacie było to że mialem kiepski humor i poszedlem na spacer go rozchodzic i w sumie mi przeszlo, a tu sru mandat :D Chyba aż 100 mi wsolili.
Najlepsze w tym mandacie było to że mialem kiepski humor i poszedlem na spacer go rozchodzic i w sumie mi przeszlo, a tu sru mandat :D Chyba aż 100 mi wsolili.
Chodzi o brak kar, czy prawo do wtargnięcia? Bo u nas za pierwszym natychmiast pójdzie drugie. Może na początek ogłosić środy "dniem bez radaru"? Żaden kierowca nie będzie zatrzymywany ani karany za żadne przekroczenie prędkości. Prędkość pozostawimy w tym dniu do rozsądnego dostosowania do warunków i stanu pojazdu :)
W niedzielę pojechałem na łyżwy (samochodem). W dół Spacerowej wyprzedzałem dwóch rowerzystów jadących w parze. No mamy przepis pozwalający jechać parami "jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego." Taki odpowiednik "warunkowego przechodzenia na czerwonym". Sam uwielbiam jechać w parze i sobie gadać, a samochody z tyłu mogą sobie nas wyprzedzać przejeżdżając na lewy pas. Ale jak ciągle jadą w górę i w dół, jak na Spacerowej, to chyba przesada. Naginanie przepisu do granic.
Wracając skręcałem na skrzyżowaniu na światłach i miałem światło zielone, a dwaj (inni) rowerzyści postanowili wykorzystać fakt, że z dwóch kierunków samochody stoją i pojechali na swoim czerwonym. oczywiście stanąłem i puściłem ich, jako, ze zdecydowanie nie lubię przejeżdżać rowerzystów. Tak, przyznaję, zdarza mi się przejechać rowerem na czerwonym świetle, wbrew przepisom, ale GDY NIC NIE JEDZIE, a nie jedzie powoli i na pewno puści.
Jeżeli mógłbym coś sugerować, to pozostawienie przepisu i danie sugestii policji, aby odstępowała od karania, gdy uzna to za stosowne. Natomiast przepis bym pozostawił, bo to Polska właśnie.
W Lądku jest zwyczaj, że jak ulica jest pusta, to przechodzień nie naciska na guzik i przechodzi na czerwonym, a to jest ukłon w stronę kierowców, bo naciskając wstrzyma ruch na dłużej. U nas byłoby przebieganie przed maską,
W niedzielę pojechałem na łyżwy (samochodem). W dół Spacerowej wyprzedzałem dwóch rowerzystów jadących w parze. No mamy przepis pozwalający jechać parami "jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego." Taki odpowiednik "warunkowego przechodzenia na czerwonym". Sam uwielbiam jechać w parze i sobie gadać, a samochody z tyłu mogą sobie nas wyprzedzać przejeżdżając na lewy pas. Ale jak ciągle jadą w górę i w dół, jak na Spacerowej, to chyba przesada. Naginanie przepisu do granic.
Wracając skręcałem na skrzyżowaniu na światłach i miałem światło zielone, a dwaj (inni) rowerzyści postanowili wykorzystać fakt, że z dwóch kierunków samochody stoją i pojechali na swoim czerwonym. oczywiście stanąłem i puściłem ich, jako, ze zdecydowanie nie lubię przejeżdżać rowerzystów. Tak, przyznaję, zdarza mi się przejechać rowerem na czerwonym świetle, wbrew przepisom, ale GDY NIC NIE JEDZIE, a nie jedzie powoli i na pewno puści.
Jeżeli mógłbym coś sugerować, to pozostawienie przepisu i danie sugestii policji, aby odstępowała od karania, gdy uzna to za stosowne. Natomiast przepis bym pozostawił, bo to Polska właśnie.
W Lądku jest zwyczaj, że jak ulica jest pusta, to przechodzień nie naciska na guzik i przechodzi na czerwonym, a to jest ukłon w stronę kierowców, bo naciskając wstrzyma ruch na dłużej. U nas byłoby przebieganie przed maską,
tX namawiasz ludzi, by ryzykowali życie? Nie dość że lobbyści chcą, by dzieci miały rodziców tej samej płci?
Ja napiszę taki projekt, by SEJM dał rowerzystom możliwość wyboru, czy chcą jeździć przodem czy tyłem do kierunku jazdy. I co podpiszesz się? Dzieciom w szkole co nauczyciele będą mówili, że po co jest czerwone? By było śmiesznie, tak cool?
Widziałem ostatnio w centrum Warszawy jak kurier rowerowy na rondzie Dmowskiego wjechał sobie na czerwonym, bo mu się nie chciało podeprzeć nogą i poczekać. Tak mu się zdawało, że nic nie jedzie, ale jechało BMW Z4, bardzo niziutkie i gdyby nie przytomność jego kierowcy i doskonałe hamulce, kurier na rower by już nigdy nie wsiadł. Gdyby jechał zdezelowany samochód ze słabymi heblami... brrr.
To, co kurierzy warszawscy wyprawiają na rowerach to igranie ze śmiercią, małpują nowojorczyków na ostrych kołach, a tu ktoś oficjalnie chce namawiać do igrania z życiem. O dziwo, nikt nie włazi na czerwonym, ludzie są mądrzy po wielu wypadkach spowodowanych przechodzeniem na czerwonym.
Ja napiszę taki projekt, by SEJM dał rowerzystom możliwość wyboru, czy chcą jeździć przodem czy tyłem do kierunku jazdy. I co podpiszesz się? Dzieciom w szkole co nauczyciele będą mówili, że po co jest czerwone? By było śmiesznie, tak cool?
Widziałem ostatnio w centrum Warszawy jak kurier rowerowy na rondzie Dmowskiego wjechał sobie na czerwonym, bo mu się nie chciało podeprzeć nogą i poczekać. Tak mu się zdawało, że nic nie jedzie, ale jechało BMW Z4, bardzo niziutkie i gdyby nie przytomność jego kierowcy i doskonałe hamulce, kurier na rower by już nigdy nie wsiadł. Gdyby jechał zdezelowany samochód ze słabymi heblami... brrr.
To, co kurierzy warszawscy wyprawiają na rowerach to igranie ze śmiercią, małpują nowojorczyków na ostrych kołach, a tu ktoś oficjalnie chce namawiać do igrania z życiem. O dziwo, nikt nie włazi na czerwonym, ludzie są mądrzy po wielu wypadkach spowodowanych przechodzeniem na czerwonym.
Jak żeglarze chcieli liberalizacji uprawnień i redukcji ośmiostopniowej drabinki stooni, to CZERWONI też pisali, że się "potopią jak szczury", że my Polacy mamy jakąś genetyczną skłonność do samobójstw i tylko światła ludowa sprawiedliwość trzymająca durne polactwo za mordę ratuje nam nasze niegodne życie.
Więc fakt że tej czerwonej swołoczy nie chciało doczytać, że sprawa nie dotyczy rowerów tylko pieszych jest drobiażdżkiem, in comparison. Uff...
Więc fakt że tej czerwonej swołoczy nie chciało doczytać, że sprawa nie dotyczy rowerów tylko pieszych jest drobiażdżkiem, in comparison. Uff...
Jak komuś prakuje pomyślunku, czerwonej lampki czy innej formy zdrowego rozsądku, to zadne przepisy mu nie pomogą.
U sąsiadów za Odrą (o ile dobrze pamiętam) jest takie miasteczko gdzie zlikwidowano wszelkie swiatła i znaki drogowe. Jest tam równie bezpiecznie - o ile nie bezpieczniej - jak w normalnie oznakowanych miastach.
U sąsiadów za Odrą (o ile dobrze pamiętam) jest takie miasteczko gdzie zlikwidowano wszelkie swiatła i znaki drogowe. Jest tam równie bezpiecznie - o ile nie bezpieczniej - jak w normalnie oznakowanych miastach.