Zrobiłem prezent rocznicowy żonie i w ciemno wykupiłem jej lipcowy turnus. Byłem pełen obaw. Wiedziałem, że jest to ciche marzenie mej ukochanej. Z drugiej strony wrodzona skromnnośc i nieśmiałość żonki paraliżowały podjęcie ostatecznej decyzji. Zaryzykowałem i nie żałuję. Po dotarciu na miejsce miałem wrażenie, że się przenieśliśmy do Hiszpani. Różnorodnośc strojów uczestniczek i prowadzących zajęcia, uśmiech, pozytywna energia, zapał kadry... to wszystko sprawiło, że były to dla nas niezapomniane wakacje. Jednak najważniejszym jest fakt niesamowitej metamorfozy mojej małżonki. Będąc w gronie osób bez kompleksów i ograniczeń, sama przełamała swoje bariery. Nigdy wcześniej nie widziałem jej tańczącej z taką swobodą, pewnością siebie i werwą. Oprócz różnorodnych zajęć flamenco były zajęcia dodatkowe. Jesli mam być szczery to było ich aż za dużo, ale przecież zawsze można sobie odpuścić. Moja rada, nie odpuszczajcie ani chwili z tą szaloną ekipą. Nie wiem jak daliśmy radę. W naszym wieku raczej odpuszczamy. Nie tym razem, coś nas pchało aby być na każdej atrakcji przygotowanej przez Peńa La Paloma. Wielkie dzięki Jumiko i Nadia za jedne z najwspanialszych chwil! Do zobaczenia wkrótce