Re: Poród w szpitalu Morskim w Gdyni Redłowie cz.2
Wróciłam po półtorej tygodnia pobytu w tym więzieniu w Redłowie. Mam taką traumę, że na chwilę obecną nie mam ochoty na więcej dzieci. Tą traumę spowodowały położne i pediatrzy a nie sam poród....
rozwiń
Wróciłam po półtorej tygodnia pobytu w tym więzieniu w Redłowie. Mam taką traumę, że na chwilę obecną nie mam ochoty na więcej dzieci. Tą traumę spowodowały położne i pediatrzy a nie sam poród. Żałuje wyboru tego szpitala.
Po porodzie nikt mnie nie pytał jak chcę karmić. Przystawili małego do piersi ale niestety brak pokarmu. I tu porażka...położne nie chciały i dziecka nakarmić i dostał dopiero chyba po 6 godzinach jak nie lepiej. Traktowali mnie tam masakrycznie. Przepływ informacji potworny. Urodziłam w czwartek ale ze względu na krwotok poporodowy (utrata 700 ml krwi) i podwyższone CRP u mnie mieliśmy być do poniedziałku w szpitalu. Dopiero w sobotę łaskawie zbadali moje dziecko i stwierdzili, że on też ma podwyższone CRP i zakażenie układu moczowego więc musimy zostać dłużej, żeby małego leczyć. Na moje pytanie "dlaczego nie zbadali dziecka od razu po porodzie tylko zwlekali" dostałam bardzo niemiłą odpowiedź, że nie muszą każdego dziecka badać. Czyli to jest jak loteria-albo zbadają albo nie i wypuszczają te niezbadane. A później zdziwienie, że po lekarzach z dzieckiem trzeba biegać.
O mleko dla dziecka to też musiałam prosić i jak przychodziłam to sprawdzały godzinę czy faktycznie karmię co 3 godziny czy częściej. A mleko dawały odliczone co do mililitra, żeby dziecko przez przypadek się nie najadło. Dla mojego synka to było za mało więc miałam niezłe kongo.
Ze wszystkich położnych i pediatrów (a jest ich tam chyba z 30 sztuk) to tylko dwie tak naprawdę były pomocne i udzielały w miarę konkretniejszych informacji.
Nie życzę nikomu takich perypetii jakie ja miałam w tym szpitalu. Od teraz to szerokim łukiem będę go omijać. Sporo czasu zajmie mi doprowadzenie siebie do normalnego stanu sprzed pobytu tam.
zobacz wątek