Widok
Porodówka Zaspa - cała prawda
Witam serdecznie.
Jestem świeżo upieczonym tatusiem. W połowie miesiąca żona urodziła na Zaspie. I chciałbym tym samym zamieścić kilka słów opinii na temat personelu medycznego porodówki na Zaspie.
1. Ginekologiczno-położnicza izba przyjęć. W poniedziałek dotarliśmy na izbę. Ostatcznie czekaliśmy 6 godzin na przyjęcie, ale były osoby, które oczekiwały na swoja kolejkę sporo więcej. Ok, mieliśmy "szczęście", ponieważ był tzw. tłok. Niemniej na izbie przyjmował jedynie jeden lekarz, który przemieszczał się równolegle po oddziałach, obchodach itd. Dr Jacek S. nie grzeszy uprzejmoscią i delikatnością (rozpoznacie go na pewno - ze sporą nadwagą, zwykle spocony... nie fajne wrażenie w bezpośrednim kontakcie). Potrafi kobiecie w ciąży zagaic tekstem: jak można spaść tak dziecko i temu podobne. Mało delikatny, arogancki. Polecam do ww. lekarza wchodzić w parach z mężem...
2. Porodówka. Tutaj polecam bardzo przejrzyście określić swoje stanowisko względem oczekiwań, monitorowania akcji porodowej. Żona musiała męczyć się na oksytocynie prawie 15 godzin, a i tak ostatecznie podjeto decyzję o cc. Całe szczęście że wszystko przebiegło pomyslnie, mimo że istniało realne zagrożenie jak to nie ładnie ujeto obumarcia płodu. Notabene lekarz na lekarza potrafi zaopiniować o innej decyzji, która by podjął...
3. Sala poporodowa. Dla mnie to jest wisienka na torcie w tym szpitalu. Panny i panie pracujące na oddziale w wiekszości zachowują się jak księżniczki. Uprzejmość to cecha rzadko spotykana, a kobieta po porodzie skazana jest zwykle jedynie na siebie, nawet ta po cc. Mąż wejść na oddział nie może. Panie szydzą z wyprawki przygotowanej pod kątem szkoły rodzenia. Zapomnijcie miłe przyszły mamy, że ktoś wam poda łyk wody, no chyba, że traficie na nieliczną jednostkę. Sam byłem świadkiem 3 tzw. rozrób wykonanych przez ojców, z mojego punktu widzenia w słusznej sprawie. Jak dla mnie personel do weryfikacji i to po całości. Krew się gotuje, a człowiek jest bezsilny... Drogi tatusiu, jak zrobisz rozróbkę, to rykoszetem moze odbić się to na Twojej żonie. Mimo wszysto nie polecam chować głowy w piasek.
Podsumowanie:
Szpital mocno przereklamowany. W części lekarze noszą nosy powyżej czubka głowy. Natomiast położne na poporodowej to już max. Do nich świat należy... Gdyby na moją opinię natknął się lekarz z Zaspy, mocno polecam przyjrzeć się paniom na poporodowej. Dla mnie to jakiś koszmar, niestety nie z ulicy sezamkowej.
Ponadto szkołom rodzenia polecam wprowadzenie tematu: jak przetrwać w koegzystencji z personelem medycznym. Dla mnie to już nie śmiech, ale poważny problem, o czym mimo wszystko nie miałem świadomości.
Na szczęście udało się przetrwać i teraz zajmujemy się synkiem, a nie tłumieniem emocji, żeby komuś nie "nawrzucać".
Przysięga Hipokratesa to mit... :)
Jestem świeżo upieczonym tatusiem. W połowie miesiąca żona urodziła na Zaspie. I chciałbym tym samym zamieścić kilka słów opinii na temat personelu medycznego porodówki na Zaspie.
1. Ginekologiczno-położnicza izba przyjęć. W poniedziałek dotarliśmy na izbę. Ostatcznie czekaliśmy 6 godzin na przyjęcie, ale były osoby, które oczekiwały na swoja kolejkę sporo więcej. Ok, mieliśmy "szczęście", ponieważ był tzw. tłok. Niemniej na izbie przyjmował jedynie jeden lekarz, który przemieszczał się równolegle po oddziałach, obchodach itd. Dr Jacek S. nie grzeszy uprzejmoscią i delikatnością (rozpoznacie go na pewno - ze sporą nadwagą, zwykle spocony... nie fajne wrażenie w bezpośrednim kontakcie). Potrafi kobiecie w ciąży zagaic tekstem: jak można spaść tak dziecko i temu podobne. Mało delikatny, arogancki. Polecam do ww. lekarza wchodzić w parach z mężem...
2. Porodówka. Tutaj polecam bardzo przejrzyście określić swoje stanowisko względem oczekiwań, monitorowania akcji porodowej. Żona musiała męczyć się na oksytocynie prawie 15 godzin, a i tak ostatecznie podjeto decyzję o cc. Całe szczęście że wszystko przebiegło pomyslnie, mimo że istniało realne zagrożenie jak to nie ładnie ujeto obumarcia płodu. Notabene lekarz na lekarza potrafi zaopiniować o innej decyzji, która by podjął...
3. Sala poporodowa. Dla mnie to jest wisienka na torcie w tym szpitalu. Panny i panie pracujące na oddziale w wiekszości zachowują się jak księżniczki. Uprzejmość to cecha rzadko spotykana, a kobieta po porodzie skazana jest zwykle jedynie na siebie, nawet ta po cc. Mąż wejść na oddział nie może. Panie szydzą z wyprawki przygotowanej pod kątem szkoły rodzenia. Zapomnijcie miłe przyszły mamy, że ktoś wam poda łyk wody, no chyba, że traficie na nieliczną jednostkę. Sam byłem świadkiem 3 tzw. rozrób wykonanych przez ojców, z mojego punktu widzenia w słusznej sprawie. Jak dla mnie personel do weryfikacji i to po całości. Krew się gotuje, a człowiek jest bezsilny... Drogi tatusiu, jak zrobisz rozróbkę, to rykoszetem moze odbić się to na Twojej żonie. Mimo wszysto nie polecam chować głowy w piasek.
Podsumowanie:
Szpital mocno przereklamowany. W części lekarze noszą nosy powyżej czubka głowy. Natomiast położne na poporodowej to już max. Do nich świat należy... Gdyby na moją opinię natknął się lekarz z Zaspy, mocno polecam przyjrzeć się paniom na poporodowej. Dla mnie to jakiś koszmar, niestety nie z ulicy sezamkowej.
Ponadto szkołom rodzenia polecam wprowadzenie tematu: jak przetrwać w koegzystencji z personelem medycznym. Dla mnie to już nie śmiech, ale poważny problem, o czym mimo wszystko nie miałem świadomości.
Na szczęście udało się przetrwać i teraz zajmujemy się synkiem, a nie tłumieniem emocji, żeby komuś nie "nawrzucać".
Przysięga Hipokratesa to mit... :)