Widok
Potrzebuję gdzieś się wyżalić.
Mianowicie pracuję jako sprzedawca w średnim sklepiku. Duzo pracy..praca średnio opłacalna jeśli chodzi o wynagrodzenie. W sezonie dokładanie wody , piwa , napoi. Ale nie o tym ,a mianowicie chodzi o "klienterę". Myślę ,że mogę z czystym sumieniem powiedzieć ,że nienawidzę ludzi! Staram się zawsze z uśmiechem powiedzieć "dzień dobry" czy "do widzenia" ,chodz nie zawsze mam dobry chumor czy coś innego. Mm cały czas kontakt z ludzmi uwieżcie mi różnymi. Od narkomanów po "nowobogadzkich". Ogólnie przyszłam tu do pracy bo się uczę i chciałąbym sobie dorobić . Ludzie myślą ,że mogą takie kasjerki zmieszać z błotem , zwyzywać , krzyczeć. Ja się pytam co to ma być!!! Dlaczego jestem zwyzywana od najgorszych? Bo nie mam grosza w kasetce aby wydać (to płać odliczonymi) , bo obsłużyłam poza kolejką kobietę z malutkim dzieckiem na rękach? Ludzie opanujcie się. To ,że jestem w tej chwili kasjerką to nie znaczy ,że kiedyś i ty znajdziesz się w takiej sytuacji.
Co prawda nigdy nie pracowałam jako kasjerka, ale obserwując zachowanie ludzi w sklepach, szczerze współczuję wszystkim, którzy muszą tak zarabiać. Chyba codziennie jestem świadkiem jakichś scen z pretensjami do kasjerek, tak jakby to one były odpowiedzialne za funkcjonowanie sklepu. Ciągłe pytania "a czemu to takie drogie", "a czemu tylko jedna kasa czynna". Kiedyś byłam nawet świadkiem jak jedna starsza Pani miała pretensje do kasjerki, że jakiś pijak, który stoi przed nią w kolejce, śmierdzi.
Generalnie wszystko związane z szeroko pojętą "obsługą klienta" wygląda podobnie... Pracowałam w MOPR i później w GCŚ przy przyjmowaniu wniosków o świadczenia... Ludzie to są ścieki. Trzeba albo się z tym pogodzić, zacisnąć zęby i przeżyć ludzkie patologie, albo jak ja zmienić sektor. Teraz pracuję w magazynie, zero kontaktu z klientem, a płaca lepsza :) Sama niestety przez pracę w MOPR i GCŚ chodzę do psychiatry i psychologa.
Ciekawy poruszyłaś wątek.
Ja również jak obserwuję zachowanie ludzi w sklepie to dziwię się jak sprzedawcy to wytrzymują. Niestety ludzie generalnie są sfrustrowani, znerwicowani i swoje frustracje usiłują wyrzucić na kimś kogo mają pod ręką. Po drugie - podejście "płacę to wymagam";-).
Jeśli Cię to pocieszy to ja wcześniej pracowałam w banku i niestety mogę powiedzieć prawie to samo o ludziach - miałam wrażenie, że część ludzi przychodzi po to, żeby się z kimś "kulturalnie" pokłócić. Po kilku latach pracy również znienawidziłam ludzi. Miałam nawet do czynienia z groźbami ze strony klientów, które zgłaszałam na policję. Normą było to, że klienci wchodzili do oddziału 3 minuty przed jego zamknięciem, gdzie do załatwienia mieli bardzo trudną sprawę, siadali z tekstem "na szczęście udało się zdążyć", staraliśmy się im pomóc jak tylko można było, a jeszcze się awanturowali czemu wszystko tak długo trwa i muszą "marnować" swój cenny czas. Na marginesie jest to, że wszyscy pracownicy oddziału musieli zostać dłużej w pracy (nie można rozpocząć procedury jego zamknięcia jak są klienci) i zamiast skończyć pracę o 18:30, kończyliśmy ją o 21:00. (nadgodziny niepłatne;-).
Podsumowując -niezależnie czy pracujesz w sklepie, sprzątasz czy jesteś adwokatem - pracując z ludźmi można ich znienawidzić i zawsze będą na Ciebie przerzucać swoje frustracje. Masz dwa wyjścia - albo to olać, albo zmienić pracę ;-) - tak jak zrobiłam to ja.
Ja również jak obserwuję zachowanie ludzi w sklepie to dziwię się jak sprzedawcy to wytrzymują. Niestety ludzie generalnie są sfrustrowani, znerwicowani i swoje frustracje usiłują wyrzucić na kimś kogo mają pod ręką. Po drugie - podejście "płacę to wymagam";-).
Jeśli Cię to pocieszy to ja wcześniej pracowałam w banku i niestety mogę powiedzieć prawie to samo o ludziach - miałam wrażenie, że część ludzi przychodzi po to, żeby się z kimś "kulturalnie" pokłócić. Po kilku latach pracy również znienawidziłam ludzi. Miałam nawet do czynienia z groźbami ze strony klientów, które zgłaszałam na policję. Normą było to, że klienci wchodzili do oddziału 3 minuty przed jego zamknięciem, gdzie do załatwienia mieli bardzo trudną sprawę, siadali z tekstem "na szczęście udało się zdążyć", staraliśmy się im pomóc jak tylko można było, a jeszcze się awanturowali czemu wszystko tak długo trwa i muszą "marnować" swój cenny czas. Na marginesie jest to, że wszyscy pracownicy oddziału musieli zostać dłużej w pracy (nie można rozpocząć procedury jego zamknięcia jak są klienci) i zamiast skończyć pracę o 18:30, kończyliśmy ją o 21:00. (nadgodziny niepłatne;-).
Podsumowując -niezależnie czy pracujesz w sklepie, sprzątasz czy jesteś adwokatem - pracując z ludźmi można ich znienawidzić i zawsze będą na Ciebie przerzucać swoje frustracje. Masz dwa wyjścia - albo to olać, albo zmienić pracę ;-) - tak jak zrobiłam to ja.
Jak patrzę na niektórych klientów (nie pracuje w sklepie, mam pracę biurowa z zerowym kontaktem z klientem) to bym w życiu nie wytrzymała nawet dnia za lada. Zwolniono by mnie chyba dyscyplinarnie. Krótko mówiąc ludzie to świnie. Oczywiście niektórzy, ale właśnie Ci potrafią naprawdę spierniczyc dzień. Ale to chyba ogólny problem, bo jakoś tak straciliśmy szacunek dla drugiego człowieka i zbyt łatwo poniewieramy innymi. Tobie autorko życzę spokojnej pracy i klientów :-)
ja pracowałam za ladą i to rzeczywiście nie jest lekki kawałek chleba, ale chyba dużo gorzej traktowane są osoby które sprzątają klatki, sklepy czy mieszkania. W moim przypadku to była moja decyzja, zarabiam więcej niż w poprzedniej pracy a zajmuje mi to mniej niż połowę czasu niź wcześniej. Ale to fakt ludzie są okropni na szczęście mogę założyć słuchawki i udawać, że nie słyszę
Dzięki bogu że ja na swojej drodze spotkałam ludzi i firmy które przygotowały mnie do takiej pracy. A widzę że to nadal rzadkość choć minęła u mnie już ponad dekada.
Nie dam rady zrobić tu całego szkolenia ale mogę przypomnieć podstawy podstaw w tym kontekście
1- dlaczego ludzie mają do kasjerki pretensje że słońce za mocno świeci a towar jest za drogi?
Bo wydaje im się że mogą. A prawda jest taka, że ludzie już sfrustrowani przyszli do sklepu, tylko szukają punktu zaczepnego.
W życiu mi nie wyszło - nawrzucam kasjerce, noga mnie boli - nawrzucam kasjerce. Najśmieszniejsze jest to że w większości ludzie robią to całkiem nieświadomie. Czy wdawać się w takie dyskusje? - absolutnie nie ! bo nastąpi tylko wybuch awantury, od słowa do słowa.
Kasjer to nie psychoanalityk i nie musi się domyślać w czym tkwi prawdziwy problem, bo w 90% problem ma klient - sam ze sobą - i tak powinniśmy to pozostawić ( największą zlosliwoscią w tym przypadku bedzie bierność ;)
Nie pozwól by ich problemy stały się twoimi problemami
2 - kasjer jest przede wszystkim czlowiekiem i ma prawo do poszanowania własnej godności
To bardzo ważne ! Jeśli czujesz że została naruszona twoją godność osobista to masz prawo a nawet obowiązek do jej obrony!
Czy to oznacza że mamy wdawać się w awanturę i odpowiadać na obelgi tym samym? Ależ nie
Chodzi o to aby powiedzieć "klientowi" wprost ale kulturalnymi słowami że jego zachowanie jest dla ciebie nie do zaakceptowania
I czujesz się poniżania, jeśli pomimo jasnych i powtarzanych komunikatów rozmówca się nie potrafi ogarnąć, to niestety przestaniesz z nim rozmawiać i obsługiwać - nie dojdziecie do porozumienia
3- masz prawo do odmówienia obsługi klienta który cię obraża, masz prawo do wyproszenia klienta ze sklepu, masz prawo prosić o interwencję policję lub straż miejską jeśli klient nie stosuje się do twoich poleceń.
Wtedy odkrywasz ze to kasjer jest odpowiedzialny za funkcjonowanie sklepu a za obowiązkami zawsze chowają się jakieś prawa :)
Bo w sklepie rządzi sklepowa!
To tak w skrócie ale to absolutne podstawy by nie dac się zwariować
Nie dam rady zrobić tu całego szkolenia ale mogę przypomnieć podstawy podstaw w tym kontekście
1- dlaczego ludzie mają do kasjerki pretensje że słońce za mocno świeci a towar jest za drogi?
Bo wydaje im się że mogą. A prawda jest taka, że ludzie już sfrustrowani przyszli do sklepu, tylko szukają punktu zaczepnego.
W życiu mi nie wyszło - nawrzucam kasjerce, noga mnie boli - nawrzucam kasjerce. Najśmieszniejsze jest to że w większości ludzie robią to całkiem nieświadomie. Czy wdawać się w takie dyskusje? - absolutnie nie ! bo nastąpi tylko wybuch awantury, od słowa do słowa.
Kasjer to nie psychoanalityk i nie musi się domyślać w czym tkwi prawdziwy problem, bo w 90% problem ma klient - sam ze sobą - i tak powinniśmy to pozostawić ( największą zlosliwoscią w tym przypadku bedzie bierność ;)
Nie pozwól by ich problemy stały się twoimi problemami
2 - kasjer jest przede wszystkim czlowiekiem i ma prawo do poszanowania własnej godności
To bardzo ważne ! Jeśli czujesz że została naruszona twoją godność osobista to masz prawo a nawet obowiązek do jej obrony!
Czy to oznacza że mamy wdawać się w awanturę i odpowiadać na obelgi tym samym? Ależ nie
Chodzi o to aby powiedzieć "klientowi" wprost ale kulturalnymi słowami że jego zachowanie jest dla ciebie nie do zaakceptowania
I czujesz się poniżania, jeśli pomimo jasnych i powtarzanych komunikatów rozmówca się nie potrafi ogarnąć, to niestety przestaniesz z nim rozmawiać i obsługiwać - nie dojdziecie do porozumienia
3- masz prawo do odmówienia obsługi klienta który cię obraża, masz prawo do wyproszenia klienta ze sklepu, masz prawo prosić o interwencję policję lub straż miejską jeśli klient nie stosuje się do twoich poleceń.
Wtedy odkrywasz ze to kasjer jest odpowiedzialny za funkcjonowanie sklepu a za obowiązkami zawsze chowają się jakieś prawa :)
Bo w sklepie rządzi sklepowa!
To tak w skrócie ale to absolutne podstawy by nie dac się zwariować
Kocio święta prawda.
Agresja ludzi jest przejawem ich słabości - sfrustrowany człowiek, który ma problemy sam ze sobą usiłuje znaleźć "słabszego" od siebie żeby się gdzieś wyżyć. Króluje przekonanie, że Pani w sklepie to można nawrzucać - głównie dlatego, że nic nie odpowie ;-)
Z doświadczenia z obsługi z klientami wiem, że agresja wzmaga agresję.
Jako dygresję mogę powiedzieć, że dobrym sposobem na klientów w banku było to, że jak się awanturowali i padały standardowe teksty "ja z tego banku odejdę, wszystkie konta pozamykam" (jakby miało mi być z tego powodu żal ;-) ja odpowiadałam spokojnym tonem - bardzo proszę tu jest dyspozycja zamknięcia rachunku, tylko proszę pamiętać, że musi Pan/Pani spłacić jednocześnie kredyt we frankach to klienci zmieniali się o 180 stopni, można było z nimi normalnie porozmawiać i nawet przepraszali, że byli tacy niemili ;-)
Na agresję - tylko spokój :-)
Agresja ludzi jest przejawem ich słabości - sfrustrowany człowiek, który ma problemy sam ze sobą usiłuje znaleźć "słabszego" od siebie żeby się gdzieś wyżyć. Króluje przekonanie, że Pani w sklepie to można nawrzucać - głównie dlatego, że nic nie odpowie ;-)
Z doświadczenia z obsługi z klientami wiem, że agresja wzmaga agresję.
Jako dygresję mogę powiedzieć, że dobrym sposobem na klientów w banku było to, że jak się awanturowali i padały standardowe teksty "ja z tego banku odejdę, wszystkie konta pozamykam" (jakby miało mi być z tego powodu żal ;-) ja odpowiadałam spokojnym tonem - bardzo proszę tu jest dyspozycja zamknięcia rachunku, tylko proszę pamiętać, że musi Pan/Pani spłacić jednocześnie kredyt we frankach to klienci zmieniali się o 180 stopni, można było z nimi normalnie porozmawiać i nawet przepraszali, że byli tacy niemili ;-)
Na agresję - tylko spokój :-)