Re: Progi zwalniające!!!
Ciekawe czy będzie w stanie płacić odszkodowania za uszkodzone samochody? Ja i tak się udam do Zarządu Dróg i Zieleni w końcu to ich droga a nie pani dyrektor. To nie wygląda na robotę firmy...
rozwiń
Ciekawe czy będzie w stanie płacić odszkodowania za uszkodzone samochody? Ja i tak się udam do Zarządu Dróg i Zieleni w końcu to ich droga a nie pani dyrektor. To nie wygląda na robotę firmy drogowej tylko na jakąś samowolkę.
Na jakich drogach można zamontować garb i jak powinien on wyglądać, określa rozporządzenie ministra infrastruktury z lipca 2003 r. (opublikowane w Dzienniku Ustaw nr 220, pozycja 2181). Czytamy weń, że progów nie można montować na drogach o dużym natężeniu ruchu (krajowych, wojewódzkich czy ekspresowych), na drogach wyjazdowych straży pożarnej i pogotowia oraz ulicach, po których jeżdżą autobusy komunikacji miejskiej (tu jednak dopuszcza się tzw. progi wyspowe, mające w widoczny sposób wydzielić kawałek przestrzeni - taki właśnie pojawił się na świeżo odremontowanej nawierzchni Nowego Światu na wysokości Uniwersytetu Warszawskiego). Progów nie można budować też na mostach, w tunelach oraz w odległości mniejszej niż 25 metrów od przejść podziemnych czy komór instalacji wodociągowych oraz bliżej niż 40 metrów od skrzyżowania. Minimalna odległość między dwoma progami to 20 metrów. Konstrukcja progu musi uniemożliwiać powstawanie w tym samym miejscu kałuż. Najbardziej przyjazne progi opisane w rozporządzeniu to progi płytowe i listwowe, przewidujące przejazd z prędkością 25-30 km/h. Mają łagodny profil, na odcinku czterech-pięciu metrów wyrastają na wysokość 10 cm ponad nawierzchnię. Często umieszcza się na nich przejścia dla pieszych. Bardziej surową szykaną są progi listwowe zwalniające ruch do 18-10 km/h. Te mogą mieć długość niecałego metra, a wznoszą się na 7 cm. Tyle drogi publiczne. Poza nimi według rozporządzenia można stosować tzw. progi podrzutowe - już sama nazwa przyprawia o dreszcze i obiecuje kierowcy atrakcje. To prawdziwe koszmary, przez które przejeżdżać należy z prędkością piechura (5-8 km/h). Ich konstrukcja nie liczy się w ogóle z delikatnością samochodowego podwozia. Bo co sądzić o trapezoidalnym garbie długości ledwie 30 cm, wysokości 6 cm, zachowującym przy podstawie kąt prosty (!) względem drogi? A rozporządzenie określa tylko przykładowe progi podrzutowe, zostawiając sporo miejsca dla wyobraźni zarządcom parkingów, terenów zakładowych i dróżek osiedlowych. Próg poprawnie spełniający swoją rolę powinien być niezauważalny dla samochodu przejeżdżającego przezeń z przepisową prędkością. Powinien powodować stopniowe ugięcie resorów, nie wywołując wstrząsu. Niestety, przepisy wspominają tylko mgliście, że "samochód osobowy średniej wielkości może przejechać przez próg bez wyraźnej niedogodności ruchu i zagrożenia bezpieczeństwa". O zdrowym rozsądku, wyobraźni i resorach ani słowa. Skutek jest taki, że na drogach publicznych często można spotkać nalane kompletnie bez sensu baby asfaltu. Wznoszą się pod ostrym kątem, na wysokość na pewno ponad 10 centymetrów i praktycznie bez względu na prędkość działają jak uderzenie młotem w zawieszenie. Samochody piszczą hamulcami, robią "łup-łup", po czym przyspieszają. Komfort życia mieszkańców w pobliżu progu jest wątpliwy. Mimo że próg o łagodnym profilu zgodny z rysunkiem w rozporządzeniu kosztowałby tyle samo i był tak samo skuteczny. Nie niszczyłby samochodu ani nie zmuszał do ostrego hamowania.
zobacz wątek