Odpowiadasz na:

mam więc mogę co nieco powiedzieć

Mam tu mieszkanie, tak technicznie to to jest ulica szmaragdowa :) Osiedle ładne aczkolwiek smród z szadółek je zabija. Kiedy kupowałem to oczywiście nikt tego nie mówił, że tu zaciąga z szadółek... rozwiń

Mam tu mieszkanie, tak technicznie to to jest ulica szmaragdowa :) Osiedle ładne aczkolwiek smród z szadółek je zabija. Kiedy kupowałem to oczywiście nikt tego nie mówił, że tu zaciąga z szadółek czy cokolwiek w tym stylu. Nie zaciąga w dzień - tak więc sprzedawcy również sami mogli nie wiedzieć. Co którąś noc śmierdzi tak jakbyście wsadzili głowę w śmietnik z mokrymi śmieciami. Smród potrafi utrzymywać się od godziny 22-23 do godziny 7 następnego dnia. Okna muszą być wówczas pozamykane na amen chyba że chcecie się obudzić na śmietniku a nie we własnym mieszkaniu. Pech chciał, że deweloper zamontował w większości okien nawiewniki... tak więc u mnie praktycznie w każdym oknie jest dziura, dziura którą mogę zamknąć bo jest do tego mechanizm aczkolwiek nigdy to nie będzie zamknięte na 100% tak jak w przypadku starych okien bez nawiewników - nawet dziś obudziłem się z przeświadczeniem, że chyba coś ciągnie z szadółek i co? otworzyłem okno to mnie zwiało... :( Myślę, że problem szadółek to jest również problem z którym deweloper powinien próbować coś zrobić ew. może również próbować na tym zarobić. No inaczej nie wiem kto chciałby kupić mieszkanie wiedząc, że nie będzie mógł otworzyć okna w najgorętszą noc lata ponieważ grozi to uduszeniem w smrodzie.

Jeśli przyrównać metraż do ceny albo cenę do metrażu to wychodzi sensowna kwota, która nie wydaje się być jakoś bardzo naciągnięta. Na pewno nie tak bardzo jak w przypadku mieszkań bliżej centrum gdzie za metr płaci się nawet z 7-8 tysięcy. Mamy na osiedlu ładny parking dla osób które wykupiły sobie miejsce postojowe (nie ma hali garażowej, może będzie w nowych budynkach które dopiero powstają obok - ale tego nie wiem) i z tego co mi wiadomo będzie również szlaban na pilocik, który dostaną wszyscy właściciele miejsc postojowych. Klatki są ładne tylko jakieś takie trochę źle pomyślane - mieszkam z sąsiadem dosłownie drzwi w drzwi gdzie po przekątnej od moich do jego jest może z półtorej metra, drzwi dierre ciężkie - ciężko się czasem z ludźmi dogadać, żeby używali klamki więc to wszystko słychać. Skrzynki pocztowe mamy przed klatką więc... po latach zniknął problem z ludźmi, którzy ciskają ten domofon, żeby wepchnąć Wam gazetkę z super hiper przecenionymi produktami. Drzwi wejściowe do klatki są podwójne - nie wiem po co ale są. W klatce winda więc coś idealnego dla rodzin z małym dzieckiem - bez windy... powodzenia we wnoszeniu wózka dwa razy dziennie przez na bank ponad rok. Jestem tatą a nie wiem hehe :) W mieszkaniach jedyne co jest niefajne to ilość kominów - u mnie np. są 4. Jeden w przedpokoju, drugi w kuchni, trzeci w łazience i czwarty (w sumie to jest filar konstrukcyjny podtrzymujący balkon znajdujący się nade mną) w sypialni.

Chyba tyle o mieszkaniach, może teraz o deweloperze. Osoby, które sprzedawały mi mieszkanie już nie pracują - nie wiem dlaczego, możliwe, że sąsiedzi byli mniej wyrozumiali ode mnie albo po prostu zespół sprzedażowy podpadł im bardziej a może też sam wynik sprzedażowy zaważył na ich posadach. Jeżeli chcesz kupić mieszkanie w LCC to polecam pilnować wszystkich spraw samodzielnie. Chodzi mi o sprawy typu podpisanie umowy w terminie, podpisanie aktu notarialnego - jednego lub dwóch (w moim przypadku były dwie umowy notarialne, przedwstępna i finalna po odbiorze mieszkania). Niestety w przypadku osób, które zajmowały się sprzedażą w okresie grudzień 2012 sprawa wyglądała tak, że kiedy podpisywaliśmy akt notarialny (mieszkanie 60m2) to cenowo kosztowało to około 1500 zł, wówczas już pytaliśmy dewelopera i po znajomych, żeby się upewnić ile to będzie w przypadku drugiego aktu - usłyszeliśmy że też gdzieś koło 1500. W praniu wyszło 3000 zł. Nie chodzi mi o to, jaki to jest pieniądz ale o tym, że mamy podpisać drugi akt notarialny dowiedzieliśmy się mniej niż tydzień wstecz. Czyli wyobraźcie sobie, że jest czwartek i dzwoni do Was Pani z LCC i obwieszcza, że w przyszłym tygodniu w środę podpisujemy akt notarialny i żeby się przygotować. Pani nie podaje jeszcze stawki bo jej nie zna dlatego na tę niespodziankę czekacie do następnego dnia. Otwieracie maila i co... cena razy dwa względem tego co sobie wyobrażaliście. Moim zdaniem deweloper powinien mieć tę sprawę jakoś uregulowaną - wiadomo, że można było odłożyć itp itd w trakcie remontu aczkolwiek jak już kupicie i będziecie się remontować to kasa rozchodzi się często na takie rzeczy o których człowiek nie myślał ani ich nie przewidział - np. folia w płynie do brodzika żeby kabina prysznicowa nie przeciekła za kilka lat i żeby nie trzeba było wszystkiego zrywać, skuwać itd - 100 zł za puszeczkę :) Tak można w kółko wymieniać.

Dalej następna sprawa w którą zostaliśmy jako mieszkańcy wmanewrowani to administracja. Wyobraźcie sobie, że mamy administratora... z Gdyni, który rozlicza nas (mimo iż chcemy czegoś innego ale niestety większość mieszkań się nie sprzedała więc deweloper ma większy głos niż my) co chyba 6 miesięcy za media, za czynsze bieżące to chyba co 3 miesiące - chcieliśmy co miesiąc no ale nie bo to za dużo pracy i w ogóle nie ma sensu - to się nazywa Morska Spółdzielnia Mieszkaniowa z Gdyni, pozdrawiam Pana Prezesa :) To przecież aż w oczy kłuje, że to jest administrator kolega kolegi o którego nikt by sam nie poprosił ani nawet nie wymyślił. Kiedy kupiłem mieszkanie to była tu pusta wiata śmietnikowa, deweloper przez 3 miesiące nie zadbał o to by postawić śmietniki mimo iż z mocy prawa był administratorem budynku (tak jak teraz jest ta Morska SM) przez 2 miesiące ludzie wyrzucali do tej wiaty śmieci - no bo gdzie indziej? Jakoś w lutym deweloper podstawił kontener (duży niby budowlany) a administracja Morska SM podtrzymała to podstawianie kontenerów do czerwca tego roku. Kasowali nas za te kontenery po 60 zł. 60zł !!!! I teraz wyobraźcie sobie że poziom wmanewrowania właśnie wzrasta kiedy w zeszłym tygodniu wyciągam kartkę z rozliczeniami za media od marca do końca czerwca i widzę tam niedopłatę za wywóz śmieci w wysokości 40 zł miesięcznie. Czyli co, kontener od łebka po 100 zł miesięcznie? Genialny biznes po prostu nie wiem kto to załatwiał ale razem z sąsiadami już sobie postanowiliśmy, że dojdziemy do tego kto co za ile i w ogóle jaki prawem - no bo de facto to my się o te kontenery nie prosiliśmy, postawili, później dopiero dostaliśmy rachunki. I teraz wyobraźcie sobie, że mam w okresie wakacji czynsz w okolicy 300 zł a przychodzi mi do dopłaty 250 zł z czego 170 to za te kontenery.. po prostu szlag mnie trafił niemiłosiernie. Teraz Pan Prezes, który tak zniechęcał do rozliczania się co miesiąc powinien wyciągnąć z pod poduszki zaskórniaczki i z nich zapłacić swoim pracownikom bo ja sobie to rozbijam nie na 3, nie 4 a 5 miesięcy.

Druga sprawa to są niedopłaty na liczniku głównym za wodę zimną - nie wiem o co chodzi ale mam tyle samo do dopłaty w przypadku licznika głównego co w przypadku licznika własnego - prawie 30 zł. Za licznik główny czyli za co? Chyba za tę wodę, którą była trawa podlewana - o tym deweloper nie wspominał. Aha i tak w ogóle jak kupowałem to dostałem taką kartkę z symulacją rozliczeń od dewelopera - wiecie, żeby się orientować jakie będą później koszta co miesięczne. Otóż musicie do tej cyfry dorzucić 100 zł na bank. Bez gadania 100 zł. U nas czynsz w zimę miał być 450 zł - wyszło 550 zł (przy czym nie mamy jeszcze funduszu remontowego...) i z tego co widzę po karteczce z rozliczeń mediów - do zwrotu za ciepło to mam może ze 2 zł. A miesięcznie za CO wychodziło około 180-190 zł - tak miesięcznie, nie co 3 miesiące, co 1 miesiąc. Możliwe, że to jest takie drogie no ale 2 stówy prawie za sam kaloryfer nie otwarty na full. Na następne spotkanie będziemy prosili wszystkie faktury do wglądu bo ktoś gdzieś tu chyba na czymś przycina.

Aha, żeby nie było - ja odebrałem mieszkanie ostatniego dnia grudnia 2012 - administrator czyli morska sm był dopiero od 1 marca a więc była dziura od stycznia do marca pod względem opłat. Pytaliśmy o to w styczniu a później w lutym - deweloper mówił, że jak będzie administrator to będą rachunki - nie żebym ja go nie zrozumiał bo ja go dobrze zrozumiałem - ktoś mi obiecał coś niemożliwego - że okres od stycznia do marca to jest taki na koszt firmy :) później przyszła za to nagle faktura do zapłacenia 450 zł - dobrze że było już po okresie grzewczym bo inaczej wyszło by mi z 1000 zł jednego dnia. Faktura była wystawiona np. 10 maja, dostałem ją 30 maja bo wysłano ją 20ego maja (czyli 10 dni przeleżała gdzieś) i do zapłacenia oczywiście do 10ego kwietnia.... Aha - administracja też pamiętam na początku z czymś się nie wyrobiła i trzeba było zapłacić dwa czynsze - bo mieliśmy chyba spotkanie dopiero jakoś w trakcie marca czy na początku kwietnia (już nie pamiętam) i dostaliśmy kartkę właśnie z tym ponad 500 zł i pytamy ale co to z dołu czy jak? Nie no to z góry więc jak dostał Pan kartkę na 550 zł to proszę zapłacić do 10ego (a to był początek kwietnia jednak) to za zeszły miesiąc i za ten. Czyli 550 za dwa miesiące? Nie no za jeden więc razem siądzie Pan teraz do 10ego kwietnia i zapłaci 1100. Amatorszczyzna.

Abstrahując od smrodu, przewałów ze śmieciami itp. Mamy tu na osiedlu takiego Pana, którego ja nazywam opiekunem osiedla (no bo facet zajmuje się praktycznie wszystkim od spawania drzwi we wiacie śmietnikowej przez zmywanie klatki schodowej i wieszanie tabliczek z numerem budynku). To jest akuratnio fajna sprawa, tak jak mam zarzuty do administratora o to o tamto tak ten facet robi wg. mnie dobrą robotę. Klateczka zawsze czyściutka, nie ma burdelu nigdzie, Pana serdecznie pozdrawiam bo robi z całej tej administracji najlepszą robotę.

Co by tu jeszcze pomarudzić - może na sprzedawców, chociaż może nie bo ich już nic nie wróci. Pamiętajcie tylko, że jak Wam ktoś pokaże 3 mieszkania na krzyż z czego wg. niego to co widzicie to jest najlepsze i dalej mówi, że Wam następnych nie pokaże bo lepszych nie ma, to powiedzcie, że OK dziękujemy, idziemy wydać ćwierć miliona złotych gdzie indziej, tam gdzie mają czas.

Podsumowując - możliwe, że po stronie dewelopera zaszły pewne zmiany i jest konkretny powód przez który osoby z LCC zajmujące się sprzedażą w Gdańsku już nie pracują na swoich stanowiskach. Nie mniej jednak uważajcie. W sumie gdyby nie ten smród z szadółek (od czasu do czasu) to osiedle jest idealne, jeśli chcecie to zaryzykujcie, zapraszamy. Może to się z czasem ulotni, może w końcu prezydent Miasta Gdańsk ruszy 4 litery i coś z tym fantem zrobi bo póki co to tylko karteczka przyszła, z wysokością podatku od nieruchomości (około 100 zł rocznie). Sklepów może dużo nie ma ale jeżeli macie samochód to bardzo blisko jest biedronka (na nogi to nie aż tak blisko) no i pewnie coś jeszcze, nie mam samochodu więc nie orientuję się za bardzo. Administrator za te śmieci po 100 zł miesięcznie jest na wylocie więc za jakiś czas będziemy wybierać nowego a więc nim bym się nie martwił za bardzo.

zobacz wątek
11 lat temu
~fowowski

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry