Przedstawienie interesujące tylko podejście Pani Luby do dzieci pozbawione elementarnych zasad empatii i pedagogiki.
Z jakiego powodu Pani Luba straszy dzieci, że rekin zje pingwinka i małe ludzkie ssaki? Podchodzi przy tym do dzieci z czerwonym dziobem z origami i imituje gryzienie... Po tej scenie jedna z dziewczynek rozpłakała się, powiedziała, że się boi i wyszła z teatru z rodzicami. Na to Pani Luba, że przecież w środowisku są rekiny!!!Była też następna scena, która dotknęła mnie personalnie. Pani Luba poprosiła, aby pięcioro ochotników podeszło jej pomóc. W wyniku czego wszystkie dzieci ruszyły na scenę chętne do uczestnictwa. Moja córeczka (jedna z najmłodszych w grupie) podeszła ostatnia do stołu. Pani Luba zreflektowała się, że na widowni nie pozostało praktycznie żadnych dzieci i powiedziała, że to za dużo, że kto będzie oglądał! Po czym pokazała palcem na idące w jej kierunku moje dziecko i powiedziała "ty nie!, weźmiesz udział potem". I moja córka w jakże uprzejmy i delikatny sposób została wykluczona z udziału w zabawie! Piękna kultura, która edukację najmłodszych zaczyna od lęku i wykluczenia...I to "coś" nazywa się teraz interaktywny teatrzyk dla dzieci?