Ja rozmawiam. Od początku funkcjonowania 500+. Wnioski... mieszane podobnie jak uczucia. Ludzie zamożniejsi w większości przeznaczają na dzieci; w różnej formie: dodatkowe korki, kursy, wakacje...
rozwiń
Ja rozmawiam. Od początku funkcjonowania 500+. Wnioski... mieszane podobnie jak uczucia. Ludzie zamożniejsi w większości przeznaczają na dzieci; w różnej formie: dodatkowe korki, kursy, wakacje bądź odkładają na konta.
Ci z większa kasą albo olewają i nie biorą, albo z ironicznym uśmieszkiem kupują dziecinie kolejny gadżet. Skromniej sytuowani przeznaczają na codzienne życie całej rodziny, łatanie zaległości, dzieciom rzadko coś z tego skapuje.
Problem i to poważny występuje w rodzinach patologicznych - 500+ jak inne świadczenia, zapomogi itp. idą na 'chlejstwo'... Dla nich jest to po prostu kolejna okazja do wyciągnięcia kasy od frajerów (czyli nas wszystkich) - wiele z tych osób tak to własnie ocenia i nawet specjalnie się z tym nie kryje przynajmniej podczas rozmów ze mną.
Jesienią ubiegłego roku była w ECS ciekawa konferencja na ten temat, więcej było na niej wprawdzie achów i ochów, ale pojawiały się i refleksje, że znowu kolejna porcja rybki zamiast wędki (dot. głównie patologii), że pomija się samotne matki z 1 dzieckiem na korzyść beztroskiej patologii, poruszano też kwestie pomijania dzieci z niektórych form pieczy zastępczej, w tym i tych, których rodzicie wyrażają nagle zainteresowanie progeniturą tylko w momencie możliwości skorzystania z programu; w skrócie - różnych aspektów niewyważonej dystrybucji świadczenia. Nie przekonały mnie nawet zapewnienia pewnego prezydenta (nie, nie gdańskiego;)), że w jego mieście dzięki 500+ spadła ilość osób ubiegających się o doraźne zasiłki z MOPS. Bardziej do mnie przemawia bezradność Wadima Tyszkiewicza, prezydenta Nowej Soli, do którego przychodzą osoby namiętnie wykorzystujące polski system premiujący osoby na zasiłkach - niedawno 'podliczył' taką rodzinę - od lat na wielu zasiłkach, bez najmniejszej chęci do pracy i coraz bardziej roszczeniową... Temat rzeka, od razu mówię.
Rzucanie pracy - tak, znam takie osoby. Temat ma drugie, nieoczekiwane (przynajmniej dla mnie) dno. Oprócz osób, które z różnych powodów skorzystały z okazji i faktycznie same odeszły i odchodzą (nie wierzą w emerytury z ZUS, więc na okresy składkowe, staż pracy itp. mają wylane), zetknęłam się kilka razy z przypadkiem, kiedy kobiety zwolniono pod tym własnie pretekstem, nie artykułując go oczywiście wprost. Wystarczyło nieprzedłużenie umowy i zdawkowe pół żartem -pół serio, że przecież przy 2, 3 trójce dzieci krzywdy taka pani mieć nie będzie, mimo że np. taka kobieta świetnie sobie radziła w pracy.
Rozumiem kwestie społeczne, znam biedę,z jaką mocują się ludzie - wszystko to rozumiem, ale nie potrafię się pogodzić i wybaczyć rządowi, że szafując tego typu obietnicą nie pofatygował się choćby z grubsza oszacować jej kosztów i konsekwencji, stąd te coraz bardziej nerwowe ruchy i coraz głębsze drenowanie naszych kieszeni pod coraz bardziej niedorzecznymi pretekstami... Absurdalne ustawy obcinające emerytury i renty, pomysł zaj...nia forsy tym emerytom, którzy nie przepracują min. 15 lat składkowych (i KRADZIEŻ środków, które potencjalni emeryci uzbierali - dla mnie to złodziejstwo najgorszej próby), zamrożenie sprzedaży ziemi, zakusy na zmonopolizowanie dochodów WORD-ów, automatów, wymrukiwane przez kaczora zawoalowanych gróźb pod adresem przedsiębiorców, sugestie o możliwości przejmowania firm i pierdyliard kolejnych bzdurek, za które ministrowie powinni w mojej opinii odpowiadać karnie Morawiecki w pierwszej kolejności. Jeśli chodzi o pazerność, nieudolność, zagarnianie państwowej forsy i posadek biją poprzednie ekipy o kilka długości.
zobacz wątek