Widok
tam to jest masakra..wzielam w zeszlym roku malego kotka ktory ponoc sie tam urodzil dzwonilam jakis czas pozniej do schroniska aby umowic sie na wizyte w sprawie kastracji i odebral Pan któremu zaczelam tlumaczyc po co dzwonie to zaczal wyzywac mnie od idiotek i ze jestem chora,że niby schronisko nie sterylizuje i kastruje zwierzac co bylo nie prawda,gdy sie rozlaczylam zadzwonil tam moj maz aby uswiadomic Panu ze tak nie wolno sie odzywac do kobiet,oczywiscie odwazny pan wyzywalm meza i przeklinal..gdyby chodzilo o kase na schronisko to pewnie calkiem inaczej by gadal. a na wiosne tego roku mialam taka sytuacje ze na moim osiedlu bym malutki chory kotek porzucony przez matke.zadzwonilam do schronika zeby po niego przyjechali bo widac bylo ze jest wyczerpany a ja wziac go nie moglam.czekalam z tym malenstwem prawie dwie godziny az ktos przyjedzie po niego a niecaly miesiac pozniej przywiezli tego malego kotka pod smietnik wraz z czteroma innymi kotami ze schroniska.To jest niepoważne
Andzeliko,a wiesz,że na pogotwie też się czeka? czasem nawet dłużej. A i na taksówkę trzeba poczekać.Będziesz krócej czekac,jak miasto da na helikopter,żeby korki omijać.
Poza tym,skąd pomysł,że wyczerpany kotek,wymagający matczynej opieki,chory,ma jakiekolwiek szanse na przeżycie w schronisku. To nie szpital.
Te przywiezione koty pod smietnik, jak sie domyślam, nie byly kotami schroniskowymi, tylko kotami wolnobytującymi, które zostały odwiezione na miejsce po zbiegu kastracji/sterylizacji.
Poza tym,skąd pomysł,że wyczerpany kotek,wymagający matczynej opieki,chory,ma jakiekolwiek szanse na przeżycie w schronisku. To nie szpital.
Te przywiezione koty pod smietnik, jak sie domyślam, nie byly kotami schroniskowymi, tylko kotami wolnobytującymi, które zostały odwiezione na miejsce po zbiegu kastracji/sterylizacji.