Rowerzystka brutalnie zepchnięta z chodnika
Jestem gdyńska rowerzystką. Uczestniczę w programie Gdyni Mobilnej - Do Pracy Jadę Rowerem oraz biorę udział w European Cycling Challenge - oczywiście w drużynie Gdyni. Pisze bo niespełna godzinę...
rozwiń
Jestem gdyńska rowerzystką. Uczestniczę w programie Gdyni Mobilnej - Do Pracy Jadę Rowerem oraz biorę udział w European Cycling Challenge - oczywiście w drużynie Gdyni. Pisze bo niespełna godzinę temu w drodze powrotnej z pracy do domu zostałam zepchnięta z chodnika na ulice. Na wysokości Lidla przy ul. Morskiej pewien pan w okularach z małym pieskiem zastąpił mi drogę i wrzeszcząc że to nie ścieżka rowerowa zepchną mnie wraz z rowerem na ulicę. Szczęście mieliśmy oboje ze akurat samochody były daleko. Boje się nawet pomyśleć co mogło się wydarzyć i co ten ograniczony człowiek miał w głowie.. Skąd nienawiść, brak wyobraźni, agresja.. Czy gdybym była dużym umięśnionym mężczyzną tez by mnie zaatakował? Miał jakąś chorą misję czy po prostu chciał się wyżyć na kimś mniejszym od siebie? Czy jest jakaś cicha wojna o której nie wiem? Czy my rowerzyści z premedytacja rozjeżdżamy te rzesze zaspanych przechodniów na ścieżkach rowerowych?
Kilka lat temu na głównej ulicy potracił mnie lusterkiem samochód dostawczy. Boję się ulic bo kierowcy mijając rowerzystów nie przestrzegają odpowiedniego odstępu. Na ścieżki rowerowe wiecznie wchodzą piesi. Na chodnikach dochodzi wręcz do rękoczynów... Gdzie w takim razie rowerzysta może czuć się bezpieczny?
Poza tym że jestem gdyńska rowerzystką, jestem też od czasu do czasu pieszą oraz kierowcą z dwudziestoletnim bezwypadkowym stażem. I nie ważne z której perspektywy patrzę, przeraża mnie brak wyobraźni, brak szacunku oraz brak dobrych chęci...
Co do pana z małym pieskiem, mam nadzieję że to przeczyta i choć raz w życiu przydarzy mu się pomyśleć..
zobacz wątek