Skoro sobie już zmyślamy...
Na Słowackiego jeżdżę sobie bezkarnie 100 km/h, bo już 2 lata nie mogą wdrożyć odcinkowego pomiaru prędkości. Sprzęt zainstalowany, testy porobione, koszty pewnie lecą. A taka instalacja zarobiłaby...
rozwiń
Na Słowackiego jeżdżę sobie bezkarnie 100 km/h, bo już 2 lata nie mogą wdrożyć odcinkowego pomiaru prędkości. Sprzęt zainstalowany, testy porobione, koszty pewnie lecą. A taka instalacja zarobiłaby na siebie w ciągu 2 tygodni, a potem przynosiła same zyski. Podobnie na obwodnicy, bez podnoszenia kar, bez zmiany prawa, po prostu wyjechać i kasować. Żyła złota i możliwość eliminacji zagrożeń w jednym. Ale jakaś niemoc prawna powoduje, że na drogach za dużo wolno, a budżet traci.n Poza tym, nie trzeba w ogóle skupiać się na przekroczeniach prędkości. na niektórych skrzyżowaniach wystarczy zawiesić kamerę i ona za same czerwone i zielone strzałki zgarnie kasę na siebie, obsługę i jeszcze remont nawierzchni. Nas rowerzystów też można by nieźle złupić, wprawdzie po 50 i 100 zł, ale spokojnie dałoby się zebrać okrągłą sumkę na ddr-y. W ciągu dwóch miesięcy ruch by się uspokoił, rzeka pieniędzy by stopniowo malała, choć do zera, przy naszej fantazji nieprędko by zeszła.
Ja jestem zwolennikiem radaru co 500m i opłaty 1 zł/1km/h przekroczenia. Na trasie 1000km masz 30 km z 20-kilometrowym przekroczeniem i w domu zastajesz konto mniejsze o 1200 zł. A jak ci się jednorazowo wymsknie 15 km nadwyżki przy wyprzedzaniu, to płacisz 15 zł bez bólu.
zobacz wątek