Re: Rozciąganie
Jeśli chodzi o picie, to zależy od wysiłku i czasu jazdy. Zwykle do 30km to mi się nie chce w ogóle brać bidonu, czasem wezmę pół bidonu wody i dowożę je z powrotem. 30-80 km to biorę czystą wodę i...
rozwiń
Jeśli chodzi o picie, to zależy od wysiłku i czasu jazdy. Zwykle do 30km to mi się nie chce w ogóle brać bidonu, czasem wezmę pół bidonu wody i dowożę je z powrotem. 30-80 km to biorę czystą wodę i co 10 km zmuszam się do 2 łyków, bo wiem, ze pić trzeba. Powyżej 80 km rozważam izotoniki :). W ogóle nie lubię pić w czasie jazdy i zwykle mi się nie chce, ale wiem, że większość ludzi strasznie suszy na rowerze i piją i piją. Po powrocie za to uzupełniam płyny łapczywie, zwykle jest to sok, albo Kubuś (wiem, sztucz), latem kefir/maślanka. To piwo wieczorem należy się z racji wagi, tzn cena za 1 piwo wynosi u mnie 30km w ciągu dnia. Jak jest mniej, albo nie jeżdżę w ogóle, to wieczór spędzam o suchym pysku :) Oczywiście, jak się zdarza, że latem jadę 6 razy w tygodniu po 40-50km, to nie ma konieczności wypicia 6 piw :)
Ale to jest styl totalnie amatorski, po prostu tak robię, choć wiem, że każdy dietetyk, czy trener zrzuciłby mnie ze schodów. Napisałem o tej rozgrzewce i piwie, bo myślę, że przy amatorskiej, rekreacyjnej jeździe to zasady treningowe mają małe znaczenie, dopiero kiedy wchodzisz na większe obciążenia trzeba dbać o rozciąganie, rozgrzewkę i odnowę. Jedyna zasada amatorsko-rekreacyjna to "nie za dużo od razu". Szczególnie po sezonie zimowym nie warto od razu jechać 50km, bo tyłek i nogi odmówią posłuszeństwa. Też jak jeździsz zwykle 20-25 km/h, to po kupnie szosówki nie warto wybierać się na godzinną jazdę na max (chyba, że ćwiczysz inne sporty). Generalnie rower jest niewymagający, nawet truchtanie wymaga od amatora większych przygotowań i unikania kontuzji.
Piszę "rower", nie "kolarstwo". To jak badminton i kometka :)
PS. Do alkoholu nie namawiam nikogo. A większą ilość alkoholu odradzam wszystkim aktywnym.
zobacz wątek