Odpowiadasz na:

Odnośnie zaniedbań ze strony psychologów - uważam że tak jest w istocie.

Zupełnie nie zgadzam się że efekt "burzy hormonów" w jakimkolwiek stopniu tłumaczy jej katów. Ich czyn nie... rozwiń

Odnośnie zaniedbań ze strony psychologów - uważam że tak jest w istocie.

Zupełnie nie zgadzam się że efekt "burzy hormonów" w jakimkolwiek stopniu tłumaczy jej katów. Ich czyn nie posiada żadnego usprawiedliwienia.

Inną kwestią jest reakcja Ani. Nie jestem w stanie uzmysłowić sobie piekła w jakim się znalazła, najpierw w czasie tych strasznych 20 minut a następnie później gdy wracała opuszczona do domu i pozostała samotna aż do momentu w którym odebrała sobie życie. Wiem jednak, że nawet w pełni dojrzałe kobiety nie radzą sobie z przeżyciami związanymi z gwałtem. Przypadek Ani jest szczególnie dramatyczny gdyż padła ofiarą zbiorowego gwałtu będąc przecież dzieckiem! Z takimi traumatycznymi przeżyciami, które były torturą nie do zniesienia, musiała radzić sobie sama. Nie chciała rozmawiać ze swoją matką prawdopodobnie nie tylko ze wstydu, lecz, jak myślę, uważała rozmowę za bezcelową. Nawiasem mówiąc wygląda na to że miała słuszność - kilka dni później jej matka wypowiadała się o niej niezbyt korzystnie (dominował przekaz negatywny - Ania była wstydliwa, w szkole szło jej średnio lecz nadrabiała pilnością), podczas gdy ostatnia część wypowiedzi wręcz poraża i odrzuca: "Napiszcie, że nie winię za śmierć córki tych chłopców, ani ich rodzin. Zadzwonię do ich matek, żeby wiedziały". Jak Ania miała zaufać swojej matce skoro parę dni po jej tragicznej śmierci wypowiadała ona takie rzeczy w telewizji, czy choćby myślała w ten sposób?

Dlatego uważam że przypadek Ani jest poważniejszy niż tylko "burza hormonów". Dochodzi do tego jeszcze wycieńczenie po wielomiesięcznych prześladowaniach oraz ogromne poczucie opuszczenia.

zobacz wątek
18 lat temu
~konradk

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry