Widok
Samotność zabija :-(
Cześć wszystkim. Często czytam Wasze wypowiedzi na tym forum i widzę, że tworzycie grupę wartościowych, życzliwych ludzi. Trwa długi weekend, a ja mam doła. Nie myślcie, ze siedzę ciągle w domu i się umartwiam, bo czas spędzam aktywnie, trochę sportu, spotkania z przyjaciółmi. Ale to mało. Sorry, ale trochę się wyżalę. Najgorszym nowotworem, który zżera moje serce, to samotność. Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak, ale gdy kogoś poznaję, czy to w realu, czy przez net, to prędzej czy później okazuje się, że to nie to. Nie mam już siły, już przestałem słuchać tekstów, ze jeszcze wszytsko przede mną, bo mam dopiero 24 lata i ze jeszcze na pewno ktoś się pojawi w moim życiu. Boję się angażować, już nie ufam kobietom. Ostatnio przez internet poznałem świetną dziewczynę. Zaczęło się od maili, potem telefony. Mieliśmy ze sobą świetny kontakt, nieraz pisaliśmy do siebie nawet o godz. 2 w nocy. Ona pierwsza zaproponowała spotkanie i było cudownie, spędziliśmy ze sobą kilka godzin, świetnie się dogadywaliśmy i wierzyłem jej, gdy mówiła, ze pragnie aby ta historia miała ciąg dalszy. Od dnia spotkania odzywa się coraz rzadziej, a jej wiadomości są chłodne i obojętne. Pewnie okazało się, ze nie jestem taki, jakim mnie sobie wyobraziła. Mogłaby mi to po prostu napisać, a nie unikać ze mną kontaktu. Przecież nie miałbym zamiaru się jej na siłe narzucać. Trudno mi będzie kiedykolwiek znowu zaufać kobiecie.
Niby mam poukładane życie. Mam gdzie mieszkać, skończyłem studia, mam zajęcie, które może nie przynosi mi jakiejś fortuny, ale daje jakąś stabiizację i możliwość rozwoju. Zastanawiam się jednak - po co mi to wszystko, jeśli z nikim nie mogę sie tym podzielić. Żyję tylko dla siebie. Owszem, mam przyjaciół, którzy wiele mi dają i mnie wzbogacają, ale to nie wszystko. Nie wiem, co robić. Nie chce mi się cierpliwie czekać. Tracę wiarę i siłę.
Wiem, że się żalę, ale jeśli ktoś z Was napisze mi kilka słów pocieszenia, to może na chwilę poczuję się lepiej. Pozdrawiam.
Niby mam poukładane życie. Mam gdzie mieszkać, skończyłem studia, mam zajęcie, które może nie przynosi mi jakiejś fortuny, ale daje jakąś stabiizację i możliwość rozwoju. Zastanawiam się jednak - po co mi to wszystko, jeśli z nikim nie mogę sie tym podzielić. Żyję tylko dla siebie. Owszem, mam przyjaciół, którzy wiele mi dają i mnie wzbogacają, ale to nie wszystko. Nie wiem, co robić. Nie chce mi się cierpliwie czekać. Tracę wiarę i siłę.
Wiem, że się żalę, ale jeśli ktoś z Was napisze mi kilka słów pocieszenia, to może na chwilę poczuję się lepiej. Pozdrawiam.
Wiem o czym mowisz. Skonczylem studia, mam dziewczyne z ktora mieszkam u jej rodziców, do niedawna mialem prace (juz nie mam;(). W sumie moglbym czuc sie czlowiekeim szczeslliwym. Niestety. Zarowno ja jak i Ty nie jestesmy jednostkami do tego swiata przystosowanymi. Jestem samotny, przerazliwie samotny. To potrafi czlowieka dobic. Mysle ze jedynym sposobem na to zeby sie od tego uczucia w jakis sposob uwolnic, zeby chociazby zapomniec jest pasja. Cos co w zyciu jest ponad wszytkim i co nas uszczesliwia. Ja wiele lat walczylem ze swoja slobicia i uczuciami. Teraz (pomimo braku pracy i zarazem perspektyw) doszedlem do tego ze jestem mocno zaangazowany w przedsiewziecia ktore sie odywaja w ramacj mojego hobby(samochody). Powoduje to ze chociaz przez chwile czuke sie jak cxzlowiek. Powiem Ci tyle - nie martw sie nie jestes sam. Zycie to pasja i ja nalezy "wykonywac". A laska predzej czy pozniej sie znajdzie.
Mądrze pisał Boy-Żeleński : w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.
No kurna, wyłaź z tego doła, ale już!!! Chłopie, zastanów się i przestań się nad sobą użalać, bo nie tędy droga. Ja bym się chętnie z Tobą zamieniła, ach....mieć 24 lata, toż to piękny wiek, ile jeszcze przed Tobą.
Teraz trochę serio. W młodości zawieramy bardzo wiele różnej maści znajomości i tylko niewiele z nich kończy się trwałym związkiem. Trzeba podejść do sprawy bardziej swobodnie i na luzie. Nie zakładaj, że każda nowo poznana dziewczyna, to TA JEDYNA, niech będzie to koleżanka, a w odpowiednim momencie może zaiskrzyć (wcale nie musi) i wtedy TO BĘDZIE TA. Ja miałam wielu kolegów i wogóle nie myślałam poważnie o żadnym, bardzo długo. Gdy poznałam mojego obecnego męża, w życiu nie przypuszczałam, że tak zakończy się ta znajomość. "Bałamucił" mnie trzy lata i skończyło się ślubem (dawno, dawno temu). Nie ma moim zdaniem żadnej recepty na prawdziwe szczęście. Ono przychodzi samo i nie sensu poganiać, przyśpieszać, bo to nic nie da. Co warto ? Warto mieć możliwie szeroki krąg znajomych, bo wtedy poznajesz nowych ludzi, warto czynnie udzielać się towarzysko, warto traktować nowe znajomości z pewnym dystansem (nie wiesz, kto zacz, więc się nie zakochuj tak zaraz, unikasz rozczarowań). Powiem jeszcze, że lepiej "dojrzeć" do trwałego związku, czyli NIE ŚPIESZ SIĘ, masz czas. Korzystaj z życia, ile wlezie, a TA JEDYNA odnajdzie się i nawet nie będziesz wiedział kiedy.
Rozumiem, że w tej chwili możesz przeżywać ostatnie niepowodzenie, ale to nie koniec świata. Nie wyszło - to ciort z tym, nie załamuj się.
Wierzę, że podniesiesz łeb, idzie lato - wspaniała pora na nowe znajomości, wykorzystaj to.
Serdecznie pozdrawiam.
No kurna, wyłaź z tego doła, ale już!!! Chłopie, zastanów się i przestań się nad sobą użalać, bo nie tędy droga. Ja bym się chętnie z Tobą zamieniła, ach....mieć 24 lata, toż to piękny wiek, ile jeszcze przed Tobą.
Teraz trochę serio. W młodości zawieramy bardzo wiele różnej maści znajomości i tylko niewiele z nich kończy się trwałym związkiem. Trzeba podejść do sprawy bardziej swobodnie i na luzie. Nie zakładaj, że każda nowo poznana dziewczyna, to TA JEDYNA, niech będzie to koleżanka, a w odpowiednim momencie może zaiskrzyć (wcale nie musi) i wtedy TO BĘDZIE TA. Ja miałam wielu kolegów i wogóle nie myślałam poważnie o żadnym, bardzo długo. Gdy poznałam mojego obecnego męża, w życiu nie przypuszczałam, że tak zakończy się ta znajomość. "Bałamucił" mnie trzy lata i skończyło się ślubem (dawno, dawno temu). Nie ma moim zdaniem żadnej recepty na prawdziwe szczęście. Ono przychodzi samo i nie sensu poganiać, przyśpieszać, bo to nic nie da. Co warto ? Warto mieć możliwie szeroki krąg znajomych, bo wtedy poznajesz nowych ludzi, warto czynnie udzielać się towarzysko, warto traktować nowe znajomości z pewnym dystansem (nie wiesz, kto zacz, więc się nie zakochuj tak zaraz, unikasz rozczarowań). Powiem jeszcze, że lepiej "dojrzeć" do trwałego związku, czyli NIE ŚPIESZ SIĘ, masz czas. Korzystaj z życia, ile wlezie, a TA JEDYNA odnajdzie się i nawet nie będziesz wiedział kiedy.
Rozumiem, że w tej chwili możesz przeżywać ostatnie niepowodzenie, ale to nie koniec świata. Nie wyszło - to ciort z tym, nie załamuj się.
Wierzę, że podniesiesz łeb, idzie lato - wspaniała pora na nowe znajomości, wykorzystaj to.
Serdecznie pozdrawiam.
Widzę, że zakopałeś się w tym dole. To Ci powiem coś naprawdę pocieszającego : w małżeństwie to dopiero trzeba być optymistą, wykazać się tolerancją, zrozumieniem tej drugiej osoby, bo inaczej....klapa. Tu nie ma "zerwania znajomości" i poszukania sobie drugiej partnerki(partnera), no chyba, że jest baaaardzo źle. Ale mnie udało się z tym jednym już 25 lat - nie licząc tych 3 przed ślubem. I myślisz, że zawsze jest to miód? Guzik, stały związek to nie je_bajka, jak można powiedzieć.
A może Tobie właśnie optymizmu brak i straszysz dziewczyny swoją nadmierną powagą? Powiedz sobie: jutro będzie dobry dzień i startuj w ten nowy dzień z uśmiechem i na luzie. Musi być dobry, nie ma wyjścia.
Pozdrówka.
A może Tobie właśnie optymizmu brak i straszysz dziewczyny swoją nadmierną powagą? Powiedz sobie: jutro będzie dobry dzień i startuj w ten nowy dzień z uśmiechem i na luzie. Musi być dobry, nie ma wyjścia.
Pozdrówka.
Rozumiem Cie, wielu ludzi czuje sie, podobnie i ja sie do niedawna podobnie czulem, wazne by zdolac spojrzec na to z innej strony... sprobowac. Fabio ma racje, pasja bardzo pomaga, dobre ksiazki, ulubione zajecie, a nie rozmyslanie: jeszcze jej nie ma :D
Pomysl ile rzeczy mogloby byc piekniejszych we 2 ale wiele by sie skonczylo, sa tez duze plusy wolnego strzelca (szczelczyni :)). W pojedynke tez jest OK.
Choc wiem, ze czasem nadchodzi melancholijny nastroj i wtedy... lipa :( Piszesz, ze masz przyjaciol, to bardzo dobrze, nawet banalne spotkania z dobrymi znajomymi to bardzo przyjemne chwile :)
Generalnie staraj sie nie martwic, a w razie czego pisz tutaj, ja tu jestem od niedawna i nie zawsze, ale jestem przekonany, ze szacowni forumowicze zawsze rusza z odsiecza, tak jak to robia teraz :]
Pozdrawiam wsystkich
Pomysl ile rzeczy mogloby byc piekniejszych we 2 ale wiele by sie skonczylo, sa tez duze plusy wolnego strzelca (szczelczyni :)). W pojedynke tez jest OK.
Choc wiem, ze czasem nadchodzi melancholijny nastroj i wtedy... lipa :( Piszesz, ze masz przyjaciol, to bardzo dobrze, nawet banalne spotkania z dobrymi znajomymi to bardzo przyjemne chwile :)
Generalnie staraj sie nie martwic, a w razie czego pisz tutaj, ja tu jestem od niedawna i nie zawsze, ale jestem przekonany, ze szacowni forumowicze zawsze rusza z odsiecza, tak jak to robia teraz :]
Pozdrawiam wsystkich
Hej! Wiesz, rozumiem Cie dobrze, a przynajmniej tak mi sie wydaje:) I wiem, że po którejś tam porażce z kolei nie chce sie już słuchać tekstów "jesteś młody/a, masz jeszcze na wszystko czas"...ale to prawda:) Tak już jest, i nic na to nie poradzimy-wszystko w swoim czasie. Tak przynajmniej ja wierzę, inaczej to wszystko nie miałoby sensu...Wiesz, nie Tobie jednemu takie rzeczy sie przytrafiają, tyle że żadko kto mówi głośno o porażkach, bo przecież dużo łatwiej jest mowić jak jest dobrze, miło i bezproblemowo. Tak wiec można mieć wrażenie, ze wszyscy dokoła są szczęśliwi, tylko na nas tak padło. Błąd:) Tak sobie myśle, że chyba w całej Twojej sytuacji najgorsze jest to, że dziewczyna nie zdobyła sie na szczerość wobec Ciebie.Wiem, że to boli najbardziej.Człowiek zaczyna szukac w sobie winy, ze może cos powiedział, zrobił nie tak..I tu znowu bład, nie ma co sie tak dołować!! Po prostu nie wyszło, i tu chyba nie ma co doszukiwać sie winy, tylko niedopasowania:)) Teraz nie ma co sie męczyc, tylko zając sie czyms (i tu popieram moich przedmówców!!)-sportem, jakimś hobby, wogóle skupić sie na zupełnie innych sprawach. A z doświadczenia (skromnego, bo tez jestem młoda, ale zawsze;) wiem, ze najlepsze rzeczy przychodzą do Ciebie nie wtedy kiedy tak ich wyczekujesz, ale wlasnie wtedy, gdy skupiasz sie na czyms innym i niczego sie nie spodziewasz!!!:)) No tak jakoś zawsze to wychodzi.
p.s-lato idzie, wymarzony czasa na zabawe, sport i nowe znajomości!:)) Nie zmarnuj tego na siedzenie w domu, tylko korzystaj, bo nastepne dopiero za caaały długi rok;-)) POWODZENIA, bedzie dobrze.
p.s-lato idzie, wymarzony czasa na zabawe, sport i nowe znajomości!:)) Nie zmarnuj tego na siedzenie w domu, tylko korzystaj, bo nastepne dopiero za caaały długi rok;-)) POWODZENIA, bedzie dobrze.
Samotność nie zabija
Wydaje mi się, że tu, na forum jest większość samotnych. Jeśli ktoś realizuje się towarzysko w realu, jeśli niczego mu w tej sferze nie brakuje, nie będzie tutaj szukał kontaktów z innymi. Może nie mam racji, może sądzę tylko po sobie? Przyłączam się do rady, która tutaj już padła. I pisałam o tym w temacie o celu życia. Nie szczęście (także we dwoje) jest sensem życia, lecze sens czyni życie szczęśliwym. Wcale nie jest mi łatwo to mówić, też przerabiałam i przerabiam ciągoty do wypełnienia pustki samotności. I też leżałam w dołku. Ale łatwiej żyć mająć cel, pasję, sens, zajęcie..., a wtedy szczęście samo mimochodem przychodzi. Bez wyczekiwania i szukania pojawia się także towarzysz, czy towarzyszka, jakby na przekór nie wtedy, kiedy go najbardziej potrzebujesz. Chociaż poudawaj, że Ci na babie nie zależy :)
Życzę miłego dnia
Hej Ludzie! Dziękuję Wam za słowa otuchy i życzliwość. Wiem, minie trochę czasu będzie lepiej, trzeba patrzeć do przodu. Ale gdy przychodzi dół, nic się nie chce, traci się wiarę i siłę. Wiem też, że wielu ludzi ma znacznie poważniejsze problemy niż ja. Powinienem się cieszyć, że jestem zdrowy, że nie jestem bezrobotny, że nie szukam pocieszenia w alkoholu itd. Ale gdy się jest samemu, to się powoli usycha, a różne pasje, hobby, to tylko półśrodki, które na chwilę odwracają uwagę, chociaż dobre i to. Myślę, że mam coś do zaoferowania i nie chcę być sam. Pozostaje czekać na to, aż któregoś dnia do mojego serca zapuka jakaś wartościowa kobieta i szepnie mi "to ja" :-)
Dzięki, że piszecie. Fajni z Was ludzie :-)
Dzięki, że piszecie. Fajni z Was ludzie :-)
Stary to jesteś Gościu ..i czym Ty sie martwisz jaednym spotkaniem z koleżanką z inetu ..Daj spokoj po pracy na plaże tam sporo ludzi i umow sie z taka ktora pozna Cię ...w oczy a Dusze będzie odkrywac sama .Jak ta znajomośc mialabybyc bylejaka to lepiej ze jest żadna .myslę o tej z która spedziłes kilka godzin .a tak w ogóle to zapytaj ja w prost o co chodziło o urode czy Twoj niedobry charakter i z głowy ..Powodzenia ..Masz duze szanse na udany związek ..powaga !!!!
Na poczatku pragne wyrazic zrozumienie dla Takiego Tam. (I nie jest to tylko gest "ja Cie rozumiem ale przede wszystkim ciesze sie, ze ja nie mam takiego problemu".)
Tylko samotny wie, jak bardzo wielu rzeczy nie chce sie robic robiac je tylko dla siebie.
W wielu odpowiedziach jakie dotychczas padly przewiaja sie stwierdzenie, ze 24 lata to jeszcze mlody wiek i wszystko przed nami (ja za niedlugo bede mial 25) - z mojej perspektywy wyglada to gorzej. 25 lat to 1/3 a w najlepszym wypadku 1/4 zycia! Wiec jesli nie mam w sowim zyciu zaznac milosci to lepiej by bylo od razu umrzec... a jedynym optymistycznym i dajacym nadzieje elementem jest tu to, ze jednak moge dalej pisac tego posta - bo to znaczy, ze jeszcze zyje, a wiec powinienem miec nadzieje, ze Bog kiedys sie zlituje.
Kolejny watek:
Łatwiej zyc majac pasje? To leczenie objawow a nie choroby. Chwilowe placebo by nie czuc bolu.
Kolejny watek:
> W młodości zawieramy bardzo wiele różnej maści znajomości
jesli ktos ma tyle szczescia... a jesli sie ma malo znajomosci? I do tego Ci znajomi tez nie naleza to towarzyskich? Co wtedy? Jak powiekszyc grono znajomych? Zera nie ma jak mnozyc bo dalej wynik jest ZERO!
No dobra.. moze z tym zerem przesadzilem.. troche ludzi jednak zawsze sie zna - ale jednak za malo by stosowac wasze rady, ze trzeba poczekac bo "sama sie znajdzie". Calkowicie biernie moga czekac piekni, mlodzi i bogaci bo mieszkaja w oazach - "normalni samotni" nie moga byc pasywni bo szczezna na pustyni. Musza przynajmniej wyczolgac sie z pustyni - to oczywiscie trwa bo kregu znajomych nie poszerzy sie ot tak z dnia na dzien).
> Nie zakładaj, że każda nowo poznana dziewczyna, to TA JEDYNA, niech
> będzie to koleżanka, a w odpowiednim momencie może zaiskrzyć (wcale
> nie musi) i wtedy TO BĘDZIE TA
Wreszcie cos z czym sie zgadzam. :)
i na koniec
> Pewnie okazało się, ze nie jestem taki, jakim mnie sobie wyobraziła.
> Mogłaby mi to po prostu napisać, a nie unikać ze mną kontaktu.
Faktycznie.. prosciej by bylo, zeby wprost napisala, ze cos jej nie pasowalo i wolala by zakonczyc znajomosc... ale sprobuj przez chwile pomyslec i postawic sie na jej miejscu... Czy Ty bys cos takiego napisal? Podejzewam, ze pewnie zastosowal bys tak jak ona metode wygaszenia a nie zerwania znajomosci. Wygaszenie po prostu wydaje sie byc mniej bolesne dla obu stron (wydaje sie - ale nie musi byc).
PS. Wbrew temu co moze przebijac z tego co napisalem - od jakiegos czasu nie jestem juz bezdennym pesymista w tych sprawach (choc do optymizmu jeszcze mi brakuje :) ) Genralnie ostatnio jakos dziwnym trafem wierze, ze jednak bedzie lepiej...
Tylko samotny wie, jak bardzo wielu rzeczy nie chce sie robic robiac je tylko dla siebie.
W wielu odpowiedziach jakie dotychczas padly przewiaja sie stwierdzenie, ze 24 lata to jeszcze mlody wiek i wszystko przed nami (ja za niedlugo bede mial 25) - z mojej perspektywy wyglada to gorzej. 25 lat to 1/3 a w najlepszym wypadku 1/4 zycia! Wiec jesli nie mam w sowim zyciu zaznac milosci to lepiej by bylo od razu umrzec... a jedynym optymistycznym i dajacym nadzieje elementem jest tu to, ze jednak moge dalej pisac tego posta - bo to znaczy, ze jeszcze zyje, a wiec powinienem miec nadzieje, ze Bog kiedys sie zlituje.
Kolejny watek:
Łatwiej zyc majac pasje? To leczenie objawow a nie choroby. Chwilowe placebo by nie czuc bolu.
Kolejny watek:
> W młodości zawieramy bardzo wiele różnej maści znajomości
jesli ktos ma tyle szczescia... a jesli sie ma malo znajomosci? I do tego Ci znajomi tez nie naleza to towarzyskich? Co wtedy? Jak powiekszyc grono znajomych? Zera nie ma jak mnozyc bo dalej wynik jest ZERO!
No dobra.. moze z tym zerem przesadzilem.. troche ludzi jednak zawsze sie zna - ale jednak za malo by stosowac wasze rady, ze trzeba poczekac bo "sama sie znajdzie". Calkowicie biernie moga czekac piekni, mlodzi i bogaci bo mieszkaja w oazach - "normalni samotni" nie moga byc pasywni bo szczezna na pustyni. Musza przynajmniej wyczolgac sie z pustyni - to oczywiscie trwa bo kregu znajomych nie poszerzy sie ot tak z dnia na dzien).
> Nie zakładaj, że każda nowo poznana dziewczyna, to TA JEDYNA, niech
> będzie to koleżanka, a w odpowiednim momencie może zaiskrzyć (wcale
> nie musi) i wtedy TO BĘDZIE TA
Wreszcie cos z czym sie zgadzam. :)
i na koniec
> Pewnie okazało się, ze nie jestem taki, jakim mnie sobie wyobraziła.
> Mogłaby mi to po prostu napisać, a nie unikać ze mną kontaktu.
Faktycznie.. prosciej by bylo, zeby wprost napisala, ze cos jej nie pasowalo i wolala by zakonczyc znajomosc... ale sprobuj przez chwile pomyslec i postawic sie na jej miejscu... Czy Ty bys cos takiego napisal? Podejzewam, ze pewnie zastosowal bys tak jak ona metode wygaszenia a nie zerwania znajomosci. Wygaszenie po prostu wydaje sie byc mniej bolesne dla obu stron (wydaje sie - ale nie musi byc).
PS. Wbrew temu co moze przebijac z tego co napisalem - od jakiegos czasu nie jestem juz bezdennym pesymista w tych sprawach (choc do optymizmu jeszcze mi brakuje :) ) Genralnie ostatnio jakos dziwnym trafem wierze, ze jednak bedzie lepiej...
...bardzo chciałabym Cię pocieszyć, bo na pewno będzie lepiej i w końcu spotkasz kogoś, kto będzie wart zaangażowania. Człowiek nie został stworzony po to, żeby żyć samemu.......i choć życie wciąż mnie doświadczało jakimiś "chorymi" relacjami to w głębi serca wierzę, że warto ufać i ryzykować ten kolejny raz...byle zawsze do przodu.....
Relacje z drugim człowiekiem uczą nas naprawdę wiele.....swego czasu zaczęłam wierzyć, że miłość nie istnieje, że może lepiej, bo bezpieczniej.......jest schować się we własnym kokonie i pogodzić się ze swoją samotnością.............szkoda tylko, że ja tak nie potrafię............że nie potrafię być sama.........że potrzebuję bliskości drugiego człowieka jak powietrza. I czasem nienawidzę się za to, że jestem człowiekiem i że czuję.............
Jestem teraz z Kimś i kocham tego człowieka całym sercem, On mnie nie kocha, i pewnie zapytacie, dlaczego się na to godzę?..........wszystko z miłości do Niego.
Relacje z drugim człowiekiem uczą nas naprawdę wiele.....swego czasu zaczęłam wierzyć, że miłość nie istnieje, że może lepiej, bo bezpieczniej.......jest schować się we własnym kokonie i pogodzić się ze swoją samotnością.............szkoda tylko, że ja tak nie potrafię............że nie potrafię być sama.........że potrzebuję bliskości drugiego człowieka jak powietrza. I czasem nienawidzę się za to, że jestem człowiekiem i że czuję.............
Jestem teraz z Kimś i kocham tego człowieka całym sercem, On mnie nie kocha, i pewnie zapytacie, dlaczego się na to godzę?..........wszystko z miłości do Niego.
Eh Ludzie, tak sobie czytam te Wasze posty i zastanawiam się, jakie to wszystko czasami robi się pokręcone. Widzę, że wielu ludzi ma podobne problemy, co ja. Niektórzy też są samotni, niektórzy nie są sami, ale ich uczucie nie jest odwzajemnione. A mimo, że macie swoje problemy, staracie się napisać coś pozytywnego. I właśnie dlatego warto zaglądać na to forum.
A wracając do wątku, który pozwoliłem sobie tu otworzyć, myślę, że mój zły nastrój nie wynika tylko ze znajomości z tą dziewczyną, o której wspomniałem. To była tylko kropla dopełniająca czary. Ja miałem na myśli coś bardziej ogólnego, tzn. że znowu mi nie wyszło, że ciągle nie mam kogoś, z kim mógłbym dzielić swoją codzienność. Gdy taki stan trwa permanentnie długo, człowiekowi zaczyna się już trochę przekręcać i ma dość.
W najbliższych dniach spróbuję rzucić się w wir pracy, może to będzie na jakiś czas lekarstwem.
Dzięki i pozdrawiam wszystkich!
A wracając do wątku, który pozwoliłem sobie tu otworzyć, myślę, że mój zły nastrój nie wynika tylko ze znajomości z tą dziewczyną, o której wspomniałem. To była tylko kropla dopełniająca czary. Ja miałem na myśli coś bardziej ogólnego, tzn. że znowu mi nie wyszło, że ciągle nie mam kogoś, z kim mógłbym dzielić swoją codzienność. Gdy taki stan trwa permanentnie długo, człowiekowi zaczyna się już trochę przekręcać i ma dość.
W najbliższych dniach spróbuję rzucić się w wir pracy, może to będzie na jakiś czas lekarstwem.
Dzięki i pozdrawiam wszystkich!
Długo się zastanawiałem jak tu jeszcze swoje myśli wtłoczyć by zbytnio się nie powtarzać, popieram większość z przedmówców szczególnie gamrep'a, i marchewkę
("Relacje z drugim człowiekiem uczą nas naprawdę wiele.....swego czasu zaczęłam wierzyć, że miłość nie istnieje, że może lepiej, bo bezpieczniej.......jest schować się we własnym kokonie i pogodzić się ze swoją samotnością.............szkoda tylko, że ja tak nie potrafię............że nie potrafię być sama.........że potrzebuję bliskości drugiego człowieka jak powietrza. I czasem nienawidzę się za to, że jestem człowiekiem i że czuję.............)
Też zaliczam się do grona "samotników"... wiecznych samotników... nigdy nie kochany:((
Pasja? jeżeli miałaby być to pasja to musi to być pasja która przyciąga do ludzi tzn książki czytane w swojej celi to nie rozwiazanie, i nie zapominajmy że to musi być pasja, nie możemy zmuszać się do czegoś bo to nas zbliża do ludzi i daje nam szanse na spotkanie tej jedynej.
Znajomości, nie wiem jak jest w "waszym" wypadku ale ja siedziałem i gadam z kumplami i w pewnym momęcie odpływałem, zastanawiałem się o czym oni mówią, o czym ja mówię, o czym ten cały świat mówi, czuje się samotny, czuje się sam posród przyjaciół....
Byłem bardzo samotny, nie jestem człowiekiem który szuka chwilowego lekarstwa więc alkohol, lub pasja odpadały (tymbardziej że sportu nie lubie), zawsze jak mam problem to myśle nad nim tak długo aż znajdę rozwiązanie, i teraz mogę zacytować moją ulubioną piosenkę Sweet Noise "...i wiecznie porównywuje, analizuje, rozgryzam, pierdolone szaleństwo..." bo tak to się skończyło, to już było szaleństwo, nie mogłem znaleść wyjścia, szukając wyjścia wpadało mase innych małych problemów nad którymi powinienem pomyśleć, i tak się stało że z małego, chwilowego dołka popadłem w depresje. Stan się pogłębiał a ja nadal szukałem odpowiedzi, tylko że odpowiedzi nie można odnaleść jak się nie zna pytania, bo w natłoku spraw nie wiedziałem już od czego to się zaczeło (jeszcze teraz nie jestem pewien), zostały mi dwa wyjście pierwszy to zakończyć sprawę przez zlikwidowanie problemu tzn siebie, drugie to było odnalezienie odpowiedzi na pytanie które nie istaniło...właściwie to nie wiem jak udało mi się uzmysłowić że od początku popełniałem błąd myśleniowy, jestem przez całe życie sam, ale to nie musi oznaczać że musze być samotny, samotność to "stan" który sami sobie wmawiamy, samotnośc to stan to nie uczucie, to stan który powiększa się w chwili myślenia nad nim, widzimy jakaś parę na ulicy i przez naszą świadomośc przebiega myśl jak przyjemnie by było tak samo z kimś iść, potem następują kolejne myśli, jak przyjemnie jest się przytulić do ukochanej osoby, jak cudownie jest czuć miłość w sercu, po myśli następują pytani dlaczego tak nie jest, po nich kolejne pytania i myśli i w ten sposób sami że się tak wyraże "wkręcamy sobie film" że jest żle, teraz nie mam problemu z samotnością, zaakceptowałem sytuacje w jakiej jestem, jest mi z tym dobrze, właściwie to ciesze się że przeszłem przez to co przeszłem, bo wiem jak uniknąc takiej głupoty i znam już ten mechanizm....A co do kobiet poznawanych w necie to ciekawa sprawa, miłość przez klawiaturkę, hehe, nie ma co się okłamywać że to co opowiedził twórca wątku to typowy szablon, na nacie gada się miło, pierwsze spotkanie w realku też jest super, obietnice że będzie dalej miło, a potem szybko się psuje, hehe, lubie się w to bawić, ale jestem zdania że jak robi się za miło i człowiek się za bardzo wczuwa to lepiej przenieść to do realka i dać działać przeznaczeniu, lepiej by to się skończyło szybko i mniej boleśnie, a jak się nie skończy to lepiej poznać tą osobę szybko, jak by nie patrzeć to ralek ma swoje prawa i nigdy go net nie zastąpi;)
Więc moja rada dla was bądzcie sami nie samotni;))
Pozdrawiam
PS: A jak was samotność trapi pomyślcie o jakimś większym problemie, a jak nic nie macie to dam wam swój, został mi jeden dzień do maturki a mogłe powiedzieć że nic nie umiem bo się nie zaczełem jeszcze uczyć, przez te egzaminy obciążyłem mózg i teraz nie moge przeczytać w skupieniu jednego zdania....mogę sobie zaśpiewać "już za rok matura" bueheheh
("Relacje z drugim człowiekiem uczą nas naprawdę wiele.....swego czasu zaczęłam wierzyć, że miłość nie istnieje, że może lepiej, bo bezpieczniej.......jest schować się we własnym kokonie i pogodzić się ze swoją samotnością.............szkoda tylko, że ja tak nie potrafię............że nie potrafię być sama.........że potrzebuję bliskości drugiego człowieka jak powietrza. I czasem nienawidzę się za to, że jestem człowiekiem i że czuję.............)
Też zaliczam się do grona "samotników"... wiecznych samotników... nigdy nie kochany:((
Pasja? jeżeli miałaby być to pasja to musi to być pasja która przyciąga do ludzi tzn książki czytane w swojej celi to nie rozwiazanie, i nie zapominajmy że to musi być pasja, nie możemy zmuszać się do czegoś bo to nas zbliża do ludzi i daje nam szanse na spotkanie tej jedynej.
Znajomości, nie wiem jak jest w "waszym" wypadku ale ja siedziałem i gadam z kumplami i w pewnym momęcie odpływałem, zastanawiałem się o czym oni mówią, o czym ja mówię, o czym ten cały świat mówi, czuje się samotny, czuje się sam posród przyjaciół....
Byłem bardzo samotny, nie jestem człowiekiem który szuka chwilowego lekarstwa więc alkohol, lub pasja odpadały (tymbardziej że sportu nie lubie), zawsze jak mam problem to myśle nad nim tak długo aż znajdę rozwiązanie, i teraz mogę zacytować moją ulubioną piosenkę Sweet Noise "...i wiecznie porównywuje, analizuje, rozgryzam, pierdolone szaleństwo..." bo tak to się skończyło, to już było szaleństwo, nie mogłem znaleść wyjścia, szukając wyjścia wpadało mase innych małych problemów nad którymi powinienem pomyśleć, i tak się stało że z małego, chwilowego dołka popadłem w depresje. Stan się pogłębiał a ja nadal szukałem odpowiedzi, tylko że odpowiedzi nie można odnaleść jak się nie zna pytania, bo w natłoku spraw nie wiedziałem już od czego to się zaczeło (jeszcze teraz nie jestem pewien), zostały mi dwa wyjście pierwszy to zakończyć sprawę przez zlikwidowanie problemu tzn siebie, drugie to było odnalezienie odpowiedzi na pytanie które nie istaniło...właściwie to nie wiem jak udało mi się uzmysłowić że od początku popełniałem błąd myśleniowy, jestem przez całe życie sam, ale to nie musi oznaczać że musze być samotny, samotność to "stan" który sami sobie wmawiamy, samotnośc to stan to nie uczucie, to stan który powiększa się w chwili myślenia nad nim, widzimy jakaś parę na ulicy i przez naszą świadomośc przebiega myśl jak przyjemnie by było tak samo z kimś iść, potem następują kolejne myśli, jak przyjemnie jest się przytulić do ukochanej osoby, jak cudownie jest czuć miłość w sercu, po myśli następują pytani dlaczego tak nie jest, po nich kolejne pytania i myśli i w ten sposób sami że się tak wyraże "wkręcamy sobie film" że jest żle, teraz nie mam problemu z samotnością, zaakceptowałem sytuacje w jakiej jestem, jest mi z tym dobrze, właściwie to ciesze się że przeszłem przez to co przeszłem, bo wiem jak uniknąc takiej głupoty i znam już ten mechanizm....A co do kobiet poznawanych w necie to ciekawa sprawa, miłość przez klawiaturkę, hehe, nie ma co się okłamywać że to co opowiedził twórca wątku to typowy szablon, na nacie gada się miło, pierwsze spotkanie w realku też jest super, obietnice że będzie dalej miło, a potem szybko się psuje, hehe, lubie się w to bawić, ale jestem zdania że jak robi się za miło i człowiek się za bardzo wczuwa to lepiej przenieść to do realka i dać działać przeznaczeniu, lepiej by to się skończyło szybko i mniej boleśnie, a jak się nie skończy to lepiej poznać tą osobę szybko, jak by nie patrzeć to ralek ma swoje prawa i nigdy go net nie zastąpi;)
Więc moja rada dla was bądzcie sami nie samotni;))
Pozdrawiam
PS: A jak was samotność trapi pomyślcie o jakimś większym problemie, a jak nic nie macie to dam wam swój, został mi jeden dzień do maturki a mogłe powiedzieć że nic nie umiem bo się nie zaczełem jeszcze uczyć, przez te egzaminy obciążyłem mózg i teraz nie moge przeczytać w skupieniu jednego zdania....mogę sobie zaśpiewać "już za rok matura" bueheheh
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Samotność, a już ta wśród ludzi, jest chyba najgorsza...Właśnie taki moment, kiedy uświadamiasz sobie, że mówisz innym językiem, albo, jak kto woli, odbierasz na innych falach...Jeden cytat utkwił mi w głowie, i nie wiem czemu cały czas do mnie wraca.Troche w nim prawdy, ale znacznie więcej beznadziejnego pesymizmu...:
"Człowiek jest skazany na samotność. Pielęgnuj ją. Drąży w tobie tunele, co daje duszy przestrzeń rozwoju. Nie spodziewaj się, że kiedykolwiek wyrośniesz z samotności. Nie miej nadziei, że znajdziesz ludzi, którzy Cie zrozumieją, ze znajdziesz kogoś, kto wypełni tę przestrzeń (...)"
Myśle jednak, że nie mozna tak łatwo rezygnować, może coś sie nam w końcu ułoży, a moze i nie..ale nie warto juz na samym wstępie stawiać sie na pozycji przegranej, trzeba troche zawalczyc o swoje:)
"Człowiek jest skazany na samotność. Pielęgnuj ją. Drąży w tobie tunele, co daje duszy przestrzeń rozwoju. Nie spodziewaj się, że kiedykolwiek wyrośniesz z samotności. Nie miej nadziei, że znajdziesz ludzi, którzy Cie zrozumieją, ze znajdziesz kogoś, kto wypełni tę przestrzeń (...)"
Myśle jednak, że nie mozna tak łatwo rezygnować, może coś sie nam w końcu ułoży, a moze i nie..ale nie warto juz na samym wstępie stawiać sie na pozycji przegranej, trzeba troche zawalczyc o swoje:)
Samotność zabija :-(
Wiesz co Taki (i wcale nie Tam). Podziwiam Cię bracie ("bracie" bo czuję się podobnie) żeś potrafił się tak bardzo otworzyć, gdyż nie jest łatwo przyznać się do samotności. Nie znam jeszcze dobrze forumowiczów, ale myślę, że mimo wszystko wymaga to pewnej odwagi. Twoje wyznanie zapoczątkowało serię niemal identycznych deklaracji , dało nam (innym samotnym), choć zabrzmi to może okrutnie, pocieszenie. Bo oto jesteśmy samotni - nie w samotności, ale samotni razem, współsamotni, słowem jest nas wielu. Mamy kogoś komu możemy powiedzieć: "Czuję to samo". Pamiętaj więc, nie jesteś sam przyjacielu. Internet ma właściwości, przyciągające takich jak my. To jest miejsce które daje nam zapomniec choć na chwilę o realnej samotności (wewnętrznej również). Jak mówił Zygurt, internet jest jakąś formą banalnego spotkania z przyjaciółmi, często wręcz pasją będącą ucieczką, jak znowu wyraził się Fabio. Stąd też kojące działanie netu. Co do pasji, myślę, że są cenne i wiem że nic tak ich nie rozwija jak samotność. Dobre jest chociaż to, że możemy wykożystać naszą alienację do ich rozwoju. Mnie taka sytuacja pchnęła wpierw na drogę religii, potem, gdy racjonalizm nie pozwalał mi dłużej się jej trzmać, pasją stało się poznawanie świata i siebie. Kiedy patrzę na moje życie widzę jak na dłoni, że właśnie osamotnienie dało mi impuls do rozwoju osobowości. To co dzięki tej pasji wypracowałem, nadaje mi poczucie wartości. Dobrze jest, jak zauważył Antyspołeczny, gdy pasja prowadzi do ludzi, ale jeśli nie, równie dobrze można ją wykorzystać i czerpać z niej ukojenie. Dlatego nie zapominaj o swoich pasjach Taki. Nie są one placebem, choć leczą tylko objawy to często pozostaje tylko to, bo przyczyna może być niedostępna. Oczywiście jeśli możesz - szukaj jej. Ja dzięki pasjom trzymam się jakoś. Mimo to warto szukać, warto próbować. Do śmierci będziesz sobie potem pluł w brodę: "Dlaczego nie spróbowałem a nóż wszystko potoczyłoby się inaczej, lepiej". A tak przynajmniej powiesz sobie: "No cóż, zrobiłem co się dało, inaczej być nie mogło, wykorzystałem możliwości". Nnie martw się też tyle, jak mawiają wyznawcy Buddy "Jeśli da się rozwiązać jakiś problem - to dobrze, jeśli się nie da - to i tak nie warto się martwić gdyż to nic nie zmieni".
Samotność ma też dobre strony, otwiera oczy, dostrzegasz rzeczy których inaczej nie miałbyś szans zobaczyć. Nie wiem czy to Ciebie pocieszy ale większość wybitnych filozofów i myślicieli to samotnicy :)
Tak czy inaczej trzymaj się nadziei o której głupcy mawiają że jest ich matką.
Pozdrawiam bardzo gorąco i zapraszam na forum które założyłem też z samotności, może uda się nam wspólnie coś z tym zrobić.
Trzymaj się, czasami też puszczaj..........
Free Mind
Samotność ma też dobre strony, otwiera oczy, dostrzegasz rzeczy których inaczej nie miałbyś szans zobaczyć. Nie wiem czy to Ciebie pocieszy ale większość wybitnych filozofów i myślicieli to samotnicy :)
Tak czy inaczej trzymaj się nadziei o której głupcy mawiają że jest ich matką.
Pozdrawiam bardzo gorąco i zapraszam na forum które założyłem też z samotności, może uda się nam wspólnie coś z tym zrobić.
Trzymaj się, czasami też puszczaj..........
Free Mind
Free Mind
"Taki tam" to ze jedna kobieta Cie zranila nie oznacza ze wszystkie sa tekie same. Ja tez moglabym duzo o facetach mowic, jakie to sa smarkacze itd. I do niedawna myslalam ze juz do konca zycia bede sama i nikt mnie nie pokocha. Nic bardziej mylego, znalazlam swoja druga polowe chociaz myslalam ze juz jej nmigdy nie znajde. Teksty typu "masz czas, znajdziesz ta jedyna" faktycznie dobijaja bo zazwyczaj tak gadaja osoby ktore kogos maja. Ale nie lam sie gdzies jest Twoja polowa i moze kto wie juz niedlugo ja odnajdziesz. Ja w kazdym badz razie mocno 3mam kciuki :)
Wszystko pieknie! A co jesli po wiekach samotnosci znajdziecie "te polowe". I zycjecie dlugo i szczesliwie. No ale rok dwa 4, 10 a potem "rozpad polowiczny".
Nie prawda ze jest druga polowa, nie prawda ze mozna ufac ludziom, ktorzy deklaruja ze kochaja. Bo przeciez sami tez zmieniamy zdanie a wymagamy zeby inny tegonie robil.
Prawda jest taka ze od odciecia pepowiny do grobowej deski kazdy jest sam.
Czy rzeczywiscie? Ktos kiedys powiedzial ze "nasza ojczyzna jest w niebie" nie wiem czy w to wierze czy nie, ale po przewleklej dedukcji byloby to jedyne mozliwe rozwiazanie.
Towarzysz zycie to nie jest cel zycia, to jest forma przejcia przez zycie. A tak naprawde to w zyciu liczy sie to ile wygenerujesz dobra. Jezeli ktos widzial prawdziwe szczescie w oczach innej osoby, do ktorego sie przyczynil, wie o czym mowie (chodzi tu o jakiegokolwiek czlowieka, nie tego "jedynego")
stara zasada: skup sie na tym ile Ty mozesz dac dla swiata a nie ile swiat moze dac Tobie
Tylko czemu tak boli???
To jest tajemnica...
Nie prawda ze jest druga polowa, nie prawda ze mozna ufac ludziom, ktorzy deklaruja ze kochaja. Bo przeciez sami tez zmieniamy zdanie a wymagamy zeby inny tegonie robil.
Prawda jest taka ze od odciecia pepowiny do grobowej deski kazdy jest sam.
Czy rzeczywiscie? Ktos kiedys powiedzial ze "nasza ojczyzna jest w niebie" nie wiem czy w to wierze czy nie, ale po przewleklej dedukcji byloby to jedyne mozliwe rozwiazanie.
Towarzysz zycie to nie jest cel zycia, to jest forma przejcia przez zycie. A tak naprawde to w zyciu liczy sie to ile wygenerujesz dobra. Jezeli ktos widzial prawdziwe szczescie w oczach innej osoby, do ktorego sie przyczynil, wie o czym mowie (chodzi tu o jakiegokolwiek czlowieka, nie tego "jedynego")
stara zasada: skup sie na tym ile Ty mozesz dac dla swiata a nie ile swiat moze dac Tobie
Tylko czemu tak boli???
To jest tajemnica...
Wiem, że w życiu ważne jest to, zeby czynić dobro. Sam niedawno oddając krew w stacji krwiodastwa przeczytałem słowa: "Największą nagrodą za dobre uczynki jest to, że można je czynić". Ale co innego piękne słowa, a co innego życie. Bycie samemu sprawia, że człowiek traci siły i nadzieję na lepszy czas. A wtedy człowiek zaczyna się zastanawiać, czy może z nim przypadkiem jest coś nie tak. Zaczyna pytać, po co mu to wszystko, co dokonał w życiu z myślą o swojej przyszłości, skoro ta przyszłość jest związana z samotnością. Niebo, piekło??? To będzie KIEDYŚ, a samotność (moja i wielu innych ludzi) jest DZISIAJ. Trudno jest czynić dobro, gdy człowiek nie czuje się spełniony. Człowiek jest stworzony do bycia z kimś i trudno czuć się spełnionym, gdy się jest samemu. Myślę, że gdyby ludzie samotni mieli z kim dzielić swoją codzienność i czuli się dzięki temu szczęśliwsi, łatwiej byłoby im dzielić się tym szczęściem i czynić wokół siebie dobro. I co z tego, że dziś wieczorem spotkam się ze znajomymi, będziemy się bawili, śpiewali, śmiali się, skoro jutro rano znowu wstanę sam i nie będę miał z kim porozmawiać przy śniadaniu?
no i wlasnie to dobra okazja sprawdzenia na ile jestes czlowiekiem, czyli na ile dajesz na ile czakasz az tobie ktos cos da. Potem wszystko wychodzi w zwiazku, jezeli nie umiales dawac w samotnosci, bedzeisz mial problem z kompromisami w zwiazku. Jak jestes debesciak w dawaniu jako samotny, lepszej partii od ciebie nie bedzie miala tzw. "przyszla wybranka"
Wiadomo to jest trudne, ale kto poweidzial ze byc czlowiekiem jest latwo. Ideal nie polega tez na osiegnieciu doskonalosci ale na osiaganiu doskonalosci.
i jeszce jedno. NIKT nie da tobie recepty na TWOJE zycie. To przykre ale taka jest prawda. Jak nie bedziesz umial liczyc tylkoi wylacznie na siebie, to bedziesz mial zawsze ciezkie zycie.
Ale czemu tak boli??? Ma boleć!
Moje wypowiedzi nie sa wyssane z palca.
Trzymaj sie wodzu i nie zapomnij swojego imienia, bo niektorym to sie zdarza jak nikt sie do nich nie zwraca.
Wiadomo to jest trudne, ale kto poweidzial ze byc czlowiekiem jest latwo. Ideal nie polega tez na osiegnieciu doskonalosci ale na osiaganiu doskonalosci.
i jeszce jedno. NIKT nie da tobie recepty na TWOJE zycie. To przykre ale taka jest prawda. Jak nie bedziesz umial liczyc tylkoi wylacznie na siebie, to bedziesz mial zawsze ciezkie zycie.
Ale czemu tak boli??? Ma boleć!
Moje wypowiedzi nie sa wyssane z palca.
Trzymaj sie wodzu i nie zapomnij swojego imienia, bo niektorym to sie zdarza jak nikt sie do nich nie zwraca.
Czesć chlopaki....
alez pięknie piszecie i jakże jednocześnie tragicznie..,jakże wielu wśród nas samotnych.
ale powtórzę po kilku wcześniej ... samotność pozwala odnaleźc siebie... mamy czas na książkę... samorealizacje, odnalezienei własnej osoby.
wiem, wiem...brzmi górnolotnie, ale chyba wiem o czym pisze
tez jestem samotna, w tym znaczeniu, ze nie mam stałego meżczyzny...
ale mam przyjaciół, mam zajęcia, które sprawiaja mi przyjemność i na które nie mogłabym sobie pozwolić będąc w związku...(patrz: studia podyplomowe, język, sporty...nocne pogaduchy z przyjaciółmi). bo neistety będąc z kimś to sie urywa... w mniejszym lub większymstopniu, ale zawsze.
dlatego czasami nalezy docenić tę "samotność"...owszem, czasem siadam w kącie, zapuszczem głośno muzykę i sie smucę... takie stany też są potrzebne...mnie oczyszczają...
myśle, ze zawsez nalezy doceniać to co akurat sie ma...
i czekać na lepsze...
pozdrawiam i zycze dostrzegania maleńkich drobiazgów, które czynia naszeżycie lepszym i piękniejszym...
alez pięknie piszecie i jakże jednocześnie tragicznie..,jakże wielu wśród nas samotnych.
ale powtórzę po kilku wcześniej ... samotność pozwala odnaleźc siebie... mamy czas na książkę... samorealizacje, odnalezienei własnej osoby.
wiem, wiem...brzmi górnolotnie, ale chyba wiem o czym pisze
tez jestem samotna, w tym znaczeniu, ze nie mam stałego meżczyzny...
ale mam przyjaciół, mam zajęcia, które sprawiaja mi przyjemność i na które nie mogłabym sobie pozwolić będąc w związku...(patrz: studia podyplomowe, język, sporty...nocne pogaduchy z przyjaciółmi). bo neistety będąc z kimś to sie urywa... w mniejszym lub większymstopniu, ale zawsze.
dlatego czasami nalezy docenić tę "samotność"...owszem, czasem siadam w kącie, zapuszczem głośno muzykę i sie smucę... takie stany też są potrzebne...mnie oczyszczają...
myśle, ze zawsez nalezy doceniać to co akurat sie ma...
i czekać na lepsze...
pozdrawiam i zycze dostrzegania maleńkich drobiazgów, które czynia naszeżycie lepszym i piękniejszym...
Hym....tak Was czytam, czytam i robi mi się coraz smutniej:( Bo jeśli jest się samotnym (w związku, czy nie), to z reguły staramy się o tym nie myśleć i "robić swoje" - czyli to wszystko, co Nas (według jednych) wzbogaca, pozwala się rozwijać, (według innych) pozwala zapomnieć. I to chyba jest tak, że o swojej samotności nie myślimy 24 godziny na dobę. Zwykle nie mamy czasu, żeby na przykład obskoczyć grono przyjaciół i znajomych (bo jest ich tak wielu), skrzętnie (lub mniej) planujemy swój czas, urozmaicając go wycieczkami, pogłębianiem swoich zainteresowań etc., etc. Staramy się być silni, nie dajemy niczego po sobie poznać. Udajemy sami przed sobą. Do jakiegoś momentu nawet Nam się udaje. No właśnie - ale czasem Nam się przypomni i wtedy jest smutno. Nic tylko wyć...I co tu zrobić(?)
Dla mnie osobiście, samotność z wyboru jest dużo lepszym rozwiązaniem, niż trwanie w związku bez przyszłości. Wtedy przynajmniej wiemy na czym stoimy. Nie dręczy Nas niepewność i brak potwierdzenia dla swoich lęgnących się przypuszczeń, albo odwrotnie - pragnień. Tak na prawdę krzywdzimy samych siebie, ale mamy tę przewagę, że nie krzywdzi Nas osoba, którą kochamy. A to przecież najbardziej boli, i niestety, nie mamy na to żadnego wpływu. To niewiarygodny komfort - wiem co mówię - bo z doświadczenia.
Reasumując - Kochani może warto się cieszyć, że żadne z Was nie zainwestowało swoich uczuć w osobę, która nie jest tego warta(?), że nie przeżywacie każdego dnia wątpliwości o sens dawania z siebie wszystkiego co najlepsze, że każdego dnia możecie tę miłość utracić. To straszne tak żyć!!! Owszem, czasem groszek lub dwa kręcą się w kącikach oczu - ale z odrobiną melancholii przypominamy sobie, że jutro też jest dzień, a przede wszystkim mamy tę irracjonalną nadzieję, że może właśnie jutro spotka Nas coś wyjątkowego.
Pozdrawiam, M25.
Dla mnie osobiście, samotność z wyboru jest dużo lepszym rozwiązaniem, niż trwanie w związku bez przyszłości. Wtedy przynajmniej wiemy na czym stoimy. Nie dręczy Nas niepewność i brak potwierdzenia dla swoich lęgnących się przypuszczeń, albo odwrotnie - pragnień. Tak na prawdę krzywdzimy samych siebie, ale mamy tę przewagę, że nie krzywdzi Nas osoba, którą kochamy. A to przecież najbardziej boli, i niestety, nie mamy na to żadnego wpływu. To niewiarygodny komfort - wiem co mówię - bo z doświadczenia.
Reasumując - Kochani może warto się cieszyć, że żadne z Was nie zainwestowało swoich uczuć w osobę, która nie jest tego warta(?), że nie przeżywacie każdego dnia wątpliwości o sens dawania z siebie wszystkiego co najlepsze, że każdego dnia możecie tę miłość utracić. To straszne tak żyć!!! Owszem, czasem groszek lub dwa kręcą się w kącikach oczu - ale z odrobiną melancholii przypominamy sobie, że jutro też jest dzień, a przede wszystkim mamy tę irracjonalną nadzieję, że może właśnie jutro spotka Nas coś wyjątkowego.
Pozdrawiam, M25.
Moja "historia" jest bardzo podobna (schematyczna?). Spotkaliśmy się 2x a później... zaczęłam mieć wątpliwości. Męczyło mnie rozmyślanie "czy mu się podobam", "czy aby zbytnio się nie narzucam" no i bałam się... zaangażować zbytnio. Jego listy były jak marzenie, moje - zwykłe. Chyba mu się znudziła ta niepewność. Rzadko się odzywa, kiedyś z samego rana czekała na mnie nowa wiadomość w skrzynce, że nie wspomnę o sms-ach i telefonach. Zastanawiam się czy go nie zraniłam. Między nami było tyle niedomówień, że nie wiem czy wogóle jest sens o tym rozmawiać. Może lepiej "zamilknąć" jak radził ktoś wyżej?
an napisał(a):
> Moja "historia" jest bardzo podobna (schematyczna?).
> Spotkaliśmy się 2x a później... zaczęłam mieć wątpliwości.
> Męczyło mnie rozmyślanie "czy mu się podobam", "czy aby
> zbytnio się nie narzucam" no i bałam się... zaangażować
> zbytnio. Jego listy były jak marzenie, moje - zwykłe. Chyba mu
> się znudziła ta niepewność. Rzadko się odzywa, kiedyś z samego
> rana czekała na mnie nowa wiadomość w skrzynce, że nie wspomnę
> o sms-ach i telefonach. Zastanawiam się czy go nie zraniłam.
> Między nami było tyle niedomówień, że nie wiem czy wogóle jest
> sens o tym rozmawiać. Może lepiej "zamilknąć" jak radził ktoś
> wyżej?
An milczenie to nie rozwišzanie. Wielu z nas myli, że milczenie to złoto, ale nie w tym przypadku. Zwišzki potrzebujš rozmów, bo to one dajš nam poczucie bezpieczeństwa i stabilnoci. Wiemy, co po sobie oczekiwać, poznajemy się z tej lepszej i gorszej strony i wówczas stwierdzamy, czy danš osobę akceptujemy, czy nie. Piszesz, że bała się zaangażować? To znak, że jeszcze nie dojrzała do kolejnego zwišzku (niezagojone rany). Na to jest najlepsze lekarstwo - czas, dla innych kolejny zwišzek. Sama musisz wybrać. Jeżeli jednak uważasz, ze zbyt długo była sama i chcesz jednak storzyć dobry zwišzek, to nie bój się. Strach ma wielkie oczy i niejednokrotnie przysparza nam wiele nieprzespanych nocy, łez na poduszce i bezustannego spoglšdania na telefon: zadzwoni, napisze? Bšd otwarta na nowe znajomoci, a jezeli trafił ci się kto, kto pisze piekne listy, dzwoni i pisze sms-y to piwinna odwzajemnić się tym samym. Nie bšd księżniczkš na ziarnku grochu, bo nawet najwytrwalszy ksišże tego nie wytrzyma. Pamiętaj, że nie jeste masa na tym padole. Po prostu do niego zadzwoń i wykaż chęc podtrzymania kontaktu. To ty masz ocenić czy do siebie pasujecie czy nie? Miej zawsze ostatnie zdanie!
Pozdrawiam
> Moja "historia" jest bardzo podobna (schematyczna?).
> Spotkaliśmy się 2x a później... zaczęłam mieć wątpliwości.
> Męczyło mnie rozmyślanie "czy mu się podobam", "czy aby
> zbytnio się nie narzucam" no i bałam się... zaangażować
> zbytnio. Jego listy były jak marzenie, moje - zwykłe. Chyba mu
> się znudziła ta niepewność. Rzadko się odzywa, kiedyś z samego
> rana czekała na mnie nowa wiadomość w skrzynce, że nie wspomnę
> o sms-ach i telefonach. Zastanawiam się czy go nie zraniłam.
> Między nami było tyle niedomówień, że nie wiem czy wogóle jest
> sens o tym rozmawiać. Może lepiej "zamilknąć" jak radził ktoś
> wyżej?
An milczenie to nie rozwišzanie. Wielu z nas myli, że milczenie to złoto, ale nie w tym przypadku. Zwišzki potrzebujš rozmów, bo to one dajš nam poczucie bezpieczeństwa i stabilnoci. Wiemy, co po sobie oczekiwać, poznajemy się z tej lepszej i gorszej strony i wówczas stwierdzamy, czy danš osobę akceptujemy, czy nie. Piszesz, że bała się zaangażować? To znak, że jeszcze nie dojrzała do kolejnego zwišzku (niezagojone rany). Na to jest najlepsze lekarstwo - czas, dla innych kolejny zwišzek. Sama musisz wybrać. Jeżeli jednak uważasz, ze zbyt długo była sama i chcesz jednak storzyć dobry zwišzek, to nie bój się. Strach ma wielkie oczy i niejednokrotnie przysparza nam wiele nieprzespanych nocy, łez na poduszce i bezustannego spoglšdania na telefon: zadzwoni, napisze? Bšd otwarta na nowe znajomoci, a jezeli trafił ci się kto, kto pisze piekne listy, dzwoni i pisze sms-y to piwinna odwzajemnić się tym samym. Nie bšd księżniczkš na ziarnku grochu, bo nawet najwytrwalszy ksišże tego nie wytrzyma. Pamiętaj, że nie jeste masa na tym padole. Po prostu do niego zadzwoń i wykaż chęc podtrzymania kontaktu. To ty masz ocenić czy do siebie pasujecie czy nie? Miej zawsze ostatnie zdanie!
Pozdrawiam
"Ona mi się tak podoba... próbowałem jakoś się do niej zbliżyć, pisałem listy, sms-y ale nic, ona ciągle jest taka odległa. Nie daje żadnych znaków przychylności. Może jej się nie podobam, może się zbytnio narzucam? Sam już nie wiem...." - brzmi znajomo? A to tylko to co On mógł sobie myśleć...
I jak tu się poruszać po świecie kobieco-męskich zwiazków gdzie identyczne sygnały mogą równie dobrze znaczyć "nie podobasz mi się" co "podobasz mi się, tylko nie jestem w pełni gotowa(y)"
I jak tu się poruszać po świecie kobieco-męskich zwiazków gdzie identyczne sygnały mogą równie dobrze znaczyć "nie podobasz mi się" co "podobasz mi się, tylko nie jestem w pełni gotowa(y)"
Och nie chcę tego pisać, bo się na mnie obrazicie - ale już nie mogę!!!! Po pierwsze facet - to facet, a kobieta - to kobieta. Niby takie proste, co? A jednak nie:P
Wbrew panującej opinii, że feministki wywróciły świat do góry nogami, jestem zdania, że wiele (jak nie większość) kobiet szuka mężczyzny, który potrafi je zdobywać, który pozwala im się czuć stuprocentowymi kobietami, który daje im poczucie własnej wartości i osławionego bezpieczeństwa! Ja już dawno (oj, baaaaaaardzo dawno) nie spotkałam takiego faceta! Takiego, przy którym czułabym się przynajmniej jak eteryczna, potrzebująca wsparcia, męskiego ramienia kobietka. Prawdopodobnie, gdybym takiego spotkała, padłabym zemdlona - jak niegdyś Nasze prababki;) Koledzy - nie wiem kto Was w tym temacie edukuje - jeśli inni sfrustrowani mężczyźni, to już lepiej strzelcie sobie w łeb.
Pozdrawiam, Malutka25.
P.S. A tak zupełnie mimochodem - facet z jajami nie oznacza chamowatego macho, a okazywanie troski drugiej osobie (w sensie kobiecie)zadomowienia się pod jej pantoflem:P
Wbrew panującej opinii, że feministki wywróciły świat do góry nogami, jestem zdania, że wiele (jak nie większość) kobiet szuka mężczyzny, który potrafi je zdobywać, który pozwala im się czuć stuprocentowymi kobietami, który daje im poczucie własnej wartości i osławionego bezpieczeństwa! Ja już dawno (oj, baaaaaaardzo dawno) nie spotkałam takiego faceta! Takiego, przy którym czułabym się przynajmniej jak eteryczna, potrzebująca wsparcia, męskiego ramienia kobietka. Prawdopodobnie, gdybym takiego spotkała, padłabym zemdlona - jak niegdyś Nasze prababki;) Koledzy - nie wiem kto Was w tym temacie edukuje - jeśli inni sfrustrowani mężczyźni, to już lepiej strzelcie sobie w łeb.
Pozdrawiam, Malutka25.
P.S. A tak zupełnie mimochodem - facet z jajami nie oznacza chamowatego macho, a okazywanie troski drugiej osobie (w sensie kobiecie)zadomowienia się pod jej pantoflem:P
Jasne, nie ma idealnych facetów, ale to też nie znaczy, że każdy z nas jest chamem, albo sfrustrowany i zakompleksiony. Po prostu nikt nie jest idealny. A Wy kobiety często szukacie jakichś ideałów. Sam mam kilka koleżanek, które mają strasznie duże wymagania i czekają na księcia z bajki. Ciągle są same, ale oczywiście winę za ten stan rzeczy zrzucają na facetów. A nawet jeśli w pobliżu pojawi się jakiś mężczyzna, to nie mogą się zdecydować, muszą się zastanawiać, mówią, że trzeba im czasu itd. A wtedy facet się oddala. Trochę to wszystko pokręcone :(
Pozdrawiam wszystkich :)
Pozdrawiam wszystkich :)
an napisał(a):
> Właściwie to masz rację, ale nie do końca...
Wcale nie miałem na myśli, ze każda kobieta jest taka, jak te, co czekają na królewiczów :-)
> Nie wiem jak inne
> dziewczyny, ale dla mnie tym księciem może być tylko tzw.
> zwykły facet. Pierwszy lepszy brzydal bez wielkiego EGO, ale za
> to NORMALNY. Najważniejsze żebym przy nim czuła się dobrze i
> nie miewała wątpliwości, zazdrości i KOMPLEKSÓW!
Brawo! I właśnie w ten sposób zwiększasz swoje szanse na spotkanie kogoś wyjątkowego :-) Dla mnie dziewczyna też nie musi być Barbie i mieć wymiary 90-60-90. Przy poznawaniu kogoś ważniejsze jest dla mnie to, jak mi się z tą osobą rozmawia, czy oboje czujemy się swobodnie, czy łatwo nawiązujemy kontakt itd. Nie wierzę w istnienie jakiegoś mojego ideału kobiety. Sam też mam świadomość, że nie jestem bez wad. Choć z drugiej strony mam poczucie własnej wartości. I takie podejście wydaje mi się zdrowsze.
> Właściwie to masz rację, ale nie do końca...
Wcale nie miałem na myśli, ze każda kobieta jest taka, jak te, co czekają na królewiczów :-)
> Nie wiem jak inne
> dziewczyny, ale dla mnie tym księciem może być tylko tzw.
> zwykły facet. Pierwszy lepszy brzydal bez wielkiego EGO, ale za
> to NORMALNY. Najważniejsze żebym przy nim czuła się dobrze i
> nie miewała wątpliwości, zazdrości i KOMPLEKSÓW!
Brawo! I właśnie w ten sposób zwiększasz swoje szanse na spotkanie kogoś wyjątkowego :-) Dla mnie dziewczyna też nie musi być Barbie i mieć wymiary 90-60-90. Przy poznawaniu kogoś ważniejsze jest dla mnie to, jak mi się z tą osobą rozmawia, czy oboje czujemy się swobodnie, czy łatwo nawiązujemy kontakt itd. Nie wierzę w istnienie jakiegoś mojego ideału kobiety. Sam też mam świadomość, że nie jestem bez wad. Choć z drugiej strony mam poczucie własnej wartości. I takie podejście wydaje mi się zdrowsze.
Ale to tak właśnie jest - co rozmawiam z moimi koleżankami, to każda o tym mówi: "ja na prawdę nie mam dużych wymagań - chciałabym poznać normalnego faceta". Takiego zwykłego, normalnego chłopaka z sąsiedztwa.
Uffff, swoją drogą to dziwne, że na tej planecie istnieje jeszcze życie;) Nadrabiają Azjaci i Latynosi;)
Wracając do tego co powiedział Taki - według mnie ktoś, kto szuka ideału, jest równie naiwny, jak ktoś kto szuka pozaziemskich cywilizacji - może i są, tylko nikt ich jeszcze nie widział:)
Pozdrawiam, Malutka25.
Uffff, swoją drogą to dziwne, że na tej planecie istnieje jeszcze życie;) Nadrabiają Azjaci i Latynosi;)
Wracając do tego co powiedział Taki - według mnie ktoś, kto szuka ideału, jest równie naiwny, jak ktoś kto szuka pozaziemskich cywilizacji - może i są, tylko nikt ich jeszcze nie widział:)
Pozdrawiam, Malutka25.
> Uffff, swoją drogą to dziwne, że na tej planecie istnieje
> jeszcze życie;)
wczoraj w drodze do domu dokładnie, niemal słowo w słowo to samo sobie pomyslałem :))) No bo jakim cudem ludzie sie łączą w pary skoro jest to skomplikowany proces złożony z tak wielu czynników, a wystarczy, że jeden drobny czynnik nawali i próba budowy kończy się fiaskiem. Bo sukces w tej materii jest sumą drobniejszych sukcesów, zaś do porażki wystarczy jedna drobna porażka...
> jeszcze życie;)
wczoraj w drodze do domu dokładnie, niemal słowo w słowo to samo sobie pomyslałem :))) No bo jakim cudem ludzie sie łączą w pary skoro jest to skomplikowany proces złożony z tak wielu czynników, a wystarczy, że jeden drobny czynnik nawali i próba budowy kończy się fiaskiem. Bo sukces w tej materii jest sumą drobniejszych sukcesów, zaś do porażki wystarczy jedna drobna porażka...
Owszem, to skomplikowane, ale to chyba nie do końca jest tak, jak
co gamrep napisałeś:
> do porażki wystarczy jedna drobna porażka...
pamiętaj, że istnieje jeszcze coś takiego, jak kompromisy:) No, ale na kompromis trzeba chcieć się zgodzić.... Czyli, co - suma wszystkich wypadkowych wskazuje, że oprócz "chemii" chodzi tu głównie o chęci(?)
Pozdri, M25.
co gamrep napisałeś:
> do porażki wystarczy jedna drobna porażka...
pamiętaj, że istnieje jeszcze coś takiego, jak kompromisy:) No, ale na kompromis trzeba chcieć się zgodzić.... Czyli, co - suma wszystkich wypadkowych wskazuje, że oprócz "chemii" chodzi tu głównie o chęci(?)
Pozdri, M25.
> Owszem, to skomplikowane, ale to chyba nie do końca jest tak,
> jak napisałeś:
mam nadzieje :))
> że oprócz "chemii" chodzi tu głównie o chęci(?)
no wlasnie... obie storny musza po prostu chciec.
A co do tych porażek to mialem na myśli to, że czasem jakiś bardzo drobny szczegół czy wręcz wyimaginowana sprawa może zasłonić (irracjonalnie, ale niestety tak to czasem jest) ogólny, pozytywny widok.
Tak wiele trzeba by sie udało a tak niewiele by sie nie udalo - a czy nie było by sprawiedliwiej, gdyby obie opcje były tak samo, porówno możliwe?
> jak napisałeś:
mam nadzieje :))
> że oprócz "chemii" chodzi tu głównie o chęci(?)
no wlasnie... obie storny musza po prostu chciec.
A co do tych porażek to mialem na myśli to, że czasem jakiś bardzo drobny szczegół czy wręcz wyimaginowana sprawa może zasłonić (irracjonalnie, ale niestety tak to czasem jest) ogólny, pozytywny widok.
Tak wiele trzeba by sie udało a tak niewiele by sie nie udalo - a czy nie było by sprawiedliwiej, gdyby obie opcje były tak samo, porówno możliwe?
to na ogół jest tak, że szukając "ideału" nie zauważa się tych osób, które cały czas mamy blisko siebie, a którym naprawde na nas zależy.Kwestia tylko taka,żeby w odpowiednim momencie "zejść na ziemie" i dać im szanse.Czasem jest już za późno, ale niekiedy okazuje sie,że to właśnie jest TO i nie możemy uwierzyć jacy byliśmy ślepi:) a ideały, jak to M25 powiedziała, nie istnieją, albo przynajmniej nie ma na to dowodów. A zresztą taki ideał to chyba musi być nudnawy troszke;))))))))
sivy napisał(a):
> coś mi tu niegra.raz facet ma być taki jak chcecie czyli
> "prawie idelany" z całym tym bezpieczeństwem, opoką,
> przytulaniem, a teraz "denerwujący ideał"... słabości - imię
> twe Kobieta.uciekam od tego temtu bo mnie Panie zlinczują... ;)
> pozdrawiam
no to ja tak za siebie:) : nie ma co tego "ideału" traktowac tak dosłownie. Ja szukam w mężczyźnie pewnych cech, wartości, poczucia humoru, odrobiny szaleństwa, a kiedy trzeba-zdrowego rozsądku i stanowczości. itd, itp...i, jak Sivy napisał, szukam też odrobiny magii....;))) Ale to nie znaczy że od razu ten ktoś ma być nieomylny, zawsze zachowywać sie tak, jak ja bym tego chciała, że ma zawsze wiedziec jak postąpić! To nie jest możliwe, a zresztą mi tez duuuużo do ideału brakuje (heheee, chyba zreszta jak każdemu;)), więc to rozumiem. Idealnie jest wtedy, gdy znajdziemy w drugiej osobie to COŚ, co sprawi, że jej wady nie będą w naszych oczach tak duże, że my sami będziemy chcieli też dać z siebie więcej, starać sie, walczyć z naszymi niedoskonałościami. I że bedziemy chcieli byc ze sobą, mimo że właśnie nie jest do końca idealnie. Ale o to własnie chodzi-życie ma być ciekawe, zaskakujące, ludzie zaś powinni czuć, że cokolwiek się stanie, jakiekolwiek pojawią sie trudności (..bo może dla niektorych "idealnie" znaczy sielankowo, a ja w takie układy nie wierze:) mogą liczyć na wsparcie drugiej osoby...i to by było tyle na temat mojego IDEAŁU:))
> coś mi tu niegra.raz facet ma być taki jak chcecie czyli
> "prawie idelany" z całym tym bezpieczeństwem, opoką,
> przytulaniem, a teraz "denerwujący ideał"... słabości - imię
> twe Kobieta.uciekam od tego temtu bo mnie Panie zlinczują... ;)
> pozdrawiam
no to ja tak za siebie:) : nie ma co tego "ideału" traktowac tak dosłownie. Ja szukam w mężczyźnie pewnych cech, wartości, poczucia humoru, odrobiny szaleństwa, a kiedy trzeba-zdrowego rozsądku i stanowczości. itd, itp...i, jak Sivy napisał, szukam też odrobiny magii....;))) Ale to nie znaczy że od razu ten ktoś ma być nieomylny, zawsze zachowywać sie tak, jak ja bym tego chciała, że ma zawsze wiedziec jak postąpić! To nie jest możliwe, a zresztą mi tez duuuużo do ideału brakuje (heheee, chyba zreszta jak każdemu;)), więc to rozumiem. Idealnie jest wtedy, gdy znajdziemy w drugiej osobie to COŚ, co sprawi, że jej wady nie będą w naszych oczach tak duże, że my sami będziemy chcieli też dać z siebie więcej, starać sie, walczyć z naszymi niedoskonałościami. I że bedziemy chcieli byc ze sobą, mimo że właśnie nie jest do końca idealnie. Ale o to własnie chodzi-życie ma być ciekawe, zaskakujące, ludzie zaś powinni czuć, że cokolwiek się stanie, jakiekolwiek pojawią sie trudności (..bo może dla niektorych "idealnie" znaczy sielankowo, a ja w takie układy nie wierze:) mogą liczyć na wsparcie drugiej osoby...i to by było tyle na temat mojego IDEAŁU:))
W lewo, prawo? w przod czy do tylu?? ktoz to wie?, zawsze sa watpliwosci, nie wiadomo ktora droga jest najlepsza :|
Po przeczytaniu Waszych wszystkich odpowiedzi, zarowno facetow jak i kobiet, moge powiedziec tylko:
ŻYCIE TO NIE JE BAJKA :P
Wszystko JAKOS bedzie, JAKOS sie potoczy, JAKOS bedziemy zyc, JAKOS umrzemy, a po drodze co skorzystamy to nasze ;)
Po przeczytaniu Waszych wszystkich odpowiedzi, zarowno facetow jak i kobiet, moge powiedziec tylko:
ŻYCIE TO NIE JE BAJKA :P
Wszystko JAKOS bedzie, JAKOS sie potoczy, JAKOS bedziemy zyc, JAKOS umrzemy, a po drodze co skorzystamy to nasze ;)
Według mnie ideał jest wtedy, gdy zawsze oglądałaś się za szczupłymi facetami i nagle zauważasz, że uwielbiasz Jego brzuszek.... albo gdy nienawidzisz porozrzucanych po pokoju skarpetek, ale kochasz Jego porozrzucane skarpetki.... Niczyja idealna sylwetka i zachowania nie spowodują, że będziesz kochać tą osobę. Taki ideał przywodzi mi na myśl raczej szpitalną sterylność... Poza tym nigdy nie uwierzysz, że taka idealna osoba może cię na prawdę kochać. A jeśli w to nie uwierzysz, to twoja niewiara zniszczy ten związek, choćby ta osoba cię na prawdę kochała. A najsmutniejsze jest to, że osoby szukające ideału w rzeczywistości bronią się przed miłością i dlatego tak wysoko stawiają sobie poprzeczkę, aby nigdy jej nie osiągnąć. Gdy tylko dotkną ideału wpadają w popłoch.
pozdrowienia dla wszystkich poszukujących
pozdrowienia dla wszystkich poszukujących
malutka25 napisał(a):
> No tak. Ja wychodzę z założenia, że nikt nie jest idealny
> (prawda absolutna)
zdecyduj sie albo nie ma ideału albo jest jakaś "prawda absolutna" - jakby coś nie zmiennego, aksjomat, transcendtentalne zapewnienie, nie?moim zdaniem wszystko się zmienia i nie szafowałbym nawet najsłuszniejszymi prawdami...;)
bo jak się nie zdecydujemy, czy ma być tak czy siak, i nie zdamy sobie spraw,że jest dobrze jak jest, to / cytuję /:
>- to i tak o d... potłuc;) / znałem "o kant d... potłuc", ale Twoje też fajne :))))/
a właściwie dlaczego ludzi tak przyciąga wątek "Samotność zabija :-("?
> No tak. Ja wychodzę z założenia, że nikt nie jest idealny
> (prawda absolutna)
zdecyduj sie albo nie ma ideału albo jest jakaś "prawda absolutna" - jakby coś nie zmiennego, aksjomat, transcendtentalne zapewnienie, nie?moim zdaniem wszystko się zmienia i nie szafowałbym nawet najsłuszniejszymi prawdami...;)
bo jak się nie zdecydujemy, czy ma być tak czy siak, i nie zdamy sobie spraw,że jest dobrze jak jest, to / cytuję /:
>- to i tak o d... potłuc;) / znałem "o kant d... potłuc", ale Twoje też fajne :))))/
a właściwie dlaczego ludzi tak przyciąga wątek "Samotność zabija :-("?
Ej, sivy - czy Ty masz trudności ze zrozumieniem tekstu(?) Przecież w ani jednej wypowiedzi nie napisałam, że istnieją ideały - wręcz przeciwnie - cały czas twierdzę, że ich nie ma - i to jest dla mnie prawda absolutna, niezmienna i pewna, jak to, że trawa jest zielona, więc co to ma być(???):
> zdecyduj sie albo nie ma ideału albo jest jakaś "prawda
> absolutna" - jakby coś nie zmiennego, aksjomat,
> transcendtentalne zapewnienie, nie?
Hej - a może masz jakieś swoje, odkrywcze teorie, o których nie wiemy - śmiało, podziel się nimi z Nami:)))
Jedno "ale" - jeżeli chcesz podejmować z kimś dyskusję, to przynajmniej dobrze "wysłuchaj" swojego rozmówcę:P Poza tym, jeżeli już się czepiasz do "stylu" mojej wypowiedzi to, z łaski swojej, zacznij najpierw od korekty swoich (patrz: transcendtentalne - ja znam - transcendentalne)
Ale w sumie Twoje też fajne :)))) - taki mały neologizm:P - takie zabawne, powiedziałabym:)
>
> a właściwie dlaczego ludzi tak przyciąga wątek "Samotność
> zabija :-("?
Może dlatego, że jest w nim dużo wypowiedzi(?) Ale ja proponuję, żebyś najpierw powiedział - dlaczego CIEBIE przyciąga...
M25.
> zdecyduj sie albo nie ma ideału albo jest jakaś "prawda
> absolutna" - jakby coś nie zmiennego, aksjomat,
> transcendtentalne zapewnienie, nie?
Hej - a może masz jakieś swoje, odkrywcze teorie, o których nie wiemy - śmiało, podziel się nimi z Nami:)))
Jedno "ale" - jeżeli chcesz podejmować z kimś dyskusję, to przynajmniej dobrze "wysłuchaj" swojego rozmówcę:P Poza tym, jeżeli już się czepiasz do "stylu" mojej wypowiedzi to, z łaski swojej, zacznij najpierw od korekty swoich (patrz: transcendtentalne - ja znam - transcendentalne)
Ale w sumie Twoje też fajne :)))) - taki mały neologizm:P - takie zabawne, powiedziałabym:)
>
> a właściwie dlaczego ludzi tak przyciąga wątek "Samotność
> zabija :-("?
Może dlatego, że jest w nim dużo wypowiedzi(?) Ale ja proponuję, żebyś najpierw powiedział - dlaczego CIEBIE przyciąga...
M25.
odpowiadam, a literówki jak będę chciał to będę popełniał / teraz się postaram /: chciałem się podroczyć trochę, bo moim zdaniem ten kto mówi, że "nie ma ideału" takiego ideału szuka, bądź szukał, co trochę przeczy sobie.
po drugie jeżeli po prostu wierzysz w cytowaną prawdę abolutną, to skąd w głębi duszy możesz wiedzieć, że go nie ma, jak nie wiesz jak ma wyglądać, BO nie szukasz bowiem go "nie ma".obłędne kółko.coś tak jak gdy wieczny kłamca mówi: "zawsze kłamię".
i wygląda na to, że Ci co napisali że "ideału nie ma" i nie warto nawet się męczyć i szukać, to najczęściej są rozczarowani, że nie poczuli jeszcze nigdy, że ktoś dla NICH mógłby być idealny...
na razie tylko jedna osoba stwierdziła, że ma SWÓJ IDEAŁ, który rozrzuca skarpetki.a ja mam ideał który doprowadza mnie do szału nocnym sprzątaniem.a inni / uogólniam / nawet o 5% nie skłonili się do prawdziwych słów, tylko szereg merytorycznych odpowiedzi z filozofii.widać samotność zabija...tylko co?
ale jak napisałaś / chyba zgryźliwie ;) / nie umiem czytać...dzięki za kubełek wody :))))))))))) pozdrawiam
po drugie jeżeli po prostu wierzysz w cytowaną prawdę abolutną, to skąd w głębi duszy możesz wiedzieć, że go nie ma, jak nie wiesz jak ma wyglądać, BO nie szukasz bowiem go "nie ma".obłędne kółko.coś tak jak gdy wieczny kłamca mówi: "zawsze kłamię".
i wygląda na to, że Ci co napisali że "ideału nie ma" i nie warto nawet się męczyć i szukać, to najczęściej są rozczarowani, że nie poczuli jeszcze nigdy, że ktoś dla NICH mógłby być idealny...
na razie tylko jedna osoba stwierdziła, że ma SWÓJ IDEAŁ, który rozrzuca skarpetki.a ja mam ideał który doprowadza mnie do szału nocnym sprzątaniem.a inni / uogólniam / nawet o 5% nie skłonili się do prawdziwych słów, tylko szereg merytorycznych odpowiedzi z filozofii.widać samotność zabija...tylko co?
ale jak napisałaś / chyba zgryźliwie ;) / nie umiem czytać...dzięki za kubełek wody :))))))))))) pozdrawiam
Wiesz co(?) Tak od jakiegoś czasu czytam Twoje wypowiedzi i mam nieodparte wrażenie, że jesteś sofistą...Taki Georgiasz, czy co(?)
Są pewne prawdy a priori - nie ma co się od nich odcinać.
> odpowiadam, a literówki jak będę chciał to będę popełniał /
> teraz się postaram /:
a pisz sobie, jak Ci się chce - tylko bądź konsekwentny...
chciałem się podroczyć trochę, bo moim
> zdaniem ten kto mówi, że "nie ma ideału" takiego ideału szuka,
> bądź szukał, co trochę przeczy sobie.
Ale z czego wnosisz(?) Gdzie ciąg logiczny, krok po kroku - może to projekcja Twojej autopsji. Twojej nie znaczy - wszystkich.
> po drugie jeżeli po prostu wierzysz w cytowaną prawdę abolutną,
> to skąd w głębi duszy możesz wiedzieć, że go nie ma, jak nie
> wiesz jak ma wyglądać, BO nie szukasz bowiem go "nie
> ma".obłędne kółko.coś tak jak gdy wieczny kłamca mówi: "zawsze
> kłamię".
Bo po pierwsze jestem dobrym obserwatorem, po drugie, jak już wyżej napisałam są pewne prawdy aprioryczne. A skąd wiesz, że Nasza Galaktyka nie jest jedyną w kosmosie - nie mów mi, że widziałeś na własne oczy;) - a jednak wierzysz...
> i wygląda na to, że Ci co napisali że "ideału nie ma" i nie
> warto nawet się męczyć i szukać, to najczęściej są
> rozczarowani, że nie poczuli jeszcze nigdy, że ktoś dla NICH
> mógłby być idealny...
>
Mylisz pojęcia - zwykle jest tak, że ktoś Nam bardzo odpowiada, pomimo pewnych "braków" (chociaż brzmi okropnie). Dla Nas jest "prawie idealny" - a to już nie jest ideał, prawda(?)
> na razie tylko jedna osoba stwierdziła, że ma SWÓJ IDEAŁ, który
> rozrzuca skarpetki.a ja mam ideał który doprowadza mnie do
> szału nocnym sprzątaniem.a inni / uogólniam / nawet o 5% nie
> skłonili się do prawdziwych słów, tylko szereg merytorycznych
> odpowiedzi z filozofii.widać samotność zabija...tylko co?
>
Ale to już nie jest ideał! To tak jakby uwielbiana prze Ciebie kula z jednej strony była wgnieciona - niby kula jest, ale sama forma nie jest już idealna.
> ale jak napisałaś / chyba zgryźliwie ;) / nie umiem
> czytać...dzięki za kubełek wody :))))))))))) pozdrawiam
Cały czas Nam udowadniasz, że pisać i czytać potrafisz...;) I nie obrażaj się za to, że ktoś może mieć inne poglądy:) Ma do tego prawo:)
Pozdrawiam, M25.
Są pewne prawdy a priori - nie ma co się od nich odcinać.
> odpowiadam, a literówki jak będę chciał to będę popełniał /
> teraz się postaram /:
a pisz sobie, jak Ci się chce - tylko bądź konsekwentny...
chciałem się podroczyć trochę, bo moim
> zdaniem ten kto mówi, że "nie ma ideału" takiego ideału szuka,
> bądź szukał, co trochę przeczy sobie.
Ale z czego wnosisz(?) Gdzie ciąg logiczny, krok po kroku - może to projekcja Twojej autopsji. Twojej nie znaczy - wszystkich.
> po drugie jeżeli po prostu wierzysz w cytowaną prawdę abolutną,
> to skąd w głębi duszy możesz wiedzieć, że go nie ma, jak nie
> wiesz jak ma wyglądać, BO nie szukasz bowiem go "nie
> ma".obłędne kółko.coś tak jak gdy wieczny kłamca mówi: "zawsze
> kłamię".
Bo po pierwsze jestem dobrym obserwatorem, po drugie, jak już wyżej napisałam są pewne prawdy aprioryczne. A skąd wiesz, że Nasza Galaktyka nie jest jedyną w kosmosie - nie mów mi, że widziałeś na własne oczy;) - a jednak wierzysz...
> i wygląda na to, że Ci co napisali że "ideału nie ma" i nie
> warto nawet się męczyć i szukać, to najczęściej są
> rozczarowani, że nie poczuli jeszcze nigdy, że ktoś dla NICH
> mógłby być idealny...
>
Mylisz pojęcia - zwykle jest tak, że ktoś Nam bardzo odpowiada, pomimo pewnych "braków" (chociaż brzmi okropnie). Dla Nas jest "prawie idealny" - a to już nie jest ideał, prawda(?)
> na razie tylko jedna osoba stwierdziła, że ma SWÓJ IDEAŁ, który
> rozrzuca skarpetki.a ja mam ideał który doprowadza mnie do
> szału nocnym sprzątaniem.a inni / uogólniam / nawet o 5% nie
> skłonili się do prawdziwych słów, tylko szereg merytorycznych
> odpowiedzi z filozofii.widać samotność zabija...tylko co?
>
Ale to już nie jest ideał! To tak jakby uwielbiana prze Ciebie kula z jednej strony była wgnieciona - niby kula jest, ale sama forma nie jest już idealna.
> ale jak napisałaś / chyba zgryźliwie ;) / nie umiem
> czytać...dzięki za kubełek wody :))))))))))) pozdrawiam
Cały czas Nam udowadniasz, że pisać i czytać potrafisz...;) I nie obrażaj się za to, że ktoś może mieć inne poglądy:) Ma do tego prawo:)
Pozdrawiam, M25.
nikomu nic nie udowadniam i nawet nie staram się tego robić, bowiem wyznaję zasadę, że nie wiem nawet jak bym mógł uzasadanić swoje, nie mam prawa oczekiwać od nieznanych - bowiem WY nie znacie mnie i odwrotnie - ludzi,że uznają to za prawdę.
daleki więc jestem tutaj od sofizmu, chociaż w pracy / prawo / posługuję się nieraz takim narzędziem.może "wyczulona" jesteś na ten ton ale zdarza mi się to bezwiednie / jak słówka: bowiem, także, zatem... / .
wyjaśnię może już "jawnie" o co mi chodziło - nie podoba mi się i zasmuca, że osoba młoda i niezwykle inteligenta, stawia przed sobą "bariery poznawcze" w postaci utartych frazesów, bo jestem z tego samego przedziału wiekowego.sorki, że to powiem, ale przekroczony ćwierć setki to nie jest wiek filozofa, który zna prawdy absolutne.młodość także>25, jest po to żeby się uczyć, nawet popełniając błędy.z drugiej strony to Kant rozpowszechnił te a priori i inne, ale jego nazwisko nie potwierdza jego prawdomówności :)))
nie ciągnijmy tego wątku, bo argumentum ad personam na się pojawiło, zwłaszcza w formie malutka25=My, Nam, a sivy=On,Oni,Im.dzięki i pozdrowionka.
daleki więc jestem tutaj od sofizmu, chociaż w pracy / prawo / posługuję się nieraz takim narzędziem.może "wyczulona" jesteś na ten ton ale zdarza mi się to bezwiednie / jak słówka: bowiem, także, zatem... / .
wyjaśnię może już "jawnie" o co mi chodziło - nie podoba mi się i zasmuca, że osoba młoda i niezwykle inteligenta, stawia przed sobą "bariery poznawcze" w postaci utartych frazesów, bo jestem z tego samego przedziału wiekowego.sorki, że to powiem, ale przekroczony ćwierć setki to nie jest wiek filozofa, który zna prawdy absolutne.młodość także>25, jest po to żeby się uczyć, nawet popełniając błędy.z drugiej strony to Kant rozpowszechnił te a priori i inne, ale jego nazwisko nie potwierdza jego prawdomówności :)))
nie ciągnijmy tego wątku, bo argumentum ad personam na się pojawiło, zwłaszcza w formie malutka25=My, Nam, a sivy=On,Oni,Im.dzięki i pozdrowionka.
sivy napisał(a):
> nikomu nic nie udowadniam i nawet nie staram się tego robić,
> bowiem wyznaję zasadę, że nie wiem nawet jak bym mógł
> uzasadanić swoje, nie mam prawa oczekiwać od nieznanych -
> bowiem WY nie znacie mnie i odwrotnie - ludzi,że uznają to za
> prawdę.
Nie rozumiem a propos czego to piszesz, chyba zastosowałeś skrót myślowy, ale oki - przyjmuję;)
> daleki więc jestem tutaj od sofizmu, chociaż w pracy / prawo /
> posługuję się nieraz takim narzędziem.może "wyczulona" jesteś
> na ten ton ale zdarza mi się to bezwiednie / jak słówka:
> bowiem, także, zatem... / .
Słówka nie są jedynym wyznacznikiem jakiejkolwiek "szkoły". A mówiąc (pisząc) o sofizmie, miałam na myśli Twoją tendencję "odkręcania kota ogonem" - typowego dla tej szkoły udowadniania - bogatą retoryką -swoich racji, które często (jak to na sofistów przystało) nie miały na celu dążenia do prawdy, ale w swoim kunszcie oratorskim miały na celu obronę swoich (często zupełnie absurdalnych) tez. No tak....ale skoro jesteś prawnikiem.... Współcześni, którzy są określani mianem sofistów to przecież politycy i prawnicy:(((
> wyjaśnię może już "jawnie" o co mi chodziło - nie podoba mi się
> i zasmuca, że osoba młoda i niezwykle inteligenta,
Oj, nie trzeba było;) Ale dziękuję :):P
ma przed
> sobą "bariery poznawcze" w postaci utartych frazesów,
Nie prawda. Skąd ten wniosek? Staram się dostrzegać wieloaspektowość sytuacji i doskonale rozumiem, że takie one są - bo ilu ludzi, tyle teorii. A jeśli chodzi o "bariery poznawcze" - to przyznam Ci się, że ku wściekłości jednych (nauczyciele) i uciesze innych (znajomi) staram się, jako osoba z silnymi wpływami zodiakalnej Wagi, równoważyć pewne zjawiska, dociekać ich sedna. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy widać tylko tę jedną, jedyną "stronę medalu".
A te, według Ciebie, utarte frazesy, to przepraszam - które(?)
bo jestem
> z tego samego przedziału wiekowego.sorki, że to powiem, ale
> przekroczony ćwierć setki to nie jest wiek filozofa, który zna
> prawdy absolutne.
A kto powiedział, że to są MOJE prawdy absolutne - one funkcjonują od wieków, a ja je po prostu pokornie przyjmuję! Wiem, że nie jestem najmądrzejsza z najmądrzejszych - jak świat światem byli, są i będą (dzięki Bogu) mądrzejści. Nie mam - wierzaj mi - zadatków na filozofa;))) O "wielkiej" filozofii mogę jedynie porozmawiać.
młodość także>25, jest po to żeby się uczyć,
Otóż to! Tylko, żeby się uczyć, trzeba czasami przyjąć pewien punkt odniesienia, jakąś stałą! Nie jestem ignorantką.
> nawet popełniając błędy.z drugiej strony to Kant rozpowszechnił
> te a priori i inne,
A priori pochodzi z łaciny i oznacza (dosłownie) - z założenia - Kant tyko przysposobił sobie (jak wielu innych) pewną terminologię. Jedyne, co w tej dyskusji, można przypiąć do Kanta to pojęcie transcendentalizmu....
ale jego nazwisko nie potwierdza jego
> prawdomówności :)))
Tym gorzej dla Ciebie:(
> nie ciągnijmy tego wątku, bo argumentum ad personam na się
> pojawiło,
Jedyne z czym się mogę zgodzić, kiedy mówisz o argumentum ad personam to to, że podważasz moje postrzeganie świata - tak, to rzeczywiście jest osobisty przytyk:P Ale nie gniewam się :)
zwłaszcza w formie malutka25=My, Nam, a
> sivy=On,Oni,Im.
Bzdura - po prostu walczę o swoje argumenty. Gdybym tak myślała, jak mi to próbujesz przedstawić, to oznaczałoby, że jestem nic niewartą, nadmuchaną i zarozumiałą pańcią. A tak nie jest - podejmuję dyskusję - to ukłon w Twoją stronę:)))))
Nie chcę się czepiać, ale według W. Kopalińskiego ideał - to "...doskonałość, najwyższy cel dążeń, pragnień, wzór, probierz..."
Pozdrawiam, Malutka25.
> nikomu nic nie udowadniam i nawet nie staram się tego robić,
> bowiem wyznaję zasadę, że nie wiem nawet jak bym mógł
> uzasadanić swoje, nie mam prawa oczekiwać od nieznanych -
> bowiem WY nie znacie mnie i odwrotnie - ludzi,że uznają to za
> prawdę.
Nie rozumiem a propos czego to piszesz, chyba zastosowałeś skrót myślowy, ale oki - przyjmuję;)
> daleki więc jestem tutaj od sofizmu, chociaż w pracy / prawo /
> posługuję się nieraz takim narzędziem.może "wyczulona" jesteś
> na ten ton ale zdarza mi się to bezwiednie / jak słówka:
> bowiem, także, zatem... / .
Słówka nie są jedynym wyznacznikiem jakiejkolwiek "szkoły". A mówiąc (pisząc) o sofizmie, miałam na myśli Twoją tendencję "odkręcania kota ogonem" - typowego dla tej szkoły udowadniania - bogatą retoryką -swoich racji, które często (jak to na sofistów przystało) nie miały na celu dążenia do prawdy, ale w swoim kunszcie oratorskim miały na celu obronę swoich (często zupełnie absurdalnych) tez. No tak....ale skoro jesteś prawnikiem.... Współcześni, którzy są określani mianem sofistów to przecież politycy i prawnicy:(((
> wyjaśnię może już "jawnie" o co mi chodziło - nie podoba mi się
> i zasmuca, że osoba młoda i niezwykle inteligenta,
Oj, nie trzeba było;) Ale dziękuję :):P
ma przed
> sobą "bariery poznawcze" w postaci utartych frazesów,
Nie prawda. Skąd ten wniosek? Staram się dostrzegać wieloaspektowość sytuacji i doskonale rozumiem, że takie one są - bo ilu ludzi, tyle teorii. A jeśli chodzi o "bariery poznawcze" - to przyznam Ci się, że ku wściekłości jednych (nauczyciele) i uciesze innych (znajomi) staram się, jako osoba z silnymi wpływami zodiakalnej Wagi, równoważyć pewne zjawiska, dociekać ich sedna. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy widać tylko tę jedną, jedyną "stronę medalu".
A te, według Ciebie, utarte frazesy, to przepraszam - które(?)
bo jestem
> z tego samego przedziału wiekowego.sorki, że to powiem, ale
> przekroczony ćwierć setki to nie jest wiek filozofa, który zna
> prawdy absolutne.
A kto powiedział, że to są MOJE prawdy absolutne - one funkcjonują od wieków, a ja je po prostu pokornie przyjmuję! Wiem, że nie jestem najmądrzejsza z najmądrzejszych - jak świat światem byli, są i będą (dzięki Bogu) mądrzejści. Nie mam - wierzaj mi - zadatków na filozofa;))) O "wielkiej" filozofii mogę jedynie porozmawiać.
młodość także>25, jest po to żeby się uczyć,
Otóż to! Tylko, żeby się uczyć, trzeba czasami przyjąć pewien punkt odniesienia, jakąś stałą! Nie jestem ignorantką.
> nawet popełniając błędy.z drugiej strony to Kant rozpowszechnił
> te a priori i inne,
A priori pochodzi z łaciny i oznacza (dosłownie) - z założenia - Kant tyko przysposobił sobie (jak wielu innych) pewną terminologię. Jedyne, co w tej dyskusji, można przypiąć do Kanta to pojęcie transcendentalizmu....
ale jego nazwisko nie potwierdza jego
> prawdomówności :)))
Tym gorzej dla Ciebie:(
> nie ciągnijmy tego wątku, bo argumentum ad personam na się
> pojawiło,
Jedyne z czym się mogę zgodzić, kiedy mówisz o argumentum ad personam to to, że podważasz moje postrzeganie świata - tak, to rzeczywiście jest osobisty przytyk:P Ale nie gniewam się :)
zwłaszcza w formie malutka25=My, Nam, a
> sivy=On,Oni,Im.
Bzdura - po prostu walczę o swoje argumenty. Gdybym tak myślała, jak mi to próbujesz przedstawić, to oznaczałoby, że jestem nic niewartą, nadmuchaną i zarozumiałą pańcią. A tak nie jest - podejmuję dyskusję - to ukłon w Twoją stronę:)))))
Nie chcę się czepiać, ale według W. Kopalińskiego ideał - to "...doskonałość, najwyższy cel dążeń, pragnień, wzór, probierz..."
Pozdrawiam, Malutka25.
no to podyskutujmy.
nowoczesny sofizmat / "prawnicy, politycy"/ daleki jest od filozofii greckiej , a szczególnie retoryki republiki rzymskiej.najprostszą zasadą sofistów, a także niezwykle skutecznym narzędziem erystyki jest ustosunkowywanie sie do fragmentów tekstu nieobjętych żadnym kontekstem, czyli tzw. wypowiedzi wyrwanych. "Nie rozumiem a propos czego to piszesz, chyba zastosowałeś skrót myślowy, ale oki - przyjmuję;)" - odpowiedziałem na zarzut zawarty w wypowiedzi wcześniejszej, że "Cały czas Nam udowadniasz, że pisać i czytać potrafisz...;)".jakoś umknęło że każda odpowiedź ma w sobie tzw. element sprzężenia zwrotnego, a zatem w grucie rzeczy jest reakcją na poprzednią wypowiedź interlokutora :) itd.
drugie primo / bo tamto było pierwsze primo jak mam być kosekwentny /, jeszcze prostszym zabiegiem aby zwyciężyć w dyskusji jest sprowadzić do takiej sytuacji, aby móc oskarżyć o nieuczciwe zagrywki interlokutora, bowiem w ten sposób najłatwiej ukryć ich własne wykorzystywanie :
"w swoim kunszcie oratorskim miały na celu obronę swoich (często zupełnie absurdalnych) tez", "po prostu walczę o swoje argumenty" etc a patrz jw. i przykłady poniżej.
trzecie primo: zastosowanie erystyki wymaga aby zdobyć w dyskusji przewagę. w teorii aktów mowy Nęckiego / pragmatyczno-kontekstowa/ mówi sie o mocy i pozycji. nie odnosi się to jednak do chwili obecnej, czyli toczonej dyskusji. najlepiej jeżeli odwołamy sie do "obiektywnych" czynników pozycjonujących własną osobę na "wyższym szczeblu" od przeciwnika np: pozycji społecznej, wykształceniu, hierarchii, a czasami czynników trochę absurdalnych, ale mających "kosmiczny" wpływ na kształtowanie naszej "lepszej" od przeciwnika osobowości:
"...jako osoba z silnymi wpływami zodiakalnej Wagi, równoważyć pewne zjawiska, dociekać ich sedna. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy widać tylko tę jedną, jedyną stronę medalu". ja jestem zodiakalnym Bliżniakiem i nie wiem co to znaczy szczerze mówiąc ale się ciesze :)))
4 primo i dalej erystyka.a może...zwykła wymiana argumentów z zakresu dyskredytowania wiedzy przeciwnika / przecież przetrwają silniejsi/silniejsze :)))))) / :
"A priori pochodzi z łaciny i oznacza (dosłownie) - z założenia - Kant tyko przysposobił sobie (jak wielu innych) pewną terminologię. Jedyne, co w tej dyskusji, można przypiąć do Kanta to pojęcie transcendentalizmu...." ktoś wyciął tekst i nie zauważył, że napisane było "to Kant rozpowszechnił
te a priori i inne". chciałem tak z dowcipem...nie było napisane że Kant wymyślił ani że jemu można to przypiąć.to dzięki niemu "z założenia" stało sie tzw. argumentem, żeby wytłumaczyć transcendentalne.a na początku było słowo, stoi gdzieś napisane...tylko trzeba przeczytać ;))))
5 primo. Ponowne działanie żeby przypiąć łatkę komuś, żeby gdzie indziej nie było widać: "Jedyne z czym się mogę zgodzić, kiedy mówisz o argumentum ad personam to to, że podważasz moje postrzeganie świata - tak, to rzeczywiście jest osobisty przytyk". Podważanie czyjegoś postrzegania świata nie jest "osobistym przytykiem", ale podnoszeniem pewnych roszczeń co do prawdy, a zarazem wejściem na pole wymiany komunikacyjnej, w której nie chodzi o to aby jedna strona zniewoliła drugą / Alter i Ego/, ale poprzez wymianę argumentów uzgodniły sposób postrzegania lub działania / naczytałem się Habermasa, poleciłbym ale dziadek ostatnio zdziwaczał i pisuje różne inne bzdury - ale teoria działań komunikacyjnych jest good /.a co mamy z drugiej strony?:"Tym gorzej dla Ciebie:(" - dla mnie,dla sivego / buuuu /; "... jak mi to próbujesz przedstawić" - niedobry prosiak sivy. to tak trochę ad personam nie?:))))))
6 primo wracamy do erystyki - ty jeden przeciwko wszystkim, my razem-a ty sam.to tak jak się rozmawia w towarzystwie, ale wszyscy śmieją się z dowcipów tylko jednego, który stoi naprzeciw ciebie: "Cały czas Nam udowadniasz" "...- śmiało, podziel się nimi z Nami:)))" "Twojej nie znaczy - wszystkich"...i jak tu się ma: "... to oznaczałoby, że jestem nic niewartą, nadmuchaną i zarozumiałą pańcią. A tak nie jest - podejmuję dyskusję - to ukłon w Twoją stronę:))))) / i wszyscy się śmieją - dopisek by sivy ;) / "
to były żarty !!! widać potrafimy sobie "porozmawiać" na temat co? Widzisz jak się chce to można wszystko wyczytać i z treści i spomiędzy / jak to się pisze? / linijek tekstu. dawno nie bawiłem się w rozbiory zdań i wypowiedzi :) jeżeli Cię zdenerwowałem to niechcący...
teraz merytorycznie. napisałaś:"a kto powiedział, że to są MOJE prawdy absolutne - one funkcjonują od wieków, a ja je po prostu pokornie przyjmuję!" jak to ma się do stosunku ZNAĆ-MIEĆ?czyż nie można by zrozumieć tego w ten sposób, że skoro je przyjmujesz - powiedzmy wpisujesz w swoją bazę danych - to są one Twoje / czyli je MASZ /?
przecież przyjmując takie założenie a priori, nie będziesz dążyć do jego sprawdzenia, bowiem Twój komputer powie Ci od razu - "tak jest" albo "tak nie jest". Próbuje tylko tak dociec, a nie odwrócić „kota ogonem” / zresztą ciekawe dlaczego tak się mówi? Dygresja /.
moim skromniutkim zdaniem,którego nikomu nie narzucam, każde założenie aprioryczne jest jednak weryfikowalne.świat idzie do przodu i zwłaszcza dla ludzi młodych nie powinno być prawd absolutnych.zwłaszcza jeżeli chodzi o frazesy i myślę przede wszystkim o "nie ma ideału" i "co ma się nie udać na pewno się nie uda" etc, bo to rzeczy względne i dla każdego indywidualne, a zatem nieobjęta żadną prawdą uniwersalną.wydaje się logiczne.
bezspornie jednak zgadzam się, że istnieją zasady niepodważalne, np. nie zabijaj.ale niestety dla mnie i jak się zdaje dla większości społeczeństwa, bowiem zdażają się patologie i inne moralności, gdzie prawda ta jest pojmowana zgoła odmiennie.pozdrowenia.
ps:wiem też że sie nie pisze "pierwsze primo" bo to to samo, a już w ogóle drugie i następne primmo, ale fajnie brzmi :))))))))
nowoczesny sofizmat / "prawnicy, politycy"/ daleki jest od filozofii greckiej , a szczególnie retoryki republiki rzymskiej.najprostszą zasadą sofistów, a także niezwykle skutecznym narzędziem erystyki jest ustosunkowywanie sie do fragmentów tekstu nieobjętych żadnym kontekstem, czyli tzw. wypowiedzi wyrwanych. "Nie rozumiem a propos czego to piszesz, chyba zastosowałeś skrót myślowy, ale oki - przyjmuję;)" - odpowiedziałem na zarzut zawarty w wypowiedzi wcześniejszej, że "Cały czas Nam udowadniasz, że pisać i czytać potrafisz...;)".jakoś umknęło że każda odpowiedź ma w sobie tzw. element sprzężenia zwrotnego, a zatem w grucie rzeczy jest reakcją na poprzednią wypowiedź interlokutora :) itd.
drugie primo / bo tamto było pierwsze primo jak mam być kosekwentny /, jeszcze prostszym zabiegiem aby zwyciężyć w dyskusji jest sprowadzić do takiej sytuacji, aby móc oskarżyć o nieuczciwe zagrywki interlokutora, bowiem w ten sposób najłatwiej ukryć ich własne wykorzystywanie :
"w swoim kunszcie oratorskim miały na celu obronę swoich (często zupełnie absurdalnych) tez", "po prostu walczę o swoje argumenty" etc a patrz jw. i przykłady poniżej.
trzecie primo: zastosowanie erystyki wymaga aby zdobyć w dyskusji przewagę. w teorii aktów mowy Nęckiego / pragmatyczno-kontekstowa/ mówi sie o mocy i pozycji. nie odnosi się to jednak do chwili obecnej, czyli toczonej dyskusji. najlepiej jeżeli odwołamy sie do "obiektywnych" czynników pozycjonujących własną osobę na "wyższym szczeblu" od przeciwnika np: pozycji społecznej, wykształceniu, hierarchii, a czasami czynników trochę absurdalnych, ale mających "kosmiczny" wpływ na kształtowanie naszej "lepszej" od przeciwnika osobowości:
"...jako osoba z silnymi wpływami zodiakalnej Wagi, równoważyć pewne zjawiska, dociekać ich sedna. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy widać tylko tę jedną, jedyną stronę medalu". ja jestem zodiakalnym Bliżniakiem i nie wiem co to znaczy szczerze mówiąc ale się ciesze :)))
4 primo i dalej erystyka.a może...zwykła wymiana argumentów z zakresu dyskredytowania wiedzy przeciwnika / przecież przetrwają silniejsi/silniejsze :)))))) / :
"A priori pochodzi z łaciny i oznacza (dosłownie) - z założenia - Kant tyko przysposobił sobie (jak wielu innych) pewną terminologię. Jedyne, co w tej dyskusji, można przypiąć do Kanta to pojęcie transcendentalizmu...." ktoś wyciął tekst i nie zauważył, że napisane było "to Kant rozpowszechnił
te a priori i inne". chciałem tak z dowcipem...nie było napisane że Kant wymyślił ani że jemu można to przypiąć.to dzięki niemu "z założenia" stało sie tzw. argumentem, żeby wytłumaczyć transcendentalne.a na początku było słowo, stoi gdzieś napisane...tylko trzeba przeczytać ;))))
5 primo. Ponowne działanie żeby przypiąć łatkę komuś, żeby gdzie indziej nie było widać: "Jedyne z czym się mogę zgodzić, kiedy mówisz o argumentum ad personam to to, że podważasz moje postrzeganie świata - tak, to rzeczywiście jest osobisty przytyk". Podważanie czyjegoś postrzegania świata nie jest "osobistym przytykiem", ale podnoszeniem pewnych roszczeń co do prawdy, a zarazem wejściem na pole wymiany komunikacyjnej, w której nie chodzi o to aby jedna strona zniewoliła drugą / Alter i Ego/, ale poprzez wymianę argumentów uzgodniły sposób postrzegania lub działania / naczytałem się Habermasa, poleciłbym ale dziadek ostatnio zdziwaczał i pisuje różne inne bzdury - ale teoria działań komunikacyjnych jest good /.a co mamy z drugiej strony?:"Tym gorzej dla Ciebie:(" - dla mnie,dla sivego / buuuu /; "... jak mi to próbujesz przedstawić" - niedobry prosiak sivy. to tak trochę ad personam nie?:))))))
6 primo wracamy do erystyki - ty jeden przeciwko wszystkim, my razem-a ty sam.to tak jak się rozmawia w towarzystwie, ale wszyscy śmieją się z dowcipów tylko jednego, który stoi naprzeciw ciebie: "Cały czas Nam udowadniasz" "...- śmiało, podziel się nimi z Nami:)))" "Twojej nie znaczy - wszystkich"...i jak tu się ma: "... to oznaczałoby, że jestem nic niewartą, nadmuchaną i zarozumiałą pańcią. A tak nie jest - podejmuję dyskusję - to ukłon w Twoją stronę:))))) / i wszyscy się śmieją - dopisek by sivy ;) / "
to były żarty !!! widać potrafimy sobie "porozmawiać" na temat co? Widzisz jak się chce to można wszystko wyczytać i z treści i spomiędzy / jak to się pisze? / linijek tekstu. dawno nie bawiłem się w rozbiory zdań i wypowiedzi :) jeżeli Cię zdenerwowałem to niechcący...
teraz merytorycznie. napisałaś:"a kto powiedział, że to są MOJE prawdy absolutne - one funkcjonują od wieków, a ja je po prostu pokornie przyjmuję!" jak to ma się do stosunku ZNAĆ-MIEĆ?czyż nie można by zrozumieć tego w ten sposób, że skoro je przyjmujesz - powiedzmy wpisujesz w swoją bazę danych - to są one Twoje / czyli je MASZ /?
przecież przyjmując takie założenie a priori, nie będziesz dążyć do jego sprawdzenia, bowiem Twój komputer powie Ci od razu - "tak jest" albo "tak nie jest". Próbuje tylko tak dociec, a nie odwrócić „kota ogonem” / zresztą ciekawe dlaczego tak się mówi? Dygresja /.
moim skromniutkim zdaniem,którego nikomu nie narzucam, każde założenie aprioryczne jest jednak weryfikowalne.świat idzie do przodu i zwłaszcza dla ludzi młodych nie powinno być prawd absolutnych.zwłaszcza jeżeli chodzi o frazesy i myślę przede wszystkim o "nie ma ideału" i "co ma się nie udać na pewno się nie uda" etc, bo to rzeczy względne i dla każdego indywidualne, a zatem nieobjęta żadną prawdą uniwersalną.wydaje się logiczne.
bezspornie jednak zgadzam się, że istnieją zasady niepodważalne, np. nie zabijaj.ale niestety dla mnie i jak się zdaje dla większości społeczeństwa, bowiem zdażają się patologie i inne moralności, gdzie prawda ta jest pojmowana zgoła odmiennie.pozdrowenia.
ps:wiem też że sie nie pisze "pierwsze primo" bo to to samo, a już w ogóle drugie i następne primmo, ale fajnie brzmi :))))))))
Widzę, że "ciągniemy gluta" (?) Ok, to ciągniemy dalej;)
sivy napisał(a):
> no to podyskutujmy.
>
> nowoczesny sofizmat / "prawnicy, politycy"/ daleki jest od
> filozofii greckiej , a szczególnie retoryki republiki
> rzymskiej.
Nie tak zupełnie - to w dalszym ciągu "nieścisłość wnioskowania i świadomy błąd logiczny" poparty kwiecistą, niesolidną argumentacją. Zresztą - nie bez przyczyny ta grupa społeczna zyskała sobie to miano - "...sceptycy, umiejący udowodnić dowolne stwierdzenie..." - nie brzmi współcześnie(?) Dla mnie aż za bardzo:)
Natomiast Grecy byli nie tylko znamienitymi filozofami, ale również doskonałymi retorykami - co potwierdza cała palestra sofistów (Protagoras, Georgiasz, Sokrates, Platon(!) - notabene - dzięki Platonowi sofiści zyskali TAk złą sławę)
najprostszą zasadą sofistów, a także niezwykle
> skutecznym narzędziem erystyki jest ustosunkowywanie sie do
> fragmentów tekstu nieobjętych żadnym kontekstem, czyli tzw.
> wypowiedzi wyrwanych.
Najprostszą zasadą sofistów (Sokrates) była zasada "żywej dyskusji" - którą przeprowadzali za pomocą dwóch, uzupełniających się metod - elenktycznej i majeutycznej.
"Nie rozumiem a propos czego to piszesz,
> chyba zastosowałeś skrót myślowy, ale oki - przyjmuję;)" -
> odpowiedziałem na zarzut zawarty w wypowiedzi wcześniejszej, że
> "Cały czas Nam udowadniasz, że pisać i czytać
> potrafisz...;)".jakoś umknęło że każda odpowiedź ma w sobie
> tzw. element sprzężenia zwrotnego, a zatem w grucie rzeczy jest
> reakcją na poprzednią wypowiedź interlokutora :) itd.
Po pierwsze - to nie był zarzut. Poza tym nie musisz tego udowadniać - samo się udowadnia. W końcu, jeśli pisząc - odpowiadasz na poprzednią wypowiedź - to znaczy, że potrafisz zarówno czytać, jak i pisać. Mnie zaś chodziło o umiejętność rozumienia tekstu.
Dalej - nie wyjaśniaj mi zasad umiejętnego przeprowadzania dyskusji... Wiem, jakie są zasady erystyki:) Natomiast, wybacz, ale zdanie
"...nikomu nic nie udowadniam i nawet nie staram się tego robić, bowiem wyznaję zasadę, że nie wiem nawet jak bym mógł uzasadnić swoje, nie mam prawa oczekiwać od nieznanych - bowiem Wy nie znacie mnie i odwrotnie - ludzi, że uznają to za prawdę..." - sam się w to wczytaj - sorry, ale podtrzymuję swoją opinię, że ten wywód jest niejasny.
>
> drugie primo / bo tamto było pierwsze primo jak mam być
> kosekwentny /, jeszcze prostszym zabiegiem aby zwyciężyć w
> dyskusji jest sprowadzić do takiej sytuacji, aby móc oskarżyć o
> nieuczciwe zagrywki interlokutora, bowiem w ten sposób
> najłatwiej ukryć ich własne wykorzystywanie :
> "w swoim kunszcie oratorskim miały na celu obronę swoich
> (często zupełnie absurdalnych) tez", "po prostu walczę o swoje
> argumenty" etc a patrz jw. i przykłady poniżej.
Nie widzę tu chęci zdyskredytowania mojego rozmówcy (interlokutora;) - czyli Ciebie. Poczytaj wstecz swoje wypowiedzi - według mnie w wielu z nich, wprowadzone przez Ciebie, ciągi logiczne po prostu się wykluczają. A Ty wykorzystujesz ozdobniki do "zmylenia przeciwnika".
>
> trzecie primo: zastosowanie erystyki wymaga aby zdobyć w
> dyskusji przewagę. w teorii aktów mowy Nęckiego /
> pragmatyczno-kontekstowa/ mówi sie o mocy i pozycji. nie odnosi
> się to jednak do chwili obecnej, czyli toczonej dyskusji.
To po co przytoczyłeś ten przykład?!?
> najlepiej jeżeli odwołamy sie do "obiektywnych" czynników
> pozycjonujących własną osobę na "wyższym szczeblu" od
> przeciwnika np: pozycji społecznej, wykształceniu, hierarchii,
> a czasami czynników trochę absurdalnych, ale mających
> "kosmiczny" wpływ na kształtowanie naszej "lepszej" od
> przeciwnika osobowości:
> "...jako osoba z silnymi wpływami zodiakalnej Wagi, równoważyć
> pewne zjawiska, dociekać ich sedna. Zwłaszcza w sytuacjach,
> kiedy widać tylko tę jedną, jedyną stronę medalu". ja jestem
> zodiakalnym Bliżniakiem i nie wiem co to znaczy szczerze mówiąc
> ale się ciesze :)))
Tu przyznam Ci rację - nie każdy wie, co się kryje pod zodiakalnymi symbolami:) Waga, generalnie, symbolizuje równowagę. Zagłębiając się w arkana chodzi o dążenie do obiektywizmu, sprawiedliwości (przyglądanie się dwóm stronom medalu) i harmonii. I wcale nie chodzi o wykazanie "silniejszej, lepszej" ze stron. Chodziło mi o przedstawienie mojego rysu osobowości i charakterystycznych zachowań. Miało tylko pomóc w dyskusji - wszak zarzuciłeś mi, że mam przed sobą "bariery poznawcze". Otóż powtarzam - nie mam - bo z natury jestem dociekliwa.
>
> 4 primo i dalej erystyka.a może...zwykła wymiana argumentów z
> zakresu dyskredytowania wiedzy przeciwnika / przecież
> przetrwają silniejsi/silniejsze :)))))) / :
> "A priori pochodzi z łaciny i oznacza (dosłownie) - z założenia
> - Kant tyko przysposobił sobie (jak wielu innych) pewną
> terminologię. Jedyne, co w tej dyskusji, można przypiąć do
> Kanta to pojęcie transcendentalizmu...." ktoś wyciął tekst
nie wyciął - przeczytaj sobie:)
i nie zauważył, że napisane było "to Kant rozpowszechnił
> te a priori i inne".
Ok - dobrze - przystaję na to. Wytłumacz mi tylko jedno - skoro uważasz, że to utarte frazesy - to dlaczego się na nie powołujesz za pośrednictwem Kanta i jego teorii??? W końcu Kant, w swoich rozważaniach nad teorią poznania, przyjął trzy rodzaje sądów a priori, które polegały na tym, że możliwe jest poznanie bez względu na doświadczenie. Ty powołałeś się w swoich rozważaniach tylko na sądy a posteriori, czyli te, które były niemożliwe do poznania bez doświadczenia.
chciałem tak z dowcipem...nie było
> napisane że Kant wymyślił ani że jemu można to przypiąć.to
> dzięki niemu "z założenia" stało sie tzw. argumentem, żeby
> wytłumaczyć transcendentalne.a na początku było słowo, stoi
> gdzieś napisane...tylko trzeba przeczytać ;))))
Patrz, jak wyżej.
>
> 5 primo. Ponowne działanie żeby przypiąć łatkę komuś, żeby
> gdzie indziej nie było widać: "Jedyne z czym się mogę zgodzić,
> kiedy mówisz o argumentum ad personam to to, że podważasz moje
> postrzeganie świata - tak, to rzeczywiście jest osobisty
> przytyk". Podważanie czyjegoś postrzegania świata nie jest
> "osobistym przytykiem", ale podnoszeniem pewnych roszczeń co do
> prawdy,
Co jest zatem prawdą - wynik dyskusji(?) Według mnie każdy ma prawo do swoich przekonań. Ja nie staram się narzucać komuś swoich - za to bronię swoich racji - bo mam do tego prawo. Poza tym uważam, że z przekonaniami jest podobnie jak z gustami. A już starożytni mawiali: "..de gustibus non disputandum est..." Są tak indywidualne i osobiste, że nie można komuś powiedzieć - dlaczego jesteś tego zdania, to złe podejście(?) Według mnie to blablabla...itd. Przekonania są wypadkową tysiąca rzeczy - między innymi matrycy wartości i indywidualnego spojrzenia na to, co Nas otacza.
a zarazem wejściem na pole wymiany komunikacyjnej, w
> której nie chodzi o to aby jedna strona zniewoliła drugą /
> Alter i Ego/,
Patrz, jak wyżej.
ale poprzez wymianę argumentów uzgodniły sposób
> postrzegania lub działania / naczytałem się Habermasa,
> poleciłbym ale dziadek ostatnio zdziwaczał i pisuje różne inne
> bzdury - ale teoria działań komunikacyjnych jest good /.
Toteż tak robimy:) Ale coś nie możemy dojść do konsensusu;) Ciekawe dlaczego;)(?)
a co
> mamy z drugiej strony?:
"Tym gorzej dla Ciebie:(" - dla mnie,dla
> sivego / buuuu /; "... jak mi to próbujesz przedstawić" -
> niedobry prosiak sivy. to tak trochę ad personam nie?:))))))
Dlatego gorzej, że trochę się zapętliłeś:( Ad personam(?). Nie - po prostu stwierdzam fakt - brak konsekwencji logicznej.
> 6 primo wracamy do erystyki - ty jeden przeciwko wszystkim, my
> razem-a ty sam.
A nie zauważyłeś, że dyskusja toczy się tylko między Nami(?) Nikt tego nie komentuje, nie dopisuje swoich spostrzeżeń etc., etc.
to tak jak się rozmawia w towarzystwie, ale
> wszyscy śmieją się z dowcipów tylko jednego, który stoi
> naprzeciw ciebie: "Cały czas Nam udowadniasz" "...- śmiało,
> podziel się nimi z Nami:)))" "Twojej nie znaczy -
> wszystkich"
Nam - ponieważ pomimo braku zainteresowania tą dyskusją ze strony innych forumowiczy, mam świadomość, że nie jesteśmy na priv'ie. Wymaga tego:
po pierwsze primo;) - dobre wychowanie,
po drugie primo;) - szacunek do pozostałej części uczestników forum:)))
...i jak tu się ma: "... to oznaczałoby, że jestem
> nic niewartą, nadmuchaną i zarozumiałą pańcią. A tak nie jest -
> podejmuję dyskusję - to ukłon w Twoją stronę:))))) / i wszyscy
> się śmieją - dopisek by sivy ;) / "
Nie wiem czy ktoś się śmieje - bo na pewno nie ja:) Cały czas podtrzymuję:) Gdyby było inaczej, to pewnie nie dyskutowałabym z Tobą tak zawzięcie;) Dawno tak sobie nie roztrząsałam, przetrząsałam i drążyłam;):)))) Hehehehe - fajnie:)
> to były żarty !!! widać potrafimy sobie "porozmawiać" na temat
> co? Widzisz jak się chce to można wszystko wyczytać i z treści
> i spomiędzy / jak to się pisze? / linijek tekstu. dawno nie
> bawiłem się w rozbiory zdań i wypowiedzi :) jeżeli Cię
> zdenerwowałem to niechcący...
Jak wyżej:)
> teraz merytorycznie. napisałaś:"a kto powiedział, że to są MOJE
> prawdy absolutne - one funkcjonują od wieków, a ja je po prostu
> pokornie przyjmuję!" jak to ma się do stosunku ZNAĆ-MIEĆ?czyż
> nie można by zrozumieć tego w ten sposób, że skoro je
> przyjmujesz - powiedzmy wpisujesz w swoją bazę danych - to są
> one Twoje / czyli je MASZ /?
Błąd logiczny - kolejny;):P Moje - miało oznaczać - wymyślone przeze mnie:) W tym znaczeniu nie są moje. Co nie znaczy, że ich nie przyjęłam:)
> przecież przyjmując takie założenie a priori, nie będziesz
> dążyć do jego sprawdzenia, bowiem Twój komputer powie Ci od
> razu - "tak jest" albo "tak nie jest".
Bo według mnie, omawiane zjawisko ideału, to sąd a priori.
Próbuje tylko tak
> dociec, a nie odwrócić „kota ogonem” / zresztą
> ciekawe dlaczego tak się mówi? Dygresja /.
Nie wiem:)
> moim skromniutkim zdaniem,którego nikomu nie narzucam, każde
> założenie aprioryczne jest jednak weryfikowalne.świat idzie do
> przodu i zwłaszcza dla ludzi młodych nie powinno być prawd
> absolutnych.zwłaszcza jeżeli chodzi o frazesy i myślę przede
> wszystkim o "nie ma ideału" i "co ma się nie udać na pewno się
> nie uda" etc, bo to rzeczy względne i dla każdego indywidualne,
> a zatem nieobjęta żadną prawdą uniwersalną.wydaje się logiczne.
No cóż - czyli poddajesz w wątpliwość tyle wieków mozolnej pracy kilku wybitnych filozofów(?) Hm.... nic nie powiem, bo stwierdzisz, że to było ad personam;)
>
> bezspornie jednak zgadzam się, że istnieją zasady
> niepodważalne, np. nie zabijaj.ale niestety dla mnie i jak się
> zdaje dla większości społeczeństwa, bowiem zdażają się
> patologie i inne moralności, gdzie prawda ta jest pojmowana
> zgoła odmiennie.pozdrowenia.>
Nie wypowiadam się za kogoś (mam na mysli patologie). Ale masz rację -sama muchy nie tknę ;)
> ps:wiem też że sie nie pisze "pierwsze primo" bo to to samo, a
> już w ogóle drugie i następne primmo, ale fajnie brzmi
Bardzo fajnie:) Też lubię i stosuję;):)
Pozdrawiam, M25.
> :))))))))
> A nie zauważyłeś, że dyskusja toczy się tylko między Nami(?)
> Nikt tego nie komentuje, nie dopisuje swoich spostrzeżeń etc.,
> etc.
Ja czytam... :)
ale sie nie wlaczam bo niestety nie jestem az tak oblatany w filozofii
Ale dyskusja Ciekawa (miejscami troche jak zawody zapasnicze :)) )... szkoda tylko, że na drugiej stronie forum :) - Moze by ja przeniesc z powrotem na pierwsza? ;)
jak widać nie lubisz mnie albo lubisz ciągnąć dyskusje o dyskusjach. skoro napisałem że właśnie z tak interpretowanych wypowiedzi można wyciągnąć / patrz glut / co tylko się chce i czepiać się byle czego, co jest bez sensu - to dlaczego ponownie to robisz? z całą pewnością nie oczekiwałem odpowiedzi na te wszystkie prima. przykro mi że nie zauważyłaś. zastanawia mnie Twój upór - prawdopodobnie masz olbrzymie EGO które chce pobić maleńkiego w Twoich oczach mężczyznę. bez obrazy.
cały czas próbujesz atakować i przybiera to niezbyt miłe rozmiary, nawet pomimo znaczków "uśmieszków" / za Chiny nie wiem jak się na to mówi chociaż zdaję sobie sprawę że mają one własną nazwę - wybacz mój brak wykształcenia w tej dziedzinie /. ale czy ktokolwiek podejmował tutaj walkę na logikę? możemy tak dyskutować ale akurat ja nie mam ochoty, a i tutejsze forum nie jest do tego, no i tematy wole bardziej naukowe.
w obronie własnego EGO i swoich zdolności umysłowych podniosę, że skoro zarzucasz mi błędy logiczne, to nie stawiaj przesłanek które zależą tylko od Twojego punktu widzenia: "Moje - miało oznaczać - wymyślone przeze mnie". ja przyjąłem bardziej "powszechną" interpretację MOJE od MIEĆ. po drugie indukcja logiczna - jak zapewne wiesz - przewiduje różne wyniki w zależności która przesłanka mniejsza czy większa jest prawdziwa (1) bądź nie (0). a zatem moje spostrzeżenie - nawet jeżeli się z nim nie zgadzasz i zmienisz wartość jednej z przesłanek - jest wynikiem poprawnie przeprowadzonego rachunku zdań.
dziękuję za wykład z filozofii i zasad logicznego myślenia oraz mam nadzieję, że popiszemy sobie normalnie na innym forum.
ps. mógłbym podrażnić się jeszcze troszkę i napisać, że "oczywiście świadom jestem że odpiszesz na ten post bo będziesz chciała mieć ostatnie słowo" -ale tego nie napiszę. wredne bo wiem że właśnie to zrobiłem? oczywiście żartowałem. pozdrawiam.
cały czas próbujesz atakować i przybiera to niezbyt miłe rozmiary, nawet pomimo znaczków "uśmieszków" / za Chiny nie wiem jak się na to mówi chociaż zdaję sobie sprawę że mają one własną nazwę - wybacz mój brak wykształcenia w tej dziedzinie /. ale czy ktokolwiek podejmował tutaj walkę na logikę? możemy tak dyskutować ale akurat ja nie mam ochoty, a i tutejsze forum nie jest do tego, no i tematy wole bardziej naukowe.
w obronie własnego EGO i swoich zdolności umysłowych podniosę, że skoro zarzucasz mi błędy logiczne, to nie stawiaj przesłanek które zależą tylko od Twojego punktu widzenia: "Moje - miało oznaczać - wymyślone przeze mnie". ja przyjąłem bardziej "powszechną" interpretację MOJE od MIEĆ. po drugie indukcja logiczna - jak zapewne wiesz - przewiduje różne wyniki w zależności która przesłanka mniejsza czy większa jest prawdziwa (1) bądź nie (0). a zatem moje spostrzeżenie - nawet jeżeli się z nim nie zgadzasz i zmienisz wartość jednej z przesłanek - jest wynikiem poprawnie przeprowadzonego rachunku zdań.
dziękuję za wykład z filozofii i zasad logicznego myślenia oraz mam nadzieję, że popiszemy sobie normalnie na innym forum.
ps. mógłbym podrażnić się jeszcze troszkę i napisać, że "oczywiście świadom jestem że odpiszesz na ten post bo będziesz chciała mieć ostatnie słowo" -ale tego nie napiszę. wredne bo wiem że właśnie to zrobiłem? oczywiście żartowałem. pozdrawiam.
Wiesz co....Nie chce mi się już o tym wszystkim pisać - bo chyba nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że kobieta może być atrakcyjnym, równorzędnym partnerem do rozmów (nie tylko taka, która się ciągle uśmiecha, kiwa głową i od czasu do czasu zarzuca blond grzywą - chociaż sama mam blond grzywę;)
Odpowiem tylko na niezbędne minimum:)
> jak widać nie lubisz mnie albo lubisz ciągnąć dyskusje o
> dyskusjach.
Wyluzuj - kto się czubi, ten się lubi (podobno:) A dyskusję ciągniesz Ty - cytuję: "...no to podyskutujmy..." taki trochę pejoratywny imperatyw;) Więc nie dziw się, że czuję się (w pewnym sensie) zobligowana do podjęcia dyskusji.
skoro napisałem że właśnie z tak interpretowanych
> wypowiedzi można wyciągnąć / patrz glut / co tylko się chce i
> czepiać się byle czego, co jest bez sensu - to dlaczego
> ponownie to robisz?
"ciągnąć gluta" znaczy dla moich znajomych i dla mnie przeciąganie tematu, na który - wydawałoby się - powiedziano już wystarczająco dużo:) W każdym razie - nic obraźliwego.
Dalej - nie nazwałabym opierania się na suchych faktach, jako czepiania się. A już tym bardziej nie nazwałabym przytaczania cytatów i teorii wymienianych przez Nas filozofów jako byle jakie i bezsensowne. Obrona moich przekonań to też żadne czepianie się! Może zabrakło Ci argumentów(?) Tak tylko - głośno myślę;)
z całą pewnością nie oczekiwałem odpowiedzi
> na te wszystkie prima. przykro mi że nie zauważyłaś.
I vice versa.
zastanawia
> mnie Twój upór
Jak wyżej.
- prawdopodobnie masz olbrzymie EGO które chce
> pobić maleńkiego w Twoich oczach mężczyznę. bez obrazy.
Zapewniam Cię, że moje ego nie jest większe od Twojego;) I to jest kolejny dowód "niemiłego ataku" mojej osoby. Sformułowanie - bez obrazy niczego nie zmienia:)
>
> cały czas próbujesz atakować i przybiera to niezbyt miłe
> rozmiary, nawet pomimo znaczków "uśmieszków" / za Chiny nie
> wiem jak się na to mówi chociaż zdaję sobie sprawę że mają one
> własną nazwę - wybacz mój brak wykształcenia w tej dziedzinie
> /. ale czy ktokolwiek podejmował tutaj walkę na logikę? możemy
> tak dyskutować ale akurat ja nie mam ochoty, a i tutejsze forum
> nie jest do tego, no i tematy wole bardziej naukowe.
Chyba nie rozróżniasz ataku od obrony. Nie rusza mnie to, co prawda, ale to Ty uciekasz się do mniej miłych form:
1. wyrzucanie mi nieścisłości w pisowni "..znałem o kant d.. potłuc(...)ale też fajnie" itp., - kiedy sam nie jesteś profesorem Miodkiem,
2. odwoływanie się (nie wiadomo na jakiej podstawie) do mojego filozofowania,
3. wyjaśnianie zasad erystyki i moja, rzekoma chęć zdobywania (nieuczciwie) punktów w "rozgrywce", uciekania się do "chwytów" etc., etc. Stary - z czym do ludzi - wyluzuj:)
Nie mam pojęcia jak się fachowo nazywają te uśmieszki, ja je nazywam buźki i służą mi do pokazania tego, czego nie widać po Twojej (Waszej)stronie monitora.
> w obronie własnego EGO i swoich zdolności umysłowych podniosę,
> że skoro zarzucasz mi błędy logiczne, to nie stawiaj przesłanek
> które zależą tylko od Twojego punktu widzenia: "Moje - miało
> oznaczać - wymyślone przeze mnie". ja przyjąłem bardziej
> "powszechną" interpretację MOJE od MIEĆ. po drugie indukcja
> logiczna - jak zapewne wiesz - przewiduje różne wyniki w
> zależności która przesłanka mniejsza czy większa jest
> prawdziwa (1) bądź nie (0). a zatem moje spostrzeżenie - nawet
> jeżeli się z nim nie zgadzasz i zmienisz wartość jednej z
> przesłanek - jest wynikiem poprawnie przeprowadzonego rachunku
> zdań.
Wiesz co - znudziłeś mnie - więc nie podejmę tematu, chociaż uważam, że wywód ma pewne luki we wnioskowaniu...
> dziękuję za wykład z filozofii i zasad logicznego myślenia oraz
> mam nadzieję, że popiszemy sobie normalnie na innym forum.
>
> ps. mógłbym podrażnić się jeszcze troszkę i napisać, że
> "oczywiście świadom jestem że odpiszesz na ten post bo będziesz
> chciała mieć ostatnie słowo" -ale tego nie napiszę. wredne bo
> wiem że właśnie to zrobiłem? oczywiście żartowałem. pozdrawiam.
Sorki, ale sformułowanie "mógłbym podrażnić się jeszcze troszeczkę i napisać(...)" stawia Cię (niestety) w niekorzystnym świetle. Daje pogląd kto tu się tak na prawdę czepia.
Obawiam się, że Cię merytorycznie zagięłam i jesteś na mnie o to wkurzony - bo nie okazałeś się na tyle sprytny, żeby głupią babę wywieść w pole. Widzisz - nie wystarczy błysnąć kilkoma górnolotnymi sformułowaniami i przytoczeniem kilku wielkich nazwisk (przypuszczam, że zwykle tak to wygląda):( Czasem kosa trafia na kamień - ale to Twój problem. W każdym razie - choćbyś nie wiem co napisał (łącznie z inwektywami;) - ja nie podejmę tematu, bo już mi się nie chce.
Pozdrawiam, M25.
Odpowiem tylko na niezbędne minimum:)
> jak widać nie lubisz mnie albo lubisz ciągnąć dyskusje o
> dyskusjach.
Wyluzuj - kto się czubi, ten się lubi (podobno:) A dyskusję ciągniesz Ty - cytuję: "...no to podyskutujmy..." taki trochę pejoratywny imperatyw;) Więc nie dziw się, że czuję się (w pewnym sensie) zobligowana do podjęcia dyskusji.
skoro napisałem że właśnie z tak interpretowanych
> wypowiedzi można wyciągnąć / patrz glut / co tylko się chce i
> czepiać się byle czego, co jest bez sensu - to dlaczego
> ponownie to robisz?
"ciągnąć gluta" znaczy dla moich znajomych i dla mnie przeciąganie tematu, na który - wydawałoby się - powiedziano już wystarczająco dużo:) W każdym razie - nic obraźliwego.
Dalej - nie nazwałabym opierania się na suchych faktach, jako czepiania się. A już tym bardziej nie nazwałabym przytaczania cytatów i teorii wymienianych przez Nas filozofów jako byle jakie i bezsensowne. Obrona moich przekonań to też żadne czepianie się! Może zabrakło Ci argumentów(?) Tak tylko - głośno myślę;)
z całą pewnością nie oczekiwałem odpowiedzi
> na te wszystkie prima. przykro mi że nie zauważyłaś.
I vice versa.
zastanawia
> mnie Twój upór
Jak wyżej.
- prawdopodobnie masz olbrzymie EGO które chce
> pobić maleńkiego w Twoich oczach mężczyznę. bez obrazy.
Zapewniam Cię, że moje ego nie jest większe od Twojego;) I to jest kolejny dowód "niemiłego ataku" mojej osoby. Sformułowanie - bez obrazy niczego nie zmienia:)
>
> cały czas próbujesz atakować i przybiera to niezbyt miłe
> rozmiary, nawet pomimo znaczków "uśmieszków" / za Chiny nie
> wiem jak się na to mówi chociaż zdaję sobie sprawę że mają one
> własną nazwę - wybacz mój brak wykształcenia w tej dziedzinie
> /. ale czy ktokolwiek podejmował tutaj walkę na logikę? możemy
> tak dyskutować ale akurat ja nie mam ochoty, a i tutejsze forum
> nie jest do tego, no i tematy wole bardziej naukowe.
Chyba nie rozróżniasz ataku od obrony. Nie rusza mnie to, co prawda, ale to Ty uciekasz się do mniej miłych form:
1. wyrzucanie mi nieścisłości w pisowni "..znałem o kant d.. potłuc(...)ale też fajnie" itp., - kiedy sam nie jesteś profesorem Miodkiem,
2. odwoływanie się (nie wiadomo na jakiej podstawie) do mojego filozofowania,
3. wyjaśnianie zasad erystyki i moja, rzekoma chęć zdobywania (nieuczciwie) punktów w "rozgrywce", uciekania się do "chwytów" etc., etc. Stary - z czym do ludzi - wyluzuj:)
Nie mam pojęcia jak się fachowo nazywają te uśmieszki, ja je nazywam buźki i służą mi do pokazania tego, czego nie widać po Twojej (Waszej)stronie monitora.
> w obronie własnego EGO i swoich zdolności umysłowych podniosę,
> że skoro zarzucasz mi błędy logiczne, to nie stawiaj przesłanek
> które zależą tylko od Twojego punktu widzenia: "Moje - miało
> oznaczać - wymyślone przeze mnie". ja przyjąłem bardziej
> "powszechną" interpretację MOJE od MIEĆ. po drugie indukcja
> logiczna - jak zapewne wiesz - przewiduje różne wyniki w
> zależności która przesłanka mniejsza czy większa jest
> prawdziwa (1) bądź nie (0). a zatem moje spostrzeżenie - nawet
> jeżeli się z nim nie zgadzasz i zmienisz wartość jednej z
> przesłanek - jest wynikiem poprawnie przeprowadzonego rachunku
> zdań.
Wiesz co - znudziłeś mnie - więc nie podejmę tematu, chociaż uważam, że wywód ma pewne luki we wnioskowaniu...
> dziękuję za wykład z filozofii i zasad logicznego myślenia oraz
> mam nadzieję, że popiszemy sobie normalnie na innym forum.
>
> ps. mógłbym podrażnić się jeszcze troszkę i napisać, że
> "oczywiście świadom jestem że odpiszesz na ten post bo będziesz
> chciała mieć ostatnie słowo" -ale tego nie napiszę. wredne bo
> wiem że właśnie to zrobiłem? oczywiście żartowałem. pozdrawiam.
Sorki, ale sformułowanie "mógłbym podrażnić się jeszcze troszeczkę i napisać(...)" stawia Cię (niestety) w niekorzystnym świetle. Daje pogląd kto tu się tak na prawdę czepia.
Obawiam się, że Cię merytorycznie zagięłam i jesteś na mnie o to wkurzony - bo nie okazałeś się na tyle sprytny, żeby głupią babę wywieść w pole. Widzisz - nie wystarczy błysnąć kilkoma górnolotnymi sformułowaniami i przytoczeniem kilku wielkich nazwisk (przypuszczam, że zwykle tak to wygląda):( Czasem kosa trafia na kamień - ale to Twój problem. W każdym razie - choćbyś nie wiem co napisał (łącznie z inwektywami;) - ja nie podejmę tematu, bo już mi się nie chce.
Pozdrawiam, M25.
> Ciekawe dlaczego nikt nie odpowiedział na moje pytanie?
Czy chodzi o pytanie czy można wybrać osobę w której się zakochamy?
Jakiś czas (dłuższy czas) temu taki wątek był na forum, ale też nie miał zbyt wielu odpowiedz... więc może po prostu nikt nie wie... albo boją się przyznać - bo jeśli mieli byśmy wpływ na miłość to straciła by romantyzm, a jednocześnie jednak w jakiś tam zakresie mamy kontrolę (choć nie do końca świadomą)
Choć tak na prawdę to bardziej skłaniam się do wersji, że to nie my, ale przypadek tym wszytskim rządzi, wszystko zależy od okoliczności, momentu, splotu okoliczności itp. Dlatego trzeba mieć niesamowite szczęście by "kogoś jedynego" spotkać.
Czy chodzi o pytanie czy można wybrać osobę w której się zakochamy?
Jakiś czas (dłuższy czas) temu taki wątek był na forum, ale też nie miał zbyt wielu odpowiedz... więc może po prostu nikt nie wie... albo boją się przyznać - bo jeśli mieli byśmy wpływ na miłość to straciła by romantyzm, a jednocześnie jednak w jakiś tam zakresie mamy kontrolę (choć nie do końca świadomą)
Choć tak na prawdę to bardziej skłaniam się do wersji, że to nie my, ale przypadek tym wszytskim rządzi, wszystko zależy od okoliczności, momentu, splotu okoliczności itp. Dlatego trzeba mieć niesamowite szczęście by "kogoś jedynego" spotkać.
jestem w sumie młoda, skonczyłam liceum ,ale jestem sama, tzn. bez chłpaka, to czasami doprowadza mnie do obłedu, gapie sie na kazdego faceta w autobusie, tramwaju, szaleństwo, a jka ktorys sie na mnie spojrzy to zaraz mam wrazenie ze mu sie podobam, pożniej znowu mysle ze jestem jakas stuknieta, i daje sobie spokój, wiem ze jest wielu ludzi w moim wieku samych, bez partera, no ale ja go nigdy nie miałam, nie wiem czy po prostu nie było mnie w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejcsu, moze cos ze mna jest nie tak, ale wielu ludzi mówi ze jestem ładna.
Witam :]
Po pierwsze: skonczylas lyceum, moze bedziesz sie ksztalcic dalej, jesli tak to bedziesz miala okazje poznac wielu fajnych ludzi w tym rzecz jasna chlopakow, wiec spokojnie ;)
2) Jesli wielu mowi Ci ze jestes ladna, to znaczy, ze jestes, pamietaj o tym, niech to Ci doda pewnosci siebie, czasami poprostu nie jest tak jakbysmy tego chcieli ale kazdego kolejnego dnia moze sie to zmienic :D
3) Autobusy, tramwaje i inne srodki komunikacji miejskiej to wielka skarbnica urodziwych pan i przystojnych panow :D wiec warto sie dalej rozgladac i moze wcale nie przesadzasz myslac, ze sie komus podobasz jak na Ciebie spojrzy przeciagle ;)
Sam mam pozytywne wrazenia estetyczne z autobusu... na szczescie w Polsce jeszcze nie kazdy ma swoj samochod, w przeciwnym razie jazda na uczelnie bylaby troche... szara ;))))
Po pierwsze: skonczylas lyceum, moze bedziesz sie ksztalcic dalej, jesli tak to bedziesz miala okazje poznac wielu fajnych ludzi w tym rzecz jasna chlopakow, wiec spokojnie ;)
2) Jesli wielu mowi Ci ze jestes ladna, to znaczy, ze jestes, pamietaj o tym, niech to Ci doda pewnosci siebie, czasami poprostu nie jest tak jakbysmy tego chcieli ale kazdego kolejnego dnia moze sie to zmienic :D
3) Autobusy, tramwaje i inne srodki komunikacji miejskiej to wielka skarbnica urodziwych pan i przystojnych panow :D wiec warto sie dalej rozgladac i moze wcale nie przesadzasz myslac, ze sie komus podobasz jak na Ciebie spojrzy przeciagle ;)
Sam mam pozytywne wrazenia estetyczne z autobusu... na szczescie w Polsce jeszcze nie kazdy ma swoj samochod, w przeciwnym razie jazda na uczelnie bylaby troche... szara ;))))
Julka, głowa do góry. Najgorzej jest, gdy się siedzi i rozmyśla o swojej samotności. Nie tylko Ty jesteś sama. Staraj się czymś zająć, widzisz, dziś jest ładna pogoda, ja już zdążyłem pograć w piłkę ze starymi kumplami z liceum, a zaraz ze znajomymi ze studiów lecimy na rowerkach na małą wyprawę :-) Staraj się być jak najwięcej z ludźmi a z czasem spotkasz kogoś interesującego. I nie rób niczego na siłę, lepiej poczekać na kogoś wartościowego niż wiązać się z byle kim, a potem przeżyć rozczarowanie. To ja rozpocząłem wątek "samotność zabija", miałem wtedy doła. Teraz nadal nie ma na horyzoncie żadnej dziewczyny, ale jakoś się trzymam i staram się nie zastanawiać nad tym, jak fajnie mogłoby być, gdybym kogoś miał. Trzymaj się, uwierz w swoją wartość i nawet niech Ci przez myśl nie przejdzie to, że z Tobą może być coś nie tak. I poczytaj sobie wątek "Majówka", może dasz się skusić?
Fajnie że juz nie masz takiego nastroju, akurat teraz nie pora na doła:))
Rozumiem że jesienią,zimą człowiek ma za dużo czasu, za mało ruchu i wtedy zbyt wiele myśli o niektórych sprawach...ale teraz to nawet nie wypada!!;))))) no, ja przynajmniej mam zamiar dobrze wykorzystać pogodę-uporam sie do końca z tą maturą i egzaminami i juz wogole nie bede wiedziała co to jest dół:) ..i za rower też sie (w koncu!!) zabiore,wow, i jak tu teraz sie dołowac!???
Pozdrawiam;)
Wiesz co ... mogłabym Ci napisać, że jeszcze będziesz się z tego śmiała, ale Ci nie napiszę, bo i tak mi nie uwierzysz i pomyślisz, że Cię tylko pocieszam i złapiesz jeszcze większego doła. Napiszę Ci po prostu swoją historię: pół liceum marzyłam o wielkiej miłości... potem chociaż o malutkiej. Jak ktoś chwilkę za długo na mnie popatrzył interpretowałam to jako zainteresowanie. Automatycznie się zakochiwałam i potem były miesiące oczekiwań. Nigdy nic z tego nie wyszło (nie przyszło mi do łba, że jak ludzie są spontaniczni, otwarci i pewni siebie to czasami patrzą innym w oczy. niekoniecznie jako dowód miłości). Następną żenadą były imprezy. To miały być wielkie bale dla kopciuszka.... Godziny przygotowań przed wyjściem. Pewność, że to właśnie dziś jest Ten Dzień... I nic się nie wydarzało. Pełno wspaniałych facetów ... i żaden nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi (zresztą ci mniej wspaniali też nie). Na wolnych kawałkach - katorga. Oczekiwanie aż ktoś podejdzie. Jak podchodził to zawsze do kogoś obok... Zresztą co Ci będę opowiadać ... jak tego nie znasz to i tak jesteś lepsza ode mnie.... Minęło wiele lat... skończyłam studia. Nie zmieniłam się fizycznie. Żadnych operacji plastycznych, ani innych drastycznych zmian. Tylko zmienił mi się problem. Teraz nie wiem co zrobić z tymi wszystkimi facetami, którzy się we mnie zakochują ;) Parę razy już słyszałam, że jestem dla kogoś stworzona. I czasem tęsknię do czasów liceum, kiedy to wierzyłam, że należy spotkać tą jedną jedyną osobę i żyć z nią długo i szczęśliwie. Zapewniam Cię, że nadmiar bywa równie szkodliwy jak brak. I zapewniam, że może się zdarzyć jednej i tej samej osobie. Miałam niespełnione nadzieje teraz mam cynizm. Tobie życzę złotego środka.
:/
Qrde dzis w autobusie naszego kochanego ZKM, jechalem z bardzo ladna pania (nie pierwszy raz), z ktora chetnie bym sie zapoznal... mysle, ze zauwazyla juz wczesniej, ze jestem "zaciekawiony"... rzadko mam ta przyjemnosc Ja widziec... na zlosc moze, dzis czulem sie fatalnie (przeziebilem sie w maju :P, glowa boli, z nosa leci jak z konewki, a gardlo odmawia posluszenstwa heh) i mialem ochote tylko dojechac szybko do domciu i posmarkac w husteczki w towarzystwie mojego lozeczka haha, na szczescie Jej zdrowie dopisuje bo z autobusu wyskoczyla jak sarenka ;))))
A jaki z tego wniosek?... "Smarkacze" odchodza zawsze z kwitkiem ;)
A jaki z tego wniosek?... "Smarkacze" odchodza zawsze z kwitkiem ;)
łączę się szerokim uściskiem z wszystkimi miłośnikami ZKM.
a na zapoznanie innych podróżnych polecam nie tylko wyczekiwanie na bus lub tram który "wypadł", ale także wszelkiego rodzaju roboty i komunikację zastępczą. co ludzie sobie nawet "dzień dobry" i "przepraszam" nie mówią, a tu buch!!! - każdy / ładny, ładna, młoda, młody, atrakcyjniejsi i nie bardzo / pyta się jak dojechać i w ogóle dlaczego tak jest jak jest, a robotnicy to mogliby pracować 26 h/dobę :)
a na zapoznanie innych podróżnych polecam nie tylko wyczekiwanie na bus lub tram który "wypadł", ale także wszelkiego rodzaju roboty i komunikację zastępczą. co ludzie sobie nawet "dzień dobry" i "przepraszam" nie mówią, a tu buch!!! - każdy / ładny, ładna, młoda, młody, atrakcyjniejsi i nie bardzo / pyta się jak dojechać i w ogóle dlaczego tak jest jak jest, a robotnicy to mogliby pracować 26 h/dobę :)
wiesz co?
jak na moje oko to wszystko z Tobą w porządku.......
......tylko po prostu czasami warto spasować...tzn. po prostu dac sobie więcej swobody i przestać o czymś myśleć........zobaczysz, że wtedy poczujesz się szczęśliwsza.........a i ten ukochany zjawi się jak błyskawica:-)
powiem Ci w tajemnicy, że do niedawna byłam w podobnej sytuacji....
...nie miałam nikogo.......nie znałam nawet stanu powiedźmy "bycia" z kimś....
....zakochiwałam się co prawda.........ale zawsze byłam sama...........
.....bardzo mocno pragnęłam, żeby zjawił się mój książe, a on jak na złość wcale się nie spieszył........
.....potem w końcu pojawił się taki jeden.....ale to nie był książe, bo złamał mi serce i generalnie wyszłam z tej znajomości strasznie pokiereszowana.....niestety przez moją naiwność....bardzo późno przekonałam się, że on nie jest mnie wart i że nie jest żadnym księciem ani nawet żabą w przebraniu księcia:-).........potem był kolejny....wydawał się tym właściwym......tym "dobrym" człowieczkiem.....i "przyjacielem", ale niestety...........(teraz to chyba niestety dla niego)......nie był nim:-(.......
............nadszedł czas, że powiedziałam sobie "stop"...koniec z chłopami:-)...
......nie będę miała faceta.......a dziecko sobie wyprodukuję:-)......będę "nowoczesną" kobietą........(oczywiście troszkę żartuję z tą produkcją dzieci)hihihihi
......no ale generalnie stwierdziłam, że nie ma dla mnie nikogo na tym padole łez........
.......aż tu nagle.........Ktoś mnie oczarował.....i tak już zostało..........
........mam nadzieję, że tak będzie do końca mojego życia:-)
teraz zrozumiałam, że moje wyobrażenia o tym jedynym były bardzo wyidealizowane.......że tak naprawdę nie wiemy kto jest tym jedynym.......
kto nim będzie i jaki on będzie..........
....ale kochając.........zawsze czujesz, że to ta osoba jest dla Ciebie jedyna, bo to ona jest częścią twojego świata:-)
nie wiem co będę czuła za jakiś czas........jak potoczy się życie.........
.........ale jestem pewna, że nie będę żałowała niczego, bo jeśli się kocha to nie można żałować.......
hmm......chyba odbiegłam troszkę od tematu.........
otóż, droga Julko..........nie martw się tak bardzo........
..........głęboko wierzę w to, że podobnie jak ja spotkasz w końcu swoją miłość.........kogoś komu będzie można zaufać.........
pozdrowionka:-)
jak na moje oko to wszystko z Tobą w porządku.......
......tylko po prostu czasami warto spasować...tzn. po prostu dac sobie więcej swobody i przestać o czymś myśleć........zobaczysz, że wtedy poczujesz się szczęśliwsza.........a i ten ukochany zjawi się jak błyskawica:-)
powiem Ci w tajemnicy, że do niedawna byłam w podobnej sytuacji....
...nie miałam nikogo.......nie znałam nawet stanu powiedźmy "bycia" z kimś....
....zakochiwałam się co prawda.........ale zawsze byłam sama...........
.....bardzo mocno pragnęłam, żeby zjawił się mój książe, a on jak na złość wcale się nie spieszył........
.....potem w końcu pojawił się taki jeden.....ale to nie był książe, bo złamał mi serce i generalnie wyszłam z tej znajomości strasznie pokiereszowana.....niestety przez moją naiwność....bardzo późno przekonałam się, że on nie jest mnie wart i że nie jest żadnym księciem ani nawet żabą w przebraniu księcia:-).........potem był kolejny....wydawał się tym właściwym......tym "dobrym" człowieczkiem.....i "przyjacielem", ale niestety...........(teraz to chyba niestety dla niego)......nie był nim:-(.......
............nadszedł czas, że powiedziałam sobie "stop"...koniec z chłopami:-)...
......nie będę miała faceta.......a dziecko sobie wyprodukuję:-)......będę "nowoczesną" kobietą........(oczywiście troszkę żartuję z tą produkcją dzieci)hihihihi
......no ale generalnie stwierdziłam, że nie ma dla mnie nikogo na tym padole łez........
.......aż tu nagle.........Ktoś mnie oczarował.....i tak już zostało..........
........mam nadzieję, że tak będzie do końca mojego życia:-)
teraz zrozumiałam, że moje wyobrażenia o tym jedynym były bardzo wyidealizowane.......że tak naprawdę nie wiemy kto jest tym jedynym.......
kto nim będzie i jaki on będzie..........
....ale kochając.........zawsze czujesz, że to ta osoba jest dla Ciebie jedyna, bo to ona jest częścią twojego świata:-)
nie wiem co będę czuła za jakiś czas........jak potoczy się życie.........
.........ale jestem pewna, że nie będę żałowała niczego, bo jeśli się kocha to nie można żałować.......
hmm......chyba odbiegłam troszkę od tematu.........
otóż, droga Julko..........nie martw się tak bardzo........
..........głęboko wierzę w to, że podobnie jak ja spotkasz w końcu swoją miłość.........kogoś komu będzie można zaufać.........
pozdrowionka:-)
Samotność może i czasem dokucza, czasem powoduje płacz ,ale co tam - ten przecież działa oczyszczająco.Ja również nie mogę powiedzieć, że płec męską zmieniałam jak rękawiczki, hehe, ale się nie przejmuję.Po co ??Samotność to świetny czas na poflirtowanie z samym sobą, na poznanie siebie , rozwijanie własnych talentów itd.A to się przydaje, bo wiecej zaoferujemy związkowi z mężczyzną /kobietą ( odpowiednie wybrać :) )), z drugim człowiekiem, którego prędzej czy później spotkamy ( choćby i na emeryturze :):) ).
P.S.Swoją drogą ,fajne to forum. :)
P.S.Swoją drogą ,fajne to forum. :)