Widok
Sklepik szkolny: chipsy i słodkie żele nie do usunięcia?
Opinie do artykułu: Sklepik szkolny: chipsy i słodkie żele nie do usunięcia?.
Tak długo, jak w szkolnych sklepikach będzie można kupić wszystko to, co niezdrowe, akcje uświadamiania dzieci, że marchewka i jabłko są lepsze niż chipsy nie mają żadnego sensu. Choć o wyposażeniu sklepików szkolnych pisaliśmy już wiele razy, zdecydowaliśmy się jeszcze poruszyć ten temat. Poniżej publikujemy list naszej czytelniczki, która opisuje wrażenia po wizycie w takim sklepiku, który mieści się w szkole jej dzieci.Nie jestem żywieniowym, ani życiowym ortodoksem, moje dzieci znają ...
Tak długo, jak w szkolnych sklepikach będzie można kupić wszystko to, co niezdrowe, akcje uświadamiania dzieci, że marchewka i jabłko są lepsze niż chipsy nie mają żadnego sensu. Choć o wyposażeniu sklepików szkolnych pisaliśmy już wiele razy, zdecydowaliśmy się jeszcze poruszyć ten temat. Poniżej publikujemy list naszej czytelniczki, która opisuje wrażenia po wizycie w takim sklepiku, który mieści się w szkole jej dzieci.Nie jestem żywieniowym, ani życiowym ortodoksem, moje dzieci znają ...
Zdrowe też może być smaczne i estetyczne
jedzenie śmieciowe ( chipsy, farbowane cukierki itp itp ) powinno być obligatoryjnie usunięte ze sklepików szkolnych. Uważam iż zdrowe produkty też moga być atrakcyjne dla dzieci o ile podane są w fajnej i atrakcyjnej formie. jak widzę małe grupasy wcinające chipsy i popijające colę to uważam ż eich rodzice powinni być za to karani - to krzywdzenie dzieciporównywalne z biciem czy znęcaniem się psychicznym
bzdura^2
W pewnym wieku nie wszystko jest możliwe do wytłumaczenia. Dorosły człowiek i owszem, ale dziecko to nie jest dorosły człowiek, który w pełni świadomie podejmuje pewne decyzje. Równie dobrze, można znieść ograniczenia na sprzedaż alkoholu czy papierosów, no bo przecież Ty skutecznie wychowasz dziecko, żeby tego nie próbowało. Szczególnie będzie to proste jak 95% jego kolegów i koleżanek będzie właśnie paliło papierosa popijając go piwem.
oczywiscie, ze powinno sie wychowywac i uczyc, ale o to tu chodzi
To moze sprzedawac jeszcze miekkie narkotyki, papierosy i alkohol. Przeciez wystarczy dzieci dobrze wychowac to na 100% nic nie kupia.
Czemu w ogole jest dopuszczona sprzedaz takiego syfu? Komu to potrzebne? Kupa chemii, ktora NIC nie daje poza zarobkiem dla sklepikarza.
Czemu w ogole jest dopuszczona sprzedaz takiego syfu? Komu to potrzebne? Kupa chemii, ktora NIC nie daje poza zarobkiem dla sklepikarza.
Panie jamjest
Na podstawie Pana wypowiedzi smiem twierdzic, ze po pierwsze nie ma Pan dzieci. Po drugie nie wie Pan jakie zwycaje w szkolach panuja.
Postaram sie troche Pana oswiecic. Sam pamietam sklepik szkolny w mpojej podstawowce i fakt, ze mimo przygotowanych przez mame kanapek u jablka, banana, tudziez innego owoca, chetnie dokonywalem zakupow w ww sklepiku. Mentalnosc dziecka jest taka ze chce to co inni maja i tego niestety Pan nie zmieni. Druga sprawa to fakt ze dziecko nie kupi sobie nic w klepie na pzeciwko z tej prostej przyczyny, ze ma ono zakaz opuszczania terenu szkoly (co prawda bedac w 7 i 8 klasie, pod koniec lat 90, sam biegalem do pobliskiego sklepu i nauczyciele przymykali na to oko, ale w tej chwili duzo sie pod tym wzgledem zmienilo)
Postaram sie troche Pana oswiecic. Sam pamietam sklepik szkolny w mpojej podstawowce i fakt, ze mimo przygotowanych przez mame kanapek u jablka, banana, tudziez innego owoca, chetnie dokonywalem zakupow w ww sklepiku. Mentalnosc dziecka jest taka ze chce to co inni maja i tego niestety Pan nie zmieni. Druga sprawa to fakt ze dziecko nie kupi sobie nic w klepie na pzeciwko z tej prostej przyczyny, ze ma ono zakaz opuszczania terenu szkoly (co prawda bedac w 7 i 8 klasie, pod koniec lat 90, sam biegalem do pobliskiego sklepu i nauczyciele przymykali na to oko, ale w tej chwili duzo sie pod tym wzgledem zmienilo)
Ja jestem dzieckiem, pszedstawicielem nowej przyszłej elity tego społeszeństwa
i oszwiadczam stanowczo, że nie lubię cukierków, żelek i czipsuw. Żondam aby w sklepikach nam, dzieciom, dawano jedynie i wyłoncznie:
- sałatki greckie (z fetą i sałatą i ogurkiem),
- chlebek razowy z masełkiem,
- jajeczko na tfardo,
- parófki,
- kalarepkę na surowo bądź gotowaną,
- tfarożek z żondkiewką i szczepiorkiem.
My dzieci mówimy stanofcze nie wszelkim E-dodatkom, oraz słodyczom.
ps. nie chcemy też zabawek, one niszczom nam muzgi!
- sałatki greckie (z fetą i sałatą i ogurkiem),
- chlebek razowy z masełkiem,
- jajeczko na tfardo,
- parófki,
- kalarepkę na surowo bądź gotowaną,
- tfarożek z żondkiewką i szczepiorkiem.
My dzieci mówimy stanofcze nie wszelkim E-dodatkom, oraz słodyczom.
ps. nie chcemy też zabawek, one niszczom nam muzgi!
Straszne te słodycze z liczbą E w składzie. Lepszy był by zwykły cukier zamiast E
E 420
E 421
E 953
E 965
E 966
E 967
E 950
E 951
E 954
E 955
E 957
E 959
To wszystko są substancje słodzące które nadają słodki smak bez dostarczania kalorii. Nie podnoszą również poziomu glukozy ani nie powodują próchnicy. Dzięki zastępowaniu sacharozy innymi związkami możemy zmniejszyć spożycie cukru, a tym samym obniżyć energetyczność codziennej diety.
Stosowanie substancji słodzących umożliwia produkcję żywności typu ,,light o obniżonej o 30% wartości energetycznej w stosunku do produktu wyjściowego. Zastąpienie cukru słodzikami jest proste w przypadku soków oraz napojów ,,light, których kaloryczność może spaść nawet o 95%.
Ale dla ZNP to jest chemia a wszystko co chemia to kwasy które nam wypalają wnętrzności od środka jak kret do zlewu i giniemy po ok 2 minutach od spożycia.
E 421
E 953
E 965
E 966
E 967
E 950
E 951
E 954
E 955
E 957
E 959
To wszystko są substancje słodzące które nadają słodki smak bez dostarczania kalorii. Nie podnoszą również poziomu glukozy ani nie powodują próchnicy. Dzięki zastępowaniu sacharozy innymi związkami możemy zmniejszyć spożycie cukru, a tym samym obniżyć energetyczność codziennej diety.
Stosowanie substancji słodzących umożliwia produkcję żywności typu ,,light o obniżonej o 30% wartości energetycznej w stosunku do produktu wyjściowego. Zastąpienie cukru słodzikami jest proste w przypadku soków oraz napojów ,,light, których kaloryczność może spaść nawet o 95%.
Ale dla ZNP to jest chemia a wszystko co chemia to kwasy które nam wypalają wnętrzności od środka jak kret do zlewu i giniemy po ok 2 minutach od spożycia.
>>>>>>>
Dzieci byly tym swinstwem karmione od malego , a teraz raptownie maja przestac to jesc nie tedy droga drodzy rodzice ...Nie ktore dzieci nawet nie wiedza jak smakuje jablko bo nigdy jego nie jadly to mnie przeraza ale taka jest prawda ...Dzieci nie sa nauczone jedzenia zdrowego rodzice wola dac kase zeby sobie cos kupilo i kupuja cale mnostwo smieciowego jedzenia ...
Bez słodyczy sklepik może istnieć tylko gdyby
to szkoła go prowadziła i dokładała do pensji osoby tam sprzedającej.
Taki sklepik bez słodyczy nie zarobi na siebie. Zabronienie sprzedaży słodyczy jest równoznaczne z likwidacją sklepiku.
Czyli powinniśmy się zastanowić czy w szkole są potrzebne sklepiki a nie co w nich powinno się sprzedawać.
Taki sklepik bez słodyczy nie zarobi na siebie. Zabronienie sprzedaży słodyczy jest równoznaczne z likwidacją sklepiku.
Czyli powinniśmy się zastanowić czy w szkole są potrzebne sklepiki a nie co w nich powinno się sprzedawać.
taaak
ja też to pamiętam - w domu zostałam nauczona (w dodatku przez matkę lekarkę), że nie należy jeść dużo słodyczy. i tak też było, że nie mając zakazu jedzenia słodyczy, jadłam ich tylko trochę. drobne pieniądze miałam zawsze przy sobie, ale czasem kupowałam sobie właśnie balonówkę lub oranżadę na sucho. żyję, jestem zdrowa, mam 2 ręce i normalny apetyt (a obiad bez warzyw to nie obiad). naprawdę wszystko zależy od wychowania, a nie od rządowych ustaleń!
Ale o czym my rozmawiamy?
Przecież, to że większość dzieciaków w wieku szkolnym jest już zwykłymi grubasami to wina rodziców. Na co dzień faszerują swoje pociechy słodyczami, ale nie tylko w postaci batoników, ale też bardzo słodkich napojów czy jogurtów (które zawierają dużo białego niedobrego cukru). Moim zdaniem to jest wojna z wiatrakami, grubasów mamy z głupoty ich rodziców, a sklepik w szkole to tylko taki dodatek nadwagi dziecka.
Proponuję przy okazji decyzję urzędniczą zakazu sprzedaży słodyczy na całej trasie między domem jakiegokolwiek dziecka w wieku szkolnym do szkoły oraz w miejscach, w których widziano kiedykolwiek jakieś dziecko!
A na koniec proponuję decyzję solidnego rypnięcia się w łeb - może pomoże, choć nadzieja marna.
Ludzie, miejcie trochę wstydu i odpowiedzialności! Jeśli nie wiecie, jak wychować swoje dziecko, to od razu oddajcie je do adopcji, a nie twórzcie chorych nisz dla kolejnych urzędniczych wypocin i popłuczyn. Chcę żyć w wolnym kraju, a nie w jakimś więzieniu ustanowionym przez niezorganizowanych i nieodpowiedzialnych ludzi, żądających urzędniczego palca w każdym aspekcie swojego i - co gorsza! - innych życiu.
A na koniec proponuję decyzję solidnego rypnięcia się w łeb - może pomoże, choć nadzieja marna.
Ludzie, miejcie trochę wstydu i odpowiedzialności! Jeśli nie wiecie, jak wychować swoje dziecko, to od razu oddajcie je do adopcji, a nie twórzcie chorych nisz dla kolejnych urzędniczych wypocin i popłuczyn. Chcę żyć w wolnym kraju, a nie w jakimś więzieniu ustanowionym przez niezorganizowanych i nieodpowiedzialnych ludzi, żądających urzędniczego palca w każdym aspekcie swojego i - co gorsza! - innych życiu.
Kanapki, kanapkami, ale propagowanie syfu w sklepikach, to drugie. Wystarczy, że inny mały grubas kupi sobie paczkę chipsów i częstuje swoich kolegów lub koleżanki. ... szkoła jest po to, aby propagowac pewne zachowania, a w tym wypadku sklepik w szkole ze śmieciowym jedzeniem, to chyba nie tędy droga.
Asortyment przeraża....
...dodatkowo zastanawia fakt "rozbijania" paczek na pojedyncze sztuki. Efekt jest taki, że np paczka cukierków która normalnie kosztuje w sklepiku np. 5zł (20 cukierków w paczce), można sprzedać jako pojedyncze cukierki po 0,40zł/szt. Dziecko prędzej kupi 1-2 szt. (dostało kieszonkowe 1-2zł) niż całą paczkę. Mam drugoklasistę i w jego szkole takie praktyki to normalka. Szkoła nie ingeruje :(
Reasumując, oprócz ograniczenia sprzedaży niektórych produktów i wprowadzenia nowych, mniej szkodliwych (słodyczy nie wyeliminujemy nigdy), wprowadzić zakaz sprzedawania produktów na sztuki.
A potem to surowo egzekwować!
Reasumując, oprócz ograniczenia sprzedaży niektórych produktów i wprowadzenia nowych, mniej szkodliwych (słodyczy nie wyeliminujemy nigdy), wprowadzić zakaz sprzedawania produktów na sztuki.
A potem to surowo egzekwować!
Jak nie chcesz aby twój dzieciak był gruby to zamiast zabraniac mu jeśc słodyczy, (i tak będzie je żarł jak nie będziesz widziała) zainteresuj je jakimś sportem, rusz tyłek sprzed telewizora, a nie siedzisz i ogladasz te tance na lodzie, faktory i seriale z mroczkami. Tobie d*pa rosnie, mezusiowi brzuch od browara, ale niech w sklepiku zakaza slodyczy o tak dziecko bedzie zdrowe! Jacy rodzice daja przyklad, na takich ludzi dzieci wyrastaja. Wam widocznie wszystkiego zakazywali, i nie pozwalalai myslec samodzielnie, tak ze dzis nie widzicie innej metody na wychowanie jak zakazy i nakazy. I taki jest ten kraj, smutny dzieki wam.
ale to nie skarbówka.... skarbówka nic do tego nie ma jeśli w papierach się zgadzają kwoty i podatek jest płacony... tutaj bardziej PIH się zaciekawi :), no i oczywiście sanepid :) szczególnie jeśli sklepik sam "produkuje" kanapki.
BTW, swego czasu młodo wyglądające panie ze skarbówki robiły naloty na sklepiki szkolne w LO i Tech. Posypało się wówczas mandatów za braki paragonów ;p
BTW, swego czasu młodo wyglądające panie ze skarbówki robiły naloty na sklepiki szkolne w LO i Tech. Posypało się wówczas mandatów za braki paragonów ;p
szkolny sklepik
a dlaczego szkoła ma ingerować?to na tym zarabia,sklepik opłaca czynsz wiec niech sobie sprzedaje co chce byle płacił .Ja mam w szkole 3 klasiste i nie daje mu pieniedzy śniadania przygotowuje sama ,jak chce coś słodkiego to razem w sklepie kupujemy
a i rozmawiałam o tym jakie sa ceny w sklepie a w szkolnym sklepiku
dziecko umie liczyc i teztak jak dorośli nie chce przepłacać...
a i rozmawiałam o tym jakie sa ceny w sklepie a w szkolnym sklepiku
dziecko umie liczyc i teztak jak dorośli nie chce przepłacać...
Zgaszam sie!
Jak bylam mala (do LO wlacznie) to potrafilam zdrowe jedzenie kisic w plecaku, by dla szpanu jak inni kupic jakis syf w sklepiku. W podstawowce slodycze, a w liceum kawe itp bo byla moda na odchudzanie sie.
a kanapka i tak zawsze byla w plecaku. Pozniej oddawalam ja psy mieszkajacemu przy szkole. nOta bene bylam dumna ze dokarmiam psa.
a kanapka i tak zawsze byla w plecaku. Pozniej oddawalam ja psy mieszkajacemu przy szkole. nOta bene bylam dumna ze dokarmiam psa.
gdyby w szkole
gdyby w każdej szkole był organizowany posiłek,albo dwa; drugie śniadanie i obiad dla wszystkich, sklepik nie byłby potrzebny. Zreszta asortyment w sklepiku nic nie zmieni, bo zawsze będzie można zajść do innego sklepu, który jest obok szkoły. dzieci niestety za dużo jedzą słodyczy i nawet jak rodzice ich im nie kupią to zrobi to ciocia lub babcia.
oczywiście że szkoła ma wpływ
zawierając umowę może wprowadzić wiele różnych rozwiązań aż po uzgadnianie listy sprzedawanych produktów co do producenta i opakowania a nawet ceny. Tylko w praktyce każde z tych rozwiązań jest trudne, bo przecież prowadzący sklepik działa w celu osiągnięcia zysku, no ale najlepiej poprzestać na tym, że szkoła nie ma wpływu - czytaj nie chce mieć.
Rozumiem dzieciaki ...
Rozumiem dzieciaki, które nie mogąc już patrzeć jak koledzy zajadają się tym co serwuje sklepik, sami chcą to kupić. Nie chodzi o to, że dziecko nie wie jak to smakuje, tylko każdemu czasem cieknie ślinka widząc jak ktoś zajada coś na co sami mamy ochotę.
Dlaczego każemy radzić sobie naszym dzieciom z tym, z czym sobie dorośli nie radzą.
Dlaczego każemy radzić sobie naszym dzieciom z tym, z czym sobie dorośli nie radzą.
Powiem wam tak: zakazy i nakazy są stworzone dla ludzi ograniczonych umysłowo, którzy nie myślą samodzielnie.
To wy nie potrafiąc korzystać ze swoich mózgów, dajecie sobie narzucać kolejne zakazy i nakazy, w pseudo trosce o wasze zdrowie i życie. Daje się kontrolować i manipulować, dajecie państwu (czytaj nierobom i urzędasom) ingerować we własne życie. Dajecie im kontrolę nad sobą i to z własnej woli. Jesteście bandą półgłówków i nie zasługujecie na wolność. Niech wam mówią co macie robić, żyjcie i tańczcie jak wam zagrają. Zal mi was.
He, he. Jasne, grunt to dobre samopoczucie. Oczywiscie, TWOJE dzieci sa: genialne, wspalniale, rozwiniete, ponadczasowe i ogolnie nieskazitelne. Chodza na: muzyke, balet, szachy, tenisa, plywanie i karate. Cos pominalem? Pewnie wiele ale to i tak bez znaczenia. Wniski: wspolczuje bardzo Twoim dzieciom, skoro w rodzicach nie maja oparcia, rodziach, ktorzy dzis jakze czesto zapominaja o tym, ze dziecko czesto potrzebuje konkretnego wskazania kierunku. Konkretnego NIE i TAK. Ale tak bywa gdy dzieci maja dzieci.
zelki
Piszący tutaj to chyba rodzice ,którzy już chyba zapomnieli swoje szkolne wyczyny i teraz strasznie się mądrzą .A wieczorkiem gdy pociechy śpią wypiją piwko lub drinka z tą niedobrą colą.Wszystko chcemy zakazywać i wybierać te rzeczy które sami uwazamy za dobre.A moze by tak w domu dać dobry przykład i wychowywać zamiast rozkazywać?
odpowiedzialność
Odpowiedzialny rodzic ,na drugie śniadanie przygotowuje dla dziecka kanapki .Jako przekąske dodatkowo dodaje owoc lub warzywko.
Dodatkowa informacja ,za moich szkolnych lat i mojego dziecka również , w sklepikach szkolnych można kupić było TYLKO pączki i drożdzówki .
Nie było innych pokus -śmieciowego - jedzenia .
Zdrowie nasze i naszych dzieci to podstawa.Dbajmy o nasze pociechy ...
Dodatkowa informacja ,za moich szkolnych lat i mojego dziecka również , w sklepikach szkolnych można kupić było TYLKO pączki i drożdzówki .
Nie było innych pokus -śmieciowego - jedzenia .
Zdrowie nasze i naszych dzieci to podstawa.Dbajmy o nasze pociechy ...
Zdrowie i rozsądek rodzica
I tak nie zastąpi nic edukacji w domu, wzorzec od rodziców, którzy i tak często idą na skróty z odżywianiem własnych pociech.
Z drugiej strony dobrą stroną jest to, że na zebraniach w szkole (wiem to po własnych doświadczeniach) poruszana jest kwestia zdrowego asortymentu w szkolnym sklepiku i po kilku latach takiej walki udaje się uzyskać w dużym stopniu oczekiwany cel. Ale jak życie pokazuje, wymaga to bardzo dużej cierpliwości. A póki co, należy dzieci uczyć i pokazywać przykład w domu. Wówczas one same nie będą chciały kupować tego co nie jest zdrowe.
Z drugiej strony dobrą stroną jest to, że na zebraniach w szkole (wiem to po własnych doświadczeniach) poruszana jest kwestia zdrowego asortymentu w szkolnym sklepiku i po kilku latach takiej walki udaje się uzyskać w dużym stopniu oczekiwany cel. Ale jak życie pokazuje, wymaga to bardzo dużej cierpliwości. A póki co, należy dzieci uczyć i pokazywać przykład w domu. Wówczas one same nie będą chciały kupować tego co nie jest zdrowe.
SKLEPIK SZKOLNY!
Prowadzilam sklepik szkolny w szkole podstawowej i gimnazjum.Mialam rozny sortyment oczywiscie bez coli,pepsi i innych kolorowych napitkow.Bylo takze sporo jogurtow,owocow,surowek,marchewek itd.I co sie okazuje,po 3 dniach owoce gnily,tanie jogurty po 0,60 sluzyly do wojny miedzy dzieciakami,marchewkami po 0,30 za szt obrzucano sie na korytarzu.Buleczki tzn kanapki sprzedawane w ilosci okolo 8-10 dziennie.Duza grupa dzieci przychodzila do szkoly robiąc zakupy w pobliskim sklepie typu cola,puszka,laysy itp za aprobatą rodzicow.W szkole nie mozna bylo sprzedawac hot dogow i nic na cieplo.Efekt taki oplata ZUS co miesiac 950 zl,dzierzawa sklepiku 640 to nam daje 1590 sama musialam jezdzic po towar,bo z malymi ilosciami nikt nie dostarczy.Po 2 latach powiedzialam dziekuje i polecam prowadzenie sklepiku osobom,ktore tak pieknie tu piszą co nalezy sprzedawac w sklepikach.
OPINIA!
Dobrze opisala to p.Anna.Zaplacic Zus i dzierzawe ze sprzedazy zdrowej zywnosci,ktora po prostu nie schodzi z polki sklepowej graniczy z cudem a chyba nikt nie bedzie do tego dokladal.I taka jest prawda,dzieci kupują w sklepach idąc do szkoly wszystko na co mają ochote,takze te opowiesci w artykule to wlozyc miedzy bajki!
Ja bym zlikwidował wszystkie sklepiki szkolne bez względu na asortyment.
Szkoła to nie miejsce na handel i tyle. Wygodni rodzice wolą dać dziecku 5 zł zamiast zrobić mu kanapkę. Pracowałem jako nauczyciel w "szkole promujacej zdrowie", w której były automaty z batonami, rogalami 7 days, słodkimi napojami, ciastkami itp. To hipokryzja dyrekcji.
NA CO KOMU TE ARTYKULY !!! CHCĄ MIEC W DOMU UTUCZONE MALE PROSIAKI !!!!!!!! To niech mają !!! W czym problem !
Przeciez dzis wiekszosc mamusiek z ich pociechami niczym sie nie rozni od golonki w kapuscie :)). Laza takie puculowate obzarte niby '' dziewczynki '' i mamusia jeszcze im do chipsow paczusie wciska :)) I niech sie tak tucza . Pozniej sie widzi paroletnie dzieci jak mutanty z twarzami prosiaka i jeszcze sie rownie tlusta mamuska obraza jak sie mowi ze dziecko jest o 100 kilo za ciezkie :)). Niech sie tucza i niech im paczki mozgi rozmiekczaja , niech tlusty boczek i full chipsow daja im za darmo , niech maja nadwage i niech zjadaja w domu obowiazkowo gorace kubki :))) Przeciez nikt pozniej takich mutantow nie poslubi i z depresji jeszcze wiecej beda jedli i tym oto sposobem staną sie wysmienitymi konsumentami tandety i hipermarketow a przeciez o to chodzi aby wychodowac sobie klase mutantow ktora zywi sie paszą. Przeciez my piekni , smukli i bogaci musimy miec gdzies zbyt na te zywnosciowe preparaty a nie po to sie ten szajs przeciez produkuje zebysmy my to jedli !!!!!!! Ta pasza jest dla innych . Nie bede sie przeciez trul parowkami z plastiku i toksyn :)))
święte słowa
obiadek w szkole, obiadek w domku, obiadek u babuni, kolacyjka i nagle zdziwienie mój dziedzic wygląda jak zapasiony prosiak w stanie agonalnym, co nie przeszkadza zabrać go z okazji rozpoczęcia roku szkolnego do "maka" i patrzeć jak z jego tłustego dzioba spływa sosik i uśmiechać się z rozanielonym wzrokiem "jaki on k...a słodki". Widzę te tłuste dzieciaki to raz nakopać takim rodzicom, a potem młodemu/młodej, że nie ma własnego rozumu i żre tyle tego szajsu. A społeczeństwo nie lubi grubych ludzi, oj nie lubi... Same się smarki o tym przekonacie, miłego żarcia wszystkiego.
dzieci bez mózgów
A co 10 latek czytać nie umie, rozumu nie ma, wszystko trzeba do łba wkopać. Bezedura. Wychowywało się moje pokolenie w czasach kiedy wiedza o używkach, niezdrowym żarciu była mierna, ale rozumu wystarczyło mi żeby nie brać syfu, nie żreć w maku jak tylko się pojawił, nie żreć innych amerykańskich tłustych wynalazków, bo to było obleśnie ociekające łojem, wstrętne i blee, a jak raz najadłwszy się chipsów do bólu to do dziś nie jadam. Smarki też od pewnego wieku powinny samodzielnie myśleć i na rodziców i szkołę wszystkiego zwalać nie można. Są dzieciaki, którym kładzie sie jak krowie na rowie, że nie bo to bo tamto a one jak grochem o ścianę. Czy mam wyciągnąć wnioski, że mamy pokolenie bezmózgich imbecyli?
mnie zawsze dziwi że chamstwo
trzeba likwidować (ograniczać) ustawowo, wprowadzając następne i następne reguły. Czy samo myślenie nie wystarcza, czy nie po to ludzie mają mózg aby go używać?
KAŻDY dyrektor powinien wybrać taki sklep który będzie sprzedawał zdrową żywność, a nie typu fast food, bo jest to logiczne i tak podpowiada rozum.
Można inaczej - dać wolną rękę dyrektorom i wprowadzić potem jakiegoś ustawowego knota, który będzie to zakazywał. Ale wtedy już nie opieramy się na mądrości tylko na regułach, a te jak wiadomo nie zawsze dobrze działają.
KAŻDY dyrektor powinien wybrać taki sklep który będzie sprzedawał zdrową żywność, a nie typu fast food, bo jest to logiczne i tak podpowiada rozum.
Można inaczej - dać wolną rękę dyrektorom i wprowadzić potem jakiegoś ustawowego knota, który będzie to zakazywał. Ale wtedy już nie opieramy się na mądrości tylko na regułach, a te jak wiadomo nie zawsze dobrze działają.
To wina rodziców
bo ciężko zrobić kanapki, bo cięzko zrobić obiad, i tuczą małe świnki z kanapkami z nutelli, lub dają kase na zakupy w sklepiku. a dziecko zawsze wybierze słodycze niż marchewke.rośnie pokolenie grubasów, i nic z tym nie zrobimy.ja synowi robie żarcie, w miare zdrowe, a słodycze ma w weekend.
Prawda jest taka, że to rodzice wyrobili w swoich dzieciach takie nawyki zywieniowe
Nie będzie chipsów w szkolnym sklepiku to dzieciak kupi je sobie w sklepie po drodze do domu/szkoły. Takie odgórne zakazy nic nie zmienią.
Prawidłowej diety powinni nauczyć rodzice.
Zwalanie winy na szkolne sklepiki jest zwykłym "umywaniem rąk"
Prawidłowej diety powinni nauczyć rodzice.
Zwalanie winy na szkolne sklepiki jest zwykłym "umywaniem rąk"
kanapki w kiblu
A on wszystko wywala do kibla, kombinuje kasę i wpieprza to guaniane żarcie, a ty myślisz że taki okrąglutki od twoich kanapek. Smarki i tak zrobią co chcą bo nie da się przy nich postawić strażnika na 24h a z tego co obserwuję są proste jak konstrukcja cepa i wpływowe jak nie wiem co
wszędzie ten sam
Co się dziwicie , że wszędzie ten sam syf. Smarki kombinują tak żeby im było dobrze a nie rodzicom, więc się nie dziwię że nie kupują jogurtu i takich tam - a co za tym idzie dla sprzedawcy liczy się rachunek ekonomiczny a nie idea fix. nie mam do nich pretensji, bo smarkowi można przykrócić kasę i z drzewa jej na chipsy nie zerwie. A jak będzie chciał coś zakombinować to i tak to zrobi, choćbyście stawali na głowie
A może tak pomyśleć o tym człowieku co pracuje w sklepiku
Pracuję już prawie 20 lat w sklepiku i co jakiś czas wychodzi ten sam problem.Najłatwiej jest zwalić winę na sklepik, nadeszły takie czasy że można kupić i sprzedać wszystko. Same dzieci narzucają co chcą kupować więc do tego się dostosujemy, chcemy pracować tak jak inni ludzie dlatego dziwie się że nas tak atakujecie. Szkoda że nikt nie interesuje się tym co rodzice kupują dzieciom w marketach.Sama byłam świadkiem jak dzieciak się darł o słodycze i co mamusia biegiem poleciał i przyniosła to co chciał,więc o czym mowa.Płacimy podatki, prąd itp.To wy rodzice jesteście od wychowywania dzieci i mówienia im co jest dobre, a co złe nie tylko żywność, ale i inne wartości moralne. Pozdrawiam wszystkich, pomyślcie też o nas bo macie prace, a my dzięki Wam możemy ją stracić.
hehe no tak... niedługo może tylko kiełki i picie wody...
jak ktos z domu nie wynosi pewnych nawykow, obiadki w maku i takie tam... dajcie spokoj z tymi promocjami. Niech rodzice sie skupią na tym co nalezy robic. Pani Zosia ma sklepik szkolny i chce zarobic. Proponuje pozamykac takie sklepiki bedzie po problemie, ale podobno mamy demokracje, czyli co nie zabronione to dopuszczalne. Jeden pali fajki, a inny nie pije alkoholu i 4 razy w tygodniu biega. Czy tworzymy wszystkich na jedna modłę? jak chce byc grubasem i umrzec na szybko to bede codziennie kurczaki z kfc wciagał nosem jak makaron i nikt mi nie zabroni
jaaaasne ; )
najlepiej w ogóle niech szkoły i kraj wychowują dzieci :) dawne to czasy, gdy chodziło się do podstawówki... i zawsze było w sklepikach pełno słodyczy... nikt nie narzekał, grubych znajomych nie mam, zęby nam nie wypadły, zdrowych znajomych mam... żyję i współczuję współczesnym dzieciakom, bo niestety to już inna bajka :)
wystarczy przygotować
Moja córka nosi do szkoły codziennie pudełko pełne owocòw i warzyw. Jabłko gruszka kiwi nektarynka marchew ogòrek rzodkiewka. Koleżanki PROSZĄ o poczęstowanie. Nawet te zdeklarowane sceptyczki. Szóstoklasistki. Nie wiem, ja jak długo mi starczy kasy, aby dzielić się z innymi, ale mam pewność, że dzieci jedzą, jeśli mają pod ręką. Cokolwiek. Także przyzwoite jedzenie, bo po prostu w ciągu dnia odczuwają głód. Pozdrawiam
a jak ją częstują colą, czy chipsami?
To ucieka w popłochu;) Człowieku dzieci zawsze spróbują tego co zakazane. Nie musi mieć kasy na sklepik, żeby zasmakować chińskiego żarcia od kolegi, któremu mama dała 2 zł. Moja przynosi kanapki i jogurcik do domu, bo koleżanka częstowała wszystkie dzieci delicjami i czekoladą. A kanapka z pomidorkiem, sałatką i rzodkiewką poszła w kibel! Realia!
Trzeba przeprowadzić edukację wśród rodziców,propagowanie zdrowej żywności
Jestem już Babcią wnuków uczęszczających do szkoły.Moje spostrzeżenia:obserwowałam dzieci wychodzące ze szkoły podstawowej -starsze i z gimnazjum.Osłupiałam widząc ilość dzieci z nadwagą,dziewczynki,chłopcy z brzuchami.55lat temu takie przypadki były niezwykle rzadkie, może max1-2dzieci na całą szkołę.Skutki zdrowotne są oczywiste w przyszłości, nie wspominając już psychicznego obciążenia,będą dźwigały te skutki być może przez wiele lat razem z pretensjami do rodziców,że nie zadbali w odpowiednim momencie.W sklepikach powinien być zakaz sprzedaży tego typu produktów!!! Nikomu nie służą, ani chudym ani grubym.Służą tylko kieszeni sprzedawcy i producenta.
Jedynym wyjściem-promocja mody na zdrową żywność!!!!
Jedynym wyjściem-promocja mody na zdrową żywność!!!!
Skąd ta panika ??
Aktualnie mam 22 lata, wychowałem się na sklepikach gdzie poza zdrową żywnością były również chipsy, żelki, strzelające gumy , andruty, oranżada za 1,50 itd itp... - nie widzę jakiegokolwiek oddziaływania tamtych produktów na moje życie obecne.. przeżyłem, przejdałem się - smaków zaznełm.
Jestem również jednym z tych roczników, gdzie komputery wchodziły do życia codziennego - ale nigdy nie stawiało się ich na miejscu pierwszym przed przyjaciółmi na podwórku.
Drodzy dorośli zamiast doszukiwać się błędów w diecie waszego dziecka -wyżyjcie przez okno i sprawdzcię gdzie jest wasze dziecko ? Gdzie? Otóż całe dnie przed komputerem... zero ruchu - tylko FB, nk i inne czasopochłaniacze!! Współczuje dzisiejszym dzieciakom.
Jestem również jednym z tych roczników, gdzie komputery wchodziły do życia codziennego - ale nigdy nie stawiało się ich na miejscu pierwszym przed przyjaciółmi na podwórku.
Drodzy dorośli zamiast doszukiwać się błędów w diecie waszego dziecka -wyżyjcie przez okno i sprawdzcię gdzie jest wasze dziecko ? Gdzie? Otóż całe dnie przed komputerem... zero ruchu - tylko FB, nk i inne czasopochłaniacze!! Współczuje dzisiejszym dzieciakom.
a ja pamiętam sklepik w mojej szkole
Kupowało się chipsy dla naklejek z dinozaurami a nie dla chipsów, które walały się potem po całej szkole. Ach i ten niezdrowy zapach proszkowych przypraw pizzopodobnych. Ludzie opamiętajcie się popatrzcie na zawartość ''naturalnego majonezu'', gdzie powinna być musztarda, olej, jajko. Tam macie przydatność do spożycia 2014 rok. Ot takie zdrowe sałatki doprawione majonezem, który mógłby służyć jako zapas na czarną godzinę.
w szkole rządzi dyrektor
W szkole mojego dziecka "sklepikarz" uparcie sprzedawał chipsy, cole i inny syf. Pani dyrektor wielokrotnie próbowała wpłynąć na zmianę asortymentu, "sklepikarz" nie dostosował się, więc Pani dyrektor wymieniła "sklepikarza" i problem zniknął. Obecnie są świeże bułki, drożdżówki, owoce, soki i ją jedyne chipsy ale dopuszczone i zatwierdzone przez sanepid do spożycia jako naturaly produkt. I co nie da się?
czy nadwaga dzieci się zmniejszyła?
można utyć i od pączków i nawet od zajadania się jabłkami, jeżeli jeśc po 2-3 kg dziennie, zawierają dużo cukru.A czy w szkole gdzie rządzi ta Pani dyrektor jest więcej lekcij WF? organizowane zawody sportowe? konkursu z udziałem rodziców? świetlicy? jest mniej otyłych dzieci?
ustawowo...
to się powinno zabraniać dygać z młodymi w niedzielę na obiad do fastfoodów. Zobaczcie kiedyś jak w niedzielę w galerii bałtyckiej wygląda ostatnie piętro z paśnikami. Całe rodziny tam siedzą i jedzą plastikowe bułki z papierowymi kotletami, popijając colą tego lub innego producenta. A potem się wszyscy dziwią dlaczego dzieci jedzą to a nie inne pożywienie. Dlatego. Dlatego, ze takie nawyki żywieniowe wyniosły z domu. Tego się nie kształtuje w wieku 7-8 lat - to się już ma.
bałagan merytoryczny
Mam wrażenie, że autorce listu chodzi przede wszystkim o to, aby unaocznić szkołom nie tyle kwestię istnienia w ofercie szkolnych sklepików słodyczy w ogóle, ale o to, aby poinformować, iż w tych sklepikach jest masa pseudo-słodyczy z Chin, Turcji itp, w neonowych kolorach w stylu: wyłupiastych gałek ocznych z gumy do żucia, ultrazielonych żeli do dziamdziania czy "ultrafioletowych" oranżadek... Sama przechodziłam z moim młodym przez etap fascynacji sklepikiem szkolnym (wróćcie myślami do dzieciństwa i spróbujcie przejść się z paczką kolegów obok suto zaopatrzonego sklepiku szkolnego i nie skusić się na coś "dobrego;)), pomimo tego iz tłuczemy mu do głowy zasady zdrowego odżywiania się i zawsze ma kanapkę i owoc w plecaku kilka razy zdarzyło mu się przynieść do domu jaskrawą gumę "kościotrup" (na etykiecie "Wyprodukowano w Chinach i zero informacji o dopuszczeniu do obrotu!!!). Rozmowy z młodym były, efekt przyniosły, ale zostaje pytanie: jakim prawem w szkolnym sklepiku na terenie szkoły można kupić taki sh.t??? Równie dobrze Pani Ziuta może serwować dzieciakom "dopalacze".... Nikt nie ma kontroli nad sklepikami w szkole! Szkoła umywa ręce (u nas też się początkowo wyparła odpowiedzialnosci za asortyment). Podziałała rewolucja rodziców: podpisy, rozmowy (rodzice-dyrektor-Pani ze sklepiku). Wycofano słodycze "no name", niewiadomego pochodzenia... Trzeba działać do skutku!!!
szkoła to n ie miejsce na pseudosłodycze
Zgadzam się całkowicie.Chodzi o to,że szkoła jest miejscem szczególnym i chiński syf po prostu nie ma prawa się znależć w sklepiku szkolnym.W zwykłym spożywczaku proszę bardzo,ale w szkole nie!!!Przykre,że dyrektorzy tego nie rozumieją.A nieudolnych sklepikarzy,którzy potrafią utrzymać sklepik tylko za pomocą śmieciowego żarcia informuję,że sama prowadziłam szkolny sklepik przez 2 lata.Były w nim pyszne kanapki,lemoniada owocowa własnej roboty,ciasteczka i ciasta pieczone przeze mnie i domowe hot-dogi.Cukierki z zaprzyjażnionej manufaktury i wafle z nutellą.Zwykle już ok.14 miałam wszystko sprzedane,a po domowe ciasto przychodzili wszyscy, chociaż nie było aż tak tanie.Jak się coś robi z pasja i z głową,to można.Ale dyrektor nie brał ode mnie złotówki za wynajem pomieszczenia(tak,tak też można!!)Zarabiałam dla mnie wystarczająco,dzieciaki miały zdrowe jedzenie i wszyscy byli zadowoleni.
ogranicznie musza być uzasadnione
Wiele osób pisze o ograniczeniu, ale jeżeli państwo, w osobie dyrektora, lub urzędnika ma ingerować, to musi toi być uzasadnione, jak z alkoholem i papierosami i poparte ustawą. Czyli musi naukowo być poparte, że jest to szkodliwe dla obywateli. Jednak że każdy rodzić, która dba o dziecko, tłumaczy jemu w domu od małego, tak mi się wydaję, że alkohol, papierosy narkotyki szkodzą, nie potrzebuję o tym ustawy. Jeżeli ktoś uważa że słodycze szkodzą dziecku, to powinien wytłumaczyć i nauczyć własne dziecko, a nie zwalać na dyrektora albo Państwo. Ile rzeczy niebezpiecznych otacza nas, ale nie na wszystko trzeba mieć ustawę. Jeżeli będziesz przebiegał przez jezdnię na czerwonym świetle - to kiedyś potrąci ciebie auto, będziesz palił - nie urośniesz, będziesz pił - uzależnisz się i td. Będziesz jadł duzo słodyczy i nie będziesz się ruszał - wypadną tobie zęby i będziesz miał chorą wątrobę. Drodzy rodzice, zamiast biadolić na sklepiki o otyłość, uczcie sami w domu zdrowo sie odżywiać i zabierajcie codziennie swoje dzieci na godzinny spacer, lub przejażdżkę rowerem. Mam dwójkę chłopców 16 i 14 lat, nie maja otyłości, lubią sport, zęby całe. Pozdrawiam.
sklepik
mało rozumiecie co się zaczyna dziać mianowicie likwidowanie stolówek szkolnych np w W-wie a wprowadzanie cateringu to nic innego jak napychanie kieszeni komuś z rządu.Proste równanie ile szkół jest w tym mieście?sklepiki też przejmie wielki potentat a wtedy wszystko będzie zdrowe i smaczne nawet chińszczyzna.kiedyś pozałujemy naszych wypowiedzi.
Kwestia wychowania i podejścia które niewątpliwie trzeba zmienic.
Dla mnie to kompletna paranoja. W centralnej części szkoły sklepik który kusi dzieci słodkościami i dzieci jak by nie nastawione do zdrowego odżywiania i tak są według tego bezbronne. Mało które dziecko odmówi sobie słodyczy ja przynajmniej takiego nie znam.a Przy sklepiku tablica z napisem odżywiaj się zdrowo :) śmieszne i żałosne. Pierwsze co można powiedzieć to że odpowiedzialna jest za to szkoła która na to pozwala i tak jest ale nie tylko. Ja się pytam kto tym dzieciakom pieniądze na to daje. przecież wiadomo że maluch nie kupi jabłuszka kiedy kolega zajada się słodyczami. Tak samo jak szkoła tak samo rodzice w swojej ignorancji i bezmyślności wspierają chore nawyki. Dziecko nie powinno jeść słodyczy wcale wystarczająco dużo cukru dostarczane jest im w zwykłym pożywieniu, kaszach owocach warzywach i tylko takie węglowodany są dobrze przyswajalne. Cukierki i inne słodkości słodzone są cukrem przetworzonym , rafinowanym i całkowicie zanieczyszczają organizm, zakwaszają... . Szkoła za to według mnie to powinna wychowywać i być co najmniej dokształcona. Po wielu wojnach pod tytułem nie karmić mi dziecka słodyczami bo choruje potem po całym roku przypadkiem wyszło ze według Pań na świetlicy pączki to nie słodycze. Pani intendentka z przeświadczeniem że robi dobrze poinformowała mnie że nawet żurek w szkole słodzą. Podstawą wszystkiego jest ignorancja i głupota a cierpią dzieci. Może nie w momencie jedzenia cukiereczka ale w momencie kiedy wychodzi na jaw kolejna alergia czy choroba.
jedzenie
jezeli chodzi o duży kocioł czy catering to jedzenie nigdy nie będzie zdrowe wszystko co dobre to się wygotuje pójdzie z parą.A na zakupy w sklepiku nie dawajcie pieniędzy i załatwione.Gimnazjalista potrafi rozróżnić co dobre, a małym nie dawac kasy.A alergie i inne zagadkowe choroby biorą się z powietrza i stresu już w łonie matki potem wyłazi.Aleksandro ja nie znam żadnego artykułu spożywczego który byłby nieskazitelny począwszy od mąki itp...
Szkolne sklepiki
W całej rozciągłości popieram wypowiedzi czytelniczki mam taki sam pogląd na działalność takich instytucji działających na terenie szkoły. Szkoła ma kształtować właściwą postawę do tego jest min powołana.Władze w szkole nr 5 w Wałbrzychu poszły jeszcze dalej "w propagowaniu zdrowego trybu żywieniowego" dwa razy w ciągu tygodnia jest organizowane wyjście do szkolnego sklepiku, gdzie dzieci mają taki właśnie dostępny asortyment jaki opisuje czytelniczka.
co można a co nie?
Tutaj można dowiedzieć się co można sprzedawać w szkolnym sklepiku https://szkolnysklepik.pl/co-mozna-sprzedawac-w-sklepiku-szkolnym-,1012,pl.html