Widok
Skrzynk@Pandory
Opinie do spektaklu: Skrzynk@Pandory.
Skrzynk@Pandory
Billy van Zandt i Jane Milmore.
Przekład: Emilia Miłkowska
Czy jedno nieopatrzne kliknięcie może spowodować lawinę wypadków, które doprowadzą do nieodwracalnych zmian w życiu nie jednej, ale pięciu osób? Oczywiście! Trzy kobiety i dwaj mężczyźni w serii błyskotliwych dialogów prowadzonych on-line wprowadzą nas w historie swoich erotycznych przygód i podbojów, chwilowych ...
Przejdź do spektaklu.
Skrzynk@Pandory
Billy van Zandt i Jane Milmore.
Przekład: Emilia Miłkowska
Czy jedno nieopatrzne kliknięcie może spowodować lawinę wypadków, które doprowadzą do nieodwracalnych zmian w życiu nie jednej, ale pięciu osób? Oczywiście! Trzy kobiety i dwaj mężczyźni w serii błyskotliwych dialogów prowadzonych on-line wprowadzą nas w historie swoich erotycznych przygód i podbojów, chwilowych ...
Przejdź do spektaklu.
Gratuluję aktorom!
Spektakl uważam za bardzo udany. Wszyscy aktorzy byli świetni, ale szczególnie podobała mi się kreacja Jarosława Tyrańskiego. Odnosiłam wrażenie, że aktor ma dystans do postaci i duże poczucie humoru, a jego bohater kpi sobie ze świata, w który włącza się przebiegle i z pełną świadomością. Od początku często się śmiałam, ale gdzieś w połowie spektaklu zdarzało się to coraz rzadziej. Nagle zdałam sobie sprawę, że w dzisiejszym świecie wszechobecnego internetu coraz bardziej brak szacunku dla drugiego człowieka, coraz częściej traktuje się go instrumentalnie,
wykorzystuje bez skrupułów, coraz rzadziej rozumie i współczuje, a jednocześnie wszyscy pragną mieć przyjaciół, "wszyscy chcą kochać"- jak mówi piosenka. Człowiek wyraźnie się pogubił, a to nie jest śmieszne. I na tej gorzkiej refleksji polega głębia przedstawienia, które naprawdę warto obejrzeć.
wykorzystuje bez skrupułów, coraz rzadziej rozumie i współczuje, a jednocześnie wszyscy pragną mieć przyjaciół, "wszyscy chcą kochać"- jak mówi piosenka. Człowiek wyraźnie się pogubił, a to nie jest śmieszne. I na tej gorzkiej refleksji polega głębia przedstawienia, które naprawdę warto obejrzeć.
Upadek teatru
Jeżeli idę do teatru, to oczekuję kultury przez duże K. Wulgaryzmy, żenujące i wyuzdane teksty nie sprzyjają rozwojowi. Tak na prawdę można iść pod przysłowiową budkę z piwem i za darmo usłyszeć to, co mówią aktorzy po długoletnich studiach. Jeżeli promuje się takie formy kontaktów, takie sposoby rozmawiania ze sobą, poniżania i sprowadzania wszystkiego do zwulgaryzowanego seksu, to jest to nic innego jak katastrofa kulturalna i nie tylko (daje się przyzwolenie na poniżające traktowanie partnera). Jestem zniesmaczona i przerażona tym co proponuje mi teatr, miałam nadzieję, że z tradycjami.
Bardzo niesmaczny spektakl
Dawno nie byłam na tak słabym spektaklu. Lubię sztuki współczesne i nie razi mnie rzucona od czasu do czasu we właściwym miejscu "łacina", ale w tej sztuce to lekka przesada: czułam się jak na przystanku obok podchmielonej młodzieży: same k..., skur..., szmaty i inne epitety. Wulgarność bardzo niesmaczna. Poza tym nie bardzo wiedziałam z czego się śmiać (bo chyba nie z podwórkowej łaciny): zaledwie kilka razy się uśmiechnęłam. Gra aktorska też nie zachwycała. Doceniam wysyłek aktorów na scenie, którzy wkładają serce i duszę w rolę, którą grają. W przypadku tej sztuki miałam wrażenie, że aktorzy w ogóle nie grają dla publiczności. Podsumowując: najgorsza sztuka jaką widziałam. Zdecydowanie nie polecam.
Jak bezgłośnie bić brawo...
Byłem, widziałem - mam to za sobą... Kilka razy skrzywiłem usta uśmiechem, ale większość czasu w znudzeniu oglądałem a to leniwe reakcje współwidzów, a to sufit Malarni (ciekawszą była analiza sposobu rozwieszenia reflektorów, a umieszczone pod krokwiami lśniące kratownice przypomniały, że może być jeszcze gorszy spektakl...). Na koniec muskałem dłonią prawą o lewą - cichość oklasków sprawiła, że ukłony były tylko dwukrotne, a ja mogłem wrócić do domu... Aktorzy grali jak mogli, a że niewiele mogli, bo nie było czego grać - no cóż... Sztukę polecam gimbusom, których bawi, że temat jest o seksie, o zdradzie, no i kilkanaście razy padnie ze sceny niecenzuralne słowo!!! Może nie przenośmy bezmyślnie zagrawanicznych autorów na deski polskiego teatru, a może to znak czasu: każdy Kiepski ma swego amatora! A może to ja zgnuśniały i stary już jestem i nazbyt wiele oczekuję od Kultury??? :-)
Trochę mi się nudziło
bo historia taka banalna, przewidywalna i bardzo bliska mojej codziennej pracy w biurze.
Że ludzie siedząc obok siebie używają e-maila i komunikatora zamiast porozmawiać.
Że się sypia z koleżanką z pracy.
Że się ją podrywa na komunikatorze.
Że pisze się tam rzeczy, których nie miało się odwagi powiedzieć.
Że kolega też sypia, albo przynajmniej bardzo chce.
Że w końcu ktoś myli adresy i wysyła wiadomość do innej osoby.
Że ktoś sie podszywa pod nicka.
Że żona już wie, ale wcale nie che wiedzieć.
Że wszyscy ci z komunikatora to jednak nie awatary, że może mają uczucia, że może nie wolno im wszystkiego, że może ona zaszła w ciąże i-co-teraz-będzie.
Taki fragment z życia korpoludzi i biurew.
Tylko czy warto w teatrze oglądać życie codzienne?
Że ludzie siedząc obok siebie używają e-maila i komunikatora zamiast porozmawiać.
Że się sypia z koleżanką z pracy.
Że się ją podrywa na komunikatorze.
Że pisze się tam rzeczy, których nie miało się odwagi powiedzieć.
Że kolega też sypia, albo przynajmniej bardzo chce.
Że w końcu ktoś myli adresy i wysyła wiadomość do innej osoby.
Że ktoś sie podszywa pod nicka.
Że żona już wie, ale wcale nie che wiedzieć.
Że wszyscy ci z komunikatora to jednak nie awatary, że może mają uczucia, że może nie wolno im wszystkiego, że może ona zaszła w ciąże i-co-teraz-będzie.
Taki fragment z życia korpoludzi i biurew.
Tylko czy warto w teatrze oglądać życie codzienne?