Najmniej kreatywny body horror jaki widziałem
Oczywiście jest tu dużo krwi, flaków i szokujących metamorfoz - muszą być bo film nic więcej nie oferuje. Styl wizualny przypomina 2.5 godzinną reklamę z YouTube'a, która w połączeniu z...
rozwiń
Oczywiście jest tu dużo krwi, flaków i szokujących metamorfoz - muszą być bo film nic więcej nie oferuje. Styl wizualny przypomina 2.5 godzinną reklamę z YouTube'a, która w połączeniu z przejaskrawioną do granic możliwości groteską jest ewidentnie wystudiowana pod kreowanie "kultowych momentów". O głębi nie ma co mówić - film jest żywcem wzięty z taśmy produkcyjnej Hollywood z okresu #MeToo - czyli płytko wykorzystuje modne tematy by prasa dobrze o nim pisała. Wystarczy przeczytać opis tego filmu i zobaczyć zwiastun - już zobaczyłeś cały film w pigułce. Reszta to tylko nieustanne i nachalne rzucanie nawiązań do lepszych twórców, od Oscara Wilde'a, przez Cronenberga i Verhoevena, po żenująco bezsensowne do Kubricka (to nawiązanie do "Odysei kosmicznej". Niemniej to chyba pierwszy w historii body horror, który jednocześnie jest totalnym crowdpleaserem.
zobacz wątek