Założenia systemu narodziły się w czasach, gdy modelowym pasażerem zbiorkomu był ten, kto nie ma możliwości jechać samochodem. Czyli, pasażer to ktoś, kto nie ma wyboru i nie trzeba o niego...
rozwiń
Założenia systemu narodziły się w czasach, gdy modelowym pasażerem zbiorkomu był ten, kto nie ma możliwości jechać samochodem. Czyli, pasażer to ktoś, kto nie ma wyboru i nie trzeba o niego zabiegać, bo i tak z usług zbiorkomu skorzysta.
Teraz sytuacja jest inna, samochodów jest więcej, a (może nie) każdy pasażer w tramwaju/autobusie, to jedno auto na ulicy mniej. Ale, żeby ludzie na powrót chcieli jechać zbiorkomem, ten musi zaoferować jakąś wartośc dodaną, nie wiem: koszt? czas przejazdu? prostotę? Fala nic nie wnosi w kontekście czasu przejazdu, prawdopodobnie zwiększyt koszt i jeszcze bardziej utrudni to, o czym powstają już skecze kabaretowe. No, może trochę ułatwi zakup biletu, ale akurat możliwość zakupu biletu w pojeździe to nie jest innowacja za 160 baniek i działa prawie wszędzie w kraju i na świecie, tylko jakoś u nas nie może.
Jadąc natomiast trzema przewożnikami dalej będę taryfikowany za trzech przewoźników, to jest dokładnie to, czym wspólny bilet nie jest. A jak mam zapłacić za dwa bilety, tylko dlatego, że na mojej trasie muszę zmienić przewoźnika, bo tak zbudowano siatkę komunikacyjną, to bardzo, ale to bardzo zachęca mnie do skorzystania z samochodu.
zobacz wątek