Widok

Szukam porady od jeżdżących na "ostrym kole"

Myślałem kiedyś nad zbudowaniem ostrego, ale zrezygnowałem, bo jakoś nie mogłem sobie wyobrazić poruszania się nim po Trójmieście. Jeszcze wzdłuż głównych ulic, od Gdańska do Gdyni spoko, ale co z wjechaniem na Morenę, albo Chełm... albo chociaż Kartuską, czy Słowackiego?
Ostatnio jednak spotkałem znowu na drodze dziewczynę, która chyba traktuje taki rower jako normalny środek transportu i wydaje się, że "daje radę" :)
Dlatego mam pytanie do praktyków, którzy czymś takim się poruszają, da radę, czy nie da rady, czy zależy gdzie, czy jak, czy co? :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ostatnio na Słowackiego w dół wyprzedzałem trekingiem kolege z ostrym kołem. Jechaliśmy po chodniku przy lesie i kolega niestety musiał uważać na szpary między płytami chodnikowymi które lekko się rozjeżdżają. Było widać, że nie dawał rady normalnie jechać. Takich miejsc jest dużo więcej, stąd wg mnie w mieście przewagę ma nieco szersza opona. Np. cała droga z Wejherowa do Gdańska (pokonywałem wczoraj wzdłuż głównej arterii, która nie jest typową droga rowerową, ale da się jechać, wg mnie nie nadaje się na ostre koło. Jest zbyt dużo wysokich krawężników i za krótkie dystanse, żeby się rozpędzić. No chyba, że ktoś jest na tyle odważny, żeby jeździć asfaltem no to wtedy jak najbardziej. Wczoraj na dystansie ok 170 km (Wej. -Łeba -Łeba - Gdańsk) z czego mniej więcej połowa pokonana asfaltami miałem z 10 sytuacji zagrożenia życia, także osobiście nie polecam jazdy asfaltem jak jest inna alternatywa. Żeby nie było, ze trekking taki dobry, na drodze asfaltowej gdzieś na trasie wyprzedziła mnie grupka kolarska na ostrych kołach z mniej więcej dwukrotnie większą prędkością od mojej - coś za coś. Także co do jazdy po mieście faktycznie niech się wypowiedzą może jeżdżący na ostrym kole, też jestem ciekaw czy to w ogóle ma sens.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Co do jazdy na cienkich kołach 700x23/25c, to przejeżdziłem dwa sezony po Trójmieście, i spokojnie da się jeździć, przy porządnie napompowanych oponach (7-8 atmosfer), to nie jest problem. Co do krawężników, to jak ktoś je pokonuje najeżdzając na nie, to moze to być problem faktycznie. Oczywiscie nie jest to optymalna grubosć na miasto, ale da się nim jeździć. Inna też sprawa że w fiksach nie ma luźnych czesci, wszystko jest zwarte i jezdzi się tym inaczej jak w zwyklym rowerze gdzie wszystko lata i hałasuje co potęguje wrazenie ze coś jest nie tak.

Z drugiej strony widuję ludzi na cięzkich MTB z tak grubymi oponami i wielkimi bieżnikami, że się zastanawiam kto się bardziej "męczy" w mieście - oni czy ja.

A co do asfaltu - ja jeżdze od początku roku trasą Kowale-Przywidz-Koscierzyna (50 km w jedną stronę) i ANI RAZU nie miałem tam ryzykownej sytuacji, ktora by wynikała z winy kierowcy. Natomiast wczoraj na trasie Gdańsk-Sopot-Gdańsk, miałem co najmniej trzy sytuacje z niedzielnymi rowerzystami (klasyka, skręcami nie sygnalizując), z których wszedłem obronną ręką wyłącznie dzieki własnemu refleksowi i doswiadczeniu, przypuszczam ze mniej wprawny rowerzysta zakonczył by w najlepszym wypadku wywrotką, a najgorszym lotem przez kierownicę. Uważam też, że kierowcy w miescie mniej uważają na rowerzystów jak poza nim.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
tu masz liczną i dość aktywną grupę, pytaj tam: https://www.facebook.com/groups/260695103978629/
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
A jaki jest cel używania ostrego koła poza torem? Lans? Wie, że trudniej opanować, że latwiej na stójce...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Też tak to oceniałem jak Ty, że to lansiarstwo. Mimo, że widziałem ludzi na mieście jeżdżących na ostrym, to miałem zdanie, iż nie da się tym jeździć po naszym Trójmieście, właśnie ze względu na te ostrzejsze podjazdy... no i zjazdy. Ale jak pisałem wcześniej widziałem drugi raz tą samą dziewczynę, która jeździła na ostrym i zdaje mi się, że nie robiła tego dla lansu, a używała go zwyczajnie, jako środek transportu. Więc tak sobie pomyślałem, że może jednak się da.

A w jakim celu taki rower... z kilku powodów... z ciekawości... z oszczędności, bo koszt budowy powinien być dosyć niski. Chociaż przez to, że jest ta moda, to i części są teraz bardziej chodliwe :/ Myślałem też, że jak tani, to nie będzie szkoda zostawić go na mieście, na parę godzin. Ale znowu przez tą modę może być akurat odwrotnie. Niby można kupić Wigry3 za 50zł i też nie będzie szkoda, ale na ostrym chyba jest ogólnie mówiąc większa frajda z jazdy, no i szybciej się jedzie ;)

Cienkich oponek się nie obawiam, jeździłem na takich po mieście, a nawet w terenie i da radę ;)

Odwiedzę jeszcze tą stronę na fejsie, poczytam w necie, chociaż bardziej zależało mi właśnie na opinii ludzi, którzy jeżdżą tutaj, w Trójmieście. Jakie są z tym kłopoty i czy w ogóle są. Z tego co już się zorientowałem na takie cięższe podjazdy można zamontować koło z dwiema zębatkami. Z jednej do "normalnej" jazdy, a z drugiej strony większą, na sam podjazd. Tylko jak sądzę długość łańcucha ograniczy jednak wielkość tej zębatki.

No nic, pewnie będzie jak zawsze, w końcu go zbuduję i sam się przekonam jak to jest :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Są piasty z biegami do ostrego, ale z takim wyposażeniem nie ma się co pokazywać w towarzystwie, bo to już nie jest true ;)

http://www.sturmey-archer.com/products/hubs/cid/3/id/47.html
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
ok jest ok. warto. zalety to niska waga, taki rower wnosi sie po scHodach jak marzenie. i zlodziej zlomiarz raczej sie zabije niz pojedzie bez uczenia się (wiesz, że trzeba sie nauczyć jeździć? warto, ale na początku jest zdecydowanie strasznie)

ale nie miał bym fixa jako jedyny rower. fix jest dla mnie na jazde miejską i na lepszą pogodę, bo jazda bez blotników po deszczu z mokrym krokiem i plecami mnie nie bawi, wiem, że to jest w PL modne miec mokra pupe, ale to nie dla mnie.

przednia opone mam faktycznie cienka jak piszecie, ale tylna dalem grubsza i zyskalem odrobine lepsza amortyzacje, zwl ze nie znosze noskow, ani spd i nie umiem na moim ok przeskakiwac tylnym kolem kraweznikiow, przedni podrzucic nie problem, nawet 30cm, ale tylne wolalem miec te dwa centymetry od gleby do felgi. dla mnie dziala lepiej.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
No, to są cechy, które jeszcze w większym stopniu spełnia monocykl. Jeszcze lżejszy i jeszcze trudniej złodziejowi uciec.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
ok Rysku 55+ ja mam 54 lata i jesteśmy pewnie w jednej klasie wagowej, a ja nigdy nic nie trenowałem

proponuje ci wyścig pod górę po schodach Zieleniaka, ja z moim ostrokołem, ty z twoim lekkim motocyklem, ten co przegra stawia przez dwie godziny piwo dla wszystkich przechodniów na Długiej
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
1. Pisałem o monocyklu, a nie motocyklu. Monocykl to 1 szt koła, korby, pedały, prosty widelec, sztyca i siodełko :)

2. W życiu nie jechałem ani na ostrym kole, ani na monocyklu. Odniosłem się do listy zalet ostrego koła, które wyłuszczył tX: lekki i trudno się nauczyć. Tę listę monocykl wypełnia lepiej.

3. Ja też nigdy nic nie trenowałem, jeśli za trening uznamy wysiłek fizyczny pod okiem trenera, albo przynajmniej z założonymi celami, albo choćby z zamierzeniem wystartowania w wyścigu. Oops. Ten ostatni cel wykonałem dwa razy - raz przejechałem się z kolegami, aby wystąpić w wyścigu szkół ponadpodstawowych, a drugi raz biegałem, żeby wystąpić w pierwszym Biegu Solidarności w 1981 roku. Jednak trenowałem :)

4. Na schody zieleniaka nie będę się ścigał z monocyklem w ręku, bo nie posiadam takowego. Na czas wyścigu mogę wziąć w rękę 4,5 kg mąki w siatce.

5. Pewnie i tak bym przegrał, bo mam chore kolano i dawno nie biegałem po schodach, więc mogę się podjąć wyścigu tylko po obniżeniu ceny przegranej. Powiedzmy, że przez dwie godziny będę Ci stawiał piwo indywidualnie.

6. o monocyklu to był żart, kpina. Uważam, że ostre koło 150 lat po wynalezieniu wolnobiegu nadaje się wyłącznie na tor. Single speed to jakieś 60g więcej (chyba, że w ostrym likwidujemy w ogóle hamulce). Te 60 g, to można nie dolać do bidonu, nie założyć skarpetek, albo zastosować karbonową ramę (w zależności od kasy)

7. mnie w ogóle rower bez przerzutek nie pasi, bo jestem słabowity w nogach i mam stawy w nienajlepszym stanie, za to wytrzymałe płuca i zdrowe serce. Posuwam więc na kadencji 95, przy HR pewnie 160, pod górki tylko mocniej dycham. Przerzutkę muszę zmieniać, jak wiaterek zawieje, albo jest podjazd 1%. Dzięki przerzutkom w ogóle daję radę i więcej kręcę manetkami niż pedałami.

8. Kasa wagowa 78. Brzuch z przodu, jak na wiek przystało. Jak jadę na rowerze brzuch z dołu i póki nie obija się o ramę, nie jest źle. Poza brzuchem jestem chudy.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0
weź mnie nie dobijaj!

nie doczytalem, ślepota, albo może wtórny analfabetyzm. idę do okulisty.

oczywiscie, że na moNocyklu pewnie trudniej się nauczyć jeździć, niż na ostrym kole, choć pewnie prędkość i wygoda nie ta. ale pod górę pewnie bym przegrał, gdyby różnica była tylko w balaście
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
jeżdzę na ostrym na stałe, przełożenie 46x16, opony 630-32 więc troche szersze, z tym rozmiarem nie mam problemów z krawężnikami i innymi dziurami na drodze, nigdy mi się nie przebiło a na cieńszych chyba jednak nie chciałbym jeździć. trójmiasto mam objeżdżone z każdej strony, codziennie jeżdżę do pracy w górę słowackiego przez las, co prawda na stojąco ale nie mam żadnego problemu (chyba że ktoś jedzie wolniej niż ja i trzeba tam się zmieścić aby wyprzedzić :) ), zdarza mi się podjeżdżać pod jaśkową na samą górę, jedno z czym nie dałem rady to górka na myśliwskiej pomiędzy bulońską a piekarniczą :), osobiście uważam że ostre nadaje się na trójmiasto :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
52x16, tylne koło 29"

jak jest sucho, co dzień robię trasy po mieście po 20km w jedną stronę, głównie po "dolnym tarasie" ale nie tylko. pokonałem raz na tym moim monstrum tę wyżkę co piszesz, regularnie jeżdżę po Kościerskiej, która na dodatek jest piaszczysta, więc się da, w każdym razie dużo większa groza na zjeździe niż na podjeździe.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ano właśnie, zjazdy potrafią być bardziej męczące niż podjazdy :) Ale myślę, że jednak dam hamulec na przód, to nie powinno wtedy być problemu ze zjazdami.
Dzięki panowie za podzielenie się doświadczeniami. Niedługo zacznę się rozglądać za ramą i przede wszystkim muszę się dobrze zastanowić nad tymi przełożeniami.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
rada na poczatek: nie idz w predkosc tylko albo w przyspieszenie, albo w kompromis. zebatki mozesz zmienic pozniej, blat pewnie lepiej dac od razu docelowy, ok 45

(ja tam uwazam ze hamulec ZMNIEJSZA bezpieczenstwo na okeju, ale wielu sie z tym nie zgadza, zwl prawodawcy i kaci, tfu, egzekutorzy prawa)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dawno, dawno temu (nawet Rysiek 55+ może tego nie pamiętać), w Polsce można było natknąć się na rowery czechosłowackie ESKA. Z ostrym kołem. Bez hamulców. Z noskami.
Ciekawostką było tu tylne koło, które miało dwie zębatki, po obu stronach tylnej osi. Jedno większe, drugie oczywiście mniejsze. Różnica między zębatkami nie była za duża, łańcuch przecież był bez naciągacza i różnica długości napędu musiała zmieścić się w widełkach.
Założeniem takiego roweru była możliwość przekładania koła i uzyskania lepszego przełożenia "pod górkę" lub "z górki". Aby ułatwić szybką zmianę, tylna oś miała potężne motylki jako nakrętki (wtedy jeszcze nie znano nakrętek z mimośrodem).
Niestety, nie mam żadnego własnego doświadczenia z jazdy takim rowerem. Nie znam też relacji innych osób.
Może to jest jakiś pomysł na ostre koło dzisiaj? Dostęp do sprzętu dla lubiących eksperymentować jest dzisiaj nieograniczony!
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
ten typ piasty, o której piszesz jest dość popularny - trzeba szukać pod hasłem flip-flop.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kościerska? Sprawdź kolego na mapie gdzie to jest i jeszcze raz zastanów się czy tam jeździsz na ostrym.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
przecież podjazdy to kwestia przełożenia jakie się ma, a ostre nie od razu znaczy przełożenie torowe do sprintów.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
no tak. nie wiem którędy jeżdżę z Żeliwiaka, przez Owczarnię, nad Jezioro Osowskie... i nie wiem czym jeżdżę. taki jestem zakręcony...

ty wiesz lepi, oh captain my captain ;-)

zapraszam na masy krytyczne, moze przyjade akurat tym rowerem, to się nim pobawisz :-)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
a jak górka ma kilka km długości to jak ty jedziesz cały czas na stojąco? A kadencje jaka masz jak stajesz na tych pedalach? Da sie utrzymać powyzej 80? Na lostwickiej taki kolega sie trafił i widzialem jak sie męczy do połowy górki jakos stając na pedalach dałam rade ale potem go wyprzedzilem jadąc obladowany sakwami na góralu. Moze był słaby ale jazda bez przeżutek na dłuższa metę jest mnie i efektywna i na pewno mniej zdrowa- czytaj niska kadencja pod górkę, duze obciążenie dla stawów. Po płaskim terenie jak najbardziej to ostre koło chyba wzięło sie z torów Kolarskich, ale na takie miasto jak Gdańsk to sie nie nadaje moim zdaniem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jedna sprawa to ostre koło, a druga single-speed. Ostre koło niejako wymusza zastosowanie jednego przełożenia (choć technicznie możliwe są przerzutki, lub co najmniej wymienne zębatki). Ale pojedyncza zębatka, to całe dziesięciolecia rowerowe, z wolnobiegiem, czy torpedem. Ludzie jeździli pod górki zanim masowo wprowadzono przerzutki. Oczywiście prędkość była mała, bo to jedyne przełożenie musiało być dość miękkie.
Do dziś rowerki dziecięce są w znakomitej większości "single-speed". Chyba każdy na takim zaczynał. W moich czasach wszystkie młodzieżówki, składaki i "rowery wiejskie" były wyposażone w torpedo i nikt nie narzekał, że się nie da, tylko, że ciężko. Były 3 biegi: na siodełku, na stojaka i piechotą.
Ale potwierdzam, że przerzutka jest wynalazkiem równie genialnym jak wolnobieg, a rezygnacja z nich to fanaberia i ekstrawagancja na miarę nieindeksowanej manetki, magnetofonu szpulowego, auta zapalanego na korbę, i sznurowadeł :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Czy ja wiem czy fanaberia... To zalezy z jakiego powodu się rezygnuje - bo jeśli spojżeć na to z punktu widzenia trwałości i awaryjności, to jednak przerzutki zostają trochę w tyle ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Z punktu widzenia niezawodności i trwałości nieindeksowane manetki były znacznie lepsze od współczesnych. Brak jakiejkolwiek regulacji, pełna odporność na wyciąganie linki, kompatybilność z dowolną zębatką. Umiejętność posługiwania się tym była barierą nie do przekroczenia dla pewnej części rowerzystów. Ja przyjąłem indeksację jako wynalazek dla nieogarniętych i dzieci. Teraz sobie bardzo cenię, choć wyregulowanie 105 (2x10 + mikroindeksacja) graniczy z cudem i kręcę i kręcę, a jak w drugim rowerze przerzutka alivio jest leciutko skrzywiona, to wyregulowanie dla wszystkich biegów nie jest możliwe, a poprawki w czasie jazdy utrudnione. Ale nie ogłaszam wyższości manetek ciernych nad wynalazkiem shimano.

Co do absolutnej i pełnej trwałości i bezawaryjności przywołam "wynalazek" użytkowników ukrain. Rowery te były eksploatowane po 20 i więcej lat bez żadnego serwisu. Koniec końców, najpierw jeden, potem drugi pedał albo odpadały, albo się zacierały i były demontowane. Zostawała ośka, którą się brało "pod obcas" gumiaka. Taki minimalistyczny pedał spełnia wszystkie wymagania współczesnego ostrego koła:
- trochę trudniej się jeździło,
- było lżejsze,
- było bezobsługowe,
- było trwałe i niezawodne,
- odbiegało od najnowszej myśli technicznej.
Tylko lans w gumofilcach i ośką pod obcasem nie wychodził w dyskotece :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
To trochę zależy jaka dyskoteka :-)

Mam ci ja i sobie chwalę używanie "ukrainy" (tak naprawdę to Urał, ale to już detaliczne rozróżnienie dla koneserów) który przeżył właśnie pełne odpadnięcie pedału (po skutecznie przejechanej trasie Mozyrz -Warszawa, rower kupiłem na ruskim bazarku za dolarów trzy, a pedał odpadł był wraz z ośką w kontkcie z warsifskim krwężnikiem). Oczywiście rowerek wyrychtowałem, odpicowałem i odmalowałem białym Hammeritem, ale bez przeginki, rdza i okazjonalne popiskiwanie dodaje mu przecież stylu. Welocypedem tym jeżdżę w zimnie, gdy śnieg, breja solno-śniegowa itp gdy żal psa wypuścić na dwór, a inne rowery i samochód stoją z podkulonymi... w grażu. Ale lubię go, w lecie też nim czasem jeżdżę, by utrzymać go w stanie "na chodzie". Moi studenci nie boją się mnie przez to jakoś mniej, choć wielu to lansiarze i pozerzy.

Oczywiście Urał waży o ponad 10 kg wiecej niz mój ostrokół.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Teraz żeś mnie wbił w podziw 100 razy bardziej niźli ostrym kołem :)
Jakbyś się jeszcze Stefan nazywał i matematykę wykładał, to wszystko byłoby jasne.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
nie S i niestety nie bigM

Ostrokół to dziś prawie zawsze jest spacerówka. To był kiedyś kuń roboczy nowojorskich rasta-ćwoków z rejonów Jamajki jak najdalej od Kingston, dla których w cepie jest o dwie części za dużo, by sQmać. I to jest bardzo OK w OK.

Dla mnie fix to esencja 8kg frajdy. Gdy jest suchutko i nie są to godziny szczytu (gdzie hamulec staje się ważniejszy niż niska waga i wydajny bezstratny napęd) to dojazd z wyra do kieratu zajmuje nim mniej czasu niż którymkolwiek innym moim pojazdem. I nie pachnie rozrzutnym aroganckim kiczem, jak czerwony kabriolet Lambo, albo moto-cyk ścigacz.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
do góry