Widok
ktoś to jeszcze czyta? Oni maja to samo źródło, z samej góry płynące:))
Co od meritum, to własnie Polska:
- dla pieszych wprowadza się obowiązkowe światełka odblaskowe poza terenem zabudowanym
- dla rowerzystów karty rowerowe
Wszystko po to, aby robić d*pokryjkę kierowcom. Nikt z nimi nie zrobi tu porządku ze strachu o kilka głosów przy urnie wyborczej. Dlatego łatwiej czepiać się mniejszości.
Co od meritum, to własnie Polska:
- dla pieszych wprowadza się obowiązkowe światełka odblaskowe poza terenem zabudowanym
- dla rowerzystów karty rowerowe
Wszystko po to, aby robić d*pokryjkę kierowcom. Nikt z nimi nie zrobi tu porządku ze strachu o kilka głosów przy urnie wyborczej. Dlatego łatwiej czepiać się mniejszości.
dobrze, że pójdą z torbami ;)
chcesz spłacać kredyt za rower miejski + kartę rowerową?
rowery miejskie nie są darmowe i nie będą inwestycją prywatną
i nie chodzi mi o przejazd, tylko o wybudowanie całej infrastruktury i zakup, konserwację i obsługę sprzętu...
podatnik zapłaci :)
dobrze, że pójdą z torbami
chcesz spłacać kredyt za rower miejski + kartę rowerową?
rowery miejskie nie są darmowe i nie będą inwestycją prywatną
i nie chodzi mi o przejazd, tylko o wybudowanie całej infrastruktury i zakup, konserwację i obsługę sprzętu...
podatnik zapłaci :)
dobrze, że pójdą z torbami
Darku, średnia frekwencja gdyńskiej Rowerowej Masy Krytycznej oscyluje wokoło dziesięciu-dwudziestu osób (wyższa gdy ciepło, sucho, bewietrznie i nie ma meczu/serialu).
Popularnym hobby forumowych rowerzystów jest deklaracja, że owszem jeżdzą rowerem, ale kulturalnie, tj. po krzaczorach, w "spędach" brać udziału nie będą i "tych idiotów nie popierają".
A prezes organizatora gdyńskich mas krytycznych w wywiadzie dla "Wprost" nie był przeciwko Kartom Rowerowym jak za Gierka. Oby dlatego, że dziennikarze manipulują. Ale może dlatego, że rzeczywiście liczy na "plewy z pańskiego młyna".
Jestem pesymistą. Wcisną nam tę żabę. "Mi nie, ja mam prawko". Odebrano nam duszę, w zamian za 500 zł. Jesteśmy parszywi jak w słynnym wierszyku Martina Niemöllera.
Popularnym hobby forumowych rowerzystów jest deklaracja, że owszem jeżdzą rowerem, ale kulturalnie, tj. po krzaczorach, w "spędach" brać udziału nie będą i "tych idiotów nie popierają".
A prezes organizatora gdyńskich mas krytycznych w wywiadzie dla "Wprost" nie był przeciwko Kartom Rowerowym jak za Gierka. Oby dlatego, że dziennikarze manipulują. Ale może dlatego, że rzeczywiście liczy na "plewy z pańskiego młyna".
Jestem pesymistą. Wcisną nam tę żabę. "Mi nie, ja mam prawko". Odebrano nam duszę, w zamian za 500 zł. Jesteśmy parszywi jak w słynnym wierszyku Martina Niemöllera.
Liczba Polaków urodzonych w 1 roku w wieku 15-24 to około 500 tys.
Liczba osób, które roczne uzyskują prawo jazdy: 2010 - 832 tys, 2011 - 570 tys.
Zakładać można, że większość młodych Polaków uzyskuje prawo jazdy albo w wieku 18 lat, żeby jeździć samochodem (traktorem) swoich rodziców, albo kilka lat później, gdy dorobi się swojego samochodu (motocykla).
Osobom poniżej 18 lat obecnie nie wolno jeździć po drogach publicznych bez karty rowerowej.
To o ilu kartach rowerowych, które maja zapewnić bezpieczeństwo w ruchu mówimy? Oczywiście pijanych mieszkańców wsi jadących nocą wężykiem po szosie to nie dotyczy, bo oni będą to robili z lub bez uprawnień.
Ile kart rowerowych ma zamiar wydać Polska? Dorobić się nie dorobi, chyba, że na mandatach za "niemanie".
Obawiam się, że "wariaci rowerowi", to ludzie poniżej 18 lat (obowiązek karty istnieje już dziś), oraz młodzi ludzie, którzy prawo jazdy mają, lub będą mieli lada chwila.
Czy na ddr-ach ten przepis ma również obowiązywać?
Czy przy okazji zostaną doprecyzowane przepisy o ddr-ach i zniesiony obowiązek skakania z lewej strony na prawą?
Co z obcokrajowcami?
Moim zdaniem nie przejdzie, choć skoro można wrócić do szkoły 8+4, do emerytury 65/60 (choć rozsądniejsze byłoby dopasowanie się do standardu z lat 60. i 70., czyli wiek emerytalny w okolicach średniej długości życia, co by znaczyło dziś przejście na emeryturę około siedemdziesiątki),
skoro można wracać do "złotych lat" (dwudziestych, siedemdziesiątych, dziewięćdziesiątych), to można zadekretować karty rowerowe, rejestrację rowerów, drukarek i powielaczy oraz jednorazowe strzykawki.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby poważne podejście do wychowania komunikacyjnego w szkołach, tak, aby podstawówkę, czy gimnazjum (tfu,ftu) opuszczał młody człowiek dobrze przygotowany do poruszania się w ruchu miejskim, wiejskim i nijakim.
Osobiście w moim otoczeniu znam 1 osobę ponadosiemnastoletnią niemającą prawa jazdy - to ciocia, która ma 85 lat i na rower na pewno nie wejdzie. Rodzice, teściowie, kuzyni i kuzynki, rodzeństwo, dzieci i ich małżonkowie - prawo jazdy mają.
Liczba osób, które roczne uzyskują prawo jazdy: 2010 - 832 tys, 2011 - 570 tys.
Zakładać można, że większość młodych Polaków uzyskuje prawo jazdy albo w wieku 18 lat, żeby jeździć samochodem (traktorem) swoich rodziców, albo kilka lat później, gdy dorobi się swojego samochodu (motocykla).
Osobom poniżej 18 lat obecnie nie wolno jeździć po drogach publicznych bez karty rowerowej.
To o ilu kartach rowerowych, które maja zapewnić bezpieczeństwo w ruchu mówimy? Oczywiście pijanych mieszkańców wsi jadących nocą wężykiem po szosie to nie dotyczy, bo oni będą to robili z lub bez uprawnień.
Ile kart rowerowych ma zamiar wydać Polska? Dorobić się nie dorobi, chyba, że na mandatach za "niemanie".
Obawiam się, że "wariaci rowerowi", to ludzie poniżej 18 lat (obowiązek karty istnieje już dziś), oraz młodzi ludzie, którzy prawo jazdy mają, lub będą mieli lada chwila.
Czy na ddr-ach ten przepis ma również obowiązywać?
Czy przy okazji zostaną doprecyzowane przepisy o ddr-ach i zniesiony obowiązek skakania z lewej strony na prawą?
Co z obcokrajowcami?
Moim zdaniem nie przejdzie, choć skoro można wrócić do szkoły 8+4, do emerytury 65/60 (choć rozsądniejsze byłoby dopasowanie się do standardu z lat 60. i 70., czyli wiek emerytalny w okolicach średniej długości życia, co by znaczyło dziś przejście na emeryturę około siedemdziesiątki),
skoro można wracać do "złotych lat" (dwudziestych, siedemdziesiątych, dziewięćdziesiątych), to można zadekretować karty rowerowe, rejestrację rowerów, drukarek i powielaczy oraz jednorazowe strzykawki.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby poważne podejście do wychowania komunikacyjnego w szkołach, tak, aby podstawówkę, czy gimnazjum (tfu,ftu) opuszczał młody człowiek dobrze przygotowany do poruszania się w ruchu miejskim, wiejskim i nijakim.
Osobiście w moim otoczeniu znam 1 osobę ponadosiemnastoletnią niemającą prawa jazdy - to ciocia, która ma 85 lat i na rower na pewno nie wejdzie. Rodzice, teściowie, kuzyni i kuzynki, rodzeństwo, dzieci i ich małżonkowie - prawo jazdy mają.
Oczywiście, że się chwalę. Zawsze się chwalę.
Przecież nowy przepis o karcie rowerowej dotyczyć będzie tylko tych osób, które ukończyły 18 lat i nie maja prawa jazdy. Zmieni się status prawny i wymagania tylko dla części wspólnej tych zbiorów. Nieważne, czy posiadacze praw jazdy znają i przestrzegają przepisy, nieważne czy młodzi ludzie mają odpowiednie dokumenty i czy zachowują się rozważnie i zgodnie z przepisami. Mówimy w tym wątku o "szykujących się zmianach", a nie o pobożnych życzeniach.
Kogo to obchodzi? A obchodzić powinno tych, którzy uznali, że wypadków, kolizji, czy też nerwów na styku auta-rowery-piesi będzie mniej po wprowadzeniu obowiązkowego szkolenia dla 1% rowerzystów obecnie poruszających się po ulicach i ddr-ach.
To, że (prawie) wszyscy dorośli maja prawa jazdy, a żaden małolat bez karty rowerowej na rowerze ulicą jechać nie ma prawa, oznacza, że przepis o kartach de facto nie będzie wpływał na zachowania bardzo znaczącej większości cyklistów, bo ich nie będzie dotyczył. Czyli duża para w gwizdek.
Mogę napisać jeszcze raz krótszymi zdaniami, jeśli nadal nie rozumiesz o co mi chodzi i o czym ten wątek jest.
Ja tu się produkowałem na temat małej efektywności zapowiadanego przepisu. Deklarowanego celu się nie osiągnie. Należałoby się przyjrzeć, dlaczego w tylu krajach zrezygnowano z takiego dokumentu, gdzie go wprowadzono i czy cokolwiek naprawiło sytuację. Bo problem w Polsce jest, a to dlatego, że rowerzystów zrobiło się bardzo dużo i są zauważalni, dlatego, że wypędza się ich na ddr-y, a oni z uporem maniaka nie chcą jechać tam, gdzie im lepiej. Problem jest, bo ogłaszając rowerowość miast wmówiono ludziom, że rowerzyści mają pierwszeństwo zawsze i wszędzie i oni zamiast przeczytać przepisy (tak, tak, ci z prawami jazdy) uwierzyli w swoją moc i uprawnienia. A kierowcy kiedyś nie cierpieli furmanek, a teraz nie cierpią rowerów, biegów ulicznych, skrzyżowań równorzędnych i wszystkiego co im uniemożliwia wciskanie buta w podłogę. I tu nagle pomysł - zażądamy od pedalarzy papieru i zrobi się jak w Holandii. Nie zrobi się, bo po pierwsze papier będą musieli zdobyć nieliczni, a ci co powodują 90% problemów maja papiery lepszego sortu.
Przecież nowy przepis o karcie rowerowej dotyczyć będzie tylko tych osób, które ukończyły 18 lat i nie maja prawa jazdy. Zmieni się status prawny i wymagania tylko dla części wspólnej tych zbiorów. Nieważne, czy posiadacze praw jazdy znają i przestrzegają przepisy, nieważne czy młodzi ludzie mają odpowiednie dokumenty i czy zachowują się rozważnie i zgodnie z przepisami. Mówimy w tym wątku o "szykujących się zmianach", a nie o pobożnych życzeniach.
Kogo to obchodzi? A obchodzić powinno tych, którzy uznali, że wypadków, kolizji, czy też nerwów na styku auta-rowery-piesi będzie mniej po wprowadzeniu obowiązkowego szkolenia dla 1% rowerzystów obecnie poruszających się po ulicach i ddr-ach.
To, że (prawie) wszyscy dorośli maja prawa jazdy, a żaden małolat bez karty rowerowej na rowerze ulicą jechać nie ma prawa, oznacza, że przepis o kartach de facto nie będzie wpływał na zachowania bardzo znaczącej większości cyklistów, bo ich nie będzie dotyczył. Czyli duża para w gwizdek.
Mogę napisać jeszcze raz krótszymi zdaniami, jeśli nadal nie rozumiesz o co mi chodzi i o czym ten wątek jest.
Ja tu się produkowałem na temat małej efektywności zapowiadanego przepisu. Deklarowanego celu się nie osiągnie. Należałoby się przyjrzeć, dlaczego w tylu krajach zrezygnowano z takiego dokumentu, gdzie go wprowadzono i czy cokolwiek naprawiło sytuację. Bo problem w Polsce jest, a to dlatego, że rowerzystów zrobiło się bardzo dużo i są zauważalni, dlatego, że wypędza się ich na ddr-y, a oni z uporem maniaka nie chcą jechać tam, gdzie im lepiej. Problem jest, bo ogłaszając rowerowość miast wmówiono ludziom, że rowerzyści mają pierwszeństwo zawsze i wszędzie i oni zamiast przeczytać przepisy (tak, tak, ci z prawami jazdy) uwierzyli w swoją moc i uprawnienia. A kierowcy kiedyś nie cierpieli furmanek, a teraz nie cierpią rowerów, biegów ulicznych, skrzyżowań równorzędnych i wszystkiego co im uniemożliwia wciskanie buta w podłogę. I tu nagle pomysł - zażądamy od pedalarzy papieru i zrobi się jak w Holandii. Nie zrobi się, bo po pierwsze papier będą musieli zdobyć nieliczni, a ci co powodują 90% problemów maja papiery lepszego sortu.
poza wszystkim znów to obciach być Polakiem
prócz PL karty w UE są jeszcze tylko w Estonii, dla dzieci 10.-15. lat. niepotrzebne jak pod opieką dorosłego
nie mam czasu ryć w sieci, ale nie znalazłem innego kraju z czymś takim jak postulowana karta rowerowa dla dorosłych
w Kaliforni gminy mają prawo narzucac REJESTRACJE rowerów i nawet LA miało je przez moment, przed wojną, ale wycofali się bo ludzie to powszechnie olewali jako śmieszne.
na łamach Los Angeles Times była ostatnio dyskusja ntt, gazeta przemieliła ten problem do bólu.
LATimes-"could we see cyclists going to the DMV, taking a road test and a written test, being handed a license to carry on themselves at all times on a bike?"
Good idea to do training. Bad idea to do licensing, says Colin Bogart, director of education for the Los Angeles County Bicycle Coalition. First, we need to understand why people are licensed to drive youre behind the wheel of a potentially dangerous vehicle. The same is not true for bicyclists. Youre not getting behind the wheel of a two-ton vehicle that can go as fast as 60 miles an hour. The bicyclist is potentially a danger to a pedestrian, but mostly they are a danger to themselves if they dont follow the rules.
Polskie kubki z uchem w środku, Polnische Witschaft i mnóstwo powiedzonek z całego świata nie wzięły się znikąd. My naprawdę jesteśmy walnięci w mózg.
prócz PL karty w UE są jeszcze tylko w Estonii, dla dzieci 10.-15. lat. niepotrzebne jak pod opieką dorosłego
nie mam czasu ryć w sieci, ale nie znalazłem innego kraju z czymś takim jak postulowana karta rowerowa dla dorosłych
w Kaliforni gminy mają prawo narzucac REJESTRACJE rowerów i nawet LA miało je przez moment, przed wojną, ale wycofali się bo ludzie to powszechnie olewali jako śmieszne.
na łamach Los Angeles Times była ostatnio dyskusja ntt, gazeta przemieliła ten problem do bólu.
LATimes-"could we see cyclists going to the DMV, taking a road test and a written test, being handed a license to carry on themselves at all times on a bike?"
Good idea to do training. Bad idea to do licensing, says Colin Bogart, director of education for the Los Angeles County Bicycle Coalition. First, we need to understand why people are licensed to drive youre behind the wheel of a potentially dangerous vehicle. The same is not true for bicyclists. Youre not getting behind the wheel of a two-ton vehicle that can go as fast as 60 miles an hour. The bicyclist is potentially a danger to a pedestrian, but mostly they are a danger to themselves if they dont follow the rules.
Polskie kubki z uchem w środku, Polnische Witschaft i mnóstwo powiedzonek z całego świata nie wzięły się znikąd. My naprawdę jesteśmy walnięci w mózg.
z wikipedii:
"Tablice rowerowe ostatecznie wycofano w Polsce w styczniu 1954. Jednak obowiązku rejestracji rowerów w Polsce nie zniesiono przy rejestracji rowerów wydawano jedynie kartę rowerową* (dowód rejestracyjny). Obowiązek rejestracji rowerów zniesiono w Polsce w 1964 roku."
Ale te twoje tablice, Tomku, są nie z czasów Gomułki tylko gaulaitera Forstera. Jeżdżąc z nią demonstrujesz coś, tak jak motocykliści w Stahlhelmie. "ani toże nie naszy"
* Wynika że karta roweru i karta rowerowa kiedyś było to samo, instytucjonalne zabezpieczenie przed kradzieżą cennego przedmiotu, historycznie pochodzące z międzywojnia, jako przejaw polskiej administracji (zaborcy rejestrowali rowery, gł. wojskowe). czyli dzisiejszy durnokwitek mamy z czasów późniejszych, może nawet już byłem na tym dziwnym świecie, ale tyle było innych ciekawostek wokoło, że nie zauważyłem, który to naczałkomunist wymyślił. Kopanie w internecie nic mi nie dało, nie znajduję historii "prawa jazdy na rower". Ale obecni katokomuniści u władzy równają nie do komunistycznego internacjonalistycznego praźródła, tylko do późnego "nacjonalsocjalizmu naukowego".
Ależ ulga.
"Tablice rowerowe ostatecznie wycofano w Polsce w styczniu 1954. Jednak obowiązku rejestracji rowerów w Polsce nie zniesiono przy rejestracji rowerów wydawano jedynie kartę rowerową* (dowód rejestracyjny). Obowiązek rejestracji rowerów zniesiono w Polsce w 1964 roku."
Ale te twoje tablice, Tomku, są nie z czasów Gomułki tylko gaulaitera Forstera. Jeżdżąc z nią demonstrujesz coś, tak jak motocykliści w Stahlhelmie. "ani toże nie naszy"
* Wynika że karta roweru i karta rowerowa kiedyś było to samo, instytucjonalne zabezpieczenie przed kradzieżą cennego przedmiotu, historycznie pochodzące z międzywojnia, jako przejaw polskiej administracji (zaborcy rejestrowali rowery, gł. wojskowe). czyli dzisiejszy durnokwitek mamy z czasów późniejszych, może nawet już byłem na tym dziwnym świecie, ale tyle było innych ciekawostek wokoło, że nie zauważyłem, który to naczałkomunist wymyślił. Kopanie w internecie nic mi nie dało, nie znajduję historii "prawa jazdy na rower". Ale obecni katokomuniści u władzy równają nie do komunistycznego internacjonalistycznego praźródła, tylko do późnego "nacjonalsocjalizmu naukowego".
Ależ ulga.
Nie wiem ile w Gdyni bierze udział w masie krytycznej, w Gdańsku jest znacznie więcej.
Bo Gdynia nie jest miastem przyjaznym dla rowerów, weź przejedź z Gdyni do Sopotu chociaż płynnie i bezkolizyjnie, bezpiecznie wzdłuż plaży albo centrum jak to ma miejsce szlakiem nadmorskim w Gdańsku i Sopocie?
Jedziesz od Orłowa, koło Klifu i kawałek za Orłowską w Redłowie kończy się droga rowerowa i co dalej?
Potem za chwilę za skrzyżowaniem z Wielkopolską jest ale po drugiej stronie, czekaj na światłach, dobrze się nie rozpędzisz i już za chwilę znowu koniec, potem drugą stroną ulicy jakaś zniszczona kostka- co to ma być?
Teraz porównać to z krajami zachodu unijnymi Belgia, Holandia - szlak rowerowy cały czas z obu stron ulicy, mało tego - umożliwia dojazd z miasta do miasta.
Po drodze rowerowej karta rowerowa będzie jak najbardziej obowiązywać, ponieważ jest to część ruchu drogowego, krzyżują się drogi różnego rodzaju,, znaki, oświetlenie, pierwszeństwo przejazdu itd.
Moim zdaniem powinni zmienić kilka rzeczy w przepisach np. prawo do przejazdu przez przejście dla pieszych (bez zsiadania z roweru).
Ile jest przejazdów przez ulicę z drogi rowerowej i brak linii szlaku rowerowego tylko pasy dla pieszych.
Bo Gdynia nie jest miastem przyjaznym dla rowerów, weź przejedź z Gdyni do Sopotu chociaż płynnie i bezkolizyjnie, bezpiecznie wzdłuż plaży albo centrum jak to ma miejsce szlakiem nadmorskim w Gdańsku i Sopocie?
Jedziesz od Orłowa, koło Klifu i kawałek za Orłowską w Redłowie kończy się droga rowerowa i co dalej?
Potem za chwilę za skrzyżowaniem z Wielkopolską jest ale po drugiej stronie, czekaj na światłach, dobrze się nie rozpędzisz i już za chwilę znowu koniec, potem drugą stroną ulicy jakaś zniszczona kostka- co to ma być?
Teraz porównać to z krajami zachodu unijnymi Belgia, Holandia - szlak rowerowy cały czas z obu stron ulicy, mało tego - umożliwia dojazd z miasta do miasta.
Po drodze rowerowej karta rowerowa będzie jak najbardziej obowiązywać, ponieważ jest to część ruchu drogowego, krzyżują się drogi różnego rodzaju,, znaki, oświetlenie, pierwszeństwo przejazdu itd.
Moim zdaniem powinni zmienić kilka rzeczy w przepisach np. prawo do przejazdu przez przejście dla pieszych (bez zsiadania z roweru).
Ile jest przejazdów przez ulicę z drogi rowerowej i brak linii szlaku rowerowego tylko pasy dla pieszych.
w Gdańsku w masach nie bierze udział nikt bo tu mas nie ma
raz na rok jest spęd w łykęd, kiedy broń boh nikomu nie przeszkadzamy.
g*o nie demonstracja
gdybyśmy rzucali śrubami, palili opony, przypinali ulokami fury politruków i wejścia do urzędów, generalnie robili zadymy, nikt by z nami tak żałośnie nie pogrywał. liczono by się z nami. smętne piardy że nas by nie lubiono zwinąć w rulonik i schować se w zadek: i tak motobuce nie lubią nikogo i niczego, boją się tylko kija i to z gwoździem.
a nawet teraz zamiast chóralnie powiedziec NIE! dzielimy włos na czworo i dopatrujemy sie dobrej woli w kretynizmie z kartami. kart nie powinno byc, kropka, ani dla doroslych, ani dla dzieci, ani dla nas, ani dla obcokrajowców. Są zbędne w każdej postaci. To że je tolerujemy ("bo ja mam prawko") zachęca bucow przypadkowo u władzy do prób zacieśnienia kagańca.
raz na rok jest spęd w łykęd, kiedy broń boh nikomu nie przeszkadzamy.
g*o nie demonstracja
gdybyśmy rzucali śrubami, palili opony, przypinali ulokami fury politruków i wejścia do urzędów, generalnie robili zadymy, nikt by z nami tak żałośnie nie pogrywał. liczono by się z nami. smętne piardy że nas by nie lubiono zwinąć w rulonik i schować se w zadek: i tak motobuce nie lubią nikogo i niczego, boją się tylko kija i to z gwoździem.
a nawet teraz zamiast chóralnie powiedziec NIE! dzielimy włos na czworo i dopatrujemy sie dobrej woli w kretynizmie z kartami. kart nie powinno byc, kropka, ani dla doroslych, ani dla dzieci, ani dla nas, ani dla obcokrajowców. Są zbędne w każdej postaci. To że je tolerujemy ("bo ja mam prawko") zachęca bucow przypadkowo u władzy do prób zacieśnienia kagańca.
Nie bardzo wiem jak by to prawnie działać miało bo dla przykładu jako że mam ponad 30 lat to uprawnienia w obecnym rozumieniu prawa już posiadam więc na jakiej podstawie mieli by mi je zabrać, to jak by sejm rozwiązać i niech jeszcze raz udowodnią że ich wybiorą bo wiecie nowa legitymacja poselska jest potrzebna.... prawna bzdura.