Znałem takiego jednego. Kilka lub kilkanaście razy zmieniał partnera. Opowiadał, że jakiś dyrektor szkoły mu się trafił i potem go szantażował (on tego dyrektora) i pieniądze jakieś wyciągał....
rozwiń
Znałem takiego jednego. Kilka lub kilkanaście razy zmieniał partnera. Opowiadał, że jakiś dyrektor szkoły mu się trafił i potem go szantażował (on tego dyrektora) i pieniądze jakieś wyciągał. Trudno mi uwierzyć po prostu, że im zależy na jakichś małżeństwach. Na pewno nie tym, co gołe tyłki wypinają na uliach i w uprzężach paradują.
A z adopcjami to jest dramat. Bo choćby nie wiem jak sympatyczni byli, to nigdy nie zapewnią dziecku tego, co potrzeba. To są fizycznie nie do obejścia przeszkody. Dziecko zupełnie czego innego oczekuje od ojca i czego innego od matki. Tu się zaraz pojawia argument, ze przecież są niepełne rodziny. No są, ale to wcale nie jest pożądana i korzystna sytuacja. Tarzana małpy wychowały i co z tego?
To jest zatem ściema z tymi małżeństwami i adopcjami. Taką mam tezę.
zobacz wątek