Obecni pracownicy BCT a także te osoby które ośmieliły się przeciwstawić patologii (i rzecz jasna na skutek tej odwagi już do załogi nie należą), o wszystkim pamiętają. I mam nieodparte...
rozwiń
Obecni pracownicy BCT a także te osoby które ośmieliły się przeciwstawić patologii (i rzecz jasna na skutek tej odwagi już do załogi nie należą), o wszystkim pamiętają. I mam nieodparte przeświadczenie graniczące z pewnością, że szybko nie zapomną (oni i opinia publiczna) o tej kuriozalnej sytuacji - zwłaszcza o tej jednej "nietykalnej" kierowniczce, której prezes przez długie lata nie potrafił lub nie chciał lub z jakichś tajemniczych względów nie mógł wytłumaczyć, że bardzo źle postępuje.
Na dobrą sprawę, swoimi decyzjami i aktualną sytuacją (tzn. kierowniczka nadal robi karierę a ofiary won z BCT) prezes pogroził paluszkiem wszystkim innym - dając wyraźny komunikat, że cokolwiek złego by się nie działo to on jest nie tylko prezesem ale i panem życia swoich podwładnych (i mało ważne są przepisy a jeszcze mniej ważne zdrowie podwładnych).
Ze swojej strony robię wszystko, żeby jednak jak najszybciej ta mocno przesadzona samoocena została w końcu dostrzeżona w różnych miejscach (tj. wszędzie tam, gdzie dotarło info) i równie mocno zweryfikowana.
I żeby dla wszystkich wszystko było jasne - nie przestanę aż nie dotrze do "pana", że nie można bezpodstawnie, bezkarnie rujnować ludziom zdrowia, życia i deptać ich godności tylko dlatego, że nie urodzili się prezesami, czy kierownikami.
I jeszcze jedno musi być jasne - "pan" nie przestraszy mnie ani tymi aktualnymi prawnikami, ani całą armią potencjalnych kolejnych, bo zapewniam, że na mnie - "oszołoma" - takie strachy zupełnie nie działają (ale jeśli "pan życia" chce się przekonać, to nie mam nic przeciwko).
zobacz wątek