Widok
Terminal Kontenerowy w Gdyni (ten, gdzie parkuje prom Stena).
Jeśli ktoś potencjalnie zainteresowany pracą w tym Terminalu (nie mylić z GCT z naprzeciwka), chciałby się dowiedzieć jak się tam pracuje (zwłaszcza w jednym z działów) zachęcam do kontaktu : docent585@wp.pl W tej chwili to wszystko co mogę napisać, bo właśnie administrator forum - po trzech latach dyskusji w tym wątku na forum - uznał, że należy cały watek ten wątek usunąć (nie poszczególne, ponoć zbyt mocne komentarze a cały wątek! No cóż, niektórych pracodawców prawda w oczy kole, więc interweniują, żeby ukryć fakty przed światem zewnętrznym.
W temacie tego Terminala, zapraszam także na inne fora o pracodawcach.
W temacie tego Terminala, zapraszam także na inne fora o pracodawcach.
Skoro na forum trzeba bardzo uważać, żeby nie urazić dumy prezesa tego Terminala z pomarańczowym tłem w logo i "nie naruszyć dób osobistych kadry kierowniczej oraz nie naruszyć dobrego imienia firmy", w tym wpisie ograniczę się może jedynie do punktu 4 Kodeksu Etyki Biznesowej, obowiązującego ponoć we wszystkich terminalach ICTSI z siedzibą na Filipinach (podpisanego przez właściciela). Poniżej ten zapis, który polecam i pracownikom i Zarządowi - całość Kodeksu na stronie głównej Terminala, w pierwszej zakładce od lewej.
"4. Relacje pracownicze
ICTSI ceni różnorodność w miejscu pracy i uważa swoich pracowników za największy atut
przedsiębiorstwa. Staramy się utrzymywać uczciwe, harmonijne i pełne szacunku środowisko
pracy, w którym z szacunkiem traktuje się wszystkich pracowników oraz indywidualne
różnice między nimi. ICTSI surowo zabrania jakichkolwiek form dyskryminacji, w tym ze
względu na rasę, religię, płeć, wiek, niepełnosprawność lub ciążę. Żadne formy szykanowania
oraz nieprofesjonalnego lub nieodpowiedniego zachowania w pracy nie będą tolerowane.
Tam, gdzie ma to zastosowanie przestrzegane będą również dodatkowe wymogi lokalne."
"4. Relacje pracownicze
ICTSI ceni różnorodność w miejscu pracy i uważa swoich pracowników za największy atut
przedsiębiorstwa. Staramy się utrzymywać uczciwe, harmonijne i pełne szacunku środowisko
pracy, w którym z szacunkiem traktuje się wszystkich pracowników oraz indywidualne
różnice między nimi. ICTSI surowo zabrania jakichkolwiek form dyskryminacji, w tym ze
względu na rasę, religię, płeć, wiek, niepełnosprawność lub ciążę. Żadne formy szykanowania
oraz nieprofesjonalnego lub nieodpowiedniego zachowania w pracy nie będą tolerowane.
Tam, gdzie ma to zastosowanie przestrzegane będą również dodatkowe wymogi lokalne."
Pierwsze i przedostatnie zdanie tego punktu chyba zostało przypadkiem przeoczone - przypadkiem przez pana prezesa i przypadkiem przez panią kierownik odpowiedzialną w tym Terminalu za zaopatrzenie.
Albo zapoznali się z całością tego Kodeksu (podpisanego przez szefa wszystkich szefów) ale doszli do wniosku, że nikt nie będzie im życia układał - zwłaszcza że centrala jest na Filipinach a to grubo ponad 9 tys. km od ich biurek.
Albo zapoznali się z całością tego Kodeksu (podpisanego przez szefa wszystkich szefów) ale doszli do wniosku, że nikt nie będzie im życia układał - zwłaszcza że centrala jest na Filipinach a to grubo ponad 9 tys. km od ich biurek.
To bardzo dobre pytanie. Chociaż przecież z drugiej strony - normą w przypadku tego Terminala jest chowanie głowy w piasek w każdej niewygodnej sytuacji i udawanie, że jak problemu nie widać (zwłaszcza na zewnątrz - np. na forum), to problem znika. Ale jak mawiał Napoleon - "nie przeszkadzaj przeciwnikowi, gdy popełnia błędy" (a już tyle błędów popełnili, że trzeba by je upychać w 40 stopowym kontenerze).
Poczekamy na dalszy bieg wypadków, bo Centrala na Filipinach (właściciel tego Terminala), została poinformowana o tym bałaganie (potwierdzone, że wiadomości dotarły i zostały odczytane).
Poczekamy na dalszy bieg wypadków, bo Centrala na Filipinach (właściciel tego Terminala), została poinformowana o tym bałaganie (potwierdzone, że wiadomości dotarły i zostały odczytane).
Tam nie tylko są pokrzywdzone osoby, które tam pracują inne tematy również są zamiatane pod dywan albo mataczenie i amnezja nagle wszystkich pracowników że nie wiedzą co się stało felernego dnia 16.10.2017 w którym był śmiertelny wypadek, wiadomo gdzie....
Ten cały zakład pracy z szefuńciem na czele to jakaś kpina i ponury żart, ale jeszcze trochę, jeszcze chwila i zacznie się akcja...
Ten cały zakład pracy z szefuńciem na czele to jakaś kpina i ponury żart, ale jeszcze trochę, jeszcze chwila i zacznie się akcja...
No proszę bardzo - zastanawiający ten powyższy wpis. Czyżby w tej, niestety tragicznej w skutkach historii też było coś nie halo? Ale faktycznie, jak przeczyta się artykuł a w nim "wstępne ustalenia" - takie na gorąco ale już sugerujące winę kierowcy - i skonfrontuje się te "wstępne ustalenia" np. z komentarzami pod artykułem, to przynajmniej "wstępnie" można nabrać wątpliwości.
Swoją drogą to ciekawe, do jakich wniosków doprowadziło śledztwo w tej smutnej sprawie. Przecież chyba akurat to śledztwo do najtrudniejszych nie należało - tam mają tyle kamer co Moskwa rakiet (a o ile się nie mylę, to jedna z nich chyba nawet "patrzy" centralnie na miejsce wypadku).
Tak, tak, wiem - ciekawość to ponoć "pierwszy stopień do piekła" ale chętnie zaryzykowałbym to "piekło" dla poznania faktów również w tej sprawie (bo stanowiska Terminala się domyślam - przecież tam zawsze wszystko jest ok).
Swoją drogą to ciekawe, do jakich wniosków doprowadziło śledztwo w tej smutnej sprawie. Przecież chyba akurat to śledztwo do najtrudniejszych nie należało - tam mają tyle kamer co Moskwa rakiet (a o ile się nie mylę, to jedna z nich chyba nawet "patrzy" centralnie na miejsce wypadku).
Tak, tak, wiem - ciekawość to ponoć "pierwszy stopień do piekła" ale chętnie zaryzykowałbym to "piekło" dla poznania faktów również w tej sprawie (bo stanowiska Terminala się domyślam - przecież tam zawsze wszystko jest ok).
No coraz lepiej - kamera akurat się zepsuła !?! To jakiś ponury żart i stary, popularny numer w tego typu przypadkach !!! Jakiś fachowiec/biegły powinien przejrzeć cały ten system monitoringu, bo coś słabo wygląda ta "awaria" kamery akurat w dniu wypadku.
Coraz więcej niepokojących zdarzeń, sygnałów i nieścisłości, coraz więcej. A to był kiedyś naprawdę fajny Terminal - przyjazne miejsce pracy i tętniący życiem, bezpieczny zakład.
Coraz więcej niepokojących zdarzeń, sygnałów i nieścisłości, coraz więcej. A to był kiedyś naprawdę fajny Terminal - przyjazne miejsce pracy i tętniący życiem, bezpieczny zakład.
Coś tu brzydko pachnie, bo kto jak kto ale oficer od bezp. jest zdyscyplinowany jak żołnierz i nie toleruje niedoróbek. Wszystko co podpada pod jego kompetencje musi hulać na tip top. Chyba że akurat ta kamera popsuła się tuż przed wypadkiem-po godz. urzedowania oficera (możliwy/trudny do uwierzenia zbieg tragicznych okoliczności).
Chcieliśmy, nie chcieliśmy - tak wyszło, he, he. Ale że jest jak jest, nie oznacza, że zostało się położyć albo się pociąć (poprostu trzeba wytrwale cisnąć). Przed "demokracją" żadnego negatywnego komentarza na temat ówczesnych "biznesowych elit" byś nie napisał - tym bardziej takiego, że poprzedni ci usunęli.
Proszę, proszę - ponad 3 lata od wypłynięcia afery z mobbingiem i niektórym się już wydawało, że sprawa się pomału rozmywa aż z czasem całkiem przyschnie. A tu zonk, bo się okazało że sprawa dopiero nabiera rumieńców. Sąd sądem ale ten news z prokuraturą wywołał u niektórych jak najbardziej zasłużoną nerwowość. Szacunek dla walczącej za siłę i determinację.
Wciąż mimo wszystko zadziwiająca jest panująca w tym Terminalu skrajna ignorancja - może i mogliby liczyć, że sprawa się rozmyje, gdyby chodziło np. o niewygodne buty dokerskie albo o zbyt ciasne kaski ale tu chodzi o efekt w postaci poważnie (wszystko wskazuje, że nieodwracalnie) zniszczonego zdrowia!
I nie powinni być zdziwieni kolejnymi odsłonami tego tematu - sami robią wszystko, żeby temat co jakiś czas powracał a poza tym byli uprzedzani o różnych dalszych, możliwych scenariuszach.
Sprawa jest bardzo poważna, bo dotyczy mobbingu i jego katastrofalnych skutków - i chyba czas najwyższy, żeby to w końcu dotarło do wszystkich zainteresowanych.
I nie powinni być zdziwieni kolejnymi odsłonami tego tematu - sami robią wszystko, żeby temat co jakiś czas powracał a poza tym byli uprzedzani o różnych dalszych, możliwych scenariuszach.
Sprawa jest bardzo poważna, bo dotyczy mobbingu i jego katastrofalnych skutków - i chyba czas najwyższy, żeby to w końcu dotarło do wszystkich zainteresowanych.
Tak to niestety jest, jak ktoś się rodzi ze stołkiem przyklejonym do dolnej części pleców i uważa, że z zawodu jest "kierownikiem" lub "prezesem". I do momentu, aż mu tego stołka nie odkleją (najlepiej niemiłą, "inwazyjną" metodą), to zupełnie nie liczy się z nikim i niczym.
Jednak jako ponoć światli ludzie, powinni liczyć się (choćby jedynie hipotetycznie) z konsekwencjami swojego postępowania. Tym bardziej jak w tym wypadku - jak już ofiara nie musi się ich bać.
Jednak jako ponoć światli ludzie, powinni liczyć się (choćby jedynie hipotetycznie) z konsekwencjami swojego postępowania. Tym bardziej jak w tym wypadku - jak już ofiara nie musi się ich bać.
Dobre, dobre ale jakoś mi nie żal takich "managerów". Zwłaszcza, że ktoś mi podesłał link do ciekawego artykułu o jakże wymownym tytule "Jaszczury w garniturach" - chętnym polecam całość (jest tam też fajny test) a poniżej, niestety mało optymistyczny fragment o osobowości niektórych menedżerów :
"..... Mają jeden cel ...... I dążą doń „po trupach”, nie oglądając się ani na prawo, ani na tak zwaną „moralność”. A wyrzutów sumienia nie mają przy tym żadnych, bo ich po prostu nie czują. Jak mawiają studenci – „ten model tak ma”."
Hmm ... - tak mi to się (tak ogólnie) jakoś pokojarzyło - nie żebym odnosił ten artykuł do jakichś konkretnych osób, miejsc, czy zdarzeń - odpowiadam jedynie na wcześniejszy wpis o tych "siedmiu boleściach".
"..... Mają jeden cel ...... I dążą doń „po trupach”, nie oglądając się ani na prawo, ani na tak zwaną „moralność”. A wyrzutów sumienia nie mają przy tym żadnych, bo ich po prostu nie czują. Jak mawiają studenci – „ten model tak ma”."
Hmm ... - tak mi to się (tak ogólnie) jakoś pokojarzyło - nie żebym odnosił ten artykuł do jakichś konkretnych osób, miejsc, czy zdarzeń - odpowiadam jedynie na wcześniejszy wpis o tych "siedmiu boleściach".
„Pracownik nie jest winien swemu pracodawcy służalczości i posłuszeństwa. Jest mu jedynie winien usługę, za którą otrzymuje zapłatę, będącą nie łaską, lecz zasłużonym wynagrodzeniem”.
Ludwig von Mises – autor cytatu - to austriacki ekonomista, światowej sławy autorytet w tej dziedzinie, który żył w latach 1881–1973 a więc w czasach światowej ekspansji kapitalizmu. Dzisiaj słychać głosy, że kapitalizm jedynie wykorzystuje i gnębi pracowników, dając menedżerom wszechstronny bat na nich. A tu proszę – wychodzi na to, że pojęcie kapitalizmu jest dzisiaj celowo wypaczane przez menedżerów dla ich własnej wygody i zagłuszania kompleksów. Ta pani, o której rozpisujemy się w tym wątku, jest ponoć po studiach ekonomicznych – powinna więc słyszeć o Ludwigu von Mises (ale między tym, co ona powinna a co wyrabia jest tak daleko jak z ul. Kwiatkowskiego w Gdyni do Manilii).
Ludwig von Mises – autor cytatu - to austriacki ekonomista, światowej sławy autorytet w tej dziedzinie, który żył w latach 1881–1973 a więc w czasach światowej ekspansji kapitalizmu. Dzisiaj słychać głosy, że kapitalizm jedynie wykorzystuje i gnębi pracowników, dając menedżerom wszechstronny bat na nich. A tu proszę – wychodzi na to, że pojęcie kapitalizmu jest dzisiaj celowo wypaczane przez menedżerów dla ich własnej wygody i zagłuszania kompleksów. Ta pani, o której rozpisujemy się w tym wątku, jest ponoć po studiach ekonomicznych – powinna więc słyszeć o Ludwigu von Mises (ale między tym, co ona powinna a co wyrabia jest tak daleko jak z ul. Kwiatkowskiego w Gdyni do Manilii).
Wszystko się zgadza. Niestety ludzie nawet nie próbują zawalczyć o swoją godność, bo się obawiają jeszcze dotkliwszych represji. Myślą sobie "tu mimo wszystko jednak przecież niezła pensja a do spłaty kredyt na mieszkanie i samochód, więc muszę dać radę, muszę wytrzymać". Organizm ma jednak swoją ograniczoną odporność i jak poważnie zaszwankuje zdrowie to jest po wszystkim - i po zdrowiu i po pracy i po kredytach.
Wykształcenie - także wyższe ekonomiczne - automatycznie nie zwalnia z myślenia. Ja nie jestem ekonomistą, nie mam nawet wyższego wykształcenia ale raczej nie zrealizowałbym zakupu kosztownego, specjalistycznego regału magazynowego dla firmy w okazyjnej cenie - bo bez równie specjalistycznych półek (przynajmniej próbowałbym na wstępie dopytać ile kosztują półki). Jak łatwo się domyślić, okazało się, że osobny zakup samego szkieletu regału i później osobno półek do tego regału, znacznie przewyższył koszt kupna kompletu. "Mądrzejsza głowa" chciała pokazać o ile faktycznie jest mądrzejsza i skuteczniejsza w negocjacjach od otoczenia a wyszło jak wyszło - ekonomię oceniam na 2+ (+ za początkowy, krzepiący entuzjazm).
Do tego wszystkiego trzeba doprecyzować inną - chyba podstawową kwestię. Mianowicie dokonania ekonomiczne pani kierownik to jedno i na dobrą sprawę nie nam je oceniać - Zarządowi się podobają, więc to wewnetrzna sprawa Zarządu. Ale ekonomia to coś troszkę innego od umiejętności zarządzania zespołem ludzkim i jak pokazało życie, to także nie wychodzi tej pani najlepiej - o czym od lat wie Zarząd (to też niepodważalny, potwierdzany od lat - praktycznie do dzisiaj przez kolejne osoby- fakt)! I to jest najbardziej zatrważające w tej smutnej historii. Skoro nie wywołały refleksji wnioski PIP, trwająca sprawa sądowa, czy dochodzenie prokuratury, to trzeba przynajmniej ostrzegać kolejne, niczego nieświadome potencjalne ofiary - zanim stracą zdrowie.
Na tego typu sytuacje nikt się nie przygotuje - wpadasz jak przysłowiowa śliwka w kompot, bo masz świadomość że stamtąd dostajesz nawet niezłe wynagrodzenie, więc cicho siedzisz. Tym bardziej że już od echa na korytarzu wiesz, że skarga na panią kierownik, złożona na wyższym szczeblu zmieni tyle, że pogorszy wyłącznie twoją sytuację. Zazwyczaj zaczynasz działać, jak jest już za późno, zazwyczaj dopiero, jak zdrowie się posypało. Poza tym - a właściwie przede wszystkim - dlaczego ktokolwiek ma się przygotowywać na takie "zgrzyty" lub je znosić !?!
Przecież pracodawca jest ustawowo zobowiązany do przeciwdziałania takiemu zjawisku :
Kodeks Pracy - Art. 94 (3). Obowiązek pracodawcy przeciwdziałania mobbingowi.
Przecież pracodawca jest ustawowo zobowiązany do przeciwdziałania takiemu zjawisku :
Kodeks Pracy - Art. 94 (3). Obowiązek pracodawcy przeciwdziałania mobbingowi.
@anonim, na takie sytuacje nie można się przygotować chyba że wypatrywanie ciągłych zagrożeń ze strony szefostwa weźmiesz jako standard, tylko ile jesteś w stanie tak wytrzymać? Kilka miesięcy szykan, rok, może kilka lat? A potem i tak jesteś na wylocie bo masz już tak narobione koło tyłka przez takiego szefa że stajesz się kozłem ofiarnym bo coś nie pykło, a że nie z twojej winy nikt już nie będzie wnikał..."niemiłe sytuacje" to jest bardzo mocno niedopowiedziane. Kłamstwa, manipulacje, knucie,codzienne poniżanie...jasne że to można przetrwać tylko po co człowiek ma sam sobie to robić?
Tak tam właśnie się dzieje (niezorientowanym wyjaśniam, o co chodzi z tymi - jak kolega powyżej napisał : "ludźmi z konia" - to firma zewnętrzna, tzw. "rezerwa portowa", gdzie za marne grosze można porobić w portowych spółkach).
Piszesz o dziewięciu straconych latach, hmm ... - mamy 2018r., odejmijmy 9 lat i wychodzi 2009r. - jest więc kolejne potwierdzenie, że ten cały cyrk zaczął się, gdy nastał nowy Zarząd - więcej o tych "ciekawostkach" można poczytać w innym serwisie o pracodawcach - Go .. coś tam, czy jakoś tak).
Piszesz o dziewięciu straconych latach, hmm ... - mamy 2018r., odejmijmy 9 lat i wychodzi 2009r. - jest więc kolejne potwierdzenie, że ten cały cyrk zaczął się, gdy nastał nowy Zarząd - więcej o tych "ciekawostkach" można poczytać w innym serwisie o pracodawcach - Go .. coś tam, czy jakoś tak).
No to mamy coraz smutniejszy obraz firmy. Już dawno nie było cukierkowo i to chyba najlepszy i kto wie czy nie ostatni moment, żeby zacząć naprawiać sytuację! I to naprawiać ogólną sytuację, bo jak czytamy w jednym z wpisów, nie tylko w Zaopatrzeniu źle się dzieje. Czy może prezes doszedł do wniosku, że nie ma już sensu niczego tutaj naprawiać? Bo jakoś dziwnie podejrzanie ucichł temat połączenia naszego terminala z sąsiednim a przecież wiemy doskonale (niektórzy nawet z samego źródła), że Port nie z pomysłu nie zrezygnował.
To przecież jakiś matrix! Jak się to czyta (i na tym forum i na goworku), czy rozmawia z ludźmi, to można gwałtownie osiwieć! Któreś z rzędu zarzuty o mobbing i to od lat ciągle pod adresem tej samej osoby, skargi od lat lekceważone przez kierownictwo firmy, sprawa w sądzie, dochodzenie prokuratury - i to wciąż nie dociera do głów członków zarządu!?! Dodatkowo kolesiostwo i dziwne układziki przy przydzielaniu roboty, wynajmowanie pracowników z zewnątrz przy posiadanie własnej kadry i jakieś ponoć niejasności przy tym śmiertelnym wypadku z października!?! Przecież to wszystko do kupy podpada już nie tylko pod PIP ale i pod prokuratora!!!
Co jeszcze musi się wydarzyć w tym terminalu, żeby prezes w końcu wziął to do głowy? A przede wszystkim kiedy poczuje się do odpowiedzialności za to, co się tam dzieje!?!
Co jeszcze musi się wydarzyć w tym terminalu, żeby prezes w końcu wziął to do głowy? A przede wszystkim kiedy poczuje się do odpowiedzialności za to, co się tam dzieje!?!
Ano tak. Jednak tym razem konkretna sprawa mobbingu (i jego fatalnych skutktów), akceptowanie tego zjawiska przez szefostwo (o czym świadczy relacja kolejnej ofiary), rozlała się dużo dalej niż na lokalne, trójmiejskie podwórko. Zapewne naiwnie to zabrzmi ale w moim (szefostwo BCT doskonale wie kim jestem) całym działaniu na różnych płaszczyznach i w różnych formach nie chodzi o zemstę (tego typu niskie pobudki są domeną drugiej strony). Mnie wprost chodzi o elementarną przyzwoitość/uczciwość - także względem potencjalnych kolejnych osób, które będą miały pecha trafić do działu negatywnej bohaterki tego wątku. Natomiast kwestia "kodeksowej" sprawiedliwości, roszczeń, itp, itd. powierzona została sądowi i organom ścigania.
Szefostwo Terminala nadal może traktować mnie jak "oszołoma", który narobił problemów firmie (bo faktycznie narobił), mogą mnie także w każdej chwili pozwać do sądu np. o naruszenie dóbr osobistych (echo doniosło, że myśleli nad tym ale jakoś się rozmyślili). A ja nawet gorąco zachęcałbym prezesa do takiego kroku, bo wtedy w sądzie - np. w ramach powództwa wzajemnego - poudowadniamy sobie kto, komu, w jakim zakresie i kiedy dobra osobiste faktycznie naruszył. A ja przecież uprzedzałem prezesa, że mnie żadnymi sposobami nie da zniechęcić do działania w tej sprawie, nie da się mnie wystraszyć silnym składem prawników firmy, konsekwencjami prawnymi ani zastraszyć jakimikolwiek innymi konsekwencjami z dowolnego (nawet pozaprawnego) "katalogu". No cóż, ja - "oszołom" tak mam od urodzenia - kiedy nie mam racji albo chociażby mam wątpliwości, nie pyskuję (potrafię nawet przeprosić). Jednak kiedy racja jest niezaprzeczalnie po mojej stronie - a zwłaszcza kiedy tak poważna sprawa dotyczy bliskiej mi osoby - nie ma najmniejszych nawet szans na to, że sprawa "rozejdzie się po kościach" (na co pan prezes liczył).
Szefostwo Terminala nadal może traktować mnie jak "oszołoma", który narobił problemów firmie (bo faktycznie narobił), mogą mnie także w każdej chwili pozwać do sądu np. o naruszenie dóbr osobistych (echo doniosło, że myśleli nad tym ale jakoś się rozmyślili). A ja nawet gorąco zachęcałbym prezesa do takiego kroku, bo wtedy w sądzie - np. w ramach powództwa wzajemnego - poudowadniamy sobie kto, komu, w jakim zakresie i kiedy dobra osobiste faktycznie naruszył. A ja przecież uprzedzałem prezesa, że mnie żadnymi sposobami nie da zniechęcić do działania w tej sprawie, nie da się mnie wystraszyć silnym składem prawników firmy, konsekwencjami prawnymi ani zastraszyć jakimikolwiek innymi konsekwencjami z dowolnego (nawet pozaprawnego) "katalogu". No cóż, ja - "oszołom" tak mam od urodzenia - kiedy nie mam racji albo chociażby mam wątpliwości, nie pyskuję (potrafię nawet przeprosić). Jednak kiedy racja jest niezaprzeczalnie po mojej stronie - a zwłaszcza kiedy tak poważna sprawa dotyczy bliskiej mi osoby - nie ma najmniejszych nawet szans na to, że sprawa "rozejdzie się po kościach" (na co pan prezes liczył).
Dzięki, chociaż mnie nie chodzi o poklask - nie liczę na to. Chodzi o uświadomienie nieświadomym i tym zdawać by się mogło poważnym, zdawać by się mogło odpowiedzialnym menedżerom, że pomiatanie człowiekiem (pracownikiem), deptanie jego godności, przemoc psychiczna, czyli sytuacja którą jedna z biegłych powołanych do sprawy nazwała wprost "terrorem", to igranie z ludzkim zdrowiem i życiem! Stosowanie mobbingu oraz lekceważenie skarg (co może świadczyć, że "góra" mobbing akceptuje), powoduje nie tylko bardzo poważne straty i konsekwencje zdrowotne, itd. u ofiary ale przecież niesie też bardzo realne ryzyko poniesienia dotkliwych konsekwencji - tak przez mobbera, jak i jego pracodawcę. Czyli co, nawet to do nich nie dociera !?!
Zatrważające jest więc takie aroganckie i lekceważące (w dalszym ciągu jak się okazuje) traktowanie tego bardzo poważnego tematu przez Zarząd Terminala. Ale ja jestem cierpliwy i dotąd będę im te kwestie przypominał, że kto wie, może w końcu to do nich dotrze.
Zatrważające jest więc takie aroganckie i lekceważące (w dalszym ciągu jak się okazuje) traktowanie tego bardzo poważnego tematu przez Zarząd Terminala. Ale ja jestem cierpliwy i dotąd będę im te kwestie przypominał, że kto wie, może w końcu to do nich dotrze.
Super. Konkretny, jasny i zrozumiały przekaz - jaśniej nie można.
I chyba coś pomału dociera do pana Sz, bo jakąś taką nietegą minę ma od paru dni a notowania pani kierownik wyraźnie spadają Do niej wiadomo-nic nie dociera, ona tak już ma i the end.
Chyba już nawet nie warto zaprzęgać pani coach-w końcu ileż można.
Pozdrowionka :-)
I chyba coś pomału dociera do pana Sz, bo jakąś taką nietegą minę ma od paru dni a notowania pani kierownik wyraźnie spadają Do niej wiadomo-nic nie dociera, ona tak już ma i the end.
Chyba już nawet nie warto zaprzęgać pani coach-w końcu ileż można.
Pozdrowionka :-)
No, to pojawił się na forum pierwszy nocny, domorosły detektyw. Zmartwię cię-błędny wniosek a z informatyki dwója. Skończyłeś nocną szychtę więc zanim pójdziesz odsypiać nockę, dopytaj kogoś mądrzejszego o co kaman z tymi cyferkami IP (kiedy który człon się powtarza, który i z jakiego powodu się zmienia i na czym ta wielka tajemnica polega :-)
No fakt. A więc solenizantce wszystkiego naj... I proszę nie doszukiwać się w tych skromnych życzeniach drugiego dna. Wszystkiego naj ... to wszystkiego naj ... i tyle (ważne jedynie, by życzenia były szczere a te takie są).
I tyle powinno wystarczyć, bo miejsce pracy - jak sama nazwa wskazuje - to miejsce w którym poprzez swoje zaangażowanie, nieprzerwanie i z pełnym poświęceniem (bez chwili wytchnienia) umacnia się pozycję firmy ! W pracy nie ma czasu na jakiekolwiek nieprofesjonalne zachowania - m.in. na przejawy koleżeństwa, przyjazne gesty, czy inne nikomu niepotrzebne uprzejmości.
I tyle powinno wystarczyć, bo miejsce pracy - jak sama nazwa wskazuje - to miejsce w którym poprzez swoje zaangażowanie, nieprzerwanie i z pełnym poświęceniem (bez chwili wytchnienia) umacnia się pozycję firmy ! W pracy nie ma czasu na jakiekolwiek nieprofesjonalne zachowania - m.in. na przejawy koleżeństwa, przyjazne gesty, czy inne nikomu niepotrzebne uprzejmości.
Witam ponownie.
Popierając niezmiennie powyższe opinie, muszę się podzielić niestety kolejnym mało budującym faktem. Mianowicie oto takim, że inaczej niż jeszcze nie tak dawno a nie wspominając o jeszcze dawniejszych czasach, gdy pracownicy naszego terminala (tym bardziej zasłużeni operatorzy ale oczywiście nie tylko) odchodzili na emeryturę, nikt nie robił z tego tajemnicy. Wręcz przeciwnie, przy tej okazji była cała paleta uprzejmości i miłych gestów (a nawet oficjalne-nazwijmy je- "uroczystości"), były podziękowania prezesa, itd.
A dzisiaj jakaś wielka tajemnica, szast prast i po zawodach-był pracownik, jest emeryt. To takie słabe, niefajne i zdarzyło się już drugi raz w niewielkim odstępie czasu.
Czy także to dobrze robi wizerunkowi firmy, czy powoduje że pracownicy coraz bardziej utożsamiają się z firmą, czy może wręcz przeciwnie?
Popierając niezmiennie powyższe opinie, muszę się podzielić niestety kolejnym mało budującym faktem. Mianowicie oto takim, że inaczej niż jeszcze nie tak dawno a nie wspominając o jeszcze dawniejszych czasach, gdy pracownicy naszego terminala (tym bardziej zasłużeni operatorzy ale oczywiście nie tylko) odchodzili na emeryturę, nikt nie robił z tego tajemnicy. Wręcz przeciwnie, przy tej okazji była cała paleta uprzejmości i miłych gestów (a nawet oficjalne-nazwijmy je- "uroczystości"), były podziękowania prezesa, itd.
A dzisiaj jakaś wielka tajemnica, szast prast i po zawodach-był pracownik, jest emeryt. To takie słabe, niefajne i zdarzyło się już drugi raz w niewielkim odstępie czasu.
Czy także to dobrze robi wizerunkowi firmy, czy powoduje że pracownicy coraz bardziej utożsamiają się z firmą, czy może wręcz przeciwnie?
typowy syndrom firm w których się źle dzieje a będzie dziać się jeszcze gorzej
następnie na liście są :likwidowanie bonusy pracownicze związane z wyslugą lat, jak np. jubileuszówki itp.
oraz bardzo widoczny, silny nepotyzm z jawnym ciśnieniem na zatrudnianie swoich ziomków niezależnie od kwalifikacji
potem jest tylko powolna redukcja zatrudnienia (oczywiście nie-swojaków )
po pewnym czasie okazuje się że nie ma kim robić i traci się zlecenia i koło się domyka
I prowadzi to do wygaszenia działalności
W jednym obszarze lub całkowicie
następnie na liście są :likwidowanie bonusy pracownicze związane z wyslugą lat, jak np. jubileuszówki itp.
oraz bardzo widoczny, silny nepotyzm z jawnym ciśnieniem na zatrudnianie swoich ziomków niezależnie od kwalifikacji
potem jest tylko powolna redukcja zatrudnienia (oczywiście nie-swojaków )
po pewnym czasie okazuje się że nie ma kim robić i traci się zlecenia i koło się domyka
I prowadzi to do wygaszenia działalności
W jednym obszarze lub całkowicie
Wiemy przecież o co chodzi-koleżankę z końcem 2016 "wysłano" na emeryturkę chociaż się nie wybierała, więc zlikwidowano jej stanowisko (to napewno nie ma zwiazku ale zeznawała na korzyść ińnej koleżanki w kwestii mobbingu)! A ostatni emeryt, hmm ... napewno nie ma to nic wspolnego z wypadkiem z pazdziernika ;-)
Bardzo dziękuję anonimowemu nadawcy za dzisiejszy liścik z interesującymi informacjami. Z obiektywnych względów nie mam możliwości podziękować bezpośrednio konkretnej osobie, więc dziękuję w tej formie.
Na przyszłość jednak serdecznie zapraszam na kawę - od skrzynki na listy do mnie są tylko trzy piętra.
Na przyszłość jednak serdecznie zapraszam na kawę - od skrzynki na listy do mnie są tylko trzy piętra.
Poniżej dokładnie przekopiowany komentarz z innego artykułu (tego o sporze zbiorowym w GCT). Jak się Wam wydaje - czy to jest możliwe, że w BCT pracownicy płacili brygadzistom za przydział lepszej roboty (nawet tak nowocześnie - w formie przelewów i mniej nowocześnie - w formie świniaka) !?! Tak tylko pytam, bo o takich sprawkach lata temu coś się tam plotkowało ale byłem pewny, że temat się skończył wraz z odejściem "Schabowego", energicznego, brodatego Andrzeja i kilku innych z tamtej ekipy.
Cytat w wersji oryginalnej :
"Tak jak piszesz łapówkarze z wejcherowa i bolszewa jak i mrzezina i pucka teraz plączą.Brygadzistą co miesiąc na konto przelewy robiom w sumie robili i jak trzeba bylo to świniaka przywiózł.Patologa w tym BCT Gdynia od 20 lat funkcjonuje.A co niejedni juz w DCTGDANSK sie zatrudniają.Tępić dxisdow".
Cytat w wersji oryginalnej :
"Tak jak piszesz łapówkarze z wejcherowa i bolszewa jak i mrzezina i pucka teraz plączą.Brygadzistą co miesiąc na konto przelewy robiom w sumie robili i jak trzeba bylo to świniaka przywiózł.Patologa w tym BCT Gdynia od 20 lat funkcjonuje.A co niejedni juz w DCTGDANSK sie zatrudniają.Tępić dxisdow".
Ja także nie mogę się zgodzić z zarzutem rzekomej "20 letniej patologii w BCT" i w pełni popieram powyższy komentarz. I każdy kto tutaj pracuje lub pracował ładnych pare lat (zwłaszcza przed 2008) zapewne także poprze moje i poprzednika zdanie. Za obecną paskudną atmosferę-w tym oczywiście m.in. za ignorowanie wielokrotnie na przestrzeni lat powtarzanych przez kolejne osoby zarzutach wobec p. kierownik Dz.Z. o mobbing-odpowiedzialnosć ponosi nie kto inny, jak wyłącznie p. prezes-i tu nie ma nawet co dyskutować.
Pasuje tu jak ulał powiedzenie "Jaki pan, taki kram".
Pasuje tu jak ulał powiedzenie "Jaki pan, taki kram".
No przecież powszechnie znana jest wśród byłych i obecnych pracowników różnego szczebla opinia o najgorszym zarządzającym (w ogólnym wymiarze) w całej historii BCT.
Upss, przepraszam - pisząc o byłych i obecnych pracownikach, nie miałem oczywiście na myśli tych bardzo niewielu przypupasów prezesa, którzy powyższego zdania nie podzielają, bo swoje oszałamiające kariery zawdzięczają swojemu bezwarunkowemu posłuszeństwu oraz nadstawianiu ucha tam, gdzie coś w trawie niepokojąco piszczy.
A jak się tam przypupas dobrze postara, to i może prezes na koszt BCT wyśle przypupasa z rodzinką na wczasy do Brazylii, czy może w inne egzotyczne miejsca, kto wie.
Upss, przepraszam - pisząc o byłych i obecnych pracownikach, nie miałem oczywiście na myśli tych bardzo niewielu przypupasów prezesa, którzy powyższego zdania nie podzielają, bo swoje oszałamiające kariery zawdzięczają swojemu bezwarunkowemu posłuszeństwu oraz nadstawianiu ucha tam, gdzie coś w trawie niepokojąco piszczy.
A jak się tam przypupas dobrze postara, to i może prezes na koszt BCT wyśle przypupasa z rodzinką na wczasy do Brazylii, czy może w inne egzotyczne miejsca, kto wie.
Kryzys przechodzi do historii. Lada moment powstanie port zewnętrzny i będzie huk roboty (Gdańsk będzie pójdzie z torbami, bo wszystkie kontenerowce będą cierpliwie czekać na redzie w kolejce do gdyńskiego terminala).
Tak, wszystko ładnie pięknie, tylko wtedy nie będzie kiedy jeździć na egzotyczne wakacje.
Tak, wszystko ładnie pięknie, tylko wtedy nie będzie kiedy jeździć na egzotyczne wakacje.
A na stronie bct znowu ogłoszenie o poszukiwaniu elektryka w wydz. utrzymania ruchu. Wychodzi na to, że w bct jest tak dobrze że aż za dobrze i co jakiś czas się okazuje, że jednak elektrycy nie potrafią sobie poradzić z nadmiarem szczęścia jakie ich tu spotyka i odchodzą z firmy do innej, napewno mniej satysfakcjonującej pracy.
Sporo piszą o tym stanowisku w innym serwisie o pracodawcach (przed podjęciem decyzji warto te opinie poczytać).
Sporo piszą o tym stanowisku w innym serwisie o pracodawcach (przed podjęciem decyzji warto te opinie poczytać).
W TVN Turbo pięknie pokazano codzienną pracę w BCT - mimo, że czas nagli (oficjalnie 2 minuty na kontener) wszyscy w miarę uprzejmi dla siebie, wszyscy tacy eleganccy (w nowych roboczych ciuchach), wszystko zgodnie z przepisami BHP - no nic tylko dostać się do pracy w tej wzorcowej firmie (i jest nawet szansa, bo akurat szukają chętnych do roboty).
Kto by pomyślał, że tak się tam pozmienia, bo przecież jeszcze nie tak dawno, żeby rozformować pudła na statku, trzeba było skakać po warstwach (w zimie często nieźle oblodzonych) i nie było nawet czasu na wykorzystanie szelek bezpieczeństwa i innych zbędnych wynalazków od bezpieczeństwa . Operator z nabrzeżówki strasznie się denerwował, bo przecież jemu się spieszy do kolejnego rekordu (żeby na tablicy w piwnicy kolejną "buźkę" otrzymać), wszyscy na wszystkich się darli i trzeba było cisnąć ciągnikiem jak po torze wyścigowym, żeby się przodownik pracy na nabrzeżowej nie denerwował. I to nic, że w wtedy te nieżyciowe przepisy BHP zostawały w szatni (widocznie tam było ich miejsce) - grunt, że kolejne rekordy pobijane.
Bardzo się cieszę, że teraz w BCT jest inaczej, że teraz wszyscy robią równie szybko (a może nawet i szybciej) ale już bezpiecznie.
Kto by pomyślał, że tak się tam pozmienia, bo przecież jeszcze nie tak dawno, żeby rozformować pudła na statku, trzeba było skakać po warstwach (w zimie często nieźle oblodzonych) i nie było nawet czasu na wykorzystanie szelek bezpieczeństwa i innych zbędnych wynalazków od bezpieczeństwa . Operator z nabrzeżówki strasznie się denerwował, bo przecież jemu się spieszy do kolejnego rekordu (żeby na tablicy w piwnicy kolejną "buźkę" otrzymać), wszyscy na wszystkich się darli i trzeba było cisnąć ciągnikiem jak po torze wyścigowym, żeby się przodownik pracy na nabrzeżowej nie denerwował. I to nic, że w wtedy te nieżyciowe przepisy BHP zostawały w szatni (widocznie tam było ich miejsce) - grunt, że kolejne rekordy pobijane.
Bardzo się cieszę, że teraz w BCT jest inaczej, że teraz wszyscy robią równie szybko (a może nawet i szybciej) ale już bezpiecznie.
14 wypadków w 2016r, to średnio 1,2 wypadku na miesiąc a 18 kolizji to średnio 1,5 kolizji na miesiąc. Coś z tym bezpieczeństwem jest nie tak i to nawet przy stosunkowo niebezpiecznej pracy - PRZYCZYNĄ JEST NIESTETY POŚPIECH! Poniżej bardzo wymowny cytat -fragment z komunikatu na stronie bct :
"W roku 2016 na terenie BCT było 14 wypadków oraz 18 kolizji pojazdów. Większość tych zdarzeń wiązała się z nieuwagą lub łamaniem podstawowych przepisów i zasad BHP.
Wielu z nich można było uniknąć!
Zarząd naszej firmy chce podnieść bezpieczeństwo osób wykonujących prace na terenie terminalu, dlatego od 1 września wprowadzimy program STOP WYPADKOM. Program polega na niezwłocznym zwracaniu uwagi osobom pracującym niezgodnie z zasadami bezpieczeństwa i zapisywaniu tego".
"W roku 2016 na terenie BCT było 14 wypadków oraz 18 kolizji pojazdów. Większość tych zdarzeń wiązała się z nieuwagą lub łamaniem podstawowych przepisów i zasad BHP.
Wielu z nich można było uniknąć!
Zarząd naszej firmy chce podnieść bezpieczeństwo osób wykonujących prace na terenie terminalu, dlatego od 1 września wprowadzimy program STOP WYPADKOM. Program polega na niezwłocznym zwracaniu uwagi osobom pracującym niezgodnie z zasadami bezpieczeństwa i zapisywaniu tego".
Do tego dodajmy narażanie pracowników na bardzo poważne komplikacje zdrowotne, będące skutkiem dopuszczania się przez jedną z pań kierownik ZACHOWAŃ MOBBINGOWYCH, no i mamy pełny obraz "bezpieczeństwa" w BCT.
WAŻNE - użyte przeze mnie określenie "ZACHOWANIA MOBBINGOWE", to nie mój wymysł, czy próba bezpodstawnego, złośliwego pomawiania pani kierownik. To niepodważalny fakt, który został pisemnie potwierdzony przez Państwową Inspekcję Pracy po przeprowadzonej kontroli (a użyte przeze mnie określenie "zachowania mobbingowe" to cytat z pisma PIP) !!! Wątpiącym chętnie udostępnię ten dokument a potencjalnie urażonych, ponownie zachęcam do złożenia przeciw mnie pozwu (potencjalnie urażeni doskonale znają moje dane).
WAŻNE - użyte przeze mnie określenie "ZACHOWANIA MOBBINGOWE", to nie mój wymysł, czy próba bezpodstawnego, złośliwego pomawiania pani kierownik. To niepodważalny fakt, który został pisemnie potwierdzony przez Państwową Inspekcję Pracy po przeprowadzonej kontroli (a użyte przeze mnie określenie "zachowania mobbingowe" to cytat z pisma PIP) !!! Wątpiącym chętnie udostępnię ten dokument a potencjalnie urażonych, ponownie zachęcam do złożenia przeciw mnie pozwu (potencjalnie urażeni doskonale znają moje dane).
Jeszcze takie małe skojarzenie w tej kwestii. Otóż przed wrześniem 2014r, w BCT nie było żadnej procedury antymobbingowej - tę wprowadzono po kontroli PIP (na skutek zaleceń pokontrolnych). Wprowadzono i czy coś się zmieniło ? Ano niekoniecznie, bo niedawno ujawniła się kolejna ofiara zachowań tej samej pani kierownik.
W przypadku programu "Stop wypadkom", który miał być jak mniemam reakcją na 14 wypadków i 18 kolizji w 2016r. (programie ponoć wprowadzonym od 1 września 2017r), miało być już bezpieczniej. I co ? Ano nic, bo już 16 października doszło do niestety śmiertelnego wypadku.
No więc czy w BCT ktokolwiek panuje nad sytuacją ?
Zaznaczam - na wypadek, gdyby znowu komuś przeszło przez myśl usuwanie wątku - to udokumentowane fakty a nie jakieś tam pomówienia.
W przypadku programu "Stop wypadkom", który miał być jak mniemam reakcją na 14 wypadków i 18 kolizji w 2016r. (programie ponoć wprowadzonym od 1 września 2017r), miało być już bezpieczniej. I co ? Ano nic, bo już 16 października doszło do niestety śmiertelnego wypadku.
No więc czy w BCT ktokolwiek panuje nad sytuacją ?
Zaznaczam - na wypadek, gdyby znowu komuś przeszło przez myśl usuwanie wątku - to udokumentowane fakty a nie jakieś tam pomówienia.
Stosunek bct do tych spraw to jakaś masakra normalnie, inaczej się tego nie da określić! Zamiast chociazby słowo przepraszam, jakaś próba wyjasnienia spraw, jakaś próba naprawienia sytuacji i wyeliminowanie problemu-byle bez zbędnego hałasu na zewnątrz, to nie - idziemy w zaparte (taka dziwna polityka).
Pełna żenada!!!
Pełna żenada!!!
Spokojnie, zaglądają, zaglądają. Regularnie zagląda tu i wierchuszka bct i pracownicy, zaglądają tu ludzie z innych terminali i firm kooperujących z bct (poza tym przecież ludzie z branży się znają i rozmawiają ze sobą). Jedni-wiecie którzy-czytając czerwienieją ze złości że sprawa mobbingu wyszła na jaw i że nie udało się jej jak dotąd zamieśc pod dywan, inni kibicują a jeszcze innym aż trudno uwierzyć że takie cuda w bct się wyprawiają. Niedobrze to wygląda, oj niedobrze.
Zbytnia łaska, bo ta pani nie miała jakichkolwiek skrupułów, żeby przez kilka lat regularnie, metodycznie niszczyć zdrowie swojej podwładnej (i w efekcie je zniszczyć) i jeszcze gdy sprawa zrobiła się głośna, bezczelnie kombinować i wymyślać intrygi żeby z ofiary zrobić niekompetentną wariatkę !!! Mało tego, to z tej afery ta "miła pani" nie wyciągnęła żadnych konstruktywnych wniosków (przypomnę - ujawniła się kolejna osoba, która twierdzi że jest przez "miłą panią" wykańczana psychicznie). Tak więc ja ani nie zamierzam dać spokoju, ani wyluzować. Dzięki m.in. temu forum trzeba przynajmniej ostrzec potencjalne kolejne ofiary.
Dokładnie tak i własnie dlatego - tak, jak zapowiedziałem powyżej - w tej sprawie nie ma najmniejszych nawet szans na litość wobec tej pani, jakąkolwiek wyrozumiałość, odpuszczanie, luzowanie, itp, itd.
Nawet jakby sprawy w sądach miały się toczyć x lat, to będą się toczyć, bo tego co się w BCT (tj. w dziale kierowanym przez tę panią oraz na najwyższym szczeblu po nadaniu sprawie oficjalnego biegu) zdarzyło i jak pokazuje życie nadal zdarza nikt już teraz nie zaczaruje i w cudowny sposób nie zmieni rzeczywistości.
Nawet jakby sprawy w sądach miały się toczyć x lat, to będą się toczyć, bo tego co się w BCT (tj. w dziale kierowanym przez tę panią oraz na najwyższym szczeblu po nadaniu sprawie oficjalnego biegu) zdarzyło i jak pokazuje życie nadal zdarza nikt już teraz nie zaczaruje i w cudowny sposób nie zmieni rzeczywistości.
"Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka".
A tyle lat i okazji miał prezes, żeby przerwać tą patologię (zwłaszcza, że chodzi o jedną i tę samą, niereformowalną p. kierownik). Tyle lat i okazji na podstawie konkretnych sygnałów, żeby uzdrowić sytuację i wyjść z twarzą z tej sytuacji a przede wszystkim nie pozwolić na wylanie się tego tematu poza podwórko, którym zarządza.
Nie wykorzystał tych szans, bo w jego mniemaniu nie można było dopuścić do najmniejszej nawet rysy na korporacyjnym monolicie zarządzania - w tym wypadku na modelu "superkierowniczki", bo taka rysa (przyznanie racji i rozwiązanie problemu), w jego rozumowaniu świadczyłaby o słabości. No cóż - błąd, którego konsekwencje będą się jeszcze długo ciągnęły za BCT.
A tyle lat i okazji miał prezes, żeby przerwać tą patologię (zwłaszcza, że chodzi o jedną i tę samą, niereformowalną p. kierownik). Tyle lat i okazji na podstawie konkretnych sygnałów, żeby uzdrowić sytuację i wyjść z twarzą z tej sytuacji a przede wszystkim nie pozwolić na wylanie się tego tematu poza podwórko, którym zarządza.
Nie wykorzystał tych szans, bo w jego mniemaniu nie można było dopuścić do najmniejszej nawet rysy na korporacyjnym monolicie zarządzania - w tym wypadku na modelu "superkierowniczki", bo taka rysa (przyznanie racji i rozwiązanie problemu), w jego rozumowaniu świadczyłaby o słabości. No cóż - błąd, którego konsekwencje będą się jeszcze długo ciągnęły za BCT.
To zafrasowane oblicze to nie kwestia dumy, to aktualnie regularne wku@%!?nie, że ta sprawa nie zmieściła się już pod dywanem i rozlazła się nie tylko po forach ale i po różnych instytucjach i organach (no ale przede wszystkim, że trafiła do sądu). Nikt z "wierchuszki" BCT (bardzo podoba mi się to określenie) nie wyobrażał sobie, że spokojna, cicha, latami gnębiona szara myszka w końcu się otrząśnie, zeźli się i w dodatku będzie w stanie narobić im jakiegokolwiek grubszego bałaganu. Nie widzieli lepszego rozwiązania jak pozbycie się szarej myszki (próbując przy tym zrobić z niej wariatkę) i naiwnie sądzili, że będzie po sprawie. A przecież byli uprzedzani, że nie będzie po sprawie (no tak ale im zwyczajnie nic innego się w tych ich mądrych głowach nie mieściło).
A tu proszę - taka niemiła niespodzianka ! I jak oni - prezes i niektórzy kierownicy - teraz mają z tym żyć, no jak ? Nie dziwcie się zatem obecnie "zafrasowanemu obliczu szefa".
Ostatnio dość często można usłyszeć w mediach takie z pozoru wyświechtane powiedzenie - "pycha kroczy przed upadkiem". Do tej sytuacji pasuje idealnie.
A tu proszę - taka niemiła niespodzianka ! I jak oni - prezes i niektórzy kierownicy - teraz mają z tym żyć, no jak ? Nie dziwcie się zatem obecnie "zafrasowanemu obliczu szefa".
Ostatnio dość często można usłyszeć w mediach takie z pozoru wyświechtane powiedzenie - "pycha kroczy przed upadkiem". Do tej sytuacji pasuje idealnie.
To jest typowe dla wszystkich większych firm
Mają zdanie pracownika głęboko gdzieś dopóki, dopóty pozew nie trafi na biurko prezesa
wtedy jest lekkie jeździwko i złorzeczenie a potem tylko wyrok
i tak naprawdę żadnych wniosków mądrych prezes nigdy nie wyciąga
chyba że sprawa naprawdę szarpnie mocno firmę po kieszeni
wtedy prezes popada w niełaskę u właściciela.....
Mają zdanie pracownika głęboko gdzieś dopóki, dopóty pozew nie trafi na biurko prezesa
wtedy jest lekkie jeździwko i złorzeczenie a potem tylko wyrok
i tak naprawdę żadnych wniosków mądrych prezes nigdy nie wyciąga
chyba że sprawa naprawdę szarpnie mocno firmę po kieszeni
wtedy prezes popada w niełaskę u właściciela.....
Właściciel BCT, który co prawda urzęduje dość daleko (bo aż 9,5 tys. kilometrów stąd), ma pełną informację o sprawie (prawnik szarej myszki poinformował go o niej a ktoś tam jeszcze te informacje aktualizuje). No cóż, prezes zapewnia swojego szefa, że "sprawą się zajmuje" a właściwie, że tak w ogóle to nic niepokojącego się nie dzieje a właściwie to nie ma czym sobie głowy zawracać. Czyżby ?
Mnie to wygląda tak, że chyba jak długo się da, prezes nie chce denerwować swojego szefa, który przecież wydał wytyczne w tzw. Kodeksie Etyki Biznesowej do stosowania we wszystkich terminalach ICTSI, w którym coś tam piszą o relacjach pracodawca-pracownik.
Mnie to wygląda tak, że chyba jak długo się da, prezes nie chce denerwować swojego szefa, który przecież wydał wytyczne w tzw. Kodeksie Etyki Biznesowej do stosowania we wszystkich terminalach ICTSI, w którym coś tam piszą o relacjach pracodawca-pracownik.
Zaraz, zaraz, przecież prezes już na początku tej afery z mobbingiem ogłosił wszem i wobec, że w BCT (czyt. w Dziale Zaopatrzenia) żadnego mobbingu nigdy nie było i nie ma. Dlaczego więc miałby pozorować jakieś działania, mające być reakcją na takie zjawisko ? Według niego jedynym problemem był brak prawidłowej komunikacji pracowników z panią kierownik - dosłownie określił to jako "problemy komunikacyjne". I to nic, że jedynie w tym dziale (na osiem w BCT) przez kolejne lata pracowali/pracują kolejni ludzie, mający ten sam feler "komunikacyjny" a w dodatku formułujący te same zarzuty. W końcu także to nic, że Państwowa Inspekcja Pracy w swoim protokole zawarła inne niż prezesa wnioski (stwierdzając stanowczo, że do zachowań mobbingowych w Dziale Zaopatrzenia BCT dochodziło) - ba - po kontroli PIP zaleciła nawet stworzenie wewnętrznej procedury antymobbingowej !!! I w końcu kto i z jakiego powodu korzystał z wynajętej przez BCT pani coach (trenera/psychologa) ??? Pytam z ciekawości, bo z pewnością nie korzystali z jej usług pracownicy formułujący zarzuty o mobbing (więc dla kogo ją wynajęto - czyżby jednak dla superkierowniczki?). Może się powtarzam ale niech prezes czyta i myśli nad skutkami/konsekwencjami ekstremalnie patologicznej sytuacji, do której dopuścił w zarządzanej przez siebie firmie. I powtórzę jeszcze jedno - to co tu czytacie, to niepodważalne fakty, które w każdej chwili mogę potwierdzić dokumentami. Piszę to tak na wszelki wypadek - gdyby ktoś znowu zechciał powoływać się na "dobre imię" lub "dobra osobiste" i naciskać na usunięcie wątku. A jeśli już miałoby dojść do naruszenia tych wartości, to przecież prawnicy prezesa chyba wiedzą, że w ich obronie, w każdej chwili mogą złożyć przeciw mnie pozew.
Więc ktoś tu wyraźnie kręci i nie jestem to ja.
Więc ktoś tu wyraźnie kręci i nie jestem to ja.
OMG wygląda na to, że prezes w utrzymaniu pani od mobbingu ma jakiś mocny, własny interes (bez podtekstów )
albo on okaże się największą ofiarą tej baby, albo działają razem i w porozumieniu
Tak czy siak, dobrze to nie wygląda i nie wróży nic dobrego
Normalnie się wywala takiego nawet potencjalnie problematycznego pracownika jak ta pani
Normalnie za wczasu firmy pozbywają się takich ludzi by mieć święty spokój
Ale żeby korzystać z różnych środków żeby takiego pracownika chronić
To jest bardzo dziwne i irracjonalne z punktu widzenia firmy
albo on okaże się największą ofiarą tej baby, albo działają razem i w porozumieniu
Tak czy siak, dobrze to nie wygląda i nie wróży nic dobrego
Normalnie się wywala takiego nawet potencjalnie problematycznego pracownika jak ta pani
Normalnie za wczasu firmy pozbywają się takich ludzi by mieć święty spokój
Ale żeby korzystać z różnych środków żeby takiego pracownika chronić
To jest bardzo dziwne i irracjonalne z punktu widzenia firmy
Ciepło, ciepło, coraz cieplej - a więc do rzeczy.
Na początek małe wyjaśnienie sytuacji - pan prezes nie okaże się największą ofiarą tej ....
Po pierwsze - chodzi o to, że prezes najwidoczniej uważa, że bez względu na okoliczności, żadem maluczki nie będzie mu podskakiwał i on - ważny prezes jakby nie patrzeć - będzie robił wszystko (nawet w najbardziej irracjonalny sposób), żeby jak najdłużej iść w zaparte i chronić tę kierowniczą skamielinę przed erozją.
Po drugie - jak to mówią starzy Indianie - "w tej rodzinie nikt nie zginie". I tak od brzegu - np. jeden ważny pan jest chrzestnym potomka drugiego ważnego pana (ale to raczej żaden news, bo akurat ten fakt od dawna jest powszechnie znany w BCT). Np. nazwisko jednej, nieco mniej ważnej ale jednak ważnej pani (pieszczotliwie nazwanej w poprzednim komentarzu "babą"), wyskakuje na Naszej Klasie w jednej klasie z takim samym nazwiskiem, jakie nosi druga ważna pani - najlepsza (bo jedyna) koleżanka tej pierwszej. A jeśli dobrze poszperać na Facebooku, to wychodzą kolejne - oczywiście "przypadkowe" - zbieżności nazwisk i różne fajne ciekawostki dot. różnych osób z firmy a także formalnie spoza niej - za to połączone różnymi zależnościami. Media społecznościowe to faktycznie skarbnica wiedzy, bo ludzie bez opamiętania chwalą się niemal wszystkim - jasne, nie wszyscy wprost ale jak się cierpliwie, głębiej poszpera, to efekty są zaskakujące - a co najmniej bardzo zastanawiające.
I po trzecie - ustalenie tego wszystkiego było nad wyraz proste, zupełnie legalne, bo info uzyskujemy z ogólnodostępnych profili a wnioski same płyną szerokim potokiem.
Taki to wspólny, przytulny kramik znajomych z różnych okresów, na kształt takiej bajkowej rzeki pełnej mleka co się kotkowi śniła.
Miłego popołudnia :-)
Na początek małe wyjaśnienie sytuacji - pan prezes nie okaże się największą ofiarą tej ....
Po pierwsze - chodzi o to, że prezes najwidoczniej uważa, że bez względu na okoliczności, żadem maluczki nie będzie mu podskakiwał i on - ważny prezes jakby nie patrzeć - będzie robił wszystko (nawet w najbardziej irracjonalny sposób), żeby jak najdłużej iść w zaparte i chronić tę kierowniczą skamielinę przed erozją.
Po drugie - jak to mówią starzy Indianie - "w tej rodzinie nikt nie zginie". I tak od brzegu - np. jeden ważny pan jest chrzestnym potomka drugiego ważnego pana (ale to raczej żaden news, bo akurat ten fakt od dawna jest powszechnie znany w BCT). Np. nazwisko jednej, nieco mniej ważnej ale jednak ważnej pani (pieszczotliwie nazwanej w poprzednim komentarzu "babą"), wyskakuje na Naszej Klasie w jednej klasie z takim samym nazwiskiem, jakie nosi druga ważna pani - najlepsza (bo jedyna) koleżanka tej pierwszej. A jeśli dobrze poszperać na Facebooku, to wychodzą kolejne - oczywiście "przypadkowe" - zbieżności nazwisk i różne fajne ciekawostki dot. różnych osób z firmy a także formalnie spoza niej - za to połączone różnymi zależnościami. Media społecznościowe to faktycznie skarbnica wiedzy, bo ludzie bez opamiętania chwalą się niemal wszystkim - jasne, nie wszyscy wprost ale jak się cierpliwie, głębiej poszpera, to efekty są zaskakujące - a co najmniej bardzo zastanawiające.
I po trzecie - ustalenie tego wszystkiego było nad wyraz proste, zupełnie legalne, bo info uzyskujemy z ogólnodostępnych profili a wnioski same płyną szerokim potokiem.
Taki to wspólny, przytulny kramik znajomych z różnych okresów, na kształt takiej bajkowej rzeki pełnej mleka co się kotkowi śniła.
Miłego popołudnia :-)
Istnienie takich powiązań i zależności nie jest niczym nowym, powiem nawet że jest zjawiskiem bardzo powszechnym i nasilającym się z każdym rokiem nieprzerwanej działalności firmy. I nie jest istotne czy to firma prywatna czy publiczna placówka. Efekt skali, gdzie ziomek ciągnie za rękę ziomka...to są typowe i powszechne zjawiska nawet w miejscach gdzie na dane stanowisko rozpisywane są konkursy
Najbardziej takim firmom w oczyszczeniu się pomaga zmiana właściciela/zarządcy firmy, który przelicza kasę i sprawdza kogo opłaca się zatrzymać a kogo trzeba zoptymalizować. Zapewniam że takie zjawiska występują nie tylko w BCT
Tutaj jest raczej problem osoby, pojedynczego przypadku osoby która realizuje swoje sadystyczne zapędy na podwładnych firmy
To efekt zbyt głębokiego osadzenia tej osoby w strukturze i brak posiadania instrumentów kontrolnych nad kadrą kierowniczą
Najbardziej takim firmom w oczyszczeniu się pomaga zmiana właściciela/zarządcy firmy, który przelicza kasę i sprawdza kogo opłaca się zatrzymać a kogo trzeba zoptymalizować. Zapewniam że takie zjawiska występują nie tylko w BCT
Tutaj jest raczej problem osoby, pojedynczego przypadku osoby która realizuje swoje sadystyczne zapędy na podwładnych firmy
To efekt zbyt głębokiego osadzenia tej osoby w strukturze i brak posiadania instrumentów kontrolnych nad kadrą kierowniczą
Minusuj, minusuj, tylko tyle już ci pozostało mądralo (być może te minusiki nieco koją twoje nerwy). Mam nadzieję, że już wiesz, że kolejny argument pogrąża BCT - o przepraszam - obciąża superkierowniczkę (i kto wie, czy "przypadkiem" nie przesądza sprawy). No chyba, że jeszcze nie wiesz o co chodzi - jeśli nie wiesz to zapytaj waszych prawników.
Przepraszam wszystkich zainteresowanych, że piszę tu zagadkami a nie wprost o co chodzi ale w tej chwili - ze względów prawnych - jeszcze nie mogę (ale oczywiście natychmiast dam znać, jak tylko będzie to możliwe).
Przepraszam wszystkich zainteresowanych, że piszę tu zagadkami a nie wprost o co chodzi ale w tej chwili - ze względów prawnych - jeszcze nie mogę (ale oczywiście natychmiast dam znać, jak tylko będzie to możliwe).
Na stronie BCT pojawiło się kolejne ogłoszenie - poszukują do pracy "Specjalisty Obsługi Bram i Placu w Dziale Operacyjnym. To dość ciekawe, bo w 2015r. na to stanowisko prezes chciał zesłać panią, która zgłosiła mobbing. Jak się okazało, po niedługim czasie zlikwidowano to stanowisko (zwolniono też kilka osób, kilka przeniesiono do innej pracy) - ponoć w związku z automatyzacją bram. Prawda natomiast jest taka, że gdyby pani, którą "w nagrodę" chciano tam zesłać przyjęła tę propozycję, to za chwilę - "w związku z reorganizacją i automatyzacją bram" - likwidacją stanowiska - zostałaby zwolniona i prezes pozbyłby się pracownicy oskarżającej jego ulubioną kierowniczkę o mobbing.
No tak ale przecież minęły już grubo ponad dwa lata od likwidacji stanowiska, więc można już je odtworzyć - ba - pachnie to tak, jakby teraz nagle okazało się, że poprzednia "reorganizacja związana z automatyzacją bram" była niepotrzebna (chyba, że tylko po to, żeby pozbyć się skarżypyty).
Ale tak na dobrą sprawę to w sumie nic nowego. Kiedyś już zlikwidowano stanowisko specjalisty w Dziale Zaopatrzenia, bo się pani kierownik nie podobała jedna z jej podwładnych a nie było innego sposobu, żeby się jej pozbyć. Zaraz po tej likwidacji, zatrudniono tam kolejną panią, która robiła praktycznie to samo co poprzedniczka (specjalistka), tyle, że ze względów formalno-prawnych inaczej nazwano stanowisko i oczywiście mniej płacono. Po dwóch latach ta pani została specjalistką a później już wiecie - mobbing i te sprawy. Więc na takich oto "patentach" kręci się tam tzw. zarządzanie przez profesjonalną kadrę kierowniczą.
Mam nadzieję, że nie muszę znowu dodawać, że na powyższe posiadam niepodważalne - w formie dokumentów - dowody.
No tak ale przecież minęły już grubo ponad dwa lata od likwidacji stanowiska, więc można już je odtworzyć - ba - pachnie to tak, jakby teraz nagle okazało się, że poprzednia "reorganizacja związana z automatyzacją bram" była niepotrzebna (chyba, że tylko po to, żeby pozbyć się skarżypyty).
Ale tak na dobrą sprawę to w sumie nic nowego. Kiedyś już zlikwidowano stanowisko specjalisty w Dziale Zaopatrzenia, bo się pani kierownik nie podobała jedna z jej podwładnych a nie było innego sposobu, żeby się jej pozbyć. Zaraz po tej likwidacji, zatrudniono tam kolejną panią, która robiła praktycznie to samo co poprzedniczka (specjalistka), tyle, że ze względów formalno-prawnych inaczej nazwano stanowisko i oczywiście mniej płacono. Po dwóch latach ta pani została specjalistką a później już wiecie - mobbing i te sprawy. Więc na takich oto "patentach" kręci się tam tzw. zarządzanie przez profesjonalną kadrę kierowniczą.
Mam nadzieję, że nie muszę znowu dodawać, że na powyższe posiadam niepodważalne - w formie dokumentów - dowody.
Są fakt - jeden od frytek, druga od cukierków, mobbingu i kupowania regałów bez półek, trzecia co roznosi informacje o prywatnych sprawach pracowników i traktuje ich skargi na "superkierowniczkę" jako takie tam "koleżeńskie rozmowy", itp, itd. Tacy to specjaliści, co im się błędnie wydaje że są mądrzejsi od całej reszty świata i okolic (mówiąc wprost - wyżej sr@ją, niż pupy mają).
Ale uczciwie rzecz ujmując, oczywiście w większości w BCT pracują przyzwoici ludzie, którzy nie muszą poprzez "wygłupy" leczyć żadnych kompleksów.
Ale uczciwie rzecz ujmując, oczywiście w większości w BCT pracują przyzwoici ludzie, którzy nie muszą poprzez "wygłupy" leczyć żadnych kompleksów.
To wszystko się zgadza, jednak wg mnie problem tkwi chyba w czymś innym. Owszem, wykształcenie kierunkowe napewno nie zaszkodziłoby w kierowaniu tą sporą firmą (tą i zresztą każdą inną) - czytaj zarządzaniu nią jako taką w najszerszym tego słowa znaczeniu oraz konkretnie zarządzaniu zasobami ludzkimi - np. w zarządzaniu działem jednym, czy drugim.
Zacząć by trzeba od tego, że najpierw trzeba być przyzwoitym, odpowiedzialnym człowiekiem - i tego nie nauczą niestety na żadnych studiach, choćby zrobili po 5 fakultetów. A jak ktoś nie jest, to efekty mamy jakie mamy. Przykre to.
Zacząć by trzeba od tego, że najpierw trzeba być przyzwoitym, odpowiedzialnym człowiekiem - i tego nie nauczą niestety na żadnych studiach, choćby zrobili po 5 fakultetów. A jak ktoś nie jest, to efekty mamy jakie mamy. Przykre to.
Jest i nasz samotny "kciuk w dół" - bardzo się cieszę że tu zaglądasz. Ale pomimo, że jesteś w zdecydowanej mniejszości, to jednak nie wstydź się, idź o krok dalej i pochwal się proszę jakimiś rzeczowymi kontrargumentami (np. podważ relacje kilku osób, podyskutuj z ustaleniami, protokołem PIP, opiniami biegłych, itd).
Wiem, wiem - nie zrobisz mi tej przyjemności.
P.S.
Szykuje się wam (BCT) kolejna niespodzianka ale to już raczej po świętach :-)
Wiem, wiem - nie zrobisz mi tej przyjemności.
P.S.
Szykuje się wam (BCT) kolejna niespodzianka ale to już raczej po świętach :-)
sama akceptacja działań mobbingowych to jest pikuś
jest gorzej! wygląda na to, że prezes nie tylko tolerował takie działania ale nawet je wspierał (osobisty specjalista trener) zapewne na koszt firmy...
Dziwne że nikt nie sprawdził czy pieniądze się w tym dziale zgadzają
Jestem pewna że dział z roku na rok leciał na coraz większej stracie
tylko te trupy są gdzieś poupychane po szafach, ładnie porozpisywane na kontach a dokumenty skrzętnie poukrywane na dnie szuflady
a wystarczy dobrze poszukać
Zazwyczaj działanie mobbera polega nie tylko na zastraszaniu współpracowników
ale ma też na celu zakamuflowanie własnej indolencji i sztucznej kreacji swojego silnego wizerunku
i raczej małe szanse żeby ten rachunek się zgadzał
Spokojnych i wesołych świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze :))
jest gorzej! wygląda na to, że prezes nie tylko tolerował takie działania ale nawet je wspierał (osobisty specjalista trener) zapewne na koszt firmy...
Dziwne że nikt nie sprawdził czy pieniądze się w tym dziale zgadzają
Jestem pewna że dział z roku na rok leciał na coraz większej stracie
tylko te trupy są gdzieś poupychane po szafach, ładnie porozpisywane na kontach a dokumenty skrzętnie poukrywane na dnie szuflady
a wystarczy dobrze poszukać
Zazwyczaj działanie mobbera polega nie tylko na zastraszaniu współpracowników
ale ma też na celu zakamuflowanie własnej indolencji i sztucznej kreacji swojego silnego wizerunku
i raczej małe szanse żeby ten rachunek się zgadzał
Spokojnych i wesołych świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze :))
A gdzież tam, pani kierownik generuje same zyski dla firmy - w papierach wszystko jest jak najbardziej ok.
A wygląda to tak, że zakupy tak sprytnie się przesuwa, żeby stan magazynowy w danym okresie, wartością nie przekraczał założonego budżetu (i to trwa do dziś, bo potwierdziła to kolejna osoba). Albo np. przy zakupie jakichś drobnych popierdółek - np. bezpieczników - pani ważna każe kupować te najtańsze, które trzeba wymieniać trzy razy częściej niż te jedynie nieco droższe ale za to trzy razy trwalsze (elektrycy znają sprawę). Albo np. przy zakupie pięciu butelek benzyny ekstrakcyjnej, pani ważna każe pracownikowi szukać przez pół dnia aktualnych notowań tego produktu na światowych giełdach (!?!), co jednoznacznie dezorganizuje pracę i niepotrzebnie pochłania czas !?! No i muszę wspomnieć o flagowym zakupie, realizowanym osobiście przez panią kierownik jakiś czas temu - otóż chodzi o specjalistyczny (drogi) regał magazynowy - pani ważna kupiła go dużo taniej, niż w ofercie przygotowanej przez jej pracowników. Ten zakup to był strzał w dziesiątkę - był, do momentu aż się okazało, że pani kierownik nie dopatrzyła w ofercie, że w tej dużo niższej cenie kupuje go bez równie specjalistycznych półek. Ale co tam, w jednym miesiącu "tanio" kupiła regał, w drugim dokupiła poza kompletem mega drogie półki i wszystko ok (i to nic, że oczywiście dużo taniej wychodziło przy zakupie kompletu).
Co istotne, pani kierownik sama jedna bidulka musi generować te "oszczędności"- bez żadnej pomocy i wkładu pracy swoich nieprofesjonalnych podwładnych, bo przecież na każdym kroku musi ich ponoć pilnować, pouczać i strofować jak dzieciaków z przedszkola. Tak na dobrą sprawę, to pracownicy tylko jej przeszkadzają w osiąganiu ogromnych oszczędności, poza tym - jak się niegdyś pochwaliła - nie ma do nich zaufania więc dziwne że się ich jeszcze nie pozbyła.
Szanowna pani kierownik - jeśli nie pamięta pani takich zdarzeń - chętnie odświeżę pani pamięć, doprecyzuję co pani zechce a nawet z przyjemnością przywołam inne, równie ciekawe historie (np. ponoć zbyt drogą taśmę polipropylenową do bandowania, ponoć zbyt drogie akumulatory w kompletach, więc kupujmy pojedynczo, czy np. słodycze do paczek upominkowych dla dzieci - upss - tu się chyba zapędziłem, bo to była chyba pani prywatna inicjatywa).
No chyba, że woli pani od razu pozwać mnie do sądu - oczywiście, nie ma problemu - stawię się na każda sprawę (rzecz jasna wskażę świadków, którzy chyba nawet z przyjemnością potwierdzą powyższe).
A wygląda to tak, że zakupy tak sprytnie się przesuwa, żeby stan magazynowy w danym okresie, wartością nie przekraczał założonego budżetu (i to trwa do dziś, bo potwierdziła to kolejna osoba). Albo np. przy zakupie jakichś drobnych popierdółek - np. bezpieczników - pani ważna każe kupować te najtańsze, które trzeba wymieniać trzy razy częściej niż te jedynie nieco droższe ale za to trzy razy trwalsze (elektrycy znają sprawę). Albo np. przy zakupie pięciu butelek benzyny ekstrakcyjnej, pani ważna każe pracownikowi szukać przez pół dnia aktualnych notowań tego produktu na światowych giełdach (!?!), co jednoznacznie dezorganizuje pracę i niepotrzebnie pochłania czas !?! No i muszę wspomnieć o flagowym zakupie, realizowanym osobiście przez panią kierownik jakiś czas temu - otóż chodzi o specjalistyczny (drogi) regał magazynowy - pani ważna kupiła go dużo taniej, niż w ofercie przygotowanej przez jej pracowników. Ten zakup to był strzał w dziesiątkę - był, do momentu aż się okazało, że pani kierownik nie dopatrzyła w ofercie, że w tej dużo niższej cenie kupuje go bez równie specjalistycznych półek. Ale co tam, w jednym miesiącu "tanio" kupiła regał, w drugim dokupiła poza kompletem mega drogie półki i wszystko ok (i to nic, że oczywiście dużo taniej wychodziło przy zakupie kompletu).
Co istotne, pani kierownik sama jedna bidulka musi generować te "oszczędności"- bez żadnej pomocy i wkładu pracy swoich nieprofesjonalnych podwładnych, bo przecież na każdym kroku musi ich ponoć pilnować, pouczać i strofować jak dzieciaków z przedszkola. Tak na dobrą sprawę, to pracownicy tylko jej przeszkadzają w osiąganiu ogromnych oszczędności, poza tym - jak się niegdyś pochwaliła - nie ma do nich zaufania więc dziwne że się ich jeszcze nie pozbyła.
Szanowna pani kierownik - jeśli nie pamięta pani takich zdarzeń - chętnie odświeżę pani pamięć, doprecyzuję co pani zechce a nawet z przyjemnością przywołam inne, równie ciekawe historie (np. ponoć zbyt drogą taśmę polipropylenową do bandowania, ponoć zbyt drogie akumulatory w kompletach, więc kupujmy pojedynczo, czy np. słodycze do paczek upominkowych dla dzieci - upss - tu się chyba zapędziłem, bo to była chyba pani prywatna inicjatywa).
No chyba, że woli pani od razu pozwać mnie do sądu - oczywiście, nie ma problemu - stawię się na każda sprawę (rzecz jasna wskażę świadków, którzy chyba nawet z przyjemnością potwierdzą powyższe).
Oj, te ciągłe kłopoty w BCT. Jednak echo dobrze mi doniosło jakiś czas temu, że PIP prowadzi kontrolę w związku z kolejnym przypadkiem kolejnej, zupełnie nowej ofiary tej samej pani kierownik. Właśnie dostałem w tej sprawie pismo z PIP - może ktoś chciałby dowiedzieć się więcej - zachęcam do kontaktu.
Z okazji Świąt Wielkanocnych, wszystkim przyzwoitym ludziom z BCT życzę wszystkiego najlepszego, itd. a reszcie raczej niekoniecznie. Zwłaszcza jednemu ważnemu panu życzę mokrego dyngusa (czyt. kubła bardzo zimnej wody na głowę) i głębszej refleksji nad wydarzeniami przeszłymi i przyszłymi, wynikającymi z sytuacji, do której dopuścił na "swoim podwórku".
P.S.
A głównej bohaterce tego wątku, życzę na przyszłość jedynie więcej odwagi - przecież nie jest aż tak źle, żeby musiała pani uciekać ze sklepów przed byłymi pracownikami (gdzie się podziała pani "menedżerska" pewność siebie ???).
P.S.
A głównej bohaterce tego wątku, życzę na przyszłość jedynie więcej odwagi - przecież nie jest aż tak źle, żeby musiała pani uciekać ze sklepów przed byłymi pracownikami (gdzie się podziała pani "menedżerska" pewność siebie ???).
Musicie drodzy forumowicze wiedzieć, że według ostatniego newsa, w BCT panuje ponoć wspaniała, koleżeńska atmosfera - zwłaszcza w tym omawianym Dziale Zaopatrzenia !
Musicie także wiedzieć, że według tego samego newsa, na forum (zwłaszcza w tym wątku) ponoć roi się od trolli owładniętych mściwością i pałających chorobliwą żądzą zemsty na zupełnie niewinnej, takiej "do rany przyłóż" superkierowniczce ! No i musicie także wiedzieć, że ja - mąż poniewieranej przez lata przez superkierowniczkę, byłej pracownicy BCT, która w związku z mobbingiem straciła zdrowie - jestem ponoć psychopatą ! O swojej "psychopatii" dowiedziałem się ze wspomnianego newsa wczoraj i nie wiem, jak ja biedny będę dalej żył ze świadomością takiej strasznej diagnozy.
Co ciekawe, to fakt że tego newsa - w jak najbardziej oficjalny, w pełni formalny sposób ogłosiła osoba, która nie jest psychiatrą, ani psychologiem, nie zna mnie osobiście a w dodatku jeszcze niedawno sama pisała na forum (w tym poprzednim, usuniętym wątku) bardzo brzydkie rzeczy o superkierowniczce ! Jakby co, to mam w swoim archiwum to wszystko czarno na białym !!!
Jednym słowem albo świat już do reszty zwariował albo jedynie niektórzy ludzie widocznie całkiem pogubili się w czasoprzestrzeni i dziwnym zrządzeniem losu (akurat przy niedawnej kontroli PIP), w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy diametralnie zmieniają swoją ocenę sytuacji.
Musicie także wiedzieć, że według tego samego newsa, na forum (zwłaszcza w tym wątku) ponoć roi się od trolli owładniętych mściwością i pałających chorobliwą żądzą zemsty na zupełnie niewinnej, takiej "do rany przyłóż" superkierowniczce ! No i musicie także wiedzieć, że ja - mąż poniewieranej przez lata przez superkierowniczkę, byłej pracownicy BCT, która w związku z mobbingiem straciła zdrowie - jestem ponoć psychopatą ! O swojej "psychopatii" dowiedziałem się ze wspomnianego newsa wczoraj i nie wiem, jak ja biedny będę dalej żył ze świadomością takiej strasznej diagnozy.
Co ciekawe, to fakt że tego newsa - w jak najbardziej oficjalny, w pełni formalny sposób ogłosiła osoba, która nie jest psychiatrą, ani psychologiem, nie zna mnie osobiście a w dodatku jeszcze niedawno sama pisała na forum (w tym poprzednim, usuniętym wątku) bardzo brzydkie rzeczy o superkierowniczce ! Jakby co, to mam w swoim archiwum to wszystko czarno na białym !!!
Jednym słowem albo świat już do reszty zwariował albo jedynie niektórzy ludzie widocznie całkiem pogubili się w czasoprzestrzeni i dziwnym zrządzeniem losu (akurat przy niedawnej kontroli PIP), w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy diametralnie zmieniają swoją ocenę sytuacji.
Wspaniale, no wręcz przepięknie! Autor "newsa" ma widocznie za dużo kasy i chce płacić za swoją -najdelikatniej rzecz określając-"mało roztropną twórczość".
Z drugiej strony niesamowite jest, jak ten facet może patrzeć na swoje oblicze w lustrze (a może nie może ale ze względów czysto praktycznych niestety musi).
A dam ... tak, dam ci spokój-a co mi tam. Pisz dalej te śmieszne, naiwne laurki dla managementu.
Z drugiej strony niesamowite jest, jak ten facet może patrzeć na swoje oblicze w lustrze (a może nie może ale ze względów czysto praktycznych niestety musi).
A dam ... tak, dam ci spokój-a co mi tam. Pisz dalej te śmieszne, naiwne laurki dla managementu.
O co kaman pytasz ? Hmm, zastanówmy się przez chwilę ... Może w zamian za "laurkę" dla kierowniczki (całkowicie sprzeczną z tym, co pisał i mówił do mnie) i zwyzywanie mnie od psychopatów (wcześniej określał tak kogoś zupełnie innego), człowiekowi umowę przedłużyli, może nawet podwyżkę człowiek dostał albo może chociaż premię ? A może ani jedno, ani drugie, tylko sztywne ultimatum - albo, albo.
Bo nie ma mowy o tym, że tak wspaniałomyślnie zmienił nagle zdanie i front - mam jego e-maile do mnie i inne takie tam sprawy.
I nawet nie mam do niego pretensji, że zmienił zdanie - wolny człowiek, więc może zmieniać zdanie nawet co kwadrans. Jednak tak się człowiek rozpędził w swoim pisaniu, że uznał mnie za psychopatę i pisemnie ogłosił to kilku osobom - i o to już mam pretensje a on niestety poważny zgryz.
No cóż, widać już chyba wyraźnie jak to się wszystko odbywa w BCT. Jednak mimo wszystko, przecież ten człowiek jest już dużym, ponoć nieźle wykształconym chłopcem i powinien zdawać sobie sprawę, że jak się zabawia zapałkami w szopie pełnej słomy, to może wywołać pożar.
Bo nie ma mowy o tym, że tak wspaniałomyślnie zmienił nagle zdanie i front - mam jego e-maile do mnie i inne takie tam sprawy.
I nawet nie mam do niego pretensji, że zmienił zdanie - wolny człowiek, więc może zmieniać zdanie nawet co kwadrans. Jednak tak się człowiek rozpędził w swoim pisaniu, że uznał mnie za psychopatę i pisemnie ogłosił to kilku osobom - i o to już mam pretensje a on niestety poważny zgryz.
No cóż, widać już chyba wyraźnie jak to się wszystko odbywa w BCT. Jednak mimo wszystko, przecież ten człowiek jest już dużym, ponoć nieźle wykształconym chłopcem i powinien zdawać sobie sprawę, że jak się zabawia zapałkami w szopie pełnej słomy, to może wywołać pożar.
Sugestie silnej grupy prawników BCT, którzy żalą się na lewo i prawo, iż poprzez wpisy na forach rzekomo regularnie naruszam doba osobiste BCT, zmuszają mnie do małego "przypomnienia".
Otóż wszystkie moje wpisy na tym i na innych forach, są faktami, które znam z autopsji i co ważne - poparte są zweryfikowanymi już dowodami (m.in. protokół pokontrolny PIP i inne pisma z tej instytucji, czy np. moja oficjalna korespondencja z BCT).
Jeśli natomiast mowa o naruszaniu dóbr osobistych, to nie mogę nie wspomnieć o jednym z kilku, książkowym wręcz naruszeniu dóbr osobistych - z tym że to BCT naruszyło moje dobra a nie ja ich. Mówię tu o bezprawnym użyciu przez BCT mojego pełnego nazwiska w założonym mi w BCT (rzecz jasna bez mojej wiedzy i zgody) adresie e-mailowym - ADRESIE Z FIRMOWĄ DOMENĄ BCT !!! W jakim celu adres z użyciem mojego pełnego nazwiska został założony przez BCT, spróbuje się dowiedzieć na drodze prawnej, bo BCT zignorowało mój protest i żądanie wyjaśnień w tej sprawie (ale spokojnie - wszystko po kolei - bo uzbierało się kilka spraw do wyjaśnienia) !!! Państwu prawnikom przypominam uprzejmie, że NAZWISKO JEST JEDNYM Z DÓBR OSOBISTYCH SZCZEGÓLNIE CHRONIONYCH !!!
Tak więc ponownie sugeruję, żeby państwo prawnicy - jeśli widzą regularne naruszenia przeze mnie dóbr BCT - złożyli w tej sprawie stosowny pozew - ułatwicie mi sprawę.
Zamieszczam ten wpis, bo podejrzewam że ze strony prawników BCT mogą wystąpić kolejne próby nacisku na administratora tego forum o usunięcie wątku (jak poprzedniego). Z pełną odpowiedzialnością oświadczam więc raz jeszcze, że wszystkie wpisy które zamieszczam na forum odzwierciedlają niepodważalne, poparte dowodami fakty a wpisy mają służyć ostrzeżeniu potencjalnych, przyszłych pracowników przed sytuacjami, które w BCT - zwłaszcza w jednym z działów - mogą ich spotkać (a więc wprost spełniają cel, dla jakiego niniejsze forum istnieje). Prawnicy BCT doskonale wiedzą kim jestem i dysponują moimi pełnymi danymi teleadresowymi, więc śmiało mogą składać pozew, skoro BCT czuje się urażone/obrażone/pomówione.
Na szczęście nie żyjemy jeszcze w Korei Północnej a ja lojalnie uprzedzałem BCT, że sprawa kilkuletniego mobbingu, stosowanego wobec mojej żony (która jeszcze długo będzie się zmagać ze skutkami zdrowotnymi tego działania) a zwłaszcza ignorancja i arogancja kierownictwa po oficjalnym zgłoszeniu mobbingu, zostanie upubliczniona (wpisy na forum to jedynie wstęp). Tak więc mnie państwo prawnicy nie wystraszycie ani tupaniem nóżkami, ani pozwami (nie zniechęcicie mnie także żadnymi innymi działaniami).
W końcu BCT trafiło na zdeterminowanego przeciwnika, którego niektórzy w firmie określają "oszołomem" (nieoficjalnie), "psychopatą" (oficjalnie), "wariatem" (tego określenia, w korespondencji nierozważnie użył nawet jeden z prawników BCT i żenująco się później z tego tłumaczył). Tak więc BCT ma o mnie swoje zdanie, ja o BCT swoje, proces o zadośćuczynienie za rozstrój zdrowia spowodowany mobbingiem trwa, a niewątpliwie szykują się następne.
Przepraszam za ten przydługi wpis ale chcę żeby wszystko (dla wszystkich - m.in. także dla administratora forum) było jasne.
Pozdrawiam, życzę miłego weekendu.
Otóż wszystkie moje wpisy na tym i na innych forach, są faktami, które znam z autopsji i co ważne - poparte są zweryfikowanymi już dowodami (m.in. protokół pokontrolny PIP i inne pisma z tej instytucji, czy np. moja oficjalna korespondencja z BCT).
Jeśli natomiast mowa o naruszaniu dóbr osobistych, to nie mogę nie wspomnieć o jednym z kilku, książkowym wręcz naruszeniu dóbr osobistych - z tym że to BCT naruszyło moje dobra a nie ja ich. Mówię tu o bezprawnym użyciu przez BCT mojego pełnego nazwiska w założonym mi w BCT (rzecz jasna bez mojej wiedzy i zgody) adresie e-mailowym - ADRESIE Z FIRMOWĄ DOMENĄ BCT !!! W jakim celu adres z użyciem mojego pełnego nazwiska został założony przez BCT, spróbuje się dowiedzieć na drodze prawnej, bo BCT zignorowało mój protest i żądanie wyjaśnień w tej sprawie (ale spokojnie - wszystko po kolei - bo uzbierało się kilka spraw do wyjaśnienia) !!! Państwu prawnikom przypominam uprzejmie, że NAZWISKO JEST JEDNYM Z DÓBR OSOBISTYCH SZCZEGÓLNIE CHRONIONYCH !!!
Tak więc ponownie sugeruję, żeby państwo prawnicy - jeśli widzą regularne naruszenia przeze mnie dóbr BCT - złożyli w tej sprawie stosowny pozew - ułatwicie mi sprawę.
Zamieszczam ten wpis, bo podejrzewam że ze strony prawników BCT mogą wystąpić kolejne próby nacisku na administratora tego forum o usunięcie wątku (jak poprzedniego). Z pełną odpowiedzialnością oświadczam więc raz jeszcze, że wszystkie wpisy które zamieszczam na forum odzwierciedlają niepodważalne, poparte dowodami fakty a wpisy mają służyć ostrzeżeniu potencjalnych, przyszłych pracowników przed sytuacjami, które w BCT - zwłaszcza w jednym z działów - mogą ich spotkać (a więc wprost spełniają cel, dla jakiego niniejsze forum istnieje). Prawnicy BCT doskonale wiedzą kim jestem i dysponują moimi pełnymi danymi teleadresowymi, więc śmiało mogą składać pozew, skoro BCT czuje się urażone/obrażone/pomówione.
Na szczęście nie żyjemy jeszcze w Korei Północnej a ja lojalnie uprzedzałem BCT, że sprawa kilkuletniego mobbingu, stosowanego wobec mojej żony (która jeszcze długo będzie się zmagać ze skutkami zdrowotnymi tego działania) a zwłaszcza ignorancja i arogancja kierownictwa po oficjalnym zgłoszeniu mobbingu, zostanie upubliczniona (wpisy na forum to jedynie wstęp). Tak więc mnie państwo prawnicy nie wystraszycie ani tupaniem nóżkami, ani pozwami (nie zniechęcicie mnie także żadnymi innymi działaniami).
W końcu BCT trafiło na zdeterminowanego przeciwnika, którego niektórzy w firmie określają "oszołomem" (nieoficjalnie), "psychopatą" (oficjalnie), "wariatem" (tego określenia, w korespondencji nierozważnie użył nawet jeden z prawników BCT i żenująco się później z tego tłumaczył). Tak więc BCT ma o mnie swoje zdanie, ja o BCT swoje, proces o zadośćuczynienie za rozstrój zdrowia spowodowany mobbingiem trwa, a niewątpliwie szykują się następne.
Przepraszam za ten przydługi wpis ale chcę żeby wszystko (dla wszystkich - m.in. także dla administratora forum) było jasne.
Pozdrawiam, życzę miłego weekendu.
Kolejny niepokojący sygnał odnośnie "zasad" panujących w BCT. Otóż na 3city w dziale "Biznes" - w artykule o tym ponoć mega potężnym statku, w komentarzach pod artykułem (na str. 2 - trzeba rozwinąć komentarz "Brawo Gdynia"), ZNOWU ktoś pisze o łapówkach za przydzielanie bardziej opłacalnej pracy na terminalu !?! O ile faktycznie to prawda (a nie jest to pierwszy komentarz w tej kwestii), to może pora, żeby zamiast pisać o tym na forum, ten ktoś zawiadomił organy ścigania, bo samo pisanie komentarzy raczej nic nie zmieni. Poniżej skopiowana treść przedmiotowego komentarza :
"Napisz prawdę .Całe Wejcherowo i Puck Mrzezino w d*pe wchodzą brygadzistą łapuwy idą w postaci kasy konto .Jak chcesz zarobić na sts e to dobrze smarujesz to wtedy zarobisz.I bzdur nie opowiadaj ze lepsze zarobki niż w DCT."
"Napisz prawdę .Całe Wejcherowo i Puck Mrzezino w d*pe wchodzą brygadzistą łapuwy idą w postaci kasy konto .Jak chcesz zarobić na sts e to dobrze smarujesz to wtedy zarobisz.I bzdur nie opowiadaj ze lepsze zarobki niż w DCT."
Jeśli nawet ktoś coś wie w tej sprawie (a w ten feralny dzień i jeszcze przez jakiś tydzień po) różne pogłoski krążyły wśród pracowników - zwłaszcza tych obecnych wtedy na miejscu), to raczej już teraz nikt w BCT nie odważy się czegokolwiek powiedzieć.
Przywołam główny temat tego wątku (chociaż oczywiście kaliber - tj. efekt - tych dwóch spraw jest inny). Otóż facet, który w dosadnych słowach pożalił się na forum - na tym poprzednim, usuniętym wątku (mam zrzuty wpisów) na swoją panią kierownik a następnie potwierdził swoje żale w e-mailach do mnie prosząc o pomoc i radę - według jego słów, po rozmowie "wychowawczo-uświadamiającej" z prezesem - dostał stosowną reprymendę i zakaz kontaktowania się ze mną. Mało tego, ta rozmowa z prezesem na tyle go "uświadomiła", że ponoć z własnej, nieprzymuszonej woli pisemnie zaprzeczył swoim wcześniejszym żalom - ba - napisał swego rodzaju laurkę pani kierownik, obrażając mnie przy tym i zniesławiając (oczywiście rozesłał te swoje brednie do kilku osób, wyrażając zgodę na ich dalsze rozpowszechnianie).
Więc jak myślisz - czy ktoś, kto nawet miałby jakieś istotne i kto wie - może nawet niekoniecznie wygodne dla BCT - informacje na interesujący Cię temat, to podzieli się nimi z Tobą? To niestety przykre ale ja nie sadzę, żeby znalazł się taki odważny, bo strach robi swoje a wiem to chociażby stąd, że koleżanki, czy koledzy mojej żony (ofiary mobbingu, której już ponad rok temu pozbyto się z BCT), gdy spotykają ją przypadkowo na mieście, to owszem - miło porozmawiają - ale bywa, że rozglądają się, czy oby przypadkiem w pobliżu nie ma kogoś innego z BCT (w sensie kogoś, kto mógłby o taki spotkaniu uprzejmie donieść gdzie trzeba).
Ale bez względu na wszystko nie odpuszczaj, powodzenia.
Przywołam główny temat tego wątku (chociaż oczywiście kaliber - tj. efekt - tych dwóch spraw jest inny). Otóż facet, który w dosadnych słowach pożalił się na forum - na tym poprzednim, usuniętym wątku (mam zrzuty wpisów) na swoją panią kierownik a następnie potwierdził swoje żale w e-mailach do mnie prosząc o pomoc i radę - według jego słów, po rozmowie "wychowawczo-uświadamiającej" z prezesem - dostał stosowną reprymendę i zakaz kontaktowania się ze mną. Mało tego, ta rozmowa z prezesem na tyle go "uświadomiła", że ponoć z własnej, nieprzymuszonej woli pisemnie zaprzeczył swoim wcześniejszym żalom - ba - napisał swego rodzaju laurkę pani kierownik, obrażając mnie przy tym i zniesławiając (oczywiście rozesłał te swoje brednie do kilku osób, wyrażając zgodę na ich dalsze rozpowszechnianie).
Więc jak myślisz - czy ktoś, kto nawet miałby jakieś istotne i kto wie - może nawet niekoniecznie wygodne dla BCT - informacje na interesujący Cię temat, to podzieli się nimi z Tobą? To niestety przykre ale ja nie sadzę, żeby znalazł się taki odważny, bo strach robi swoje a wiem to chociażby stąd, że koleżanki, czy koledzy mojej żony (ofiary mobbingu, której już ponad rok temu pozbyto się z BCT), gdy spotykają ją przypadkowo na mieście, to owszem - miło porozmawiają - ale bywa, że rozglądają się, czy oby przypadkiem w pobliżu nie ma kogoś innego z BCT (w sensie kogoś, kto mógłby o taki spotkaniu uprzejmie donieść gdzie trzeba).
Ale bez względu na wszystko nie odpuszczaj, powodzenia.
... niech tylko jeden z drugim się zastanowi co gdyby to ich ojca spotkało albo kogos z bliskiej rodziny czy też by odpuścili sprawę i machnęli ręką. Szanowny Pan prezes nawet nie wysłał kondolencji dla rodziny, ZERO, NIC tak jakby to był tylko wypadek i nic się nie stało... Zastanawiałeś się człowieku co przeżywa żona zmarłego kierowcy oraz jego dzieci??? Pan Bóg jest cierpliwy, ale sprawiedliwy. Pamiętajcie karma wraca... Kiedyś to wy będziecie potrzebować pomocy oby nikt się od Was nie odwrócił...
Niestety to jest tylko część mojej wypowiedzi bo jak twierdzi admin tego forum reszta wpisu łamało prawo tego forum. Jak ktoś się nie boi i chce pomóc -> smiercwbct@gmail.com
Niestety to jest tylko część mojej wypowiedzi bo jak twierdzi admin tego forum reszta wpisu łamało prawo tego forum. Jak ktoś się nie boi i chce pomóc -> smiercwbct@gmail.com
Po pierwsze kolego - ze strony BCT nigdy nie licz na jakiekolwiek wyrazy empatii a już napewno w tej sprawie nie licz na jakiekolwiek formy współczucia ze strony kierownictwa tej firmy - TO ZUPEŁNIE NIE TA BAJKA !!! BCT za czasów obecnego prezesa i kilku wiernych, "lojalnych" nigdy nie ma sobie nic do zarzucenia - i to bez względu na okoliczności i skutki (pomimo, że zupełnie odmienne zdanie ma np. PIP, czy inne podmioty zaangażowane w daną sprawę). Wiem to z własnego doświadczenia, tj. ze sprawy mojej żony - sprawy o mobbing - gdzie fakty mówią zupełnie coś innego niż BCT a mimo to firma bez mrugnięcia okiem z mojej żony próbuje zrobić rozchwianą emocjonalnie histeryczkę a ze mnie patologicznego psychola. Niestety dla nich - ten numer nie przejdzie i wcześniej, czy później poniosą prawne konsekwencje - zaręczam, że tego mogą być pewni. Wracając do Twojej sprawy, no cóż - sam widzisz - czasem zepsuje się kamera, która potencjalnie mogłaby sporo wyjaśnić a to, że zepsuła się akurat w tym czasie, to z pewnością całkowity przypadek, słowem złośliwość rzeczy martwych (mam nadzieję, że stosowny organ wyjaśnia ten "przypadek"). Albo np. ludzie zapomną co widzieli, co słyszeli, itp. - zdarza się.
Po drugie - mnie cały czas prawnicy BCT zarzucają, że naruszam dobra BCT poprzez wpisy na forum i jak wiesz, raz nawet udało im się usunąć ten cały poprzedni wątek. Żalą się to tu, to tam ale jakoś nie garną się, żeby wytoczyć mi proces - nie garną się, bo doskonale wiedzą, że do sugerowanych naruszeń nie dochodzi a wszystkie moje wpisy OPARTE SĄ NA FAKTACH, które łatwo (chociażby na podstawie dokumentów) można zweryfikować. I teraz ciekawostka - otóż tamten wątek został usunięty po interwencji BCT (zakładam, że owych prawników) ale nie ze względu na moje wpisy a ze względu na wpis jednego pana - tego, o którym wspomniałem we wcześniejszym wpisie (chodzi o tego, co go prezes skutecznie uświadomił). To ten pan napisał w poprzednim wątku, że jedna pani ma tam coś nie po kolei .. czy jakoś tak - a po rozmowie z prezesem diametralnie zmienił zdanie. To o ten wpis chodziło, więc przy okazji zażądali usunięcia całego wątku (liczyli, że nie zostanie żaden ślad po wpisie cudownie uświadomionego pana "lojalnego" - na szczęście zrobiłem zrzuty ekranu).
Po trzecie - jak widać niektórzy BCT czują się tak pewnie, że nie biorą pod uwagę, iż do teraz od czasu do czasu, ktoś z pracowników podzieli się (np. ze mną) informacją o tym jak to "super" się aktualnie w BCT pracuje i jaka "koleżeńska, sielankowa" atmosfera tam panuje.
Życzę Ci tylko żebyś się nie poddał (pomimo, że jak widzisz łatwo z nimi nie jest) i żebyś dokładnie wyjaśnił sprawę wypadku.
Po drugie - mnie cały czas prawnicy BCT zarzucają, że naruszam dobra BCT poprzez wpisy na forum i jak wiesz, raz nawet udało im się usunąć ten cały poprzedni wątek. Żalą się to tu, to tam ale jakoś nie garną się, żeby wytoczyć mi proces - nie garną się, bo doskonale wiedzą, że do sugerowanych naruszeń nie dochodzi a wszystkie moje wpisy OPARTE SĄ NA FAKTACH, które łatwo (chociażby na podstawie dokumentów) można zweryfikować. I teraz ciekawostka - otóż tamten wątek został usunięty po interwencji BCT (zakładam, że owych prawników) ale nie ze względu na moje wpisy a ze względu na wpis jednego pana - tego, o którym wspomniałem we wcześniejszym wpisie (chodzi o tego, co go prezes skutecznie uświadomił). To ten pan napisał w poprzednim wątku, że jedna pani ma tam coś nie po kolei .. czy jakoś tak - a po rozmowie z prezesem diametralnie zmienił zdanie. To o ten wpis chodziło, więc przy okazji zażądali usunięcia całego wątku (liczyli, że nie zostanie żaden ślad po wpisie cudownie uświadomionego pana "lojalnego" - na szczęście zrobiłem zrzuty ekranu).
Po trzecie - jak widać niektórzy BCT czują się tak pewnie, że nie biorą pod uwagę, iż do teraz od czasu do czasu, ktoś z pracowników podzieli się (np. ze mną) informacją o tym jak to "super" się aktualnie w BCT pracuje i jaka "koleżeńska, sielankowa" atmosfera tam panuje.
Życzę Ci tylko żebyś się nie poddał (pomimo, że jak widzisz łatwo z nimi nie jest) i żebyś dokładnie wyjaśnił sprawę wypadku.
A dlaczego w tym roku tak cicho o Dniu Otwartym w BCT ? Przecież to nie byle jakie wydarzenie - czeka tyle atrakcji dla odwiedzających - zapewne jak co roku wata cukrowa, konkursy, gadżety reklamowe, itp a ludziska nic nie wiedzą. Oj nieładnie, nieładnie.
Tak więc informuję - Dzień Otwarty BCT w tym roku - 14 lipiec, w godzinach 9 - 14 (proszę nie dziękować panie prezesie za przypomnienie - ja wszystkiego pilnuję).
Tak więc informuję - Dzień Otwarty BCT w tym roku - 14 lipiec, w godzinach 9 - 14 (proszę nie dziękować panie prezesie za przypomnienie - ja wszystkiego pilnuję).
Może niektórzy stwierdzą, że przynudzam, więc jeśli mieliby się nudzić, to niech nie czytają - to po pierwsze.
Wiadomość dla admina brzmi - przedstawiona poniżej sprawa, jest w pełni udokumentowana (więc nie jest pomówieniem), nie narusza niczyich dóbr (z wyjątkiem moich dóbr, naruszonych przez BCT), więc uprzejmie proszę o nieusuwanie tego komentarza - to po drugie.
Poniżej wiadomość zatytułowana "Ostatni raz uprzejmie proszę o pilne wyjaśnienie mi tej skandalicznej sprawy", którą wysłałem w formie e-maila do Działu IT BCT.
"Szanowni Panowie informatycy.
Wracam do zaległej - niewyjaśnionej do dziś sprawy - e-maila sprzed dwóch lat. Wiecie o co chodzi ale króciutko przypomnę - otóż chodzi o założony mi przez Was w 2016r. adres e-mail : ......@bct.gdynia.pl
Nie muszę chyba przypominać, że ani w tamtym czasie, ani obecnie nie jestem w jakikolwiek formalny sposób związany z BCT oraz że zrobiono to bez mojej wiedzy i zgody (nie wyrażałem takowej), więc całkowicie bezprawnie użyliście mojego pełnego nazwiska w adresie mailowym z firmową domeną BCT (pytanie w jakim celu). Zdajecie sobie Panowie sprawę, że takie operacje z bezprawnym wykorzystaniem cudzego nazwiska, są bardzo poważnym nadużyciem (chociaż słowo "nadużycie" jest bardzo łagodnym określeniem w tym wypadku).
W ostatnią niedzielę wysłałem e-mail do prezesa BCT, ponownie prosząc go uprzejmie o pilne wyjaśnienie tej sytuacji ale oczywiście nie doczekałem się odpowiedzi. No cóż - jak pan prezes nie ma ochoty się tłumaczyć mnie, to trudno.
Do Szanownych Panów postanowiłem jednak napisać z nadzieją, że może zdecydujecie się to jakoś wyjaśnić - w załączniku zrzut ekranu, dokumentujący tamto bezprawne działanie.
Przypominam (a widać to na załączonym obrazku), że pomimo, iż korespondencja odbywa się pomiędzy panami z Działu IT BCT - panem ......i ...... (przewija się tam jeszcze nazwisko pana ........), to w adresie odbiorcy jest moje nazwisko z domeną BCT !?! Treść korespondencji pod tytułem "test", pomimo że brzmi z pozoru lakonicznie : "daj znac czy dostałes" oraz "dostalem" (pisownia oryginalna), bardzo mnie zaniepokoiła i nadal niepokoi - zwłaszcza, że przedmiotowy e-mail dotarł także jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności na kolejny adres - mój prywatny adres : ...........@wp.pl (może to wskazywać - a właściwie wyraźnie wskazuje - na jakieś niedopuszczalne, pozaprawne konfiguracje).
I tu dochodzimy do sedna - ta sprawa ponownie mnie zaintrygowała dzisiaj - tj. kiedy po dwóch dniach od wysłania uprzejmego e-maila do prezesa BCT, dzisiaj zaczęły dziać się jakieś cyrki na mojej prywatnej poczcie (..........@wp.pl) - po moim zgłoszeniu wyjaśnia to ochoczo i w trybie pilnym obsługa poczty wp (również ich opisana sytuacja bardzo zaintrygowała/zaniepokoiła).
Proszę mnie dobrze zrozumieć - ja generalnie do Panów nic nie mam, bo zdaję sobie doskonale sprawę, że ten niedopuszczalny numer nie był Waszym samodzielnym, "autorskim" - skrajnie nieodpowiedzialnym pomysłem.
W załączniku zrzut ekranu.
Pozdrawiam serdecznie, ....."
Wiadomość dla admina brzmi - przedstawiona poniżej sprawa, jest w pełni udokumentowana (więc nie jest pomówieniem), nie narusza niczyich dóbr (z wyjątkiem moich dóbr, naruszonych przez BCT), więc uprzejmie proszę o nieusuwanie tego komentarza - to po drugie.
Poniżej wiadomość zatytułowana "Ostatni raz uprzejmie proszę o pilne wyjaśnienie mi tej skandalicznej sprawy", którą wysłałem w formie e-maila do Działu IT BCT.
"Szanowni Panowie informatycy.
Wracam do zaległej - niewyjaśnionej do dziś sprawy - e-maila sprzed dwóch lat. Wiecie o co chodzi ale króciutko przypomnę - otóż chodzi o założony mi przez Was w 2016r. adres e-mail : ......@bct.gdynia.pl
Nie muszę chyba przypominać, że ani w tamtym czasie, ani obecnie nie jestem w jakikolwiek formalny sposób związany z BCT oraz że zrobiono to bez mojej wiedzy i zgody (nie wyrażałem takowej), więc całkowicie bezprawnie użyliście mojego pełnego nazwiska w adresie mailowym z firmową domeną BCT (pytanie w jakim celu). Zdajecie sobie Panowie sprawę, że takie operacje z bezprawnym wykorzystaniem cudzego nazwiska, są bardzo poważnym nadużyciem (chociaż słowo "nadużycie" jest bardzo łagodnym określeniem w tym wypadku).
W ostatnią niedzielę wysłałem e-mail do prezesa BCT, ponownie prosząc go uprzejmie o pilne wyjaśnienie tej sytuacji ale oczywiście nie doczekałem się odpowiedzi. No cóż - jak pan prezes nie ma ochoty się tłumaczyć mnie, to trudno.
Do Szanownych Panów postanowiłem jednak napisać z nadzieją, że może zdecydujecie się to jakoś wyjaśnić - w załączniku zrzut ekranu, dokumentujący tamto bezprawne działanie.
Przypominam (a widać to na załączonym obrazku), że pomimo, iż korespondencja odbywa się pomiędzy panami z Działu IT BCT - panem ......i ...... (przewija się tam jeszcze nazwisko pana ........), to w adresie odbiorcy jest moje nazwisko z domeną BCT !?! Treść korespondencji pod tytułem "test", pomimo że brzmi z pozoru lakonicznie : "daj znac czy dostałes" oraz "dostalem" (pisownia oryginalna), bardzo mnie zaniepokoiła i nadal niepokoi - zwłaszcza, że przedmiotowy e-mail dotarł także jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności na kolejny adres - mój prywatny adres : ...........@wp.pl (może to wskazywać - a właściwie wyraźnie wskazuje - na jakieś niedopuszczalne, pozaprawne konfiguracje).
I tu dochodzimy do sedna - ta sprawa ponownie mnie zaintrygowała dzisiaj - tj. kiedy po dwóch dniach od wysłania uprzejmego e-maila do prezesa BCT, dzisiaj zaczęły dziać się jakieś cyrki na mojej prywatnej poczcie (..........@wp.pl) - po moim zgłoszeniu wyjaśnia to ochoczo i w trybie pilnym obsługa poczty wp (również ich opisana sytuacja bardzo zaintrygowała/zaniepokoiła).
Proszę mnie dobrze zrozumieć - ja generalnie do Panów nic nie mam, bo zdaję sobie doskonale sprawę, że ten niedopuszczalny numer nie był Waszym samodzielnym, "autorskim" - skrajnie nieodpowiedzialnym pomysłem.
W załączniku zrzut ekranu.
Pozdrawiam serdecznie, ....."
Nikt z BCT nie miał odwagi odpowiedzieć mi na e-maila, w którym poprosiłem o wyjaśnienie sprawy bezprawnego wykorzystania mojego nazwiska w firmowym adresie mailowym BCT. Także pan prezes, do którego wysłałem e-maila w tej sprawie milczy (no tak ale ten to już milczy w tym temacie od ponad dwóch lat, mając zapewne nadzieję, że sprawa rozejdzie się po kościach). Brak odwagi to jedno ale nikt z osób odpowiedzialnych w BCT za ten gruby numer, nie ma zapewne pomysłu, jak by to można racjonalnie wyjaśnić (i nawet się nie dziwię, bo niby jak to wyjaśnić).
Dorośli, wykształceni ludzie a zachowują się jak nieodpowiedzialne małolaty, które gdy narozrabiają, to się chowają po kątach. To dziwne ale zaczyna być mi ich żal, bo ... hmmm .... - bo są coraz bardziej żałośni.
Dorośli, wykształceni ludzie a zachowują się jak nieodpowiedzialne małolaty, które gdy narozrabiają, to się chowają po kątach. To dziwne ale zaczyna być mi ich żal, bo ... hmmm .... - bo są coraz bardziej żałośni.
Być może wyda się to dziwne ale mnie pierwotnie wcale nie chodziło o kasę (oczywiście przy takiej jak obecnie postawie prezesa, pomyślę i o kasie). W mailu do prezesa (i innych członków Zarządu BCT), wyraźnie napisałem, że jeśli prezes łaskawie wyjaśni mi sprawę oraz użyje magicznego słowa "przepraszam", to uznam tą skandaliczną sprawę za zamkniętą.
Skoro jednak prezes nadal popisuje się bezgraniczną arogancją - czyli jasno i wyraźnie pokazuje, że ma mnie w dolnej części pleców, to wprost zmusza mnie do udowodnienia mu na drodze prawnej, że nie jest on jednak królem świata a jedynie prezesem BCT. W związku więc z pełnioną funkcją, brzydkie "żarty" może on sobie ewentualnie próbować robić ze swoich pracowników - oczywiście jedynie do czasu, aż się znowu któremuś z nich znudzi takie traktowanie.
Tak więc dołożę wszelkich starań i cytując klasyka - "wydam każde pieniądze" (pan prezes wie, kim jest ten klasyk), żeby stosowny organ wyjaśnił panu prezesowi, że niektóre jego zachowania/działania są prawnie nieakceptowalne - zwłaszcza wobec osób, które nie są formalnie związane z kierowaną przez niego firmą.
I od razu uprzedzę potencjalne, słabe tłumaczenia, że niby mój e-mail do prezesa i innych członków Zarządu nie dotarł z jakichś "powodów technicznych" (już kiedyś próbowali takich bzdetów). Mój e-mail dotarł do adresatów - jeden z dyrektorów (przez nieuwagę zapewne), odesłał mi potwierdzenie wyświetlenia na jego komputerze mojej wiadomości.
Przypominam, że moje komentarze oparte są na udokumentowanych faktach, obrazują klimat i stosunki panujące w BCT i mają służyć jako przestroga dla potencjalnie zainteresowanych pracą w tej firmie - a o to przecież chodzi na forum, w tym dziale. Moje zainteresowanie BCT i źródłowa wiedza w tym temacie opiera się na zdarzeniach, które w BCT dotknęły moją żonę (mobbing->utrata zdrowia->jej zignorowane przez prezesa zgłoszenie->ponad dwuletni proces sądowy).
Skoro jednak prezes nadal popisuje się bezgraniczną arogancją - czyli jasno i wyraźnie pokazuje, że ma mnie w dolnej części pleców, to wprost zmusza mnie do udowodnienia mu na drodze prawnej, że nie jest on jednak królem świata a jedynie prezesem BCT. W związku więc z pełnioną funkcją, brzydkie "żarty" może on sobie ewentualnie próbować robić ze swoich pracowników - oczywiście jedynie do czasu, aż się znowu któremuś z nich znudzi takie traktowanie.
Tak więc dołożę wszelkich starań i cytując klasyka - "wydam każde pieniądze" (pan prezes wie, kim jest ten klasyk), żeby stosowny organ wyjaśnił panu prezesowi, że niektóre jego zachowania/działania są prawnie nieakceptowalne - zwłaszcza wobec osób, które nie są formalnie związane z kierowaną przez niego firmą.
I od razu uprzedzę potencjalne, słabe tłumaczenia, że niby mój e-mail do prezesa i innych członków Zarządu nie dotarł z jakichś "powodów technicznych" (już kiedyś próbowali takich bzdetów). Mój e-mail dotarł do adresatów - jeden z dyrektorów (przez nieuwagę zapewne), odesłał mi potwierdzenie wyświetlenia na jego komputerze mojej wiadomości.
Przypominam, że moje komentarze oparte są na udokumentowanych faktach, obrazują klimat i stosunki panujące w BCT i mają służyć jako przestroga dla potencjalnie zainteresowanych pracą w tej firmie - a o to przecież chodzi na forum, w tym dziale. Moje zainteresowanie BCT i źródłowa wiedza w tym temacie opiera się na zdarzeniach, które w BCT dotknęły moją żonę (mobbing->utrata zdrowia->jej zignorowane przez prezesa zgłoszenie->ponad dwuletni proces sądowy).
Zgadza się, jednak musi on zdawać sobie sprawę (teoretycznie przynajmniej powinien), że szef wszystkich szefów - właściciel z Filipin - może pewnego dnia zadać królowi świata pytanie, co to za wygłupy za które on (właściciel) miałby/ma płacić.
A że informuję mailowo właściciela z Filipin o dotyczącej mojej żony (oraz mnie) bieżącej sytuacji w kontekście BCT, to dzień trudnych pytań do prezesa, z pewnością nadejdzie.
A że informuję mailowo właściciela z Filipin o dotyczącej mojej żony (oraz mnie) bieżącej sytuacji w kontekście BCT, to dzień trudnych pytań do prezesa, z pewnością nadejdzie.
Taka ciekawa sprawa - jeden pan z otoczenia BCT, który zawodowo zajmuje się szeroko rozumianym prawem, żali się, że rzekomo - poprzez regularne wpisy na tym forum - m.in. informuję o stanie sprawy (słusznie się domyślacie forumowicze, że chodzi mu o toczącą się sprawę z powództwa mojej żony przeciw BCT, w przedmiocie zadośćuczynienia za rozstrój zdrowia spowodowany mobbingiem).
Przeraziłem się straszliwie takim "poważnym" zarzutem ale gdy tylko opanowałem moje skołatane nerwy i potężne - choć jak się okazuje przedwczesne - poczucie winy, doszedłem do takich oto wniosków.
Otóż gdybym faktycznie miał mniej lub bardziej regularnie informować na forum o "stanie sprawy" (a rozpraw było już kilka i to tajemnicą nie jest), to musiałbym po każdej z nich ... hmmm ... no nie wiem ... - przynajmniej może np. informować o hipotetycznych rzecz jasna, żenujących zachowaniach, czy argumentach strony pozwanej, czy może np. ujawniać lub komentować hipotetyczne, kluczowe dla sprawy dokumenty, z których np. hipotetycznie bardzo się z żoną cieszymy (w hipotetycznym przeciwieństwie do strony pozwanej), itp. - oczywiście "itp." także jest hipotetyczne.
Tak więc odetchnąłem z wielką ulgą, całkowicie się uspokoiłem i w efekcie złożyłem skargę na tego pana do Samorządu, skupiającego ludzi, wykonujących ten sam zawód co ten pan (a że bezczelnych kłamstw było znacznie więcej, to i skarg w sumie poszło więcej).
A na koniec dodam jedynie, że ja (oraz zapewne zdecydowana większość trzeźwo myślących ludzi) - będąc na miejscu BCT, za wszelką cenę próbowałbym jednak proponować ugodę (jak to mówią mędrcy - na roztropne decyzje nigdy nie jest za późno). Ale nie jestem na miejscu BCT a po drugiej stronie i związku z dotychczasową postawą BCT zapewniam, że obecnie trwająca sprawa sądowa, to jedynie preludium. Żadna bowiem sprawka BCT nie zostanie zapomniana i każda będzie miała swój prawny finał (a troszkę się tego uzbierało). Oczywiście jak tylko moja zona i ja będziemy mogli bezpiecznie pochwalić się efektami, natychmiast to zrobimy.
Pozdrawiam serdeczne i życzę udanego "długiego weekendu" - gdziekolwiek będziecie go spędzać - czy to w Grecji, czy na Majorce, czy na terenie swoich letnich rezydencji w powiecie kartuskim.
Przeraziłem się straszliwie takim "poważnym" zarzutem ale gdy tylko opanowałem moje skołatane nerwy i potężne - choć jak się okazuje przedwczesne - poczucie winy, doszedłem do takich oto wniosków.
Otóż gdybym faktycznie miał mniej lub bardziej regularnie informować na forum o "stanie sprawy" (a rozpraw było już kilka i to tajemnicą nie jest), to musiałbym po każdej z nich ... hmmm ... no nie wiem ... - przynajmniej może np. informować o hipotetycznych rzecz jasna, żenujących zachowaniach, czy argumentach strony pozwanej, czy może np. ujawniać lub komentować hipotetyczne, kluczowe dla sprawy dokumenty, z których np. hipotetycznie bardzo się z żoną cieszymy (w hipotetycznym przeciwieństwie do strony pozwanej), itp. - oczywiście "itp." także jest hipotetyczne.
Tak więc odetchnąłem z wielką ulgą, całkowicie się uspokoiłem i w efekcie złożyłem skargę na tego pana do Samorządu, skupiającego ludzi, wykonujących ten sam zawód co ten pan (a że bezczelnych kłamstw było znacznie więcej, to i skarg w sumie poszło więcej).
A na koniec dodam jedynie, że ja (oraz zapewne zdecydowana większość trzeźwo myślących ludzi) - będąc na miejscu BCT, za wszelką cenę próbowałbym jednak proponować ugodę (jak to mówią mędrcy - na roztropne decyzje nigdy nie jest za późno). Ale nie jestem na miejscu BCT a po drugiej stronie i związku z dotychczasową postawą BCT zapewniam, że obecnie trwająca sprawa sądowa, to jedynie preludium. Żadna bowiem sprawka BCT nie zostanie zapomniana i każda będzie miała swój prawny finał (a troszkę się tego uzbierało). Oczywiście jak tylko moja zona i ja będziemy mogli bezpiecznie pochwalić się efektami, natychmiast to zrobimy.
Pozdrawiam serdeczne i życzę udanego "długiego weekendu" - gdziekolwiek będziecie go spędzać - czy to w Grecji, czy na Majorce, czy na terenie swoich letnich rezydencji w powiecie kartuskim.
No i mały "sukces" - dziś otrzymałem pismo z BCT. Jednak BCT - w osobie ich prawnika - uprzejme (po niemal 2,5 roku), "merytorycznie" wyjaśnia mi sprawę tego "lewego" adresu e-mail. Byłem pod tak wielkim wrażeniem czytając te "merytoryczne wyjaśnienia", że postanowiłem je zacytować :
"W nawiązaniu do pisma przesłanego drogą elektroniczną w dniu 23 maja 2018r. wyjaśniam, że BCT - Bałtycki Terminal Kontenerowy Sp. z o.o. nie posiada adresu mailowego, o którym mowa w pana piśmie.
Wyjaśniam, że otrzymał Pan testowego maila w skutek prób mających na celu upewnienie się, ze maile wysyłane z adresu (..... i tu moje dwa prywatne adresy) docierają do BCT - Bałtyckiego Terminala Kontenerowego Sp. z o.o. prawidłowo. Przy dodawaniu kontaktu zarówno z sufiksem wp.pl jak i onet.pl serwer pocztowy automatycznie dodał także sufiksy naszej domeny, tzn. bct.gdynia.pl jak i bct.local".
Czytałem już w naszej sprawie różne bzdury, wychodzące z BCT lub na zlecenie BCT, jednak oni naprawdę są tak kreatywni, że absurd nie ma dla nich żadnych granic.
I zaznaczam - gdyby znowu komuś przeszło przez myśl usuwać wątek - ta korespondencja, którą zacytowałem jest autentyczna, nie była opatrzona klauzulą tajności, więc nie ma najmniejszego powodu, żeby trzymać ją w tajemnicy. Jestem nawet wdzięczny za to pismo, bo to naprawdę wiele wyjaśnia i rozwiewa wątpliwości, które tworzyły się wokół tej sprawy.
Dla zainteresowanych, pismo do wglądu - jak coś, proszę o kontakt.
"W nawiązaniu do pisma przesłanego drogą elektroniczną w dniu 23 maja 2018r. wyjaśniam, że BCT - Bałtycki Terminal Kontenerowy Sp. z o.o. nie posiada adresu mailowego, o którym mowa w pana piśmie.
Wyjaśniam, że otrzymał Pan testowego maila w skutek prób mających na celu upewnienie się, ze maile wysyłane z adresu (..... i tu moje dwa prywatne adresy) docierają do BCT - Bałtyckiego Terminala Kontenerowego Sp. z o.o. prawidłowo. Przy dodawaniu kontaktu zarówno z sufiksem wp.pl jak i onet.pl serwer pocztowy automatycznie dodał także sufiksy naszej domeny, tzn. bct.gdynia.pl jak i bct.local".
Czytałem już w naszej sprawie różne bzdury, wychodzące z BCT lub na zlecenie BCT, jednak oni naprawdę są tak kreatywni, że absurd nie ma dla nich żadnych granic.
I zaznaczam - gdyby znowu komuś przeszło przez myśl usuwać wątek - ta korespondencja, którą zacytowałem jest autentyczna, nie była opatrzona klauzulą tajności, więc nie ma najmniejszego powodu, żeby trzymać ją w tajemnicy. Jestem nawet wdzięczny za to pismo, bo to naprawdę wiele wyjaśnia i rozwiewa wątpliwości, które tworzyły się wokół tej sprawy.
Dla zainteresowanych, pismo do wglądu - jak coś, proszę o kontakt.
Oczywiście że podejmuję kroki prawne w tej sprawie. Od 3 lutego 2016r. stanowczo żądałem od prezesa wyjaśnienia tej sprawy (oczywiście żądając natychmiastowego zlikwidowania tego "lewego" adresu) - wszystko jak grochem o ścinę.
A pan radca, no cóż - pomimo, że swoim pismem próbował sprytnie wybrnąć z tego pasztetu (z naciskiem na "próbował"), to jeszcze pogorszył sytuację BCT. M.in. "zapomniał" w swoim pismie podać datę zlikwidowania przedmiotowego adresu. "Zapomniał" o tym "szczególe" (pomimo, że wyraźnie tego zażądałem), bo gdyby podał tę datę, to nie mógłby nawet próbować wciskać kitu o jakimś "teście" (jak rozumiem jednorazowym), wynikającym z rzekomej troski o to, czy moje wiadomości prawidłowo docierają do BCT.
Wyjaśniam więc - założony mi bezprawnie w BCT "lewy" adres e-mail z moim pełnym nazwiskiem i firmową domeną BCT, był w pełni aktywny od środy - 3 lutego 2016r., do piątku - 27 maja 2016r. - a więc przez całe 115 dni (zagadka dla pana radcy - skąd mam tę szczegółową, potwierdzoną wiedzę - jeszcze na tym etapie niech zostanie zagadką).
Najważniejsze jednak, że w BCT pracują wyjątkowo empatyczni, dobrzy ludzie, którzy z troski o prawidłowe działanie poczty elektronicznej obcego człowieka, gotowi są nawet narazić się na konsekwencje prawne,. Rozumiem, że taką troską BCT wykazuje się również wobec wszystkich, którzy do nich piszą i każdemu z takich piszących, serwer BCT automatycznie tworzy adres firmowy i każdy z nich dostaje od BCT "wiadomość testową" w postaci korespondencji między informatykami BCT.
To jakiś nowatorski pomysł i BCT powinno go natychmiast opatentować, bo do tej pory nawet sam Bill Gates z całym Microsoftem na taki nie wpadł.
A pan radca, no cóż - pomimo, że swoim pismem próbował sprytnie wybrnąć z tego pasztetu (z naciskiem na "próbował"), to jeszcze pogorszył sytuację BCT. M.in. "zapomniał" w swoim pismie podać datę zlikwidowania przedmiotowego adresu. "Zapomniał" o tym "szczególe" (pomimo, że wyraźnie tego zażądałem), bo gdyby podał tę datę, to nie mógłby nawet próbować wciskać kitu o jakimś "teście" (jak rozumiem jednorazowym), wynikającym z rzekomej troski o to, czy moje wiadomości prawidłowo docierają do BCT.
Wyjaśniam więc - założony mi bezprawnie w BCT "lewy" adres e-mail z moim pełnym nazwiskiem i firmową domeną BCT, był w pełni aktywny od środy - 3 lutego 2016r., do piątku - 27 maja 2016r. - a więc przez całe 115 dni (zagadka dla pana radcy - skąd mam tę szczegółową, potwierdzoną wiedzę - jeszcze na tym etapie niech zostanie zagadką).
Najważniejsze jednak, że w BCT pracują wyjątkowo empatyczni, dobrzy ludzie, którzy z troski o prawidłowe działanie poczty elektronicznej obcego człowieka, gotowi są nawet narazić się na konsekwencje prawne,. Rozumiem, że taką troską BCT wykazuje się również wobec wszystkich, którzy do nich piszą i każdemu z takich piszących, serwer BCT automatycznie tworzy adres firmowy i każdy z nich dostaje od BCT "wiadomość testową" w postaci korespondencji między informatykami BCT.
To jakiś nowatorski pomysł i BCT powinno go natychmiast opatentować, bo do tej pory nawet sam Bill Gates z całym Microsoftem na taki nie wpadł.
Widocznie nie znacie się na nowych technologiach i ochronie danych osobowych a macie jakieś nieuzasadnione pretensje do pana radcy - on się na tym nie tylko zna ale nawet się specjalizuje w tych dziedzinach i basta! Na stronie jego kancelarii, jak byk stoi napisane między innymi :
"Specjalizuje się w doradztwie prawnym związanym z ................ , handlem elektronicznym (umowy z zakresu nowych technologii, ochrona danych osobowych). Świadczy usługi prawne dla szeregu firm polskich jak i zagranicznych".
Z narzekaczami, giodami, uodami pan radca poradzi sobie jednym krótkim pisemkiem. I co, głupio wam?
(Ło matko - nie wierzę - ale mi się przy czwartku ironia wyostrzyła).
"Specjalizuje się w doradztwie prawnym związanym z ................ , handlem elektronicznym (umowy z zakresu nowych technologii, ochrona danych osobowych). Świadczy usługi prawne dla szeregu firm polskich jak i zagranicznych".
Z narzekaczami, giodami, uodami pan radca poradzi sobie jednym krótkim pisemkiem. I co, głupio wam?
(Ło matko - nie wierzę - ale mi się przy czwartku ironia wyostrzyła).
Dzięki wielkie za list - poinformuję, jak zgodnie z prośbą puszczę go tam, gdzie chcieliście. I nie dziwię się Wam, bo nawet stalowe nerwy mają swoje granice (no i czekam z niecierpliwością na oficjalny kontakt).
Przepraszam wszystkich niezorientowanych o co chodzi, ale ten wpis to aktualnie jedyna możliwość podziękowania anonimowemu nadawcy listu (w sprawie BCT rzecz jasna).
Pozdrawiam.
Przepraszam wszystkich niezorientowanych o co chodzi, ale ten wpis to aktualnie jedyna możliwość podziękowania anonimowemu nadawcy listu (w sprawie BCT rzecz jasna).
Pozdrawiam.
Dziękujemy za wyrazy wsparcia, to dla nas naprawdę ważne.
Aktualnie wszystko wskazuje na to, że jutro zaczyna się kolejny, zupełnie nowy etap operacji sprowadzania tych "wybitnych, ceniących prawdę strategów" na planetę Ziemia. Możecie mi wierzyć lub nie ale żenującymi wpadkami, które ci "stratedzy" zaliczyli przez ponad 3,5 roku (od wybuchu tej afery), można by obdzielić całą rzeszę prawdomównych inaczej. Tak nabroili, że w efekcie sami poprzewracali się o własne nogi a udowodnienie tego nie wymaga nawet nadmiernego wysiłku.
Dałem im nawet jeszcze jedną szansę na wyjście - przynajmniej jako tako - z twarzą z tej sytuacji ale chyba już zupełnie nic do nich nie dociera (z urażonym, nadymanym do granicy wybuchowości ego ciężko racjonalnie dyskutować) .
Oczywiście będę informował o postępach.
Aktualnie wszystko wskazuje na to, że jutro zaczyna się kolejny, zupełnie nowy etap operacji sprowadzania tych "wybitnych, ceniących prawdę strategów" na planetę Ziemia. Możecie mi wierzyć lub nie ale żenującymi wpadkami, które ci "stratedzy" zaliczyli przez ponad 3,5 roku (od wybuchu tej afery), można by obdzielić całą rzeszę prawdomównych inaczej. Tak nabroili, że w efekcie sami poprzewracali się o własne nogi a udowodnienie tego nie wymaga nawet nadmiernego wysiłku.
Dałem im nawet jeszcze jedną szansę na wyjście - przynajmniej jako tako - z twarzą z tej sytuacji ale chyba już zupełnie nic do nich nie dociera (z urażonym, nadymanym do granicy wybuchowości ego ciężko racjonalnie dyskutować) .
Oczywiście będę informował o postępach.
Plotka, czy nie plotka? Hmmm ... ciekawe ...
Tak czy inaczej, każdy "ważniak" na wysokim stołku zawsze powinien pamiętać, że los potrafi być niewyobrażalnie przewrotny (a w razie co, im wyższy stołek, tym bardziej bolesny upadek na dolną część pleców).
Ale ja oczywiście życzę "ważniakowi" wszystkiego naj, naj, naj - dokładnie tego wszystkiego, czego on życzy każdemu, kto ośmieli się mu przeciwstawić, wykazać jego arogancję i pogardę do ludzi. Mało tego - uważam, że taka wzajemność jest bardzo uprzejmym, w pełni uzasadnionym i wyjątkowo sprawiedliwym podejściem do tej kwestii ("ważniak" nie może więc mieć do mnie żadnych pretensji).
Tak czy inaczej, każdy "ważniak" na wysokim stołku zawsze powinien pamiętać, że los potrafi być niewyobrażalnie przewrotny (a w razie co, im wyższy stołek, tym bardziej bolesny upadek na dolną część pleców).
Ale ja oczywiście życzę "ważniakowi" wszystkiego naj, naj, naj - dokładnie tego wszystkiego, czego on życzy każdemu, kto ośmieli się mu przeciwstawić, wykazać jego arogancję i pogardę do ludzi. Mało tego - uważam, że taka wzajemność jest bardzo uprzejmym, w pełni uzasadnionym i wyjątkowo sprawiedliwym podejściem do tej kwestii ("ważniak" nie może więc mieć do mnie żadnych pretensji).
Rozumiem Twój sceptycyzm ale moim założeniem nie było zrobienie wrażenia na lokalnym "wodzu" (wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, że to niemożliwe) a na jego szefostwie w bazie na Filipinach. I udało się, bo jak się okazało - po mojej poprzedniej informacji wysłanej do władz ictsi, lokalny "wódz" zapewnił ich, że ma wszystko pod kontrolą i że ogólnie w BCT było i jest sielsko anielsko. Tak więc ostatnie info "nieco" zdziwiło właściciela BCT a nawet zatroskało, ... , itd.
Tak więc pożyjemy, zobaczymy - zwłaszcza, że BCT czekają inne niespodzianki z mojej strony. Skoro prezes chciał powalczyć w brzydki sposób nie tylko z moją żoną ale i ze mną - "oszołomem" - to "oszołom" podjął wyzwanie.
Tak więc pożyjemy, zobaczymy - zwłaszcza, że BCT czekają inne niespodzianki z mojej strony. Skoro prezes chciał powalczyć w brzydki sposób nie tylko z moją żoną ale i ze mną - "oszołomem" - to "oszołom" podjął wyzwanie.
Zgadza się Kocio. Ja tym "oszołomem" przy każdej okazji przypominam prezesowi i jego świcie, jak to się od początku podśmiewali ze mnie i tak własnie mnie określali. Nie tylko "oszołomem" dla nich byłem, bo np. jeden z prawników BCT, w odpowiedzi na jeden z moich oficjalnych maili wprost - dosłownie - nazwał mnie "wariatem" (cała jego odpowiedź na mojego maila, zawierała się w tym jednym słowie). Ale cóż - jaki pan, taki kram.
Teraz wychodzi jednak na to, że to niekoniecznie ja jestem tym oszołomem.
A od dawna przestrzegałem pana prezesa, że pycha zazwyczaj kroczy przed upadkiem.
Teraz wychodzi jednak na to, że to niekoniecznie ja jestem tym oszołomem.
A od dawna przestrzegałem pana prezesa, że pycha zazwyczaj kroczy przed upadkiem.
Dobrze prawisz Kocio - wywąchali - a dokładniej, to szefostwo z Filipin zaczęło się chyba trochę niepokoić, więc musieli się jakoś tam tłumaczyć (a tłumaczenia się wódz bct nie lubi najbardziej). Do tego w najbliższej perspektywie kolejne "niespodzianki", które też już chyba przeczuwają, więc nastroje nieco spaprane. No ale jak się grubo rozrabia, to trzeba się liczyć z ewentualnymi - także grubymi - konsekwencjami.
Nie mogę się już doczekać chwili, kiedy będę mógł info o tym całym bałaganie upublicznić.
Nie mogę się już doczekać chwili, kiedy będę mógł info o tym całym bałaganie upublicznić.
Ktoś uprzejmy podesłał mi link do artykułu o strajku w BCT w 2008r. Jeden z ostatnich komentarzy pod tym artykułem, jest z 10 września 2009r. (w tym czasie prezesem i dyrektorem generalnym BCT był już od 9 m-cy ten mój ulubiony prezes).
Przytoczę ten komentarz :
"No i z perspektywy czasu patrząć to strajk nie dał nic.Cwaniaczek dyrektorek BCT pozwalniał kupę ludzi i to tych którzy najwięcej fizycznie orali.Biura nadal są nietykalne A zwalnia się ludzi dzięki którym baza istnieje.Dyrektorku cwaniaczku może tak też sobie upier@&lisz zarobki.Potwierdz się reguła polak wilkiem dla polaka."
Wychodzi więc na to, że wystarczyło 9 m-cy urzędowania i już ktoś nie miał najlepszego zdania o gościu. Zweryfikowałem sprawę i tak - po objęciu stołka prezesa/dyrektora (styczeń 2009), pan ładny zadeklarował (także w mediach), że nie planuje w 2009r. zwolnień grupowych i nawet słowa dotrzymał - a jak. A że ludzi w 2009 zwalniano, to już inna bajka, bo nie zwalniano ich grupowo (grupowo, to min. 10% stanu załogi) a w mniejszych transzach.
Ale co by nie mówić, tęgi umysł to jednak skarb na takim stanowisku.
Przytoczę ten komentarz :
"No i z perspektywy czasu patrząć to strajk nie dał nic.Cwaniaczek dyrektorek BCT pozwalniał kupę ludzi i to tych którzy najwięcej fizycznie orali.Biura nadal są nietykalne A zwalnia się ludzi dzięki którym baza istnieje.Dyrektorku cwaniaczku może tak też sobie upier@&lisz zarobki.Potwierdz się reguła polak wilkiem dla polaka."
Wychodzi więc na to, że wystarczyło 9 m-cy urzędowania i już ktoś nie miał najlepszego zdania o gościu. Zweryfikowałem sprawę i tak - po objęciu stołka prezesa/dyrektora (styczeń 2009), pan ładny zadeklarował (także w mediach), że nie planuje w 2009r. zwolnień grupowych i nawet słowa dotrzymał - a jak. A że ludzi w 2009 zwalniano, to już inna bajka, bo nie zwalniano ich grupowo (grupowo, to min. 10% stanu załogi) a w mniejszych transzach.
Ale co by nie mówić, tęgi umysł to jednak skarb na takim stanowisku.
Byłby dawno wyjaśniony i osoby odpowiedzialne za ta tragedie były by pociągnięte do odpowiedzialności, ale niestety strach przed utrata pracy jest większy i nikt nie chce potwierdzić "prawdziwych" zdarzeń jakie miały miejsce tego feralnego dnia. Mamy pewne informacje, ale na tym etapie nie mogę zdradzać szczegółów... Jeśli ktoś chce pomóc rodzinie w tej sprawie, to czekam na informacje odnośnie wypadku pod adresem smiercwbct@gmail.com
To prawda niestety i jest to bardzo przykre. Owszem, każdy pilnuje własnego nosa (pracy) i nawet poniekąd jestem w stanie to zrozumieć. Jednak strach strachem (praca pracą) ale z drugiej strony jest przecież honor i zasady - tak, tak, wiem - te słowa bardzo się zdewaluowały w ostatnich latach.
Ale jest jeszcze coś ważniejszego - zdrowie. Jak się dłużej pracuje w atmosferze niepokoju, napięcia, lęku, to organizm się do takiego stanu "przyzwyczai" i przez jakiś czas można jako tako funkcjonować. Ale wcześniej, czy później "bezpiecznik" - nazywany przez psychiatrów mechanizmami obronnymi - całkiem wysiądzie i człowiek się rozsypuje.
Właściwie mało kto zdaje sobie z tego sprawę i zazwyczaj przekonuje się o tym dopiero jak sam się rozsypie albo rozsypie się ktoś z bliskich. A pozbierać się jest niestety bardzo trudno i trwa to latami.
A w kwestii tego wcześniejszego wpisu o wypadku - no cóż - nie chcę się wcinać ale jeśli coś jest na rzeczy (a przynajmniej z komentarza można wywnioskować że chyba jest) , to może tak warto pomóc ? Przecież zginął człowiek, czyjś mąż, ojciec, może brat, czy dziadek, który pojechał jak co dzień do roboty i już z niej nie wrócił !!! A jak możemy wyczytać z wpisów, coś słabo idzie wyjaśnianie wypadku, pomimo, że jak dobrze liczę, od minęło od niego 8 miesięcy (to w kontekście honoru i zasad a tak na dobrą sprawę elementarnej przyzwoitości).
Ale jest jeszcze coś ważniejszego - zdrowie. Jak się dłużej pracuje w atmosferze niepokoju, napięcia, lęku, to organizm się do takiego stanu "przyzwyczai" i przez jakiś czas można jako tako funkcjonować. Ale wcześniej, czy później "bezpiecznik" - nazywany przez psychiatrów mechanizmami obronnymi - całkiem wysiądzie i człowiek się rozsypuje.
Właściwie mało kto zdaje sobie z tego sprawę i zazwyczaj przekonuje się o tym dopiero jak sam się rozsypie albo rozsypie się ktoś z bliskich. A pozbierać się jest niestety bardzo trudno i trwa to latami.
A w kwestii tego wcześniejszego wpisu o wypadku - no cóż - nie chcę się wcinać ale jeśli coś jest na rzeczy (a przynajmniej z komentarza można wywnioskować że chyba jest) , to może tak warto pomóc ? Przecież zginął człowiek, czyjś mąż, ojciec, może brat, czy dziadek, który pojechał jak co dzień do roboty i już z niej nie wrócił !!! A jak możemy wyczytać z wpisów, coś słabo idzie wyjaśnianie wypadku, pomimo, że jak dobrze liczę, od minęło od niego 8 miesięcy (to w kontekście honoru i zasad a tak na dobrą sprawę elementarnej przyzwoitości).
Do "Guesta" - tak, czy siak, zwłaszcza że Twoja sprawa jest dużego kalibru, napisz do TV. Na adres, który wyżej podałeś, wysłałem bezpośrednie namiary na wydawcę jednego z telewizyjnych programów interwencyjnych. Mnie nie tak dawno skutecznie pomogli w jednej "trudnej" sprawie, z której rozpętała się grubsza afera. Piszę "trudnej", bo prokuratura w Gdyni przez pięć lat olewała problem a po emisji programu - gdy Prok. Okręgowa z Gdańska zabrała z Gdyni cały ten pięcioletni bajzel na warsztat, już po kilku miesiącach okazało się, że są zarzuty, akty oskarżenia i dzisiaj jeden taki "niewinny" do tej pory cwaniaczek, ma dwie grube sprawy karne.
Nie ma za co dziękować. Mnie już od niemal czterech lat jest delikatnie rzecz ujmując nie po drodze z wodzem bct. a nawet właściwie nie tyle nawet mnie, co głównie mojej żonie - czytasz wpisy, więc pewnie orientujesz się o co chodzi.
Tak więc moja żona już nie musi się nikogo bać, ja od urodzenia strachliwy nie jestem (a tym bardziej, że ponoć "wariat" i "oszołom" jestem a tacy przecież się nie boją). I tylko się cieszę, że żona już "jedynie" się leczy po tym horrorze w Dziale Zaopatrzenia - a horror trwał pięć lat - i że jednak nie zdecydowała się na jakiś drastyczny krok i np. nie wywiesiła się na jakiejś suchej gałęzi, czy bardziej spektakularnie - na suwnicy nabrzeżowej.
Masz mój mail, więc jak coś, to śmiało.
Tak więc moja żona już nie musi się nikogo bać, ja od urodzenia strachliwy nie jestem (a tym bardziej, że ponoć "wariat" i "oszołom" jestem a tacy przecież się nie boją). I tylko się cieszę, że żona już "jedynie" się leczy po tym horrorze w Dziale Zaopatrzenia - a horror trwał pięć lat - i że jednak nie zdecydowała się na jakiś drastyczny krok i np. nie wywiesiła się na jakiejś suchej gałęzi, czy bardziej spektakularnie - na suwnicy nabrzeżowej.
Masz mój mail, więc jak coś, to śmiało.
Bct to temat rzeka i od lat komedia pomyłek-gotowy scenariusz na serial albo książkę. Do czasu jak zarządzał firmą ostatni fachowiec z krwi i kości (pamiętacie Juliana), to było ok i nie ma tu to, tamto. Ale Julian jak to Julian - był fachurą i dyrektorem z zasadami i nie obcyngalał się z cwaniaczkami, nie bawił w niepotrzebne konwenasne i spiął się kiedyś z jednym urodzonym garniturowcem, po czym musiał sobie znaleźć inne zajęcie.
A w firmie na najwyższym stołku zaczęli lądować wszelkiej maści garniturowcy (co jeden to lepszy a zdarzali się totalni kosmici) aż w końcu trafi się obecny i mamy jak mamy. Firma ledwo zipie i to nie wyłącznie z przyczyn zewnętrznych ale też na skutek nietrafionych decyzji (fachowcy wiedzą o co chodzi). Pracownicy wystraszeni, niepewni jutra, atmosfera fatalna przez celowe różnicowanie i skłócanie załogi ale to nie tak że to po złości a dlatego że wystraszona, skłócona załoga nie fiknie z pomysłami typu protest/strajk jak np. w 2008. No i wisienka na tym torcie - mobbing w jednym dziale (wszyscy od lat o tym wiedzieli) a teraz zajeżdżona ofiara na bruku a mobberka nawet bez opier##lu od szefostwa wesolutko hula dalej. cyrk normalnie, cyrk!
A w firmie na najwyższym stołku zaczęli lądować wszelkiej maści garniturowcy (co jeden to lepszy a zdarzali się totalni kosmici) aż w końcu trafi się obecny i mamy jak mamy. Firma ledwo zipie i to nie wyłącznie z przyczyn zewnętrznych ale też na skutek nietrafionych decyzji (fachowcy wiedzą o co chodzi). Pracownicy wystraszeni, niepewni jutra, atmosfera fatalna przez celowe różnicowanie i skłócanie załogi ale to nie tak że to po złości a dlatego że wystraszona, skłócona załoga nie fiknie z pomysłami typu protest/strajk jak np. w 2008. No i wisienka na tym torcie - mobbing w jednym dziale (wszyscy od lat o tym wiedzieli) a teraz zajeżdżona ofiara na bruku a mobberka nawet bez opier##lu od szefostwa wesolutko hula dalej. cyrk normalnie, cyrk!
A ja od kilku dni wysyłam tę "pigułkę" (ale w silniejszej dawce) w różne miejsca - oczywiście tylko tam, gdzie temat terroru w miejscu pracy, przynajmniej teoretycznie powinien wzbudzić zainteresowanie, wywołać refleksję i spowodować reakcję. Rzecz jasna robię to wyłącznie z troski o innych ludzi, potencjalnie narażonych na terror w miejscu pracy, bo sprawę moje żony rozstrzygnie sąd.
Nie mogę jeszcze mówić tu o szczegółach, bo prawnicy BCT regularnie śledzą forum i czekają żeby się mnie czepić (najwyraźniej pomylił im się już nawet przeciwnik procesowy) ale ujmę to tak - najważniejsze, że fachowcy (tak ich na razie nazywajmy) doszli do wniosków, że moja żona ani nie jest idiotką, ani nie zmyśla ;-)
Co do TV - moja żona nie ma potrzeby angażowania mediów, bo sprawa przecież jest już w sądzie i żona czeka na orzeczenie (a to nie z winy sądu proces ciągnie się od ponad 2,5 roku a za sprawą strony przeciwnej - no cóż, pozwany też ma swoje prawa). Program o którym wspomniałem wyżej, zajmuje się wyłącznie sprawami, w których ewidentnie szwankują organy państwa i dlatego podałem "Guestowi" namiary na wydawcę.
Co do mnie, hmmm ... gdy ta aktualna sprawa zakończy się w sądzie, oczywiście wypełnię deklaracje złożone już dawno, dawno temu panu prezesowi i szerokiej opinii publicznej, z konkretami opowiem o BCT i "zasadach" tam panujących (ja zawsze dotrzymuję słowa).
Oczywiście zdaję sobie sprawę z potencjalnych pozwów przeciw mnie o ochronę dóbr, ba - nawet na nie czekam. Też mam - i to przypadkiem akurat w temacie naruszania dóbr osobistych - kilka uzasadnionych pretensji do BCT i przy okazji wszystko sobie "powyjaśniamy".
Pozdrawiam, nie zawracam już głowy i życzę miłej soboty (chyba, że coś ciekawego mi się przypomni, to jeszcze napiszę).
Nie mogę jeszcze mówić tu o szczegółach, bo prawnicy BCT regularnie śledzą forum i czekają żeby się mnie czepić (najwyraźniej pomylił im się już nawet przeciwnik procesowy) ale ujmę to tak - najważniejsze, że fachowcy (tak ich na razie nazywajmy) doszli do wniosków, że moja żona ani nie jest idiotką, ani nie zmyśla ;-)
Co do TV - moja żona nie ma potrzeby angażowania mediów, bo sprawa przecież jest już w sądzie i żona czeka na orzeczenie (a to nie z winy sądu proces ciągnie się od ponad 2,5 roku a za sprawą strony przeciwnej - no cóż, pozwany też ma swoje prawa). Program o którym wspomniałem wyżej, zajmuje się wyłącznie sprawami, w których ewidentnie szwankują organy państwa i dlatego podałem "Guestowi" namiary na wydawcę.
Co do mnie, hmmm ... gdy ta aktualna sprawa zakończy się w sądzie, oczywiście wypełnię deklaracje złożone już dawno, dawno temu panu prezesowi i szerokiej opinii publicznej, z konkretami opowiem o BCT i "zasadach" tam panujących (ja zawsze dotrzymuję słowa).
Oczywiście zdaję sobie sprawę z potencjalnych pozwów przeciw mnie o ochronę dóbr, ba - nawet na nie czekam. Też mam - i to przypadkiem akurat w temacie naruszania dóbr osobistych - kilka uzasadnionych pretensji do BCT i przy okazji wszystko sobie "powyjaśniamy".
Pozdrawiam, nie zawracam już głowy i życzę miłej soboty (chyba, że coś ciekawego mi się przypomni, to jeszcze napiszę).
(Nie)Stety tylko sceny do filmu ;-)
https://m.trojmiasto.pl/wiadomosci/Nocne-strzaly-na-planie-filmowym-n124875.html
https://m.trojmiasto.pl/wiadomosci/Nocne-strzaly-na-planie-filmowym-n124875.html
Muszę Wam powiedzieć drodzy forumowicze, że po mojej informacji odnośnie "zasad" panujących w BCT, dostałem odpowiedź z Ambasady Filipin w Polsce. W skrócie - są zmartwieni tą sprawą i liczą, że wszystko zostanie dokładnie wyjaśnione. Generalnie na nic więcej nie liczyłem i tyle mi z tego urzędu wystarczy. A Pani Ambasador wygląda na miłą, empatyczną osobę (nie tylko na zdjęciu z prezesem) - tak ją odebrałem przed pięcioma laty, gdy wraz z filipińskim właścicielem BCT uczestniczyła w Gdyni w jubileuszu 10-sięcio lecia zakupu BCT przez ictsi.
Jak pojawią się kolejne reakcje - z innych miejsc - rzecz jasna poinformuję.
Jak pojawią się kolejne reakcje - z innych miejsc - rzecz jasna poinformuję.
No to dzisiaj kawałek autentycznej (już co prawda archiwalnej ale jednak dość wyrazistej) historii z życia wziętej a dotyczący Działu Zaopatrzenia bct. i tak - w dziale tym pracowała jedna pani ale niestety niekorzystnie wpływała na samopoczucie pani kierownik (zwyczajnie się chyba nie polubiły). Nie było za co jej zwolnić, więc pani kierownik doprowadziła do zlikwidowania jej stanowiska (tamta pani pracowała na stanowisku specjalisty).
W marcu 2009r. moja żona została przeniesiona do Działu Zaopatrzenia i przez dwa lata wykonywała praktycznie obowiązki specjalisty ale formalnie nie jako specjalista a referent.
Już tłumaczę dlaczego - otóż po zlikwidowaniu danego stanowiska, nie można go utworzyć na nowo przed upływem dwóch lat, bo m.in. np. zwolniona w wyniku likwidacji pracownica, mogłaby wystąpić z roszczeniami. Tak więc moja żona dopiero po upływie dwóch lat, formalnie awansowała na stanowisko specjalisty ale że jako kolejna nie przypadła do gustu pani kierownik - nadal, przez kolejne lata (aż do września 2014r.) była przez nią maltretowana psychicznie.
Tak to wrzuciłem, jako przerywnik od aktualnych wydarzeń.
Wyraźnie zaznaczam - na wypadek protestów przedstawicieli BCT - powyższe to fakt a nie pomówienie i w niepodważalny, jednoznaczny sposób (m.in. na podstawie dokumentów) można ten fakt potwierdzić.
W marcu 2009r. moja żona została przeniesiona do Działu Zaopatrzenia i przez dwa lata wykonywała praktycznie obowiązki specjalisty ale formalnie nie jako specjalista a referent.
Już tłumaczę dlaczego - otóż po zlikwidowaniu danego stanowiska, nie można go utworzyć na nowo przed upływem dwóch lat, bo m.in. np. zwolniona w wyniku likwidacji pracownica, mogłaby wystąpić z roszczeniami. Tak więc moja żona dopiero po upływie dwóch lat, formalnie awansowała na stanowisko specjalisty ale że jako kolejna nie przypadła do gustu pani kierownik - nadal, przez kolejne lata (aż do września 2014r.) była przez nią maltretowana psychicznie.
Tak to wrzuciłem, jako przerywnik od aktualnych wydarzeń.
Wyraźnie zaznaczam - na wypadek protestów przedstawicieli BCT - powyższe to fakt a nie pomówienie i w niepodważalny, jednoznaczny sposób (m.in. na podstawie dokumentów) można ten fakt potwierdzić.
Niech się prezes tak nie smuci, kontrole kiedyś się skończą (bo nie będzie już więcej organów, które jeszcze mogłyby kontrolować), ewentualne kary się zapłaci (a to przecież żaden problem dla firmy), sprawy w sądach też sie przecież kiedyś pokończą a później minie rok, może dwa i ludzie o wszystkim zapomną (o ile nikt im nie będzie przypominał). I do emeryturki jakoś zleci.
Obecni pracownicy BCT a także te osoby które ośmieliły się przeciwstawić patologii (i rzecz jasna na skutek tej odwagi już do załogi nie należą), o wszystkim pamiętają. I mam nieodparte przeświadczenie graniczące z pewnością, że szybko nie zapomną (oni i opinia publiczna) o tej kuriozalnej sytuacji - zwłaszcza o tej jednej "nietykalnej" kierowniczce, której prezes przez długie lata nie potrafił lub nie chciał lub z jakichś tajemniczych względów nie mógł wytłumaczyć, że bardzo źle postępuje.
Na dobrą sprawę, swoimi decyzjami i aktualną sytuacją (tzn. kierowniczka nadal robi karierę a ofiary won z BCT) prezes pogroził paluszkiem wszystkim innym - dając wyraźny komunikat, że cokolwiek złego by się nie działo to on jest nie tylko prezesem ale i panem życia swoich podwładnych (i mało ważne są przepisy a jeszcze mniej ważne zdrowie podwładnych).
Ze swojej strony robię wszystko, żeby jednak jak najszybciej ta mocno przesadzona samoocena została w końcu dostrzeżona w różnych miejscach (tj. wszędzie tam, gdzie dotarło info) i równie mocno zweryfikowana.
I żeby dla wszystkich wszystko było jasne - nie przestanę aż nie dotrze do "pana", że nie można bezpodstawnie, bezkarnie rujnować ludziom zdrowia, życia i deptać ich godności tylko dlatego, że nie urodzili się prezesami, czy kierownikami.
I jeszcze jedno musi być jasne - "pan" nie przestraszy mnie ani tymi aktualnymi prawnikami, ani całą armią potencjalnych kolejnych, bo zapewniam, że na mnie - "oszołoma" - takie strachy zupełnie nie działają (ale jeśli "pan życia" chce się przekonać, to nie mam nic przeciwko).
Na dobrą sprawę, swoimi decyzjami i aktualną sytuacją (tzn. kierowniczka nadal robi karierę a ofiary won z BCT) prezes pogroził paluszkiem wszystkim innym - dając wyraźny komunikat, że cokolwiek złego by się nie działo to on jest nie tylko prezesem ale i panem życia swoich podwładnych (i mało ważne są przepisy a jeszcze mniej ważne zdrowie podwładnych).
Ze swojej strony robię wszystko, żeby jednak jak najszybciej ta mocno przesadzona samoocena została w końcu dostrzeżona w różnych miejscach (tj. wszędzie tam, gdzie dotarło info) i równie mocno zweryfikowana.
I żeby dla wszystkich wszystko było jasne - nie przestanę aż nie dotrze do "pana", że nie można bezpodstawnie, bezkarnie rujnować ludziom zdrowia, życia i deptać ich godności tylko dlatego, że nie urodzili się prezesami, czy kierownikami.
I jeszcze jedno musi być jasne - "pan" nie przestraszy mnie ani tymi aktualnymi prawnikami, ani całą armią potencjalnych kolejnych, bo zapewniam, że na mnie - "oszołoma" - takie strachy zupełnie nie działają (ale jeśli "pan życia" chce się przekonać, to nie mam nic przeciwko).
Bardzo dziękujemy za wsparcie - mamy ogromną nadzieję wygrać to starcie a następnie oczywiście kolejne.
W przeciwieństwie do pana prezesa, który już w 2015r. zapowiedział, że zrobi wszystko i wyda każde pieniądze (szkoda, że nie swoje), żeby moja żona przegrała tę sprawę, mamy - przynajmniej wg. mnie - twarde argumenty ale przede wszystkim świadomość, że sąd to nie sklep, w którym naburmuszony klient może rozstawiać personel po kątach. A ja, no cóż - także zrobię wszystko co możliwe a nawet to, co niemożliwe (zaznaczam państwo prawnicy - w granicach prawa rzecz jasna), żeby odpowiedzialni za krzywdy mojej żony ponieśli dotkliwe, oj bardzo dotkliwe konsekwencje.
Rządzić wyłącznie wg. własnych reguł, to pan prezes może jedynie na terenie BCT (do czasu jak jest prezesem i/lub aż znowu ktoś się poskarży gdzie trzeba albo do czasu - odpukać - aż dojdzie do jakiejś nieodwracalnej tragedii).
W przeciwieństwie do pana prezesa, który już w 2015r. zapowiedział, że zrobi wszystko i wyda każde pieniądze (szkoda, że nie swoje), żeby moja żona przegrała tę sprawę, mamy - przynajmniej wg. mnie - twarde argumenty ale przede wszystkim świadomość, że sąd to nie sklep, w którym naburmuszony klient może rozstawiać personel po kątach. A ja, no cóż - także zrobię wszystko co możliwe a nawet to, co niemożliwe (zaznaczam państwo prawnicy - w granicach prawa rzecz jasna), żeby odpowiedzialni za krzywdy mojej żony ponieśli dotkliwe, oj bardzo dotkliwe konsekwencje.
Rządzić wyłącznie wg. własnych reguł, to pan prezes może jedynie na terenie BCT (do czasu jak jest prezesem i/lub aż znowu ktoś się poskarży gdzie trzeba albo do czasu - odpukać - aż dojdzie do jakiejś nieodwracalnej tragedii).
Życie (i zdrowie) prezesów takich firm jest zawsze bezwzględnie bezcenne i nie ma to tamto (aż się dziwię, że nie ma jeszcze wniosku o umieszczenie takiego zapisu w Konstytucji) !
Natomiast reszta ma tyrać, nie narzekać (absolutnie się nie skarżyć) i ogólnie być wdzięczna za umożliwienie uczestniczenia w procesie zarabiania forsy dla firmy - zwłaszcza dla takiej marki, jak BCT (ICTSI) !!!
BCT pod obecnym kierownictwem najwidoczniej przyjęło zasadę : zawsze, cokolwiek by się nie stało (nawet wbrew ustalonym faktom, czy chociażby wbrew obiektywnym, uzasadnionym wątpliwościom) jesteśmy niewinni i z tym radosnym, bezczelnym hasłem, w każdej sytuacji, obligatoryjnie i śmiało idziemy w zaparte !
Wiem co mówię, bo dawno, dawno temu tam pracowałem i pomimo że wtedy także nie wszystko tam było ok, to porównując wtedy i teraz, to można śmiało powiedzieć, że w tamtych czasach BCT było pod każdym względem mega wzorowym - wręcz wzorcowym - zakładem pracy.
Natomiast reszta ma tyrać, nie narzekać (absolutnie się nie skarżyć) i ogólnie być wdzięczna za umożliwienie uczestniczenia w procesie zarabiania forsy dla firmy - zwłaszcza dla takiej marki, jak BCT (ICTSI) !!!
BCT pod obecnym kierownictwem najwidoczniej przyjęło zasadę : zawsze, cokolwiek by się nie stało (nawet wbrew ustalonym faktom, czy chociażby wbrew obiektywnym, uzasadnionym wątpliwościom) jesteśmy niewinni i z tym radosnym, bezczelnym hasłem, w każdej sytuacji, obligatoryjnie i śmiało idziemy w zaparte !
Wiem co mówię, bo dawno, dawno temu tam pracowałem i pomimo że wtedy także nie wszystko tam było ok, to porównując wtedy i teraz, to można śmiało powiedzieć, że w tamtych czasach BCT było pod każdym względem mega wzorowym - wręcz wzorcowym - zakładem pracy.
Szkolenie szkoleniem ale zadam naiwne i retoryczne zapewne pytanie - a co z myśleniem u takich managerów (w sensie z używaniem własnego mózgu) ?
Przecież każdy średnio rozgarnięty człowiek, w ramach instynktu samozachowawczego - chociażby dla własnego komfortu psychicznego - żyje tak, żeby nie narobić sobie kłopotów.
Ja prosty chłopak jestem i nigdy nie byłem na takich szkoleniach dla kadry kierowniczej ale jeśli w ich trakcie szkolący faktycznie potrafi tak zmanipulować szkolonego, żeby raz na zawsze wyłączyć u niego samodzielne myślenie (zwłaszcza świadomość ciążącej na nim odpowiedzialności za swoje czyny), to pozostaje jedynie współczuć takim kierownikom, prezesom, etc.
W takim wypadku to muszą być naprawdę biedni ludzie i aż strach pomyśleć, jak tacy sobie poradzą w życiu, jak w końcu ktoś im ten stołek spod pupy wyciągnie i w dodatku rozliczy.
Przecież każdy średnio rozgarnięty człowiek, w ramach instynktu samozachowawczego - chociażby dla własnego komfortu psychicznego - żyje tak, żeby nie narobić sobie kłopotów.
Ja prosty chłopak jestem i nigdy nie byłem na takich szkoleniach dla kadry kierowniczej ale jeśli w ich trakcie szkolący faktycznie potrafi tak zmanipulować szkolonego, żeby raz na zawsze wyłączyć u niego samodzielne myślenie (zwłaszcza świadomość ciążącej na nim odpowiedzialności za swoje czyny), to pozostaje jedynie współczuć takim kierownikom, prezesom, etc.
W takim wypadku to muszą być naprawdę biedni ludzie i aż strach pomyśleć, jak tacy sobie poradzą w życiu, jak w końcu ktoś im ten stołek spod pupy wyciągnie i w dodatku rozliczy.
Właśnie otrzymałem pismo z PIP, które stanowi odpowiedź na moje zgłoszenie dotyczące faktu, iż w BCT dochodzi do nieprawidłowości w zakresie podległości służbowej Inspektora BHP w tej firmie. I okazuje się, że zgodnie z tym co uparcie od lat twierdzę, BCT nie stosuje się do określonych przepisów i zasad. Oto fragment pisma z PIP :
"W związku z Pana wnioskiem z 19.06.2018r., ............., dotyczącym przeprowadzenia kontroli w BCT Sp. z o.o. informuję, że wszczęto czynności kontrolne w w/w zakładzie, w zakresie wskazanym przez Pana w treści pisma..........
W wyniku przeprowadzonych czynności kontrolnych i stwierdzonych nieprawidłowości, Inspektor Pracy zastosował dostępne środki prawne, mające na celu dostosowanie stanu prawnego do aktualnie obowiązujących przepisów prawa ..........."
I co ? Dalej pan prezes i jego prawnicy będą twierdzić, że w BCT wszystko było i jest w najlepszym porządku ? Nie wstyd im, że osoba postronna musi im pilnować porządku w firmie ?
Cała treść pisma z PIP, którego fragment zacytowałem powyżej, jest do wglądu dla wszystkich potencjalnie zainteresowanych (np. pracą tam) i/lub dla wszystkich niedowiarków.
P.S.
Panie prezesie, chyba należałoby jeszcze dokonać zmian na stronie głównej BCT (w zakładce kontakt).
"W związku z Pana wnioskiem z 19.06.2018r., ............., dotyczącym przeprowadzenia kontroli w BCT Sp. z o.o. informuję, że wszczęto czynności kontrolne w w/w zakładzie, w zakresie wskazanym przez Pana w treści pisma..........
W wyniku przeprowadzonych czynności kontrolnych i stwierdzonych nieprawidłowości, Inspektor Pracy zastosował dostępne środki prawne, mające na celu dostosowanie stanu prawnego do aktualnie obowiązujących przepisów prawa ..........."
I co ? Dalej pan prezes i jego prawnicy będą twierdzić, że w BCT wszystko było i jest w najlepszym porządku ? Nie wstyd im, że osoba postronna musi im pilnować porządku w firmie ?
Cała treść pisma z PIP, którego fragment zacytowałem powyżej, jest do wglądu dla wszystkich potencjalnie zainteresowanych (np. pracą tam) i/lub dla wszystkich niedowiarków.
P.S.
Panie prezesie, chyba należałoby jeszcze dokonać zmian na stronie głównej BCT (w zakładce kontakt).
Muszą mieć niezły tupet. Wszystkie kontrole muszą być zapowiedziane z kilkutygodniowym wypowiedzeniem. Zakres kontroli tez musieli dostać z pismem informujacym o dacie kontroli w firmie. Nie przygotować się do takiej kontroli to prosić się o kłopoty albo szczyt bezczelności
Cokolwiek dostali, dostali to na własne życzenie
Cokolwiek dostali, dostali to na własne życzenie
Mają tupet Kocio, oj mają - i to niewyobrażalny (przekonujemy się o tym z żoną na każdym kroku od początku trwania tej sprawy). I im głębiej się ten bałagan rozkopuje, tym widać nie tylko coraz większy tupet ale przede wszystkim niewiarygodną wręcz pogardę dla ludzi/otoczenia. Pogardę okazywaną nie tylko nam ale także wszystkiemu i wszystkim wokół - w tym np. pogardę wobec przepisów, o czym czytamy wyżej - w cytacie ze świeżutkiego pisma PIP.
Sprawa w czwartek, 12 lipca.
A ten papier z PIPu, no cóż - nie jest bezpośrednio związany ze sprawą mojej żony, etap składania wniosków też już chyba mamy za sobą ale oczywiście tej ostatniej wtopy BCT i wypływających z niej wniosków PIPu ukrywać przed światem raczej nie będę. Mam teraz takie hobby, tzn. społecznie robię porządki w BCT (odciążam prezesa od nadmiaru obowiązków, bo jednak co dwie głowy, to nie jedna he, he).
Ale to wszystko mały Pikuś, najważniejsze że w najbliższą sobotę kolejna wiksa na terminalu - Dzień Otwarty !
A ten papier z PIPu, no cóż - nie jest bezpośrednio związany ze sprawą mojej żony, etap składania wniosków też już chyba mamy za sobą ale oczywiście tej ostatniej wtopy BCT i wypływających z niej wniosków PIPu ukrywać przed światem raczej nie będę. Mam teraz takie hobby, tzn. społecznie robię porządki w BCT (odciążam prezesa od nadmiaru obowiązków, bo jednak co dwie głowy, to nie jedna he, he).
Ale to wszystko mały Pikuś, najważniejsze że w najbliższą sobotę kolejna wiksa na terminalu - Dzień Otwarty !
Pismo z PIP, o którym mowa kilka komentarzy wyżej - pięknie przetłumaczone na jęz. ang. (oraz rzecz jasna oryginał pisma) - przesłane gdzie trzeba, w tym do władz ICTSI na Filipinach (i nawet odczytane przez adresatów).
A czy właścicielowi BCT tym razem coś ta wiedza da do myślenia, czy ją zbagatelizuje, to już jego sprawa (ale i tak powinien spodziewać się kolejnych newsów).
A czy właścicielowi BCT tym razem coś ta wiedza da do myślenia, czy ją zbagatelizuje, to już jego sprawa (ale i tak powinien spodziewać się kolejnych newsów).
No, sprawa się odbyła ale oczywiście nieugięty, wszechwiedzący i dumny prezes BCT (poprzez swoich pełnomocników) postanowił dalej igrać z i tak marnym zdrowiem mojej żony i nadal w żenujący sposób przeciągać proces. Tak się nawet zastanawiam, że może liczy na to, że zwyczajnie moja żona dłużej tego nie wytrzyma i ....
A kolejna rozprawa w .... październiku, mam więc sporo czasu na kolejne ruchy.
A kolejna rozprawa w .... październiku, mam więc sporo czasu na kolejne ruchy.
To niestety nie amerykański film i u nas sąd nie trzaska w złości młotkiem i nie wydziera się na jedną, czy drugą stronę, która robi sobie jaja. Pozwany ma swoje prawa i je wykorzystuje (zwłaszcza jak nie bardzo ma się czego złapać). Tak więc trudno - niech tak dalej BCT brnie (a licznik bije).
Żałuję, że obecnie nie mogę rozwinąć tematu, bo wybitni prawnicy BCT natychmiast by się czepili, że relacjonuję sprawę ale jak tylko będzie już taka możliwość, wszystkim zainteresowanym dokładnie opowiem co i jak.
A co do tego, czy sprawa jest jasna, czy nie - wg. mnie (oraz kilku dużo mądrzejszych od mojej głów), sprawa jest jasna jak słońce.
Żałuję, że obecnie nie mogę rozwinąć tematu, bo wybitni prawnicy BCT natychmiast by się czepili, że relacjonuję sprawę ale jak tylko będzie już taka możliwość, wszystkim zainteresowanym dokładnie opowiem co i jak.
A co do tego, czy sprawa jest jasna, czy nie - wg. mnie (oraz kilku dużo mądrzejszych od mojej głów), sprawa jest jasna jak słońce.
Ani cwane, ani kozaki.
A tak na marginesie - zastanawiam się, czemu poza sądem pan prawnik chowa się przede mną za drzewami i banerami ?
Hmm .... przecież na korytarzu w sądzie pan prawnik (wraz ze swoją koleżanką po fachu), już z daleka ironicznie wita głośnym "dzień dobry" wchodzącego przeciwnika procesowego a poza budynkiem (jak jest bez koleżanki), pod drzewem zastanawia się, jak niezauważonym przemknąć do samochodu. to fakt z dzisiaj.
A tak na marginesie - zastanawiam się, czemu poza sądem pan prawnik chowa się przede mną za drzewami i banerami ?
Hmm .... przecież na korytarzu w sądzie pan prawnik (wraz ze swoją koleżanką po fachu), już z daleka ironicznie wita głośnym "dzień dobry" wchodzącego przeciwnika procesowego a poza budynkiem (jak jest bez koleżanki), pod drzewem zastanawia się, jak niezauważonym przemknąć do samochodu. to fakt z dzisiaj.
Bo zawód prawnika to takie nurkowanie w szambie, ma takiego klienta jakiego ma i musi tańczyć według muzyki
Wielu prawników to też ludzie (choć w tym zawodzie bardzo latwo zatracić człowieczeństwo )
wielu prawników prywatnie nie podziela poglądów swoich klientów ale za empatię nikt im nie płaci, tylko za skuteczność
Trzymajcie gardę i uważajcie na ciosy, sprawa jest w mieście coraz bardziej nośna
I doszły mnie słuchy że w tej firmie się nie pracuje a mówił to znajomy doker....
Wielu prawników to też ludzie (choć w tym zawodzie bardzo latwo zatracić człowieczeństwo )
wielu prawników prywatnie nie podziela poglądów swoich klientów ale za empatię nikt im nie płaci, tylko za skuteczność
Trzymajcie gardę i uważajcie na ciosy, sprawa jest w mieście coraz bardziej nośna
I doszły mnie słuchy że w tej firmie się nie pracuje a mówił to znajomy doker....
W przeciwieństwie do pana prezesa nie lekceważymy przeciwnika ale szczerze powiem, że celnego ciosu to prawnicy BCT nie potrafią nawet zaplanować a co dopiero taki wyprowadzić.
Zdaję sobie sprawę, że prawnicy działają na rzecz swoich klientów i że wcale nie muszą podzielać ich poglądów ale mocno mi się wydaje, że w tym przypadku człowieczeństwo zostało dawno zatracone. Poza tym do niedawna wydawało mi się, że wszyscy prawnicy (bez wyjątku) to ludzie na poziomie, którzy wiedzą że w sądzie bijemy się na rzeczowe argumenty a nie okładamy się łopatkami jak dzieci w piaskownicy. A tu taki Zonk - jednak nie wszyscy (czytanie ze zrozumieniem też nie wszyscy ogarnęli na etapie podstawówki) .
Zdaję sobie sprawę, że prawnicy działają na rzecz swoich klientów i że wcale nie muszą podzielać ich poglądów ale mocno mi się wydaje, że w tym przypadku człowieczeństwo zostało dawno zatracone. Poza tym do niedawna wydawało mi się, że wszyscy prawnicy (bez wyjątku) to ludzie na poziomie, którzy wiedzą że w sądzie bijemy się na rzeczowe argumenty a nie okładamy się łopatkami jak dzieci w piaskownicy. A tu taki Zonk - jednak nie wszyscy (czytanie ze zrozumieniem też nie wszyscy ogarnęli na etapie podstawówki) .
A mnie dzisiaj udało się w końcu zrealizować jeden z celów, jakie postawiłem sobie przed trzema laty. Otóż przed godziną rozmawiałem twarzą w twarz z osobą (wcześniej tylko telefonicznie), która przed laty pracowała z kierowniczką - główną bohaterką tego wątku - w jej poprzednim miejscu zatrudnienia.
No cóż, nic dobrego o niej nie usłyszałem i nawet jakoś specjalnie mnie to nie zdziwiło.
Hmm ... , co ja biedny "oszołom" teraz z tą wiedzą zrobię ? Muszę pomyśleć ...
No cóż, nic dobrego o niej nie usłyszałem i nawet jakoś specjalnie mnie to nie zdziwiło.
Hmm ... , co ja biedny "oszołom" teraz z tą wiedzą zrobię ? Muszę pomyśleć ...
No i znowu BCT szuka do pracy elektryka, hmm ... , no właśnie - znowu ...
Więc jak to jest, że BCT - taka niby fajna firma, w której wszystko ponoć jest jak najbardziej ok, oferująca "kokosy" w postaci zatrudnienia w oparciu o umowę o pracę, prywatnej opieki medycznej, karty MultiSport i możliwości rozwoju, m.in. poprzez udział w szkoleniach, wciąż ma problem z zatrzymaniem pracowników w Wydziale Utrzymania Ruchu?
A może jednak miał rację ten gość, który na innym popularnym serwisie o pracodawcach pisał jakiś czas temu, że w tym Wydziale atmosfera tam jest fatalna a to co tam się wyrabia podpada już pod mobbing?
Więc jak to jest, że BCT - taka niby fajna firma, w której wszystko ponoć jest jak najbardziej ok, oferująca "kokosy" w postaci zatrudnienia w oparciu o umowę o pracę, prywatnej opieki medycznej, karty MultiSport i możliwości rozwoju, m.in. poprzez udział w szkoleniach, wciąż ma problem z zatrzymaniem pracowników w Wydziale Utrzymania Ruchu?
A może jednak miał rację ten gość, który na innym popularnym serwisie o pracodawcach pisał jakiś czas temu, że w tym Wydziale atmosfera tam jest fatalna a to co tam się wyrabia podpada już pod mobbing?
Kiedyś już pisałam o benefitach jako składnikach pensji:
- prywatna opieka medyczna (za którą częściowo odejmują kasę z pensji czyli wydatek :)
- karta Multisport ( za którą pracownik też musi zapłacić )
- udział w szkoleniach (ale nie takie, na które chce iść pracownik bo się tym interesuje, tylko takie potrzebne pracodawcy by pracownik mógł otrzymać dodatkowe najczęściej bezpłatne obowiązki)
Wszyscy znamy te "benefity" i wolimy kasę w garść niż stały abonament w wybranych przez pracodawcę firmach
- prywatna opieka medyczna (za którą częściowo odejmują kasę z pensji czyli wydatek :)
- karta Multisport ( za którą pracownik też musi zapłacić )
- udział w szkoleniach (ale nie takie, na które chce iść pracownik bo się tym interesuje, tylko takie potrzebne pracodawcy by pracownik mógł otrzymać dodatkowe najczęściej bezpłatne obowiązki)
Wszyscy znamy te "benefity" i wolimy kasę w garść niż stały abonament w wybranych przez pracodawcę firmach
Dość długo to trwało i nie obyło się bez interwencji PIP ale w końcu - dzisiaj - w BCT zastosowano się do przepisów w zakresie podległości służbowej Inspektora ds. BHP i od dziś, od południa stanowisko Specjalisty ds. BHP (jeszcze rano wszystko było po staremu) - przynajmniej na stronie głównej BCT podlega temu komu powinno i w końcu jest zgodne z prawem.
Co prawda jakoś dziwnie się zadziało, bo nie ma już dotychczasowego stanowiska Inspektora ds. BHP a jest stanowisko Specjalisty ds. BHP (chociaż to nadal ta sama osoba) ale przynajmniej w końcu zastosowano się do wniosków pokontrolnych PIP i stanowisko to podlega już bezpośrednio prezesowi a nie jak dotychczas - wbrew prawu - kierownikowi Działu Bezpieczeństwa.
Pięknie dziękuję panie prezesie.
Co prawda jakoś dziwnie się zadziało, bo nie ma już dotychczasowego stanowiska Inspektora ds. BHP a jest stanowisko Specjalisty ds. BHP (chociaż to nadal ta sama osoba) ale przynajmniej w końcu zastosowano się do wniosków pokontrolnych PIP i stanowisko to podlega już bezpośrednio prezesowi a nie jak dotychczas - wbrew prawu - kierownikowi Działu Bezpieczeństwa.
Pięknie dziękuję panie prezesie.