W minioną sobotę (26.09.2009r.) miałam okazję - bo nie przyjemność - wstąpić do klubu Stary Rower ze znajomymi. Wszystko byłoby super, gdyby nie kelnerka, która po pewnym czasie "wyprosiła" nas z klubu, ponieważ przyszła duża grupa ludzi, którzy nie mogli się pomieścić... Wcześniej tak samo zostało potraktowane towarzystwo ze stolika obok nas. Kelnerka była tak zniecierpliwiona, że chciała abyśmy jak najszybciej opuścili lokal. Kiedy kolega powiedział, że wyjdziemy jak dopijemy swoje drinki, kelnerka dodała "Fuck, mogę liczyć że wyjdziecie za 3 minutki?". Wtedy odezwała się koleżanka, która zamówiła sobie niedawno piwo i miała je prawie całe, że jeżeli kelnerka odda pieniądze za nie, to wyjdziemy tak jak chce. I ku mojemu zdziwieniu, kelnerka pobiegła do baru po pieniądze i zwróciła je koleżance. No cóż, zawsze miałam wrażenie, że obsługa stara się zatrzymać klienta jak najdłużej... Hmm, w tym przypadku myliłam się... Także czar Starego Roweru prysł szybko. Nie rozumiem tylko co tacy ludzie, jak tamta kelnerka robią w lokalach i kto ich zatrudnia. Pani Kelnerce życzyłabym,aby ktoś ją w końcu wysłał na porządne szkolenie z obsługi klienta i aby wzbogaciła swoje słownictwo!!!