Odpowiadasz na:

Re: Trzy rodzaje miłości

Tak, nie jest to wykładnia moich przekonań.
Intelektualnie popieram wersję C, praktykuję mieszankę B+C, pewnie z nieuświadomioną domieszką A.

Obserwując ludzi, odbieram ich... rozwiń

Tak, nie jest to wykładnia moich przekonań.
Intelektualnie popieram wersję C, praktykuję mieszankę B+C, pewnie z nieuświadomioną domieszką A.

Obserwując ludzi, odbieram ich uczucie jest mieszanką "A" i "B". Sercem czują "B", a w praktyce działają według "A"

Autor napisał dlaczego nie jest ślepa:p
Zatem ślepa miłość to taka której sprzyja niewiedza. Wręcz nie chcemy znać prawdy o drugiej osobie. Czyli mamy świadomość, że prawda może być dla nas nie do zaakceptowania. Byłem z dziewczyną która pozwoliła mi na dowolne skoki w bok pod warunkiem że nie będę jej o tym mówił. Znałem dziewczynę która była z facetem ponad dwa lata a nigdy nie zainteresowała się skąd od bierze pieniądze na życie.

Bezgraniczne oddanie Panu nie jest miłością. To tylko pozwolenie sobie na niepodejmowanie własnych decyzji. Rodzaj lenistwa.

Wydaje mi się, że Autorowi chodziło o to, że kocha się człowieka za całokształt. W odróżnieniu od wersji "B" gdzie kocha się człowieka za konkretny wycinek.

Kochając całokształt, gdy zmieniają się jego elementy miłość do całokształtu wywołuje miłość do nowych "zmiennych" nim wywołają istotny wpływ na całokształt. W ten sposób można kochać mimo odkrywania nowości, lub mimo zmieniania się człowieka.

Gdy kocha się pojedyncze elementy, to im ich jest mniej, tym trudniej zaakceptować ich zmianę. Gdy jest to jedna cecha, np uroda, zasobność portfela, sława, stanowisko, to gdy "zmienna" znika, zabiera ze sobą całe uczucie.
Zapewne wywołuje to dysonans pomiędzy wcześniejszym zaangażowaniem, a obecnym brakiem elementu kochanego. Może to wywołać znalezienie nowych cech godnych miłości, ale nie musi.
Zatem im więcej cech które kochamy, tym większa szansa zachowywania miłości wraz z upływem czasu.
Dochodząc do poziomu w którym kocha się wszystko, osiąga się poziom "C".

Warto jednocześnie zwrócić uwagę na cechy których nie tylko nie kochamy, ale nawet nie akceptujemy. Ich ilość także wpływa na proces odkochiwania się (w czasie, poprzez gromadzącą się frustrację, a w chwili, czyli momencie odkrycia nowej cechy, poprzez złość/nienawiść/obrzydzenie).
Jeśli ktoś by umiał zaakceptować wszystkie wady, a nawet je pokochać jako elementy składowe całego człowieka wpływające na istnienie tego co dobre, to mógłby tym samym zwiększyć szanse przetrwania uczucia wraz z upływem czasu. A nawet uodpornić się na nowo odkrywane mało akceptowalne elementy.

Rzadko kto odbiera prawdziwą rzeczywistość. Dla większości rzeczywistym jest to co się odbiera. To samo zdarzenie odbierane jest w zależności od człowieka, a nawet humoru jaki posiada w danej chwili.
Opcja "C" jest takim "pozytywnym myśleniem", optymizmem czy uśmiechem;)

***

Błędem Autora jest jednak określenie "najbardziej bezwartościowe indywiduum" - czegoś takiego w sensie obiektywnym nie ma, to po prostu subiektywne odczucie osoby o sobie samym. Ewentualnie odbiór człowieka przez jakąś część jego otoczenia. W innych okolicznościach i wśród innych ludzi, takie indywiduum może być postrzegane jako geniusz, albo ktoś przeciętny - "swój":))

I w tym pierwszym Autor za bardzo skupił się na seksie, dając za mało przykładów z dnia codziennego;)

zobacz wątek
11 lat temu
Antyspołeczny

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry