Re: Trzy rodzaje miłości
Art pozwalanie na skoki w bok nie ma nic wspólnego z miłością, to raczej oznaka obojętności lub lęków i poczucia niskiej wartości.
Jeśli ktoś kocha i jest kochany, to dla miłości...
rozwiń
Art pozwalanie na skoki w bok nie ma nic wspólnego z miłością, to raczej oznaka obojętności lub lęków i poczucia niskiej wartości.
Jeśli ktoś kocha i jest kochany, to dla miłości sugestia by robił skoki w bok jest obrazą.
Isztar, w tym drugim przypadku można wyrównać pewną rozbieżność przez autoerotyzm. Dając komuś wolną rękę, tak naprawdę mówi mu się "ja nie jestem dla Ciebie dość dobry, znajdź sobie kogoś lepszego". Do tego się to sprowadza, bo ktoś kto będzie zdradzał w końcu uzna że to bezsensowne, że lepiej być z kimś z kim ma się też seks, niż każdego aspektu miłości szukać u innej osoby. Wielu też się zakochuje w kochankach - co jest naturalne, bo ludzie zdrowi psychicznie nie potrafią oddzielać seksu od emocji i uczuć.
Isztar, co do tej agresji, to ostatnio byłem z kimś na spacerku i zostałem zaczepiony przez pijanego chłopaka, który rzucił groźbą pobicia i ruszył w moją stronę, gdy podszedł to przez pierwsze 3 sek chciałem go uderzyć (bo ładnie się odsłonił, a lepiej byłoby to zrobić pierwszym niż ryzykować przyjęcie jego pierwszego ciosu). Potem zacząłem myśleć nad konsekwencjami. Gdybym wysłał mu tylko lekką sugestię, powiedzmy jednym uderzeniem, to mógłby nie zrozumieć, pójść po kolegów... mógłby też sobie mnie zapamiętać, a że mieszkamy na jednym osiedlu, to pewnie byśmy się kiedyś spotkali (tylko wtedy on mógłby być trzeźwy a ja pijany, co by zmieniło układ sił:p). Mógłbym go też uderzyć tak by nie chciał więcej ze mną zadzierać, ale wtedy mógłby się w to wmieszać policja i skomplikowałoby mi to życie.
Bijąc go, pewnie zaimponowałbym dziewczynie z którą byłem i poczułaby się w moim towarzystwie bezpiecznie, tylko czy rzeczywiście taki byłby efekt?
W dawnych czasach pewnie tak, obciąłbym mu głowę i gdyby nikt się o tym nie dowiedział to byłoby po sprawie. Teraz tak się nie robi, a mężczyźni przejmują od kobiet wiele negatywnych cech charakteru, są bardziej mściwi i pamiętliwi. Nawet w dawnych czasach vendetty prowadziły do krwawych starć a nawet wojen.
Agresja to przeżytek, żyjemy w epoce rozumu i dojrzałości, trzeba umieć łagodzić spory, a nie działać jak neandertalczyk.
Facet który potrafi obronić kobietę na ulicy poprzez pobicie kogoś, to także facet który broniąc swojej racji pobije tą kobietę, bo on myśli pięściami. Z takim nie da się porozmawiać, dojść do kompromisu, on widzi świat poprzez "wygrana/przegrana".
Myślę że zrzucanie winy na ojca, rodzinę, otoczenie etc przy wyborze takiego faceta to bzdura. Kobiety wybierają takiego faceta bo daje im on złudne poczucie bezpieczeństwa fizycznego - innego uzasadnienia nie ma.
Efekty są jednak bardzo różne, i kierowanie się tym, jako głównym czynnikiem, to jak męskie wybieranie kobiety która ma ładny tyłek;)
W Twoim wypadku problemem jest raczej to, że sama jesteś agresywna i szukasz faceta jeszcze bardziej agresywnego.
Powinnaś czuć się kobietą niezależnie od wszelkich czynników, zaakceptować siebie, i tym samym to, że jesteś agresywna. A wtedy nie potrzebowałabyś faceta jeszcze agresywniejszego. Co więcej, dla osoby agresywnej osoba o podobnym temperamencie nie jest dobrym wyborem.
Ogólnie trochę nie rozumiem poczucia bycia swoją płcią uzależnionego od drugiej strony.
To jak bycie kukiełką, którą ktoś steruje.
Agresywnych kobiet nie lubię, a gdyby jakaś podniosła na mnie rękę, to niezależnie czy bym umiał się powstrzymać czy nie, na pewno już więcej by mnie nie zobaczyła.
zobacz wątek
11 lat temu
Antyspołeczny