Dziś po południu idąc Grunwaldzką wstąpiłem do cukierni Szydłowski przy hotelu i postanowiłem kupić ciastka na sztuki do kawy, którą za moment miałem w planie wypić. Niestety dwa ciastka z czterech były nie do zjedzenia, o smaku zbliżonym do płynu do mycia naczyń. Wróciłem więc do cukierni oddać ciasteczka oczywiście spakowane w firmową torebkę i ku mojemu zaskoczeniu panie sprzedające ciastka najprawdopodobniej z weekendu zarządzały paragonu lecz przy zakupie otrzymałem tylko resztę z 20 złotych bez paragonu. Zostawiłem więc pani stare, śmierdzące ciastka i poleciłem aby zjadł je sam piekarz, a kasę za ciastka przekazały na kawę dla samego Pana Szydłowskiego. Idą święta ja od dziś omijam cukiernię Szydłowskiego. Najprawdopodobniej sprzedają nieświeże wyroby, szkoda zdrowia!!! Pozdrawiam.