Odpowiadasz na:

Re: mimo zimy coraz jaśniej się robi

Pracowałam w fundacji. Dałam się wmieszać w całą sytuację. Zapytacie czemu nie odeszłam mimo różnych niepokojących informacji? Odpowim wam. Mi też wszystko na samym początku wydawało się dość... rozwiń

Pracowałam w fundacji. Dałam się wmieszać w całą sytuację. Zapytacie czemu nie odeszłam mimo różnych niepokojących informacji? Odpowim wam. Mi też wszystko na samym początku wydawało się dość dziwne, jednak zaryzykowałam. Brałam pod uwagę to, że skoro fundacja sie dopiero otwiera to faktycznie mogą pojawiać się jakieś problemy niekiedy z niewiedzy i pospiechu. Nie było KRSu, ale wkońcu się pojawił, nie bylo nipu też załatwili. Wszystkie niepokojące informacje się wyjaśniały. Pracownicy mieli co robić, wiedzielismy jakie są nasze obowiązki. Każdy pracował. Były zebrania, były dyskusje. Uwierzcie nam, że pracownicy naprawde wierzyli w to, że fundacja mimo nieciekawego startu będzie działać. Wkładaliśmy dużo pracy w to by się udało. Po okresie probnym dostalismy umowy o prace na czas nieokreslony, z której wynikalo, ze dostaniemy 1500zl na reke. Wiec tez nie byly to niewiadomo jak powalajace sumy by podejzewac, ze cos jest nie tak. To, że jeden z szefów okazał się nie tą osobą za jaką ją mieliśmy nie jest naszą winą. Czy pracując w jakiejś firmie sprawdzacie dowody osobiste swoich szefów? Wątpie. Sprawami urzędowymi nie zajmowaliśmy się. To nalezało do osób wyżej postawionych. Mysmy mogli tylko czekać na informacje, że pozwolenia sa lub ich nie ma. Zapewniano nas, że z wszystkimi formalnosciami zdązymy. Nie zdązyli. Zbiórke odwołano chociaż były już przygotowane puszki i identyfikatory dla wolontariuszy. Wtedy pojawiły sie informacje o przeniesieniu biura, gdyz jest za duze, a nas nie było za wiele (ok. 20 osób). Pracownicy mieli "przymusowe" wolne i czekalismy na informacje o przeprowadzce. Niestety nie dostalismy takiej informacji. Potem pojawila sie informacja w Dzienniku Bałtyckim o poszukiwanym Michale (dla nas znanym jako Marek). Nagle okazało sie, że "Marek" zapadł sie pod ziemie okradajac fundacje ze wszystkiego co się dało. Ja osobiście nie potrafie tylko zrozumiec czemu zarzad nie mial prawdziwych informacji o "Marku" oraz nie interesował sie przez 2 miesiace co sie dzieje z fundacja. Wszystko powierzone zostalo "Markowi". Co ciekawe "Marek" nigdzie nie figuruje. Nie ma zadnego jego podpisu, zadnych danych. Nie ma nic. Dlatego powtarzam, ze pracownicy naprawde liczyli na to, że fundacja bedzie istniec (dla nas naprawde tak to wygladało).

zobacz wątek
13 lat temu
~pracownik

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry