Widok
Wątek bez znaczenia.
Drogi Panie Adminie137.
Spoko rozumiem.
Perturbacje zawodowe są perturbacjami zawodowymi.
Serio, aż tak on się rozrósł ten muzyczny? ;) hehehehe
Podejrzewam, jego macki poczęły zaginać swą grawitacją czaso-przestrzeń.
Ten wątek będzie totalnym free stylem.
Pies Pani Anny leży mokry.
Jakkolwiek, dziękuję za informację.
Oznacza to szacunek z Pana z strony do mej skromnej osoby.
http://www.youtube.com/watch?v=fIZ8R1OLkl0
Spoko rozumiem.
Perturbacje zawodowe są perturbacjami zawodowymi.
Serio, aż tak on się rozrósł ten muzyczny? ;) hehehehe
Podejrzewam, jego macki poczęły zaginać swą grawitacją czaso-przestrzeń.
Ten wątek będzie totalnym free stylem.
Pies Pani Anny leży mokry.
Jakkolwiek, dziękuję za informację.
Oznacza to szacunek z Pana z strony do mej skromnej osoby.
http://www.youtube.com/watch?v=fIZ8R1OLkl0
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."
Charles Bukowski.
Charles Bukowski.
Mam nadzieję, że w tym wątku będzie równie ciekawie co w tamtym.
Co do psów, to ponoć mokre psy pachną jesienią, a jesień z twarzy przypomina najeżkę.
http://www.youtube.com/watch?v=eUVpeJvymIg
Tyle ode mnie. Bawcie się dobrze.
Co do psów, to ponoć mokre psy pachną jesienią, a jesień z twarzy przypomina najeżkę.
http://www.youtube.com/watch?v=eUVpeJvymIg
Tyle ode mnie. Bawcie się dobrze.
Panie C, Pan pozdrowi Panią Anię, mam nadzieję, że spotkamy się w nowym wątku :) A to piosenka dla Pani Ani, bardzo lubię ten utwór.
http://www.youtube.com/watch?v=za_6A0XnMyw
http://www.youtube.com/watch?v=za_6A0XnMyw
https://www.youtube.com/watch?v=WupYyRFevzM
DZiś mój spacer przypominał sprawdzanie kto silniejszy: ja czy pies. Myslę, że zwyciężyłam. Tzn dałam rade go utrzymać. Choć suczka z cieczka to była dla niego wielka motywacja do wyrwania mi sie z rąk.
Przez pół drogi groziłam mu, że go wykastruje jak taki będzie.
Nie wyglądał na zbytnio przejętego.
Ciekawa jestem jak z tymi grzybami. Pan leśny Manson mówi,że nic nie ma. Znajomi mojego dziecka mówia coś innego. Moze to zależy od lasu.
Bardzo, bardzo lubie grzyby.
DZiś mój spacer przypominał sprawdzanie kto silniejszy: ja czy pies. Myslę, że zwyciężyłam. Tzn dałam rade go utrzymać. Choć suczka z cieczka to była dla niego wielka motywacja do wyrwania mi sie z rąk.
Przez pół drogi groziłam mu, że go wykastruje jak taki będzie.
Nie wyglądał na zbytnio przejętego.
Ciekawa jestem jak z tymi grzybami. Pan leśny Manson mówi,że nic nie ma. Znajomi mojego dziecka mówia coś innego. Moze to zależy od lasu.
Bardzo, bardzo lubie grzyby.
Tylko wiadomości nie oglądaj. Nigdy dobrych nie podają.
Vilette moje salatki to jest wszystko co mam w domu plus sos.
A jeśli chodzi o kulinarne historie, jedna z nich opowiada jak zmuszałam dzieci do jedzenia zupy, której sama nie spróbowałam. No ale wydawała mi sie ze musi byc dobra. Kiedy na usilne ich prśby posmakowałam, powiedziałam:
no dobra, nie jedzcie, trzeba ja do sedesu wylac.
Vilette moje salatki to jest wszystko co mam w domu plus sos.
A jeśli chodzi o kulinarne historie, jedna z nich opowiada jak zmuszałam dzieci do jedzenia zupy, której sama nie spróbowałam. No ale wydawała mi sie ze musi byc dobra. Kiedy na usilne ich prśby posmakowałam, powiedziałam:
no dobra, nie jedzcie, trzeba ja do sedesu wylac.
Aa, eliminacje Ligi Mistrzów? To ewentualnie mogę obejrzeć.
Wtulasz się w książki, Mansonie? :) W sumie dobry pomysł :)
A na mnie czeka Róża, ale to wtedy, kiedy poczuję, że chcę obejrzeć.Brat mi mówił, że ciężki film.
Pani Aniu, moja mama się ze mnie śmieje, że ja mam żołądek ze stali, bo kiedy byłam mała to nawet mleka nie było można dostać, co chwilę piłam inne i się zahartowałam ;)
Wtulasz się w książki, Mansonie? :) W sumie dobry pomysł :)
A na mnie czeka Róża, ale to wtedy, kiedy poczuję, że chcę obejrzeć.Brat mi mówił, że ciężki film.
Pani Aniu, moja mama się ze mnie śmieje, że ja mam żołądek ze stali, bo kiedy byłam mała to nawet mleka nie było można dostać, co chwilę piłam inne i się zahartowałam ;)
No to gotowe.
teraz czekam.
Przydałoby sie jakaś muzyke wrzucic
http://www.youtube.com/watch?v=1HpfSVL1tp4
teraz czekam.
Przydałoby sie jakaś muzyke wrzucic
http://www.youtube.com/watch?v=1HpfSVL1tp4
No to życzę miłych pogaduch, a ja idę oglądać US Open, przypomniało mi się właśnie, że już się zaczęło :)
http://www.youtube.com/watch?v=rjPzRcfEzlQ
http://www.youtube.com/watch?v=rjPzRcfEzlQ
Pani V. Ja tam myślę, że wszystko jest do zrobienia. tym bardziej, że od przyszłego tygodnia moja praca będzie wygladać inaczej. Sama jeszcze dokładnie nie wiem jak.
http://www.youtube.com/watch?v=oHbGP01Xnws
A czy Pani w ogóle bywa w Gdyni? Czasami?
http://www.youtube.com/watch?v=oHbGP01Xnws
A czy Pani w ogóle bywa w Gdyni? Czasami?
Chłopaki to chyba tak mają, że słuchają takiej muzyki, pamiętam dobrze, czego słuchał mój młodszy brat ;)
Zagram coś sympatycznego, dzięki Mansonowi poznałam oryginał ;) Mnie to poprawia humor ;)
http://www.youtube.com/watch?v=I2HhSRBcFQY
Zagram coś sympatycznego, dzięki Mansonowi poznałam oryginał ;) Mnie to poprawia humor ;)
http://www.youtube.com/watch?v=I2HhSRBcFQY
Mam chłopaków w domu i owszem czasem ich muzyka odbiega od tego co lubię. Ale tylko czasem.
http://www.youtube.com/watch?v=xJ_gZ-h2X9Y
http://www.youtube.com/watch?v=xJ_gZ-h2X9Y
Kurde.
Pani Ann się spóźnia.
Trze pomidory na jakiejś dziwnej maszynie w kuchni.
Dziwne. Jak można takie dziwne odgłosy wydawać.
Dziś byłem pod Vitavą z Jej psem. (Witomino)
W Ciapkowie.
Mamy kolejne tajemnice.
Ja i pies (wszystkiego nie mówię nigdy)
A wiecie, że pani Ania nie oglądała Mrocznego Rycerza?
No to dziś oglądamy.
Lubię to.
Musiałem Ją przekupić, żeby oglądnęła "mój" film.
Dostała kompletny zestaw dvd i dalej trze te pomidory.
http://www.youtube.com/watch?v=kx2BDsMbhl4
Kurde.
Pani Ann się spóźnia.
Trze pomidory na jakiejś dziwnej maszynie w kuchni.
Dziwne. Jak można takie dziwne odgłosy wydawać.
Dziś byłem pod Vitavą z Jej psem. (Witomino)
W Ciapkowie.
Mamy kolejne tajemnice.
Ja i pies (wszystkiego nie mówię nigdy)
A wiecie, że pani Ania nie oglądała Mrocznego Rycerza?
No to dziś oglądamy.
Lubię to.
Musiałem Ją przekupić, żeby oglądnęła "mój" film.
Dostała kompletny zestaw dvd i dalej trze te pomidory.
http://www.youtube.com/watch?v=kx2BDsMbhl4
Kurde.
Vilette.
Ja zasypiam na seansach naszych, gdyż budzę się około 4 rano z psem pani Ann.
Wielkim jęzorem mnie wita.
Gdybym nie pił wódki w ciągu (w ciągu?) dnia to bym wytrzymał.
Ale ja nie chce wytrzymywać.
Mansona sfora robiła to samo swego czasu tylko:
- o 6 rano
- bardziej delikatnie (ale to suki) suki są bardziej przewidywalne.
Fajny dzionek dziś.
Chyba to ten dzień.
Dziś kradnę psa Anki.
Muszę go tylko wykraść.
Wiecie, co najbardziej mnie rozbawiło w tym roku?
To że rano Ann z córką chyba o 3 rano gderały mi nad uchem nieustannie, że ma psu kupić bilet na skm.
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wszystko fajnie pani Anno.
Ale co to jest bilet?
Uwielbiam chwile, gdy mogę rozmawiać z ludźmi wiesz?
Renomę też do nich zaliczam.
Ja zasypiam na seansach naszych, gdyż budzę się około 4 rano z psem pani Ann.
Wielkim jęzorem mnie wita.
Gdybym nie pił wódki w ciągu (w ciągu?) dnia to bym wytrzymał.
Ale ja nie chce wytrzymywać.
Mansona sfora robiła to samo swego czasu tylko:
- o 6 rano
- bardziej delikatnie (ale to suki) suki są bardziej przewidywalne.
Fajny dzionek dziś.
Chyba to ten dzień.
Dziś kradnę psa Anki.
Muszę go tylko wykraść.
Wiecie, co najbardziej mnie rozbawiło w tym roku?
To że rano Ann z córką chyba o 3 rano gderały mi nad uchem nieustannie, że ma psu kupić bilet na skm.
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wszystko fajnie pani Anno.
Ale co to jest bilet?
Uwielbiam chwile, gdy mogę rozmawiać z ludźmi wiesz?
Renomę też do nich zaliczam.
Ej tam marudzicie Wszyscy jak jeden.
To nie o oglądanie filmów tu chodzi...
Vilette.
Toć się poświęcam.
Dzięki psu Anki piję mniej.
Właśnie wychodzimy pani Aniu, jeszcze nie wiem czy w ostatniej chwili nie zmienię planów i nie pojedziemy miast do Rumi w mój las popatrzeć za kurkami i maślakami. Na kurki vel pieprzniki jadalne nie liczę.
Chyba raczej do mego lasu.
Walić Rumię.
Jutro tam pojadę.
Przełożę.
Obawiam się, że możemy nie zdążyć na 17.
.
.
.
.
.
.
.
.
Żartowałem.
Będziemy. Nie stresuj się (czy już Ci to mówiłem)
Jak zdążysz poproszę o grzanki. Setki grzanek.
Lecimy.
To nie o oglądanie filmów tu chodzi...
Vilette.
Toć się poświęcam.
Dzięki psu Anki piję mniej.
Właśnie wychodzimy pani Aniu, jeszcze nie wiem czy w ostatniej chwili nie zmienię planów i nie pojedziemy miast do Rumi w mój las popatrzeć za kurkami i maślakami. Na kurki vel pieprzniki jadalne nie liczę.
Chyba raczej do mego lasu.
Walić Rumię.
Jutro tam pojadę.
Przełożę.
Obawiam się, że możemy nie zdążyć na 17.
.
.
.
.
.
.
.
.
Żartowałem.
Będziemy. Nie stresuj się (czy już Ci to mówiłem)
Jak zdążysz poproszę o grzanki. Setki grzanek.
Lecimy.
Wróciłem z mego lasu.
Sorki wróciliśmy.
Nie ukradłem go.(jeszcze)
Jeden mały prawdziwek i kupka maślaków.
W sam raz na dwie osoby.
Z cebulą i śmietaną.
I jajkiem.
Panie Boże co ja dzisiaj taki głodny jestem?
Aha miałem (mieliśmy) na powrocie dziś trochę czasu.
Jako, że zapomniałem noża do czyszczenia grzybów a byliśmy obok Tesco na Kcyńskiej uknułem ambitny plan, że wejdę (wejdziemy) na pasaż Tesco i zwinę jednorazowy nóż ze stoiska garmażeryjnego. Szalenie pomogła mi informacja przy wejściu, że istnieje możliwość wejścia z psem przewodnikiem. Znając moje życiowe szczęście w mig napatoczył się jakiś śmieszny ochroniarz.
Powiedziałem chytrze, że nie widzę na jedno oko.
Grzyby oczyściłem.
Znaczy oczyściliśmy.
Z psem.
Można?
Można.
Sorki wróciliśmy.
Nie ukradłem go.(jeszcze)
Jeden mały prawdziwek i kupka maślaków.
W sam raz na dwie osoby.
Z cebulą i śmietaną.
I jajkiem.
Panie Boże co ja dzisiaj taki głodny jestem?
Aha miałem (mieliśmy) na powrocie dziś trochę czasu.
Jako, że zapomniałem noża do czyszczenia grzybów a byliśmy obok Tesco na Kcyńskiej uknułem ambitny plan, że wejdę (wejdziemy) na pasaż Tesco i zwinę jednorazowy nóż ze stoiska garmażeryjnego. Szalenie pomogła mi informacja przy wejściu, że istnieje możliwość wejścia z psem przewodnikiem. Znając moje życiowe szczęście w mig napatoczył się jakiś śmieszny ochroniarz.
Powiedziałem chytrze, że nie widzę na jedno oko.
Grzyby oczyściłem.
Znaczy oczyściliśmy.
Z psem.
Można?
Można.
No, Ty, Ktosiu, ino w innym wątku. Ja dokładnie czytam.
A to ode mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=pFmLVtSqQo0
A to ode mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=pFmLVtSqQo0
I bardzo słusznie, Ktosiu :) To jest nas co najmniej dwoje.
A teraz Florence, którą bardzo lubię.
http://www.youtube.com/watch?v=HGH-4jQZRcc
A teraz Florence, którą bardzo lubię.
http://www.youtube.com/watch?v=HGH-4jQZRcc
Dzień dobry
od rana smażę konfitury. Z lutenicy nic nie wyszło. reklamowali od kilku dni tania paprykę, a jak po nia pojechałam to znalazłam same z lekka zepsute resztki.
Nie robię prawdziwej lutenicy. Tylko taką troche przerobiona. Potrzebuję do tego równych części papryki, pomidorów i bakłażanów. Po zrobieniu, to jest to, co mogę jeść na okragło.
http://www.youtube.com/watch?v=dA_lmSTqet0
Pani V, przypomniała mi się całkiem niezla komedia:
"Miasto duchów".
http://www.filmweb.pl/film/Miasto+duch%C3%B3w-2008-420439
Ogladałam więcej niż raz.
Panie KK jeśli Pan to czyta, gdzie chodzi Pan na Krav Mage?
od rana smażę konfitury. Z lutenicy nic nie wyszło. reklamowali od kilku dni tania paprykę, a jak po nia pojechałam to znalazłam same z lekka zepsute resztki.
Nie robię prawdziwej lutenicy. Tylko taką troche przerobiona. Potrzebuję do tego równych części papryki, pomidorów i bakłażanów. Po zrobieniu, to jest to, co mogę jeść na okragło.
http://www.youtube.com/watch?v=dA_lmSTqet0
Pani V, przypomniała mi się całkiem niezla komedia:
"Miasto duchów".
http://www.filmweb.pl/film/Miasto+duch%C3%B3w-2008-420439
Ogladałam więcej niż raz.
Panie KK jeśli Pan to czyta, gdzie chodzi Pan na Krav Mage?
Piękna dzięki piosenkom :)
Dzięki, Ktosiu, będę sobie to czytała,za każdym razem, kiedy nie będę mogła zasnąć. Powinno pomóc.
Pani Aniu, no i gdzie ja byłam, kiedy mieliście nadmiar grzybów, no gdzie? ;) Dobrze, że wszyscy cali i zdrowi, to może jeszcze czegoś się dowiem ;)
Może ja też dziś sobie zrobię seans? Nie będę od Was gorsza :)
Miłego dnia.
Dzięki, Ktosiu, będę sobie to czytała,za każdym razem, kiedy nie będę mogła zasnąć. Powinno pomóc.
Pani Aniu, no i gdzie ja byłam, kiedy mieliście nadmiar grzybów, no gdzie? ;) Dobrze, że wszyscy cali i zdrowi, to może jeszcze czegoś się dowiem ;)
Może ja też dziś sobie zrobię seans? Nie będę od Was gorsza :)
Miłego dnia.
Bardzo, bardzo ją lubię:
http://www.youtube.com/watch?v=MNKBJVhXXVE
http://www.youtube.com/watch?v=MNKBJVhXXVE
A nie ma Pani imprezy urodzinowej w ten weekend? Coś tak mi się o uszy obiło...
Dziś mnie cały dzień boli głowa, więc chyba nici z wieczornego seansu, pójdę szybko lulu.
Spokojnie zagram.
http://www.youtube.com/watch?v=RvMeOllo_Vo
Dziś mnie cały dzień boli głowa, więc chyba nici z wieczornego seansu, pójdę szybko lulu.
Spokojnie zagram.
http://www.youtube.com/watch?v=RvMeOllo_Vo
Poprawiam sobie humor:
http://www.youtube.com/watch?v=NTxyRahsjwE
http://www.youtube.com/watch?v=NTxyRahsjwE
no prosz...
stara ekipa wróciła w nieco odświeżonym składzie
zamawiam jakiegoś językoliza na pobudkę o porze dramatycznie nieludzkie, bo tak na 3.30 rano najpóźniej wrrrr .. No dobra bez wrrrr, bo pozytwnie nastawić się chcę, by "łejk ap" odbył sie o właściwej porze, I po Młodą czas pojechać, by enty już w jej życiu dzwonek dał znać o zakończeniu błogiego tabletowego lenistwa.
pomacham w Zblewie lasom co dobrą energię mają
i już cel jest by wstać, choć może lepiej się nie kłaść
http://www.youtube.com/watch?v=mCx73kzPcmI
stara ekipa wróciła w nieco odświeżonym składzie
zamawiam jakiegoś językoliza na pobudkę o porze dramatycznie nieludzkie, bo tak na 3.30 rano najpóźniej wrrrr .. No dobra bez wrrrr, bo pozytwnie nastawić się chcę, by "łejk ap" odbył sie o właściwej porze, I po Młodą czas pojechać, by enty już w jej życiu dzwonek dał znać o zakończeniu błogiego tabletowego lenistwa.
pomacham w Zblewie lasom co dobrą energię mają
i już cel jest by wstać, choć może lepiej się nie kłaść
http://www.youtube.com/watch?v=mCx73kzPcmI
Trochę mi lepiej, ale bez rewelacji, humor mam w zasadzie w sam raz na obejrzenie jakiegoś przygnębiającego dramatu społecznego. Szczerze wierzę, że Wasz wieczór jest znacznie lepszy.
http://www.youtube.com/watch?v=jPOSPlT6gYw
Piosenka też nie za wesoła, ale za to ładna ( myślę ).
http://www.youtube.com/watch?v=jPOSPlT6gYw
Piosenka też nie za wesoła, ale za to ładna ( myślę ).
żyję, żyję
tylko do aktywacji dobrego towarzystwa potrzebuję
stąd "chwilowe" przyczajenie
a Edzior to już takie 8Y i IIIkl i nieraz wspomina dwóch towarzyszy - bekardo i ślinardo
a do chleba - do dziś nie porwałam sie do nowych prób pieczenia
może dlatego, że inni robią to lepiej i po co tym innym odbierać tę przyjemność. Zawsze jak z przyjemności to 2x więcej mogą napiec :)
ach ten zapach...
tylko do aktywacji dobrego towarzystwa potrzebuję
stąd "chwilowe" przyczajenie
a Edzior to już takie 8Y i IIIkl i nieraz wspomina dwóch towarzyszy - bekardo i ślinardo
a do chleba - do dziś nie porwałam sie do nowych prób pieczenia
może dlatego, że inni robią to lepiej i po co tym innym odbierać tę przyjemność. Zawsze jak z przyjemności to 2x więcej mogą napiec :)
ach ten zapach...
No, jeżeli zagra tak jak w tej scenie, to na pewno poczuję się lepiej ;)
http://www.youtube.com/watch?v=hasKmDr1yrA
http://www.youtube.com/watch?v=hasKmDr1yrA
Admin137.
Spoko Braciszku.
Sorki za kłopot.
Ja tam nawet nie wiem, czy to ja jestem naprawdę autorem wątku pt kącik: moj muzyczny kącik.
Bo nie wiem co to jest "Ja". Rzeczywistość to ułuda i sen.
Ja nie mam żadnej urazy, spinki, afektu, żalu, goryczy czy jak tam zwał.
Jest gucio.
Bynajmniej nie muszę w tym uczestniczyć już. Uffff. ;)
Ale dzięki.
http://www.youtube.com/watch?v=g7aHLZctJgM
Spoko Braciszku.
Sorki za kłopot.
Ja tam nawet nie wiem, czy to ja jestem naprawdę autorem wątku pt kącik: moj muzyczny kącik.
Bo nie wiem co to jest "Ja". Rzeczywistość to ułuda i sen.
Ja nie mam żadnej urazy, spinki, afektu, żalu, goryczy czy jak tam zwał.
Jest gucio.
Bynajmniej nie muszę w tym uczestniczyć już. Uffff. ;)
Ale dzięki.
http://www.youtube.com/watch?v=g7aHLZctJgM
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."
Charles Bukowski.
Charles Bukowski.
Pani Vilette.
Czy to przypadek, że Colin oraz Connery zaczynają się na literę c?
Kurdę no.
Pies Ann ma zabronione pływać.
To jest nie fair.
Bo dziś nie chrapie ze zmęczenia.
Jak go pani Aniu otłuścisz to zabiję Cię i zamknę w weki.
Najpierw Ciebie.
Później jego.
Będzie na zimę.
W tym roku mrozy przyjdą szybko.
http://www.youtube.com/watch?v=mxfjSnMN88U
Czy to przypadek, że Colin oraz Connery zaczynają się na literę c?
Kurdę no.
Pies Ann ma zabronione pływać.
To jest nie fair.
Bo dziś nie chrapie ze zmęczenia.
Jak go pani Aniu otłuścisz to zabiję Cię i zamknę w weki.
Najpierw Ciebie.
Później jego.
Będzie na zimę.
W tym roku mrozy przyjdą szybko.
http://www.youtube.com/watch?v=mxfjSnMN88U
Panie C, to cudowny dla Ciebie zbieg okoliczności :)
Nie wiedziałam, Panie C, że Pan też wekujesz, nauki pewnie brałeś u Mansona, Twoje słoiczki w piwniczce też są, tak sobie myślę.
http://www.youtube.com/watch?v=WkdAvj4M66I
W nastroju melancholijnym dzisiaj, pewnie przez ten deszcz...
Nie wiedziałam, Panie C, że Pan też wekujesz, nauki pewnie brałeś u Mansona, Twoje słoiczki w piwniczce też są, tak sobie myślę.
http://www.youtube.com/watch?v=WkdAvj4M66I
W nastroju melancholijnym dzisiaj, pewnie przez ten deszcz...
No to i u mnie pojawiły się grzybki - kanie, koźlarze i maślaki.
Na razie sporadycznie, niewiele, ale mam nadzieję, że to zaczątek dobrego.
Dzisiaj smażone kanie na obiad, a na kolację papryka faszerowana kaszą jaglaną i cukinią w sosie z koźlarzy. A maślaczki będą pięknie wyglądać na jutrzejszej pizzy.
Na razie sporadycznie, niewiele, ale mam nadzieję, że to zaczątek dobrego.
Dzisiaj smażone kanie na obiad, a na kolację papryka faszerowana kaszą jaglaną i cukinią w sosie z koźlarzy. A maślaczki będą pięknie wyglądać na jutrzejszej pizzy.
Vilette, lubisz oglądać filmy. Potrzebuję pomocy. Nie mogę znalezć filmu, który oglądałam jakiś czas temu. Nie znam tytułu. Dziewczyna korespondowała z chłopakiem od czasów szkoły. Wymienili się zdjęciami. Tylko, że i ona i on wysłali zdjecia swoich przyjaciól.
Po latach mają się spotkac bo on słuzbowo jedzie do jej miasta.
Szukam i szukam i nie mogę znalezc. Moze Ty to znasz.
Po latach mają się spotkac bo on słuzbowo jedzie do jej miasta.
Szukam i szukam i nie mogę znalezc. Moze Ty to znasz.
Co prawda nie jestem V, ale Twój opis kojarzy mi się z tym filmem: http://www.filmweb.pl/film/Zast%C4%99pstwo+z+niespodziank%C4%85-2005-317810
Pomogłem?
V, deseru nie będzie :) Nie jadamy deserów :)
Pomogłem?
V, deseru nie będzie :) Nie jadamy deserów :)
Nie, Pani Aniu, nie widziałam. Za to opis skojarzył mi się z tym filmem:
http://www.filmweb.pl/film/Jak+pies+z+kotem-1996-662/descs
Też fajny :)
http://www.filmweb.pl/film/Jak+pies+z+kotem-1996-662/descs
Też fajny :)
Ja ten film oglądałam i podobał mi się, a że mam nastrój na Boze Narodzenie a tam tez to jest to właśnie mam ochotę to sobie przypomne.
Niedawno miałam gości, a dzis dostałam maila z zapowiedzią kolejnej wizyty. Ze też to się znowu pokrywa z terminem kolejnego malowania.
Jeszcze tylko nie wiem na ile dni.
Niedawno miałam gości, a dzis dostałam maila z zapowiedzią kolejnej wizyty. Ze też to się znowu pokrywa z terminem kolejnego malowania.
Jeszcze tylko nie wiem na ile dni.
"Ja ten film oglądałam i podobał mi się, a że mam nastrój na Boze Narodzenie a tam tez to jest to właśnie mam ochotę to sobie przypomne."
sama nie wiem jak ja to powyżej napisałam. Mam nadzieję, że zrozumieliscie. Nie chce mi się poprawiać.
Może dziś wieczorem wciagne pół litra lodów przy tym filmie. a jak nie dziś to jutro.
sama nie wiem jak ja to powyżej napisałam. Mam nadzieję, że zrozumieliscie. Nie chce mi się poprawiać.
Może dziś wieczorem wciagne pół litra lodów przy tym filmie. a jak nie dziś to jutro.
Ja mniej więcej tak jak siostra Violeta pani Bukietowej - ona miała miejsce na kucyka, a ja mam miejsce na kominek :)
Ale niestety nie w sali kinowej.
Za to mam wspaniały piec co, do którego zimą raz na godzinę lub dwie należy podłożyć drew, tak więc ognia się trochę naoglądam.
A w sali kinowej najbardziej pożądane i tak jest zawsze miejsce z oparciem pleców o komin :)
A jak już koniecznie ckni się za pierwotną naturą to można sobie wyjść na zewnątrz i zajarać ognisko.
Przegoniłem dziś dwie baby, co mi za grzybami łaziły dookoła płotu i cmokały na ujadająca sforę. Powiedziały mi, że w dobrym miejscu mieszkam, bo pomiędzy ludzi się nie nadaję. A ja im odpowiedziałem, że wiem, ale niestety ciągle jakieś głupie baby przyłażą i mi tę izolację zakłócają.
Ale niestety nie w sali kinowej.
Za to mam wspaniały piec co, do którego zimą raz na godzinę lub dwie należy podłożyć drew, tak więc ognia się trochę naoglądam.
A w sali kinowej najbardziej pożądane i tak jest zawsze miejsce z oparciem pleców o komin :)
A jak już koniecznie ckni się za pierwotną naturą to można sobie wyjść na zewnątrz i zajarać ognisko.
Przegoniłem dziś dwie baby, co mi za grzybami łaziły dookoła płotu i cmokały na ujadająca sforę. Powiedziały mi, że w dobrym miejscu mieszkam, bo pomiędzy ludzi się nie nadaję. A ja im odpowiedziałem, że wiem, ale niestety ciągle jakieś głupie baby przyłażą i mi tę izolację zakłócają.
Tak mnie sadyl zakręcił tym swoim prawdziwkiem, że poszedłem na wieczorny spacer. Uciąłem 6 sztuk prawdziwków i jakąś setkę maślaków, ale wszystko malutkie, takie do octu. Jutro z rana idę w zarośla z koszem.
A bab się nie czepiam, ale jeżeli ktoś idzie mi dookoła obejścia po płocie (a jest tego jakieś pół kilometra) z asystą ujadającej psiarni to się pytam, po co?
A bab się nie czepiam, ale jeżeli ktoś idzie mi dookoła obejścia po płocie (a jest tego jakieś pół kilometra) z asystą ujadającej psiarni to się pytam, po co?
A wiecie, moi mili, kto będzie śpiewał w mieście W.? Posłuchajcie :
http://www.youtube.com/watch?v=pwO4y5FN7BA
http://www.youtube.com/watch?v=pwO4y5FN7BA
Manson i nerwowość?
Nigdy nie widziałem bardziej spokojnego człowieka aniżeli pan Manson.
Może mało widziałem.
W Gdyni popadało.
:)
Deszcz=grzyby.
Inaczej.
Deszcz+ czas podzielić przez drzewa, miejsca i chęci = koszyk grzybów.
Nie drzyjcie ze mnie łacha.
Ale tak jest.
Przywiozłem Ance moje pikle.
Znów.
Jeszcze nie wie, bo mam w plecaku.
:)
Nigdy nie widziałem bardziej spokojnego człowieka aniżeli pan Manson.
Może mało widziałem.
W Gdyni popadało.
:)
Deszcz=grzyby.
Inaczej.
Deszcz+ czas podzielić przez drzewa, miejsca i chęci = koszyk grzybów.
Nie drzyjcie ze mnie łacha.
Ale tak jest.
Przywiozłem Ance moje pikle.
Znów.
Jeszcze nie wie, bo mam w plecaku.
:)
U mnie znowu nie pada, ale noce są ciepłe i grzyby zaczęły wyłazić. Prawdziwki, koźlarze i maślaki, ale tylko w krzaczorach, w lesie nadal sucho.
Dzisiaj zrobiłem 5 słoików w occie, cała partia na suszarkę i pojemniczek uduszonych, będą na pizze albo do sosu.
Pomidory mi piękne porosły, ale nie chcą się czerwienić. A za to na koktajlowych pojawiły się jakieś zielone gąsienice co nadgryzają owoce, i zielone, i czerwone. Na małych urzędują, a na duże nie przełażą.
V, dzisiaj to chyba muszę tego Sherlocka zerknąć, co nie?
A zdradzisz mi dlaczego wieczorem nie można mówić o jedzeniu?
Art, o tych wekach to nawijał C, a nie ja, wydaje mi się. Ja nie uzewnętrzniam publicznie moich tajemnic (po trzeźwemu), a C jest gaduła i klepie.
Dzisiaj zrobiłem 5 słoików w occie, cała partia na suszarkę i pojemniczek uduszonych, będą na pizze albo do sosu.
Pomidory mi piękne porosły, ale nie chcą się czerwienić. A za to na koktajlowych pojawiły się jakieś zielone gąsienice co nadgryzają owoce, i zielone, i czerwone. Na małych urzędują, a na duże nie przełażą.
V, dzisiaj to chyba muszę tego Sherlocka zerknąć, co nie?
A zdradzisz mi dlaczego wieczorem nie można mówić o jedzeniu?
Art, o tych wekach to nawijał C, a nie ja, wydaje mi się. Ja nie uzewnętrzniam publicznie moich tajemnic (po trzeźwemu), a C jest gaduła i klepie.
To milutko z jej strony :)
Nadal nie wiem, dlaczego rozmowy wieczorowe o jedzeniu tak Cię frustrują. Ja tam mogę o jedzeniu gadać na okrętę, zresztą jeść i pić też.
Jak mieszkałem w górach to chodziłem ze znajomymi do czeskiej knajpy, tam wszyscy braliśmy obiad, popijaliśmy potem piwo, a po kilku lub nastu kuflach ja brałem sobie kolejny obiad :) A na dodatek jeszcze od właścicieli knajpy dostawałem szklankę bozkova na rozgrzanie żołądka po każdych 10 piwach. No i trochę przekąsek, bo piwo bez przekąsek smakuje nudno.
Nadal nie wiem, dlaczego rozmowy wieczorowe o jedzeniu tak Cię frustrują. Ja tam mogę o jedzeniu gadać na okrętę, zresztą jeść i pić też.
Jak mieszkałem w górach to chodziłem ze znajomymi do czeskiej knajpy, tam wszyscy braliśmy obiad, popijaliśmy potem piwo, a po kilku lub nastu kuflach ja brałem sobie kolejny obiad :) A na dodatek jeszcze od właścicieli knajpy dostawałem szklankę bozkova na rozgrzanie żołądka po każdych 10 piwach. No i trochę przekąsek, bo piwo bez przekąsek smakuje nudno.
do watku "TV tu i teraz" nie podepnę się, bo nie posiadam takowej skrzynki zwanej telewizorem tudzież strumieniem lajf
byłam w lesie mym, z lat dziecięco-młodzieżowych
i przytargałam mieszankę w postaci:
maślak - sztuk jeden,
zająców - sztuk 3
kurki - sztuk kilkanaście
prawdziwek - szt 1
kozak siwy - sztuk kilka
kozak czerwony - sztuk mnogo
nawet dobrą pietruszkę przywiozłam z pilskich ziem
z takiej mieszanki dobry obiad bedzie,
pewnie jedyny w tym roku, bo nie widze perspektyw na kolejne grzybołażenie
byłam w lesie mym, z lat dziecięco-młodzieżowych
i przytargałam mieszankę w postaci:
maślak - sztuk jeden,
zająców - sztuk 3
kurki - sztuk kilkanaście
prawdziwek - szt 1
kozak siwy - sztuk kilka
kozak czerwony - sztuk mnogo
nawet dobrą pietruszkę przywiozłam z pilskich ziem
z takiej mieszanki dobry obiad bedzie,
pewnie jedyny w tym roku, bo nie widze perspektyw na kolejne grzybołażenie
Inko, wracając na chwilkę do Colina, spójrz tylko! :
http://www.youtube.com/watch?v=fjaAHWEYvso
I co Ty na to? ;)
http://www.youtube.com/watch?v=fjaAHWEYvso
I co Ty na to? ;)
My dziś oglądamy to:
http://kinofilmyonline.pl/film,Pod-oslona-nieba-The-Sheltering-Sky-1990-Lektor.html
Znaczy ja i pies.
Mam zakaz pisania czegokolwiek nt Pani Anny.
I tak łamię przepisy.
http://kinofilmyonline.pl/film,Pod-oslona-nieba-The-Sheltering-Sky-1990-Lektor.html
Znaczy ja i pies.
Mam zakaz pisania czegokolwiek nt Pani Anny.
I tak łamię przepisy.
Co prawda, oglądałam inny film, aniżeli w teledysku, ale rok produkcji podobny. A i piosenkę można sobie przypomnieć.
http://www.youtube.com/watch?v=PMFKib_Byb8
Lubię filmy w starym kinie...
http://www.youtube.com/watch?v=PMFKib_Byb8
Lubię filmy w starym kinie...
To napiszę już teraz - na Ale kino w poniedziałki klasyka kina aż do grudnia. Tu link :
http://www.alekinoplus.pl/alekino_wydarzenia-20140827-akademia-niezapomnianego-filmu.html
Pewnie większość już widziałeś, ja nie, więc będę oglądać.
Mnie się podobała ta Pieśń, ale mogę być nieobiektywna, bo ja po prostu lubię takie filmy...
http://www.alekinoplus.pl/alekino_wydarzenia-20140827-akademia-niezapomnianego-filmu.html
Pewnie większość już widziałeś, ja nie, więc będę oglądać.
Mnie się podobała ta Pieśń, ale mogę być nieobiektywna, bo ja po prostu lubię takie filmy...
Ktoś coś kiedyś wspominał, że lubi Tarantino.Oto, co znalazłam, miłego odbioru ( jeśli w ogóle mogę tak powiedzieć ). :)
http://vimeo.com/65040902
http://vimeo.com/65040902
Oblukałem. Takie sobie. Beznadziejne postsynchrony. Albo nie rozumiem kwestii, albo muszę ryczeć telewizorem jak dla przygłuchego dziadka.
Jednak sobie inaczej wyobrażałem pewne rzeczy niż reżyser, kwestia zapatrywań. Dla mnie trochę za płytka warstwa psychologiczna, a atak padaczki u Sucharskiego nie znajduje uzasadnienia w historii, to raczej był stres neurologiczny.
Kapitan Dąbrowski ładnie przedstawiony.
Tak już poza filmem - po zakończeniu wojny Dąbrowski pozostał w Polsce. W latach 50-tych wyrzucono go z wojska jako oficera sanacyjnego, pracował jako chałupnik szyjąc bodajże portfele, potem na wniosek pani sprzątaczki wyrzucono go z partii i pozbawiono pracy na fali oczyszczania partii z wrogich elementów. Życie.
Jednak sobie inaczej wyobrażałem pewne rzeczy niż reżyser, kwestia zapatrywań. Dla mnie trochę za płytka warstwa psychologiczna, a atak padaczki u Sucharskiego nie znajduje uzasadnienia w historii, to raczej był stres neurologiczny.
Kapitan Dąbrowski ładnie przedstawiony.
Tak już poza filmem - po zakończeniu wojny Dąbrowski pozostał w Polsce. W latach 50-tych wyrzucono go z wojska jako oficera sanacyjnego, pracował jako chałupnik szyjąc bodajże portfele, potem na wniosek pani sprzątaczki wyrzucono go z partii i pozbawiono pracy na fali oczyszczania partii z wrogich elementów. Życie.
Całego przeczytałem.
Obejrzałem kiedyś trochę, słowo pisane lepiej do mnie trafia, ale przyznaję, jest ok.
Teraz się gapię na Thora. Jest przerwa jak raz.
Wiele fajnych filmów leci w durnych godzinach.
Nakroiłem cały kosz grzybów na suszarkę. Trochę zostawiłem sobie do zjedzenia. Jutro znowu rano pójdę, ciepło i mokro jest, to dobrze.
Skosiłem trawę, zapuściła się (sama).
Jutro piekę chleb i drożdżówkę ze śliwkami. Kupiłem cała siatę śliwek węgierek od chłopa. Wierzcie mi, nie macie pojęcia jak smakuja sliwki.
Obejrzałem kiedyś trochę, słowo pisane lepiej do mnie trafia, ale przyznaję, jest ok.
Teraz się gapię na Thora. Jest przerwa jak raz.
Wiele fajnych filmów leci w durnych godzinach.
Nakroiłem cały kosz grzybów na suszarkę. Trochę zostawiłem sobie do zjedzenia. Jutro znowu rano pójdę, ciepło i mokro jest, to dobrze.
Skosiłem trawę, zapuściła się (sama).
Jutro piekę chleb i drożdżówkę ze śliwkami. Kupiłem cała siatę śliwek węgierek od chłopa. Wierzcie mi, nie macie pojęcia jak smakuja sliwki.
Drożdżówa nastawiona, do rana sama się zrobi, a rano tylko wymieszam wyrośnięte ciasto, obłożę polówkami (hi,hiiii....) śliwek i do pieca. Jakoś tak koło 10 będzie gorące, pachnące, wyjęte do studzenia. Nie wolno jeść ciepłego. Ale jak mawiał zacny wojak Szwejk jest wiele, których nie wolno, ale można :)
Vilette.
Co ja przywiozę?
:)
Słoiki z tajemniczą zawartością o kolorze różowym.
I narzędzia.
Ostre, metalowe.
Tępe i ciężkie.
Kilka siekier. Ostrych zaznaczam. Starych, samodzielnie osadzanych na styliskach. Małe i duże.
A na serio.
Ryby z kutra?
Niebawem bedę pracował w Mechelinkach. Chyba :)
Tam rano (rano zaznaczam) ryba jest kilka razy taniej z kutra niż na hali rybnej w Gdyni.
Co ja przywiozę?
:)
Słoiki z tajemniczą zawartością o kolorze różowym.
I narzędzia.
Ostre, metalowe.
Tępe i ciężkie.
Kilka siekier. Ostrych zaznaczam. Starych, samodzielnie osadzanych na styliskach. Małe i duże.
A na serio.
Ryby z kutra?
Niebawem bedę pracował w Mechelinkach. Chyba :)
Tam rano (rano zaznaczam) ryba jest kilka razy taniej z kutra niż na hali rybnej w Gdyni.
Inka Inka & Vilette.
Tak samo jak Indianie zbierają chrust na zimę, ja podobnie, z tym, że zaopatruję się na mroźne miesiące w mięso. Lubię tłuszcz.
Inka.
Jedz słodycze.
To czysta kaloria. :)
A czy Pani Ania pojedzie?
Nie wiem jak Wy.
Ja przez Bory drogę znam.
Do Człowieka z brodą.
Dziś będę na działce.
Przeglądnę arsenał metalowych pił.
A Pani Ania będzie dziś u mnie z psem.
Kurde miałem tego nie pisać.
I co ja na to poradzę, że lubię tylko jedną piosenkę :)
ps. Ann umowa z rana jest dotrzymana. Znaczy obowiązuje.
Jeszcze.
Jeszcze to żart.
Tak samo jak Indianie zbierają chrust na zimę, ja podobnie, z tym, że zaopatruję się na mroźne miesiące w mięso. Lubię tłuszcz.
Inka.
Jedz słodycze.
To czysta kaloria. :)
A czy Pani Ania pojedzie?
Nie wiem jak Wy.
Ja przez Bory drogę znam.
Do Człowieka z brodą.
Dziś będę na działce.
Przeglądnę arsenał metalowych pił.
A Pani Ania będzie dziś u mnie z psem.
Kurde miałem tego nie pisać.
I co ja na to poradzę, że lubię tylko jedną piosenkę :)
ps. Ann umowa z rana jest dotrzymana. Znaczy obowiązuje.
Jeszcze.
Jeszcze to żart.
Pan C słucha jeszcze tego kawałka, dosyć często jak sądzę :
http://www.youtube.com/watch?v=Zcf9Wu3sy3s
Też dobry.
;)
http://www.youtube.com/watch?v=Zcf9Wu3sy3s
Też dobry.
;)
nawet bardzo dobrze:)
http://www.youtube.com/watch?v=5szkcB7AtQg
http://www.youtube.com/watch?v=5szkcB7AtQg
A na tym filmie byłam w kinie. Pamiętam, że książkę pochłonęłam w jeden dzień.
http://www.youtube.com/watch?v=8w600YIpkoY
http://www.youtube.com/watch?v=8w600YIpkoY
Mogę w tym wątku? Bo ten muzyczny jakoś mi pod kulinaria nie pasuje.
Bierzemy:
a) ciabattę - kroimy na pół, dół smarujemy musztardą, górę majonezem,
b) liść sałaty, kładziemy na dolnej połówce,
c) odskórowany filet z okonia, usmażony na oleju w panierce z bułki tartej - duża temperatura, krótkie smażenia, kładziemy na sałatę,
d) ser typu blue, plaster, kładziemy na filet,
e) pomidor, dwa plastry, na ser,
f) cebula, dwa krążki na pomidor i całość przykrywamy górą ciabatty.
Przebijamy szpikulcem coby nie latało i od góry zdobimy korniszonem.
Sałata, pomidor i ogórek własnego chowu wystarczają za cały sos, nie trzeba niczym polewać, i tak pocieknie między paluchami.
Co prawda lekko niewege pozycja, ale dziś się na nią skuszę, na kolację.
Smacznego.
Niestety, 800 kcal, przy bułce własnego wypieku można zbić do 600.
Okoń z jeziora 5 km ode mnie.
Bierzemy:
a) ciabattę - kroimy na pół, dół smarujemy musztardą, górę majonezem,
b) liść sałaty, kładziemy na dolnej połówce,
c) odskórowany filet z okonia, usmażony na oleju w panierce z bułki tartej - duża temperatura, krótkie smażenia, kładziemy na sałatę,
d) ser typu blue, plaster, kładziemy na filet,
e) pomidor, dwa plastry, na ser,
f) cebula, dwa krążki na pomidor i całość przykrywamy górą ciabatty.
Przebijamy szpikulcem coby nie latało i od góry zdobimy korniszonem.
Sałata, pomidor i ogórek własnego chowu wystarczają za cały sos, nie trzeba niczym polewać, i tak pocieknie między paluchami.
Co prawda lekko niewege pozycja, ale dziś się na nią skuszę, na kolację.
Smacznego.
Niestety, 800 kcal, przy bułce własnego wypieku można zbić do 600.
Okoń z jeziora 5 km ode mnie.
Manson.
Mogę przyjechać w najbliższą sobotę późnym wieczorem.
Zostać do południa niedzieli. (śpię ze sforą)
Warunek jeden.
Jedzie ze mną Pani Anna.
I jej pies.
Inaczej nie.
Chołotę możemy zabrać ze sobą.
Z chołotą to żart.
ps. Kupiłem jej dziś jedną czekoladę belgijską.
Nie daje się przekupić.
Boi się.
Nie wiem czy Ciebie, sfory, lasu czy grzybów.
Daj Braciszku cynę jak wyglądasz z wolnym czasem.
Mogę przyjechać w najbliższą sobotę późnym wieczorem.
Zostać do południa niedzieli. (śpię ze sforą)
Warunek jeden.
Jedzie ze mną Pani Anna.
I jej pies.
Inaczej nie.
Chołotę możemy zabrać ze sobą.
Z chołotą to żart.
ps. Kupiłem jej dziś jedną czekoladę belgijską.
Nie daje się przekupić.
Boi się.
Nie wiem czy Ciebie, sfory, lasu czy grzybów.
Daj Braciszku cynę jak wyglądasz z wolnym czasem.
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."
Charles Bukowski.
Charles Bukowski.
No to humus:
a) odsączona ciecierzyca z puszki - tak na początek, bo suszoną trochę się gotuje, nie wywalamy wody z zalewy, przyda się, jakby humus wyszedł nam za gęsty,
b) czosnek ząbek+, ja lubię kilka ząbków,
c) pasta tahini 2-3 łyżki, można zrobić samemu wrzucając do blendera parę łyżek sezamu,
d) pół papryczki habanero, można nie dawać jak kto nie lubi kopa,
całość do blendera i miksujemy do konsystencji gęstej śmietany, dolewając wodę z zalewy i/lub sok z cytryny.
No i gotowe. Albo jako smarowidło do kanapek zamiast masła czy twarożku, albo jak dip do maczania świeżych warzywek w postaci marchewek, ogórka, pomidorów, selera i co tam kto wymyśli. Ze strączkowych a więc dla organizmu bardzo bardzo. W pojemniczku w lodówce wytrzyma tydzień.
Powiem Wam, że uwielbiam gotować. I nie wiem, jak można to traktować jako karę. To przecież super jest :)
a) odsączona ciecierzyca z puszki - tak na początek, bo suszoną trochę się gotuje, nie wywalamy wody z zalewy, przyda się, jakby humus wyszedł nam za gęsty,
b) czosnek ząbek+, ja lubię kilka ząbków,
c) pasta tahini 2-3 łyżki, można zrobić samemu wrzucając do blendera parę łyżek sezamu,
d) pół papryczki habanero, można nie dawać jak kto nie lubi kopa,
całość do blendera i miksujemy do konsystencji gęstej śmietany, dolewając wodę z zalewy i/lub sok z cytryny.
No i gotowe. Albo jako smarowidło do kanapek zamiast masła czy twarożku, albo jak dip do maczania świeżych warzywek w postaci marchewek, ogórka, pomidorów, selera i co tam kto wymyśli. Ze strączkowych a więc dla organizmu bardzo bardzo. W pojemniczku w lodówce wytrzyma tydzień.
Powiem Wam, że uwielbiam gotować. I nie wiem, jak można to traktować jako karę. To przecież super jest :)
C, a może ten dżamper zrobisz u siebie?
Dla wszystkich bliżej, a ja bym chętnie poznał panie :)
Bo jak się przytargasz w sobotę wieczorem to znaczy najesz się, napijesz, pójdziesz spać, potem połazić po lesie, potem się pożegnasz i pojedziesz, a ja będę za kucharkę i donosiciela piwa :) W sumie wolałbym, żebyś to Ty koło mnie skakał :)
Dla wszystkich bliżej, a ja bym chętnie poznał panie :)
Bo jak się przytargasz w sobotę wieczorem to znaczy najesz się, napijesz, pójdziesz spać, potem połazić po lesie, potem się pożegnasz i pojedziesz, a ja będę za kucharkę i donosiciela piwa :) W sumie wolałbym, żebyś to Ty koło mnie skakał :)
Powiem uczciwie, że nie poważam kupowania przetworzonego pożywienia. Owszem, wiem, że czasem trzeba albo wygodnie. Ale warto mieć świadomość, że to nie jest prawdziwa żywność.
Z olbrzymią przyjemnością odkrywam stare sposoby produkowania i konserwowania żywności, chętnie poznaję dokonania innych nacji. To niesamowity świat ludowych mądrości, w obecnych czasach zapomnianych i wyśmiewanych.
Dlatego kiszę, marynuję, pasteryzuję, suszę i mrożę. No i jeszcze warzę :)
Z mojego subiektywnego punktu widzenia wolę słoiczek domowej pasty warzywnej niż wypasiona czekoladę od Lindta.
Ostatnio gadałem z naszą sklepową,we wsi jest jeszcze 6 starych babek, co same pieką placek na niedzielę, reszta zamawia w sklepie.
Edit: idę popatrzeć, jak Michelle Rodriguez broni Ziemi przed kosmitami.
Z olbrzymią przyjemnością odkrywam stare sposoby produkowania i konserwowania żywności, chętnie poznaję dokonania innych nacji. To niesamowity świat ludowych mądrości, w obecnych czasach zapomnianych i wyśmiewanych.
Dlatego kiszę, marynuję, pasteryzuję, suszę i mrożę. No i jeszcze warzę :)
Z mojego subiektywnego punktu widzenia wolę słoiczek domowej pasty warzywnej niż wypasiona czekoladę od Lindta.
Ostatnio gadałem z naszą sklepową,we wsi jest jeszcze 6 starych babek, co same pieką placek na niedzielę, reszta zamawia w sklepie.
Edit: idę popatrzeć, jak Michelle Rodriguez broni Ziemi przed kosmitami.
Mansonie ,dobry człowieku,już Ciebie polubiłam :)...przepisy wklejam do prywatnej książki kucharskiej i na pewno wypróbuję aczkolwiek z okonkiem będzie problem bo na dalekiej północy brak tych cudowności;)....humus,mniam,lubię:)....i druga sprawa...nienawidzę jedzenia przetworzonego,proste ale własne to jest to!!!...a i cenię kuchnie regionalne i przepisy od przysłowiowej babci:)
i trzecia sprawa....gdybyście zechcieli spędzić ze mną i Vilette trochę czasu w naszym uroczym miasteczku byłoby bardzo miło:)...na naszym rynku mają pysznościowe lody:)...pani Aniu,byłoby miło poznać Panią,na pewno jedno nas łączy,a co,to już przy spotkaniu;)
i trzecia sprawa....gdybyście zechcieli spędzić ze mną i Vilette trochę czasu w naszym uroczym miasteczku byłoby bardzo miło:)...na naszym rynku mają pysznościowe lody:)...pani Aniu,byłoby miło poznać Panią,na pewno jedno nas łączy,a co,to już przy spotkaniu;)
Inko, co by nie było za cukierkowo, przybije Wam (Tobie i Vi) po piąteczce ;))))
A tak na serio, to sama widzisz, że mi Arta trudno zawlec do kina czy gdziekolwiek, choć mieszka dwa rzuty czerwonym beretem ode mnie a co dopiero do W.. Toż to koniec Polski prawie ;)))) Ja od września do czerwca w tygodniu po kilkanaście godzin dziennie pracuję, soboty na rybach, czasem też w pracy a niedziele też zazwyczaj zajęte. Latem za to mam dużo czasu i wtedy mogę wszystko. :)))
A tak na serio, to sama widzisz, że mi Arta trudno zawlec do kina czy gdziekolwiek, choć mieszka dwa rzuty czerwonym beretem ode mnie a co dopiero do W.. Toż to koniec Polski prawie ;)))) Ja od września do czerwca w tygodniu po kilkanaście godzin dziennie pracuję, soboty na rybach, czasem też w pracy a niedziele też zazwyczaj zajęte. Latem za to mam dużo czasu i wtedy mogę wszystko. :)))
Michelle uratowała świat, znowu, czekam, aż którymś razem jej nie wyjdzie :)
Ja sądzę, że będę w W w następny czwartek przelotem. Ale dla mnie wieczorne meetingi nie teges, bo mam trochę spraw do zrobienia w domu, jak to aspi. Nie mogę wyjść poza rutynę bo się pogubię. Nawet jeżeli udałoby mi się pozbyć wolontariatu, to najpóźniej o 18 musiałbym spadać. A gdybym nie miał sobie komplikować dnia z wolnym to o 14. Czy z tym da się coś ustawić???
Ja sądzę, że będę w W w następny czwartek przelotem. Ale dla mnie wieczorne meetingi nie teges, bo mam trochę spraw do zrobienia w domu, jak to aspi. Nie mogę wyjść poza rutynę bo się pogubię. Nawet jeżeli udałoby mi się pozbyć wolontariatu, to najpóźniej o 18 musiałbym spadać. A gdybym nie miał sobie komplikować dnia z wolnym to o 14. Czy z tym da się coś ustawić???
Nie gadaj Majka, czytaj, czytanie ma przyszłość :)
A właśnie, nie czuj się wielce wyróżniony C, Majka też zna drogę w moje ostępy kieby co.
Dzisiaj faszerowane papryki.
Najpierw sos: przesmażamy na oliwie cebulę pokrojoną w kostkę, startą cukinię i pokrojone pomidory. Można dodać inne starte warzywa.
Potem farsz: przesmażamy na oliwie cebulę, pokrojone grzyby (ja dzisiaj zebrałem rydze, maślaki, purchawki, gołąbki i opieńki - pierwsza kępa w tym sezonie) i zieleninę, natka jest w sam raz.
Gotujemy na sypko pęczak.
Mieszamy pęczak z usmażonymi grzybami, można dodać pokrojonej w drobną kostkę mozzarelli lub startego parmezanu.
Paprykom (ja używam białej, po ugotowaniu skórka jest niewyczuwalna) odcinamy nasady, wydłubujemy pestki i napełniamy farszem. Zamykamy nasadą i układamy w sosie w pojemniku do zapiekania. 30 min w 160 st. będzie dobrze.
Smacznego.
A właśnie, nie czuj się wielce wyróżniony C, Majka też zna drogę w moje ostępy kieby co.
Dzisiaj faszerowane papryki.
Najpierw sos: przesmażamy na oliwie cebulę pokrojoną w kostkę, startą cukinię i pokrojone pomidory. Można dodać inne starte warzywa.
Potem farsz: przesmażamy na oliwie cebulę, pokrojone grzyby (ja dzisiaj zebrałem rydze, maślaki, purchawki, gołąbki i opieńki - pierwsza kępa w tym sezonie) i zieleninę, natka jest w sam raz.
Gotujemy na sypko pęczak.
Mieszamy pęczak z usmażonymi grzybami, można dodać pokrojonej w drobną kostkę mozzarelli lub startego parmezanu.
Paprykom (ja używam białej, po ugotowaniu skórka jest niewyczuwalna) odcinamy nasady, wydłubujemy pestki i napełniamy farszem. Zamykamy nasadą i układamy w sosie w pojemniku do zapiekania. 30 min w 160 st. będzie dobrze.
Smacznego.
Oj tak:)...będę papugować po Mansonie obiadki:D...fakt,że moje składniki nie będą identyczne,niestety:(...ale ogólnie powinno być nieźle:)...mam chociaż z głowy problem wymyślania obiadu...Manson,jesteś Wielki;)...i masz u mnie nieprzyzwoicie kaloryczny deser z pewnej cukierni w mieście W(Vilette,Ty przy okazji też;)
Manson to kiedy?
25 wrzesień?
Bo ja już nie śledzę Waszych wypocin.
Nie mam czasu.
Kiedy! do diabła starego!
Mogę zajechać na kilka godzin w tygodniu (będzie to ciężkie bo tylko niedziele mam wolne i poświęcam je mojej Mamie)
Wezmę wolne.
Warunek jeden - Pani Ania jedzie ze mną. Albo ja z Nią.
Jak nie to nie. (dokupię czekolady Jej)
W takim razie to będzie Jej wina ;)
Że przeoczy coś czego nie powinna.
Nie powinna.
Pomóż mnie Ją przekonać.
I napisz kiedy Wy to planujecie.
Jak masz jakiś sprawny rower to myknę po świeże ryby.
Do tamtej wiochy przez las.
Chyba że nie.
Tak naprawdę to chcę tylko zobaczyć Cię i sforę i...
Modrzewie też.
25 wrzesień?
Bo ja już nie śledzę Waszych wypocin.
Nie mam czasu.
Kiedy! do diabła starego!
Mogę zajechać na kilka godzin w tygodniu (będzie to ciężkie bo tylko niedziele mam wolne i poświęcam je mojej Mamie)
Wezmę wolne.
Warunek jeden - Pani Ania jedzie ze mną. Albo ja z Nią.
Jak nie to nie. (dokupię czekolady Jej)
W takim razie to będzie Jej wina ;)
Że przeoczy coś czego nie powinna.
Nie powinna.
Pomóż mnie Ją przekonać.
I napisz kiedy Wy to planujecie.
Jak masz jakiś sprawny rower to myknę po świeże ryby.
Do tamtej wiochy przez las.
Chyba że nie.
Tak naprawdę to chcę tylko zobaczyć Cię i sforę i...
Modrzewie też.
Aha.
To mam trochę czasu na to, aby przekonać Panią Annę.
Neee?
Jak z W. będziecie lecieć w bory to mogę być tam, gdzie Brodacz dał mi pierwszego czeskiego Primatora. On wie gdzie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na stacji.
O ile Anka się zgodzi.
Jedziesz ul. morską z W. mijasz granice Rumi i Gdyni (psy często tam stoją znaczy coś co zwą policją) po prawo Bodega pod lasem biała elewqacja zaraz po lewo stacja benyznowa.(od Bodegi 200 metrów) światła sygnalizacyjne. w lewą stronę zawracasz 180 stopni (robisz nawrotkę .100 metrów i w prawo na stację
Tam będę.
O ile Będzie Ann
Jak nie to nie.
Skomplikowane?
Nie bardziej niż pani Ania.
Pomóżcie ją przekonać.
ps. Mason jak co transport mamy. Jak się zgodzi lecimy. Na parę godzin.
Mobilność GUT.
To mam trochę czasu na to, aby przekonać Panią Annę.
Neee?
Jak z W. będziecie lecieć w bory to mogę być tam, gdzie Brodacz dał mi pierwszego czeskiego Primatora. On wie gdzie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na stacji.
O ile Anka się zgodzi.
Jedziesz ul. morską z W. mijasz granice Rumi i Gdyni (psy często tam stoją znaczy coś co zwą policją) po prawo Bodega pod lasem biała elewqacja zaraz po lewo stacja benyznowa.(od Bodegi 200 metrów) światła sygnalizacyjne. w lewą stronę zawracasz 180 stopni (robisz nawrotkę .100 metrów i w prawo na stację
Tam będę.
O ile Będzie Ann
Jak nie to nie.
Skomplikowane?
Nie bardziej niż pani Ania.
Pomóżcie ją przekonać.
ps. Mason jak co transport mamy. Jak się zgodzi lecimy. Na parę godzin.
Mobilność GUT.
No ja z kolei na pewno tak, ale chyba raczej urokliwą trasą przez Szemud, Kielno, Przodkowo, Kartuzy itd ...
W W umówiliśmy się na godzinkę babskiego pitu pitu i to jest ok, jak dziewczyny zapraszają to wpadajcie, godzinkę nawet taki introwertyk jak ja wytrzyma. Zresztą z niewysłowiona przyjemnością poddaje się dyktatowi W-wianek :) To one rządzą u siebie :)
Kolacja:
Tak się ciekawie zdarzyło, że wszystkie biedronki i lidle obrodziły figami, i to w całkiem fajoskich cenach. Bierzemy dorodną figę, obcinamy jej nasadę i przecinamy na krzyż, tak do połowy wysokości. Następnie łapiemy od dołu i jak w starożytnej zabawce piekło-niebo naciskamy, aby sie otworzyła od góry. W pozyskane tym sposobem rozchylenie wkładamy kawałek twardego sera koziego. Można posypać słonecznikiem lub pinią. Zapiekamy figę z serem aż ser zacznie płynąć. Po wyjęciu oblewamy łyżeczką płynnego prawdziwego miodu. Smacznego. Deser godny królewskiego podniebienia.
W W umówiliśmy się na godzinkę babskiego pitu pitu i to jest ok, jak dziewczyny zapraszają to wpadajcie, godzinkę nawet taki introwertyk jak ja wytrzyma. Zresztą z niewysłowiona przyjemnością poddaje się dyktatowi W-wianek :) To one rządzą u siebie :)
Kolacja:
Tak się ciekawie zdarzyło, że wszystkie biedronki i lidle obrodziły figami, i to w całkiem fajoskich cenach. Bierzemy dorodną figę, obcinamy jej nasadę i przecinamy na krzyż, tak do połowy wysokości. Następnie łapiemy od dołu i jak w starożytnej zabawce piekło-niebo naciskamy, aby sie otworzyła od góry. W pozyskane tym sposobem rozchylenie wkładamy kawałek twardego sera koziego. Można posypać słonecznikiem lub pinią. Zapiekamy figę z serem aż ser zacznie płynąć. Po wyjęciu oblewamy łyżeczką płynnego prawdziwego miodu. Smacznego. Deser godny królewskiego podniebienia.
Nie wiem o czym piszecie.
Ale jak nie ruszycie d*pska do Mansona to... to wiele stracicie.
Życie jest zbyt krótkie, żeby nie poznać mansonowego lasu.
Pisze to koleś który zwiedził do 25 roku życia pół świata.
i poznał mnóstwo ludzi.
Dowodził ludzmi.
Mnie to wystarczy, że mam wspomnienie mansonowego jakby to określić?
No Mansonowego......................
Dobra.
Mam dwóch PRZYJACIÓŁ.
Jeden mieszka w Hollandi.
Drugi w lesie.
Iglastym.
Ale jak nie ruszycie d*pska do Mansona to... to wiele stracicie.
Życie jest zbyt krótkie, żeby nie poznać mansonowego lasu.
Pisze to koleś który zwiedził do 25 roku życia pół świata.
i poznał mnóstwo ludzi.
Dowodził ludzmi.
Mnie to wystarczy, że mam wspomnienie mansonowego jakby to określić?
No Mansonowego......................
Dobra.
Mam dwóch PRZYJACIÓŁ.
Jeden mieszka w Hollandi.
Drugi w lesie.
Iglastym.
Podołasz, podołasz, leśni nie pękają. Jak się nie opłaca.
A propos, tłumy ludzi hasają po lesie. Noszą ze sobą wiadra i koszyki pełne leśnego świeżego powietrza :) Dzisiaj zwoziłem drewno to każdego pytałem jaki im idzie, ale machali tylko łapkami z rezygnacją i mówili, że za sucho i kiepsko. I faktycznie, jakoś przystopowało z grzybkami u mnie. Nawet mi się dzisiaj rano nie chciało iść. Efekt taki, że pojechałem do rybaka i przytargałem świeżo nałowionych płoci.
Teraz idę na kolację (zapiekany kozi ser w figach) i obejrzeć Gruppenfurera Wolfa. A jak wrócę to zapodam Wam przepis do tych płotek. Możecie zgadywać, co na nich upichcę :)
A propos, tłumy ludzi hasają po lesie. Noszą ze sobą wiadra i koszyki pełne leśnego świeżego powietrza :) Dzisiaj zwoziłem drewno to każdego pytałem jaki im idzie, ale machali tylko łapkami z rezygnacją i mówili, że za sucho i kiepsko. I faktycznie, jakoś przystopowało z grzybkami u mnie. Nawet mi się dzisiaj rano nie chciało iść. Efekt taki, że pojechałem do rybaka i przytargałem świeżo nałowionych płoci.
Teraz idę na kolację (zapiekany kozi ser w figach) i obejrzeć Gruppenfurera Wolfa. A jak wrócę to zapodam Wam przepis do tych płotek. Możecie zgadywać, co na nich upichcę :)
Pamiętajcie o jednym.
Zmieniam zdanie w ostatniej chwili.
Czasem.
Hazardziści tak mają.
ps. Pani Ania zrobiła mi dziś takie schabowe, że Manson by nie podołał.
Chyba. (bo On mimo, że nie nje mięsa rozbiera sarny i gotuje na węch)
Pisze zupełnie trzeźwy i serio.
Peree z czosnkiem poezja.
I Ona gada, że nie potrafi gotować.
W takim razie Manson też nie umie.
Zmieniam zdanie w ostatniej chwili.
Czasem.
Hazardziści tak mają.
ps. Pani Ania zrobiła mi dziś takie schabowe, że Manson by nie podołał.
Chyba. (bo On mimo, że nie nje mięsa rozbiera sarny i gotuje na węch)
Pisze zupełnie trzeźwy i serio.
Peree z czosnkiem poezja.
I Ona gada, że nie potrafi gotować.
W takim razie Manson też nie umie.
No to Inka skup się, dzisiaj będzie pracowicie, bo robimy azjatycki rosół rybny:
a) najsampierw ryby, ja używam świeżych płotek, ale równie dobrze można użyć ryb mrożonych albo morskich, chociaż w przypadku morskich przepis brzmi trochę inaczej - tak więc dzisiaj na słodkowodnych,
b) nikt nie lubi w rybach ości, chociaż Azjaci nie uznają zup na filetach, ości muszą być i już bo zupa smaczniejsza, ale my zrobimy inaczej, najpierw robimy wywar, oczyszczone tuszki (chętnie też głowy rybie) zalewamy zimną woda i bąbelkujemy nieśpiesznie i nie krótko,
c) po ostudzeniu wywaru rybnego cedzimy go, bulion do gara, a ryby do obrania, obrane mięsko bez ości też do gara, dość męczące zadanie to obieranie ugotowanych rybek,
d) dodajemy pokrojone w słupki warzywa okopowe, cebulę w piórka, pokrojony w drobna kostkę korzeń imbiru, posiekana papryczkę chili,
e) zagotowujemy całość, po czym wyłączamy i pozostawiamy w cieple,
f) po pewnym czasie zagotowujemy znowu dodając kiszonego ogórka pokrojonego w słupki oraz garść wodorostów wakame, choć mogą też być nori lub kombu,
g) po zagotowaniu wyłączamy i jest.
Myki:
1) na etapie gotowania dodajemy przekrojona na pół cebulę, uprzednio opaloną na ogniu na czarno, potem ją wywalimy,
2) doprawiamy sosem rybnym (łyżka+) oraz zamiast soli sosem sojowym jasnym (łyżka 3+),
3) posiekany czosnek jest ok,
4) ja dorzuciłem parę liści limonki kaffir.
Wersja z rybami morskimi polega na tym, że bulion gotujemy na warzywach, a rybę morską obsmażamy na oleju z użyciem skrobi ziemniaczanej miast mąki i tak usmażoną na etapie końcowym dodajemy do bulionu.
Podajemy następująco:
a) najpierw wkładamy do miseczki makaron ryżowy lub sojowy (wrzucić do miski i zalać na 10 min gorąca wodą i gotowy),
b) na makaron kładziemy coś do chrupania - kiełki soi albo inne,
c) całość zalewamy gorącą zupą,
d) posypujemy po wierzchu posiekaną dymką tudzież prażonym sezamem.
Smacznego. Azjaci jedzą zupę pałeczkami wciągając makaron i siorbiąc smakowicie.
a) najsampierw ryby, ja używam świeżych płotek, ale równie dobrze można użyć ryb mrożonych albo morskich, chociaż w przypadku morskich przepis brzmi trochę inaczej - tak więc dzisiaj na słodkowodnych,
b) nikt nie lubi w rybach ości, chociaż Azjaci nie uznają zup na filetach, ości muszą być i już bo zupa smaczniejsza, ale my zrobimy inaczej, najpierw robimy wywar, oczyszczone tuszki (chętnie też głowy rybie) zalewamy zimną woda i bąbelkujemy nieśpiesznie i nie krótko,
c) po ostudzeniu wywaru rybnego cedzimy go, bulion do gara, a ryby do obrania, obrane mięsko bez ości też do gara, dość męczące zadanie to obieranie ugotowanych rybek,
d) dodajemy pokrojone w słupki warzywa okopowe, cebulę w piórka, pokrojony w drobna kostkę korzeń imbiru, posiekana papryczkę chili,
e) zagotowujemy całość, po czym wyłączamy i pozostawiamy w cieple,
f) po pewnym czasie zagotowujemy znowu dodając kiszonego ogórka pokrojonego w słupki oraz garść wodorostów wakame, choć mogą też być nori lub kombu,
g) po zagotowaniu wyłączamy i jest.
Myki:
1) na etapie gotowania dodajemy przekrojona na pół cebulę, uprzednio opaloną na ogniu na czarno, potem ją wywalimy,
2) doprawiamy sosem rybnym (łyżka+) oraz zamiast soli sosem sojowym jasnym (łyżka 3+),
3) posiekany czosnek jest ok,
4) ja dorzuciłem parę liści limonki kaffir.
Wersja z rybami morskimi polega na tym, że bulion gotujemy na warzywach, a rybę morską obsmażamy na oleju z użyciem skrobi ziemniaczanej miast mąki i tak usmażoną na etapie końcowym dodajemy do bulionu.
Podajemy następująco:
a) najpierw wkładamy do miseczki makaron ryżowy lub sojowy (wrzucić do miski i zalać na 10 min gorąca wodą i gotowy),
b) na makaron kładziemy coś do chrupania - kiełki soi albo inne,
c) całość zalewamy gorącą zupą,
d) posypujemy po wierzchu posiekaną dymką tudzież prażonym sezamem.
Smacznego. Azjaci jedzą zupę pałeczkami wciągając makaron i siorbiąc smakowicie.
Mansonie.....o matko kochana!!!...ja nie wiem czy sprostam:)...to jest niezłe wyzwanie dla mnie...raczej będzie z ryb morskich także wielkie dzięki że podałeś dwie wersje...nigdy nie gotowałam zupy rybnej więc czas najwyższy spróbować:)... i poczęstuję nią Vilette bo obiecała pisać recenzje:)
Panie C....ależ pan przekorny;)i zmienny,i pewnie nieprzewidywalny,a może nas zaskoczysz?;):P
Panie C....ależ pan przekorny;)i zmienny,i pewnie nieprzewidywalny,a może nas zaskoczysz?;):P
Zagram Wam, bo nie wiem, czy zaglądacie do Duszy Muzycznej.Moi ulubieńcy :
http://www.youtube.com/watch?v=_Mzklb9nkXM
http://www.youtube.com/watch?v=_Mzklb9nkXM
Ja staram się raz w tygodniu przygotować papryki faszerowane. Ale swoim przepisem (tzn nie jest przeze mnie wymyślony a otrzymany od kogoś gdzieś z południa Europy). Faszerowane papryki pieke w piekarniku, aż blonka na skórce w niektórych miejscach zrobi się czarna.
Dziś nie piękę i póki co nie gotuję. Nie ma gazu. Czy to po wczorajszym meczu?
Jeden z moich lęków, które mnie prześladuja.
Następuje dzień, w którym (w jakiś tam obojętnie jaki sposób) braknie gazu, pradu, ropy.
I tu moja wyobraznia zaczyna szaleć. Nawet już horrorów nie potrzebuję.
Dziś nie piękę i póki co nie gotuję. Nie ma gazu. Czy to po wczorajszym meczu?
Jeden z moich lęków, które mnie prześladuja.
Następuje dzień, w którym (w jakiś tam obojętnie jaki sposób) braknie gazu, pradu, ropy.
I tu moja wyobraznia zaczyna szaleć. Nawet już horrorów nie potrzebuję.
Ryż jest dobry. Prawie w każdej postaci (teraz np przypomniały mi sie gołąbki w lisciach winogron z farszem z ryżu, rodzynek i smażonej cebuli- pycha).
Natomiast pęczak jest dla mnie nie do zjedzenia. Oczywiście jakbym żyła gdzieś gdzie nie ma co jeść i miała do wyboru potrawke z dziecka sasiada ("czarna ksiega komunizmu") to opychałabym sie pęczakiem.
A teraz pieke na czarno paprykę. Na szczęscie piekarnik mam elektryczny, a prąd wciąż mamy, w przeciwieństwie do gazu.
Natomiast pęczak jest dla mnie nie do zjedzenia. Oczywiście jakbym żyła gdzieś gdzie nie ma co jeść i miała do wyboru potrawke z dziecka sasiada ("czarna ksiega komunizmu") to opychałabym sie pęczakiem.
A teraz pieke na czarno paprykę. Na szczęscie piekarnik mam elektryczny, a prąd wciąż mamy, w przeciwieństwie do gazu.
Zrobiłam!!!....właśnie kończę moją porcję,jest tak syta,że ledwo dojadam jedną paprykę,uff....wiedziałam,że połączenie tego wszystkiego co napisałeś Mansonie będzie kulinarnym odlotem;)...ale,że robiłam pierwszy raz więc wiem co i jak...bo...znacznie więcej sosu muszę robić,można dodać soku pomidorowego...no i powinnam chyba przykryć w trakcie pieczenia....ale ogólnie rewelacja!!!...nie miałam sera więc go nie było ale następnym razem będzie:)....dzięki na ten przepis
Pęczak właściwie nie był mi znany;)....jest rewelacyjny!!!
Ryż jest mi znany i też go lubię,bardzo,na słodko i na pikantnie:)...natomiast pęczak to nowość i bardzo mnie zachwycił...
Papryka na czarno...hmm...nie próbowałam więc nie mam zdania...
próbowałam gołąbków po kaszubsku czyli smażonych na patelni a potem duszonych w tym wszystkim,dla mnie zdecydowanie za ciężkie i za tłuste ale co człowiek to smak:)
Pęczak właściwie nie był mi znany;)....jest rewelacyjny!!!
Ryż jest mi znany i też go lubię,bardzo,na słodko i na pikantnie:)...natomiast pęczak to nowość i bardzo mnie zachwycił...
Papryka na czarno...hmm...nie próbowałam więc nie mam zdania...
próbowałam gołąbków po kaszubsku czyli smażonych na patelni a potem duszonych w tym wszystkim,dla mnie zdecydowanie za ciężkie i za tłuste ale co człowiek to smak:)
To fajnie, że Ci Inka przypasowało :)
Ja też dzisiaj mam na obiad zapiekane papryki z pęczakiem.
Równie dobrze zamiast pęczaku sprawdza się ryż, albo kasza jaglana, natomiast z kaszą gryczaną obowiązkowo trzeba dodać sera typu blue (dorblu, lazur, rokfor).
Sos w sumie każdy musi po swojemu, ja teraz wolę bardziej wodniste, z świeżych pomidorów, ale zimą dodaję także przecier pomidorowy.
No i w moim żarciu obowiązkowo jakaś chili, brak kopa w jedzeniu odbiera mu połowę świetności :)
A po niedzieli kupię worek papryki i narobię sobie na zimę pasty, a co tam.
Ja też dzisiaj mam na obiad zapiekane papryki z pęczakiem.
Równie dobrze zamiast pęczaku sprawdza się ryż, albo kasza jaglana, natomiast z kaszą gryczaną obowiązkowo trzeba dodać sera typu blue (dorblu, lazur, rokfor).
Sos w sumie każdy musi po swojemu, ja teraz wolę bardziej wodniste, z świeżych pomidorów, ale zimą dodaję także przecier pomidorowy.
No i w moim żarciu obowiązkowo jakaś chili, brak kopa w jedzeniu odbiera mu połowę świetności :)
A po niedzieli kupię worek papryki i narobię sobie na zimę pasty, a co tam.
Chłopcy w tym wieku to mali rycerze ;)
Tak przy okazji. Ostatnio zasłyszana rozmowa 4 latków. Dziewczynka i chłopiec.
- A ty jesteś dziewczynką czy chłopcem, bo masz różową szczoteczkę do zębów?- pyta dziewczynka.
- Chłopakiem jestem. Mama mi taką kupiła... - odpowiada chłopiec.
- To twoja mama nie wie, że różowe szczoteczki są dla dziewczyn- kontynuuje dziewczynka- musisz jej powiedzieć.
Tak przy okazji. Ostatnio zasłyszana rozmowa 4 latków. Dziewczynka i chłopiec.
- A ty jesteś dziewczynką czy chłopcem, bo masz różową szczoteczkę do zębów?- pyta dziewczynka.
- Chłopakiem jestem. Mama mi taką kupiła... - odpowiada chłopiec.
- To twoja mama nie wie, że różowe szczoteczki są dla dziewczyn- kontynuuje dziewczynka- musisz jej powiedzieć.
Siema.
Wiecie, gdzie chciałbym pojechać?
Na Syberię.
Pisałem.
A później do Florencji - NIGDY NIE BYŁEM W MIEŚCIE GDZIE WYMYŚLONO LODY. Chodzi o mrożone lody. (nie tylko lody stworzono w tym mieście)
Chyba polowa XVIw to była - czy oni mieli wtedy zamrażarki?
Wiecie, gdzie chciałbym pojechać?
Na Syberię.
Pisałem.
A później do Florencji - NIGDY NIE BYŁEM W MIEŚCIE GDZIE WYMYŚLONO LODY. Chodzi o mrożone lody. (nie tylko lody stworzono w tym mieście)
Chyba polowa XVIw to była - czy oni mieli wtedy zamrażarki?
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."
Charles Bukowski.
Charles Bukowski.
Forum działa terapeutycznie?
Serio odkryliście to to teraz? hle hle hle
Vilette nie poznałaś żadnego Włocha czy włoska?
E tam ;)))
Mówcie sobie co tam sobie chcecie, albo piszcie.
Najlepsze smakowo lody i największe (bo byłem mały) to były w oliwie przy stacji skm przy zajezdni. Kręcone z maszyny, włoskie właśnie. Gęste, mięsiste, różowo-białe z boku głębokie bruzdy i dwa wafle. Duży wafel normalnie zalany lodem (z maszyny), mały spiczasty też zalany jako czapa. Dwa wafle od góry i dołu. I ciap!!!! jeden na drugi.
Mały wafelek na górze.
Kręciła je uśmiechnięta pani. Przemiła pani. Dziś pracuje też. We Wrzeszczu w budzie z zapiekankami. I wiecie co? dalej się uśmiecha. Po 20 latach.
Ona uśmiecha się jak wariatka do każdego absolutnie.
Nie jadam w budach, a ona ma podłe i zapiekani i hamburgery w dodatku, jednak kupuję gdy idę coś. Aby ją zobaczyć. Nie. Nie ją. ten uśmiech. To nie uśmiech to rozbawienie.
Mówią na nią babcia czy jakoś tak.
Wrzeszcz ma własną terminologię jeśli idzie o nazwę.
Nie wrzeszcz tylko langfuhr Gdańsk to niemieckie miasto architektonicznie w sporej części więc użyję tej nazwy.
Ona mnie poznała po wielu latach. 20?
Ta kobieta
Serio odkryliście to to teraz? hle hle hle
Vilette nie poznałaś żadnego Włocha czy włoska?
E tam ;)))
Mówcie sobie co tam sobie chcecie, albo piszcie.
Najlepsze smakowo lody i największe (bo byłem mały) to były w oliwie przy stacji skm przy zajezdni. Kręcone z maszyny, włoskie właśnie. Gęste, mięsiste, różowo-białe z boku głębokie bruzdy i dwa wafle. Duży wafel normalnie zalany lodem (z maszyny), mały spiczasty też zalany jako czapa. Dwa wafle od góry i dołu. I ciap!!!! jeden na drugi.
Mały wafelek na górze.
Kręciła je uśmiechnięta pani. Przemiła pani. Dziś pracuje też. We Wrzeszczu w budzie z zapiekankami. I wiecie co? dalej się uśmiecha. Po 20 latach.
Ona uśmiecha się jak wariatka do każdego absolutnie.
Nie jadam w budach, a ona ma podłe i zapiekani i hamburgery w dodatku, jednak kupuję gdy idę coś. Aby ją zobaczyć. Nie. Nie ją. ten uśmiech. To nie uśmiech to rozbawienie.
Mówią na nią babcia czy jakoś tak.
Wrzeszcz ma własną terminologię jeśli idzie o nazwę.
Nie wrzeszcz tylko langfuhr Gdańsk to niemieckie miasto architektonicznie w sporej części więc użyję tej nazwy.
Ona mnie poznała po wielu latach. 20?
Ta kobieta
Panie C....ty już wstałeś czy jeszcze się nie położyłeś?;)
Zdarzają się takie "kwiatki" jak ta pani z Wrzeszcza i o dziwo,pewnie nie potrzebowała żadnych szkoleń,konferencji,przepisów żeby uśmiechać się do klientów:)....nie znoszę sztucznego uśmiechu,wyuczonego,wymuszonego przez procedury,nie lubię nadskakiwania,natręctwa i wmuszania mi do kupienia rzeczy,czy usługi,której nie chciałam...no dobra,koniec zrzędzenia;)
A ja pamiętam lody gałkowe,między dwoma wafelkami,płaskimi!!!...nie dało się tego normalnie zjeść,zawsze byłam upaprana;)...dla mnie wtedy to był raj:)
Zdarzają się takie "kwiatki" jak ta pani z Wrzeszcza i o dziwo,pewnie nie potrzebowała żadnych szkoleń,konferencji,przepisów żeby uśmiechać się do klientów:)....nie znoszę sztucznego uśmiechu,wyuczonego,wymuszonego przez procedury,nie lubię nadskakiwania,natręctwa i wmuszania mi do kupienia rzeczy,czy usługi,której nie chciałam...no dobra,koniec zrzędzenia;)
A ja pamiętam lody gałkowe,między dwoma wafelkami,płaskimi!!!...nie dało się tego normalnie zjeść,zawsze byłam upaprana;)...dla mnie wtedy to był raj:)
"Nie przy zajezdni od parku.
Za torami z drugiej strony."
To taka już starsza pani,jeżeli o tą samą chodzi.Jakiś czas temu miała na sprzedaż lodziarnie ,a teraz coś tam robią w tym miejscu.Ale te lody się nazywały chyba masłowe,babcia miała swoją recepturę i dużo sosów słodkich i dodatków do wyboru.
Za torami z drugiej strony."
To taka już starsza pani,jeżeli o tą samą chodzi.Jakiś czas temu miała na sprzedaż lodziarnie ,a teraz coś tam robią w tym miejscu.Ale te lody się nazywały chyba masłowe,babcia miała swoją recepturę i dużo sosów słodkich i dodatków do wyboru.
Jak nam się tak na wspominki zebrało to ja przypomniałam sobie pierwszą zjedzoną pizzę,nigdy potem nie czułam takiego smaku....a był to czas zatęchłej komuny a ta pizza to jak powiew z zachodu,w sumie z południa,krainy nieosiągalnej wtedy przeze mnie....takie to śmieszne wspominki:)...jedzeniowe.
Natomiast do zaczarowanej krainy dźwięków wprowadzał mnie co piątek swoją listą przebojów i aksamitnym głosem "Niedźwiedź" a Mann wrzucał ostrzejsze kawałki:)...
Natomiast do zaczarowanej krainy dźwięków wprowadzał mnie co piątek swoją listą przebojów i aksamitnym głosem "Niedźwiedź" a Mann wrzucał ostrzejsze kawałki:)...
Jak któren nie czytał Chandlera to się na tym filmie pogubi. Ja się pogubiłem za pierwszym razem i musiałem doczytać. I tytuł winien być "głęboki sen", bo po polsku umarli śpią głęboko, a nie wielko.
Niemniej dzięki za przegląd programu, chętnie zasiądę przed tv i sobie popatrzę, onegdaj Chandlera czytywałem namiętnie. I Bogart zawsze najbardziej mi pasował do Marlowe'a.
Niemniej dzięki za przegląd programu, chętnie zasiądę przed tv i sobie popatrzę, onegdaj Chandlera czytywałem namiętnie. I Bogart zawsze najbardziej mi pasował do Marlowe'a.
A ja "ukradłam" dziecku 3 filmy: "avatar", "nietykalni", "atlas chmur". Już je wcześniej widziałam, ale powoli zbliża się czas na powtórkę.
Z tym, że dziś to chyba spać pójdę, bo oczy zamykają mi się niewyobrażalnie.
Popołudnie miło spędziłam u psychiatry. Spokojnie, bez obaw. Nie jako pacjent. Jeszcze. Przemiła kobieta. Zasugerowała mi nieśmiało wizytę:-), tłumacząc, że osoby, mające taka sytuację jak ja potrzebują pomocy, aby po kilku, kilkunastu latach nie został z nich "strzęp człowieka". Kobieta pewnie się zna i ma doświadczenie w tych sprawach, jednak ja wciąąż uważam, że wystarczy mi zniknąć gdzieś na jakiś czas. To mi da siły, cierpliwość i miłość.
Z tym, że dziś to chyba spać pójdę, bo oczy zamykają mi się niewyobrażalnie.
Popołudnie miło spędziłam u psychiatry. Spokojnie, bez obaw. Nie jako pacjent. Jeszcze. Przemiła kobieta. Zasugerowała mi nieśmiało wizytę:-), tłumacząc, że osoby, mające taka sytuację jak ja potrzebują pomocy, aby po kilku, kilkunastu latach nie został z nich "strzęp człowieka". Kobieta pewnie się zna i ma doświadczenie w tych sprawach, jednak ja wciąąż uważam, że wystarczy mi zniknąć gdzieś na jakiś czas. To mi da siły, cierpliwość i miłość.
A najlepiej zrób zestawy tematyczne po pięć płytek, przygotuj jakiś kącik ze śpiworami do pokimania, trochę misek na czipsy i popkorn i udostępnij chatę, ja wjadę z skrzynką piwa, C z flachą i słoikami cukinii, Ania z przetworami, Inka z papryką i pstrągiem, ktoś tam z czymś jeszcze i maraton z piątku na sobotę, a potem powtórka z soboty na niedzielę :)
Wszystko Ci obejrzymy hue hue :)
Wszystko Ci obejrzymy hue hue :)
Panie M, ja to nawet żartem nigdzie nie wjezdzam. Mnie tłumy odstraszają (przerażają, zniechęcaja).
W końcu z jakiegoś powodu chodzę na spacer o 5 rano. Tzn teraz przesunęłam czas wyjścia z domu na 5. 15. Z tego samego powodu ciągną mnie te bagna nad biebrzą. Albo ewentualnie zamknąć się na tydzień u betlejemitek. Żeby dobrze usłyszeć siebie.
Ale przetwory mogę Wam dać. Szczególnie polecam moja lutenice.
W końcu z jakiegoś powodu chodzę na spacer o 5 rano. Tzn teraz przesunęłam czas wyjścia z domu na 5. 15. Z tego samego powodu ciągną mnie te bagna nad biebrzą. Albo ewentualnie zamknąć się na tydzień u betlejemitek. Żeby dobrze usłyszeć siebie.
Ale przetwory mogę Wam dać. Szczególnie polecam moja lutenice.
Łóżko pościelone. Ale pies był szybszy. Właściwie dobrze. Nagrzeje mi miejsce to go wyproszę. A jutro rano będę pachniała psem.
http://www.youtube.com/watch?v=Ib_eW9VSUwM
http://www.youtube.com/watch?v=Ib_eW9VSUwM
Piękny dziś spacer miałam. 5.20 wyszłam z domu. Las szumial i ciemno okropnie. Dzwieki zewsząd dochodzące zmuszały mnie abym co jakis czas przystanęła i wpatrywała się w ciemność, czy coś tam miedzy drzewami się nie czai. Potwór? Obcy? Coś? Zło?
Ciekawe, dlaczego człowiek boi się iść w ciemnościach przez las? A może to tylko ja się boję. Ale i tak każdego prawie dnia idę.
A na plaży niespodzianka. Sztorm. Fale tak hałasowały, że po nałożeniu kaptura moje uszy odczuły ulgę. W wielu miejscach plaża zalana po sama granicę z lasem. Aby przejść musiałam zdjąć buty i podwinąć spodnie. I tak trochę mnie zalało.
Za to pies byl chyba w psim raju. Rzucal sie w nadpływajace fale. Znikał pod woda, i radośnie pojawiał się przy mnie.
To był piekny spacer.
Ciekawe, dlaczego człowiek boi się iść w ciemnościach przez las? A może to tylko ja się boję. Ale i tak każdego prawie dnia idę.
A na plaży niespodzianka. Sztorm. Fale tak hałasowały, że po nałożeniu kaptura moje uszy odczuły ulgę. W wielu miejscach plaża zalana po sama granicę z lasem. Aby przejść musiałam zdjąć buty i podwinąć spodnie. I tak trochę mnie zalało.
Za to pies byl chyba w psim raju. Rzucal sie w nadpływajace fale. Znikał pod woda, i radośnie pojawiał się przy mnie.
To był piekny spacer.
Pani Anno, zazdroszczę odwagi. Las piękny jest ale ja się boję lasu. Właśnie tego potwora, obcego, cosia... Do tego kleszcze i dzikie zwierzęta i koniec. Nie chodzę do lasu w ogóle. No chyba, że w dużej grupie bo wtedy się czuję bezpieczniej. Bo głośniej i zwierzęta czmychają. A podobno lasu można się "nauczyć".
Inka, ale czy nie boisz sie iść w kompletnych ciemnościach? Kiedy drzewa wydają sie jedn aściana obok? Zewsząd dobiegaja skadinad piekne leśne odglosy, tyle, ze po ciemku są one calkiem inne niz za dnia.
Tez kocham las. Ale wyobraznia mi pracuje. Z tym, że moj strach to jedno a i tak chodzę.
Ludzi się nie boję. Zwierzat tez nie. Boje się tego czego nie ma.
Tak jak napisala mmmm. ZA duzo filmów, książek.
Tez kocham las. Ale wyobraznia mi pracuje. Z tym, że moj strach to jedno a i tak chodzę.
Ludzi się nie boję. Zwierzat tez nie. Boje się tego czego nie ma.
Tak jak napisala mmmm. ZA duzo filmów, książek.
Skoro potrafisz przezwyciężyć swój strach to jesteś Wielka:)...fakt,w ciemnym lesie wszystko jest inne,zmienia swój kształt,staje się groźne a dźwięki potęgują grozę;)....lekki strach w ciemnym lesie jest,na pewno,ale tak jak pisałam,prędzej człowiek zrobi krzywdę niż ciemny las...to jest przyroda ,która nie zabija bez potrzeby,tak to odbieram:)
mam "marzenia jesienno-złote" :-)
http://www.youtube.com/watch?v=4rqia82XoKI
http://www.youtube.com/watch?v=4rqia82XoKI
Pamiętam. Tylko po drodze muszę kupić pampersa dla V, coby nas faktycznie nie zakichała na śmierć :)
Dzisiaj dostałem od rybaczki słoik pomidorów w galarecie. Obiera pomidory ze skóry, kroi na połówki lub ćwiartki, zalewa gorąca zalewą na cebuli i przyprawach z dodatkiem żelatyny, po czym w słoik i pasteryzuje. Nie znałem tego przepisu. Chętnie spróbuję, choć żelatyna to nie jest moja bajka :) No chyba, że z ryb :)
A ja dzisiaj robię pizzę z leśnymi grzybami.
Dzisiaj dostałem od rybaczki słoik pomidorów w galarecie. Obiera pomidory ze skóry, kroi na połówki lub ćwiartki, zalewa gorąca zalewą na cebuli i przyprawach z dodatkiem żelatyny, po czym w słoik i pasteryzuje. Nie znałem tego przepisu. Chętnie spróbuję, choć żelatyna to nie jest moja bajka :) No chyba, że z ryb :)
A ja dzisiaj robię pizzę z leśnymi grzybami.
Manson...Ty serca nie masz;)...ja jeszcze w tym roku nie próbowałam jednego grzybka a Ty mi pizzą z leśnymi przed oczy:P;)
Pomidorów w żelatynie nigdy nie jadłam,może to i dobre będzie a na pewno oryginalne:).
A ja jestem ciekawa jak my się poznamy;)...może jakieś hasło?coś o kasztanach czy cóś;)
Vilette...widzisz,piłaś herbatkę z prądem i pozytywnie Ciebie naelektryzowała;):)
Pomidorów w żelatynie nigdy nie jadłam,może to i dobre będzie a na pewno oryginalne:).
A ja jestem ciekawa jak my się poznamy;)...może jakieś hasło?coś o kasztanach czy cóś;)
Vilette...widzisz,piłaś herbatkę z prądem i pozytywnie Ciebie naelektryzowała;):)
Kosmitka - masz jak w banku, niech tylko się ogarnę, mam apetyt na pilaw.
To Wasze hasło dziewczyny to jest niepełne, tam jeszcze była druga część odzewu: przesyła ci świeżą partię :)
(Przez chwilę zobaczyłem siebie zaczepiającego pod kościołem ludzi twierdzeniem o kasztanach na placu Pigalle :))
Ania, jeżeli chcesz maczetę do pracy to musisz kupić ze stali stopowej, a nie węglowej. Te z węglowej się nie nadają, bo są kruche. A najlepsza jest albo maczeta fiska, albo wyklepana z resora od malucha przez wiejskiego kowala.
To Wasze hasło dziewczyny to jest niepełne, tam jeszcze była druga część odzewu: przesyła ci świeżą partię :)
(Przez chwilę zobaczyłem siebie zaczepiającego pod kościołem ludzi twierdzeniem o kasztanach na placu Pigalle :))
Ania, jeżeli chcesz maczetę do pracy to musisz kupić ze stali stopowej, a nie węglowej. Te z węglowej się nie nadają, bo są kruche. A najlepsza jest albo maczeta fiska, albo wyklepana z resora od malucha przez wiejskiego kowala.
O tej mówię Aniu: http://www.fiskars.pl/Ogrod/Produkty/Drewno-i-galezie/Narzedzia-lesne/126003-Tasak-karczownik-X3
Używam na co dzień i sobie chwalę.
A maczety z chińskimi znakami mam poutykane w różnych miejscach na wrogów, w terenie nie są przydatne.
Używam na co dzień i sobie chwalę.
A maczety z chińskimi znakami mam poutykane w różnych miejscach na wrogów, w terenie nie są przydatne.
Mansonie...a na co Ci maczeta pod siedzeniem pasażera?!?
Ty i pan C to widzę po jednych "piniendzach".On ma jakieś widłoszpadle czy szpadlowidły,Ty masz maczety...to jednak dobre miejsce na ploty wybrałyśmy Vilette,sporo ludzi tam się kręci;)...imasz rację moja droga,ja szpilek też nie założę;)
Ja sobie wyobraziłam jak zaczepiam mężczyznę pytaniem o kasztany a ten robi wielkie oczy i ....ucieka:))))
Ty i pan C to widzę po jednych "piniendzach".On ma jakieś widłoszpadle czy szpadlowidły,Ty masz maczety...to jednak dobre miejsce na ploty wybrałyśmy Vilette,sporo ludzi tam się kręci;)...imasz rację moja droga,ja szpilek też nie założę;)
Ja sobie wyobraziłam jak zaczepiam mężczyznę pytaniem o kasztany a ten robi wielkie oczy i ....ucieka:))))
Dzięki dziewczyny za miłe towarzystwo i prześwietne lody, dawno tak smacznych nie wciągałem.
Dotarłem do się rzecz jasna po nocy, ale bardzo bardzo miło było poznać Was osobiście :)
A te drobiażdżki to nie żadne tam dary tylko malutki korporacyjny pakiecik powitalny :)
Rad jestem, jeżeli przypadł Wam do smaku :)
Dotarłem do się rzecz jasna po nocy, ale bardzo bardzo miło było poznać Was osobiście :)
A te drobiażdżki to nie żadne tam dary tylko malutki korporacyjny pakiecik powitalny :)
Rad jestem, jeżeli przypadł Wam do smaku :)
Dzisiaj moje dzieci robimy paszteciki z kapustą i grzybami.
Najsampierw bierzemy koszyk i maszerujemy do lasu nazbierać grzybków. Planowałem wczoraj w drodze z miasta W do domqu dokonać tejże czynności, ale na przeszkodzie stanęły mi deszcz - przeszkoda niewystarczająca - oraz przemiłe towarzystwo - przeszkoda wystarczająca - co razem złożyło się na ciemność w lesie i z grzybków nici. Wybrałem się tedy z koszyczkiem dzisiaj i zebrałem trochę koźlarzy, maślaków, gołąbków, purchawek i podgrzybków.
Grzybki wrzucamy na rozgrzaną bez przesady patelnię i dusimy je na oliwie z cebulką (mięsożerni mogą na wędzonej słonince). Po pewnym czasie dodajemy posiekaną ostrą papryczkę. Nie solimy przesadnie, sól jest w kiszonej kapuście, którą dodajemy jak nam się grzybki ładnie podduszą. Całość dusimy nadal nieśpiesznie do czasu, aż nasz farsz odda wilgoć. Zostawiamy do ostudzenia.
Należy dodać czarnego mielonego pieprzu, ale ja wolę pieprz kajeński, jest pełniejszy, ale ostrzejszy
Teraz pora na ciasto. Robimy zaczyn z pokruszonych drożdży, cukru i odrobiny wody (nie wiem po co dodawać mleko). Potem wlewamy zaczyn do mąki (pszennej albo pszennej pomieszanej z razową żytnią - takie paszteciki są wypasione). Wyrabiamy ciasto dodając ciepłe piwo w miarę potrzeby. Ciasto pozostawiamy do wyrośnięcia, a potem wyrabiamy raz jeszcze.
Do ciast niesłodkich dodaję piwo, zamiast wody. Jest świetne. Keith Floyd mawiał, żeby nie dodawać do jedzenia wina, którego by się nie wypiło, ale to nie jest prawda. Najlepsze wino do jedzenia jakie miałem to zoctowane wino z jeżyn od C. A do ciasta najlepsze jest piwo, którego nie sposób wypić - mówię o waszych flagowych okrętach panowie z żywca.
Ciasto po drugim wyrobieniu rozwałkowujemy i kroimy na prostokąty. Smarujemy białkiem jajka pozostawiając nieposmarowany 2 cm rant dookoła. Nakładamy farsz i zawijamy w ciasto tworząc kiełbaskę. Tniemy pod kątem na czterocentymetrowe kawałki, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i smarujemy po wierzchu żółtkiem. Do piekarnika, chwilę dajemy ciastu odetchnąć i pieczemy w 180 stopniach kwadrans.
Doskonałe na przekąskę albo jako paszteciki do barszczu czy rosołu.
Farsz można także zawijać w ciasto naleśnikowe, nadziewać nim krokiety albo pierogi, ale to już inna bajka.
Smacznego.
Myki:
1. farsz musi być pierny, bo ciasto jest mdłe, ostrość farszu w gotowym paszteciku zmniejszy się,
2. zbyt kwaśną kiszoną kapustę musimy przepłukać wodą,
3. układając paszteciki na blasze zostawiajcie pomiędzy nimi odstępy, bo zanim będą gotowe urosną dwukrotnie.
Najsampierw bierzemy koszyk i maszerujemy do lasu nazbierać grzybków. Planowałem wczoraj w drodze z miasta W do domqu dokonać tejże czynności, ale na przeszkodzie stanęły mi deszcz - przeszkoda niewystarczająca - oraz przemiłe towarzystwo - przeszkoda wystarczająca - co razem złożyło się na ciemność w lesie i z grzybków nici. Wybrałem się tedy z koszyczkiem dzisiaj i zebrałem trochę koźlarzy, maślaków, gołąbków, purchawek i podgrzybków.
Grzybki wrzucamy na rozgrzaną bez przesady patelnię i dusimy je na oliwie z cebulką (mięsożerni mogą na wędzonej słonince). Po pewnym czasie dodajemy posiekaną ostrą papryczkę. Nie solimy przesadnie, sól jest w kiszonej kapuście, którą dodajemy jak nam się grzybki ładnie podduszą. Całość dusimy nadal nieśpiesznie do czasu, aż nasz farsz odda wilgoć. Zostawiamy do ostudzenia.
Należy dodać czarnego mielonego pieprzu, ale ja wolę pieprz kajeński, jest pełniejszy, ale ostrzejszy
Teraz pora na ciasto. Robimy zaczyn z pokruszonych drożdży, cukru i odrobiny wody (nie wiem po co dodawać mleko). Potem wlewamy zaczyn do mąki (pszennej albo pszennej pomieszanej z razową żytnią - takie paszteciki są wypasione). Wyrabiamy ciasto dodając ciepłe piwo w miarę potrzeby. Ciasto pozostawiamy do wyrośnięcia, a potem wyrabiamy raz jeszcze.
Do ciast niesłodkich dodaję piwo, zamiast wody. Jest świetne. Keith Floyd mawiał, żeby nie dodawać do jedzenia wina, którego by się nie wypiło, ale to nie jest prawda. Najlepsze wino do jedzenia jakie miałem to zoctowane wino z jeżyn od C. A do ciasta najlepsze jest piwo, którego nie sposób wypić - mówię o waszych flagowych okrętach panowie z żywca.
Ciasto po drugim wyrobieniu rozwałkowujemy i kroimy na prostokąty. Smarujemy białkiem jajka pozostawiając nieposmarowany 2 cm rant dookoła. Nakładamy farsz i zawijamy w ciasto tworząc kiełbaskę. Tniemy pod kątem na czterocentymetrowe kawałki, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i smarujemy po wierzchu żółtkiem. Do piekarnika, chwilę dajemy ciastu odetchnąć i pieczemy w 180 stopniach kwadrans.
Doskonałe na przekąskę albo jako paszteciki do barszczu czy rosołu.
Farsz można także zawijać w ciasto naleśnikowe, nadziewać nim krokiety albo pierogi, ale to już inna bajka.
Smacznego.
Myki:
1. farsz musi być pierny, bo ciasto jest mdłe, ostrość farszu w gotowym paszteciku zmniejszy się,
2. zbyt kwaśną kiszoną kapustę musimy przepłukać wodą,
3. układając paszteciki na blasze zostawiajcie pomiędzy nimi odstępy, bo zanim będą gotowe urosną dwukrotnie.
Ok.
DZień dobry. Miłego dnia wszystkim życzę.
Nie wiem czy będę tu zagladać w najblizszym czasie, ponieważ mam zablokowaną mozliwość pisania na forum.
To za to co Pan c napisał.
Okazało się, że dziś tu weszłam, troche inną drogą. Pewnie też zostanie zablokowana.
Z jednej strony i dobrze. Za dużo tu zaczęłam siedzieć.
Dzis mam bardzo zły dzień. Dostałam wezwanie do Urzędu Skarbowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, tyle, że ja mam złożyć korektę korekty. A dodam, że korektę (pierwszą) robili mi fachowcy za "kasę".
Ja się na tym nie znam ale jeśli sa jakieś biura, które robia to za pieniądze to chyba powinno być zrobione dobrze.
Dziś byłam na spacerze z dwoma psami. Jeden czarny a drugi biały. I po tym białym uświadomiłam sobie jak wygląda mój pies po zabawach w lesie i w błocie.
DZień dobry. Miłego dnia wszystkim życzę.
Nie wiem czy będę tu zagladać w najblizszym czasie, ponieważ mam zablokowaną mozliwość pisania na forum.
To za to co Pan c napisał.
Okazało się, że dziś tu weszłam, troche inną drogą. Pewnie też zostanie zablokowana.
Z jednej strony i dobrze. Za dużo tu zaczęłam siedzieć.
Dzis mam bardzo zły dzień. Dostałam wezwanie do Urzędu Skarbowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, tyle, że ja mam złożyć korektę korekty. A dodam, że korektę (pierwszą) robili mi fachowcy za "kasę".
Ja się na tym nie znam ale jeśli sa jakieś biura, które robia to za pieniądze to chyba powinno być zrobione dobrze.
Dziś byłam na spacerze z dwoma psami. Jeden czarny a drugi biały. I po tym białym uświadomiłam sobie jak wygląda mój pies po zabawach w lesie i w błocie.
Pani Aniu...mam nadzieję,że jednak będzie mogła Pani pisać ,wszak próba udana:)....Urząd Skarbowy to poważna sprawa ale myślę,że będzie ok,co do biura,poszłabym tam i zażądała załatwienia prawidłowo sprawy,powinni Panią jeszcze przeprosić za zamieszanie i niepotrzebne nerwy,o ile są profesjonalistami.
Na białym wszystko widać,dobrze,że pies jest czarny;)lepiej nie patrzeć na tego białego;)
A pan C....no cóż...wyraził się dobitnie ale miał rację:)
Na białym wszystko widać,dobrze,że pies jest czarny;)lepiej nie patrzeć na tego białego;)
A pan C....no cóż...wyraził się dobitnie ale miał rację:)
No dobra. ta osoba jest jeszcze w niezłym stanie. I modle sie aby tak zostało do końca. Niemniej jednak ja musze pilnować ubierania się , brania leków i jedzenia. Super, że wciąż sama chodzi do kościoła, na spacer (zawsze ta sama trasa)i czasem koleżanki.
Gdzies jakaś nieszczelność była. Mieli wczoraj właczyć ale cos im nie wyszło. Podobno po niedzieli.
Gdzies jakaś nieszczelność była. Mieli wczoraj właczyć ale cos im nie wyszło. Podobno po niedzieli.
Cały czas działa. Nie powiem jak bo też mi zablokują. Zreszta za godzine wychodzę. Moze jak wrócę juz nie będzie działać:-)
http://www.youtube.com/watch?v=ls1OBqckOt0
http://www.youtube.com/watch?v=ls1OBqckOt0
KOrzystam poki mogę:
http://www.youtube.com/watch?v=yJXN5VPkyH8
http://www.youtube.com/watch?v=yJXN5VPkyH8
i jeszcze to...
choc powinnam do grudnia zez tym poczekac
http://www.youtube.com/watch?v=qJ_MGWio-vc
choc powinnam do grudnia zez tym poczekac
http://www.youtube.com/watch?v=qJ_MGWio-vc
Coś mnie dziś wzięło na wspominki filmowe, to i Wam zagram.
http://www.youtube.com/watch?v=lv6VW4tMZbE
http://www.youtube.com/watch?v=lv6VW4tMZbE
Mój ulubiony kataloński bard- L. Llach:
http://www.youtube.com/watch?v=jHz1QruQgZI
może komuś też się spodoba.
http://www.youtube.com/watch?v=jHz1QruQgZI
może komuś też się spodoba.
Droga letnia. W sprawie poruszonej w zamknietym watku pisze. Otoz ja nie dostrzegam zadnej symetrii miedzy zachowaniem jednego I drugiego. I cieszy mnie, ze takowej nie dostrzegl rowniez admin, ktorego od dawno podejrzewam o daleko idaca wrazliwosc, ktora musi byc hamowana przez zawodwa powsciagliwosc. Co wiecej, w zachowaniu pana c nie zauwazam wcale checi obrony kogokolwiek. W innym watku nie potrafil ukryc zazdrosci o swego przyjaciela z lasu I nie omieszkal byc nieco uszczypliwy wobec mlodych panien, ktore teraz poczuly sie przez niego bronione. Na temat prawdziwych motywow nie bede sie wypowiadal. Nie moja broszka. Dodam tylko, ze forum jest kopalnia wiedzy dla psychologa. I jeszcze moze napomkne, ze kamieniem w nikogo rzucac nie bede. Bo w mlodosci zdarzalo mi sie niejednokrotnie zachowac jak skonczony d*pek wobec kobiet, ktore osmielily sie podeptac moje meskie ego wybierajac ostatecznie swoja droge. Tyle, ze ja sie teraz strasznie tego wstydze. Pokora, skromnosc, spokoj I harmonia wewnetrzna. Tak to obecnie widze mimo, ze upadam czesciej niz pijany pingwin. Z mojej strony to tyle. Wiem, ze osoby najbardziej zainteresowane chcialyby zeby nie dmuchac juz w ten ogien. Widac tez nie zawsze trzymam cisinienie, a ego jest na tyle nienaruszone, ze wciaz domaga sie prawa ostatniego slowa. Yupikayey lovely creatures
No to ja doprecyzuję.
Otóż nigdzie nie pisałam, że c stanął w czyjejś obronie. Nie piałam na jego cześć peanów pochwalnych a jedynie stwierdziłam fakt, że na prostacki tekst zareagował chamską odzywką. Ich wzajemne animozje mnie nie interesują bo obydwoje są bliscy mojemu sercu jak zeszłoroczny śnieg.
Istotą mojej wypowiedzi było to, że można kogoś wywalić z wątku w bardziej kulturalny sposób. Np. tak jak uczynił to K&K.
Uważam, że dziewczyny choć na tak minimalny szacunek zasłużyły. Chociażby z racji tego, że są istotami czującymi. I tego dotyczył mój post. Uważam też, że Vi pięknie się zachowała i jedynie to po jej stronie w tym sporze byłam.
I jeszcze jedna istotna wg. mnie sprawa.
Każdy na tym forum ma swój pierwszy raz. Nie każdy po pierwszych 300 postach w wątku "a to na rano" musi mieć rozeznanie jaka muzyka jest w nim mile widziana. Więc pretensje o "dźwięki nie w klimacie" są dla mnie dziwne. I uważam, że Ćma popełniła błąd nie zakreślając pewnych ram w tym wątku lub być może nie nazywając go mniej mylnie. Taka jest moja opinia i nie będę za nią przepraszać.
W nikogo kamieniem nie rzucam ale uczono mnie reagować na niesprawiedliwość, krzywdę i chamstwo oraz uczono szacunku dla istot żywych. I staram się żyć tak jak mnie uczono. Stad mój wpis. A każdy z niego wybiera co mu pasuje. Cóż taka moc sprawcza internetu właśnie. Pozdrawiam zatem wszystkich hejterów. Niech moc będzie i z Wami.
Zgadzam się z tym, że ten ogień należy już ugasić raz na zawsze i idę na wodę pożyć w zgodzie z naturą.
Otóż nigdzie nie pisałam, że c stanął w czyjejś obronie. Nie piałam na jego cześć peanów pochwalnych a jedynie stwierdziłam fakt, że na prostacki tekst zareagował chamską odzywką. Ich wzajemne animozje mnie nie interesują bo obydwoje są bliscy mojemu sercu jak zeszłoroczny śnieg.
Istotą mojej wypowiedzi było to, że można kogoś wywalić z wątku w bardziej kulturalny sposób. Np. tak jak uczynił to K&K.
Uważam, że dziewczyny choć na tak minimalny szacunek zasłużyły. Chociażby z racji tego, że są istotami czującymi. I tego dotyczył mój post. Uważam też, że Vi pięknie się zachowała i jedynie to po jej stronie w tym sporze byłam.
I jeszcze jedna istotna wg. mnie sprawa.
Każdy na tym forum ma swój pierwszy raz. Nie każdy po pierwszych 300 postach w wątku "a to na rano" musi mieć rozeznanie jaka muzyka jest w nim mile widziana. Więc pretensje o "dźwięki nie w klimacie" są dla mnie dziwne. I uważam, że Ćma popełniła błąd nie zakreślając pewnych ram w tym wątku lub być może nie nazywając go mniej mylnie. Taka jest moja opinia i nie będę za nią przepraszać.
W nikogo kamieniem nie rzucam ale uczono mnie reagować na niesprawiedliwość, krzywdę i chamstwo oraz uczono szacunku dla istot żywych. I staram się żyć tak jak mnie uczono. Stad mój wpis. A każdy z niego wybiera co mu pasuje. Cóż taka moc sprawcza internetu właśnie. Pozdrawiam zatem wszystkich hejterów. Niech moc będzie i z Wami.
Zgadzam się z tym, że ten ogień należy już ugasić raz na zawsze i idę na wodę pożyć w zgodzie z naturą.
Gadaj z głupim to Cię osr*.
DZień okazał się być całkiem udanym, mimo konieczności udania sie do urzędu Skarbowego. Ale wyszło jak zawsze. Kolejki w ogóle nie było, pan w okienku był bardzo miły i pomocny. Następnie juz dość radośnie skierowałam swoje kroki do biura rachunkoweego, w którym zle mi wypelniono pit. A tam znowu miłe Panie na miejscu zrobiły mi wszystko od nowa.
Mam nadzieję, że to była juz ostatnia korekta.
Juz 21.19. Od 20 minut powinnam spać.
Donończe prędziutko czytać "Dr sen". Zostało zalewdwie kilka stron, więc nie opłaca się odkładać.
Aaaaa
Gazu nadal nie ma.
Mam nadzieję, że to była juz ostatnia korekta.
Juz 21.19. Od 20 minut powinnam spać.
Donończe prędziutko czytać "Dr sen". Zostało zalewdwie kilka stron, więc nie opłaca się odkładać.
Aaaaa
Gazu nadal nie ma.
Ja ją łykam juz którys raz. Należę do osób czytających wiele razy te same książki.
Na alkoholizmie się nie znam za grosz. Jak już pisałam gdzies kiedyś jestem prawie, że abstynentką. W domu kieliszków nawet brak. A win trochę mam, bo tam gdzie pięć lat mieszkałam to mieli zwyczaj, że na gwiazdkę w prezencie dawali karton win. Więc to co nie rozdałam gdzies wciąż leży.
Jutro chyba poczytam "ojca eliasza". SWietna książka. Polecam wszystkim.
Na alkoholizmie się nie znam za grosz. Jak już pisałam gdzies kiedyś jestem prawie, że abstynentką. W domu kieliszków nawet brak. A win trochę mam, bo tam gdzie pięć lat mieszkałam to mieli zwyczaj, że na gwiazdkę w prezencie dawali karton win. Więc to co nie rozdałam gdzies wciąż leży.
Jutro chyba poczytam "ojca eliasza". SWietna książka. Polecam wszystkim.
Coś jeszcze napiszę. Ot taką refleksję niezwiązaną z niczym. Zawsze chciałam mieć dużą kochającą się rodzinę. Dzieci mam sporo, choć miało być jeszcze więcej. I jakie to szczęście dla mnie. Nieraz życie postawi nas w takiej sytuacji, że musimy zająć się kimś, pomagać latami. I wiecie, gdybym była sama nie dałabym rady.Psychicznie. A tak wszystko dzieli się na ileś osób. Każdy ma możliwość wyjazdu, wypoczynku. Na upartego mogłabym wrócić tam gdzie spedziłam 5 lat mojego życia i wiem , że dzieci tu by mnie zastąpiły.
Tak jest dziś i mam nadzieję, wierzę, ze to sie nie zmieni.
Tak jest dziś i mam nadzieję, wierzę, ze to sie nie zmieni.
Wiesz, najgorsze jest to, że czasem robisz cos dla kogoś bliskiego, kochasz tego kogoś, a jednocześnie w pewnym momencie zaczyna brakować ci cierpliwości. I czujesz jakbys dawał za mało. Jakbys nie kochał. A przeciez wciaż kochasz. Chciałabym właśnie mieć w sobie więcej cierpliwości i spokoju.
Dlatego tak potrzebne są wakacje. Pobyć oddzielnie.
Dobra.. niewazne.
Za to mój pies.. Nie wybrażacie sobie. On jest tak niesamowity, ze ja mam wrazenie, że on sam o sobie myśli,że jest czlowiekiem.
Dlatego tak potrzebne są wakacje. Pobyć oddzielnie.
Dobra.. niewazne.
Za to mój pies.. Nie wybrażacie sobie. On jest tak niesamowity, ze ja mam wrazenie, że on sam o sobie myśli,że jest czlowiekiem.
:-))
A jeśli chodzi o ten folk co Manson puścil, pewnie zrobił to dla zartu. A ja lubie folk łemkowski.
http://www.youtube.com/watch?v=acb7ownSP1E
A jeśli chodzi o ten folk co Manson puścil, pewnie zrobił to dla zartu. A ja lubie folk łemkowski.
http://www.youtube.com/watch?v=acb7ownSP1E
Dziś wyszlam nieco wcześniej i na krócej niestety. I zaskoczyło mnie, że tak ciepło dzis.
Czego nie lubię podczas spaceru- iść ciemną plażą, z tyłu światła Gdyni (o ile nie ma mgły), z przodu swiatła Gdańska (o ile nie ma mgły), po lewej ciemne morze, a po prawej jeszcze ciemniejsza sciana lasu. I nagle mój pies staje bojowo przodem w strone lasu i zaczyna szczekac jak wariat.
Ja nic nie widze ale najwyrazniej on wie ze cos tam jest. W takich momentach strasznie niepewnie sie czuję.
Kolejny dzień bez gazu
http://www.youtube.com/watch?v=1hnuJZt7Mvk
Czego nie lubię podczas spaceru- iść ciemną plażą, z tyłu światła Gdyni (o ile nie ma mgły), z przodu swiatła Gdańska (o ile nie ma mgły), po lewej ciemne morze, a po prawej jeszcze ciemniejsza sciana lasu. I nagle mój pies staje bojowo przodem w strone lasu i zaczyna szczekac jak wariat.
Ja nic nie widze ale najwyrazniej on wie ze cos tam jest. W takich momentach strasznie niepewnie sie czuję.
Kolejny dzień bez gazu
http://www.youtube.com/watch?v=1hnuJZt7Mvk
i jeszcze raz:
http://www.youtube.com/watch?v=r7Bp5ZYA068
http://www.youtube.com/watch?v=r7Bp5ZYA068
Prawie każdego dnia robie zdjęcie słońcu wschodzacemu nad morze. I codziennie wyglada to inaczej. Dziś jeszcze zanim polawiło się słońce, spotkaliśmy na plazy lisią rodzinę. Pies chciał się bawić. Niestety one nie wykazały zainteresowania nowym potencjalnym przyjacielem.
Lisy uciekły do lasu, a my powędrowalismy dalej.
Pózniej niestety było gorzej. Nastąpił konflikt. Ja chciałam iść w prawo, pies w lewo. I tak już szarpaliśmy sie do samego domu. Po latach codziennych spacerów mięśnie mam jak schwarzenegger.
I piękna piosenka na dobry dzień:
http://www.youtube.com/watch?v=QZmlSO_ADE0
Lisy uciekły do lasu, a my powędrowalismy dalej.
Pózniej niestety było gorzej. Nastąpił konflikt. Ja chciałam iść w prawo, pies w lewo. I tak już szarpaliśmy sie do samego domu. Po latach codziennych spacerów mięśnie mam jak schwarzenegger.
I piękna piosenka na dobry dzień:
http://www.youtube.com/watch?v=QZmlSO_ADE0
Chcę zrobić na zimę, bo w zimie smakuje bardziej.
Na dziś to jest tyle dóbr, że nie wiem co jeść :)
Od jutra zaczynam wykopki w ogrodzie i mieszanie warzyw do mrożonek. Cukinie już chyba ostatecznie padły.
No i muszę jeszcze sprawdzić, jak się ma moja hodowla ziemniaków w workach.
No i codziennie koszyk grzybów.
Zdecydowanie chcę na zimę :)
Na dziś to jest tyle dóbr, że nie wiem co jeść :)
Od jutra zaczynam wykopki w ogrodzie i mieszanie warzyw do mrożonek. Cukinie już chyba ostatecznie padły.
No i muszę jeszcze sprawdzić, jak się ma moja hodowla ziemniaków w workach.
No i codziennie koszyk grzybów.
Zdecydowanie chcę na zimę :)
Wino wiśniowe piękna rzecz :)
Ja w tym roku mam tylko wino ze śliwek, zwykłe i musujące oraz teraz robię z czeremchy, ale to nie za dużo i raczej na próbę. Pewnie czeremchowe musujące też zrobię.
Wino wiśniowe w ilości jedna butelka mam zakitrane gdzieś tam, na Bóg wie jaką okazję - ale ja robiłem wytrawne, takie do pizzy.
Lutenicę zrobię jakoś jutro albo pojutrze, kupiłem worek papryki i chcę spróbować.
A jak mi się będzie nudzić to może w zimie zrobię ryżowe??? Kropka, jeśli to czytasz to butelka Twojego ryżowego kropkowego też jeszcze jest gdzieś tam ... Obroniona przed C i Myszą Martineza.
Ja w tym roku mam tylko wino ze śliwek, zwykłe i musujące oraz teraz robię z czeremchy, ale to nie za dużo i raczej na próbę. Pewnie czeremchowe musujące też zrobię.
Wino wiśniowe w ilości jedna butelka mam zakitrane gdzieś tam, na Bóg wie jaką okazję - ale ja robiłem wytrawne, takie do pizzy.
Lutenicę zrobię jakoś jutro albo pojutrze, kupiłem worek papryki i chcę spróbować.
A jak mi się będzie nudzić to może w zimie zrobię ryżowe??? Kropka, jeśli to czytasz to butelka Twojego ryżowego kropkowego też jeszcze jest gdzieś tam ... Obroniona przed C i Myszą Martineza.
To jest cos co moge jeść całymi miskami, choć, tak jak napisałam , pyszne jest na swiezym chlebie.
1. kupuję papryke, bakłazany i pomidory. np po 2 kg wszystkiego
2. W piekarniku opiekam paprykę (ok 45 minut), obracając co jakis czas. Skórka moze porobić się czarna miejscami. Upieczona paprykę wkladam do garnka i szczelnie folia zakrywam.
3. To samo robie z bakłażanami.
4. pomidory opiekam.Obieram. Kroje. Wrzucam do garnka i gotuję.
5. Paprykę po wystudzeniu obieram ze skórki, kroje na drobno wrzucam do pomidorów.
6, Bakłazana traktuje tak samo jak paprykę. AAA po pokrojeniu papryki i bakłazana odlewam sok.
7.Wyciskam czosnek. ile kto lubi.
8. Wszystko razem zagotowuje.
9. Dodaje ocet winny i oliwe.
10. dodaje sol i czubryce ewentualnie ale niekoniecznie.
11.wkladam do sloikow i pasteryzuje...
Ja zrobilam część z pokrojonymi paprykami, a część sloikow z wszystkim przetartym na paćke.
1. kupuję papryke, bakłazany i pomidory. np po 2 kg wszystkiego
2. W piekarniku opiekam paprykę (ok 45 minut), obracając co jakis czas. Skórka moze porobić się czarna miejscami. Upieczona paprykę wkladam do garnka i szczelnie folia zakrywam.
3. To samo robie z bakłażanami.
4. pomidory opiekam.Obieram. Kroje. Wrzucam do garnka i gotuję.
5. Paprykę po wystudzeniu obieram ze skórki, kroje na drobno wrzucam do pomidorów.
6, Bakłazana traktuje tak samo jak paprykę. AAA po pokrojeniu papryki i bakłazana odlewam sok.
7.Wyciskam czosnek. ile kto lubi.
8. Wszystko razem zagotowuje.
9. Dodaje ocet winny i oliwe.
10. dodaje sol i czubryce ewentualnie ale niekoniecznie.
11.wkladam do sloikow i pasteryzuje...
Ja zrobilam część z pokrojonymi paprykami, a część sloikow z wszystkim przetartym na paćke.
Mogłam Ci czubryce dac bo mam mały zapas. Ale czaber tez jest dobry.
Przed chwila specjalnie otworzyłam słoik sprawdzic jak sie trzyma.I jest pyszne.Tzn wg mnie pyszne.
Miałam wyjść wieczorem, ale wszystko sie zmieniło niezależnie ode mnie.
Jutro rano niestety w lesie nie będę. A szkoda.
Lubię ścieżki leśne. Pnie starych drzew. Tysiąc zapachów. Nawet te straszne odłosy To jest chyba jedyne miejsce, gdzie dokładnie słysze siebie sama. Szczególnie o takich porach, które sa barbarzyńskie dla innych.
No dobra, nad morzem i w górach też.
Pies chyba juz mi zagrzal miejsce w łozky, tzn moge się kłasc.
Przed chwila specjalnie otworzyłam słoik sprawdzic jak sie trzyma.I jest pyszne.Tzn wg mnie pyszne.
Miałam wyjść wieczorem, ale wszystko sie zmieniło niezależnie ode mnie.
Jutro rano niestety w lesie nie będę. A szkoda.
Lubię ścieżki leśne. Pnie starych drzew. Tysiąc zapachów. Nawet te straszne odłosy To jest chyba jedyne miejsce, gdzie dokładnie słysze siebie sama. Szczególnie o takich porach, które sa barbarzyńskie dla innych.
No dobra, nad morzem i w górach też.
Pies chyba juz mi zagrzal miejsce w łozky, tzn moge się kłasc.
Juz nie pamietam ile dni gazu nie mam. Ostatni dzień kiedy miałam to był mecz Polska- Brazylia. I nadal nie zapowiada się żeby gaz był.
Chyba powinniście jakieś dyżury miec i codziennie ktoś inny obiad by mi gotował.
Trzeba zrobic grafik kto kiedy gotuje.
To znaczy to jest taka delikatna i niesmiala propozycja.
Chyba powinniście jakieś dyżury miec i codziennie ktoś inny obiad by mi gotował.
Trzeba zrobic grafik kto kiedy gotuje.
To znaczy to jest taka delikatna i niesmiala propozycja.
Ale ten obiad to Ci jeszcze trzeba donosić, co nie? Bo Ty jesteś zadeklarowanym przeciwnikiem spotykania się z ludźmi u ludzi :)
Ja jutro robię grilla:
1) dzisiaj na noc nastawię jogurt -> jutro wymieszam go ze zmiażdżonym czosnkiem,
2) na grill będą papryki, pomidory i cukinia,
3) do tego piwo marcowe mojej produkcji,
4) i słoiczek pikli lub zielonych pomidorów - do wyboru.
Czuj się zaproszona :)
Jak sobie zażyczysz to nawet specjalnie dla Ciebie będzie:
5) plaster karkówki marynowanej w occie z kombuczy grillowany z ziołami,
6) oraz kiełbaska wieprzowa z miejscowej masarni,
7) tudzież musztarda i keczup do wyboru, bo mięsożerni tak wolą.
Grilla rozpalam tak jakoś o 14.
Ja jutro robię grilla:
1) dzisiaj na noc nastawię jogurt -> jutro wymieszam go ze zmiażdżonym czosnkiem,
2) na grill będą papryki, pomidory i cukinia,
3) do tego piwo marcowe mojej produkcji,
4) i słoiczek pikli lub zielonych pomidorów - do wyboru.
Czuj się zaproszona :)
Jak sobie zażyczysz to nawet specjalnie dla Ciebie będzie:
5) plaster karkówki marynowanej w occie z kombuczy grillowany z ziołami,
6) oraz kiełbaska wieprzowa z miejscowej masarni,
7) tudzież musztarda i keczup do wyboru, bo mięsożerni tak wolą.
Grilla rozpalam tak jakoś o 14.
Najadłam się czytając to powyżej.
Jeśli chodzi o mięso to rzeczywiście wciąż jadam mięso, choć jak zaczynam za duzo myślec w czasie jedzenia to mi sie odechciewa.
Albo jak obejrze sobie jakiś "odpowiedni" film to postanawiam byc wegetarianką. Nawet ostatnio w domu to ogłosiłam. I zeńska część rodziny podeszła do pomysłu ze zrozumieniem, natomiast męska część wysmiała mnie.
Jutro raczej znowu będę bez obiadu, bo nawet gdybym chciała to na grilla do M się nie wybiore. Dziecko mi samochód zabiera na pół dnia. Ale dziękuje bardzo za karmienie mnie wizja pysznego obiadu
No cóz.
Nie rozumiem dlaczego oni tak długo ten gaz naprawiają.
Jeśli chodzi o mięso to rzeczywiście wciąż jadam mięso, choć jak zaczynam za duzo myślec w czasie jedzenia to mi sie odechciewa.
Albo jak obejrze sobie jakiś "odpowiedni" film to postanawiam byc wegetarianką. Nawet ostatnio w domu to ogłosiłam. I zeńska część rodziny podeszła do pomysłu ze zrozumieniem, natomiast męska część wysmiała mnie.
Jutro raczej znowu będę bez obiadu, bo nawet gdybym chciała to na grilla do M się nie wybiore. Dziecko mi samochód zabiera na pół dnia. Ale dziękuje bardzo za karmienie mnie wizja pysznego obiadu
No cóz.
Nie rozumiem dlaczego oni tak długo ten gaz naprawiają.
W tej chwili czuję się najedzona. Dobra dusza nakarmiła nas smażona ryba. Natomiast, jutro, pojutrze zapowiada się cienko. Restauracje i bary odpadaja.
Chętnych do ugotowania nam obiadu brak. Tzn, przepraszam, jest Manson. Ale tak jak pisałam, w sobote mobilna nie jestem do co najmniej 17, a po drugie Manson proponując grilla nie wie w co sie pakuje.
O pies czlapie. Zmienia miejsce spania.Najmilsze sa poranki, kiedy to 44 kg cielsko z gracja baletnicy wskakuje mi do lozka i zaczyna lizac po twarzy. Ale nie lize wszedzie, tylko jezor wciska mi w powieki i stara sie otworzyc mi oczy. Wiem, ze dla niektórych moze brzmi to obrzydliwie. Dopoki psa nie miałam nie rozumiałam jak mozna dac sie psu polizac. A teraz nic mnie nie rusza.
Chętnych do ugotowania nam obiadu brak. Tzn, przepraszam, jest Manson. Ale tak jak pisałam, w sobote mobilna nie jestem do co najmniej 17, a po drugie Manson proponując grilla nie wie w co sie pakuje.
O pies czlapie. Zmienia miejsce spania.Najmilsze sa poranki, kiedy to 44 kg cielsko z gracja baletnicy wskakuje mi do lozka i zaczyna lizac po twarzy. Ale nie lize wszedzie, tylko jezor wciska mi w powieki i stara sie otworzyc mi oczy. Wiem, ze dla niektórych moze brzmi to obrzydliwie. Dopoki psa nie miałam nie rozumiałam jak mozna dac sie psu polizac. A teraz nic mnie nie rusza.
Dla tych, których tak jak mnie ciągnie wyjazd "gdzies gdziekolwiek" . Zła jestem na siebie, bo to żaden problem wrzucic kilka rzeczy do bagażnika i wyjechac. Albo polskim busem. albo nawet tym stukajacym pociagiem. a nie moge zmobilizowac sie aby to zrobic.
Cała moja chęć kończy sie na chceniu.
A wiecie, jak wracałam do domu po latach nieobecnosci to myslałam, że juz nigdy nie zechce mi sie ruszyc nigdzie.
Nie należe do osób lubiących podróże. Tzn lubie wracac do miejsc, które odkryłam, w których dobrze się czuje. Np miałam taki okres w zyciu, ze przez 10 lat ferie zimowe i czesc wakacji spedzaałam w jednym ukochanym miejscu w górach.I nie czułam potrzeby jechanie gdzie indziej.
Oczywiście czasem gdzies sie jedzie i wtedy mozna odkryc kolejny ukochany kąt.
Natomiast nie dla mnie wyjazdy tygodniowe, dwutygodniowe. Jak bym miala juz gdzies jechac aby zobaczyc i poznac jakies miejsce to musialby byc wyjazd na dobre kilka miesiecy. Wtedy mozna powiedziec, ze cos sie poznalo. Choc tez nie do konca.
Manson zrob wiecej obiadu. I jeden pusty talerz jak w wigilie. albo 5 talerzy.Moze akurat ktos glodny sie pojawi. To wspomnisz mnie trzytygodniowa bezobiadowa i nakarmisz :-).
Cała moja chęć kończy sie na chceniu.
A wiecie, jak wracałam do domu po latach nieobecnosci to myslałam, że juz nigdy nie zechce mi sie ruszyc nigdzie.
Nie należe do osób lubiących podróże. Tzn lubie wracac do miejsc, które odkryłam, w których dobrze się czuje. Np miałam taki okres w zyciu, ze przez 10 lat ferie zimowe i czesc wakacji spedzaałam w jednym ukochanym miejscu w górach.I nie czułam potrzeby jechanie gdzie indziej.
Oczywiście czasem gdzies sie jedzie i wtedy mozna odkryc kolejny ukochany kąt.
Natomiast nie dla mnie wyjazdy tygodniowe, dwutygodniowe. Jak bym miala juz gdzies jechac aby zobaczyc i poznac jakies miejsce to musialby byc wyjazd na dobre kilka miesiecy. Wtedy mozna powiedziec, ze cos sie poznalo. Choc tez nie do konca.
Manson zrob wiecej obiadu. I jeden pusty talerz jak w wigilie. albo 5 talerzy.Moze akurat ktos glodny sie pojawi. To wspomnisz mnie trzytygodniowa bezobiadowa i nakarmisz :-).
Rozpisalam sie i zapomniałam o piosence:
http://www.youtube.com/watch?v=J88lFkoXEQU
http://www.youtube.com/watch?v=J88lFkoXEQU
"Czarodziejka Anna" - tak będę Cię nazywać chyba :)
Powiem, że nie wiem po co kupiłem kawałek karkówki. Bez żadnego racjonalnego powodu. Czasami jak robię zakupy we wsi to zaglądam do rzeźnika ot tak pogadać i kupić kawałek kości dla sfory. Ostatnio też zajrzałem i zobaczyłem w bonecie kawałek karkówki. Nie wiem skąd, ale wiedziałem, że muszę go kupić.
Potem sobie tłumaczyłem, że to dla potrzeb wypróbowania kulinarnego octu z kombuczy, który był się mi zrobił. Ale i tak nie rozwiązywało to problemu, kto to będzie jadł.
Karkówkę pokroiłem w plastry i zamarynowałem w rzeczonym occie.
No i wczoraj znienacka zostałem najechany, tak jak przewidziała to Ania, przez niespodziewanych mięsożernych gości. Tedy zamiast na grilla karkówka trafiła w objęcia kwaśnych jabłek, garści suszonych prawdziwków i została obficie podlana jabłkowym winem, a następnie uduszona.
Goście się obżarli, dość powiedzieć, że we dwójkę wtrząchnęli niemal kilogramową karkówkę :)
Dla mnie w efekcie pozostał przywieziony przez gości świeżo złowiony duży pstrąg. Dzisiaj z połowy pstrąga zrobię tatar - odfiletować, odskórować, posiekać, wymieszać z solą, pieprzem i sokiem z cytryny i do lodówki, podawać jak tatar z posiekanymi korniszonami, cebulką, grzybkami i dekorować żółtkiem. Zaś druga połowa zostanie po odfiletowaniu posmarowana musztardą upieczona na łóżeczku z plastrów pomidora.
Grilla tym sposobem nie było. Ale skąd Ty wiedziałaś, że będę mieć gości, i skąd ja wiedziałem, że mam kupić karkówkę, niepojęte.
Dzisiaj rano pomaszerowałem z koszyczkiem do lasu po grzybki, chociaż w sobotę i niedzielę raczej nie chodzę na grzyby. Drugi dzień z rzędu był u mnie przymrozek, a dzisiaj grzybki w części zbierałem mrożone. Coś szybko ta zima nadchodzi tego roku.
Powiem, że nie wiem po co kupiłem kawałek karkówki. Bez żadnego racjonalnego powodu. Czasami jak robię zakupy we wsi to zaglądam do rzeźnika ot tak pogadać i kupić kawałek kości dla sfory. Ostatnio też zajrzałem i zobaczyłem w bonecie kawałek karkówki. Nie wiem skąd, ale wiedziałem, że muszę go kupić.
Potem sobie tłumaczyłem, że to dla potrzeb wypróbowania kulinarnego octu z kombuczy, który był się mi zrobił. Ale i tak nie rozwiązywało to problemu, kto to będzie jadł.
Karkówkę pokroiłem w plastry i zamarynowałem w rzeczonym occie.
No i wczoraj znienacka zostałem najechany, tak jak przewidziała to Ania, przez niespodziewanych mięsożernych gości. Tedy zamiast na grilla karkówka trafiła w objęcia kwaśnych jabłek, garści suszonych prawdziwków i została obficie podlana jabłkowym winem, a następnie uduszona.
Goście się obżarli, dość powiedzieć, że we dwójkę wtrząchnęli niemal kilogramową karkówkę :)
Dla mnie w efekcie pozostał przywieziony przez gości świeżo złowiony duży pstrąg. Dzisiaj z połowy pstrąga zrobię tatar - odfiletować, odskórować, posiekać, wymieszać z solą, pieprzem i sokiem z cytryny i do lodówki, podawać jak tatar z posiekanymi korniszonami, cebulką, grzybkami i dekorować żółtkiem. Zaś druga połowa zostanie po odfiletowaniu posmarowana musztardą upieczona na łóżeczku z plastrów pomidora.
Grilla tym sposobem nie było. Ale skąd Ty wiedziałaś, że będę mieć gości, i skąd ja wiedziałem, że mam kupić karkówkę, niepojęte.
Dzisiaj rano pomaszerowałem z koszyczkiem do lasu po grzybki, chociaż w sobotę i niedzielę raczej nie chodzę na grzyby. Drugi dzień z rzędu był u mnie przymrozek, a dzisiaj grzybki w części zbierałem mrożone. Coś szybko ta zima nadchodzi tego roku.
Panie M. mam nadzieje , że goszcząc niespodziewanych przybyszów pomyślałes o wygłodniałej pani a?
Kiedys ktos nazwał mnie czarownicą. To chyba z powodu wyglądu.Ale czarodziejka nigdy.
Po dwudniowej przerwie powróciłam dzis do porannych spacerów.
Teraz siedze z micha sałatki. Właściwie tez dobry obiad.
Kiedys ktos nazwał mnie czarownicą. To chyba z powodu wyglądu.Ale czarodziejka nigdy.
Po dwudniowej przerwie powróciłam dzis do porannych spacerów.
Teraz siedze z micha sałatki. Właściwie tez dobry obiad.
Zawsze w odwodzie jest jeszcze dobra wróżka ;)
Ale dziś mamy dziwne niebo. Takie szare i wydaje sie okropnie cięzkie. Jakby ledwo to wszystko w górze się trzymało. Lubie jesień z coraz krótszymi dniami. Długie wieczory. Książki. Filmy. Przyjaciółka (mam na myśli koleżanke nie czasopismo).
Zaraz robię sobie obiad. Wieka micha mizerii ze śmietaną.Odrobina octu, cukru, soli i pieprzu. Mniam. Mam też jajka. Prawdziwe od kury ze wsi. Ale nie mam jak ugotować. Jeszcze się przeterminują.
I mam nową lekturę. Łysiaka MW. Jedyna książka, tego autora, którą czytałam to "flet z mandragory". Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. To MW to całkiem co innego, ale też niezłe.
umieram z głodu. Ide zrobic mizerie:-).
Zaraz robię sobie obiad. Wieka micha mizerii ze śmietaną.Odrobina octu, cukru, soli i pieprzu. Mniam. Mam też jajka. Prawdziwe od kury ze wsi. Ale nie mam jak ugotować. Jeszcze się przeterminują.
I mam nową lekturę. Łysiaka MW. Jedyna książka, tego autora, którą czytałam to "flet z mandragory". Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. To MW to całkiem co innego, ale też niezłe.
umieram z głodu. Ide zrobic mizerie:-).
Ech.
jakoś chyba troche humor mi się psuję.
Moze ktoś choc opowie co dobrego miał dziś na obiad.
U mnie bez zmian.
Właściwie to moze powinnam kupić kuchenkę elektryczną, ale z drugiej strony jak kiedys cos elektrycznego używalam to przeszl 400 za prad płaciłam a to dla mnie troche dużo.
Zaraz jadę do Gdańska na wykład mojego dziecka najstarszego.
Zaczynam żałować nie nie skorzystałam z hasła "sobotni grill pana m".
Kurcze. Od dziś pracuje nowa ekipa od gazu. Moze coś zrobia.
jakoś chyba troche humor mi się psuję.
Moze ktoś choc opowie co dobrego miał dziś na obiad.
U mnie bez zmian.
Właściwie to moze powinnam kupić kuchenkę elektryczną, ale z drugiej strony jak kiedys cos elektrycznego używalam to przeszl 400 za prad płaciłam a to dla mnie troche dużo.
Zaraz jadę do Gdańska na wykład mojego dziecka najstarszego.
Zaczynam żałować nie nie skorzystałam z hasła "sobotni grill pana m".
Kurcze. Od dziś pracuje nowa ekipa od gazu. Moze coś zrobia.
Ech. znowu to co napisałam nie przeszło.
Nie wiem dlaczego.
Spróbuje powtórzyć, może teraz da radę.
Kolejny dzień bez gotowania.
Co macie dziś na obiad? I ile miejsc przy stole wolnych?
Dziś idąc przez ciemny las, i widzac pomiedzy gałęziami drzew świecacy księżyc, przypomniało mi sie opowiadanie, które czytałam przed wielu laty.
Była sobie planeta, która posiadała 3 słońca. Nigdy nie zachodziły jednoczesnie a więc ludzie nie znali co to noc, ciemność, rozgwieżdzone czarne niebo. Nie wynalezli tez sztucznego oświetlennia, bo do niczego nie było im potrzebne.
Ale co kilka tysiecy lat a moze wicej, następował koniec cywilizacji. Działo sie tak, ponieważ wtedy następowało zacmienie wszystkich słońc. Panowała ciemność, pojawiały sie gwiady. Ludzi ogarniał strach tak wielki, że doprowadzal ich do szalenstwa. za wszelka cene chcieli oświetlic panujace ciemnosci. Rozpalali ogien i palili wszystko. Budynki, ksiązki, wszystko co mozna było spalic i dac troche swiatła.
Wiecej nie pamiętam ale chętnie przeczytalabym to ponownie.
Mam dzis czas dla siebie. Mogłabym nic nie robić ale musze do pewnego urzedu jechac.. tym razem nie skarbowy.
Nie wiem dlaczego.
Spróbuje powtórzyć, może teraz da radę.
Kolejny dzień bez gotowania.
Co macie dziś na obiad? I ile miejsc przy stole wolnych?
Dziś idąc przez ciemny las, i widzac pomiedzy gałęziami drzew świecacy księżyc, przypomniało mi sie opowiadanie, które czytałam przed wielu laty.
Była sobie planeta, która posiadała 3 słońca. Nigdy nie zachodziły jednoczesnie a więc ludzie nie znali co to noc, ciemność, rozgwieżdzone czarne niebo. Nie wynalezli tez sztucznego oświetlennia, bo do niczego nie było im potrzebne.
Ale co kilka tysiecy lat a moze wicej, następował koniec cywilizacji. Działo sie tak, ponieważ wtedy następowało zacmienie wszystkich słońc. Panowała ciemność, pojawiały sie gwiady. Ludzi ogarniał strach tak wielki, że doprowadzal ich do szalenstwa. za wszelka cene chcieli oświetlic panujace ciemnosci. Rozpalali ogien i palili wszystko. Budynki, ksiązki, wszystko co mozna było spalic i dac troche swiatła.
Wiecej nie pamiętam ale chętnie przeczytalabym to ponownie.
Mam dzis czas dla siebie. Mogłabym nic nie robić ale musze do pewnego urzedu jechac.. tym razem nie skarbowy.
Zapewne piszesz o "Nastaniu nocy" wielkiego Isaaca Asimova.
Polecam wszystkie jego rzeczy.
A to opowiadanko jest tutaj: http://niniwa22.cba.pl/asimov_nadejscie_nocy.htm
Polecam wszystkie jego rzeczy.
A to opowiadanko jest tutaj: http://niniwa22.cba.pl/asimov_nadejscie_nocy.htm
Hmm. W życiu bym nie podejrzewała o popełnienie tego opowiadania Asimova. Czytałam kiedyś "fundacje". Ale tak jak lubie wracać do książek, tak jakos Asimov mnie nie porywa.
Poza wyżej wspomnianym opowiadaniem. Moze kiedyś zajrzę do "fundacji" raz jeszcze. Jak będę bardzo zdesperowana.
Z urzędu wróciłam. Nie mogę powiedzieć , aby wyprawa moja zakończyła się pełnym sukcesem, ale też nie jest zle.
Panie M. opowiedz o jedzeniu. A ja chyba sięgnę do wszystkich książek i czasopism kulinarnych i będę planować co ugotuje. Kiedyś. Jak będzie gaz.
Poza wyżej wspomnianym opowiadaniem. Moze kiedyś zajrzę do "fundacji" raz jeszcze. Jak będę bardzo zdesperowana.
Z urzędu wróciłam. Nie mogę powiedzieć , aby wyprawa moja zakończyła się pełnym sukcesem, ale też nie jest zle.
Panie M. opowiedz o jedzeniu. A ja chyba sięgnę do wszystkich książek i czasopism kulinarnych i będę planować co ugotuje. Kiedyś. Jak będzie gaz.
Niestety, moje dzisiejsze dokonania kulinarne są wielce trywialne:
Na patelnię trochę oliwy, pokrojona cebula, trochę grzybków leśnych, pokrojone pomidory i pokrojona papryka + chili, całość lekko podlewamy winem jabłkowym i dusimy. Powstały sos wykładamy do naczynia do zapiekania, układamy w nim dwa plastry cukinii, posypujemy ją ziołami prowansalskimi i nakrywamy plasterkami mozzarelli, całość do piekarnika na 30 min w 160 st. Smacznego :)
Zamiast ziół prowansalskich, których użycie świadczy o lenistwie, można wymieszać twarożek z natką i czosnkiem i posmarować plastry cukinii tymże.
Ponadto mięsożernym dobrze zrobi trochę wędzonego boczku pokrojonego w kostkę i dodanego do sosu na etapie wlewania oliwy.
A kolację mam na zimno:
tatar z pstrąga własnej roboty, żółtko z jaja kurzej roboty, posiekane korniszonki, grzybki marynowane, cebulka, trochę sosu sojowego i kromka zakwaszanego żytniego chleba, też własnej roboty.
Przydałem się? :)))
Na patelnię trochę oliwy, pokrojona cebula, trochę grzybków leśnych, pokrojone pomidory i pokrojona papryka + chili, całość lekko podlewamy winem jabłkowym i dusimy. Powstały sos wykładamy do naczynia do zapiekania, układamy w nim dwa plastry cukinii, posypujemy ją ziołami prowansalskimi i nakrywamy plasterkami mozzarelli, całość do piekarnika na 30 min w 160 st. Smacznego :)
Zamiast ziół prowansalskich, których użycie świadczy o lenistwie, można wymieszać twarożek z natką i czosnkiem i posmarować plastry cukinii tymże.
Ponadto mięsożernym dobrze zrobi trochę wędzonego boczku pokrojonego w kostkę i dodanego do sosu na etapie wlewania oliwy.
A kolację mam na zimno:
tatar z pstrąga własnej roboty, żółtko z jaja kurzej roboty, posiekane korniszonki, grzybki marynowane, cebulka, trochę sosu sojowego i kromka zakwaszanego żytniego chleba, też własnej roboty.
Przydałem się? :)))
Jaja kurzej produkcji, to nic śmiesznego. JUz kiedyś wspomniałam, że w Chinach produkują sztuczne jaja. Do jedzenia
U mnie kurze jaja czekają na czasy z gazem.
Lubie jajecznicę. Gotowane jaja też lubię, dopoki nie przypomne sobie o białku. Bo ja mam tak, że muszę wyjąć z białka taki gęsty "glut". A mogę to zrobić tylko jeśli surowe jajo rozbije. Więc gotowWieane jaja lubie do momentu przypomnienia sobie o tym glucie.
A z braku gazu żartuje, bo co innego mogę robić.
http://www.youtube.com/watch?v=tGbRZ73NvlY
U mnie kurze jaja czekają na czasy z gazem.
Lubie jajecznicę. Gotowane jaja też lubię, dopoki nie przypomne sobie o białku. Bo ja mam tak, że muszę wyjąć z białka taki gęsty "glut". A mogę to zrobić tylko jeśli surowe jajo rozbije. Więc gotowWieane jaja lubie do momentu przypomnienia sobie o tym glucie.
A z braku gazu żartuje, bo co innego mogę robić.
http://www.youtube.com/watch?v=tGbRZ73NvlY
2xInko, glut będzie zawdze, chyba, że go wyjmiesz. Niestety jeśli gotujesz w skorupce zostanie, tyle, że po ugotowaniu go nie widać. Ja zawsze przed smażeniem widelcem, łyżeczka, palcami wyciagam gluta. I nie mówie tu o bialku tylko o tym jednym glutowatym fragmencie białka.
Próbowłam nauczyć się jak wrzyucać zdjecia na forum, ale w pewnym wieku na tak skomplikowane nauki jest juz za pózno.
Za to znalazłam inny sposób aby pokazać zdjęcie z porannego spaceru. Nie jest to dzisiejszy ranek, tylko z poprzednich dni. Ciekawe czy zadziała:
http://tufotki.pl/m7Mmc
Próbowłam nauczyć się jak wrzyucać zdjecia na forum, ale w pewnym wieku na tak skomplikowane nauki jest juz za pózno.
Za to znalazłam inny sposób aby pokazać zdjęcie z porannego spaceru. Nie jest to dzisiejszy ranek, tylko z poprzednich dni. Ciekawe czy zadziała:
http://tufotki.pl/m7Mmc
I jeszcze krótka historia dzisiejszego spaceru.
Wyszłam radośnie dzis trochę wcześniej. 5.05 na zegarku była.
Idę spokojnie, no bo kogo o tej porze mogę spotkać. Na prawej ręce owinięta smycz. W lewej latarka. Lubię mieć przy sobie światło na wszelki wypadek.
Zresztą czasem w lesie tez sie przydaje.
Ale wracając do spaceru. Ide spokojnie chodnikiem, a tu zza rogu wychodzi człowiek. Mężczyzna. A z nim pies morderca. I nie mam tu na myśli żadnej konkretnej rasy a po prostu charakter zwierzaka.
Od niedawna mieszkają w pobliżu, a już zdążył pogryzc dwa psy. Malutkie.
Mój pies zobaczyl go pierwszy. A że tez za nim nie przepada wiec wszystkimi 4 łapami wyrwal do przodu warczac tak, ze każdego by odstraszył. Nie spodziewałam sie tego więc bezwładnie polecałam za psem. Koles z mordercą chcac uniknąc chyba wielkiego szczekania o 5 rano odwrócił sie i ciagnąc swojego warczacego psa pobiegł w druga strone. Ja zatrzymałam sie na drzewie, tzn smycz owineła sie wokól pnia i pies stanał. Nogi mi sie trzęsły, tak, ze nie byłam pewna czy iść dalej czy wrócic i zdac psa śpiacemu męskiemu czlonkowi mojej rodziny. No ale poszłam dalej.
Reszta minęła bez wielkich zakłóceń.
Las jak codzień był urokliwy.
I tak, wiem, ze mój pies jest niewychowany. Że brak mi konsekwencji.
Ale i tak jest najmilszym, najpiekniejszym psem.
Wyszłam radośnie dzis trochę wcześniej. 5.05 na zegarku była.
Idę spokojnie, no bo kogo o tej porze mogę spotkać. Na prawej ręce owinięta smycz. W lewej latarka. Lubię mieć przy sobie światło na wszelki wypadek.
Zresztą czasem w lesie tez sie przydaje.
Ale wracając do spaceru. Ide spokojnie chodnikiem, a tu zza rogu wychodzi człowiek. Mężczyzna. A z nim pies morderca. I nie mam tu na myśli żadnej konkretnej rasy a po prostu charakter zwierzaka.
Od niedawna mieszkają w pobliżu, a już zdążył pogryzc dwa psy. Malutkie.
Mój pies zobaczyl go pierwszy. A że tez za nim nie przepada wiec wszystkimi 4 łapami wyrwal do przodu warczac tak, ze każdego by odstraszył. Nie spodziewałam sie tego więc bezwładnie polecałam za psem. Koles z mordercą chcac uniknąc chyba wielkiego szczekania o 5 rano odwrócił sie i ciagnąc swojego warczacego psa pobiegł w druga strone. Ja zatrzymałam sie na drzewie, tzn smycz owineła sie wokól pnia i pies stanał. Nogi mi sie trzęsły, tak, ze nie byłam pewna czy iść dalej czy wrócic i zdac psa śpiacemu męskiemu czlonkowi mojej rodziny. No ale poszłam dalej.
Reszta minęła bez wielkich zakłóceń.
Las jak codzień był urokliwy.
I tak, wiem, ze mój pies jest niewychowany. Że brak mi konsekwencji.
Ale i tak jest najmilszym, najpiekniejszym psem.
Kolejny całkiem przyjemny dzień się zapowiada.
I kolejny weekend bez obiadu.
Na codzienne wyjścia rodzinne do restauracji mnie nie stać. A po drugie nie przepadam za restauracyjnym jedzeniem.
Jakoś nie zapowiada się aby do jutra zmieniło się cokolwiek na froncie gazowym.
Miałam dziś szczęście- nie spotkałam psa mordercy.
Gdzieś kiedyś czytałam, ze często właściciele upodabniaja się do swoich psów. Zastanawiam się na ile jestem podobna do mojego czworonoga. I czy z wygladu czy z charakteru.
Osoby, które nie lubią lub nie mogą zwlec się rano z łóżka i pójść na spacer niech żałuja. Wciąż, za kazdym razem zadzwia mnie, jak o tej porze intensywnie pachnie powietrze.
I jak pięknie.
Myślę, że zadne perfumy nie moga konkurować z zapachem powietrza przed i o świcie.
Pan M napisał,że spotkał cos w swoim lesie. To chyba jakieś ptaki?
Ja dla odmiany widziałam ptaki lecące tuż nad powierzchnia wody.Ale nigdy wczesniej nie spotkałam się z czyms takim. To była czarna chmura ptaszysk. Nie chce pisac, że były ich tysiące, ale setki na pewno. Kilka dni temu.
Poniżej krotka fotorelacja ze spaceru. Pierwsze zdjecie to widok z plaży na bulwar.Ale ni nie widac.
Miłego dnia. i Dobrych obiadów Wam życze. Ale bym zjadła coś dobrego.
http://tufotki.pl/rREN7
I kolejny weekend bez obiadu.
Na codzienne wyjścia rodzinne do restauracji mnie nie stać. A po drugie nie przepadam za restauracyjnym jedzeniem.
Jakoś nie zapowiada się aby do jutra zmieniło się cokolwiek na froncie gazowym.
Miałam dziś szczęście- nie spotkałam psa mordercy.
Gdzieś kiedyś czytałam, ze często właściciele upodabniaja się do swoich psów. Zastanawiam się na ile jestem podobna do mojego czworonoga. I czy z wygladu czy z charakteru.
Osoby, które nie lubią lub nie mogą zwlec się rano z łóżka i pójść na spacer niech żałuja. Wciąż, za kazdym razem zadzwia mnie, jak o tej porze intensywnie pachnie powietrze.
I jak pięknie.
Myślę, że zadne perfumy nie moga konkurować z zapachem powietrza przed i o świcie.
Pan M napisał,że spotkał cos w swoim lesie. To chyba jakieś ptaki?
Ja dla odmiany widziałam ptaki lecące tuż nad powierzchnia wody.Ale nigdy wczesniej nie spotkałam się z czyms takim. To była czarna chmura ptaszysk. Nie chce pisac, że były ich tysiące, ale setki na pewno. Kilka dni temu.
Poniżej krotka fotorelacja ze spaceru. Pierwsze zdjecie to widok z plaży na bulwar.Ale ni nie widac.
Miłego dnia. i Dobrych obiadów Wam życze. Ale bym zjadła coś dobrego.
http://tufotki.pl/rREN7
Vilette.
Przepraszam.
Coś mnie ugryzło.
To było mocne "coś".
Moje "coś".
Przepraszam.
Never more.
http://ecx.images-amazon.com/images/I/51beaFmf%2BcL._SX425_.jpg
Przepraszam.
Coś mnie ugryzło.
To było mocne "coś".
Moje "coś".
Przepraszam.
Never more.
http://ecx.images-amazon.com/images/I/51beaFmf%2BcL._SX425_.jpg