Widok
Wniesienie ciężkiej pralki II p.
Witam,
szukam ekipy chętnej do wniesienia ciężkiej pralki ważącej ok. 100 kg. Wymiary 60x60x85.
Gdańsk Wrzeszcz. II Piętro okolice Wajdeloty. Stosunkowo nowe budownictwo. Szeroka i przestronna klatka schodowa.
Termin: początek przyszłego tygodnia.
Kurier z końca Polski ją przywozi, ekipa w Gdańsku czeka i wnosi. Ważna jest dyspozycyjność tego dnia.
Propozycje cenowe mailem proszę przesyłać na adres:
mieszkal1@wp.pl
Pozdrawiam
Alicja
szukam ekipy chętnej do wniesienia ciężkiej pralki ważącej ok. 100 kg. Wymiary 60x60x85.
Gdańsk Wrzeszcz. II Piętro okolice Wajdeloty. Stosunkowo nowe budownictwo. Szeroka i przestronna klatka schodowa.
Termin: początek przyszłego tygodnia.
Kurier z końca Polski ją przywozi, ekipa w Gdańsku czeka i wnosi. Ważna jest dyspozycyjność tego dnia.
Propozycje cenowe mailem proszę przesyłać na adres:
mieszkal1@wp.pl
Pozdrawiam
Alicja
Czyżby Miele? ;>
Ale ja na Twoim miejscu bym załatwił (nawet: wynajął) jednego sprytnego (a jeszcze lepiej: sprytną), który w ciągu kwadransa od przyjazdu kuriera znajdzie dwóch żulików, którym się oczy zaświecą na hasło "potrzebuję wnieść pralkę na IIp. 5 min roboty. Po flaszce na łeb!".
TO nic, że pożałują. Honor i ssanie nie pozwolą im odpuścić :D
Ale ja na Twoim miejscu bym załatwił (nawet: wynajął) jednego sprytnego (a jeszcze lepiej: sprytną), który w ciągu kwadransa od przyjazdu kuriera znajdzie dwóch żulików, którym się oczy zaświecą na hasło "potrzebuję wnieść pralkę na IIp. 5 min roboty. Po flaszce na łeb!".
TO nic, że pożałują. Honor i ssanie nie pozwolą im odpuścić :D
Nie wiem, jak długo tam mieszkasz.
Ja mieszkałem w Twoich okolicach od 2008 do 2012 czyli nie tak znowu dawno temu. Poznałem tamtejszą społeczność i jej hierarchię ;]
Część żuli znałem z imienia.. Nie, żebym brudzia z nimi pił, ale miałem pecha mieszkać przy "źródełku" czyli pobliskim monopolu, nad bramą, służącą wyszynkowi i nie tylko :D
Kiedy potrzebowałem przetaszczyć kilkanaście pojemników 30kg z zaprawą, co dla mojego kręgosłupa byłoby zabójcze, nie miałem problemu do kogo się zwrócić. Grosze to kosztowało.. jedynie żulek mi wyrzygał, że przez tyle lat traktowałem go jak powietrze i nigdy z nim piwa nie wypiłem :D
BTW: Teraz mieszkam na Oruni Dolnej (chyba). Staczam się :/
Ale kiedyś napiszę socjologiczny bestseller :D
Ja mieszkałem w Twoich okolicach od 2008 do 2012 czyli nie tak znowu dawno temu. Poznałem tamtejszą społeczność i jej hierarchię ;]
Część żuli znałem z imienia.. Nie, żebym brudzia z nimi pił, ale miałem pecha mieszkać przy "źródełku" czyli pobliskim monopolu, nad bramą, służącą wyszynkowi i nie tylko :D
Kiedy potrzebowałem przetaszczyć kilkanaście pojemników 30kg z zaprawą, co dla mojego kręgosłupa byłoby zabójcze, nie miałem problemu do kogo się zwrócić. Grosze to kosztowało.. jedynie żulek mi wyrzygał, że przez tyle lat traktowałem go jak powietrze i nigdy z nim piwa nie wypiłem :D
BTW: Teraz mieszkam na Oruni Dolnej (chyba). Staczam się :/
Ale kiedyś napiszę socjologiczny bestseller :D
Owszem. Jest takie ryzyko. Ale po pierwsze: może się to w ogólnym rozrachunku opłacić. Żulki potrafią się "odwdzięczyć". Jako "swoja" będziesz się na dzielni czuła bezpieczniej. A po drugie: możesz limitować koszty, odpowiadając, że masz przy sobie tylko plastik, dorzucając się do ich browca tylko okazjonalnie, bo akurat przypadkowo masz gotówę. Jedynie, jeśli palisz, to ten wykręt nie przejdzie i musisz się liczyć z wymuszonym poczęstunkiem ;)