Byłam w salonie w Oliwie pod koniec stycznia - klasycznie manicure hybrydowy. Wizyta przebiegła w miarę okej, gdyby nie bardzo niska temperatura w salonie. Po 2 dniach hybryda odklejała się od płytki. Umówiłam się na kolejną wizytę w ramach gwarancji, uprzedzając że 3 paznokcie są do poprawy. Na miejscu okazało się ze do ściągnięcia są wszystkie paznokcie (dostało się powietrze). Właścicielka salonu z ogromnym oburzeniem wyskoczyła na mnie jak mogłam nie powiedzieć ze wszystkie są do zdjecia, zabierze to mnóstwo czasu a są kolejne klientki. To chyba nie moja rola aby znać się na paznokciach i wiedzieć które są do zdjecia a które nie - mi za to nie płacą. Z teatralną obrazą szefowa wyszła trzaskając drzwiami. wtedy nieprzyjemności dopiero się zaczęły. Zestresowana stylistka spieszyła się aby skończyć jak najszybciej ale weszła kolejna klientka. Czekała 20 minut a jedyne co słyszała to tłumaczenia ze jeszcze 5 minut. W końcu zdenerwowana zapytała ile jeszcze, poprosiła numer do właścicielki. Nie wspomnę o przytykach w moim kierunku nie byłam winna temu ze salon musiał naprawić swoje błędy w stylizacji. Żadna stylistka nie wybroniła mojej obecności. Czułam sie tam bardzo źle