Sytuacja gorsza niż z filmu Barei.
Potrzebne było zaświadczenie lekarskie do przedłużenia prawa jazdy, sprawa banalna. Pierwsza wizyta, okulista, lekarz orzecznik, szybka wizyta, kupę kasy, ale zaświadczenie jest. Tego samego dnia wycieczka do Wydziału Komunikacji (nadmienię, że niestety podlegamy pod Kartuzy). Wniosek złożony. Tydzień później dostajemy telefon z Wydziału, że lekarz wystawił zaświadczenie na starym druku (nowy obowiązuję od 4 miesięcy). Wycieczka do Kartuz po kwitek, z powrotem do Swiss Medu na Jaśkowej, wystawiony nowy dokument. Kilka dni później wycieczka do Kartuz, złożony nowy wniosek. Trzy dni później telefon z wydziału, że kwit dobry, ale zła pieczątka (!!!). Ale to jeszcze nie koniec, po zrobieniu awantury w Swiss Med poprosiłem o wystawienie nowego i wysyłkę poleconym do domu, bo miałem dość jeżdżenia w tę i z powrotem. Proszę mi wierzyć lubi nie, dostałem trzecie zaświadczenie, zawiozłem do Kartuz i na miejscu okazało się, że po raz trzeci jest źle wystawione. Wystawiał jakiś inny lekarz, nie z medycyny pracy i źle pozaznaczał kwadraciki. Osoby, które są zatrudnione w tej przychodni, to albo rodzina szefa, albo ludzie z ulicy. Dno i dwa metry mułu.