Re: Zimowa jazda bywa przyjemna
Przed laty podróżowałem pieszo/pociągiem/autostopem po południowej Białorusi, po ich Polesiu, nad ukraińską Granicą.
Jak się szło po zmroku podmiejską drogą (stara szosą na Brześć)...
rozwiń
Przed laty podróżowałem pieszo/pociągiem/autostopem po południowej Białorusi, po ich Polesiu, nad ukraińską Granicą.
Jak się szło po zmroku podmiejską drogą (stara szosą na Brześć) trzeba było nieźle wytężać SŁUCH, by przeżyć. samochody nawet u nich zawsze miały włączone lampy, ale na jeden ich rower z lampkami przypadało ze sto bez oświetlenia. ŻADNEGO. Nawet odblasków żadnych nie mieli. Gumowe platformy pedałów ich rowerów nie miały odblasków, a ten odblask na błotniku często był urwany, lub zasłonięty. Jeździli nimi całkowitej ciemności, zygzakiem, wzdłuż granicy asfaltu, wyczuwając gdy zjechali z asfaltu w pobocze ;-)
Na szczęście ich rowery zgrzytały, chrzęściły, brzęczały. Jak słyszałem taki łomot, schodziłem w głąb pobocza. Inni piesi też. A ludzi chodziło/jeździło dużo, bo w lecie wielu ich mieszkało w pipidówach na wsi, w starych walących się domach rodzinnych, nie przerywając pracy w mieście. A w zimie mieszkali w mieście. To realia czasu mojej podróży VIII.2001, a więc zapewne nieaktualne.
Wniosek (niepolityczny): światła są przereklamowane i zbędne :-) da się bez nich ostrożnie jeździć. Nie byłe w Indiach (niestety) koledzy którzy byli też mówią o ciemnych nie tylko rowerach, ale i autobusach.
zobacz wątek