Widok
Złoto Renu - Sopot Wagner Festival
Opinie do spektaklu: Złoto Renu - Sopot Wagner Festival .
Sopot Wagner Festival
20 lipca 2009 roku w Operze Leśnej w Sopocie zostanie zaprezentowany, w formie koncertowej, dramat muzyczny Richarda Wagnera "Złoto Renu". Dzieło jest pierwszą częścią tetralogii Wagnera "Pierścień Nibelungów" (Der Ring des Nibelungen). Pozostałe części cyklu ("Walkiria", "Zygfryd", "Zmierzch bogów") mają zostać przedstawiony w formie scenicznej w Operze Leśnej w ...
Przejdź do spektaklu.
Sopot Wagner Festival
20 lipca 2009 roku w Operze Leśnej w Sopocie zostanie zaprezentowany, w formie koncertowej, dramat muzyczny Richarda Wagnera "Złoto Renu". Dzieło jest pierwszą częścią tetralogii Wagnera "Pierścień Nibelungów" (Der Ring des Nibelungen). Pozostałe części cyklu ("Walkiria", "Zygfryd", "Zmierzch bogów") mają zostać przedstawiony w formie scenicznej w Operze Leśnej w ...
Przejdź do spektaklu.
proszę o wyjaśnienie
Dlaczego w informacjach na różnych stronach internetowych są podane różne nazwiska wykonawców? Jest tak w przypadku partii Wellgunde. Jedne źródła podają, że zaśpiewa tę rolę Pani Katarzyna Hołysz, a inne że Pani Kamila Cholewińska... To kto w końcu będzie wykonywał tę partię podczas koncertu?
W odpowiedzi na post:
O ile mi wiadomo to pani Kamila Cholewińska nie uraczy nas tym razem swoim krzykiem w Złocie Renu Wagnera. Wystarczająco głośno śpiewała Tatianę w Onieginie. Do tej pory uszy, co niektórych muzyków z orkiestry bolą... Polecam śpiewaków, którzy wystąpią 20 lipca w Operze Leśnej!Dobra obsada.
Oj...
to rzecz gustu, czy ładnie... Mnie ten styl śpiewu też się nie podoba. Zbyt nachalny, głośny. Mało subtelności, cieniowania barwy, kolorystyki. Ale cóż, są osoby, którym ten sposób interpretacji wokalnej odpowiada. Głośno, mocno, z nadmiarem ekspresji, nie zawsze tam gdzie ta ekspresja jest aż tak konieczne. Ale to cecha ostatnich lat młodej polskiej szkoły wokalnej - głośno i mało muzycznie.
Nie mam wykształcenia muzycznego, stąd na muzyce znać się nie mogę, bo przecież w zwykłych szkołach edukacja muzyczna nie istnieje, więc nie podejmę się polemiki na temat polskiej szkoły muzycznej, tym bardziej wokalnej (przynajmniej dziś). Jestem tylko jej - muzyki - odbiorcą i wyraziłem swoje własne - oczywiście subiektywne - odczucie towarzszące mi podczas koncertu z udziałem rzeczonej śpiewaczki, który miałem przyjemność wysłuchać. Rzecz jasna, że odbiór muzyki jest ściśle związany z indywidualnymi gustami. Towarzyszą jemu także różne interpretacje i niekoniecznie przecież muszą być w swoim urozmaiceniu nieadekwatne. Zresztą, gdybyśmy chcieli całkowicie wiernie odtworzyć treść jak i - przede wszystkim - sposób jej przekazania (który jednak nie jest przecież od treści odosobniony), czyż nie musielibyśmy zatrudniać Czajkowskiego, Wagnera, tudzież innych "nieśmiertelnych"...? Daleki jestem od profanowania doniosłej twórczości, wiele eksperymentów mnie przeraża, ale może któreś z dzisiejszych interpretacji, o których by nawet nie pomyśleli, przypadłyby im do gustu?
Panie Adamie!
Ma Pan chyba zbyt dużo wolnego czasu... Jak do tej pory, to w większości widzę Pana posty i właściwie Pańska odpowiedź jest zawsze negująca... post poprzednika. Zamiast toczyć dyskusje przed koncertem, radzę przyjechać do naszego pięknego Sopotu, obejrzeć Złoto Renu (nawet i bez Pańskiej ulubienicy w obsadzie), posłuchać i potem się wypowiadać... Bo w tej chwili te dyskusje są całkowicie bezprzedmiotowe.
Chyba ma raczej wakacyjne chałtury! Nazwijmy to po imieniu. To nie są koncerty! To są najczęściej chałtury w uzdrowiskach, festiwalach w wakacyjnych kurortach, itp. Potem nam to serwują w TVP i oglądając to, człowiek czuje się zażenowany, że artysta bierze udział w czymś takim i reprezentuje taki poziom wykonawczy...
Pani Sopocianko
Na nadmiar wolnego czasu nie dane mi narzekać, niemniej jednak, aby zabrać głos i nakreślić kilka zdań nie potrzeba go wcale wiele. Pragnę jednocześnie zauważyć, iż dopuszcza się Pani nadinterpretacji moich wypowiedzi, wszak treścią ich jest - poniekąd - wyraz moich gustów, a zamiarem - próba prowokacji DYSKUSJI; jednakowoż, gdy ktoś próbuje wnieść do rozmowy pierwiastek, który nie powinien był się w tym, czy innym miejscu znaleźć, uważam, iż na krytykę zasługuje. Także w sytuacji, gdy nie podzielam czyjegoś zdania, dlaczego nie miałbym podjąć dialogu? Cóż w tym nagannego? Wszak mój głos - w przeciwieństwie do Pani - nie jest skierowany przeciwko poprzednikom (za wyjątkiem jednego marginalnego przypadku), a temat pozostawia otwarty. Również "te dyskusje" nie są bezprzedmiotowe, ponieważ opierają się na własnych doświadczeniach, a także ich dotyczą; w żadnym wypadku nie są spekulacjami, które należałoby poprzedzić udziałem w oczekiwanym koncercie. Daleki jestem przy tym wszystkim od autorytarnych sądów, w przeciwieństwie do osób sygnujących się wysokimi kwalifikacjami, a mimo to niezdolnych do ujawnienia się z imienia i nazwiska, przy czym mam tu na myśli codzienną praktykę społeczną, a nie li tylko i wyłącznie to forum.
Zbyt mało znam Kamilę Cholewińską, by stwierdzić, że jest moją ulubienicą; to kolejna nadinterpretacja, ponieważ wyraziłem tylko swój stosunek do występu jaki miałem przyjemność kilka tygodni temu obejrzeć.
Bilety już kupiłem i na koncert oczywiście przybędę. Tymczasem proponuję Pani włączyć ulubioną płytę albo może posłuchać Programu Drugiego Polskiego Radia, niźli szukać sposobności, gdzie by tu wetknąć szpilkę. Nawiasem mówiąc dla mnie zawsze wartościowszym będzie poruszający mnie utwór mimo niedoskonałego wykonania, aniżeli mistrzowska interpretacja kompozycji nie znajdującej drogi do mojej duszy.
Zbyt mało znam Kamilę Cholewińską, by stwierdzić, że jest moją ulubienicą; to kolejna nadinterpretacja, ponieważ wyraziłem tylko swój stosunek do występu jaki miałem przyjemność kilka tygodni temu obejrzeć.
Bilety już kupiłem i na koncert oczywiście przybędę. Tymczasem proponuję Pani włączyć ulubioną płytę albo może posłuchać Programu Drugiego Polskiego Radia, niźli szukać sposobności, gdzie by tu wetknąć szpilkę. Nawiasem mówiąc dla mnie zawsze wartościowszym będzie poruszający mnie utwór mimo niedoskonałego wykonania, aniżeli mistrzowska interpretacja kompozycji nie znajdującej drogi do mojej duszy.
Panie Adamie Pan to chyba bardzo lubi pisać... Na tak mało ważny temat mało znanej śpiewaczki potrzeba aż tylu słów? Czemu to służy, po co? Jest tyle ważniejszych tematów, niż ta pseudo intelektualna dyskusja... Czy nie lepiej zabrać głoś na temat ważny np. programu 2 PR i obecnej sytuacji? "Milczącej" anteny w dniu dzisiejszym? Zajmijcie się Państwo czymś ważnym, a nie taką "gadaniną", która nic nie wnosi...
Tak, bardzo lubię pisać; szczególną przyjemność sprawia mi pisanie listów (ale też ich otrzymywanie) przy użyciu papeterii i pióra.
Jeśli ani temat Pani się nie podoba, ani nie odpowiada Pani poziom rozmowy nie musi przecież Pani tu zaglądać, tak jak i nie musi Pani zabierać głosu. Są sprawy niezmiernie ważne, ale i takie, które pierwszorzędnymi nie są; sprawy, którymi można zająć się po ciężkim dniu pracy, czy zajadając bułkę. Pani to chyba nigdy nie próbowała chwycić Mozarta za warkocz? Przedmiot tejże rozmowy z założenia nie jest wielkiej wagi, ale może Pani - miast raczyć mnie niczego nie wnoszącymi inwektywami - wyrazić swoją opinię tudzież podzielić się refleksją, które podniosą tę wymianę zdań do rangi kształcącej dyskusji; niekoniecznie na wywołany temat i niekoniecznie w tym miejscu.
Kamila Cholewińska jest młodą śpiewaczką; ma czas, żeby zostać znaną (choć i tak występuje przecież w prestiżowych europejskich salach koncertowych, wśród których znajduje się na przykład Filharmonia Berlińska, współpracuje też z Operą Bałtycką, więc wydaje się, iż żywo uczestniczącym w życiu kulturalnym mieszkańcom Trójmiasta powinna być znana, choć artystka związana jest z Łodzią), ale nie to, ani też moje stanowisko wobec śpiewaczki jest najważniejsze. Odpowiadając na pytanie: mój głos - przyznam, że bardzo powściągliwy - to m. in. niezgoda na niekonstruktywną, bezrefleksyjną, bezzasadną (to znaczy nie mającą merytorycznych podstaw) krytykę, którą słusznie ktoś tutaj określił mianem cechy narodowej. Czując się w pewnym stopniu odpowiedzialnym, nie mogę pozostać obojętnym, gdy głos zabierają aspirujący do elity tudzież środowisk Kultury, a brak im kultury dialogu.
Oczywiście sprawa Dwójki nie jest mi obojętna (ale też nie najważniejsza) i zrobię co w mojej mocy, by nie zaprzestała swojej, mimo że niedoskonałej, to jednak kształcącej działalności, choćby... miało się to skończyć nadawaniem co drugi dzień świergotu ptaków. Wszak jest on milszy niźli głos handlarzy czasem antenowym.
Jeśli ani temat Pani się nie podoba, ani nie odpowiada Pani poziom rozmowy nie musi przecież Pani tu zaglądać, tak jak i nie musi Pani zabierać głosu. Są sprawy niezmiernie ważne, ale i takie, które pierwszorzędnymi nie są; sprawy, którymi można zająć się po ciężkim dniu pracy, czy zajadając bułkę. Pani to chyba nigdy nie próbowała chwycić Mozarta za warkocz? Przedmiot tejże rozmowy z założenia nie jest wielkiej wagi, ale może Pani - miast raczyć mnie niczego nie wnoszącymi inwektywami - wyrazić swoją opinię tudzież podzielić się refleksją, które podniosą tę wymianę zdań do rangi kształcącej dyskusji; niekoniecznie na wywołany temat i niekoniecznie w tym miejscu.
Kamila Cholewińska jest młodą śpiewaczką; ma czas, żeby zostać znaną (choć i tak występuje przecież w prestiżowych europejskich salach koncertowych, wśród których znajduje się na przykład Filharmonia Berlińska, współpracuje też z Operą Bałtycką, więc wydaje się, iż żywo uczestniczącym w życiu kulturalnym mieszkańcom Trójmiasta powinna być znana, choć artystka związana jest z Łodzią), ale nie to, ani też moje stanowisko wobec śpiewaczki jest najważniejsze. Odpowiadając na pytanie: mój głos - przyznam, że bardzo powściągliwy - to m. in. niezgoda na niekonstruktywną, bezrefleksyjną, bezzasadną (to znaczy nie mającą merytorycznych podstaw) krytykę, którą słusznie ktoś tutaj określił mianem cechy narodowej. Czując się w pewnym stopniu odpowiedzialnym, nie mogę pozostać obojętnym, gdy głos zabierają aspirujący do elity tudzież środowisk Kultury, a brak im kultury dialogu.
Oczywiście sprawa Dwójki nie jest mi obojętna (ale też nie najważniejsza) i zrobię co w mojej mocy, by nie zaprzestała swojej, mimo że niedoskonałej, to jednak kształcącej działalności, choćby... miało się to skończyć nadawaniem co drugi dzień świergotu ptaków. Wszak jest on milszy niźli głos handlarzy czasem antenowym.
Trudno mi przyznać, aby była to bardzo oryginalna, wiele pytań prowokująca i na temat opinia. Żeby ustosunkować się do zdań przez Panią skleconych musiałbym napisać to, co już pisałem przy innej okazji, a co jest upublicznione i powielanie tego byłoby także dla mnie nużące.
Jeśli nie ma się o czym pisać, to rzeczywiście pisanie może stać się męczące. Moje wypowiedzi nie są zaczepne w negatywnym tego słowa znaczeniu, a i w przeciwieństwie do wypowiedzi osób nie mających pomysłu na wyrażenie interesującej treści nie są też obraźliwe.
Jeśli ktoś jest znużony, zmęczony, może chwycić za pilota do telewizora i cieszyć się na przykład "Tańcem z gwiazdami" albo meczem piłki nożnej. Albo porozmawiać o pogodzie. Przy tym nie trzeba wytężać umysłu ani gimnastykować się układaniem więcej niż trzech zdań. A ile nieudanych występów można przy tej okazji obgadać, żeby poprawić własne samopoczucie.
Jeśli nie ma się o czym pisać, to rzeczywiście pisanie może stać się męczące. Moje wypowiedzi nie są zaczepne w negatywnym tego słowa znaczeniu, a i w przeciwieństwie do wypowiedzi osób nie mających pomysłu na wyrażenie interesującej treści nie są też obraźliwe.
Jeśli ktoś jest znużony, zmęczony, może chwycić za pilota do telewizora i cieszyć się na przykład "Tańcem z gwiazdami" albo meczem piłki nożnej. Albo porozmawiać o pogodzie. Przy tym nie trzeba wytężać umysłu ani gimnastykować się układaniem więcej niż trzech zdań. A ile nieudanych występów można przy tej okazji obgadać, żeby poprawić własne samopoczucie.
No tą wypowiedzią to chyba Pan już przesadził!!! Kulturą osobistą to Pan tu nie popisał się w stosunku do wypowiedzi kobiety... Można powiedzieć ,że nawet ta Pani zpstała obrażona! Ale za to jakie wysokie mniemanie o sobie Pan posiada i swojej "inteligencji" oraz "gładkiej wypowiedzi". Wstyd Panie Adamie! Zgadzam się z wypowiedzią poprzedniczki, chyba już trochę zbyt dużo tego samozachwytu Pana Adama swoją tzw. rozbudowaną i częstą wypowiedzią.
Może, aby ludzie się zrozumieli, trzeba mówić tym samym językiem? Być może też rację miał na przykład Mrożek pisząc "Tango".
Przy tym wszystkim nie kierowałem przecież tej wypowiedzi (poza pierwszym akapitem) do konkretnej osoby! Człowiek zabierający
głos w czystej intencji nie poczuje się dotknięty; inny - może kiedyś nad swoją postawą się zastanowi. Zachwycony mógłbym być
wówczas, gdyby ktokolwiek podchwycił jakikolwiek wątek, miast kierować swoją uwagę na bezzasadną krytykę. Albo mógłbym na
przykład ucieszyć się czytając rekomendację tej czy innej - niekoniecznie fonograficznej - realizacji tetralogii. Ale nie!
Poza kilkoma wyjątkami (bodajże trzema, może czterema) uwaga tu zaglądających koncentruje się na bezzasadnej krytyce. To
właśnie owa krytyka demaskuje własne samouwielbienie i pogardę wobec innych. To właśnie tego rodzaju krytyka, niemająca
poparcia w argumentach, jest obrazoburcza. To właśnie taka postawa niczego nie wnosi i jest godna napiętnowania (podkreślam:
postawa, nie człowiek!); zwłaszcza wśród ludzi szczycących się wyższym wykształceniem, tym samym odpowiedzialnych za kształt
społeczeństwa, a dotkniętych wtórnym analfabetyzmem, który między innymi oznacza zdolność czytania słów bez zrozumienia
treści (w Polsce wtórnych jest około 50%! a zjawisko występuje w związku ze spadkiem czytelnictwa). Ktokolwiek powinien był
posiąść stosowną wiedzę, jest odpowiedzialny za naszą kulturę i zobowiązany podejmować w jej kształtowaniu wysiłek, zamiast
zarażać dyletanctwem. Nie chcę opłacać studiów goniącym za papierem, a zabierającym miejsce zdolnym. Chcę żyć w kraju ludzi
kompetentnych.
Również znamiona kokieterii w takiej sytuacji nie są wysokich lotów. Nic bardziej też mylnego nad Pańskie nadinterpretacyjne
wyobrażenia. Niezmiernie daleki jestem od popadania w samozachwyt. Jak stwierdził Tuwim, a co chętnie za nim powtarzam:
"Wykształcenie - to, co mądremu pokazuje, jak mało umie, głupiemu zaś daje złudzenie, że umie dużo". Nie brak mi pokory i nie
miałbym śmiałości wdać się w dyskurs z wielkimi przedstawicielami dyscyplin będących w kręgu moich zainteresowań. Mogę tylko
przyglądać się ich działaniom z dystansu, zadawać pytania, a mając poczucie odpowiedzialności podejmować wysiłek zrozumienia,
czerpać z ich dokonań i niektórym z nich zawtórować. Jednakowoż uważam, iż by mówić otwarcie o degrengoladzie intelektualnej
nie trzeba ani równać się intelektem, ani autorytetem uznanych osobistości. Posłużę się jeszcze jednym cytatem z jednej ze
szkolnych lektur, która nie tylko wywarła na mnie wielkie wrażenie, ale i wpływ na moją postawę: "wszyscy żyjemy w dżumie;
należy zrobić wszystko, żeby nie być zadżumionym..." I tegoż Państwu życzę. Ale życzę też sobie takiej Państwa postawy.
Zatrważa mnie to, że Polakom więcej radości sprawiają potknięcia innych, niż własne, choć drobne czasem osiągnięcia; swoją
uwagę ukierunkowują nie na samodoskonalenie, a na niepowodzenia innych. Mało znana śpiewaczka nie może przecież dobrze
zaśpiewać! Tylko po co ja to wszystko piszę, skoro każdy z tych wątków jest tak płytki (czytaj: zbyt wiele demaskujący), że
niegodny rozwinięcia. Rzeczywiście, przyjemniej słucha się Pani Kucharki z zapałem prawiącej o sekretach swojej kuchni niźli
próbować wykrzesać odrobinę wysiłku z tych, od których mamy prawo wymagać, a potrafią krzyknąć "cudownie! uroczo!", bo gra
Jakowicz, a występ Justyny Danczowskiej skwitować stwierdzeniem "córeczka mamusi"!
Nie sądzę też, bym na drodze swej - poddawanej ocenie - niepopulistycznej działalności, miał powody do wstydu. Oczywiście,
łatwiej stanąć po stronie "przeważającej większości" i zewrzeć szeregi. Tyle, że słuchając większości być może chodzilibyśmy
wciąż po płaskiej, nieruchomej Ziemi, a wokół płonęłyby stosy. Niemniej jednak przyznam, że chcąc być poprawnym politycznie
należałoby nie popuszczać wodzy powściągliwości, z drugiej zaś strony polityka zawsze wzbudzała we mnie niesmak.
Na koniec: jeśli ktoś w mojej pisaninie dostrzega wykroczenia językowe, chętnie z nimi się zaznajomię i je poprawię.
Tymczasem wszystkim Państwu życzę miłego wieczoru. Być może jakimś zrządzeniem losu usiądziemy obok siebie i będziemy mieli
okazję wymienić kilka uprzejmości :) A może nawet będziemy mieli powody do wyrazów zadowolenia z udanego koncertu.
Przy tym wszystkim nie kierowałem przecież tej wypowiedzi (poza pierwszym akapitem) do konkretnej osoby! Człowiek zabierający
głos w czystej intencji nie poczuje się dotknięty; inny - może kiedyś nad swoją postawą się zastanowi. Zachwycony mógłbym być
wówczas, gdyby ktokolwiek podchwycił jakikolwiek wątek, miast kierować swoją uwagę na bezzasadną krytykę. Albo mógłbym na
przykład ucieszyć się czytając rekomendację tej czy innej - niekoniecznie fonograficznej - realizacji tetralogii. Ale nie!
Poza kilkoma wyjątkami (bodajże trzema, może czterema) uwaga tu zaglądających koncentruje się na bezzasadnej krytyce. To
właśnie owa krytyka demaskuje własne samouwielbienie i pogardę wobec innych. To właśnie tego rodzaju krytyka, niemająca
poparcia w argumentach, jest obrazoburcza. To właśnie taka postawa niczego nie wnosi i jest godna napiętnowania (podkreślam:
postawa, nie człowiek!); zwłaszcza wśród ludzi szczycących się wyższym wykształceniem, tym samym odpowiedzialnych za kształt
społeczeństwa, a dotkniętych wtórnym analfabetyzmem, który między innymi oznacza zdolność czytania słów bez zrozumienia
treści (w Polsce wtórnych jest około 50%! a zjawisko występuje w związku ze spadkiem czytelnictwa). Ktokolwiek powinien był
posiąść stosowną wiedzę, jest odpowiedzialny za naszą kulturę i zobowiązany podejmować w jej kształtowaniu wysiłek, zamiast
zarażać dyletanctwem. Nie chcę opłacać studiów goniącym za papierem, a zabierającym miejsce zdolnym. Chcę żyć w kraju ludzi
kompetentnych.
Również znamiona kokieterii w takiej sytuacji nie są wysokich lotów. Nic bardziej też mylnego nad Pańskie nadinterpretacyjne
wyobrażenia. Niezmiernie daleki jestem od popadania w samozachwyt. Jak stwierdził Tuwim, a co chętnie za nim powtarzam:
"Wykształcenie - to, co mądremu pokazuje, jak mało umie, głupiemu zaś daje złudzenie, że umie dużo". Nie brak mi pokory i nie
miałbym śmiałości wdać się w dyskurs z wielkimi przedstawicielami dyscyplin będących w kręgu moich zainteresowań. Mogę tylko
przyglądać się ich działaniom z dystansu, zadawać pytania, a mając poczucie odpowiedzialności podejmować wysiłek zrozumienia,
czerpać z ich dokonań i niektórym z nich zawtórować. Jednakowoż uważam, iż by mówić otwarcie o degrengoladzie intelektualnej
nie trzeba ani równać się intelektem, ani autorytetem uznanych osobistości. Posłużę się jeszcze jednym cytatem z jednej ze
szkolnych lektur, która nie tylko wywarła na mnie wielkie wrażenie, ale i wpływ na moją postawę: "wszyscy żyjemy w dżumie;
należy zrobić wszystko, żeby nie być zadżumionym..." I tegoż Państwu życzę. Ale życzę też sobie takiej Państwa postawy.
Zatrważa mnie to, że Polakom więcej radości sprawiają potknięcia innych, niż własne, choć drobne czasem osiągnięcia; swoją
uwagę ukierunkowują nie na samodoskonalenie, a na niepowodzenia innych. Mało znana śpiewaczka nie może przecież dobrze
zaśpiewać! Tylko po co ja to wszystko piszę, skoro każdy z tych wątków jest tak płytki (czytaj: zbyt wiele demaskujący), że
niegodny rozwinięcia. Rzeczywiście, przyjemniej słucha się Pani Kucharki z zapałem prawiącej o sekretach swojej kuchni niźli
próbować wykrzesać odrobinę wysiłku z tych, od których mamy prawo wymagać, a potrafią krzyknąć "cudownie! uroczo!", bo gra
Jakowicz, a występ Justyny Danczowskiej skwitować stwierdzeniem "córeczka mamusi"!
Nie sądzę też, bym na drodze swej - poddawanej ocenie - niepopulistycznej działalności, miał powody do wstydu. Oczywiście,
łatwiej stanąć po stronie "przeważającej większości" i zewrzeć szeregi. Tyle, że słuchając większości być może chodzilibyśmy
wciąż po płaskiej, nieruchomej Ziemi, a wokół płonęłyby stosy. Niemniej jednak przyznam, że chcąc być poprawnym politycznie
należałoby nie popuszczać wodzy powściągliwości, z drugiej zaś strony polityka zawsze wzbudzała we mnie niesmak.
Na koniec: jeśli ktoś w mojej pisaninie dostrzega wykroczenia językowe, chętnie z nimi się zaznajomię i je poprawię.
Tymczasem wszystkim Państwu życzę miłego wieczoru. Być może jakimś zrządzeniem losu usiądziemy obok siebie i będziemy mieli
okazję wymienić kilka uprzejmości :) A może nawet będziemy mieli powody do wyrazów zadowolenia z udanego koncertu.
Ma Pan rację. Zasady zamieszczania wypowiedzi jednak uniemożliwiają czasami zabranie głosu; niekiedy trzeba odczekać godzinę od momentu wysłania postu, by móc wysłać kolejny. Będąc umówionym na spotkanie nie mogłem tego uczynić przed wyjściem.
Rzeczywiście, rola pełnego ekspresji, palącego się do gry Koniecznego wyśmienita. Niebywałą wręcz uwagę przykuwa - także poza sceną - całą swoją postacią, swoją osobowością wielkolud Sigmundsson. Szkoda, że nie przygotowano występu scenicznego. Zdaje się, że kolejne części mają być już w formie scenicznej; jeśli tak, to czeka nas chyba prawdziwa gratka, której już od dziś oczekuję. Niekorzystne wrażenie wywarła na mnie tylko - odrobinę nonszalacka? - postawa Martina. Zabrakło też ekranu z tekstem. Pomijając to, koncert bardzo mi się podobał i wieczór wczorajszy wprawił mnie w doskonały nastrój :)
Pozdrawiam
Rzeczywiście, rola pełnego ekspresji, palącego się do gry Koniecznego wyśmienita. Niebywałą wręcz uwagę przykuwa - także poza sceną - całą swoją postacią, swoją osobowością wielkolud Sigmundsson. Szkoda, że nie przygotowano występu scenicznego. Zdaje się, że kolejne części mają być już w formie scenicznej; jeśli tak, to czeka nas chyba prawdziwa gratka, której już od dziś oczekuję. Niekorzystne wrażenie wywarła na mnie tylko - odrobinę nonszalacka? - postawa Martina. Zabrakło też ekranu z tekstem. Pomijając to, koncert bardzo mi się podobał i wieczór wczorajszy wprawił mnie w doskonały nastrój :)
Pozdrawiam
Brawo! :)
Ani matematyka nie przeszkadza mi w działalności na innym gruncie, ani też takowe działania nie są w kolizji z matematyką. Zajmować się matematyką niezmiernie lubię! Czułbym się jednak ograniczony koncentrując całą swoją uwagę w jednym kierunku. Poza tym uważam, że czymkolwiek się nie zajmujemy, nie jesteśmy zwolnieni od odpowiedzialności za kształt społeczeństwa, którego elementem jesteśmy.
Ani matematyka nie przeszkadza mi w działalności na innym gruncie, ani też takowe działania nie są w kolizji z matematyką. Zajmować się matematyką niezmiernie lubię! Czułbym się jednak ograniczony koncentrując całą swoją uwagę w jednym kierunku. Poza tym uważam, że czymkolwiek się nie zajmujemy, nie jesteśmy zwolnieni od odpowiedzialności za kształt społeczeństwa, którego elementem jesteśmy.