Widok
Zmiana pracy
hej. probuje od roku zmienic prace wysylam CV ( nawet zdarzylo mi sie kilka rozmow) i niestety chyba jej nigdy nie zmienie ;/ musialabym sporo mniej zarabiac ok rozumiem to zeby pozniej jednak zarabiac wiecej no ale to co przez 3 miechy nie jesc? ;/ tylko nie piszcie ze mam lepiej bo mam wogole prace, to wiem ;) pracuje tam 2,5 roku wielka korpo pracuje w srodowisku anglojezycznym, ciagle sie zastanawiam nad routersem ale w sumie to zmiana na to samo ;/ niestety jestem ograniczona terenem pracy szukam tylko w gdyni...
Jeśli pracujesz w środowisku anglojęzycznym, w dużej korporacji, Routers to właściwie to samo co masz obecnie, to może lepiej pomyśl o wyjeździe za granicę. Znając biegle język i mierząc tak wysoko znajdziesz pracę bez problemu.
A jeśli nie chcesz wyjeżdżać z kraju to może przenieś się do stolicy. Tam jest więcej możliwości.
Jeśli już nie chcesz w ogóle się ruszać z Trójmiasta to może spróbuj do PPNT, tam jest wiele firm. No, ale skoro Routers to słabizna, to w Parku N-T jest raczej gorzej.
Albo otwórz swój własny biznes.
Swoją drogą jeśli ograniczasz się tylko do Gdyni a nie chcesz schodzić z pewnego poziomu, na którym już się znajdujesz to faktycznie, dość mocno zawężasz sobie pole manewru. Czemu nie Gdańsk?
Jeśli chcesz się rozwijać, masz gwarancję, że jesteś pracownikiem atrakcyjnym dla potencjalnego pracodawcy to doprawdy nie rozumiem Twoich rozterek związanych z pracą chociażby w Gdańsku czy pod gdańskiem, gdzie mieści się wiele firm np Young Digital Planet.
Chyba, że wpadłaś na to forum pochwalić się jak to masz zarąbiście w życiu, chcesz zmienić pracę, bo masz taki kaprys, Routers do którego nie łatwo sie dostać to smutny pierd dla Ciebie nie warty uwagi i nie chcesz wyściubiać nosa poza Gdynie, no to akurat nie jest dobre miejsce na przechwałki. To mocno drażni ludzi w sytuacji, kiedy pracę szuka się czasem jakąkolwiek a nie dlatego "że już mi się znudziło, mimo iż zarabiam 7.000 zł miesięcznie"
A jeśli nie chcesz wyjeżdżać z kraju to może przenieś się do stolicy. Tam jest więcej możliwości.
Jeśli już nie chcesz w ogóle się ruszać z Trójmiasta to może spróbuj do PPNT, tam jest wiele firm. No, ale skoro Routers to słabizna, to w Parku N-T jest raczej gorzej.
Albo otwórz swój własny biznes.
Swoją drogą jeśli ograniczasz się tylko do Gdyni a nie chcesz schodzić z pewnego poziomu, na którym już się znajdujesz to faktycznie, dość mocno zawężasz sobie pole manewru. Czemu nie Gdańsk?
Jeśli chcesz się rozwijać, masz gwarancję, że jesteś pracownikiem atrakcyjnym dla potencjalnego pracodawcy to doprawdy nie rozumiem Twoich rozterek związanych z pracą chociażby w Gdańsku czy pod gdańskiem, gdzie mieści się wiele firm np Young Digital Planet.
Chyba, że wpadłaś na to forum pochwalić się jak to masz zarąbiście w życiu, chcesz zmienić pracę, bo masz taki kaprys, Routers do którego nie łatwo sie dostać to smutny pierd dla Ciebie nie warty uwagi i nie chcesz wyściubiać nosa poza Gdynie, no to akurat nie jest dobre miejsce na przechwałki. To mocno drażni ludzi w sytuacji, kiedy pracę szuka się czasem jakąkolwiek a nie dlatego "że już mi się znudziło, mimo iż zarabiam 7.000 zł miesięcznie"
właśnie, niektórym ludziom się w d... poprzewracało. Najbardziej z zadartym nosem chodzą informatycy, zwłaszcza programiści.
Mam znajomego, prymus z UG, absolwent informatyki, mózg programistyczny, który potrafił wyciągnąc 12.000 miesięcznie, rzucił etat i założył swoją własną firmę i też dobrze przędzie. Ma własne mieszkanie (nie na kredyt!), a nie ma nawet 30lat. I jest kompletnie odrealniony, bo uważa, że znalezienie pracy to przecież żaden problem. I uważał swego czasu, że praca za mniej niż 3000 na rękę to żadna praca. Ja się cieszyłam z 2000, to był moj najwyższy pułap do jakiego doszłam. Dla niego na waciki albo patyczki do czyszczenia uszu ;)
Tacy ludzie żyją nie mając pojęcia o realiach jakie panują w kraju. I zmieniają pracę dla kaprysu a nie z konieczności. Bezrobocie też im nie grozi, bo są w grupie pracowników poszukiwanych (IT). A większość z nas walczy o cokolwiek, o jakiekolwiek uczciwe miejsce pracy. Ja osobiście dostaję spazmów jak mi taki "flanelowiec z brodą do ziemi", informatyk psia krew mówi, że mieszkanie 3 pokojowe własnościowe to tylko na chwilę, bo co on się będzie gnieździł w bloku, skoro można sobie chałupe wybudować ot tak. Agrrr
Mam znajomego, prymus z UG, absolwent informatyki, mózg programistyczny, który potrafił wyciągnąc 12.000 miesięcznie, rzucił etat i założył swoją własną firmę i też dobrze przędzie. Ma własne mieszkanie (nie na kredyt!), a nie ma nawet 30lat. I jest kompletnie odrealniony, bo uważa, że znalezienie pracy to przecież żaden problem. I uważał swego czasu, że praca za mniej niż 3000 na rękę to żadna praca. Ja się cieszyłam z 2000, to był moj najwyższy pułap do jakiego doszłam. Dla niego na waciki albo patyczki do czyszczenia uszu ;)
Tacy ludzie żyją nie mając pojęcia o realiach jakie panują w kraju. I zmieniają pracę dla kaprysu a nie z konieczności. Bezrobocie też im nie grozi, bo są w grupie pracowników poszukiwanych (IT). A większość z nas walczy o cokolwiek, o jakiekolwiek uczciwe miejsce pracy. Ja osobiście dostaję spazmów jak mi taki "flanelowiec z brodą do ziemi", informatyk psia krew mówi, że mieszkanie 3 pokojowe własnościowe to tylko na chwilę, bo co on się będzie gnieździł w bloku, skoro można sobie chałupe wybudować ot tak. Agrrr
Czemu tak uważasz? To takie okropieństwo że ktoś zapierdzielał na studiach, potem sam się douczał i ma teraz dobrze płatną pracę jako programista? I czemu nie ma się cieszyć tym co osiągnął swoją ciężką pracą? Ja mam duże mieszkanie w nowym budownictwie bez kredytu i inne fajne rzeczy i właśnie męża programiste więc wiem o czym mówię :).
I spotykamy takich fałyszwych przyjaciół bo ich boli że sami żyją w kawalerce, a my nie itp. No ale oni sobie bumelowali zamiast się wziąść do roboty i uczyć więc teraz czemu narzekają i są złośliwi?
I spotykamy takich fałyszwych przyjaciół bo ich boli że sami żyją w kawalerce, a my nie itp. No ale oni sobie bumelowali zamiast się wziąść do roboty i uczyć więc teraz czemu narzekają i są złośliwi?
ja dzieki :)
eh ja tez 5 lat na studiach dziennych pracowalam gdzie sie dalo, do uk wyjezdzalam na 5 wakacji, wszystkie papiery mam wiec itp, no ale wlasnie jestem uwiazana sytuacja zyciowa- mam corke sama z nia mieszkam, i tak teraz nie ma mnie 11 h ( dojazd do pracy + godzinna free lunch w pracy), z tego oto powodu szukam czegos na terenie gdyni blisko domu.
eh ja tez 5 lat na studiach dziennych pracowalam gdzie sie dalo, do uk wyjezdzalam na 5 wakacji, wszystkie papiery mam wiec itp, no ale wlasnie jestem uwiazana sytuacja zyciowa- mam corke sama z nia mieszkam, i tak teraz nie ma mnie 11 h ( dojazd do pracy + godzinna free lunch w pracy), z tego oto powodu szukam czegos na terenie gdyni blisko domu.
Twój problem polega na tym, że żyjesz na koszt męża programisty i pewnie żyjesz w jego mieszkaniu bez kredytu. I nie mówię tu o zazdrości, bo ja też się ciężko uczyłam, ale niestety jestem humanistką i dla mnie rynek pracy nie jest taki dobrotliwy. I nie mówię o zazdrości czy o bumelowaniu. A może Ty sama bumelowałaś licząc, że złapiesz forsiastego programistę z własnym mieszkaniem?
Jesteś dokładnie takim typem człowieka, o którym napisałam - totalnie odrealnionym, nie znającym prawdziwego życia człowieka, który musi się mierzyć z brutalną rzeczywistością, który walczy o przetrwanie mimo ukończonych studiów, na których się uczył a nie łapał bogatych kolesi na d....
Ludzie tacy jak Ty i Twój mąż nie wiedzą jak wygląda prawdziwe życie, wydaje się Wam, że wszystko jest w zasięgu ręki, gardzicie ludźmi o gorszym statusie, przyjaciół macie tylko z pękatym portfelem, bo inni to pewnie fałszywi, zawistni. Jakie to żałosne.
Idź lepiej do pracy a najpierw skończ szkołę. Życie na koszt męża i zadzieranie nosa świadczy tylko o Twoim ubogim wnętrzu. Może i jest to sposób na łatwe życie, ale nie obrażaj taką postawą wielu bezrobotnych magistrów, którzy w pocie czoła pracowali na swoją przyszłość, uczyli się, szkolili po obronie a teraz albo nie mają pracy, albo pracują w McDolandzie.
Jesteś dokładnie takim typem człowieka, o którym napisałam - totalnie odrealnionym, nie znającym prawdziwego życia człowieka, który musi się mierzyć z brutalną rzeczywistością, który walczy o przetrwanie mimo ukończonych studiów, na których się uczył a nie łapał bogatych kolesi na d....
Ludzie tacy jak Ty i Twój mąż nie wiedzą jak wygląda prawdziwe życie, wydaje się Wam, że wszystko jest w zasięgu ręki, gardzicie ludźmi o gorszym statusie, przyjaciół macie tylko z pękatym portfelem, bo inni to pewnie fałszywi, zawistni. Jakie to żałosne.
Idź lepiej do pracy a najpierw skończ szkołę. Życie na koszt męża i zadzieranie nosa świadczy tylko o Twoim ubogim wnętrzu. Może i jest to sposób na łatwe życie, ale nie obrażaj taką postawą wielu bezrobotnych magistrów, którzy w pocie czoła pracowali na swoją przyszłość, uczyli się, szkolili po obronie a teraz albo nie mają pracy, albo pracują w McDolandzie.
Taaa jak ty wszystko o mnie wiesz:))
Mam raczej wykształcenie humanistyczne, skończone dwa kierunki studiów i wybieram się na wiosnę na podyplomówkę, ale to raczej będę traktować jako hobby:)
Jesteśmy z mężem rówieśnikami, i jesteśmy ze sobą łącznie 10 lat:) i doszliśmy do tego sami co mamy. Boli co? heheh
Nie gardzę osobami które żyją skromnie. Jedynie co to mam dość takich marud i złośliwców jak np. ty :)
Aha na studiach pracowałam w Mc prowadząc urodziny dla dzieci:)
Mam raczej wykształcenie humanistyczne, skończone dwa kierunki studiów i wybieram się na wiosnę na podyplomówkę, ale to raczej będę traktować jako hobby:)
Jesteśmy z mężem rówieśnikami, i jesteśmy ze sobą łącznie 10 lat:) i doszliśmy do tego sami co mamy. Boli co? heheh
Nie gardzę osobami które żyją skromnie. Jedynie co to mam dość takich marud i złośliwców jak np. ty :)
Aha na studiach pracowałam w Mc prowadząc urodziny dla dzieci:)
Do "ja" - rozumiem, że czasami trzeba wylać swoje żale i frustracje, ale bez przesady. Z tego co napisałaś wynika, że Twój znajomy doszedł do dobrej pozycji sam, swoją pracą i wiedzą, a nie przekrętami czy koneksjami. Trzeba było myśleć za młodu i planować swoje życie, myśleć o przyszłości i uczyć się dobrego zawodu. Mnie osobiście denerwują (ale nie doprowadzają do spazmów) tacy zazdrośnicy co oplują każdego, komu w życiu się powiodło. A co do zmiany pracy to zazwyczaj nie jest ona kaprysem, a koniecznością. Koniecznością rozwoju (może dla Ciebie to widzi mi się, ale nie dla każdego), poszerzania horyzontów, ucieczki przed wypaleniem zawodowym. Z taką postawą to pewnie całe życie za maks. 2000zł będziesz pracować...
Skoro tak każdy tu szuka pracy tylko dla zmiany to dlaczego większość postów dotyczy nieuczciwych pracodawców. Ja nikomu niczego nie zazdroszczę, CZY WY UMIECIE CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM, CZY TEGO WAS NIE UCZĄ NA TYCH STUDIACH?
Mówię o realiach. O tym, że niektórzy ludzie nie widzą tego co jest w około. Że drwią z tych, którzy pracują za najniższą krajową, bo sami zarabiają kilkanaście tysięcy. Wydaje im się, że w Polsce jest praca ale większość tych bezrobotnych to życiowe niedorajdy, obiboki. Mi się w życiu powiodło, ale teraz mam trudniejszy okres, ale nigdy nie traktowałam ludzi w kategoriach "Jestem lepsza bo zarabiam więcej" i nie udawałam mając pracę, że praca jest a ci bezrobotni to najwidoczniej melepety z dwiema lewymi rękoma. Drażnią mnie nowobogaccy ale nie dlatego, że im zazdroszczę, niech sobie odpalają papierosy banknotami 100złotowymi, ale drażnią mnie dlatego, że uważają, iż praca za 2000zł to ujma i potrafią to komuś wytknąć. A Ty Kasiu chyba nalezysz do tego własnie grona. Poczekamy zobaczymy czy za pare lat będziesz tak śpiewać. Będziesz brać pracę nawet za 1000zł, a ja będe wówczas pracować całe życie za 2000zł i ciekawe, co mi wówczas powiesz. A zmiana pracy nie wiąże się obecnie z koniecznością rozwoju a KONIECZNOŚCIĄ BY PRZEŻYĆ KOLEJNY MIESIĄC. Tysiące ludzi w Polsce i wielu na tym forum od miesiecy boryka się z tym problemem. Czytałam wypowiedzi ludzi po kilku kierunkach studiów, którzy nie moga znaleźć pracy a Ty mi tu ględzisz o rozwoju i imputujesz, że nie mam ambicji. Mam, ale realia są takie a nie inne a co Ty możesz o tym wiedzieć, pewno żyjesz na koszt bogatych rodziców. I własnie takimi jak Ty GARDZĘ.
Mówię o realiach. O tym, że niektórzy ludzie nie widzą tego co jest w około. Że drwią z tych, którzy pracują za najniższą krajową, bo sami zarabiają kilkanaście tysięcy. Wydaje im się, że w Polsce jest praca ale większość tych bezrobotnych to życiowe niedorajdy, obiboki. Mi się w życiu powiodło, ale teraz mam trudniejszy okres, ale nigdy nie traktowałam ludzi w kategoriach "Jestem lepsza bo zarabiam więcej" i nie udawałam mając pracę, że praca jest a ci bezrobotni to najwidoczniej melepety z dwiema lewymi rękoma. Drażnią mnie nowobogaccy ale nie dlatego, że im zazdroszczę, niech sobie odpalają papierosy banknotami 100złotowymi, ale drażnią mnie dlatego, że uważają, iż praca za 2000zł to ujma i potrafią to komuś wytknąć. A Ty Kasiu chyba nalezysz do tego własnie grona. Poczekamy zobaczymy czy za pare lat będziesz tak śpiewać. Będziesz brać pracę nawet za 1000zł, a ja będe wówczas pracować całe życie za 2000zł i ciekawe, co mi wówczas powiesz. A zmiana pracy nie wiąże się obecnie z koniecznością rozwoju a KONIECZNOŚCIĄ BY PRZEŻYĆ KOLEJNY MIESIĄC. Tysiące ludzi w Polsce i wielu na tym forum od miesiecy boryka się z tym problemem. Czytałam wypowiedzi ludzi po kilku kierunkach studiów, którzy nie moga znaleźć pracy a Ty mi tu ględzisz o rozwoju i imputujesz, że nie mam ambicji. Mam, ale realia są takie a nie inne a co Ty możesz o tym wiedzieć, pewno żyjesz na koszt bogatych rodziców. I własnie takimi jak Ty GARDZĘ.
Witam humanistki:) też jestem po studiach tego typu, też do tego co mam doszłam sama (nie jest to wiele, bo tylko skromna stancyjka, ale zawsze:). Rozumiem odczucia "ja", też byłam mega wkurzona na ludzi, którzy zmieniali prace tylko, czy może dla nich aż dla "rozwoju" itp. Podobnie ubodła mnie trochę wypowiedź pani opisującej jak to się żyje z mężem informatykiem. O wiele lepiej by było jakby sam pan mąż opisał, że ciężko pracował na to co ma. Tak dla przyzwoitości, nie drażnienia bezrobotnych. Jednak od paru dni przeszła mi złość na ten polski pie*dolnik, gdzie liczą się najbardziej układy, chamstwo, wazeliniarstwo i inne tego typu sprawy. Złość mi przeszło z tego powodu, że wyjeżdżam za granicę. Stwierdziłam, że skoro w Polsce bez "pleców" nie da się godnie żyć (nie mylić z marzeniami o 3 tys) to spróbuję wyjechać. Z językami u mnie nie jest super, jako-tako tylko z niemieckim. Nie znając go jednak na wysokim poziomie zostałaby mi praca w fabryce, może opieka nad kimś starszym. Pod względem finansowym obie opcje kuszące. Ja jednak chcę z wyjazdu za granicę wyciągnąć przede wszystkim lepszą znajomość języka, bez której nie mam co myśleć o emigracji na stałe (a właśnie tego chcę). Kaska wiadomo przydałaby się każdemu, ale w tym momencie stwierdziłam, że skoro nie mam dziecka, kredytu czy innych zobowiązań to mogę trochę z nią odpuścić. Do rzeczy:) zarejestrowałam się jakieś 3 tygodnie temu na jednej ze stronek dla au-pair i znalazłam rodzinę w Austrii, u której mam się pojawić w lutym:) rodzinka wydaje mi się spoko, rejony piękne, sponsorowany kurs językowy, wikt, opierunek no i kieszonkowe:) wiem, że opcja au-pair nie jest dla wszystkich, nie można mieć dziecka, czy być mężatką, no i jeżeli ktoś bardzo potrzebuje sporo pieniędzy to nie dorobi się mega kokosów (chociaż to austriackie kieszonkowe to nie taka marna pensja na złote polskie, no i nie dokłada się do utrzymania). Jednak jeżeli ktoś myśli o wyjeździe, a nie zna super języka to uważam, że warto spróbować. Właśnie dlatego piszę ten elaborat, żeby pokazać, że może tą drogą warto pójść. W Polsce jest bagno, to sami wiecie. Rejestracja na stronkach jest za darmo, niczym nie ryzykujecie, nie chcecie bo coś tam, nie jedziecie. Dziewczyny, weźcie sprawy w swoje ręce:)
Ja od września szukałam zajęcia i nic...a tu kilkanaście dni i znalazłam rodzinkę:)może dużo "piania" w mojej wypowiedzi,ale w końcu odetchnęłam z ulgą bo mam "zaklepane" zajęcie i jestem z tego powodu mega szczęśliwa:)
do boju:)
Ja od września szukałam zajęcia i nic...a tu kilkanaście dni i znalazłam rodzinkę:)może dużo "piania" w mojej wypowiedzi,ale w końcu odetchnęłam z ulgą bo mam "zaklepane" zajęcie i jestem z tego powodu mega szczęśliwa:)
do boju:)
No właśnie, sama taka jesteś i gardzisz ludźmi. Więc nie osądzaj innych swoją miarką ok?
Jak komuś źle życzysz to zwsze ta energia pójdzie ku tobie.
Ja nikim nie gardze, poza mordercami, gwałcicielami i ludźmi katującymi zwierzaki, dzieci i innymi d*p.kami.
Szanuję ludzi zarabiających mniej, jak jest im dobrze, spełniają się w swojej pasji, są zadowoleni, nie wymagają wakacji za granicą to ich sprawa. Ale jk jest im źle to niech działają, a nie plują jadem jak ty.
Znam polskie realia dośc dobrze. I takim przykładem może być to że moja mama szukała ogrodnika przez kilka dobrych miesięcy do zadbanego ogrodu i nie mogła znaleźć. Proponowała stawkę 15 zł za godzinę. Chodziło o koszenie trawy, posadzenie roslin, nie drzew i podcięcie żywopłotu. Ogródek nie jest duży. W końcu sama jej to zrobiłam. Prawda jest taka że dużo osób bezrobotnych to lewusy i patrzą jak się obijać, a także ludzie którzy nie mają podstawowych kwalifikacji a chcieliby zarabiać po 3 tys.
Jak komuś źle życzysz to zwsze ta energia pójdzie ku tobie.
Ja nikim nie gardze, poza mordercami, gwałcicielami i ludźmi katującymi zwierzaki, dzieci i innymi d*p.kami.
Szanuję ludzi zarabiających mniej, jak jest im dobrze, spełniają się w swojej pasji, są zadowoleni, nie wymagają wakacji za granicą to ich sprawa. Ale jk jest im źle to niech działają, a nie plują jadem jak ty.
Znam polskie realia dośc dobrze. I takim przykładem może być to że moja mama szukała ogrodnika przez kilka dobrych miesięcy do zadbanego ogrodu i nie mogła znaleźć. Proponowała stawkę 15 zł za godzinę. Chodziło o koszenie trawy, posadzenie roslin, nie drzew i podcięcie żywopłotu. Ogródek nie jest duży. W końcu sama jej to zrobiłam. Prawda jest taka że dużo osób bezrobotnych to lewusy i patrzą jak się obijać, a także ludzie którzy nie mają podstawowych kwalifikacji a chcieliby zarabiać po 3 tys.
Ponownie do "Ja"
To chyba Ty nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, albo nad interpretujesz pewne wypowiedzi. Nigdzie nie obraziłam ludzi pracujących za średnią krajową. Mam znajomych z różną zasobnością portfela i obojętnie czy zarabiają 2tys, czy 7tys są dla mnie tak samo wartościowymi ludźmi. Dlaczego sugerujesz, że za parę lat będę brać pracę za 1000zł? Aż tak mi źle życzysz? No cóż, to świadczy o Tobie, nie o mnie. Moi rodzice nie są ani bogaci, ani biedni - owszem, na początku studiów pomagali mi finansowo, jednak zawsze starałam się dorobić (pamiętam tę radość z każdej zarobionej kwoty, pomimo, że często było to poniżej 2000zł) żeby nie obciążać ich budżetu. Poza tym nawet jeśli pomagaliby mi rodzice, to byłby powód do gardzenia mną? Jeśli Ty będziesz miała za kilkanaście lat możliwość, nie pomożesz swoim dzieciom finansowo na początku ich dorosłego życia? Odpowiedź chyba oczywista. Pisałam o rozwoju i edukacji, bo większość ludzi nie myśli o przyszłości wybierając studia. Sama kończę PG i nie miałam problemu, żeby znaleźć pracę. Moi koledzy (po różnych kierunkach tej uczelni) nie mieli problemu, żeby w ciągu dwóch miesięcy znaleźć odpowiadającą im pracę. Sama w liceum byłam "humanistką", pisałam dodatkowo maturę z historii sztuki, ale wiedziałam, że to mi pracy nie da. I dlatego najpierw kończę studia, po których wiedziałam, że jest większe prawdopodobieństwo znalezienia pracy, a dopiero później (jeśli będę miała fundusze i czas) poświęcę się studiowaniu dla przyjemności. Ciężko pracuję na to, żeby mieć to co mam i dlatego drażnią mnie osoby, które oplują wszystkich wybijających się ponad średnią.
Tobie życzę jak najlepiej, przede wszystkim więcej wyrozumiałości dla innych.
To chyba Ty nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, albo nad interpretujesz pewne wypowiedzi. Nigdzie nie obraziłam ludzi pracujących za średnią krajową. Mam znajomych z różną zasobnością portfela i obojętnie czy zarabiają 2tys, czy 7tys są dla mnie tak samo wartościowymi ludźmi. Dlaczego sugerujesz, że za parę lat będę brać pracę za 1000zł? Aż tak mi źle życzysz? No cóż, to świadczy o Tobie, nie o mnie. Moi rodzice nie są ani bogaci, ani biedni - owszem, na początku studiów pomagali mi finansowo, jednak zawsze starałam się dorobić (pamiętam tę radość z każdej zarobionej kwoty, pomimo, że często było to poniżej 2000zł) żeby nie obciążać ich budżetu. Poza tym nawet jeśli pomagaliby mi rodzice, to byłby powód do gardzenia mną? Jeśli Ty będziesz miała za kilkanaście lat możliwość, nie pomożesz swoim dzieciom finansowo na początku ich dorosłego życia? Odpowiedź chyba oczywista. Pisałam o rozwoju i edukacji, bo większość ludzi nie myśli o przyszłości wybierając studia. Sama kończę PG i nie miałam problemu, żeby znaleźć pracę. Moi koledzy (po różnych kierunkach tej uczelni) nie mieli problemu, żeby w ciągu dwóch miesięcy znaleźć odpowiadającą im pracę. Sama w liceum byłam "humanistką", pisałam dodatkowo maturę z historii sztuki, ale wiedziałam, że to mi pracy nie da. I dlatego najpierw kończę studia, po których wiedziałam, że jest większe prawdopodobieństwo znalezienia pracy, a dopiero później (jeśli będę miała fundusze i czas) poświęcę się studiowaniu dla przyjemności. Ciężko pracuję na to, żeby mieć to co mam i dlatego drażnią mnie osoby, które oplują wszystkich wybijających się ponad średnią.
Tobie życzę jak najlepiej, przede wszystkim więcej wyrozumiałości dla innych.
Do Tez Ja- zastanawia mnie tylko jedna kwestia: co taka osoba jak Ty robi na forum dotyczacym spraw zwiazanych z poszukiwaniem pracy. Jesli jestes tu z pobudek, ktorymi kieruja sie te "obiboki po studiach" to mam propozycje - przekop mamie ogrodek za 15zl\h moze w koncu zrozumiesz czym jest ciezka praca.
Już tłumaczę:) Mam malutkie dziecko i jako że nie pracuję zawodowo to siedzę sobie na necie i też szukam pracy dla mojej kuzynki.
Przecież napisałam że sama zajełam się tym ogrodkiem :) Oj kłania się czytanie ze zrozumieniem - widzisz i może wiadomo czemu tak mało zarabiasz:) Bo napisałam że w ogródku były wymagane lekkie prace, żadnego przekopywania.
A jeśli już by było, to sorki ale stawka 15 zł za cos takiego jest taaaaka niska? uhm
Przecież napisałam że sama zajełam się tym ogrodkiem :) Oj kłania się czytanie ze zrozumieniem - widzisz i może wiadomo czemu tak mało zarabiasz:) Bo napisałam że w ogródku były wymagane lekkie prace, żadnego przekopywania.
A jeśli już by było, to sorki ale stawka 15 zł za cos takiego jest taaaaka niska? uhm
ja nie chce wcale zmieniac pracy dla kaprysu... jakas tam ambicje w sobie mam, no ale rok juz sie staram zmienic prace, zeby mi sie oplacalo to chcialabym zarabiac wiecej no i zmienic godziny pracy ;) wcale sie nie chwale, sama do tego doszlam co mam, to jest moja 2 praca i nie mam w niej szans na awans ;/
* do TeżJa
Nie zarabiam, bo jestem bez pracy, więc dla mnie suma 2000zł zarobiona przez mnie a nie mężusia byłaby zbawieniem. Akurat nie mam problemów z czytaniem ze zrozumieniem, mój błąd nastąpił przez niedopatrzenie. W moim zawodzie trudno o pracę, bo rynek trójmiejski jest dość ubogi w oferty a do Warszawy przenosić się nie chcę. Zaliczyłam największy ogólnopolski portal internetowy i pracowałam jako redaktor naczelna czterech czasopism, więc nie jestem byle głupią gęsią. I aktywnie szukam pracy w obszarze, który mnie interesuje. I jak widać to, że nie mam pracy nie wynika z moich ułomności, tylko niekorzystnej sytuacji na rynku. A stawka 2000zł netto dla kobiety to sporo w obecnych czasach. Wiele firm nie proponuje więcej - max 1500zł na ręke przy czym w umowach jest najniższa krajowa a reszta pod stołem. Poczytaj to forum, a zobaczysz ilu ludzi pracuje za mniej. Najwidoczniej nie znasz realiów, a to dziwne bo pracowałaś w McDonaldzie. Tak dobrze Ci tam płacili za prowadzanie urodzinek? Miałaś 3000zl na czysto? Nie sądzę. Powiedz tym biednym, załamanym forumowiczom, że to, że nie mają pracy ma związek z faktem, iż są życiowymi niedorajdami, nawrzucaj im i wyśmiej to, że nie potrafią się ogarnąć. I mówi to ktoś, kto żyje na koszt męża - programisty :) i szuka pracy dla niezaradnej kuzynki, która sama nie umie się ogarnąć, bo trzeba w jej imieniu poszukać ofert :). To przykre jak ludziom nagle w przypływie dobrej passy przewraca się w głowach...
* do olka
Jest trudno znaleźć taką prace, by było człowiekowi lepiej i by na tej zmianie nie stracił, mając dodatkowo życiowe zobowiązania. Ambicje ambicjami ale lęk przed podjęciem ryzyka. Racjonalność bierze górę.
Ale 3mam kciuki by Ci się udało. :)
Nie zarabiam, bo jestem bez pracy, więc dla mnie suma 2000zł zarobiona przez mnie a nie mężusia byłaby zbawieniem. Akurat nie mam problemów z czytaniem ze zrozumieniem, mój błąd nastąpił przez niedopatrzenie. W moim zawodzie trudno o pracę, bo rynek trójmiejski jest dość ubogi w oferty a do Warszawy przenosić się nie chcę. Zaliczyłam największy ogólnopolski portal internetowy i pracowałam jako redaktor naczelna czterech czasopism, więc nie jestem byle głupią gęsią. I aktywnie szukam pracy w obszarze, który mnie interesuje. I jak widać to, że nie mam pracy nie wynika z moich ułomności, tylko niekorzystnej sytuacji na rynku. A stawka 2000zł netto dla kobiety to sporo w obecnych czasach. Wiele firm nie proponuje więcej - max 1500zł na ręke przy czym w umowach jest najniższa krajowa a reszta pod stołem. Poczytaj to forum, a zobaczysz ilu ludzi pracuje za mniej. Najwidoczniej nie znasz realiów, a to dziwne bo pracowałaś w McDonaldzie. Tak dobrze Ci tam płacili za prowadzanie urodzinek? Miałaś 3000zl na czysto? Nie sądzę. Powiedz tym biednym, załamanym forumowiczom, że to, że nie mają pracy ma związek z faktem, iż są życiowymi niedorajdami, nawrzucaj im i wyśmiej to, że nie potrafią się ogarnąć. I mówi to ktoś, kto żyje na koszt męża - programisty :) i szuka pracy dla niezaradnej kuzynki, która sama nie umie się ogarnąć, bo trzeba w jej imieniu poszukać ofert :). To przykre jak ludziom nagle w przypływie dobrej passy przewraca się w głowach...
* do olka
Jest trudno znaleźć taką prace, by było człowiekowi lepiej i by na tej zmianie nie stracił, mając dodatkowo życiowe zobowiązania. Ambicje ambicjami ale lęk przed podjęciem ryzyka. Racjonalność bierze górę.
Ale 3mam kciuki by Ci się udało. :)