Odpowiadasz na:

No hej. Coś bardzo powoli dochodzisz do siebie.

Dzięki za słowa wsparcia, otuchy i rozjaśnienie sytuacji w sposób widziany z zewnątrz.

Jakie z zewnątrz? Nie mam zwyczaju... rozwiń

No hej. Coś bardzo powoli dochodzisz do siebie.

Dzięki za słowa wsparcia, otuchy i rozjaśnienie sytuacji w sposób widziany z zewnątrz.

Jakie z zewnątrz? Nie mam zwyczaju wypowiadać się/ wypisywać w tematach, których nie doświadczyłam. Chodzę już trochę po ziemi. W twoich butkach, z ołowiu, również miałam przyjemność pomykać i żałuję, że wcześniej ich nie zrzuciłam.

Będąc osobą która doświadczyła zdrady, trudno jest spojrzeć na to co się wydarzyło bez emocji.
Każde takie spojrzenie jest dla mnie bardzo cenne.

Wszyscy jesteśmy predysponowani. Wszyscy zdradzamy i bywamy zdradzani. Zdrada fizyczna nie zawsze jest tą najbardziej bolesną. Najbardziej boli gdy patrzysz w lustro i odkrywasz, że zdradziłeś/zdradzałeś siebie samego. Myślałam, że to mnie zabije i nigdy nie podniosę się z marchwi.

Niestety, ale należę do tego typu ludzi, którzy choć odczuwają krzywdę, nie potrafią się przeciwstawić, bronić się przed nią, ani wyjść poza obszar w którym jej doświadczają.

Jedni kolekcjonują krzywdy, inni błogosławieństwa, wrażenia, doznania, wspomnienia, kamyki, muszelki, listy, a nawet gdybanie co by było gdyby. Polecam wyjść poza granice sztywnych definicji i naprawdę, uczciwie, zadać sobie trud oraz poświęcić trochę czasu i energii na zrzucenie kagańca i łańcucha. Trzeba brać na klatę co życie przynosi i szukać pozytywów sytuacji.
Nikt nie lubi presji wychodzenia poza własna strefę komfortu, ale nie ma większej radości i wolności niż życie w zgodzie z prawdą.

W dalszym ciągu mam mieszane uczucia w stosunku do żony.

To jest dość zabawne stwierdzenie. Trochę czasu minęło, emocje opadły i można już określić na czym stoisz lub wisisz. Ja na ten przykład (sorki za kamyczek z własnego, rozpierdego ogródka) nie mam żadnych wątpliwości co do tego na czym stoję, a co uleciało i przeminęło z wiatrem. To jak lifting kontraktu. 27 lat później. Polecam serdecznie. Co życie przyniesie to nigdy nie wiadomo, a że toczy się dalej (z nami czy bez) to rzecz pewna.

Sam nie wiem czy to przyzwyczajenie, czy to jeszcze miłość, czy przywiązanie, czy wyłącznie strach przed odejściem, przed tym, że nie wyobrażam sobie życia bez niej, że nie potrafię sobie wyobrazić innej kobiety, czy też przed tym, iż obawiam się odrzucenia przez inną?

Uhm. No bida straszna. Nikt tego nie wie. Kto ma wiedzieć? Tylko ty znasz odpowiedzi na te pytania. Troszkę samodyscypliny i realnego spojrzenia chłodnym okiem.
Coś mi mówi, że zdrady, również nie potrafiłeś sobie wyobrazić, a masz ją już jak kolejna rysę na zbroi.

Jest we mnie sporo lęku, nie potrafię jednoznacznie podjąć decyzji o rozstaniu, czy o rozwodzie.

Wiesz co czasami przez lata dusimy w sobie podejrzenie, że coś poszło nie tak, od początku.
Ja na ten przykład, czułam, że zostałam zdradzona i oszukana przez rodziców (takie były realia ówczesne), przez kościół (moja wiara), przez męża (nie chcesz wiedzieć jakich kwiatków dowiedziałam się po 26 latach małżeństwa), a najgorsze, że sama siebie zrobiłam w balona!
Bawi mnie to :) Szczerze i prawdziwie. Obudziłam się pewnego poranka, poszłam do lustra w łazience i spojrzałam głęboko w stalowe oczy. Coś pękło we mnie i zrozumiałam, że przez dekady pozwalałam ludziom dookoła, często najbliższym, zdradzać mnie, okłamywać, zaniedbywać, spychać moje potrzeby na dalszy plan. Śmiech przez łzy.
W dodatku, szczęśliwie trafiłam na człowieka/ludzi, którzy wyleczyli mnie z przejmowania się głupotami i zamienili moją codzienność w istną komedię. Raj!
Próbami pouczania mnie, osądzania, ukierunkowywania itd., itp. :)
Tylko głową kręciłam na niektóre stwierdzenia czy opinie. Fun, fun, fun

Prawdopodobnie będzie tak jak piszesz, czyli że zostanę przy niej.

Uda są dwa i albo się uda, albo nie uda. Sam dojrzejesz i tylko ty wiesz co i jak.
W zasadzie to nikogo to nie obchodzi, a zatem warto słuchać wewnętrznego kompasu i podążać za tym co ważne dla ciebie. Mnie daje to dużo szczęścia i zdrowsza jestem.
Nie, nie do końca podoba mi się własna odporność i siła psychiczna. Jestem Kobietą i lubię być Kobietą, a niestety, życie wymusza na mnie noszenie spodni i nieustanną gotowość radzenia sobie z sytuacjami.
To też minie. Tak sobie tłumaczę i trzymam się swojej ścieżki, która chociaż wąska to widać na niej ślady Kobiet przede mną.

Oswajam się z tą myślą powoli, choć trudno jest mi zaakceptować to co się stało i przejść zwyczajnie do codziennego życia tak jak gdyby się nigdy nic nie stało.

No stało się. Rzecz straszna. Dla ciebie i dla żony. To rzecz pewna.
Było, minęło. Ustal/cie co dalej i do przodu.

Niestety, jednak mam nawroty tego uczucia jakie towarzyszyło mi w dniu w którym dowiedziałem się o zdradzie.

Ja tobie nie powiem co w życiu jest ważne, a co nie. Każdy ma inne reakcje i czas leczenia ran. Ja swoim nie pozwalam goić się. Posypuję solą i polewam octem. Wybaczam ludziom wiele, gdyż, ponieważ, dlatego, że nie wiedzą głupki co czynią, a i ja sama, Kobieta jestem, nie świętą.

Bardzo trudno jest się ich całkowicie wyzbyć, zwłaszcza, że łączą się one z istotnymi datami, miejscami z którymi mimo wszystko muszę mieć styczność.

To wszystko już było Czas jest najlepszy na wszystko. My sami, rozwijamy się, zmieniamy, transformujemy, wzrastamy w y r a s t a m y z ludzi, opinii, poglądów itd.

zobacz wątek
2 miesiące temu
~wesoła zoFia

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry