Re: Życie w trójmieście czy polecacie???
Jeżeli jedno z Was jest w jakiejś dziedzinie specjalistą, albo zna perfect język inny niż polski czy angielski (bo to już jest standard, a nie coś wow), to można spróbować wrócić. Jeżeli jesteście...
rozwiń
Jeżeli jedno z Was jest w jakiejś dziedzinie specjalistą, albo zna perfect język inny niż polski czy angielski (bo to już jest standard, a nie coś wow), to można spróbować wrócić. Jeżeli jesteście typowymi szarakami - dla Waszego dobra lepiej zostańcie tam gdzie jesteście, i piszę to bez cienia złośliwości. Świat doszedł już do takiego momentu, a będzie się to tylko pogłębiać (już powstają fabryki Coli bez obsługi "ludzkiej"), gdzie szansę wybić się mają tylko specjaliści w wąskich dziedzinach. Przyszłość świata to automatyzacja, IT (żenują mnie ich wpisy o zarobkach na wszelkiej maści forach, trącą słomą - ale da się na tym zarobić, taka jest prawda) + do tego zawsze dobrze zarobią lekarze. Reszta profesji nie daje żadnej gwarancji, nawet prawo, gdyż namnożyło się tego i stawki poszły w dół. Oczywiście wybitny prawnik, wyspecjalizowany - poradzi sobie, jak każdy człowiek naprawdę dobry w czymś konkretnym (hydraulik, doradca podatkowy, tłumacz, itd.) Ale przeciętny człowiek będzie miał coraz gorzej (aktualnie strata pracy po 40-tce to praktycznie kaput, a trzeba jakoś dociągnąć do 67-ki a potem wyżyć za równowartość obecnych 600-700 zł ;) ), tendencja w większości firm na świecie to maksymalizacja zysku (i tak jak za komuny 10 wykonywało pracę, którą mogło wykonać 5-ciu, tak teraz uszczupla się masowo działy o połowę ludzi, przy tych samych obowiązkach - parę lat takiej pracy to wrak, a nie człowiek). Niezbyt mnie to bawi, ale trzeba się z tym pogodzić, że tak wygląda obecnie świat.
Jeżeli nie posiadacie konkretnych umiejętności, to naprawdę nie ma po co wracać. Wegetacja, aby opłacić rachunki to zaprzeczenie słowa "życie". A to Was czeka, jeżeli we dwójkę będziecie zarabiać np. 3 tys., jeżeli macie dzieci to bez 5-6 tys. nie odłożycie nic na czarną godzinę, nie mówiąc o jakiejkolwiek konsumpcji czy poznawaniu świata. Prognozowane emerytury to śmierć głodowa przy założeniu nie odziedziczenia np. mieszkania pod wynajem w spadku lub nie odłożenie jego równowartości "za życia" - a z czego odłożyć zarabiając we dwójkę np. 3 tys. ? A mówimy o dalekim horyzoncie. Żyjąc na styk nie znajdziesz (chyba, że pójdziesz do parabanku) pieniędzy na nagłą awarię zęba, wymianę zawieszenia w samochodzie, wycieczkę klasową dla dziecka i setki innych wydatków, których nie należy klasyfikować jako "coś od życia". Ciągły stres i obawa o opłacenie rachunków to też znaczne przyspieszenie rozwoju wszelakich chorób. Naprawdę życie ludzkie nie jest warte takiej wegetacji. Na emigracji macie znacznie większy komfort psychiczny i finansowy, utrata pracy nie powoduje takich zawirowań jak w PL. Ale jeżeli Ty znasz np. dobrze niemiecki, francuski lub któryś z języków skandynawskich (centra usług wspólnych, branża morska), a on jest złotą rączką - to spokojnie powinniście dać sobie radę. Jeżeli zamierzacie "małżeńsko" pracować w Leroy Merlin albo w Biedronce - to sobie darujcie. Bo taką pracę może wykonywać każdy, więc nigdy nie pozwoli ona na dostatnie życie.
Do jakiegoś bęcwała powyżej - Morenowe Wzgórze, 48 m2, osobna kuchnia, miejsce parkingowe, piwnica, blok kilkuletni - 1000 zł + opłaty - to jest byle co ? Ceny ofertowe są po to, by je negocjować :) Znajomy na Nadmorskim Dworze wynajmuje za 1400 zł + opłaty 45 m2. Niektóre ogłoszenia wiszą kilka miesięcy - od tego ma się ręce i język w gębie, żeby przedzwonić i zamiast 2000 zł zaproponować 1500 zł - w większości przypadków działa. Ale po co, lepiej szerzyć kretyńskie wieści, że rata kredytu jest niższa od opłaty za wynajem :)
zobacz wątek