Łzy na policzku
Uwielbiam przysiąść na trawniku i cieszyć się widokiem ludzi, drzew i nieba przed sobą. Czy z piwem w ręku, czy z źdźbłem trawy w ustach. Łzy po policzkach mi spływają, chwile są takie ulotne....
rozwiń
Uwielbiam przysiąść na trawniku i cieszyć się widokiem ludzi, drzew i nieba przed sobą. Czy z piwem w ręku, czy z źdźbłem trawy w ustach. Łzy po policzkach mi spływają, chwile są takie ulotne.
Plecak czasem mi ciąży, gdy zmagam się z sobą, jednak nie przeszkadza to w przeżywaniu chwil, które wewnętrznie cenniejsze są niż wszystkie skarby świata.
Spójrz czasem w lustro, to też chwila ulotna. Wszystko umyka, traci swą wartość dla innych. Jednak widok płynących chmur, oddaje mi obecność. A jak deszcz mnie myje, gdy stoję sobie w bezruchu? Jak posąg, na który tylko psy wysikać się mogą. Lubię ożywczy podmuch wiosny, to delikatne drapanie ucha, gdy pierwsze, wiosnę przylatują witać i mnie powoli ze snu wybudzają.
Zapomnieć o ciele spacerującym wzdłuż plaży, realne to i możliwe. W wyobraźni jesteśmy w stanie dokonać różnych ewolucji, czy to przeskakiwać po krach płynących w rzece. Drepcząc sobie spokojnie po moście, warto czasem zatrzymać się i spojrzeć jak woda informację niesie.
Ale i w mieście architektura oko nam pieści, dlaczego smok tak pięknie las wypalił. W miejscu, którym teraz Krakowem zwać można. Przechadzając się między budynkami, człowiek napatrzyć się nie może. To jak na żonę, spoglądasz i pochłonąć byś już ją na zawsze chciał. Dziwne, że prawdziwość tej architektury tak do człowieka przemawia.
Może i w słoneczny dzień, przechadzając się wraz z tysiącami turystów jesteśmy rozpraszani urodą turystek. Jednak wstając wraz ze słońcem cieszyć oczy można. Światłem, które odsłania piękno. Jak kobieta, która rozświetla deszczowe dni. Tworząc wokół siebie łunę światłości. Dodając tyle ciepła i radości w trakcie spaceru z parasolem w ręku.
Brazylia i Australia podpieka nam znajomych, którzy w Polsce Świata swego część zostawili i ogromny kawał Polski do plecaka schowali.
A my kolejny już raz pragniemy skoczyć na drugą stronę rzeki, po krach, energii z dnia na dzień więcej. Doczekać, pełni słońca, człowiek się nie może. Pikników w lesie, ognisk, wypraw dzikich.
A chwila taka ulotna, nim oczy otworzę już kolejna zima, za którą tęsknił będę. Za śniegiem, który pokrył rzeczywistość i tyle energii mi odebrał. Za ślizgami, rok cały czekać będę.
Jednak czasem i z trawnika trzeba się podnieść, źdźbło wypluć, kask na głowę wcisnąć. W końcu wolność jest tylko jedna. Tych pojedynczych rzeczy jest chyba więcej, Ona też jest tylko jedna.
Nauczyć się esencję z chwil wyciskać, czy do tego życie, tak krótkie jest? W jednej chwili zbyt wiele, powiedzieć, też nie można.
zobacz wątek