młynek
Zmagam się z kolejnymi kartkami, przekładam, stronę, stroną przykrywam. Ale dziś jednak wydarzyło się coś dziwnego. Może i wina tego po mojej stronie gdzieś leży, okna chyba nie domknąłem....
rozwiń
Zmagam się z kolejnymi kartkami, przekładam, stronę, stroną przykrywam. Ale dziś jednak wydarzyło się coś dziwnego. Może i wina tego po mojej stronie gdzieś leży, okna chyba nie domknąłem. Zgarbiony ze szkłami w oprawkach, na nosie, który wącha papier siedziałem przy tym starym biurku, które w spadku otrzymałem.
Wiatr nagle oderwał mnie od tekstu wtargnął, do pomieszczenia głośno waląc oknem w ścianę. W jednej chwili ciepło pomieszczenia, pochłonięte zostało przez mróz, przybyły z zewnątrz. Uświadomiłem sobie, że nie czas na wypatrywanie wiosny. Zima przysłała gońca z listem, bym nie zapominał, że moc natury jeszcze w jej rękach spoczywa.
Traf czy po prostu walka między mną a zimą na zewnątrz. Liść wpadł z wiatrem i na książkę upadł. Gdy zdążyłem dotrzeć do okna i chwytając oburącz, zamknąłem je przekręcając klamkę. Usłyszałem jak w drzwiach jeszcze zawiewa. Ktoś jednak do drzwi zapukał, wiedziałem, że książkę na chwilę zamknąć będę musiał, zakładki jednak nie potrzebowałem. Liść w prezencie do kolekcji otrzymałem. Piękna, blond włosa, ubrana w szare spodnie nie dłuższe jak za kolano. W kozakach, z których pończochy pod spodnie wchodziły. Żakiet z kwiatami w kołnierzu, koszula zielonkawa. Z zeszytem w ręku, długopis w zębach przegryzając. Pytała czy kawy się napiję.
Z miłą chęcią w szczególności, że i kawiarnia jest dość blisko gdzie zaciągnąć kogoś można. Ściany oczywiście koloru kawa z mlekiem i kawowe na wpół. Stoliki, przy których dwa krzesła stoją. Na ścianie w ramce projekt centrum pod ziemią. Nie mrowisko, dla ludzi, artystyczne centrum, które powstanie. Dziś espresso i kieliszek wody poproszę. Nie chce cukru, soku i śmietanki. A Ona usiadła nogę na nogę założyła, filiżankę jak na damę, delikatnie w dłoń chwyciła. Zapomniałem o świecie, że gdzieś coś jeszcze jest. Kolejne pytania słyszałem, odpowiadałem, ponownie pytanie padało. Jak tego głosu pięknie się słuchało.
A nie były to sprawy proste. Co stanie się z Rosją, gdy Chiny rozwiną się technologicznie? Gdy pytać będą jak to jest, że z tak wielkiego domu im najliczniejszym tak mały pokój przyznano. Gdy o tym opowiadałem wpatrywałem się w tę kawową ścianę. Myśląc o tych sprawach o Niej myślałem. Dwóch ludzi świat pod przyciskiem windy trzyma, my walczymy z codziennością, upajamy się radością. Jak Gombrowicz podniecamy się podnieceniem.
A mnie oczy szerzej się otwierają, dostrzegam coś jeszcze, czego nigdy dotąd nie widziałem.
Nie wiem czy widzieć nie chciałem, czy specjalnie oczy zamykałem.
Nie jest tak najgorzej, moja towarzyszka nie absorbuje mnie aż tak bardzo. Dostrzegłem wielkie zielone okna w lokalu, w którym siedzimy. A widok to dopiero numer, wielkie lwy, które wodą do kręgu plują. To plan pierwszy dalej katedra. Kto by pomyślał, że już dość późno i wszystko pięknie podświetlone. A w kawiarni, do której klucze w mojej kieszeni, nastrój również intymny kilka małych lampek tylko rozświetla stoliki, by nie odbierać przyjemności dla oka, które maski w kamieniu rzeźbione dostrzega.
zobacz wątek