Re: bezlitosny kierowca zmasakrował psa na ul.Pomorskiej i uciekł z miejsca zdarzenia, a właściciele dobijają psa nie
Mi nawet do głowy nie przyszło, że ta historia może być zmyślona...
przypuszczam, że założycielka wątku olała temat...a może nie ma czasu, może nie ma dostępu do internetu...a może po prostu...
rozwiń
Mi nawet do głowy nie przyszło, że ta historia może być zmyślona...
przypuszczam, że założycielka wątku olała temat...a może nie ma czasu, może nie ma dostępu do internetu...a może po prostu zapomniała....może....może...
faktem jest, że prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, czy pies żyje i w jakim jest stanie.
myślę, że kierownik schroniska raczej nie będzie wiedział, o jaką interwencję chodzi, ponieważ ich wszystkich nie monitoruje. To był wieczór, dzień przed wielką sobotą, więc na pewno nie było go w schronisku. Nie bardzo rozumiem, jak kierowca mógł dzwonić do kierownika (mniemam, że "szef" to właśnie kierowniki), bo raczej nie jest to praktykowane, tzn. kierowca nie spowiada się kierownikowi z przebiegu każdej interwencji. Więc dziwi mnie, że kierownik rzekomo odmówił motywując to tym, że pies ma właściciela. Nie wiem, jak było, ale w to mi się nie chce wierzyć.
zobacz wątek