Widok
bezlitosny kierowca zmasakrował psa na ul.Pomorskiej i uciekł z miejsca zdarzenia, a właściciele dobijają psa nie udzielając mu
Wczoraj o godzinie 20:30 przed skrzyżowaniem ulic Pomorska z Grunwaldzką w Gdańsku-Oliwie kierowca jadąc z bardzo dużą prędkością i z hukiem potrącił psa, po czym szybko uciekł z miejsca zdarzenia. Mimo tego, że wcześniejsi kierowcy, jadący metr przed nim omijali psa wąchającego coś na ulicy, ten kierowca chyba pisał smsa, bo niemożliwe jest by nie zauważył psa stojącego na środku jezdni i nie zauważył, że samochody jadący przed nim "COŚ" omijają. Tym bardziej, że pogoda wczoraj wieczorem była ładna, nie padał śnieg, nie było mgły. Huk, dźwięk łamanych kości spowodował odruchowe odwrócenie mojego wzroku od tego nieszczęśliwego wypadku, więc nie zauważyłam co się stało z ciałem psa. Mimo wszystko stwierdziłam, że biedna psina być może przeżyła i uciekła gdzieś pod wpływem adrenaliny. Poszłam poszukać psa w parku rekreacyjnym znajdującym się obok starej zajezdni tramwajowej. Wraz ze znajomymi, którzy pomogli mi w poszukiwaniach znaleźliśmy ślady łapek z krwią, które prowadziły do domu, w którym mieszkał pies. Zapukaliśmy więc do mieszkania zapytać się właścicieli, czy ich pupil jest w domu. Drzwi otworzył niewidomy alkoholik, który nie potrafił złożyć jednego zdania i jego współlokatorka, która powiedziała, że idzie poszukać potrąconego psa. Niestety sprawdziliśmy panią, czekając pod klatką i właścicielka zamiast szukać okaleczonego psa, szybko zmyła mopem ślady krwi na klatce schodowej i dalej przysiadła do telewizora!!! (właściciele psa mieszkają na parterze więc było widać co robią). Zapukaliśmy po raz drugi. Pan alkoholik powiedział, że właścicielka psa poszła z nim do weterynarza, ale my wiedzieliśmy, że to nie prawda i siedzi przed telewizorem. Cudem udało nam się znaleźć psa na Żabiance o 22:00. Stał obok sklepu, obok którego jego właściciel codziennie żebrze na jabola. Grzbiet obdarty ze skóry, lewa tylna noga wybita o jakieś 40% wisiała bezwładnie nad ziemią, dużo krwi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pies nie mógł się nawet położyć, bo bezwładna noga bardzo mu przeszkadzała. Poszliśmy z psem do weterynarza na ulicy Dickmana, który kategorycznie odmówił pomocy pieskowi. Dał tylko numer do schroniska na Kokoszkach. Zadzwoniliśmy więc do schroniska i po ponad godzinie czekania przyjechał pan, który podczas rozmowy telefonicznej powiedział "szefie, pies ma właścicieli nie będę szefa narażać na kolejne koszty". Zapytaliśmy się więc kto nastawi psiakowi łąpę i sprawdzi, czy nie ma wewnętrznych obrażeń i opatrzy rozległe rany? Pan odpowiedział, że właściciel i nie obchodzi go, że to alkoholik. Takie są procedury i już. Oddaliśmy więc psiaka panu ze schroniska i szybko pobiegliśmy do klatki właścicieli. Okazało się, że pan ze schroniska przyszedł z policją, pokrzyczał na właścicielkę za brak odpowiedzialności, w rezultacie oddał psa właścicielce, a policjanci nie wystawili pani mandatu za brak opieki nad psiakiem tylko kazali jej iść do weterynarza. Dzisiaj sąsiedzi widzieli, że piesek, znowu samotnie, ledwo chodzi po podwórku załatwiając swoje potrzeby, z wiszącą nogą i nieumytymi ranami, a właścicielka nie była u weterynarza, bo pies po wizycie miałby nastawioną nogę, być może w gipsie, a niestety tak nie jest. Opisuję tą całą sytuację, aby uświadomić sprawcy wypadku, że bardzo skrzywdził psa, bo do teraz chodzi nieopatrzony. Jeżeli potrąciłeś - pomóż, a nie uciekaj! Pies wiernie wrócił do właścicieli, którzy również mają go gdzieś. Nie pomogła mu nawet policja, schronisko i weterynarz. Gdybyśmy mieli wystarczającą ilość pieniędzy to zapłacilibyśmy weterynarzowi, ale jak zawodem jest pomoc zwierzętom, to powinna być czasem po prostu bezinteresowna. Pan weterynarz odesłał nas do schroniska, które też okazało się obojętne, o właścicielce nie wspomnę. Co to za kraj? Jak ktoś chce zaopiekować się biedną sunią, piszcie tutaj, a napiszę gdzie mieszka. Mi już właściciele psa nie chcą otworzyć drzwi więc nie mogę mu nawet pomóc zabierając psa do weterynarza.
Załóżcie psu wątek na forum dogomania, trzeba mu jakoś pomóc, tak by nie trzeba było amputować łapy potem.
Napisz który weterynarz odmówił pomocy, (już doczytałam, że na ul Dickmana) będę go omijać ze swoimi psami (wolę zapłacić - nawet więcej - komuś, kto nie jest obojętny na los zwierząt, do tego zawodu trzeba mieć serce).
Psa trzeba prześwietlić, zawieźć do dobrego ortopedy, zapewne konieczna będzie operacja im szybciej, tym lepiej...
Porusz "niebo i ziemię", jakby co to pisz, postaram się też jakoś pomóc...
Złóż zawiadomienie ponownie na Policję, pisemnie, pies powinien mieć udzieloną pomoc weterynaryjną sprowadzoną przez właściciela, w przeciwnym wypadku to podchodzi pod znęcanie się nad zwierzętami!
Skontaktuj się z:
http://tpopz.pl/
http://www.toz.pl
Napisz który weterynarz odmówił pomocy, (już doczytałam, że na ul Dickmana) będę go omijać ze swoimi psami (wolę zapłacić - nawet więcej - komuś, kto nie jest obojętny na los zwierząt, do tego zawodu trzeba mieć serce).
Psa trzeba prześwietlić, zawieźć do dobrego ortopedy, zapewne konieczna będzie operacja im szybciej, tym lepiej...
Porusz "niebo i ziemię", jakby co to pisz, postaram się też jakoś pomóc...
Złóż zawiadomienie ponownie na Policję, pisemnie, pies powinien mieć udzieloną pomoc weterynaryjną sprowadzoną przez właściciela, w przeciwnym wypadku to podchodzi pod znęcanie się nad zwierzętami!
Skontaktuj się z:
http://tpopz.pl/
http://www.toz.pl
~Obserwator
"(...)Opisuję tą całą sytuację, aby uświadomić sprawcy wypadku, że bardzo skrzywdził psa, bo do teraz chodzi nieopatrzony. Jeżeli potrąciłeś - pomóż, a nie uciekaj! Pies wiernie wrócił do właścicieli, którzy również mają go gdzieś. Nie pomogła mu nawet policja, schronisko i weterynarz(...)".
==
Myślę, że na to najlepszym komentarzem będzie artykuł weterynarza Doroty Sumińskiej:
"(...)
Jesteśmy najbardziej obłudnym z gatunków. Tworzymy paragrafy na temat tego, czy wolno psom obcinać (kopiować) uszy i ogony. Na temat eutanazji zwierząt towarzyszących człowiekowi umiemy mówić wzniośle, ale ze spokojem mijamy potrąconego psa i przejeżdżamy po zwłokach kota, niekoniecznie czarnego, bo jego najczęściej zabija się z premedytacją".
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kraj/275006,1,jak-zwierzeta-gina-na-drogach.read#ixzz2P3WRhUcY
A tak potrafią zachować się psy:
http://natemat.pl/10603,pies-chronil-swojego-rannego-kolege-przed-samochodami
"(...)Opisuję tą całą sytuację, aby uświadomić sprawcy wypadku, że bardzo skrzywdził psa, bo do teraz chodzi nieopatrzony. Jeżeli potrąciłeś - pomóż, a nie uciekaj! Pies wiernie wrócił do właścicieli, którzy również mają go gdzieś. Nie pomogła mu nawet policja, schronisko i weterynarz(...)".
==
Myślę, że na to najlepszym komentarzem będzie artykuł weterynarza Doroty Sumińskiej:
"(...)
Jesteśmy najbardziej obłudnym z gatunków. Tworzymy paragrafy na temat tego, czy wolno psom obcinać (kopiować) uszy i ogony. Na temat eutanazji zwierząt towarzyszących człowiekowi umiemy mówić wzniośle, ale ze spokojem mijamy potrąconego psa i przejeżdżamy po zwłokach kota, niekoniecznie czarnego, bo jego najczęściej zabija się z premedytacją".
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kraj/275006,1,jak-zwierzeta-gina-na-drogach.read#ixzz2P3WRhUcY
A tak potrafią zachować się psy:
http://natemat.pl/10603,pies-chronil-swojego-rannego-kolege-przed-samochodami
Gabinet weterynarza, który nie udzielił psu pomocy, znajduje się na ulicy Bitwy Oliwskiej. Gabinet prowadzi dwóch weterynarzy - Popławski i Borcowski. Nie ulega wątpliwości, że któryś z nich postąpił skandalicznie! mógł chociaż opatrzyć rany i podać zastrzyk przeciwbólowy i przeciwzapalny. Tak nie zachowuje się weterynarz z powołania. Widać, że chodzi wyłącznie o kasę. Czasem tam bywałam, ponieważ jest to lecznica całodobowa, ale moja noga już tam nie postanie.
Czy wiadomo, co z psem? Mogę sfinansować zabieg i leczenie psa, tylko trzeba go umieścić w bezpiecznym miejscu, gdzie będzie mógł dojść do siebie.
Czy wiadomo, co z psem? Mogę sfinansować zabieg i leczenie psa, tylko trzeba go umieścić w bezpiecznym miejscu, gdzie będzie mógł dojść do siebie.
Przykre, to jedyna w Oliwie całodobowa lecznica na dodatek jedna z droższych w Gdańsku mimo to na brak klientów raczej nie narzeka. Mogli pomóc psu, weterynarz też składa przyrzeczenie by postępować zgodnie z kodeksem etycznym. Pozostawienie rannego psa bez pomocy z etyką nie ma nic wspólnego. Rozumiem ekonomię, ale trzeba być człowiekiem. Gdy będę w tej lecznicy to poruszę tę sprawę.
Czemu taka cisza w wątku? Pies jeszcze żyje?
Czemu taka cisza w wątku? Pies jeszcze żyje?
Obserwator rozumiem ,że chciałaś dobrze, kurcze ale Ci nie wyszło... nie udało się Tobie pomóc suczce tam na miejscu więc zwróciłaś się o pomoc tutaj... i był odzew na Twój apel- JESTEŚMY CHĘTNI POMÓC SUCZCE, ALE NIE WIEMY GDZIE JEJ SZUKAĆ !! Albo Ty jakoś ogarnęłaś tą sytuację i pomogłaś temu biednemu psu i z jakiś względów nie możesz o tym tu pisać, albo brzydko mówiąc dałaś ciała i wybacz ,że nie docenię Twych wysiłków - być może masz sumieniu życie tego psa. Miałaś czas by napisać obszerny opis wypadku ,a nie miałaś czasu zadzwonić do mnie (podałam numer) - czy to może jest podpucha ? W tym momencie mam nadzieję ,że tak bo myśl o cierpieniu tego psa jest najgorsza- a dla Ciebie?
Opcje są dwie:
- albo pies umarł i założyciel wątku ma wyrzuty sumienia, więc już nie pisze (nie zawsze musi być winny bo przecież psa zabić mogli również właściciele poirytowani wizytą Policji i zainteresowaniem otoczenia, zawsze taniej zlikwidować "problem" niż go wyleczyć)
- albo to była zmyślona historyjka - przy czym to akurat bardzo łatwo sprawdzić - wystarczy porozmawiać ze schroniskiem odnośnie interwencji, oraz z weterynarzem, który odmówił pomocy, a którego imię zostało wywleczone na "światło dzienne" - swoją drogą to taki czarny PR (gdyby to okazało się nieprawdą).
Niestety od świąt ja jestem tak chora, że nawet zwykły telefon do kier schroniska przekracza moje fizyczne zdolności bo facet nawet nie zrozumie o co mi chodzi.
Mogę spróbować wysłać maila, chyba, że któraś z Was dziewczyny, miałaby szybsze sposoby dotarcia.
- albo pies umarł i założyciel wątku ma wyrzuty sumienia, więc już nie pisze (nie zawsze musi być winny bo przecież psa zabić mogli również właściciele poirytowani wizytą Policji i zainteresowaniem otoczenia, zawsze taniej zlikwidować "problem" niż go wyleczyć)
- albo to była zmyślona historyjka - przy czym to akurat bardzo łatwo sprawdzić - wystarczy porozmawiać ze schroniskiem odnośnie interwencji, oraz z weterynarzem, który odmówił pomocy, a którego imię zostało wywleczone na "światło dzienne" - swoją drogą to taki czarny PR (gdyby to okazało się nieprawdą).
Niestety od świąt ja jestem tak chora, że nawet zwykły telefon do kier schroniska przekracza moje fizyczne zdolności bo facet nawet nie zrozumie o co mi chodzi.
Mogę spróbować wysłać maila, chyba, że któraś z Was dziewczyny, miałaby szybsze sposoby dotarcia.
Mi nawet do głowy nie przyszło, że ta historia może być zmyślona...
przypuszczam, że założycielka wątku olała temat...a może nie ma czasu, może nie ma dostępu do internetu...a może po prostu zapomniała....może....może...
faktem jest, że prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, czy pies żyje i w jakim jest stanie.
myślę, że kierownik schroniska raczej nie będzie wiedział, o jaką interwencję chodzi, ponieważ ich wszystkich nie monitoruje. To był wieczór, dzień przed wielką sobotą, więc na pewno nie było go w schronisku. Nie bardzo rozumiem, jak kierowca mógł dzwonić do kierownika (mniemam, że "szef" to właśnie kierowniki), bo raczej nie jest to praktykowane, tzn. kierowca nie spowiada się kierownikowi z przebiegu każdej interwencji. Więc dziwi mnie, że kierownik rzekomo odmówił motywując to tym, że pies ma właściciela. Nie wiem, jak było, ale w to mi się nie chce wierzyć.
przypuszczam, że założycielka wątku olała temat...a może nie ma czasu, może nie ma dostępu do internetu...a może po prostu zapomniała....może....może...
faktem jest, że prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, czy pies żyje i w jakim jest stanie.
myślę, że kierownik schroniska raczej nie będzie wiedział, o jaką interwencję chodzi, ponieważ ich wszystkich nie monitoruje. To był wieczór, dzień przed wielką sobotą, więc na pewno nie było go w schronisku. Nie bardzo rozumiem, jak kierowca mógł dzwonić do kierownika (mniemam, że "szef" to właśnie kierowniki), bo raczej nie jest to praktykowane, tzn. kierowca nie spowiada się kierownikowi z przebiegu każdej interwencji. Więc dziwi mnie, że kierownik rzekomo odmówił motywując to tym, że pies ma właściciela. Nie wiem, jak było, ale w to mi się nie chce wierzyć.
A masz jakiś kontakt z tym kierowcą? Może warto go zapytać. Pewnie będzie pamiętał, w końcu interwencji w Oliwie tuż przed świętami za wiele być nie mogło...
Co do zmyślenia historyjki, wiesz ludzie się czasem nudzą, poza tym można pośmiać się z cudzej naiwności...nie tak dawno w dziale kryminalne był wątek z info o psie zrzuconym z wieżowca rozpowszechnianym przez FB...taka sytuacja nie miała w rzeczywistości miejsca.
W każdym razie cieszę się, że takich "naiwniaczek" jak ja jest w tym wątku więcej, razem zawsze raźniej :D
Co do zmyślenia historyjki, wiesz ludzie się czasem nudzą, poza tym można pośmiać się z cudzej naiwności...nie tak dawno w dziale kryminalne był wątek z info o psie zrzuconym z wieżowca rozpowszechnianym przez FB...taka sytuacja nie miała w rzeczywistości miejsca.
W każdym razie cieszę się, że takich "naiwniaczek" jak ja jest w tym wątku więcej, razem zawsze raźniej :D