Widok
biblioteka przy ul. kartuskiej
Z powodu zmian miejsca zamieszkania zarejestrowana byłam w kilku bibliotekach, ale w takiej jeszcze nie. Czy to jest w tych okolicach normalne, żeby pobierać opłatę w wysokości wartości książki, zanim w ogóle zostanie ona wypożyczona? W takim wypadku wypożyczyć mogę tylko jedną, a dwie zostaną mi przydzielone tylko wtedy, kiedy uiszczę podwójną opłatę (40 zł). Od opłaty zwalnia mnie jedynie stały meldunek. Nie chcę wyjść na dzikusa, ale pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Rozumiem kary za "przetrzymanie" książki, ale opłaty z góry za wypożyczenie nie sa dla mnie miłym doświadczeniem. Czy biblioteki na ul. Opata Hackiego i Kcyńskiej również stosują tego rodzaju praktyki?