Byłem w Pueblo wiele razu w ostatnich kilkunastu latach. Wciąż taka sama obsługa (bardzo miła, dosyć kompetentna) i wciąż świetny klimat. Jakość samego jedzenia podlega jednak wahaniom. Większość potraw, które jadłem tam kiedykolwiek, była bez zarzutu, ale zawsze były to dania, które mają stricte meksykański charakter. Jako fan polędwicy spróbowałem jednak ostatnio zamówić stek (Filet Mignon). I cóż - otrzymałem kawałek polędwicy stanowiący przykład, jak można totalnie popsuć nawet najlepsze gatunkowo i drogie mięso. To, co dostałem, miało w przekroju wygląd gumowej podeszwy - i nie chodzi przy tym o sam sposób wysmażenia, bo nawet polędwica "well done" nadal jest w środku różowo-szara, a nie brązowa, lecz o nasączenie tego mięsa czymś ciemnym (może jakimś sosem, marynatą?). Pal diabli sam kolor - ale to "coś" miało w dodatku konsystencję gumy - może zostało zmielone i sklejone gumą arabską? ;-). No i "smak" - coś pomiędzy zgrillowaną ziemią wymieszaną ze starymi szmatami! Porażka! Nie przeszkadza mi to oczywiście nadal lubić Pueblo i polecać je innym, ale proszę, trzymajcie tego kucharza z dala od mięs! Bo szkoda. Polędwicy, oczywiście ;-)